Swami i Jego studenci       numer 31 - styczeń-luty 2006

Artykuł napisany przez prof. G. Venkataramana, dawnego Prorektora Uniwersytetu Swamiego, z okazji 75 urodzin Bhagawana.

W historii ludzkości Najwyższy Bóg trzykrotnie pojawił się w ludzkim ciele, jako Purna Awatar[1]. Okazało się, że wiek, w którym żyjemy, jest sceną jednego z tych zdarzeń. Doprawdy, jesteśmy hojnie pobłogosławieni mogąc oglądać, słuchać i dotykać Bhagawana. Gromadzą się wokół Niego różnorodni ludzie, przyciągani magnetyczną mocą Pana lub jak On ją nazywa - akarszna śakti. Swami kocha wszystkich wyznawców i zalewa ich strumieniami boskiej łaski, w takim samym stopniu każdego. A mimo to jest coś niezwykłego w sposobie, z jakim Swami odnosi się do studentów. Dla przypadkowego obserwatora ta relacja pozostaje niewidoczna. Studenci naprawdę powinni ją cenić. Jedynie osoby uprzywilejowane, mogące obserwować wszystko z bliska, tak jak ja, potrafią w pewnym stopniu zrozumieć jak nadzwyczajną miłością otacza ich Swami. Formalnie Swami pełni funkcję Rektora Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai. Jest to Jego stałe zadanie. Szerokie spektrum zdarzeń sprawia, że zmienia się ono z chwili na chwilę, ale jego trwałym elementem jest miłość, którą uczniowie często określają mianem miłości tysiąca matek. Ja jednak myślę, że to powierzchowna ocena. Miłość Swamiego równa się jedynie miłości Swamiego. Nie można jej z niczym porównać. Ludzie zwykle mierzą jej głębię ilością podarunków, jakimi On nieustannie obdarza studentów – wydaje się, że nie wytyczył tu żadnych granic. Widziałem jak dawał im wszystko – od T- shirt’ów po kamery i filmy. Jednak te materialne dary są zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Pewne światło na tę bezgraniczną miłość rzuca nieustanne zainteresowanie, z jakim Swami dba o ich dobra materialne i wyższe. Martwi się jak matka czy właściwie się odżywiają. Jednocześnie, jak ojciec, upewnia się, czy dobrze się uczą. Jako guru, dba o ich rozwój duchowy. Tak, jest jednocześnie matką, ojcem, nauczycielem, przyjacielem - filozofem, przewodnikiem, wszystkim, o czym tylko możemy pomyśleć, a nawet więcej. Kiedy w wiosce wybucha epidemia żółtaczki, upewnia się, czy mieszkańcy kampusu mają dostęp do przegotowanej wody pitnej. Gdy zbliżają się egzaminy, nieustannie sprawdza wraz z opiekunami, czy studenci właściwie odpoczywają i czy nie uczą się zbyt długo. Podczas egzaminów dowiaduje się, jak odpowiadali i czy zadawane im pytania były trudne. Swoją uwagą i opieką obdarza nie tylko studentów, ale także ich rodziny, zwłaszcza, gdy ktoś zachoruje. Zbliżający się termin zwołania Rady Instytutu skłania Bhagawana do wystąpienia w zupełnie nowej roli. Wątpię, czy odgrywali ją poprzedni Purna Awatarzy. Swami zaczyna nagle interesować się sztuką, którą uczniowie mają wystawić w dniu obrad i ogromnie się w nią angażuje. Każdego wieczoru po darszanie zaprasza chłopców do pokoju interwiew i pyta ich o plany. Gdy pospiesznie odkrywają je przed Nim, słucha uważnie i radzi, jak powinno rozwijać się przedstawienie. Chłopcy przygotowują skrypt, a On przegląda go w skupieniu i wnosi poprawki, rzucając krytyczne uwagi i sugestie. Potem przychodzi czas na piosenki. Najpierw czyta wiersze, a potem prosi o podkład muzyczny. Wtedy możemy oglądać Boga w roli ganaprijudu, miłośnika muzyki. Prowadzi pieśniarzy łagodnie i pewnie, dokładnie ich instruując jak mają śpiewać, co czuć oraz jak łączyć śpiew z gestami. Swami dba nie tylko o melodię, lecz także o rytm. Najbardziej jednak się troszczy o doskonałość uczuć, o bhawę. Dopóki nie staną się one odpowiednie, nalega, by uczniowie śpiewali ponownie. W międzyczasie zachęca inne osoby do pracy przy kostiumach. Swami pragnie je obejrzeć i przekonać się, jak leżą na aktorach, zwłaszcza, gdy chodzi o postacie historyczne i mitologiczne. Czasami osobiście wprowadza poprawki, aby uzyskać właściwy efekt. Możemy wtedy odnieść wrażenie, że Swami jest największym z ciemiężycieli. Tak, to prawda. Swami niewątpliwie żąda doskonałości. Nie zgadza się na kompromisy w sprawach jakości i nie akceptuje złego wykonania. Bo czyż Bóg nie jest ucieleśnieniem perfekcji? Nagle jednak w środku tego mozołu przemienia się w Matkę. Znika na kilka minut i wraca z jabłkami, kanapkami, sokami owocowymi i innymi pysznościami! Wie jak i kiedy wyznaczyć czas na odpoczynek i ofiarować stremowanym artystom chwilę relaksu. Po tygodniach takiego wysiłku następuje próba całego przedstawienia. Ma to miejsce w audytorium Instytutu. Dla chłopców jest to często ciężka chwila, ponieważ Swamiego trudno jest zadowolić. Próby, wielokrotnie powtórzone, przenoszą się wkrótce do Purnaćandry. Ilekroć to możliwe, Swami zagląda tam i upewnia się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca. W końcu nadchodzi moment, kiedy sztuka jest wystawiana przed publicznością. Swami zachowuje się jak przysłowiowa matka. Teraz On jest w „dołku” - spogląda w twarze zgromadzonych ludzi i sprawdza, czy podoba im się przedstawienie. Jeśli tak, jakże jest dumny! I jakie okazuje zadowolenie, kiedy na zakończenie wchodzi na scenę! I jak później ta miłość manifestuje się za kulisami, kiedy dygnitarze chwalą chłopców za doskonały występ! Nie trzeba jednak ulegać wrażeniu, że to już wszystko. Dla Bhagawana przedstawienie poprzedzające zwołanie Rady nie jest zwykłym wydarzeniem kulturalnym. Jest raczej wyrazem Jego boskiego przesłania, przekazanym za pomocą sztuki przez Jego ukochanych studentów. Życie jest także sztuką, w której przybyły na Ziemi Bóg przyjął postać Awatara, jak w filmie video. Będąc częścią tej sztuki, Swami tworzy ją i reżyseruje – sztukę w sztuce! To fascynujące. Po zakończeniu obrad Rady przychodzi czas na coroczny festyn sportowy, który przynosi nam kolejną, cudowną, choć innego rodzaju okazję zbliżenia się do Boga. Swami pragnie, aby to wydarzenie miało charakter zabawy i odniosło sukces, nie ze względu na Niego, ale na studentów. Więc niepokoi się o szczegóły - o orkiestrę, o defiladę, o wciąganie flagi, o program. Składa nagłe i niespodziewane wizyty na boiskach sportowych, aby dopilnować przygotowań i prób. Pojawieniu się Jego samochodu towarzyszy okrzyk: „Uwaga! Samochód Swamiego!”, wywołujący na boisku ogromne zmiany! Chciałbym w tym miejscu przytoczyć pewne wydarzenie, które jednak nie miało miejsca w czasie festynu sportowego, lecz na kilka dni przed niepowtarzalną okazją, jaką są Zawody w Krykiecie o Puchar Zjednoczenia Śri Sathya Sai. W miarę jak zbliżał się ten wielki dzień, spędzaliśmy mnóstwo czasu na boisku, robiąc różne rzeczy i w rezultacie opuszczając wieczorny darszan. Aby nam to zrekompensować, Swami przyjeżdżał do nas niemal każdego wieczora na inspekcję. Pewnego razu, gdy już wracał, postanowił zajrzeć do pawilonu, który miał być oddany do użytku. Poprosił o zatrzymanie samochodu, wysiadł, pokonał kilka schodów i obszedł pokoje, sprawdzając instalacje elektryczne i wodno-kanalizacyjne, zasłony i krzesła – można powiedzieć, wszystko. Jedynie kilku z nas towarzyszyło Bhagawanowi. Po dokonaniu oględzin wszedł na werandę. W tym czasie chłopcy śpiewający w chórach na boisku i wokół boiska ustawili się przy drodze, po stronie gdzie parkował samochód Swamiego. Było ich kilka tysięcy. Swami po prostu stał na werandzie i dawał im darszan, trzymając ręce z tyłu i lekko się kołysząc. Nie starał się zejść na dół i wsiąść do samochodu. Byłem za Bhagawanem i dlatego nie widziałem Jego twarzy, ale ze spojrzeń i promiennego blasku bijącego od chłopców pojąłem, że Swami zalewa ich potokami boskiej, bezgranicznej miłości. Doprawdy, był to widok godny bogów! Czas się zatrzymał. Oto mieliśmy przed sobą Swamiego pogrążonego w doskonałej błogości. Przed Nim stali studenci, w ulewie miłości, zatraceni w niej i nasyceni. Dla mnie było to nie tylko niezapomniane, ale również niezwykłe doświadczenie. Dowiedziałem się wtedy, co Swami ma na myśli mówiąc: „Studenci są Moim jedynym bogactwem!” Tam gdzie są wzloty, tam są upadki – to prawo życia i tak też mają się relacje między Bhagawanem i studentami. Czasami Swami zdaje się być „przygnębiony”. Wtedy „lądujemy w warsztacie naprawczym”, jak mówi się w Prasanthi. Swami nigdy nie jest naprawdę rozgniewany, ale stara się sprawiać takie wrażenie, żeby uświadomić studentom ich wady i naprawić błędy. Kiedy Swami w oczywisty sposób dystansuje się od studentów, zaczyna się swego rodzaju wielki dramat. Chłopcy są bardzo smutni. Nie mogą podawać listów, ani głośno wyrażać swych uczuć, ponieważ „Swami nie przychodzi na ich stronę!” Kiedy studenci cierpią, obecna w Swamim Matka zaczyna tęsknić za normalnością. Ale kryjący się w Swamim Ojciec wydaje się powściągać to uczucie! Ta fascynująca gra trwa do chwili, gdy Swami podchodzi do studentów na darszanie. Płaczą głośno, głęboko zranieni. Swami zatrzymuje się i zaczyna z nimi rozmawiać. Jesteśmy zbyt daleko, by usłyszeć słowa, wydaje się jednak, że Swami daje studentom łagodną reprymendę. Nagle słyszymy okrzyki „Nie, Swami”, „Prosimy, Swami”. Wydaje się, że w końcu atmosfera się ociepla. Tak, ale chłopcy chcą być tego pewni. Zaczynają śpiewać. Swami stoi i słucha. Najpierw jednej pieśni, potem drugiej i trzeciej. Hura! Swami „został zdobyty”! Wszyscy oddychają z ulgą. Swami, jak gdyby pragnąc nadrobić stracony czas, obdarza ich jeszcze większą łaską niż przedtem! Studenci nie zdają sobie sprawy, ile trudu zadaje sobie Swami, żeby okazać im względy. To oni śpiewają bhadżany w Prashanthi Nilayam i w Brindawanie. To oni w świąteczne poranki prezentują specjalne programy muzyczne. To oni recytują Wedy przed boskim dyskursem i przed innymi ważnymi okazjami. To z ich powodu Swami przychodzi do Instytutu - ogląda specjalne programy, rozmawia z nimi i odpowiada na ich pytania, czasem niezwykłe. Kiedyś spędził z nimi niedzielne popołudnie w audytorium Purnaćandry, zanim udał się na wieczorny darszan. Dla ich wzrostu duchowego organizuje Letnie Kursy. Żeby dodać im odwagi, zabiera ich do Kodajkanal. To niezwykłe doświadczenie, daję wam na to słowo. Aby mogli poznać cudowne uczucie boskiej bliskości, prowadzi w Brindawanie słynne sesje w Traji. Studenci, opuszczając bramy uczelni, mogą zapomnieć o Swamim, ale Pan nigdy o nich nie zapomina. W ubiegłym roku goszcząc w Delhi i Mumbaju[2], nie tylko wyłuskał z tłumu absolwentów swej szkoły, ale także łaskawie z nimi rozmawiał. O każdym z nich mówił z miłością, nawet, jeśli student ukończył szkołę 25 lat temu. Lista przykładów miłości Swamiego nie ma końca. Jak gdyby było tego mało, w 1999 r. w Dzień Sportu, w bezprzykładnym akcie nadzwyczajnego i bezkresnego współczucia, wziął na siebie poważne zranienie, aby ocalić studentów, którzy ważyli się na szalony wyczyn. Poza małą garstką, nikt nie wiedział o tym boskim poświęceniu. Dopiero w kilka dni później Swami wyjawił tę sprawę w dyskursie. Czy istnieje jakiś szczególny powód, dla którego Swami wybrał studentów, by obdarzać ich tak wielką miłością? Podczas rozmowy w Traji, pewien starszy wielbiciel wyznał, że pewnego razu poprosił Bhagawana, aby wyjawił mu tę tajemnicę. Według niego, Swami odpowiedział, że ci, którzy obecnie odgrywają role studentów, są w rzeczywistości dawnymi mędrcami, którzy teraz, w epoce kali, odbierają swoją należność. Słysząc to, Swami, w którego obecności odbywała się ta rozmowa, roześmiał się, jak gdyby mówił: „Co! Sugerujesz, że ci chłopcy, z którymi nieustannie się zmagam, są mędrcami?” Swami mógł lekko potraktować uwagę wyznawcy, ale z pewnością istnieje głęboki powód dla tej pełnej współczucia relacji, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę związek Kriszny z pasterzami i pasterkami. Być może jest to część tego samego dramatu i kontynuacja znakomitego rozdziału Śrimad Bhagawatham, odgrywanego teraz w innej skali i w warunkach określonych przez kalijugę[3]. Jestem przekonany, że tak jest. Zgodnie z Bhagawatham, Brahma Stworzyciel, nie wiedząc, z kim ma do czynienia, próbował wprowadzić młodziutkiego Krisznę w zakłopotanie, lecz dostał od Niego gorzką lekcję. Kiedy wycofywał się do swego niebiańskiego królestwa, zobaczył Krisznę wesoło bawiącego się z pasterzami. Pomyślał sobie. „Ci mali chłopcy nie mają pojęcia, jacy są szczęśliwi, mając za towarzysza samego Pana.” Być może Brahma mówi coś podobnego i teraz. Mam nadzieję, że nasi studenci naprawdę rozumieją, cenią i traktują jak skarb, bezcenny dar boskiej bliskości, który otrzymali i który Pan zarezerwował wyłącznie dla nich. Chociaż Swami nie oczekuje niczego w zamian, wierzę, że studenci zrewanżują się Bhagawanowi i będą przykładnie i poważnie traktować Jego nauki. Dla Swamiego przestrzeganie tych nauk w codziennym życiu jest o wiele ważniejsze niż mówienie o nich. Studenci muszą nieustannie dbać o czystość myśli, słów i uczynków. W żadnych okolicznościach nie wolno im dołączyć do poszukiwaczy dóbr materialnych, ani ludzi, którzy pragną, aby Bóg rozwiązał wszystkie ich problemy. Powinni starać się, aby zaliczono ich w poczet osób realizujących wrodzoną, boską naturę. Rozumiejąc tę prawdę, niechaj przyjmą oczekujące ich obowiązki i zaakceptują fakt, że skoro dwunastu apostołów Syna Bożego potrafiło tak wspaniale rozpowszechnić przesłanie swojego Mistrza, to oni, liczeni na setki i tysiące, uczynią to skuteczniej. Spogląda na nich ludzkość, nie mogą jej zawieść. Byłoby to w jakimś stopniu równoznaczne z zawiedzeniem Swamiego. Zanim skończę, chciałbym przytoczyć wzruszającą modlitwę, z którą zwrócił się do Swamiego prof. Sampath, mój znakomity poprzednik. Powiedział: „Swami, proszę Cię, jeśli się narodzę, pobłogosław mnie i pozwól mi zostać studentem w Twojej szkole i w Twoim Instytucie. Pragnę pewnego dnia otrzymać dyplom z Twoich boskich rąk. Kiedy zostanę Twoim studentem, moje życie osiągnie pełnię.” Ci z nas, którzy nie mieli okazji być studentami Instytutu Swamiego w tym życiu, też mogą tak się modlić.

 Z   www.radiosai.org   tłum. J.C.

powrót do spisu treści numeru 31 - styczeń-luty 2006

[1] Purna Awatar – Ucieleśniony Bóg, dysponujący wszystkimi mocami

[2] Mumbaj – dawniej Bombaj

[3] kalijuga – nasza obecna epoka, wiek kali

 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.