SKARBY
DUCHA CZY ŚWIECIDEŁKA?
JAN NARA
W
tym artykule chcę poruszyć sprawę istnienia w Organizacji Sai stałych stanowisk
funkcyjnych.
Z
pozoru wydają się one najzupełniej naturalne i konieczne, bo tak jest wszędzie
naokoło nas: w partiach, stowarzyszeniach, organizacjach, ugrupowaniach, związkach,
instytucjach itd. Wszystkie one mają swoich przywódców (kierowników, prezesów…)
i różne stanowiska hierarchiczne. – Czy jednak i u nas jest to potrzebne i
celowe? – Ludzie studiujący i praktykujący w swoim powszednim życiu nauki Satya
Sai Baby powinni wnieść ożywczy prąd nowego podejścia, które w jakimś stopniu
przyczyni się do uleczenia społeczeństwa z tych wszystkich schorzeń, które je
obecnie gnębią. A wiążą się one bardzo często z walką o władzę (polityczną lub
inną) i z rozlicznymi wynikającymi z niej wypaczeniami i nadużyciami.
Ponadto
Ruch Sai nie powinien być czymś w rodzaju konkurencyjnego ugrupowania
wyznaniowego (bądź sekty), jednego z wielu podobnych, którego członkowie
odgradzają się od innych ludzi i zamykają w świecie własnej terminologii,
obrzędowości, struktury organizacyjnej, układów personalnych, sprawozdań i
planów, nadziei na wywyższenie się ponad inne ugrupowania… Na pewno nie jest to
naszym zadaniem!
Nasz
Nauczyciel prosi nas tylko o jedno: ażebyśmy naprawiali siebie samych i prowadzili
dobre, czyste, prawe życie powszednie. Nie jest to bynajmniej cel mały – lecz
największy i najtrudniejszy! O wiele łatwiej jest zapisać się gdzieś,
uczestniczyć regularnie w spotkaniach, zebraniach czy obrzędach, być
przekonanym o “lepszości” własnej grupy, starać się w niej awansować itp., niż
– odzwierciedlając swoim życiem poczucie Wszechjedności, poczucie stałej
obecności subtelnej, duchowej sfery istnienia – nie zamykać się w żadnym
zaściankowym ugrupowaniu, żyjącym własnym oddzielnym życiem…
Po
wielu latach istnienia Organizacji Sai w wielu krajach są już także bardzo
liczne doświadczenia praktyczne. Dowodzą one, że w ramach Organizacji Sai
funkcjonują te same zasady psychologiczne i podobne mechanizmy postępowania, co
gdzie indziej. Wielu bhaktów zdaje się wierzyć (tzw. “myślenie chcące”, ang. “wishful
thinking”, czyli pobożne życzenie), że wszyscy ci, którzy deklarują się jako
“wielbiciele” Sai Baby, od razu wznoszą się na wyższy poziom czystości i że sam
Nauczyciel od razu zaczyna ich opatrznościowo prowadzić.
--- Tak, Nauczyciel prowadzi nas na każdym
naszym kroku… ale ta droga jest długa, niełatwa i wyboista! Nie oszczędza nam
błędów i cierpień – uczących nas tego, co lepsze i mądrzejsze, dzięki Prawu
Przyczyny i Skutku (Prawo Karmy). Nie tak prędko przychodzą jej cudowne owoce,
z których najwyższym jest pełne ODDANIE SIĘ Bogu i wyrażanie sobą w każdej
chwili życia Jego doskonałej, bezinteresownej Wszechżyczliwości (tj. Miłości).
Mówiąc
zaś po prostu i w zgodzie z faktami: w Organizacji Sai – tak samo, jak i gdzie
indziej – plenią się niezdrowe ambicje, powstają grupki wzajemnego poparcia,
pojawiają się sprzeczki i kłótnie, plotki i intrygi… - Taka jest prawda. O
wiele lepiej zrobimy, jeśli ją dostrzeżemy i wyciągniemy z niej odpowiednie wnioski,
niż jeżeli będziemy sobie wmawiać, że jest inaczej, i karmić się dalej
beztroską, nieodpowiedzialna euforią… że cudotwórczy Swami i tak wszystko
odpowiednio ustawi i wywinduje nas na wyższy poziom i do wyższych zaszczytów…
Owszem,
nasz Nauczyciel przez cały dotychczasowy okres akceptował istnienie stałych
stanowisk funkcyjnych, a rozliczne wypaczenia traktował na ogół cierpliwie i
łagodnie, w nieskończoność siejąc stale swoje dobre słowa i wskazania,
powtarzając setki i tysiące razy swoje mądre nauki. --- Czy jednak z tej
“szkoły podstawowej” nie powinniśmy wreszcie awansować wyżej?… To, że Swami
stworzył dla bhaktów swą “szkołę”, w której bawią się w sprawozdawczość, wybory
“szefów”, stronnictwa, ambicje itd. – nie przeczy temu, iż przed Jego uczniami
otwarte są wrota Jego “uniwersytetu”, w którym taka przyziemna i nieczysta
zabawa jest już niedopuszczalna.
Jeśli
w grupie ktoś ładniej i pewniej śpiewa niż inni, może prowadzić grupowy śpiew.
Jeśli ktoś pięknie służy pomocą bliźnim, może inspirować innych swoim
przykładem. Jeśli w grupie potrzebna jest osoba do zamawiania i rozprowadzania
literatury, może się ktoś tego podjąć. Jeśli potrzebne są osoby do udziału w
organizowaniu jakiegoś zjazdu, mogą się zgłosić i zostać przez grupę do tego
konkretnego zadania wydelegowane. I tak dalej. – To wszystko jest właśnie takie
proste!
Funkcja
“lidera” (dosł. “prowadzącego”), czyli faktycznie “szefa” – mianowanego
głosowaniem bhaktów – jest czymś zupełnie innym. To całkiem inna kategoria
myślenia. To już jest stwarzanie HIERARCHII. Idą za tym określone konsekwencje,
o których częściowo wspomniałem. Zupełnie niepotrzebnie rozbudzane są niezdrowe
ambicje, pokusy zdobycia stanowiska, łączenie się liderów we frakcje… Liderzy
mają swoje specjalne zjazdy; mogą być lepiej poinformowani, rozstrzygać między
sobą pewne sprawy, czuć się “śmietanką” Organizacji i całego Ruchu… Model taki
sprzyja niepokojowi świadomości i psuciu się charakteru.
Wystarczyłoby,
ażeby żadnych stałych stanowisk przywódczych nie było, dla pozbycia się wielu
uciążliwych i wciąż aktualnych problemów! Nie byłoby niedobrych pokus, nie
byłoby do czego skrycie dążyć, o co walczyć. – Czy żyjąc w społeczeństwie mało
mamy codziennie pokus i niedobrych wzorców, ażebyśmy jeszcze (niby “dla
ujawnienia naszych słabości w celu późniejszego ich usunięcia”) i w Ruchu Sai
potrzebowali je dodatkowo stwarzać?? Tu, gdzie powinna być sama czystość,
pokora, niewinność i bezpragnieniowość!…
Wydaje
mi się, że miłość do Nauczyciela powinna być we własnym sercu. Naturalnym celem
aspirantów jest prostota, czystość sumienia i jak najlepsza wewnętrzna łączność
z Duchem Prawdy, a nie ostentacyjne obrzędy, wielomówność, sprawozdawczość i
hierarchia.
Na
malutkim kalendarzyku na rok 1999, z Praśanti Nilajam, pod zdjęciem Baby umieszczone
są Jego słowa:
“To help the helpless is the only
way to please and reach God.”
“Pomaganie tym, którzy pomocy potrzebują,
jest jedyną drogą do spodobania się Bogu i osiągnięcia Go.”
* * *
Dopóki
zaś stałe stanowiska funkcyjne w Organizacji istnieją, konieczne jest uważne
przyglądanie się czynom osób na nie wybranych i sprawdzanie, czy postępują w
sposób godny i nieskazitelny*. Pod tym względem niestety nie dzieje się
dobrze…**
Istnienie
stanowisk powoduje powstawanie u części bhaktów (w Polsce, jak i w innych
krajach) niezdrowych ambicji zdobycia ich. Taki jest tok skrywanego (a nie
zawsze nawet świadomego) myślenia wielu osób, które w aktywności w Organizacji
Sai widzą pewną perspektywę osobistego awansu i właśnie po to wstępują do niej,
aby za cenę zręcznego kręcenia się i działalności zdobyć popularność i zostać
wybranymi. Mogą przykładnie śpiewać i wygłaszać ciekawe referaty, ale co z
tego?!! Takie osoby są tragedią Ruchu Sai (i każdego ruchu), a - jak dowodzi
praktyka – dostrzeżenie i wyeliminowanie ich zaraźliwych błędów jest tym
trudniejsze, że bhaktowie wpadają w pułapkę własnych słusznych zasad: “SZUKAJ
BŁĘDÓW TYLKO U SIEBIE SAMEGO, A NIE U INNYCH”!!! Jakże więc mogą, na przykład,
usunąć z zajmowanego stanowiska kogoś, kto plotkuje i intryguje?!… Sami
obezwładniają siebie swoimi źle pojętymi zasadami duchowymi. Przestają rozróżniać
dobro od zła i w imię “jedności i miłości” solidaryzują się z obłudnym
postępowaniem!
Wszystkie
zasady powinny być stosowane elastycznie, w zgodzie z konkretną sytuacją – w
taki sposób, aby SUMIENIE było czyste. Owszem, mamy być cierpliwi, ale jeżeli
np. jesteśmy świadkami, jak ktoś podlewa benzyną cudzy dom i podpala go, to czy
mamy się tylko mądrze uśmiechnąć i odejść mówiąc sobie, że widocznie
wszechobecny Swami sobie tego życzy? Czy w takiej sytuacji właściwe jest
powoływanie się na konieczność cierpliwości i wyrozumiałości? Czy – zamiast
zdecydowanej interwencji – należy zająć się “wyszukiwaniem własnych błędów
zamiast cudzych”?!…
Jeżeli
już ktoś dostrzega za dziejącą się złą rzeczą wszechobecnego Swamiego, to
powinien sobie pomyśleć tak: “Nauczyciel stwarza mi okazję do przeciwstawienia
się złu i tego ode mnie oczekuje”. Wówczas będzie to uczciwe podejście; inaczej
jest wygodną hipokryzją. Solidarność ze złem nie jest właściwym rodzajem
solidarności.
Drodzy
Przyjaciele, zastanówcie się: przecież nasz świat pełen jest przestępstw, korupcji,
niesprawiedliwości, krzywd itd. pokrywanych warstwą obłudnej mowy. Takie
negatywne zjawiska muszą zostać usunięte!! – Tak więc, z jednej strony: każdy
(jeśli szczerze chce dobra) powinien pracować nad samym sobą i dawać stale w
życiu codziennym dobry przykład. A z drugiej strony: powinien być czujny i
zwracać uwagę na dziejące się zło. Zło trzeba wyraźnie wskazywać i zdecydowanie
usuwać, zastępując dobrem. – Awatara powiedział wyraźnie, że to my mamy
naprawić nasz ludzki świat, a On objawił się nie po to, by nas w tym zastąpić,
lecz by zainspirować, dodać wiary i umocnić. My – ludzie dobrej woli z każdej
tradycji, kultury i rasy, żyjący zgodnie z wyznawanymi przez siebie ideałami.
Jest
litera prawa – i jest duch prawa. Litera prawa zawsze stanowi ostoję tych,
którzy uczestnicząc regularnie w zebraniach czy obrzędach, poprawnie śpiewając
i referując itp. uważają, że w ten sposób powiększają swój “staż” i gromadzą
“zasługę”. Nalegają więc, aby takie aktywności skrupulatnie prowadzić i żeby na
ich podstawie oceniać każdego…
Ale są to tylko aktywności zewnętrzne,
nierzadko pozoranckie, a prawdziwą wartość ma uczciwość wewnętrzna człowieka,
który sam w sobie chce się zmienić: oczyścić – i stosownie do swego
postanowienia żyje. To zaś może oceniać tylko sam Bóg, a nam pozostaje pracować
rzetelnie nad samymi sobą i pilnować, czy osoby sprawujące podjęte przez siebie
funkcje nie zawodzą zaufania, którym zostały obdarzone.
Czas
nagli. Harmonia w Ruchu Sai jest bardzo, bardzo potrzebna, ale nie może ona
zostać osiągnięta dzięki przymykaniu oczu na nieczyste postępki. Nastanie
dopiero po ich wyeliminowaniu. Tylko prawdziwość jest naszą siłą mogącą
rozświetlić Ruch, uwiarygodnić aktualność głoszonych przez nas UNIWERSALNYCH,
BRATERSKICH ZASAD ETYCZNO-DUCHOWYCH oraz zainspirować ludzi do przemienienia na
lepsze życia społecznego. Nie może to mieć nic wspólnego z sekciarstwem i
dumnym pustosłowiem.
Tak
więc, kiedy w Organizacji dzieje się coś niedobrego, badajcie uważnie skąd
płyną plotki i fałszywe informacje, gdzie jest źródło intryg. Ujawniajcie
prawdę i nie pozwalajcie, ażeby takie “źródło” dalej zatruwało. To bardzo
ważne. “Jedna kropla trucizny potrafi zatruć całą dużą bańkę mleka!” (Sai)
Kiedy
zasady idealnego życia są tylko na językach, ale nie w czynach, wtedy się
dewaluują i tracą moc swojego przekonującego oddziaływania; stają się
lekceważonymi przez ogół sloganami i narzędziami obłudy. “Słowa bez
praktykowania ich są kłamstwem.” (Sai) Dlatego tolerowanie na stanowiskach
funkcyjnych osób “mających dwie twarze” wyrządza ogromną szkodę zbiorowości.
* Warunki, jakie powinni spełniać przywódcy, oraz typowe popełniane
błędy bardzo trafnie omawia J. Jagadeesan w artykule pt.: “Przywództwo Centrów
Sai i Komitetów Koordynacyjnych” (Światło Miłości nr 8, luty 1999).
** Por. np. “Tryptyk Katharsis” w numerach 3-4 Światła Miłości - są tam
przykłady dotyczące innych krajów. O sytuacji rodzimej nie mam ochoty pisać
nazbyt szczegółowo… Zadbanie o czystość
“podwórka” Organizacji jest obowiązkiem jej członków.