Ze względu na to, co w ostatnich miesiącach
mówi się i pisze na temat organizacji i jej liderów, chciałbym poruszyć kilka
ważnych kwestii dotyczących grup Sai, oraz liderów i osób aktywnych,. Jak
zawsze, w każdym nawet najbardziej skrajnym poglądzie kryje się gorzkie ziarnko
prawdy i o tej właśnie prawdzie powinniśmy rozmawiać.
Chciałbym opisać relację pomiędzy
wielbicielami Sai, a osobami funkcyjnymi, którą uważam za optymalną i którą
zawsze staram się realizować w swoim życiu. Myślę o takim układzie, w którym
lider jest osobą pomagającą członkom grupy w stworzeniu osobistej relacji z
Bogiem, inspirującą do ciągłego przebywania w światłości i ciszy, oraz do
poszukiwania własnych ścieżek i rozwiązań. Niczego nie narzucając, raczej
eksperymentując w poszukiwaniu najlepszych praktyk w danej chwili i dla danych
jednostek. Jest to oczywiście metoda w której popełnia się błędy, ale z kolei
nie popada się również w schematyczność która jest „cichym wrogiem” otwartego
serca.
Nie chciałbym oceniać żadnego ze sposobów
prowadzenia grupy Sai, wiem jednak z praktyki, iż taki sposób prowadzenia grupy
nie powoduje uzależnienia, oraz uczy duchowej samodzielności. Jeżeli będąc
liderem przyjmiemy taką postawę, możemy ulec złudzeniu że grupa tkwi w miejscu,
że „nic się nie dzieje”, jednak są to wrażenia pozorne, ponieważ proces wzrastania
świadomości w grupie jest procesem powolnym, w którym wszystko co istotne, zdarza
się jakby samoczynnie, dokładnie wtedy, gdy wszyscy są gotowi.
Rolę takiego lidera porównałbym do roli
sternika, którego obowiązkiem jest przede wszystkim kontrola obranego kierunku.
Piszę o tym, ponieważ niektórym
wielbicielom wydaje się iż osoby aktywne powinny „coś robić”, organizować.
W grupach Sai nie ma nic do zrobienia!
Jedyna aktywność to stałe utrzymywanie naszych serc w jedności z boską energią.
Ta energia jest w nas, przy nas i wokół nas, będąc jednocześnie podstawą całego
stworzenia. Wszystko co powinniśmy zrobić, to wspierać się wzajemnie w ciągłym
przebywaniu w stanie zjednoczenia.
Podobne
problemy dotyczą osób aktywnych na poziomie krajowej organizacji Sai. Na
ogólnopolskich spotkaniach wielbicieli dużo mówi się o konieczności zmian zewnętrznych.
Funkcją organizacji jest wzajemne wspieranie się wielbicieli w osiąganiu
czystości wewnętrznej i uświadamianie sobie naszej jedności z Bogiem. Do
osiągnięcia tego celu służą wskazane przez Sathya Sai Babę praktyki:
Śpiewanie (otwierające serca na błogość nierozerwalnie
związaną z Bogiem),
Kółka studyjne (dające świadomość procesów,
w których uczestniczymy),
Medytacje (wyciszające niespokojne umysły)
Służba (ucząca nas, iż dzielenie się
miłością, radością i ciszą potęguje wszystkie te doznania).
Te praktyki powinny być podstawą działań
organizacji oraz grup.
Bywa, iż wielbiciele Sai oskarżają osoby
funkcyjne o bezczynność, oczekując, iż te kilka osób zarządzi ogólnopolską
akcję sewy lub coś podobnego. Niczego takiego nie da się „zarządzić”, takie
działania muszą wypłynąć z nas i musimy być do nich naprawdę dojrzali.
Jeżeli natomiast czujemy w sobie powołanie
i łaskę, na przykład do bezwarunkowej służby, powinniśmy taką służbę
niezwłocznie podjąć, (nie oglądając się na organizację czy innych wielbicieli).
Jeżeli oczekiwałbym czegoś od organizacji
Sai to tego, aby była w większym stopniu, miejscem wspólnego odnajdywania nowej
duchowej rzeczywistości w naszych sercach. Aby inspirowała do dzielenia się
doświadczeniami w rozwiązywaniu problemów pojawiających się przy przełamywaniu
skostniałych schematów. To pękanie lodu w naszych sercach może odbyć się
bezboleśnie lub wręcz radośnie, właśnie dzięki organizacji Sai, dzięki
praktycznym warsztatom, dzięki wzajemnemu wsparciu wielbicieli. Wzajemne wspieranie
się w działaniu jest moim zdaniem jednym z ważnych elementów rozwoju, gdyż w
ten sposób uświadamiamy sobie, iż wszyscy jesteśmy nierozerwalną całością -
BOGIEM.
Od nas jedynie zależy czy będziemy cieszyć
się osiągnięciami innych, czy też będziemy doszukiwać się w tych osiągnięciach
błędów i niedociągnięć. To „nie ocenianie” jest bardzo ważne, gdyż taką oceną
możemy pozbawić się energii do działania.
Zdarza się, że wyznawcy Sai tworzą coś, co
zostaje poddane bardzo surowej ocenie, lub wręcz krytyce. Zapominamy o tym, iż
zasady są drogowskazami, ale zawsze najważniejsze jest prowadzenie wewnętrzne. W
każdym działaniu, które podejmujemy mogą zdarzyć się jakieś błędy czy
potknięcia, ale te drobiazgi są jedynie dowodami następujących zmian.
Przy odrobinie chęci można odróżnić
aktywność zainspirowaną przez Boga, od egoistycznych działań mających na celu
osiągnięcie indywidualnych korzyści.
Gdy mamy wątpliwości co do intencji, czy
też skutków pewnych przedsięwzięć, zawsze możemy po prostu odciąć się, nie uczestniczyć
w tych lub innych spotkaniach, nie czytać tego czy innego czasopisma. Nigdy nie
powinniśmy jednak niczego publicznie piętnować, gdyż nie wiemy nic na temat
intencji i motywów konkretnych działań.
Nawiasem mówiąc przypomina to chwilami historię
Ojca Pio, któremu zakazano publicznego odprawiania mszy, ponieważ urzędnicy
kościelni musieli potwierdzić Boskie pochodzenie cudownych zdarzeń, które stale
miały miejsce w Jego obecności.
Byłoby cudownie, gdyby polska organizacja
Sai była polem do wymiany doświadczeń i przeżyć, oraz miejscem wzajemnego
uświadamiania sobie naszej jedności z wszechogarniającą boską energią. Taka
organizacja będzie dla każdego z nas wsparciem w ciężkich chwilach i pomocą we
wzajemnym poszukiwaniu prawdziwych treści życia.