SWAMI,  WRÓĆ !
31. grudnia 2000

      Moi drodzy! Szczęśliwego Nowego Roku 2001. Przykro mi, że nie wysłałam Wam e-maila od czasu urodzin Swamiego, ale wydarzenia biegną tak szybko, że dopiero teraz mam czas (i energię) opisać co się tutaj zdarzyło. Jak wiecie, spędziliśmy ze Swamim większą część grudnia w Brindawanie (od 2 do 28). Wiele się zdarzyło podczas tego pobytu, włączając w to program obchodów Bożego Narodzenia, ale o tym napiszę następnym razem. (Bożonarodzeniowy dyskurs był tak mocny! Swami naprawdę był pełen siły i nawet walił w pulpit przy którym przemawiał. Kopia dyskursu była już dziś dostępna, więc mam nadzieję, że otrzymacie ją wkrótce. Dyskurs - jak to się mówi - zwali Was z nóg.)
      Po Bożym Narodzeniu, rankiem 26 grudnia usiadłam jak zwykle w rzędach do losowania i zostałam pobłogosławiona miejscem w środkowym przejściu (miejsce w środkowym przejściu jest uważane w Brindawanie za najlepsze). Przebywałam tam już kilka minut, kiedy nagle usłyszałam hałas podobny do odległego grzmotu. Niespodzianie plac darśanowy został zatłoczony przez Hindusów. Siadali wszędzie, nawet w przejściach odpychając sewaków. Wyglądali na bardzo uradowanych i śmiejąc się szczerzyli zęby. Wszyscy mieli wyglądającą oficjalnie odznakę i wstążkę przypiętą na piersiach. Sewacy musieli zwijać dywan, aby nie został podeptany. Po pewnym czasie przywrócono porządek, a ludzie ci zostali skierowani na właściwe miejsca. 
      Po stronie kobiet, w porównaniu do męskiej, panował całkowity spokój. Zapytałam siedzącą w pobliżu sewaczkę kim są ci mężczyźni (i kobiety) i skąd przybyli. Powiedziała mi, że jest ich ponad 2000 (później słyszałam, że około 5000, ale nie wiem dokładnie) kobiet i mężczyzn z Puttaparthi, którzy przybyli prosić Swamiego o powrót do domu, do Prasanthi. Zorganizowali się oni i przyjechali w siedemdziesięciu różnych pojazdach (autobusach i samochodach). Cóż za słodki, pełen miłości gest w stosunku do Swamiego.
      Pomyślałam, że ich niesforność może wyprowadzić Swamiego z równowagi, ale kiedy wszedł On do hollu, był dla nich bardzo miły. Wieśniacy nie przestrzegali żadnej z zasad wymaganych przez sewaków i służbę ochrony. Wstawali i wyciągali ręce do Swamiego, pchając się do przodu. Po stronie męskiej tłum praktycznie zawładnął Swamim. Wieśniacy zagarnęli Go całując Jego ręce i stopy, dotykając Jego ramion i pleców, przepychając się do przodu po błogosławieństwo i wręczając listy. Swami był beztroski i kierował nimi wspaniale. Dał sygnał, aby cofnęli się, ale naprawdę nie był bardzo surowy, a na Jego uśmiechniętej twarzy malowała się matczyna miłość.
      Kiedy zakończył darśanowy obchód porozmawiał z jednym ze swoich asystentów i opuścił holl. Wkrótce potem usłyszeliśmy przez głośniki komunikat: „Jeśli wieśniacy ustawią się w porządne linie, to Swami pobłogosławi ich”. Sewacy wyprowadzili nie-wieśniaków z hollu (niektórzy, włączając mnie, nie ustępowali dotąd, aż pozwolono im usiąść i patrzeć) i zaczęli ustawiać w rzędy wieśniaków na zewnątrz hollu i wieśniaczki wewnątrz. Było znacznie więcej mężczyzn niż kobiet i dużo czasu zajęło ustawianie mężczyzn na zewnątrz i wewnątrz w porządne rzędy. Kiedy wszyscy byli jeszcze na zewnątrz, przyszedł Swami z prezentami do rozdawania. Nie mogłam zobaczyć co robił, lecz nagle pojawił się wewnątrz hollu, naprzeciw nas. Wieśniacy na zewnątrz byli wciąż ustawiani w rzędach, aby mogli otrzymać błogosławieństwo.
      Swami przeszedł do kobiet i spacerował tam i z powrotem, materializując wibhuti. Jedna z sewaczek - asystentka - pokazała Mu dużą srebrną misę wypełnioną małymi pudełeczkami. Swami spojrzał na te rzeczy i pozwolił na ich rozdawanie między wieśniaczki. Kobiety dostały po dwa małe prezenty od Swamiego. Były bardzo podekscytowane i szczęśliwe! Po kilku minutach Swami wyszedł z powrotem na zewnątrz i dał końcowe błogosławieństwo podnosząc rękę. Niektórzy z mężczyzn ryknęli: „Bolo Bhagawan Śri Sathya Sai Baba Dźiki”, na co odpowiedziano głośno „Dźei!” Swami poszedł w kierunku bramy wiodącej do Jego lotosowego domu i znikł nam z oczu. Tak wiele było miłości dla Swamiego przekazanej przez wieśniaków, że łzy napłynęły mi do oczu.
      Nieco później tego dnia, posłyszałam, że Swami obiecał wieśniakom, iż wróci do Puttaparthi 28 grudnia. Nie wiedzieliśmy czy to prawda, lecz później zostało to potwierdzone. Moja towarzyszka z pokoju – Vickie i ja spakowałyśmy się wieczorem 27 grudnia, aby być gotowe na odjazd Swamiego następnego dnia. Jak zwykle poszłyśmy na poranny darśan. Swami chodził tu i tam biorąc listy, tworząc wibhuti i dając błogosławieństwa.
      Ponieważ był czwartek, śpiewano bhadźany, a Swami chodził między nami. Po zakończeniu darśanu w hollu, wszedł na schody prowadzące na scenę po żeńskiej stronie i usiadł na swoim fotelu na czas jednego bhadźanu. Potem wstał dając znak rozpoczęcia arati. Zapalił dwie lampy, a później zszedł schodami, którymi przyszedł. Tam, na ławce dla ważnych osobistości, po stronie żeńskiej, zapalił następną lampę. Było to częścią Jego pożegnalnej ceremonii. Czerwony BMW podjechał do wyjścia po stronie kobiet. Kobiety w hollu wstały, aby patrzeć jak Swami odjeżdża, więc nie mogłam nic zobaczyć. Pomyślałam, że spróbuję patrzeć na Jego odjazd z ulicy na zewnątrz aśramu. Przedostałam się przez tłum do bramy na ulicę właśnie w chwili, kiedy policyjny dźip i samochód Swamiego wyjeżdżały z aśramu. Tłum na zewnątrz falował wokół dźipa i samochodu Swamiego. Policjanci wrzeszczeli na wszystkich, aby zeszli z ulicy, by samochody mogły przejechać. Zdołałam przedostać się przez tłum i przesłać Swamiemu pożegnalne pocałunki, kiedy samochód mnie mijał. Co za zabawa!
      Moja towarzyszka z pokoju i ja załadowałyśmy się do taksówki i wkrótce byłyśmy w drodze do Prasanthi. Dotarłyśmy tam akurat na popołudniowy darśan. Swami pojawił się w Sai Kulwant około godziny 1615. Nie brał wielu listów, tylko spacerował wokół hollu, a następnie wszedł do pokoju interview. Kiedy stamtąd wyszedł, poszedł z powrotem na stronę męską, do grupy która nosiła czerwone i zielone chusty. Wziął listy i dał padnamaskar. Niektórzy z grupy wstali i otoczyli Swamiego. Zrobił się niezły bałagan! Swami wydawał się zadowolony z tych objawów miłości i przywiązania. Jego asystenci rozdali tym bhaktom podarki i Swami wrócił na werandę z kilkoma listami w dłoni. Młody człowiek podszedł by porozmawiać (ukląkł i złożył ręce). Gawędzili kilka chwil. Swami odwrócił się do siedzących przed Nim studentów. Wezwał kilku z nich do Siebie. Mieli oni coś do pobłogosławienia. Teraz zwrócił się do studenta, który dostał padnamaskar. Następnie podszedł do młodszych uczniów (chłopców i dziewcząt) i rozmawiał z nimi przez chwilę. Potem poszedł znowu na werandę i spacerował pomiędzy ważnymi osobistościami, błogosławiąc tacę przedmiotów trzymaną przez chłopców. Następnie poszedł do pokoju interview i muzyka umilkła. Darśan skończył się o 16:45. Tak zakończył się dzień.
      1.01.2001 – Nowy Rok. Dzisiaj Swami po darśanie dał cudowny dyskurs. Najpierw studenci przyjęli nas muzyką. Orkiestra grała „New York, New York” i „La Bamba” (!) Następnie chłopcy zaśpiewali kilka angielskich i hinduskich pieśni zawierających słowa „Szczęśliwego Nowego Roku”. W Swoim dyskursie Swami skupił się na tym, abyśmy spędzili 2001 rok rozwijając nasze dobre cechy. Powiedział, że dobre cechy u ludzi nie wzrastają. Przestaliśmy praktykować ludzkie wartości. W tym Nowym Roku będziemy musieli stawić czoła skutkom naszych uczynków. Powinniśmy zaangażować się w uświęcone czyny i jeśli tak postąpimy, skutkiem będzie błogość. Jeśli pragniemy dobrych rezultatów, musimy podejmować dobre działania. Musimy zrównoważyć umysł, utrzymywać go niezachwianym – pomoże to przezwyciężyć skutki wieku Kali Jugi. Swami zakończył dyskurs śpiewając „Sai Bhadźana Bina” i „Hare Rama”. Potem kazał kilku mężczyznom wnieść prezenty dla ważnych osobistości i dla studentów, a my śpiewaliśmy bhadźany prowadzone przez zawodowego śpiewaka. Swami krążył po werandzie doglądając rozdawania, co chwilę wchodząc do Swego pokoju. Około 8:45 świątynny kapłan wraz z dwojgiem innych Hindusów odprawił arati. Swami zapalił lampę, a my śpiewaliśmy.
      Następnie Swami przeszedł między studentami dając padnamaskar i błogosławiąc tych, którzy występowali wcześniej w programie. Później podążył głównym przejściem do Swej siedziby w Purnaczandrze. Kobiety wokół mnie wstały, aby zobaczyć jak odchodzi. Noworoczny darśan zakończył się. Sai Ram!
April Barley (USA)
(z SadGuru tłum. J. R.)

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.