Wzruszająca empatia numer 31 - styczeń-luty 2006
źródło: http://media.radiosai.org/Journals/Vol_04/01FEB06/Moving-Empathy.htm
Ashwin V. ,technik w Sri Sathya Sai Institute of Higher Medical Sciences
(Instytut Śri Sathya Sai Wyższych Nauk Medycznych) w Bangalore, były student Instytutu Baby
Czy macie pojęcie ilu pacjentów codziennie pisze do szpitala? Na pewno nigdy byście nie zgadli. Przyjmowanie listów pacjentów i odpisywanie na nie nie jest czymś, co przychodzi na myśl na wzmiankę o szpitalu. Ale korespondencja może tutaj zająć wiele czasu. Każdego roboczego dnia listonosz dostarcza do naszych drzwi kilka garści listów. Gdybyście kazali mi opisać doświadczenie stąd wynoszone, ująłbym to jednym słowem: bezcenne. Trzeba to samemu zobaczyć, żeby uwierzyć.
Listy przychodzą z całego kraju od ludzi bardzo biednych. Niektórzy proszą o spotkanie, niektórzy chcą porady, niektórzy piszą o szczegóły przyjmowania i pobytu w szpitalu. W naszym świecie korzysta się z szybkich i wygodnych e-maili, ale jaki wybór mają biedni i niepiśmienni ludzie w hinduskich wioskach? Papier, na którym piszą czasami jest wyblakły, pismo często niepewne i pełne błędów. Ramappa nie ma żadnych wcześniejszych badań lekarskich. Pisze, że nie stać go na lekarza. Wszystkie pieniądze idą na wyżywienie jego pięcioosobowej rodziny.
Raz po raz zdarzają się listy, do których przeczytania potrzeba czyjejś pomocy. Weźmy na przykład list Anity. Do pewnego miejsca z wysiłkiem odczytuje się poszczególne słowa, dalej widać, że niosą one niewiele informacji. Anita cierpi na serce. List kończy się śladem kciuka usmarowanego atramentem. Ona właściwie nie potrafi pisać — nie wie jak pisać. Nie da się lepiej wyrazić przeżywanej w milczeniu desperacji bezradnych, niepiśmiennych ludzi w naszych wsiach.
Piszę ten krótki tekst, chcąc podzielić się treścią jednego szczególnego listu. Przyszedł od Anandy z Kalkuty. Na pierwszy rzut oka jego pismo wygląda na sporządzone starannie kaligrafowanymi i czytelnymi łacińskimi literami. Takie robi wrażenie dopóki nie zauważy się podpisu. Niewątpliwie jest w języku bengali. Małe literki napisane odręcznie jasno-niebieskim atramentem, podczas gdy cały jego list zdradza inną rękę piszącą czarnym atramentem. Podobnie jak wielu innych pacjentów, którzy język angielski znają słabo, Ananda miał kogoś, kto pomógł mu napisać prośbę. „Szanowny Panie — zaczyna się list. — Dziękuję za zaproszenie mnie na operację do szpitala.” Był to pacjent z chorobą wieńcową, który miał być operowany w naszym szpitalu w owym miesiącu. Wysłaliśmy mu wezwanie na określony termin w celu założenia bajpasu. Myślałem, że wiem, do czego zmierza. Biedaczysko prawdopodobnie chce odroczenia operacji. Niektórzy pacjenci borykają się ze zdobyciem funduszy nawet na swoją podróż do Bangalore i często nie mogą dotrzymać terminu. Byłem zupełnie nieprzygotowany na to, co zawierał list. „Ucieszy pana wiadomość, że obecnie mam się bardzo dobrze” — pisał. Ananda zdołał jakoś załatwić sobie operację u siebie na miejscu i czuł się już dobrze. Ale bardzo wzruszyła mnie prośba na zakończenie: „Tak więc, chciałbym pokornie prosić, by był Pan tak dobry i anulował datę mojej operacji oraz prosić, aby dał zamiast mnie szansę innemu biednemu pacjentowi. Z poważaniem ...”
To robi wrażenie. Taka prosta prośba. Oto empatia, jaką mogą znać tylko pacjenci, którzy cierpią. Oto spontaniczność i wrażliwość tych ludzi, których określamy mianem ‘biedota’. Czy rzeczywiście są biedni? Na pewno nie.
[z http://media.radiosai.org/Journals/Vol_04/01FEB06/Moving-Empathy.htm 2/2006 tłum.: KMB]
powrót do spisu treści numeru 31 - styczeń-luty 2006