Moi drodzy!
Szczęśliwego Nowego Roku 2001. Przykro mi, że nie wysłałam Wam e-maila od czasu
urodzin Swamiego, ale wydarzenia biegną tak szybko, że dopiero teraz mam czas
(i energię) opisać co się tutaj zdarzyło. Jak wiecie, spędziliśmy ze Swamim
większą część grudnia w Brindawanie (od 2 do 28). Wiele się zdarzyło podczas
tego pobytu, włączając w to program obchodów Bożego Narodzenia, ale o tym
napiszę następnym razem. (Bożonarodzeniowy dyskurs był tak mocny! Swami
naprawdę był pełen siły i nawet walił w pulpit przy którym przemawiał. Kopia
dyskursu była już dziś dostępna, więc mam nadzieję, że otrzymacie ją wkrótce.
Dyskurs - jak to się mówi - zwali Was z nóg.) Po Bożym
Narodzeniu, rankiem 26 grudnia usiadłam jak zwykle w rzędach do losowania i
zostałam pobłogosławiona miejscem w środkowym przejściu (miejsce w środkowym
przejściu jest uważane w Brindawanie za najlepsze). Przebywałam tam już kilka
minut, kiedy nagle usłyszałam hałas podobny do odległego grzmotu. Niespodzianie
plac darśanowy został zatłoczony przez Hindusów. Siadali wszędzie, nawet w
przejściach odpychając sewaków. Wyglądali na bardzo uradowanych i śmiejąc się
szczerzyli zęby. Wszyscy mieli wyglądającą oficjalnie odznakę i wstążkę
przypiętą na piersiach. Sewacy musieli zwijać dywan, aby nie został podeptany.
Po pewnym czasie przywrócono porządek, a ludzie ci zostali skierowani na
właściwe miejsca. Po stronie
kobiet, w porównaniu do męskiej, panował całkowity spokój. Zapytałam siedzącą w
pobliżu sewaczkę kim są ci mężczyźni (i kobiety) i skąd przybyli. Powiedziała
mi, że jest ich ponad 2000 (później słyszałam, że około 5000, ale nie wiem
dokładnie) kobiet i mężczyzn z Puttaparthi, którzy przybyli prosić Swamiego o
powrót do domu, do Prasanthi. Zorganizowali się oni i przyjechali w
siedemdziesięciu różnych pojazdach (autobusach i samochodach). Cóż za słodki,
pełen miłości gest w stosunku do Swamiego. Pomyślałam, że
ich niesforność może wyprowadzić Swamiego z równowagi, ale kiedy wszedł On do
hollu, był dla nich bardzo miły. Wieśniacy nie przestrzegali żadnej z zasad
wymaganych przez sewaków i służbę ochrony. Wstawali i wyciągali ręce do
Swamiego, pchając się do przodu. Po stronie męskiej tłum praktycznie zawładnął
Swamim. Wieśniacy zagarnęli Go całując Jego ręce i stopy, dotykając Jego ramion
i pleców, przepychając się do przodu po błogosławieństwo i wręczając listy.
Swami był beztroski i kierował nimi wspaniale. Dał sygnał, aby cofnęli się, ale
naprawdę nie był bardzo surowy, a na Jego uśmiechniętej twarzy malowała się
matczyna miłość. Kiedy
zakończył darśanowy obchód porozmawiał z jednym ze swoich asystentów i opuścił
holl. Wkrótce potem usłyszeliśmy przez głośniki komunikat: „Jeśli wieśniacy
ustawią się w porządne linie, to Swami pobłogosławi ich”. Sewacy wyprowadzili
nie-wieśniaków z hollu (niektórzy, włączając mnie, nie ustępowali dotąd, aż
pozwolono im usiąść i patrzeć) i zaczęli ustawiać w rzędy wieśniaków na
zewnątrz hollu i wieśniaczki wewnątrz. Było znacznie więcej mężczyzn niż kobiet
i dużo czasu zajęło ustawianie mężczyzn na zewnątrz i wewnątrz w porządne
rzędy. Kiedy wszyscy byli jeszcze na zewnątrz, przyszedł Swami z prezentami do
rozdawania. Nie mogłam zobaczyć co robił, lecz nagle pojawił się wewnątrz
hollu, naprzeciw nas. Wieśniacy na zewnątrz byli wciąż ustawiani w rzędach, aby
mogli otrzymać błogosławieństwo. Swami
przeszedł do kobiet i spacerował tam i z powrotem, materializując wibhuti.
Jedna z sewaczek - asystentka - pokazała Mu dużą srebrną misę wypełnioną małymi
pudełeczkami. Swami spojrzał na te rzeczy i pozwolił na ich rozdawanie między
wieśniaczki. Kobiety dostały po dwa małe prezenty od Swamiego. Były bardzo
podekscytowane i szczęśliwe! Po kilku minutach Swami wyszedł z powrotem na
zewnątrz i dał końcowe błogosławieństwo podnosząc rękę. Niektórzy z mężczyzn
ryknęli: „Bolo Bhagawan Śri Sathya Sai Baba Dźiki”, na co odpowiedziano głośno
„Dźei!” Swami poszedł w kierunku bramy wiodącej do Jego lotosowego domu i znikł
nam z oczu. Tak wiele było miłości dla Swamiego przekazanej przez wieśniaków,
że łzy napłynęły mi do oczu. Nieco później
tego dnia, posłyszałam, że Swami obiecał wieśniakom, iż wróci do Puttaparthi 28
grudnia. Nie wiedzieliśmy czy to prawda, lecz później zostało to potwierdzone.
Moja towarzyszka z pokoju – Vickie i ja spakowałyśmy się wieczorem 27 grudnia,
aby być gotowe na odjazd Swamiego następnego dnia. Jak zwykle poszłyśmy na
poranny darśan. Swami chodził tu i tam biorąc listy, tworząc wibhuti i dając błogosławieństwa. Ponieważ był czwartek, śpiewano bhadźany, a Swami
chodził między nami. Po zakończeniu darśanu w hollu, wszedł na schody
prowadzące na scenę po żeńskiej stronie i usiadł na swoim fotelu na czas jednego
bhadźanu. Potem wstał dając znak rozpoczęcia arati. Zapalił dwie lampy, a
później zszedł schodami, którymi przyszedł. Tam, na ławce dla ważnych osobistości,
po stronie żeńskiej, zapalił następną lampę. Było to częścią Jego pożegnalnej
ceremonii. Czerwony BMW podjechał do wyjścia po stronie kobiet. Kobiety w hollu
wstały, aby patrzeć jak Swami odjeżdża, więc nie mogłam nic zobaczyć.
Pomyślałam, że spróbuję patrzeć na Jego odjazd z ulicy na zewnątrz aśramu.
Przedostałam się przez tłum do bramy na ulicę właśnie w chwili, kiedy policyjny
dźip i samochód Swamiego wyjeżdżały z aśramu. Tłum na zewnątrz falował wokół
dźipa i samochodu Swamiego. Policjanci wrzeszczeli na wszystkich, aby zeszli z
ulicy, by samochody mogły przejechać. Zdołałam przedostać się przez tłum i przesłać
Swamiemu pożegnalne pocałunki, kiedy samochód mnie mijał. Co za zabawa! Moja
towarzyszka z pokoju i ja załadowałyśmy się do taksówki i wkrótce byłyśmy w
drodze do Prasanthi. Dotarłyśmy tam akurat na popołudniowy darśan. Swami
pojawił się w Sai Kulwant około godziny 1615. Nie brał wielu listów, tylko
spacerował wokół hollu, a następnie wszedł do pokoju interview. Kiedy stamtąd
wyszedł, poszedł z powrotem na stronę męską, do grupy która nosiła czerwone i
zielone chusty. Wziął listy i dał padnamaskar. Niektórzy z grupy wstali i
otoczyli Swamiego. Zrobił się niezły bałagan! Swami wydawał się zadowolony z tych
objawów miłości i przywiązania. Jego asystenci rozdali tym bhaktom podarki i
Swami wrócił na werandę z kilkoma listami w dłoni. Młody człowiek podszedł by
porozmawiać (ukląkł i złożył ręce). Gawędzili kilka chwil. Swami odwrócił się
do siedzących przed Nim studentów. Wezwał kilku z nich do Siebie. Mieli oni coś
do pobłogosławienia. Teraz zwrócił się do studenta, który dostał padnamaskar.
Następnie podszedł do młodszych uczniów (chłopców i dziewcząt) i rozmawiał z
nimi przez chwilę. Potem poszedł znowu na werandę i spacerował pomiędzy ważnymi
osobistościami, błogosławiąc tacę przedmiotów trzymaną przez chłopców.
Następnie poszedł do pokoju interview i muzyka umilkła. Darśan skończył się o
16:45. Tak zakończył się dzień. 1.01.2001 –
Nowy Rok. Dzisiaj Swami po darśanie dał cudowny dyskurs. Najpierw studenci
przyjęli nas muzyką. Orkiestra grała „New York, New York” i „La Bamba” (!)
Następnie chłopcy zaśpiewali kilka angielskich i hinduskich pieśni
zawierających słowa „Szczęśliwego Nowego Roku”. W Swoim dyskursie Swami skupił
się na tym, abyśmy spędzili 2001 rok rozwijając nasze dobre cechy. Powiedział,
że dobre cechy u ludzi nie wzrastają. Przestaliśmy praktykować ludzkie
wartości. W tym Nowym Roku będziemy musieli stawić czoła skutkom naszych
uczynków. Powinniśmy zaangażować się w uświęcone czyny i jeśli tak postąpimy,
skutkiem będzie błogość. Jeśli pragniemy dobrych rezultatów, musimy podejmować
dobre działania. Musimy zrównoważyć umysł, utrzymywać go niezachwianym – pomoże
to przezwyciężyć skutki wieku Kali Jugi. Swami zakończył dyskurs śpiewając „Sai
Bhadźana Bina” i „Hare Rama”. Potem kazał kilku mężczyznom wnieść prezenty dla
ważnych osobistości i dla studentów, a my śpiewaliśmy bhadźany prowadzone przez
zawodowego śpiewaka. Swami krążył po werandzie doglądając rozdawania, co chwilę
wchodząc do Swego pokoju. Około 8:45 świątynny kapłan wraz z dwojgiem innych
Hindusów odprawił arati. Swami zapalił lampę, a my śpiewaliśmy. Następnie
Swami przeszedł między studentami dając padnamaskar i błogosławiąc tych, którzy
występowali wcześniej w programie. Później podążył głównym przejściem do Swej
siedziby w Purnaczandrze. Kobiety wokół mnie wstały, aby zobaczyć jak odchodzi.
Noworoczny darśan zakończył się. Sai Ram!