DIPAWALI - 26.10.2000 - w PRASANTHI NILAYAM    

      Kochani! – oto moja dziennikarska notatka z dnia 26 października 2000 roku, z obchodów święta Dipawali w Prasanthi Nilayam.
PORANEK DIPAWALI
      Kiedy siedzę czekając w liniach mogę obserwować hol udekorowany w kolorach czerwieni, srebra i złota na obchody święta. Nagarsankirtan dobiega końca i muzyka brzmi bardzo głośno. Widocznie specjalni wyznawcy świętują. Wszak dzisiaj jest narodowe święto. Po przejściu kontroli bezpieczeństwa wybieram miejsce w głównym rejonie holu, stamtąd będę miała doskonały widok na Swamiego na werandzie. Jestem po lewej stronie w pobliżu głównej bramy. Hol jest pięknie udekorowany, ale nie tak wymyślnie, jak to będzie na urodziny. Liście drzew bananowych okalają trzy wejściowe bramy, liście mango zwisają z ich szczytów. Piękna czerwona i złota draperia z błyszczącego materiału, ozdobionego sercami, dekoruje ściany Mandiru, a balkon Swamiego i wejście ozdobione są czerwonymi i złotymi łabędziami.
      Młodzi uczniowie i uczennice wchodzą gęsiego do holu i zajmują miejsca. Wnoszą czerwony fotel obrotowy Swamiego i z miłością ustawiają na miejscu, na skraju werandy, przed posągiem Ganeszy. Kilku studentów montuje sprzęt muzyczny i instrumenty na posadzce, za fotelem Swamiego. Muzycy spokojnie dostrajają się. Główny obszar holu, gdzie siedzę nie jest pełen i mamy dużo wolnego miejsca do wygodnego siedzenia. Nie ma potrzeby siedzieć dzisiaj z przodu, jak każdego innego dnia. Mam wspaniały widok na fotel Swamiego, na werandę, w istocie na całość holu, jako że posadzka wznosi się tam, gdzie siedzę. Chłodny wietrzyk umila mi ranek. Zauważyłam, że jest mniej popychania i rozpychania się, mniej niespokojnej energii. Zmieni się to, gdy przyjadą tłumy na urodziny, ale na razie jest to miłe błogosławieństwo. Jest również dużo miejsca by siedzieć wygodnie, nie trzeba zwijać się w precelek!
      Godzina 705 – Swami płynnie wchodzi do holu między rzędami kobiet, patrzy z jednego miejsca na drugie, ale nie zatrzymuje się, aby wziąć listy, lub porozmawiać z kimś. Dociera do miejsca zajętego przez uczniów, dokładnie naprzeciwko swojego fotela. Uczniowie robią przejście dla Niego, a następnie wracają na swoje miejsca. Zebrani ludzie zaczynają śpiewać trzy razy Om, kiedy Swami zatrzymuje się przy swoim fotelu. Siada, a chłopcy zaczynają śpiewać piękną pieśń z profesjonalną aranżacją muzyczną. System nagłośnienia jest doskonały. Brzmi to jak orkiestra, ale jest to tylko syntezator. Ktoś gra na tabli, jak mistrz. Chłopcy śpiewają kilka pieśni unisono. Prowadzący śpiewak ma mikrofon, a duża grupa śpiewa bez niego. Miło tego słuchać. Pierwsze pieśni są po hindusku. Swami co chwilę podnosi energię swoją prawą ręką i wybija rytm muzyki. Jego prawy łokieć spoczywa na oparciu fotela, a ręka palcami wystukuje rytm w powietrzu. W trakcie jednej pieśni klaszczemy w ręce, co rzeczywiście podnosi energię w holu.
      Nagle – niespodzianka dla mnie – chłopcy śpiewają angielska piosenkę: „Why fear when I am here?” (Po co się lękasz, kiedy Ja jestem tu). Łzy napływają mi do oczu. Często śpiewamy to w moim kraju, w dwóch centrach Sai, do których uczęszczam w San Diego. Przy jednej pieśni hinduskiej dołączają wszystkie dzieci i śpiewają razem. Czasami Swami patrzy na dach kołysząc się w rytm muzyki. Następnie po innej hinduskiej piosence chłopcy znowu śpiewają angielską pieśń jako niespodziankę: „Hold On!” (Trwaj w Tym) („When dark clouds fill the sky – say His name, see His form, Hold on!”) (Kiedy ciemne chmury zakryją niebo – powiedz Jego imię, zobacz Jego postać, Trwaj w tym!). Również to śpiewamy w naszych centrach. Jedna z piosenek hinduskich jest śpiewana z angielskim refrenem: „We love dearest Sai, we love you!” (Kochamy Ciebie najdroższy Sai, kochamy Ciebie!) – Około godziny 7:30 na chwilę przestaje grać muzyka. Swami wstaje i woła swoich asystentów. Kilkoro studentów podbiega na werandę z chęcią pomocy. Z pokoju Swamiego przynoszą pudła z poczęstunkiem, prasadamem, dla świętujących Dipawali! Najpierw studenci rozdają wszystkim słodycze, ale Swami woła chłopców, by przynieśli więcej, tak by wszyscy w holu zostali poczęstowani. W międzyczasie muzyka i wokaliści zaczynają bhadźany. Swami wędruje wokół werandy doglądając wszystkiego. W pewnej chwili zwraca się do kogoś po lewej stronie werandy i daje mu padnamaskar. Chłopcy śpiewają bhadźan „Hari Om Tat Sat Namah Śiwaja”.
      W końcu zaczynają przynosić ekstra poczęstunek (prasad) na tył Mandiru. Swami wraca na fotel, a my skupiamy się ponownie na bhadźanach. Jest godzina 8:10. Parę minut później Swami wstaje i kapłan wraz z sześcioma chłopcami zapala lampę na Arathi i okrąża płomieniem postać Swamiego. Chłopcy wykonują to bardzo krótko, ale kapłan kontynuuje aż do końca śpiewów. Swami stoi tyłem do kapłana, ponieważ patrzy na nas. Teraz kieruje się w stronę fotela, a kapłan trzyma płomień Arathi zwrócony do nas. Śpiewamy refren: „Narajana, Narajana, Om Satja Narajana…”
      Następnie Swami idzie do mężczyzny, któremu dał wcześniej padnamaskar i gawędzi z nim przez chwilę, po czym zwraca się do nas i podnosi energię swoją prawą ręką, kiedy śpiewamy: „Loka samasta”. Swami przechodzi skrajem werandy do pokoju interview, spoglądając na studentów, których mija. Wszedł do środka.
      Wyznawcy zaczynają wychodzić, ale większość czeka. Około godziny 845 Swami wyłania się z pokoju interview. Idzie bardzo wolno na koniec Mandiru w kierunku bocznego przejścia dając padnamaskar obecnej tam grupie kobiet. Przy bocznym przejściu zaczyna iść szybciej, bierze dużo listów po prawej stronie, gdzie siedzą pracownicy szpitala. Skręca na lewo do wyjścia. Idzie powoli patrząc na wyznawców i opuszcza hol. Zamiast pójść prosto do swego pokoju przyległego do hali Purnaćandra, skręca w prawo na małą przestrzeń pod balkonem. Wyznawcy zaczynają wstawać z kolan i wspinać się na palce, by widzieć co On tam robi, ale po chwili jest już na drodze do swojego pokoju. Poranna część obchodów święta Dipawali dobiega końca. Jest około godziny 900.
POPOŁUDNIE
      Wyszłam dziś pięć minut wcześniej myśląc, że tłumy mogą być dzisiaj trochę większe, ale nie było aż tak tłoczno. Mam okazję siedzieć na przedzie mojej linii, więc mogę ciągnąć numerek (są one w woreczku z materiału – na małych plastikowych breloczkach z numerkiem, wcześniej były ręcznie robione, a teraz są wyprodukowane fabrycznie). Jako trzynasta z kolei wylosowałam 19 rząd. O godzinie 14:20 siedzę blisko tego samego miejsca, jak podczas porannego darśanu, tylko trochę bliżej bramy głównej i mam wspaniały widok na miejsce, gdzie będzie Swami. Jest luźno, nie tak wielu wyznawców tak jak rano, nie ma tłoku – jestem szczęśliwa!
      W holu jest bardzo gorąco, ale dzięki łasce Swamiego pojawia się wietrzyk. Hol pomału zapełnia się wyznawcami, nauczycielami, studentami i ważnymi osobistościami. Godzina 2:45 – zaczyna się muzyka darśanowa. Wcześniej, niż zwykle, nadchodzi Swami. Zatrzymuje się i rozmawia z osobistościami po prawej. Materializuje dla pewnej kobiety wibhuti. Idzie dalej, gawędzi, bierze list, później kilka następnych. Później idzie na męską stronę, gdzie bierze dużo listów. Patrząc na Mandir z pozycji, gdzie jestem, mogę zobaczyć, że jest świeżo pomalowany. Złote detale połyskują w słońcu. Nawet poszczególne elementy Mandiru są odnowione. Cóż to za piękny i królewski budynek.
      W końcu Swami wraca do przedniej części holu trzymając plik listów w lewej ręce. Powoli przesuwa się skrajem werandy spoglądając na studentów. Mówi coś do chłopców, którzy podążają za nim do pokoju interview. Momentalnie wychodzą z pudłami poczęstunku (prasadamu). Główna część holu jest teraz zapełniona do połowy (po stronie żeńskiej). Swami wychodzi z pokoju i daje znak, aby prasad rozdawano dla studentów i dla ważnych osobistości. Nauczyciele, starsi studenci, pracownicy seva dal otrzymują poczęstunek drugi raz tego dnia. Dziwię się jak Swami może pomieścić tyle pudeł ze słodyczami w swoim pokoju.
      Stale gra muzyka darśanowa. Teraz jest 15:00. Tym razem prasad jest rozdawany w plastikowych woreczkach. Duża grupa studentów wchodzi na hol w czasie rozdawania poczęstunku. Wprowadza to małe zamieszanie, ponieważ nowoprzybyli zajmują miejsca. Są dwa rodzaje prasadamu. Swami wychodzi na zewnątrz werandy, by doglądać rozdawania słodyczy. Daje specjalne polecenia. Niektóre hinduskie kobiety zaczynają opuszczać hol. Możliwe, że muszą wracać do pracy lub do dzieci. Przynoszą więcej prasadamu i Swami dogląda również rozdawania tej nowej porcji. Spaceruje powoli tam i z powrotem po werandzie, a potem wchodzi do pokoju. Rozdają prasad dla reszty wyznawców. Moje miejsce należy do ostatnich. Muzyka darśanowa kończy się, kiedy prasad nie został jeszcze całkowicie rozdany, ale kilku wyznawców wychodzi. Posuwam moją poduszkę bliżej pierwszego rzędu. Jedna z kobiet stale próbuje pomagać w rozdawaniu prasadamu tym, którzy jeszcze nie otrzymali go. W końcu i ja otrzymuję słodkość, innego rodzaju niż rano. Jest to bardzo dobre, ale także ma dużo kalorii! Jest 15:30. Dziesięć minut później Swami wychodzi i spaceruje wokół werandy i z przodu, gdzie siedzą ważne osobistości. Rozmawia z nimi, później idzie na męska stronę, a ktoś z osobistości podąża za Nim. Swami dochodzi do odległej części holu, gdzie mężczyźni siedzą na ławeczce. Troje strażników Jego ciała podąża za Nim. Rozmawia przez moment z paroma mężczyznami, później idzie z powrotem wzdłuż pierwszych rzędów mężczyzn i bierze bardzo dużo listów. Wracając na werandę rozmawia z mężczyzną koło swego obrotowego fotela. Zasiada w fotelu i wyciera twarz chusteczką z oparcia fotela. Rozmawia z jedną z osobistości, odwraca się, aby popatrzeć na dzieci. Ma paczkę listów na swoich kolanach. W końcu przesuwa je między oparcie fotela a swoją nogę. Anil Kumar przygląda się uważnie – Swami dostrzega to. W ten sposób zaczyna się porządek dnia, kiedy Swami spędza czas z osobistościami i studentami (każdego dnia odkąd przyjechałam i wcześniej jak się domyślam). Od czasu do czasu podnosi energię jedną lub dwiema rękoma.
      O godzinie 16:15 Swami wstaje z fotela, przechodzi koło uczniów i osobistości do pokoju interview. Hol zamienia się ul poruszających się wyznawców, zmieniających miejsca, szukających lub opuszczających swoje siedzenie. W holu panuje hałas. O 17:00 rozpoczynają się bhadźany – godzinę wcześniej z trzy razy zaintonowanym OM i „Dźaj Dźaj Dźaj Dźaj Ganapati Dewa”. Śpiewamy dużo starych, standartowych bhadźanów, które wszyscy znają. Arathi śpiewane jest dwadzieścia minut później, oznaczając koniec bhadźanów. Swami opuszcza hol, nie bierze już listów, tylko uśmiecha się odchodząc.
      Każdy spieszy się, by wyjść przez bramę, ponieważ po bhadźanach tej nocy w święto Dipawali są fajerwerki. Sewacy próbują stawać na przeszkodzie wychodzącym, by utrzymać porządek. Studenci mają pierwszeństwo oglądania fajerwerków, które są trzymane w ogrodzie wokół pomnika wszystkich religii z przodu hali Purnaćandra. Ustawiono tam fotel Swamiego. Święto zaczyna się zapaleniem lampy o 17:45. Małe lampki umieszczono wzdłuż całej ściany z przodu Purnaćandry i rezydencji Swamiego. Wygląda to bardzo ładnie. Słońce zachodzi. Przez następną godzinę, starsi studenci popisują się przed Swamim i wyznawcami puszczając fajerwerki i rakiety. Wyznawcy znajdują się wszędzie, na balkonach budynków South obserwując ogród wokół pomnika religii. Zwlekałam z opuszczeniem holu dość długo, by być na zewnątrz bramy i mieć dobry widok. Studenci byli na dachu budynku South i wzdłuż ścian otaczających ogród, skąd wystrzeliwano fajerwerki. Cudowny pokaz rozpoczęto sygnałem. Nie lubię fajerwerków – robią tyle hałasu i są nie do wytrzymania dla moich uszu. Odchodzę około godziny 18:15, kiedy wydaje mi się, że strzelają wyżej i wyżej.
      Kiedy poszłam na kolację do pendźabskiej stołówki około godziny 18:30, stale strzelano (fajerwerki, czerwone bomby i inne we wsi). O godzinie 19:00 stale strzelano. Nie jestem pewna kiedy zakończono!
      Tak zakończyło się Dipawali 20:00 w Prasanthi Nilayam!  Sai Ram
April Skrobiza      (z SadGuru tłum. E. G.)

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.