Współczucie Sai

Fragment zapisków Williama Millera zrobionych w Prasanthi Nilayam, w listopadzie 2000 r. udostępnionych w internetowym SatGuru

      Dla mnie wydarzenia związane z wielkimi obchodami 75-tych urodzin Sai Baby zaczęły się 30 października.  Następnego dnia Baba rozpoczął swój program wysyłania ponad 800 studentów i 100 pracowników wydziałów do 350 wsi w okręgu z zadaniem rozdawania ubrań dla najbiedniejszych mieszkańców, a wszystkim artykułów żywnościowych. Przedtem zwołał wszystkich do Mandiru w celu przedyskutowania końcowych szczegółów. Po przedstawieniu artykułów żywnościowych i odzieżowych, jakie zebrano w tymczasowych szedach, zaczął opowiadać zdarzenie, które opisano w gazetach. Pewna bardzo biedna kobieta z dwojgiem dzieci straciła męża. Nie miała pracy, ani rodziny, która mogłaby ją wspomóc. Miała niewiele jedzenia. Dawała to dzieciom dopóki nie zabrakło. Kiedy skromne zapasy się wyczerpały w rozpaczy podała dzieciom truciznę, po czym sama się otruła.
      Gdy Baba opowiadał o tym wydarzeniu, wszyscy widzieli, że w Jego oczach zbierają się łzy. Zaczął się dławić i nie mógł dalej mówić. Zaczynał mówić i musiał przerywać. Trwało to prawie pięć minut. W końcu poszedł usiąść na swoim krześle. Wtedy powiedział, że dowiedziawszy się o nieszczęściu tej rodziny, pomyślał, że coś takiego nigdy już nie powinno się w Indiach zdarzyć.
      Poza programem dla wsi Baba stworzył fundusz dla 300 najbiedniejszych spośród biednych rodzin, które otrzymają dom i depozyt 100000 rupii, z którego będą mogły czerpać około 1000 rupii miesięcznie na wyżywienie oraz kształcenie i utrzymanie dzieci.
     Takiego przypływu uczuć u Baby nie pamiętają nawet wielbiciele, którzy byli przy Nim przez dziesięciolecia. Po wysłuchaniu tej relacji pomyślałem, że źle zrozumiałem istotę ,,spokoju, który przerasta wszelkie pojęcie”. Kiedy pisma święte Wschodu mówią o samadhi (dosłownie: równowaga umysłowa), rozumieją przez to, że do bólu i przyjemności, smutku i radości itd., można podchodzić jednakowo. Wszystko to są tylko przelotne chmury wrażeń i uczuć. Byłem przekonany, że oznacza to nieodczuwanie smutku itd. Teraz widzę, jak nawet w wysokich stanach duchowych smutek może ciągle być obecny, a mimo to nie umniejszać wewnętrznego pokoju.
      Co prawda nie byłem obecny wtedy w Mandirze, ale kiedy wysłuchałem tej historii o smutku Swamiego, rozmawiałem później z jednym z uczestników tamtego spotkania. Powiedział on, że smutek pochodził z Jego współczucia - wczuwania się w to, co ktoś inny czuje. Rozmyślając o tym, zauważyłem ogromną zmianę w moim pojmowaniu tego, czym naprawdę jest współczucie. Kilka dni później Baba jeszcze raz opowiedział o tamtej kobiecie i jej dzieciach podczas dyskursu wygłaszanego do wielkiego zgromadzenia. Dwukrotnie powiedział, że tamto wydarzenie zasmuciło Go. Nie ma dla mnie znaczenia, czy był to smutek, czy współczucie, czy oba naraz. Rozmowy o współczuciu już odcisnęły znaczące piętno w moim wnętrzu. I chociaż program rozdawania mieszkań i opieki nad 300 rodzinami w obliczu istniejącego ubóstwa może dla racjonalnego umysłu wydawać się przysłowiową kroplą w morzu, Jego przykład współczucia i związanego z nim działania był dla nas wszystkich tutaj niczym całe tomy nauk. 
                             [tłum: KMB]
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.