IX Ogólnopolskie Spotkanie Wielbicieli Sai
Oborniki Śląskie 14-17 czerwca 2001
Gospodarzem spotkania był wrocławski Ośrodek Sathya Sai. Sprowadzono specjalnie dla nas oprawione w wąską ramkę zdjęcie Sai Baby (około 50 x 30cm.) wytwarzające wibhuti. Oprócz tego ściana czołowa sali gimnastycznej udekorowana była dużym portretem Sai, kwiatami i świeczkami. Cieszyliśmy się z obecności szaty Swamiego, która była przez cały czas rozłożona na fotelu.
Na spotkanie przybyło też kilkanaścioro dzieci i spora grupa młodzieży.
Każdy z uczestników otrzymał orientacyjny program spotkań, zaproponowany przez organizatorów. Mottem zjazdu było hasło: „Przemiana duchowa – dzięki bezinteresownej służbie bliźnim”. Kolejność wcześniej zaplanowanych spotkań ulegała zmianom, do czego przez ostatnie lata zdążyliśmy się przyzwyczaić, wiedząc, iż Swami ingeruje w nasze plany i zmienia je według swojego boskiego zamierzenia.
Pierwszego dnia na powitanie przemawiał do nas Steen Picullel. Kładł nacisk, by wsłuchać się w swój cichy głos wewnętrzny, który jest głosem Swamiego w nas. Jeżeli zwrócimy się do niego, to możliwe, że zechce coś nam powiedzieć. Powinniśmy pamiętać, że ból jest tylko przerwą między dwoma chwilami przyjemności. Zawsze liczy się tylko teraz. Jeśli coś mamy zmienić to powinno się to zrobić teraz i od tej chwili. Stajemy się jednością w miłości. Obecny świat pogrąża się w cierpieniu i w bólu. Łącząc się ze światem posyłajmy mu energię miłości. Świat łaknie tej miłości wszędzie. Era miłości już się rozpoczęła. Mamy tę szansę dostrzegać wszystko poprzez trzecie oko, wtedy gdy jesteśmy zjednoczeni z miłością. Dobrze jest pozbyć się wszystkich niepotrzebnych rzeczy. Tak jak na wiosnę gospodyni sprząta swój dom, tak my musimy utrzymywać swego ducha w czystości. Powinniśmy skierować się do wnętrza, do serca i utrzymywać z nim kontakt. Steen zakończył przemowę deklaracją: razem z moją żoną jestem waszą rodziną. Swami mówi, że jest naszym najlepszym przyjacielem, matką i ojcem. Bądźmy szczęśliwi.
Pierwszego dnia spotkania po przerwie obiadowej mieliśmy możliwość poznać uroczą Renu. Powiedziała nam, że przyjazd do Polski jest dla niej dużym zaszczytem. Nasza obecność na zjeździe w sali gimnastycznej wskazuje na to, że musimy rozwinąć swoje duchowe muskuły. Pierwsze słowa, jakie Swami skierował do Renu brzmiały: samozadowolenie. Wyjaśniła nam jak rozumie je w pojęciu atmiczynym: jesteśmy wieczni, dusza przeszła wiele wcieleń, kiedyś byliśmy kobietą, później mężczyzną… Jeśli masz atmiczne zadowolenie żyjesz w radości. Bez tego odczucia nigdy nie możesz być szczęśliwy. Jesteś Bogiem, który żyje w tej świadomości. Inni odczuwają twoje szczęście, twoją jasność… Zarażenie się chorobą bycia Bogiem jest najważniejsze, to jest naturalny Twój stan. Są dwa stany choroby i zdrowia. Wszyscy uważamy, że choroba jest naturalnym stanem człowieka. Normą jest, że ktoś jest nieszczęśliwy i ma depresję. Mówi się później do kogoś: „wiesz mam depresję”. A ten ktoś odpowiada: „o, ja też”. I oboje są szczęśliwi, że razem są nieszczęśliwi. Jest to choroba, która drąży naszą duszę. Gdy widzimy jasność obawiamy się jej. Inni mówią o nas: „coś z nim jest nie tak, jest szczęśliwy, ciągle szczęśliwy”. Ludzie żyją identyfikując się z ciałem. Zróbmy porozumienie między nami: „Jesteśmy Bogiem. Ja jestem Bogiem, Ty jesteś Bogiem”. Takie stwierdzenia nas wspierają. Jest to nasza podstawa, dająca nam siłę i samozadowolenie. Jeśli mamy w sobie samozadowolenie i ktoś prosi nas o pomoc, która wydaje nam się niemożliwa do wykonania, to ze świadomością bycia Bogiem robimy to. Pierwszy krok to pierwsza wykonana bezinteresownie praca, później druga, trzecia… daje to nam samozadowolenie, zadowolenie z siebie. Jesteśmy zadowoleni, teraz, kiedy czujemy, że potrafimy, możemy pomóc komuś innemu.
Na dom zwany Samorealizacja składa się:
podstawa – czyli Pewność Siebie,
ściany – czyli Samozadowolenie,
dach – czyli Poświęcenie siebie dla innych.
Jeżeli czujesz się słabo i nie odczuwasz cech Samorealizacji w sobie, to żyjesz nie w pełni.
W roku 1993 Renu miała pierwsze interview ze Swamim. Usłyszała wtedy pojęcie: „zdrowie naszego atmicznego ja”. Wewnętrzną radość zilustrowała nam przykładem. Pewien biznesmen jeździł do pracy samochodem i na skrzyżowaniu dróg zawsze stał żebrak. Biznesmen zatrzymywał się i dawał mu datki. Z twarzy żebraka biła radość. Po pewnym czasie biznesmen zobaczył, że żebrak wyciąga obie ręce po datki. Zapytał: „Przyjacielu, zawsze żebrałeś jedną ręką, a dziś dwiema, dlaczego?” Żebrak odpowiedział: „Mój panie, biznes idzie tak dobrze, że zdecydowałem się otworzyć następną gałąź.” Zawsze radość powoduje wzrost.
Jesteśmy duchowymi biznesmenami. Zwykle mamy interes do Swamiego. Swami, ja chcę, ja chcę, ja chcę… A Swami mówi na to: „dałem wam właściwe narzędzia, byście odnieśli sukces, są to: Pewność siebie, która bierze się z poczucia, iż jestem Bogiem. Rano patrząc w lustro, mówimy Bogiem jestem, ale niedowierzamy. Zacznijmy odrobinę wierzyć. Kiedy to nastąpi zaczniemy to odczuwać, później wprowadzać w życie i w końcu żyć tym. Swami dał nam tak prostą receptę.
Piosenką „Love is God” (Bóg jest miłością) Renu zakończyła swoje opowiadanie.
„Bóg jest miłością – pozwól jej płynąć.
Miłość jest Bogiem – płynie do wszystkich istot.
Prowadź nas i spraw, by miłość dochodziła do każdego miejsca na ziemi.
I pozwól, by Twoja miłość wpłynęła na wszystko.
Spraw, by Twoja miłość włożona została we wszystkie czynności, które wykonujemy.”
Renu zaśpiewała nam też pieśń: „Dear Soul” (Droga Duszo).
Jako następny mówił do nas Hal Honig z Nowego Jorku. Przyjechał on po raz pierwszy do Polski. Mówił, że każdy zadaje sobie pytanie: Kim jestem i dlaczego tutaj się znalazłem? Każdy z nas chce tego samego. Chce być szczęśliwy. Każdy chce być kochany. Jesteśmy częścią czegoś. Do szczęścia wybieramy różne drogi. Najczęściej te drogi, które wybieramy prowadzą do nikąd. Szukamy spełnienia w rzeczach zewnętrznych. Zajęło to dużo czasu Halowi, by zrozumieć, że zaangażowanie zewnętrzne prowadzi do nikąd. Pochodzi z Nowego Jorku. Robił wszystko, co trzeba robić, by przeżyć wspaniałe życie. Pewnego dnia zrozumiał, że jego życie nie toczy się tak, jak by sobie tego życzył. Stał się pielgrzymem w drodze. Został nawet na ¾ etatu astrologiem. W trakcie tych poszukiwań zdał sobie sprawę, że jego stopy prowadzą go nie tam gdzie on chce. Kupił plecak i pojechał w Alpy francuskie. Szukał na różne sposoby. Stał się nawet hipisem. Tańczył. We Francji poznał wspaniałych ludzi. Dowiedział się o świętej górze, podobnej do Fuji, w Kalifornii. Odwiedził tam starszą panią, u której po raz pierwszy zobaczył zdjęcie Sai Baby obok Jezusa. Jej pokój naładowany był wspaniałą atmosferą. Czuł, że zaraz coś się stanie. Pani oznajmiła mu, że właśnie przyszedł Sai Baba. Kiedy Swami kogoś wzywa może to uczynić w najbardziej dziwny sposób. Hal otrzymał od starszej pani książkę doktora Samuela H. Sanweissa „Sai Baba i psychiatra”. Po przeczytaniu Hal był poruszony. Był rok 1976. Swami pozwala nam błądzić, szukać dopóki nie jesteśmy jeszcze przygotowani. Swami mówi: „Kiedy uszy są gotowe słyszeć, pojawiają się usta gotowe mówić.” Hal stwierdził, że popełnił wiele błędów w życiu. Osoby cierpiące doznają Łaski Bożej bezpośrednio. Ucząc się przez cierpienie wzrastamy duchowo. W roku 1976 Hal postanowił pojechać do Baby, ale spełniło się to w 1980 roku. Jego pobyt w aśarmie u boku Sai Baby był dla niego wielkim doświadczeniem. Po powrocie do Nowego Jorku sprowadził książki o Swamim i o dziwo w paczce przyszło zdjęcie Baby, o którym marzył i wibhuti, którego potrzebował. Po kilku podróżach do Baby myślenie Hala nabrało duchowego wymiaru. Wiedział, że Swami pyta: „Czego chcesz?” Wydawało mu się, że dojrzał już do tego pytania. Zastanawiał się jak odpowiedzieć na nie. Myślał, myślał i modlił się do skutku. Pierwszą rzeczą, której bardzo chciał było kochać Boga, mieć oddanie wynikające z głębi duszy. Druga rzecz, której pragnął było dostąpienie wejścia w stan ciągłej błogości tu i teraz. Trzecią rzeczą było coś od Swamiego – ale nie pierścionek, nie łańcuszek, nie zegarek. Chciał niespodziankę. Podczas następnej podróży Hal zawiózł do Baby książkę – projekt kursów dla dzieci, zdjęcia, prezentacje oraz pragnienie, by Swami dał im więcej przestrzeni w Nowym Jorku do tej działalności. Tym razem po raz pierwszy otrzymał audiencję u Swamiego. Razem z nim weszło trzech nieznanych mu mężczyzn. Siedzieli blisko Swamiego, Hal po prawej stronie. Baba powiedział: „Dziś jest bardzo pomyślny dzień, bardzo pomyślny”. Wysunął rękę i zakręcił dłonią, z której zaczęły się sypać maleńkie ciasteczka. „Jedzcie” – powiedział Swami. Było to bosko smaczne. Hal jadł wolno, by przedłużać przyjemność. Delektował się. Swami wziął Hala do drugiego pokoju i zapytał: „Co ty tam w Nowym Jorku robisz?” Hal odpowiedział i pokazał projekty. Baba odpowiedział: „Swami jest bardzo szczęśliwy”. Później zmienił się i zaczął mówić o umyśle: „Nie zwracaj uwagi na to co robią inni ludzie, słuchaj głosu sumienia – bo on ciebie poprowadzi”. Później dodał: „będę cię ochraniał, prowadził i zawsze będę z tobą”. Kiedy Swami już to powiedział, Hal czuł, że to koniec audiencji. Przypomniało mu się trzecie życzenie o niespodziance i powiedział: „Ale Swami niespodzianka?” Swami wstał i powiedział: „już nadchodzi”. Zrobiła się podniosła atmosfera. Uderzył Hala w czoło, w lewe ramię, w czubek głowy i powiedział: „daję ci szczęście, daje ci długie życie, daję ci szczęśliwe życie, daję ci bardzo dobre życie”. Większej niespodzianki Hal nie mógł sobie wymarzyć. Potem wyszli razem do pozostawionych trzech mężczyzn. Swami obdarował ich wibhuti, a Halowi pozwolił pakować je do torby, uzasadniając to: „w Nowym Jorku jest was wiele”. Swami dodał jeszcze: „Powiedz wielbicielom z Nowego Jorku, że ich kocham”. Kiedy Hal wychodził z pokoju był cały zapłakany. Przypomniała mu się wizyta u swojej matki. Swami robił wszystko, tak jak matka Hala. Później, podczas innych audiencji były sytuacje, gdy Hal postrzegał Swamiego jako ojca, przyjaciela. Były to komunie duchowe. Hal jest pewien, że jeśli postępujemy według nauk Baby, to możemy doświadczać wyższych stanów świadomości.
Wiele lat później Hal pojechał - za pozwoleniem Baby – na kursy z młodzieżą. Napisali sztukę muzyczną i trwały przygotowania. Swami wszystkiego pilnował. Hal jadł razem z uczniami Swamiego. Pewnego razu Swami kręcił się po stołówce. Ludziom Zachodu rozdano łyżki. Baba zapytał Hala: „Jak jedzenie? Nie za ostre?” – Nie. – „A nie za ostre dla chłopców?” – Nie, chłopcy są bardzo szczęśliwi. Na to Swami: „Szczęście nie ma nic wspólnego z jedzeniem. Szczęście to jedność z Bogiem”. Podczas tego pobytu Hal otrzymał 6 audiencji. Na jednej z nich Swami zapytał: „Czym jest młodość?” Nikt nie wiedział co odpowiedzieć i Swami skwitował: „Młodość nie ma nic wspólnego z wiekiem ciała. Młodość to determinacja.” W następnym roku na audiencji Swami zapytał się: „co to jest młodość?” Hal wiedział już, że to determinacja, ale Swami drążył temat dalej: „Bardzo dobrze, ale determinacja do czego? (Nikt nie wiedział.) Determinacja, by kontrolować swoje zmysły.”
Niezwykłe jest to, że Swami wie wszystko o każdym. Swoją opowieść Hal zakończył piosenką: „Będę cię strzegł…”
Następnego dnia Koordynator Organizacji Sai w Polsce Marek Oziewicz starał się krótko powiedzieć o naukach Swamiego. Powiedział między innymi:
Obecne czasy to epoka sztucznej inteligencji, lotów kosmicznych, opanowania chorób, … ale z drugiej strony mamy trudności, by utrzymywać wewnętrzną równowagę. Jesteśmy naciskani z zewnątrz. Pomimo osiągnięć cywilizacyjnych jesteśmy jak liść na wietrze. Współczesny świat nie daje recepty na ten ból. W jednej chwili grono przyjaciół, rodzina, dzieci mogą zniknąć. Niestety nawet wielkie religie nie dają oparcia. Dotyczy to zarówno ludzi Zachodu i Wschodu. Nauczyciel, który może pokazać całej ludzkości właściwe nauki, da ludziom pokój. Sztuką jest przedstawienie tych nauk dla każdej rasy ludzkiej, w każdych warunkach, zrozumiale dla każdego, tak, by ta esencja nie została uproszczona. Nauki takie mają moc uwznioślania duszy. Takich osób i programów było już wiele, jednak żaden nie dał ludziom spełnienia. Ludzie szukają czegoś, jakiejś satysfakcji, spełnienia, połączenia z Bogiem. Tylko Sai Baba potrafi „wydestylować” nauki i podać je w prostej formie. Nauki Baby są proste i inspirujące. Jest to coś, czego nasza dusza łaknie. Wiemy w środku, że to jest to. Jest to pięć Wartości. Praktyka jest wszystkim, albo robisz, albo nie robisz. Swami mówi: „Moje życie jest moim orędziem”. Każde słowo Sai Baby jest poparte praktyką. Swami mówi: „Najpierw bądź, czyń, a później mów”, a u nas jest: „mów, mów, mów”. Wszystko u nas pozostaje na etapie słów. W roku 1965 Swami założył Organizację Sathya Sai, której dał swoje imię. W Polsce istnieje sieć grup i ośrodków Organizacji Sathya Sai, gdzie spotykamy się, by wspólnie podejmować decyzje, jak przysłużyć się ludziom, ale okazje do tego mamy codziennie. Pójść do pracy z uśmiechem – to takie proste. Współczesny świat opanowały tendencje materialistyczne – własne praca, mieszkanie, dom, dzieci… Takie same relacje przedkładamy Bogu: jak Ty tak, to ja tak. Potrzebujemy Nauczyciela. Osiągnij to do czego jesteś predysponowany. Większość odkłada na później zdobycie świadomości Dalaj Lamy. Sprawy materialne załatwiamy chętnie teraz, a duchowe na później. Dziś jesteśmy, ale jutro może nas nie być. Swami nic za nas nie zrobi. Jesteśmy w drodze. Większość z nas idzie w miejscu – tak jak tańczy Michael Jacson.
Po wystąpieniu Marka rozeszliśmy się na pobliskie łączki, by brać udział w panelach:
„Wychowanie w wartościach ludzkich a transformacja duchowa” (prowadzenie: Daniela Łysakowska),
„Spotkanie wprowadzające dla osób zainteresowanych Sai Babą i Jego naukami” (prowadzenie: Hal Honig i Marek Oziewicz),
„Dharma w biznesie” (prowadzenie: Maria Quoos-Siwik). Prawdopodobnie książka Jacka Havleya pod tytułem „Darmiczne zarządzanie” ukaże się w wydawnictwie Limbus w listopadzie 2001 roku.
Spotkanie dla młodzieży (prowadzenie: Władek).
Po zakończeniu paneli mówił do nas Hal Honig. Zaczął od zaśpiewania piosenki ułożonej przez Mozarta o słowach: Służba człowiekowi jest służbą Bogu, poznasz Boga, że jest obecny w sercu innego człowieka…”
Hal dzielił się swoimi doświadczeniami z pełnienia służby. Opowiedział nam przypowieść. Pewien filantrop postanowił doprowadzić wodę do wsi. Zaprojektowano cały system wodny. Odbył się bankiet inauguracyjny. Przygotowano balony, konfetti, a na czas puszczenia wody ze złotego kurka sztuczne ognie. Dzień ceremonii wyznaczył astrolog. Zjechały się samochody z gośćmi. Była piękna pogoda. Kiedy według programu nadeszła odpowiednia chwila premier odkręcił kurek, balony poszły w górę, wybuchły sztuczne ognie, ale woda ze złotego kurka nie pociekła. Zapanowała panika. Sprawdzano wszystko. Okazało się, że ktoś, kto podłączył złoty kurek do instalacji wykonał to wadliwie. Swami mówi nam: „Zanim cokolwiek zrobisz, musisz upewnić się, że jest to podłączone do zbiornika serca”. Cokolwiek robimy musi być przesycone miłością. Jeśli tak nie jest, to cała służba jest niczym. Nie można kochać Boga, nie kierując tej miłości ku Bogu, który jest obecny w innych ludziach. Coraz mocniej zacieśniajmy więzy miłości z Bogiem. Święty Franciszek mówił: „Dopóki mamy czas – czyńmy dobro”. Zawsze róbmy to, co możemy. Jeśli czegoś nie potrafimy zrobić – nie powinno to nas wstrzymywać przed zrobieniem tego co możemy. Zawsze nawet najmniejsze rzeczy muszą być robione z miłością. Jedną z najbardziej prostych metod jest postrzeganie innych jako Swamiego. Należy zadać sobie pytanie: „Gdzie dla mnie leży problem?” „Co ja mogę zrobić, by służyć bliźniemu?” Wyjątkowość Organizacji Sathya Sai polega na tym, że członkowie tej Organizacji postrzegają służbę innym jako formę oddania czci Bogu obecnemu w bliźnich. Błogostan i szczęście, które płynie z takiej służby jest cennym doświadczeniem duchowym. Ważne jest, by wykonując jakąś pracę powtarzać imię Boga, ponieważ powierza się tę pracę Bogu. Wszelka służba prowadzi do transformacji. Wszelka służba jest modlitwą.
Hal pochodzi z Nowego Jorku i jakiś czas temu przestał czuć się tam radośnie. Gdziekolwiek szedł byli bezdomni żebracy z papierowymi kubkami. Ich los poruszał Hala, ale nie czuł, by dawanie pieniędzy było właściwe. Myślał: a może są zbyt leniwi, a może niektórzy piją alkohol. Niemożliwe jest, by każdemu dawać pieniądze. Hal zaczął czuć, że miasto, które tak kochał stało się przygnębiające. Tkwił w tym dylemacie. Zwykle gdy Hal ma taką sytuację modli się, ale tym razem nie otrzymał odpowiedzi. Pewnego ranka pojawiła się w jego głowie myśl: „nie dawaj pieniędzy, daj im jedzenie, zrób im kanapki z masłem orzechowym i z dżemem”. Idąc do pracy Hal wziął torbę z napisem Prasanthi pełną kanapek. Nie spotkał żadnego żebraka, pomyślał: „Swami co za kosmiczne żarty sobie ze mną wyczyniasz”. W przerwie na lunch Hal wyszedł z pracy i znowu nie znalazł żadnego żebraka. Pracując czuł już tak wielkie napięcie, że musiał wyjść prędzej i znowu nikogo nie spotkał. Wrócił z powrotem do pracy. Później spotkał za rogiem jednego żebraka i natychmiast podszedł do niego i zapytał: „Czy chciałby pan kanapkę?” – „Dziękuję panu bardzo” – odpowiedział i patrzył na Hala głęboko. Było to dla Hala wstrząsające doświadczenie. Te proste słowa, były tymi samymi, które wypowiedziała przed śmiercią do Hala jego matka. Tempo tych słów było takie samo. Słowa te dały mu potwierdzenie tego, co powinien dalej robić. Rezultaty służby Hala okazały się zaskakujące dla niego samego. Nigdy nikt nie odmówił mu kanapki. Nigdy nikt nie był opryskliwy i ordynarny. Zdarzało się, że ktoś powiedział: „dziękuję, przed chwilą jadłem” i wtedy Hal dawał tę kanapkę innemu żebrakowi. Służąc w ten sposób Hal stwierdził, że nastąpiła przemiana jego samego.
Hal nie należy do odważnych ludzi. Raczej wzbraniał się zawsze przed kontaktowaniem się z bezdomnymi, myśląc, że może jest pijany. Były okresy, że obchodził żebraków z daleka, ale podczas służby zaczął dostrzegać w nich Swamiego. Na swoim ołtarzyku Hal ma zdjęcie Baby z ręka uniesioną do góry, co oznacza – „Nie bój się, jestem przy tobie”. Przemiana, jaka dokonała się w Halu sprawiła, że był w stanie podejść do bezdomnych. W końcu zaczęli oni nazywać Hala „kanapkowcem”. Pewnego razu Hal miał wyjątkowo dużo chleba, na co bezdomni oświadczyli: „proszę się nie martwic, jeśli zostanie damy ptakom, bo one też muszą coś jeść.”
W pracy podczas lunchu Hal omawiał sprawy służbowe i wtedy wywróciła się torba z kanapkami dla bezdomnych. Musiał wytłumaczyć personelowi eleganckiej restauracji, w której jedli lunch, po co ma torbę pełną kanapek. Zapytał ich o pozostałości z dnia z kuchni. Okazało się, że są wyrzucane. Odtąd odbierał codziennie te nie zużyte zapasy dnia. Robi to już około 10 lat, albo ktoś z jego przyjaciół. Hal sądzi, że w Nowym Jorku wyrzuca się tyle jedzenia, że można by tym nakarmić cały kontynent. Obecnie odbiera jedzenie od paru innych restauracji.
Kanapki również pomogły mu w niebezpieczeństwie. Jechał metrem (wraz z małżeństwem z dziećmi) z Brooklynu na Manhatan, gdzie mieszka. Towarzysze podróży byli turystami w Nowym Jorku. Nagle do wagonu wszedł olbrzymi, śmierdzący, cały brudny facet. Ciągnął dwa worki na śmieci. Matka dzieci struchlała z przerażenia. Facet domagał się pieniędzy, wręcz ich żądał. Pierwsza reakcja Hala była taka sama jak kobiety – matki dzieci, ale później w myśli zawołał: „Swami na pomoc. Swami na pomoc…” Mężczyzna zbliżał się i nagle Hal zobaczył siebie samego jak wstaje i podchodzi do tego faceta twarzą w twarz, a jego usta wypowiedziały: „przepraszam, czy nie chciałby pan kanapki”. Facet wziął kanapki i pożarł wszystko. Powiedział: „dziękuję, jestem taki głodny”. Kiedy skończył jeść kanapki, drzwi się otworzyły i turyści rzucili się do wyjścia. Facet z workami wstał i wychodząc powiedział do Hala: dziękuję. Hal odkrył, że to Swami dał mu odwagę na te rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Im bardziej angażujemy się w służbę dla ludzkości, tym bardziej wzrastamy. Im więcej działań służebnych, tym bardziej Hal jest pewien, że nie liczy się to jedzenie, ale coś innego, co Swami mu pokazuje.
Na skrzyżowaniu, gdzie Hal mieszka żebrze starsza pani. Pewnego razu skończyły się Halowi kanapki. Postanowił ją obejść. Udało mu się przejść na druga stronę. Ulice są bardzo zatłoczone. Starsza pani wstała i między jadącymi samochodami przeszła na druga stronę do niego – „dlaczego nie chce pan koło mnie przejść?” Halowi było wstyd, bo skończyły mu się kanapki. Odpowiedziała na to: „Jedzenie nie jest ważne, dobrzy ludzie są ważni”. Każdy dzień jest dobry, jeśli przeżyjemy go dla Boga. Angażując się w służbę przechodzimy wielka przemianę. Nie ma znaczenia gdzie mieszkasz, zawsze jest jakaś potrzeba. Jaka jest potrzeba w tym miejscu? Czy są bezdomni? Czy są głodni? W wielu częściach świata ludzie mają dość jedzenia, ale cierpią głód duchowy. Najbardziej widoczne jest to u dzieci i u ludzi starszych. Czują się bezużyteczni, uważają że są ciężarem i stwarzają kłopoty. Wiele jest do zrobienia dla nas. Starsze osoby mogą wiele zrobić ,by pomagać innym. Nie chodzi tu o wielką służbę, czasem zwykły telefon do znajomego wystarczy. Dobrzy ludzie to my. Róbmy tyle na ile nas stać, a Swami pozwoli temu rosnąć we właściwym czasie i we własnym tempie. Od dłuższego czasu Hal jest zaangażowany w służbę przy kościele świętego Jana. Zbierają się tam nastolatki ze szkół, by służyć innym. Od wielu lat Hal pracuje z młodzieżą z Centrum Sai. Nowy Jork jest tak bogatym miastem, USA tak bogatym państwem, ale mimo to istnieje wielka potrzeba niesienia pomocy nie na poziomie materialnym, ale duchowym. Na Manhatanie jest mały ośrodek Sathya Sai. Hal prosił Swamiego o nowe, większe miejsce. Swami odpowiedział: „Nie. Duże ośrodki nie są dobre. Tam ludzie przychodzą i odchodzą… i nie praktykują, a praktyka jest wszystkim”.
W Nowym Jorku pojawiło się wiele bezdomnej młodzieży. Jest ich teraz 20.000. Są to dzieci z rozbitych rodzin, które żyją na ulicy i przesiąkają wartościami ulicy. Nowy Jork jest miastem, które przyciąga młodych. Wydaje im się, że jak przyjadą do Nowego Jorku to zrobią karierę. Wiele osób przyjeżdża licząc na podbój świata. Potrzebują trochę miejsca, gdzie mogliby spać i pieniądze na jedzenie. Zdarza się, że młodzi piją, zażywają narkotyki i staczają się na dno.
W Ośrodku Sai u Hala są osoby, które znają się na komputerach. Zdecydowano robić kursy komputerowe dla młodych z ulicy. Szef biura komputerowego dał im lokal na soboty. Były więc: lokal i instruktorzy. Udało się dotrzeć do młodych za pomocą organizacji, która zajmuje się bezdomna młodzieżą. I tak uczyli wielu rzeczy. Zawsze młodzież dostawała śniadanie. Było już wiele kursów. Uczyli między innymi: jak tworzyć strony internetowe, Microsoft Office… zajęcia trwały cały dzień. Gotowano w międzyczasie. Współczesne dzieci uwielbiają komputery. Przed młodym człowiekiem, który potrafi obsługiwać komputer otwiera się wiele dróg. Kurs komputerowy bardzo się rozwija. Okazało się, że jest na to wielkie zapotrzebowanie. Udało się połączyć nauczanie komputerowe z Wychowaniem w Wartościach Ludzkich. Przez to, że WWL jest wplecione w proces kształcenia, niektórzy uczniowie przychodzą pomagać. Przychodzą nawet czasem na spotkania w Ośrodku. Jutro (16 czerwca) rozpoczyna się nowa edycja kursów komputerowych. Przyjdzie 10-15 dzieci na jedną sesję. Wiele kształciliśmy młodzieży z rodzin emigrantów.
Po wypowiedzi Hala odbyły się kółka studiów w grupach na temat służby. Później zdawaliśmy relacje z obrad.
Wieczorem opowiadał nam dalej Hal Honig.
Na wstępie powiedział, że najważniejszym doświadczeniem w życiu jest to, że jesteśmy ponadczasową świadomością. W środku jesteśmy ponad czasem, ponad świadomością. Jest to badanie siebie. Jest to stałe poszukiwanie. Powinniśmy zidentyfikować te nasze wewnętrzne tendencje zanim chcemy zmienić siebie. Na uczelniach Swamiego jest taki przedmiot, który nazywa się: trening świadomości. Pozwala to zidentyfikować kim naprawdę jesteśmy i co mamy do zrobienia. Swami jest tutaj, by zmienić nas do wyższych poziomów świadomości. Wywracamy siebie do góry nogami. Błędnie wierzymy, że jesteśmy ciałem, które wypełnia kilka wzniosłych idei. Zwykle uważamy, że wysokie szczyty świadomości to doświadczenia poza ciałem, doświadczenia mistyczne. Naszą prawdziwą naturą jest nauczenie się i powrót do domu. W naukach Wed jesteśmy Sat-Ćit-Anandą (Byt - Świadomość - Szczęście). Dla Hala najważniejsze jest to, iż wie, że nie ma czegoś takiego jak nieistnienie. Zawsze byłeś, jesteś, będziesz. Kiedyś miałeś 10 lat, ale gdzie się podział ten chłopiec w wieku 10 lat? Hal wie, że kiedy opuści to ciało, to jego świadomość będzie zawsze żywa, ponieważ NAJLEPSZYM KSIĘGOWYM JEST BÓG. Bóg wie wszystko. On na pewno nie zapomina co było, ale mimo tej całej świadomości kocha nas cały czas. Pozwala nam realizować szczęśliwość – Anandę. Próbujemy na wiele sposobów odnaleźć szczęście. W USA są społeczności znane z dużej liczby rozwodów. Z reguły nie znamy przyczyny dlaczego coś nie działa dlatego, że nie znamy siebie. Kiedy rozumiemy siebie, możemy znaleźć lepszy sposób na to życie. Ból i przyjemność idą ręka w rękę. Musimy zrozumieć to, że z woli Boga mamy różne cierpienia, po to by wznieść się wyżej. Jest to łaska Boga. Trudno nam to zaakceptować. Jeśli uda się to nam, to będziemy szczęśliwi. Szczęście jest zawsze w środku, nie na zewnątrz. Swami opowiada pewną historię:
Pewna kobieta miała cenny naszyjnik. Zgubiła go i przeszukała cały dom. Nie mogła go znaleźć. W końcu przeszła koło lustra i zobaczyła go u siebie na szyi. Swami powtarza: wszystkiego mamy szukać wewnątrz siebie. Swami daje nam do tego instrukcje: medytacje, bhadźany, dźapę, modlitwę i towarzystwo dobrych ludzi – satsang. Bhagawat Gita uczy nas: nie powinniśmy podążać za przyjemnością, ponieważ zawsze później pojawi się ból. Praca dla społeczeństw jest obowiązkiem każdej pojedynczej osoby. Nie ma znaczenia, czy jesteś wielbicielem Baby od wczoraj, czy od dawna, ale Twoim obowiązkiem jest by służyć innym z całego serca. Swami mówi: jeśli jakakolwiek sewa jest bez serca, to jest to sztuczny uczynek. Musi to być robione ze współczuciem, a współczucie jest działaniem. Działaniem, by uwolnić od cierpienia.
Podczas interview Hal powiedział do Baby: „Swami ja chciałbym Ci służyć”. Swami odpowiedział: „Nie, ja jestem sługą innych”. Cokolwiek robimy, musi to być robione z całkowitym współczuciem bez oczekiwania rezultatów. Hal powtarza sobie w takich wypadkach: „nie mój biznes” i to pomaga mu nie przywiązywać się do owoców. Większość rzeczy w życiu, to nie nasz interes. Jeśli kieruję umysł na te rzeczy to zaczyna on skakać i wtedy jest już stracony. Około 20 lat temu Hal rozpoczął pracę z dziećmi. Uczył dzieci wieczorami i podczas weekendów. Były to dzieci z ubogich rodzin, bez zaangażowania i z brakiem miłości. Dobry uczynek, który zrobimy z miłością nie będzie nigdy stracony. Bardzo ważne jest porzucenie pragnień, by coś robić. Wyniki należą do Boga. Jeżeli dotąd nie wykonałeś służby dla innych to zaangażuj się. Zrób to z miłością. Nie przywiązuj się do tego. Na interview ktoś zapytał Swamiego: Swami, chciałbym zostać ministrem, co mam robić?” Swami odrzekł: „Minister czy premier to obowiązek”. Musimy robić to z pełnym zaangażowaniem. Kilka lat temu Hal był u Swamiego. Razem z 18-toma chłopcami przygotowywał sztukę muzyczną. Po różnych perypetiach znaleźli się w pokoju ze Swamim. Baba wyciągnął ręce przed siebie i powiedział: „Wy wszyscy jesteście moimi dziećmi, Ja jestem wasz. Wy jesteście moi, Ja jestem waszą matką i ojcem.” Zrobił coś, czego nigdy nie robił. Zmaterializował całą garść banknotów po 500 rupi każdy. Wcześniej rozdał sari kobietom, a później po jednym banknocie każdemu z chłopców i wręczając ostatni Halowi powiedział: widzisz – dokładny rachunek”. Swami zaprosił nas na wesele. Powiedział nam gdzie mamy kupić sobie za te 500 rupi nowe ubrania. Swami mówi: „wszystko jest w tej ręce. Wszystko jest niczym. Nic jest wszystkim. W tej ręce zawiera się wszystko. Mogę zmienić ziemię w niebo, a niebo w ziemię. Ale nie to jest ważne. Najważniejsza jest miłość, wasza miłość.”
Na innym spotkaniu ze Swamim Hal miał na palcu pierścień, który kiedyś Swami mu zmaterializował. Baba poprosił o niego. Dmuchnął i pierścień znikł. Później dmuchał dziewięć razy i pojawił się pierścień symbolizujący dziewięć planet. Pierścień miał dziewięć różnych kamieni. Swami zawołał Hala do środka, do drugiego pokoju i zapytał: „który wolisz?” Hal odparł: „wolałem ten z diamentem”, a Swami na to: „faktycznie małe kamienie szybciej wypadają”. Baba dmuchnął i pojawił się zamiast pierścienia dziewięciu planet wcześniejszy z diamentem. Swami pytał Hala co robi. Zwykle nazywa go różnymi imionami np. profesor i tak zapytał: „Profesor! Czego uczysz?” Hal nie miał w głowie żadnych myśli, więc odparł: „Swami ja mówię o Tobie, ja uczę miłości”. Swami na to: „bardzo, bardzo dobrze”. Swami wie wszystko. Zna każdego z nas doskonale. Wie o naszych myślach. To co jest istotne, to nasza miłość. To co jest najcenniejsze, to Jego słowa. Hal studiuje nauki Baby i zawsze znajduje tam wskazówki. Parę lat temu miał bardzo trudny okres w swoim życiu. Wszystko mu się waliło. Przeczytał wtedy słowa Swamiego: Bądź nieporuszony, miej wiarę że jesteś w stanie zwyciężyć każdą przeciwność, która się pojawi i przygwoździ cię. Kiedy masz Boga w sercu, kto może doprowadzić cię do destrukcji?” Momentalnie te słowa pomogły Halowi. Wyjaśniły wszystko co się działo wokół. Swami pomaga nam, chroni nas, prowadzi nas do życia w szczęściu i pokoju. Hal zaśpiewał kilka piosenek do słów Swamiego, a później opowiedział nam historię, którą Swami przytacza, by zobrazować jak ważne są myśli człowieka.
Był sobie święty kapłan i obok jego świątyni stał dom prostytutki. Święty kapłan widział klientów wchodzących do domu prostytutki. Wezwał prostytutkę do siebie. Powiedział: „co ty robisz? Musisz zaprzestać, bo pójdziesz do piekła”. Nie przestała. Święty kapłan miał u siebie duży dywan i kiedy zauważył jednego klienta wchodzącego do sąsiedniego domu kładł na dywanie kamyk. Po pewnym czasie ułożył dużą górę kamieni. Przeraził się jej wielkością. Wezwał ponownie prostytutkę. Był w furii i nakrzyczał na nią: „musisz przestać natychmiast robić, to co robisz, natychmiast w tej chwili, bo będziesz potępiona…” Prostytutka wróciła do swojego domu i zaczęła modlić się do Boga: „Boże zabierz mnie stąd. Nie mogę przestać, bo nie mam środków do życia.” I zmarła. Tej samej nocy umarł też święty kapłan. Ciało prostytutki rzucono psom na pożarcie, a zwłoki kapłana pochowano z należną czcią. Dusza kapłana trafiła do piekła, a prostytutki do nieba. Święty kapłan krzyczał i protestował, zanosił apelacje do Boga, urągał, że nie ma sprawiedliwości. Usłyszał odpowiedź na swoje protesty: „Nie ma tu żadnej niesprawiedliwości. Prostytutka robiąc to, co robiła zawsze myślała o Bogu. To miejscowa społeczność tak ją ukształtowała. A ty kapłanie robiąc to co robiłeś, stale myślałeś o tym, co ona robiła.”
Morał z tej historii jest taki, że powinniśmy zajmować się własnym rozwojem. Bądź świadom swoich myśli. Myśli są bardzo, bardzo ważne. Złe myśli doprowadzają nas do złego. Nasze myśli wpływają na nasze obecne życie i na przyszłe żywoty. Mamy pięć zmysłów i każdy z nich jest ważny. Mówimy różne rzeczy. Kiedy nasze myśli się uspokoją – możemy panować nad językiem. Swami uczy nas na różne sposoby. Służąc innym nie mamy czasu, by nasz umysł skakał, nie mamy czasu na zamieszanie. Prawdziwe oddanie jest połączone z miłością.
Hal zaśpiewał piosenkę, którą także śpiewają studenci Swamiego. „Kiedy ciemne chmury zasłonią słońce, wtedy powiedz Jego imię. Utrzymuj Je. Sai Ram.” (Znamy to w języku polskim: „Gdy twe serce zakrył mrok, z trudem stawiasz każdy krok. Jest ci źle nie daj się. Mów Sai Ram. Sai Ram, mówi Sai Ram. Jego formę w sercu noś mów Sai Ram…”)
Dalej Hal opowiedział nam o swojej siostrze. Zachorowała na raka. Próbowała różnych metod uzdrawiania. Hal zaproponował jej wspólny wyjazd do Indii. Wysłał jej najpierw książkę o Swamim. Wkrótce zadzwonił do niej. Powiedziała mu: „To dziwne, że dzwonisz, bo teraz rano ktoś u mnie był, ktoś w długiej sukni, nie wiem czy była to kobieta czy mężczyzna. Był w moim łóżku.” Hal zapytał o książkę, którą jej posłał. Jeszcze jej nie rozpakowała. Korespondencja leżała obok telefonu i siostra zaczęła otwierać kopertę z książką. Na zdjęciu z książki rozpoznała Swamiego obecnego u niej rano. Później była razem z Halem w Indiach w czasie Bożego Narodzenia. Swami stojąc na balkonie w białej szacie błogosławił jej. W Ameryce okazało się, że siostra nie ma już raka. Hal powiedział jej: „Swami cię uzdrowił”. Ona nie była taka pewna, mówiła: „Ale ja byłam na takiej, a takiej medytacji, robiłam to i to i w końcu nie wiadomo co mi pomogło.” Siostra Hala doświadczyła cudów. Swami był u niej. Została uzdrowiona, ale widocznie nie był to jej czas.
Po przerwie Hal mówił do nas i śpiewała Renu. Podzieliła się z nami cennym spostrzeżeniem, że jedynym mężczyzną na świecie jest Swami, a reszta ludzi to wszystko są kobiety. To co przejawione jest żeńskie, a to co nieprzejawione jest męskie. Tłumaczy to różnorodność naszych ubrań. Teraz nadchodzi czas dla kobiet. Będzie podkreślana ich łagodna natura.
Renu zaśpiewała nam bhadźan „Ćita ćiora…” na różne tony zależnie od żeńskiej formy wzywającej Boga (Sita do Ramy, Rada do Kriszny…). Obecnie jesteśmy zakochani w Sai Babie. Zawsze możemy umieścić Go w swoim sercu. Nie powinniśmy jednak zakochiwać się w formie. Medytacja pozwala nam na przejście z foremnego do bezforemnego. Czy ogień jest kwadratowy, czy prostokątny? Ogień nie ma tej formy. W hinduizmie ogień jest symbolizowany przez słońce, które jest określone formą, ale również jest bezforemne. Jeśli spojrzysz na płomień świecy, to ciągle się porusza. Swami mówi, że jeżeli spojrzysz głębiej poza kształt, to zaczyna się odwieczna zabawa. Renu wspomniała doktora Upatię, który pracował w Rosji na rzecz biednych dzieci. Pod jego wpływem napisała piosenkę „Opiekuj się, dziel się z uśmiechem, z nadzieją dla całej ludzkości na opiekowanie się i dzielenie się.” Podczas swojego pobytu w Szkole Sathya Sai w Zambii zwanej szkołą cudów, Renu napisała piosenkę: „Wszystkie dzieci mają czyste serduszka, bo w nich mieszka przecież Bóg…”
Wieczorem dzieci zaprezentowały swój program artystyczny. Przebojem była piosenka: „W sercach dzieci słońce świeci. W sercach dzieci jest pełno miłości, by kochać je każdy mógł. W sercach dzieci zawsze lato jest.” Później młodzież odegrała scenkę dramatyczną o przemianie człowieka oraz zaśpiewała swoje piosenki. Na koniec dnia Renu poprowadziła chór śpiewający mantrę Om i bhadźany. Wspaniałej naszej nauczycielce ofiarowaliśmy bukiet jaśminu. Renu powiedziała, że symbolizuje on nas, a kwiaty złożyła do stóp Swamiego tuż pod Jego szatą rozłożoną na fotelu.
W ciągu dnia odbyły się jeszcze dwa spotkania liderów i tłumaczy. Późnym wieczorem Inge – żona Steena - poprowadziła dla nas medytację światła. Zostały zgaszone wszystkie lampy, w ciemności dominowało tylko jedno duże światło z największej świeczki.
Następnego dnia, na zakończenie mówił do nas Steen. Powiedział między innymi, że zbliżamy się do końca, ale jest to początek czegoś nowego. Podziękował nam za naszą miłość, która da mu siłę, by unosić się w powietrzu przez następne parę dni. Inge dziękowała nam za piękne występy dzieci, młodzieży i chóru. Renu posłużyła się przenośnią: „Kiedy ktoś zjadł cały obiad, jego brzuch już nie burczy. Kiedy serce jest wypełnione – nie ma już żadnych pragnień.” Podziękowała nam za napełnienie jej serca i żołądka.
Nastąpił czas na zadawanie naszym gościom pytań. Pierwsze pytanie brzmiało: „Czy nasi goście są katolikami?” Odpowiedział Steen: Bóg nie ma formy. Jakąkolwiek formę wybierzecie zamanifestuje się ona. Jeśli wierzysz, że Jezus jest Bogiem – Boskość przejawi się jako Jezus. Wszędzie jest ta sama Boskość, która nie ma formy, ale może przejawić się jako forma, którą wybierzesz. Byliśmy niedawno w Budapeszcie. Ktoś powiedział nam: „Ja słucham drzew i drzewa opowiadają mi o boskich prawach, a to co usłyszałem o naukach Swamiego jest tym samym, co mówiły mi drzewa”. Jest tylko jeden Bóg i jest On wszechobecny. Podczas noworocznego przemówienia Papież powiedział: „Nie musisz iść do kościoła katolickiego, by znaleźć Boga. Każda z religii zaprowadzi cię do Boga.” Swami mówi, że duchowa religia powoduje, że formy znikają. Boskość stworzyła w odpowiednim czasie Jezusa i apostołów. Chociaż wszyscy byli blisko Jezusa święty Tomasz miał wątpliwości, a Judasz sprzedał Go. Przypomina to boski dramat. Powinniśmy zrozumieć gdzie jesteśmy, z kim i z czym się identyfikujemy, z jaką formą. Nie znaczy to, że mamy pójść do kościoła i mówić o Swamim. To byłby szok dla niektórych. Nie są gotowi. Powinniśmy być najlepszymi przykładami i wtedy ludzi zastanowią się i poczują miłość Boga.
Inne pytanie brzmiało: „Jak pogodzić skromność, pokorę, pewność siebie ze słowami: jestem Bogiem?” Odpowiedziała na to Renu. Duchowość w życiu codziennym jest jak jazda na rowerze. Kiedy już opanujesz jazdę, to wiesz jak to jest z tą równowagą. Nie myśli się już wcale o tym jak ją zachować, tylko jak osiągnąć cel drogi. Gotując mamy wiarę, że odpowiednio dobrane składniki dadzą nam końcową potrawę. Najważniejsze byśmy mieli wiarę w to, co Nauczyciel nam dał. Może nie wiarę, ale zaufanie. Jeżeli ogień naszej wiary nie jest wystarczający, to bez odpowiedniego ciepła naszej wiary nie wzrastamy w duchowości. Jeżeli przesadzimy z tym ogniem miłości – spalimy się. Najważniejsza jest równowaga. Każdy z nas jest jak świeczka. Nasze ego jest jak knot. Nasze ciało musi być czyste, by świecić jako światło czystej atmy. Kiedy myślimy o sobie w ten sposób rozumiemy swoją duchowość. Istniejesz ty jako światło. Każdego ranka Renu powtarza sobie: „Bóg przeze mnie pracuje”. Wyznała nam też: „Jestem zwyczajnym człowiekiem, małym człowiekiem, ale myślę sobie: nawet w takiej jak jestem – jest we mnie Bóg i to robi mnie większą. Pomału krok po kroku moja świadomość zostaje oczyszczona i widzę Boskość w każdym kogo spotykam po drodze.” Nawykiem Renu stało się dostrzeganie części składowych wszystkiego, co spotyka. Widząc stół dostrzega las, drwali, stolarzy… Daje jej to poczucie jedności ze światem. Mówiła nam: „Bądź świadom swoich myśli, bo one cię tworzą. Co jest moją karmą” Jak mam to wiedzieć? Twoja karma jest efektem twoich działań. Twoje zachowanie, nawyki pochodzą z tego co robisz każdego dnia. A to co robisz pochodzi z twojego umysłu. Czyli całe twoje przeznaczenie pochodzi z twoich myśli. Powinieneś kontrolować swoje myśli. Ty jesteś Bogiem. Ty jesteś Panem. Mniej absolutną świadomość swoich myśli.”
Zapytano też: „Jak się zachować, gdy widzimy złe zachowanie innych, a Swami każe nam dostrzegać dobro i nie krytykować?”
Steen odpowiedział, że Swami zawsze podkreśla, iż jesteśmy stworzeni z miłości. Organizacja Sathya Sai powstała z miłości. Jest zbudowana na bazie miłości, która jest w każdym z was. Zdarza się, że na naszej drodze duchowej widzimy złe rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Jeżeli jakiś brat lub siostra z ruchu Sai nie postępuje właściwie, to musimy być o tym całkowicie przekonani i powiedzieć jej to z serca do serca. Musimy poczekać jeśli jesteśmy podekscytowani. Można poprosić Swamiego o pomoc, by mówił przeze mnie. Kiedy serce mówi do serca, to serce zrozumie.
Zapytano gości o ich prace zawodowe.
Steen odpowiedział: Swami mówi, jakakolwiek praca oddana Bogu jest modlitwą. Razem z bratem prowadzi od 27 lat firmę sprzedającą maszyny do pisania. Swamiego poznał 17 lat temu. Baba zmienił całkowicie jego życie. Praca dla Boga i praca dla biznesu nie są u niego rozdzielone. Sprzedaż maszyn to też jest praca. Kłopoty z pieniędzmi zakończyły się, gdy poznał Swamiego. Steen chce robić tylko uczciwe rzeczy. Firma Steena rozrosła się i teraz stać go na podróże. Nastąpiła również zmiana wewnętrzna personelu firmy. Steen mówi, że: „Jeżeli jesteś uczciwy i mówisz z poziomu miłości, to ludzie cię szanują. Rób tak jak myślisz. Rób to co myślisz, to co czujesz. Jeżeli robisz to co czujesz w swym sercu – to jest ważne. Mój biznes to jest biznes Swamiego. On jest za to odpowiedzialny.
Inge – była fizykoterapeutką na etacie, a teraz ma u siebie w domu własny gabinet.
Renu – miała prywatną praktykę leczenia masażami, jednak pięć lat temu miała wypadek i przestała pracować. Przeszła operację. Nie ma pracy, z której czerpałaby stałe dochody. W niedziele uczy 25 dzieci. Prowadzi kursy internetowe dla starszych ludzi, dużo mówi i śpiewa. Powiedziała, że ktoś może lamentować: „O Boże nie mam pracy, nie mam pieniędzy…”, ale tak naprawdę nie potrzebujemy ich. W ostatnich latach Renu miała bardzo mało pieniędzy, wysokie opłaty, dużo pracy i nagrała 3 płyty CD i odbyła wiele podróży. Powiedziała: „Swami trzyma cię na prawdziwej drodze, z daleka od fałszu”.
Zapytano z sali: „Jakiej informacji udzielać jeśli po audycji w telewizji dzwonią ludzie i proszą o pomoc w skontaktowaniu ich ze Swamim w celu uzdrowienia ich?”
Odpowiedział Steen: Taki jest efekt pokazywania Swamiego w telewizji. Jest to naturalne. Musimy czuć odpowiedzialność poinformowania ich. Możemy dać im wibhuti, jeżeli tego zechcą. W Rosji na spotkanie przyszło wielu wielbicieli po uzdrowienie i poszli jak zobaczyli, że nie ma cudów na zamówienie. Boskość jest w każdym z nas. Jest w każdej formie jaka sobie wybierzesz. W każdym z nas jest boska energia i przejawia się w kontakcie z ludźmi. Jeżeli Bóg chce cię uzdrowić – uzdrowi cię. Jeśli chorzy pytają cię co powinni robić, powiedz, że powinni pracować sami, by połączyć się z Bogiem. Swami mówi: „Ja nie potrzebuję pośredników. Mój kontakt jest prosty”. Matka Teresa mówiła: „Ta osoba, którą Bóg wybrał – wie o tym, ale jest cicha.” Jeśli ktoś próbuje leczyć, powinien zapytać siebie, czy jest 100% czysty. Dobra jest modlitwa, połączenie z Bogiem, leczenie miłością boską.
Pytano: „Jak Swami opiekuje się nami w momencie śmierci ciała? Co dzieje się gdy zanosimy modlitwy w momencie śmierci bliskiej osoby?”
Renu powiedziała: Jest wiele ludzi po śmierci klinicznej. Pamiętają oni, że gdy już umarli Swami stał w nogach łóżka i mówił: „Masz wracać”. Znamy przypadek pewnej pani, której Swami dał możliwość wyboru. Powiedział jej: „Możesz wybierać, możesz wrócić lub umrzeć.” Wtedy pani ta zobaczyła całą sytuacje w swojej rodzinie po swojej śmierci. Widziała jasno problemy, które spotykają dzieci. Odpowiedziała: „Nie, moim obowiązkiem jest być przy dzieciach”. Dla Renu jest to oczywiste, że po śmierci przychodzi Guru, by dalej cię prowadzić.
Zapytano: „Na ile żyjemy według przeznaczenia, a na ile według własnej woli?”
Renu odparła: W książce Hislopa „Mój Baba i ja” opisane jest zdarzenie, jak to Hislop zapytał Babę o wolną wolę. Swami odparł: „Nie ma żadnej wolnej woli. Jest tylko wola Boża.” Na interview zapytano Swamiego czy mamy wybór i Swami potwierdził, że go mamy. Stajesz się tym, co myślisz. Nasze życie jest efektem naszej karmy. Jeśli robisz dobrze wróci do ciebie dobro. Przyprowadzono do Baby niewidomego chłopca z prośbą o uzdrowienie. Dlaczego dziecko musi cierpieć? Swami odpowiedział, że może wrócić mu wzrok, ale wówczas to dziecko będzie niewidome w następnym życiu. Baba słyszał głosy osób, które to dziecko kiedyś oślepiło. Musimy zaufać Bogu i wierzyć, że jest jakiś powód naszego cierpienia. Nasze dzieci nie są nasze – to są dzieci Boga.
Obecnie nadchodzi okres przemian, wchodzimy w złotą erę i każdy ma szansę na rozwój duchowy. Powinniśmy z tego korzystać. Renu ma wrażenie, że karma, którą musimy przejść przez wiele wcieleń – wypala się w tym życiu. Jesteśmy oczyszczani, prowadzeni do złotego wieku. Bóg jest przy nas.
Podczas pięknego śpiewu o miłości zapalił się obrus w środkowym miejscu, stanowiącym dekoracje. Uznaliśmy to za znak obecności Swamiego na tegorocznym spotkaniu.
Sai Ram. Ela Garwacka
Wnioski z obrad kółek studyjnych na temat sewy podczas zjazdu w Obornikach Śląskich
Każdy z nas, na różne sposoby, służy
bezinteresownie samodzielnie lub w grupie. Są osoby w Polsce, które zbierają
książki dla pensjonariuszy Zakładów Karnych. Niektórzy z nas opiekują się
osobami starszymi i odchodzącymi z tego świata. Służbą może być zwykły uśmiech,
dzielenie się miłością, zauważenie czyjegoś ładnego wyglądu… Swoją służbę
najlepiej zacząć od rodziny, od własnego podwórka. Nie wolno nam zaniedbywać
swoich obowiązków. Praca z własnymi dziećmi też jest sewą. Jeżeli pracujemy
bezinteresownie, ale sami, to na pewno wkrótce pojawią się ludzie skłonni nam
pomagać w tej działalności. Należy pomagać bezdomnym, bezrobotnym i chorym.
Wielką służbą jest wdrażanie programu Wychowanie w Wartościach Ludzkich do
szkół i do życia społecznego. W Polsce zamykanych jest 1000 szkół, może warto
którąś z nich zaadaptować, po to, by prowadzić w niej nauczanie w Wartościach
Ludzkich, gdzie każdy będzie mógł przyjrzeć się temu programowi w praktyce. Są
wśród nas osoby prowadzące dom dla osób starszych. Opiekują się 25-ma
pensjonariuszami. Inne osoby są chętne do zakładania sieci barów
wegetariańskich w Polsce. Swoją pomocą i doświadczeniem może służyć innym Jerzy
z Piły. Jego telefon to: 0-67-213-14-68, 0-67-213-54-00. Dwie osoby zgłosiły
swoją pomoc chorym na cukrzycę. Inni chcieli sprzątać parki i umieszczać
tabliczkę „szanuj zieleń”. Uczestnik spotkania z Kielc zobowiązał się do
przeprowadzania zajęć sportowych dla dzieci. Warszawianka chce zbierać pozostałości
jedzenia i rozdawać ubogim. Padło hasło, by nauczyć właścicieli psów sprzątania
po swoich pupilkach. Zaproponowano też stworzenie listy specjalistów, u których
w razie potrzeby każdy będzie mógł zasięgnąć pomocy. Wrocławianin zobowiązywał
się utworzyć stronę internetową, na której dzielilibyśmy się pomysłami na sewę.
Na zakończenie Wacek z Myszkowa zapytał nas wszystkich o to, czy w ślad za
„Radiem Maryja” powstanie już wkrótce „Radio Sai”. Być może parę godzin słuchania
takiego radia w ciągu dnia pomogłoby wielu osobom.
E.G.
Notatki ze spotkania na temat Dharmy w biznesie, które odbyło się podczas zjazdu w Obornikach Śląskich