LIST PAPIEŻA do braci i sióstr w podeszłym wieku
(fragmenty)
Sam
posunięty w latach, odczuwam potrzebę nawiązania dialogu z wami. Czynię to, dziękując najpierw Bogu za dary i
dobrodziejstwa, jakich udzielił mi obficie aż do tej chwili. (…) Myślą ogarniam też was, którzy
„przeżyliście już wiele wieków”, drodzy ludzie starzy wszystkich języków i
kultur. Kieruję do was ten list w roku, który Organizacja Narodów Zjednoczonych
słusznie postanowiła poświęcić osobom w podeszłym wieku, aby zwrócić uwagę
całego społeczeństwa na położenie tych, którzy dźwigają brzemię lat, muszą
często zmagać się z wieloma trudnymi problemami.(…) W przeszłości otaczano
ludzi starych głębokim szacunkiem. Łaciński poeta Owidiusz pisał, że „wielka
była niegdyś cześć dla siwej głowy”. Kilkaset lat wcześniej grecki poeta
Fokilides napominał „szanuj siwe włosy, a mądrego starca otaczaj czcią jak
własnego ojca”. (…) Dla narodów zamieszkujących obszary objęte oddziaływaniem
Biblii punktem odniesienia było przez stulecia powszechnie tam respektowane
przykazanie Dekalogu „Czcij ojca i matkę”. Jego pełne i konsekwentne
przestrzeganie nie tylko jest źródłem miłości dzieci do rodziców, ale podkreśla
też silną więź między pokoleniami. (…) Duch
ludzki zresztą, choć odczuwa skutki starzenia się ciała, jest stale otwarty ku
wieczności i dlatego pozostaje poniekąd zawsze młody; doświadcza zaś tej
nieprzemijającej młodości szczególnie mocno, kiedy uspokaja go wewnętrzne
świadectwo czystego sumienia i gdy jednocześnie zaznaje troskliwej opieki i
wdzięczności ze strony bliskich. Jak pisze św. Grzegorz z Nazjanzu, człowiek
wówczas „nie zestarzeje się duchem, ale pogodzi się ze swym odejściem jako
momentem niezbędnego wyzwolenia. Bezboleśnie przejdzie na drugą stronę, gdzie
nikt nie jest niedojrzały ani stary, ale wszyscy osiągnęli doskonały wiek
duchowy”. Mimo
ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć.
Dziękuję za to Bogu! Pięknie jest służyć aż do końca sprawie Królestwa Bożego. Zarazem
jednak głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie
do siebie – z życia do życia! Dlatego wypowiadam często – i bez najmniejszego
odcienia smutku – modlitwę, którą kapłan odmawia po liturgii eucharystycznej: „w
godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do Siebie”. Jest to modlitwa
chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie umniejsza radości obecnej chwili,
a przyszłość zawierza opiece Bożej dobroci.