numer 14 - marzec-kwiecień 2003

Sai Baba i muzułmanka     

Książka Sai Baba and the Muslim Mind (Sai Baba i muzułmański umysł) została napisana przez panią prof. Zebę Bashiruddin i wydana w Sri Sathya Sai Institute of Higher Learning w roku 1994. Czytelnicy z dostępem do internetu mogą znaleźć treść czwartego wydania (z 1998) pod adresem www.vinnica.ua/~sss/sb_mm.htm.

Ta niewielka pozycja składa się z następujących rozdziałów: Od ciemności ku światłu, Czym jest dla mnie Sai Baba, Rozbijanie [muzułmańskiej] mentalności, Inne nauczanie [sufizm], Testy, Kontakty i Obecność [Sai], Światło jest Jedno, Religia to miłość, Sai i jego wielbiciele [wymienieni w Koranie], Najpiękniejsze imiona [Allacha zaczerpnięte z islamu] oraz Sai Baba i tradycja sufich. Poniżej przedstawiamy dwa pierwsze rozdziały i fragment piątego.         

Od ciemności ku światłu

„Ci, co wierzą w ciało Mahometa, wiedzą że już go nie ma, ale ci, co pokładają swoją wiarę w Allachu, uważają że On żyje wiecznie.” Są to słowa Abu Baker Siddiq (pokój z nim) wypowiedziane śmiało do zagubionych i pogrążonych w żalu tłumów muzułmanów po śmierci Proroka islamu. Analogiczna sytuacja powtórzyła się podczas męczeństwa Imam Hussaina, gdy upadało potężne islamskie imperium po zburzeniu miast i miejsc kultu. Czas dowiódł jednej prawdy: Wszystko, co jest na ziemi, rozpadnie się, lecz oblicze Allacha przetrwa” (Koran LX:27). Z upływem wieków wyrosła nieufność do świata fizycznego, świata zjawisk jako czegoś bezbożnego, a nawet złego. Także w sferze indywidualnej, każdy umysł wchłonął to poczucie dualności, podziału na świat przejawiony (al-zahir) i ukryty (al-batin). Następnie przychodzi czas, kiedy świadomość pojmuje, że bezforemny Jeden, Allach, jest zarówno tym pierwszym, jak i drugim. Są to aspekty tego samego Oblicza. Jest to potwierdzane w każdym wezwaniu do modlitwy – Allah-ho-Akbar (Bóg jest Wielki, On wszystko ogarnia).

Normalnie umysł muzułmanina nie pojmuje tej prawdy. Wiara pozostaje na płaszczyźnie werbalnej, jest ograniczona i nieugięta. Dopiero gdy spadają gwiazdy, gaśnie Księżyc i Słońce, świadomość zostaje zmuszona do introspekcji, do zaakceptowania tego, że Prawda jest tylko jedna, chociaż może być nazywana rozmaicie. Każda dusza musi zasmakować gorzkiego kielicha trudności i pokory, by rozpocząć swój powrót do Allacha.

Na mnie również przyszedł czas. Miałam szczęście, że zdarzyło się to u świętych stóp Sai Baby. Przez ponad piętnaście lat uczył mnie o Prawdzie środkami znanymi mi – dialektem mojej własnej religii, bez wypowiedzenia jednego słowa na płaszczyźnie fizycznej. Mój umysł wzniósł się z wąskich kanałów dzięki tekstom sufickich Mistrzów i poprzez ponowne nauczenie się Koranu z innego punktu widzenia. Dziś, gdy Baba wygłasza dyskurs, moje uszy w Jego słowach wychwytują koranowe prawdy. Mimo że wielu nie będzie rozumiało przeżyć opowiedzianych w następnych rozdziałach, nie są to przypadkowe zbiegi okoliczności ani iluzje paranoicznej świadomości. Skupiam się i kładę nacisk nie na zdarzeniach czy „cudach”, lecz na przemianie umysłu. Jeśli pobożne muzułmańskie umysły uznają moje przyrównywanie słów Baby do wersetów Koranu jako szokujące, proszę o przebaczenie. Dla mnie, jako wyrażające Prawdę, są one jednym i tym samym. Kto może dzielić światło dlatego, że pochodzi z różnych żarówek? Wiary nie można narzucać, zwłaszcza gdy sam Koran podkreśla, że „każdy otrzymał cel, do którego Bóg go kieruje; zatem wspólnie starajcie się zmierzać do wszystkiego, co dobre ...” (Koran II:148)

Dla wielu kolejne rozdziały mogą wydać się nieuporządkowane w czasie. Tego właśnie starałam się uniknąć. Każdy rozdział przewidziany jest do oddzielnej analizy. Jedynym łącznikiem jest droga umysłu ku bezforemnemu, a każdy rozdział przedstawia jeden stan. Wspomnianych jest tylko kilka etapów.

Opowieść o moim umyśle jest zakorzeniona przede wszystkim w stwierdzeniu Baby: Przyszedłem nie po to, by zakłócić lub zniszczyć jakąkolwiek wiarę, lecz utwierdzić każdego w jego własnej wierze, tak by chrześcijanin stał się lepszym chrześcijaninem, muzułmanin lepszym muzułmaninem, hinduista lepszym hinduistą.

Czym dla mnie jest Sai Baba

Wielokrotnie powtarza się pytanie: Jak muzułmanin może wierzyć w Sai Babę? Dla tych, których Allach zechce poprowadzić, ziarenko piasku może stać się znakiem, by uwierzyli. Wezwanie Boga przychodzi na wiele sposobów. Przychodzi w postaci wyroczni delfickiej, księgi Tory, kościelnych dzwonów, świętego ognia i ludzkiego serca. Kto może Go ograniczyć? Zaprawdę, niewyczerpane są Jego Słowa:

Nawet gdyby wszystkie drzewa

Na ziemi były piórami

A ocean był atramentem,

Wsparty jeszcze dalszymi

Siedmioma oceanami,

Nie wyczerpałby słów Boga.

  (Koran XXXI:27)

Ta nauka przyszła do mnie poprzez ludzki głos i ludzką formę. Długa jest droga, i niełatwa, od muzułmańskiego fundamentalizmu do wyznawcy i praktykującego zasadę What-ul-Wujad (Jedności Istoty) Ibnul Arabiego. Gdy mówię, że dla mnie Sai Baba jest Koranem w działaniu, wierzę w to i głoszę na bazie doświadczenia. W rzeczywistości to On ukształtował mój umysł; poprowadził go do poznania wewnętrznych obszarów tej strony wiary, która była mi znana, lecz nie w pełni. Jego postać, podobnie jak recytowanie świętych wersetów, unosi mnie do Oceanu nieskończoności. Podobnie dzieje się z tysiącami muzułmanów, którzy czytają Koran nie znając języka arabskiego. Rytm, tak jak forma, powoduje przypływ wspomnień. Podczas stałego, cyklicznego ruchu, przedmiot, czynnik sprawczy i sam proces zlewają się i stają się jednym. Dla mnie Baba nie jest formą. Ale większość ludzi tego nie rozumie.

Dar postrzegania polegający na widzeniu Boga wszędzie, we wszystkim, dany jest nielicznym. Serce aspiruje ku temu celowi duchowości, modląc się by znaleźć się wśród tych

Którzy nie mają gniewu

I którzy nie schodzą na manowce. (1:7)

Kim są ci, co schodzą na manowce? Są to ludzie przywiązujący nadmierną wagę do potomstwa, bogactwa lub władzy albo łączący z Bogiem rzeczy, przed którymi ostrzega islam; skutkiem tego wszelkie przedmioty przywiązania stają się obiektami wielbienia wstrzymując i więziąc świadomość. Tragicznym przykładem błędnego postrzegania jest zabójstwo Mansura w jedenastym wieku za głoszenie Anal haq (Jestem prawdą). Błędne rozumienie zniszczyło jego ciało. Czy prawdę głosiło ciało?

Kościół, świątynia czy meczet są uznawane za dom Boga. Czy człowiek, twórca budowli, jest pośledniejszy niż konstrukcja, by nie być uznawanym za nośnik głosu Boga? Podobnie, Koran jest znakiem nadawcy. Wierzyć, że są to dwie różne rzeczy, znaczy akceptować dualność. Pierwszą rzeczą, jakiej nauczył mnie Sai Baba, jest dostrzeganie w znakach obecności ich nadawcy. Są jednym.

Nie zamykaj Boga w obrazie,

Nie ograniczaj Go do figury,

On to wszystkie formy,

On to wszystkie imiona.

(Baba)

Drugą zasadniczą sprawą jest poznanie prawdziwego znaczenia ‘Ja’. Koran i Baba ‘Ja’ utożsamiają z wewnętrzną boskością. Błędne rozumienie przeniosło tę tożsamość na zewnętrzne, materialne ciała. Koran nakazuje prorokowi: „Nie ma Boga poza ‘Ja’, dlatego czcij mnie [Ja] i służ mi [Ja]” (XX:27). Również Baba podkreśla: „Ja jestem Oceanem, wszystko zawiera się we Mnie [Ja].”

Ta tajemna doktryna w przeszłości była wyjawiana jedynie duchowej elicie. Zwykły człowiek nic o niej nie wiedział. Dlatego Hazrat Abdul Qadir Jilani podczas krzyżowania Mansura stwierdził, że ten pośpieszył się i pochopnie wyjawił wszystkim tajemnicę (Anal haq, jestem Bogiem). Ale gdzie indziej stwierdza on: „Allach najwyższy powiedział mi: ‘O Ghous, człowiek, którego zewnętrzne i wewnętrzne predyspozycje objawiają Mnie, nie jest człowiekiem lecz wyłącznie Mną’” (11 cytat w Journal of Ghous-e-Azam, Hyderabad).

Obecnie czas jest bliski, kiedy „wszystko zniknie z ziemi i pozostanie Oblicze Boga” (LV: 27).

Otwarte głoszenie tej tajemnicy jest boskim nakazem. Baba sam to robi, Jego życie pokazuje tę zasadę. Ponadto, wiara współczesnego człowieka w teologiczne pojęcie Boga już nie funkcjonuje.

Moje serce rozpoznaje Babę jako moje ‘Ja’. Kołysze się w rytm melodii Jednego. Być może jest to tylko przelotne widzenie, ale uświadomiło mi ono, a nawet upoiło mnie pięknem i majestatem pierwszej części islamowej Shahaady: „La-illaha illa Allah” (Jest tylko Bóg).

Testy

W miarę upływu czasu stał się On obecnością – dalece bardziej przenikliwą, szczodrą i bezinteresowną niż cokolwiek, czego doświadczyłam wcześniej. Opiszę tu dwa małe przykłady Jego stałej obecności.

W listopadzie 1987r., podczas wakacji w koledżu przyjechałam do Hyderabadu i zamieszkałam z moją matką w Jubileehills. Miałam ze sobą moje młodociane dzieci. Pewnego wieczora byłam zmuszona wysłać całą trójkę do miasta – 15 mil [ok. 25 km] od Jubileehills. Zmierzch przechodził w ciemność wczesnej nocy. Zdałam sobie sprawę z tego, że powierzone im zadanie może stać się dla nich nieprzyjemne albo nawet niebezpieczne. W nowym miejscu mogą łatwo zbłądzić. Nasz dom znajdował się w odległym, bezludnym miejscu. Musieli iść pieszo, gdyż żaden taksówkarz nie zgodzi się przyjechać tu po ciemku. Wpadłam w panikę. Bezsilna usiadłam na progu wpatrując się w pustą drogę. Czas nie chciał się posuwać: godzina 8-ma, 9-ta – ciągle nie ma znaku dzieci. Widząc moje zaniepokojenie, moja osiemdziesięcioletnia matka zaczęła szeptać modlitwę. Patrzyłam na to z politowaniem, ponieważ uważałam, że sytuacja ta wymaga bardziej praktycznego podejścia. Gdyby były tu moje siostry, z pewnością pomogłyby mi – myślałam. Po pewnym czasie odłożyła różaniec i zamknąwszy oczy, długo trwała w milczeniu. Godzinę później moje dzieci wróciły, a ja zapomniałam o zachowaniu się matki. Następnego dnia rano, gdy wszyscy wyszli, ona przywołała mnie do siebie.

-  Czy twój Baba ma wielkie,  ciemne oczy? – spytała.

-  Tak.

-  Nosi długą szatę sięgającą stóp? – zadała następne pytanie.

-  Tak, ale skąd to wiesz?

-  Hmm! Jego włosy kołem otaczają mu twarz?

-  Oczywiście, tak. Ale skąd ...? – nie pozwoliła mi dokończyć.

-  Wczorajszego wieczora, patrząc na twoje nieszczęście, zaczęłam się modlić wypowiadając Ayat-ul-Kursi (werset tronu recytowany dla ochrony). Chciałam ci pomóc. W wizji ujrzałam troje twoich dzieci tam, gdzie wówczas były. Zobaczyłam także twojego Babę stojącego przy nich. Wiedząc, że On je ochrania, przestałam recytować werset. Czy nie wygląda tak, jak go opisałam?

Zaniemówiłam. Moja matka nie wierzyła w Formę. Ufała w potęgę Słowa. Ale była na tyle mądra, że uświadomiła sobie jedność Bezforemnego i Formy. Słowa, które recytowała, są dobrze znanym ustępem z Koranu.

Nie ma Boga

Prócz Jego – żywego

Jaźni – Podtrzymującego, Wiecznego,

Żaden sen Go nie zmorzy.

Jego są wszystkie rzeczy

w niebie i na ziemi.

Kto może stawić się

W Jego obecności

O ile On nie pozwoli? Wie On

Co jawi się Jego Stworzeniom,

Przed lub za nimi.

Niczego też nie osiągną

bez Jego wiedzy

O ile tego nie chce.

Jego tron obejmuje

Niebo i ziemię

I nie czuje On zmęczenia

Ochranianiem i podtrzymywaniem ich,

Gdyż jest On Najwyższy      (II:255)

W grudniu 1990 r. los rzucił mnie do Rijadu w Arabii Saudyjskiej. Przed wyjazdem otrzymałam od Baby pozwolenie na odwiedzenie mojego syna i jego rodziny, a szczególnie ich nowonarodzonego dziecka. Spokojna wizyta zamieniła się w wojnę nerwów, która dla świata zewnętrznego znana była jako wojna w Zatoce Perskiej. Przebywałam tam zaledwie od tygodnia, gdy ogłoszono wojnę. W ciągu godzin to piękne miasto zamieniło się w obszar zdominowany strachem przed śmiercią, gdyż ulice obiegła pogłoska o pociskach dalekiego zasięgu typu Scud. W telewizji co godzinę nadawano informacje o środkach ostrożności niezbędnych do zminimalizowania ich skutków. Pierwszy dzień wojny był nie do zniesienia. Komunikat o nalocie, pierwszy dla Rijadu, przegnał nas do zaciemnionego pokoju przygotowanego w naszym domu. Nad głowami wyły syreny a hałas nadlatujących maszyn wypełnił powietrze odgłosem miliona ptaków dziko trzepocących skrzydłami i skrzeczących w locie.

W ciemnym pokoju objęłam mojego pięcioletniego wnuka, Sai Ahmeda. Najmłodsze dziecko było przy matce. Światła pogasły a w tej głębokiej, gorącej ciemności czułam na piersi nerwowy oddech dziecka. Słychać też było inny głos – ktoś szlochał. Zajęło mi trochę czasu nim zorientowałam się, że małe dziecko nie ma maski przeciwgazowej. Moja synowa trzymała to dziecko i łkała, ciągle modląc się do Baby. W powietrzu rozległo się dudnienie – to samolot. Czekaliśmy myśląc o bliskim końcu. Hałas nasilił się, stał się ogłuszający. Zdawało się, że ściany domu wtórują mu. Grzmotnęło gdzieś blisko. Wstrząsnęło domem.

— Babo, zabierz do siebie nasze dusze – taka była moja ostatnia myśl.

Ale nie zginęliśmy. Stopniowo grzmot i dudnienie ucichły. Teraz płakać zaczął Sai Ahmed. Mój syn znalazł świeczkę i po nieudanych próbach zapalił ją. Dopiero po dłuższej chwili pojęliśmy, że nic nam nie jest, jesteśmy żywi.

Wiele godzin później, następnego dnia rano, dowiedzieliśmy się, że przeciwrakietowy pocisk „Patriot” zniszczył Scuda. Jego części spadły na budynek biur ubezpieczalni znajdujący się obok naszego domu zostawiając z niego tylko szkielet. „Gdyby spadło to na nasz dom ...” – pomyślałam.  Przypadek? Czy łaska? Zostaliśmy uratowani. W duchu podziękowałam Babie. Niefrasobliwe umysły w środkach masowego przekazu prześcigały się w przedstawianiu szczegółów zdarzenia i opowiadaniu o nowej erze w wojnie, o strategiach, sensacji i urazach psychicznych. Tylko nieliczne głowy z wdzięcznością pokłoniły się Bogu.

Gdy skończyła się wojna, wróciłam do Parasanthi Nilayam. W darśanowych szeregach widok znajomych scen i ludzi napełnił mnie uczuciem wdzięczności i dobrym samopoczuciem. W centrum tego spokoju płynęła Pomarańczowa Szata. Z wysiłkiem powstrzymywałam łzy, gdy w duchu dziękowałam Babie za uratowanie nam życia.

-  Żyjesz – uśmiechnął się czytając moje myśli.

-  Dziękuję ci Babo za uratowanie nas – udało mi się powiedzieć.

-  Sub-ko bacha diya (wszyscy zostali uratowani).

Jego słowa były enigmatyczne. Rozmyślając o nich znacznie później, mogłam pojąć troszkę z boskiej troski o życie w ogóle. Zdałam sobie sprawę z tego, że tamtej pełnej wrażeń nocy tysiące ludzi w Rijadzie musiało modlić się o bezpieczeństwo i ich modlitwy zostały wysłuchane.

Jestem naprawdę blisko:

Słucham modlitwy każdego

Gdy Mnie wzywa.           (II:186)

Oto mądrość bezbrzeżnej Miłości. Czyż nie wierzy się, że wszystkie prośby trafiają do Niego po decyzje?

Zdarzenie to nauczyło mnie również tego, że dobre myśli pomagają pokonać każdy problem.

Jakże absurdalne było myśleć, że okoliczności czynią z nas ofiarę. Okoliczności są jedynie miarą stanu naszego umysłu. Pozytywny umysł przepływa przez nie jak przez wzburzone wody; traktujmy je jako testy ducha. Koran wyraża to innym językiem. „A gdy ktokolwiek zaufa Allachowi, Allach mu wystarczy.” (LXV:3)

Te lata także utwierdziły we mnie koranową wartość ducha, na którą Baba od dawna kładł nacisk. „Ja jestem w twoim sercu” – powiedział, gdy wspomniałam o moim śnie z Nim. ‘Ja’ w tym stwierdzeniu reprezentowało ducha, a nie formę. Odnosiło się do boskiego ducha, który został „tchnięty w Adama” i który w Księdze Mądrości jest nazywany „tchnieniem współczującego.”

Z biegiem lat pogłębiała się moja wiara i miłość do Boga. Wyrozumiałość i ciche przyjmowanie kłopotów sprawiały, że problemy były mniej uciążliwe.

[tłum. KMB]

powrót do spisu treści numeru 14 - marzec-kwiecień 2003


 

Stwórz darmową stronę używając Yola.