Relacja o ogólnoniemieckiego spotkania wielbicieli Sai
w Berlinie – Poczdamie w dniach 27. – 30.07.2000
Na
uczestnictwo w tym Zjeździe zdecydowałem się dosłownie na parę dni przed jego
rozpoczęciem, co niewątpliwie zakrawa na cud. Fakt, że znalazło się dla mnie
miejsce – a to dzięki Hannelore Kensy, pełniącej funkcję głównej koordynatorki
z ramienia Organizacji Sai w Berlinie – zaliczam do drugiego cudu. Hannelore -
o dziwo - poznała mnie po głosie w rozmowie telefonicznej. Była bowiem na
spotkaniu w Turawie w ubiegłym roku. Są to prawdziwe cuda, łącznie z wygraną na
książeczce oszczędnościowej z hasłem „Baba” sumy odpowiadającej
kosztowi udziału w Zjeździe. Tak więc wszystko było dla mnie jasne - trzeba
pojechać! Wracając do Hannelore – to była ona o tyle duszą Zjazdu, że dzięki
jej zdolnościom organizatorskim i nieustannej zapobiegliwości wszystko grało
organizacyjnie. Wszyscy bhaktowie starali się wypełniać swoją sewę nienagannie
– znamy to przecież – i w Polsce podobne imprezy mają miejsce. A zjechało się
około 600 osób – nie mówiąc o tym że zaczęło również przybywać gości
niezamieszkałych w Berlinie-Poczdamie. Hasło spotkania brzmiało: „Jedność
to Boskość”. (Chodziło o jedność religii.) Po przybyciu i zamusztrowaniu (kwatera,
wikt itd.) sięgało się do olbrzymiego kosza i wyciągało jedna z pięciu różnokolorowych
karteczek z przykładowo napisanymi hasłami:
1. karteczka różowa: BUDDYZM – MIŁOŚĆ,
2. żółta: ISLAM – PRAWDA,
3. zielona: JUDAIZM – NIEKRZYWDZENIE,
4. szara: PARSIZM – POKÓJ,
5. niebieska: CHRZEŚCIJAŃSTWO–DHARMA (właściwe postępowanie).
W ten sposób każdy z uczestników udawał się
na jakiś jeden warsztat – a było ich w tych dniach sporo. Uczyliśmy się
zgłębiać tajniki poszczególnych religii, aby stwierdzić, że każda z nich uczy
właściwie tego samego, tak jak mówi nam to Baba. Czyli nie czyń drugiemu, co
tobie nie miło. Dzień rozpoczynał się o godzinie 6:00 Omkarem, a kończył się nierzadko
koło północy. Przeplatany był spotkaniami, udziałem bądź w charakterze widza,
czy aktora w przedstawieniach teatralnych, śpiewach chóru (każdy z pięciu
regionów niemieckich przygotował swój program artystyczny, dotyczący jakiejś
religii). Szczególnie ciepło wspominam piątkowy wieczór, kiedy to dzięki
rabinowi z USA i zarazem bhakcie Sai, dane nam było przeżyć niezwykle
serdeczny, ciepły uczuciowo – prawdziwy szabas wraz z modlitwami, piciem
czerwonego wina, zapalaniem świeczki, skonsumowaniem (do podziału na salę)
sporej ilości chałki, no i wreszcie po oddaniu wszystkich trosk Bogu (Babie)
wolno nam było objawić swoją radość w śpiewie i w tańcu – przy czym dzielnie
towarzyszył nam rabin. Och, marzy mi się podobne spotkanie w Polsce. Na wszelki
wypadek wzięłam adres rabina do USA. Ostatniego wieczoru usłyszeliśmy Mantry,
odśpiewane przez światowej sławy śpiewaczkę hinduską – Mohini Heitel, przy
akompaniamencie tamburynu. Był to koncert nie tylko dla uszu, ale i dla serc...
W niedzielę odbyła się ekumeniczna uroczystość religijna i rozjechaliśmy się do
domów podbudowani na ciele i na duchu. Jasne było dla nas, że Baba ugościł nas
wszystkim co najlepsze – pracą nad sobą i nad wypełnianiem Jego Misji – Braterstwa
między ludźmi i miłości do Jedynego Boga wszystkich ludzi. W ten sposób dajemy
odpowiedź na wszelkie kłamliwe ataki tych, którzy ostatecznie się we własnych
brudach zababrzą.
Bernard
Gruber z żoną z wdzięcznością wspominali wspaniałą polską gościnność na
Zjeździe w Bartkowej.
Trudno by mi było opisać to
wszystko co przeżyłam – było naprawdę pięknie. Dziękuję Sai!
Z gorącymi pozdrowieniami - Irena Czajkowska
Frankfurt
2.08.2000