Boska Abhajahasta      numer 28 - lipiec-sierpień 2005


  Jest to poruszająca historia opowiedziana przez Raviego M., byłego studenta Instytutu Sathya Sai, dziś technicznego administratora w Super Speciality Hostel w Puttaparthi, w obecności Swamiego w Brindawanie w 2003 r.

    Pewnego dnia w 1992 r. po porannym Darśanie, gdy przyszliśmy do Szpitala i przygotowywaliśmy się do swoich zajęć, pacjenci otrzymywali śniadanie, a niektórzy byli myci albo przenoszeni do innych pomieszczeń, ku naszemu najwyższemu zaskoczeniu zjawił się nie zapowiadany Swami — nikt Mu nie towarzyszył.

    Swami sam otworzył sobie drzwi i wszedł. Nikt nie rozumiał co się dzieje, gdyż normalnie wiemy, kiedy Bhagawan ma przyjechać i zwykle jest ktoś, kogo Bhagawan chce zobaczyć. Bhagawan pewnym krokiem podszedł do recepcji sali operacyjnej, otworzył sobie drzwi do oddziału intensywnej opieki medycznej i zatrzymał się przy pacjentce leżącej na jednym z łóżek. Było nam wstyd, że nikt nie pośpieszył otworzyć drzwi Bhagawanowi. Dwóch lub trzech z nas, wprawionych w zakłopotanie studentów, poszło za Bhagawanem zastanawiając się, co też Go tutaj przywiodło.

     Swami skierował się do owej kobiety i obdarzył ją Abhajahastą (ręką uniesioną na znak błogosławieństwa i ochrony). Jakże cudowną pozę przyjął wtedy Swami — nawet samo wspomnienie tamtej Abhajahasty przyprawia mnie o ciarki. Miał w oczach owo sięgające daleko spojrzenie, pełne wyrozumiałości, współczucia, miłości i litości, którym tylko On może obdarzyć. Nie wiem, czy ta kobieta w ogóle znała Swamiego, ale wiedziała, że oto przyszła odpowiedź na jej nieszczęście, smutek i cierpienie, jakiego doznawała po operacji. Zdołała tylko złożyć obie dłonie i pozdrowić Swamiego. Swami popatrzył na nią i wyszedł. Nie powiedział ani słowa do nikogo. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał.

    Zapragnąłem dowiedzieć się, co sprowadziło tu Swamiego. Zacząłem wypytywać lekarzy, czym szczególnym wyróżniała się ta kobieta. Okazało się, że nie było w jej przypadku absolutnie niczego szczególnego. Bhagawan zstąpił jako Awatar, by łagodzić cierpienie i oznajmia nam: „Każdy, kto Mnie potrzebuje, zasługuje na Mnie.”

    Kobietę przyjęto w środku nocy. Była w ciąży. Jej dziecko cierpiało na poważny stan ostrego zwężenia zastawki dwudzielnej (mitral stenosis) i nie można było go uratować. Zastawka w jego sercu była całkowicie zamknięta. W istocie nosiła martwe dziecko. Było tylko kwestią kilku minut zanim i ona by umarła. Lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji w celu odebrania porodu martwego dziecka, by uratować ją przed niechybną śmiercią.

    Obrzęk płuc sprawił, że w kilka sekund z jej ust zaczęła wydobywać się piana i krew. Lekarze pośpiesznie przenieśli ją do sali operacyjnej i otworzyli jej zastawkę. Uratowano ją. Jednakże, leżąc w sali pooperacyjnej, przeżywała dokuczliwy ból cielesny po dwóch operacjach oraz psychologiczny ból po utracie dziecka. Jak zwierzyła się później jednej ze starszych pielęgniarek, myślała wtedy: „Co to za życie? Czy warto żyć? Z kim mam dzielić swój smutek?”

    Te myśli ‘dosięgły’ Bhagawana. Bhagawan jest zawsze otwarty na nasze cierpienia, zawsze jest dostępny, zawsze osiągalny i zawsze obecny, gdy Go potrzebujemy. Cierpienie tej kobiety, która prawdopodobnie nie była nawet Jego wielbicielką i nie znała Bhagawana, wezwało Bhagawana i sprowadziło Go tam. Tamta Abhajahasta była niezwykła — zdawało się, że istniał między nimi związek od wielu inkarnacji.

[z http://media.radiosai.org/Journals/Vol_03/07JUL01/abayam.htm 7/2005 tłum. KMB]


powrót do spisu treści numeru 28 - lipiec-sierpień 2005

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.