POWRÓCISZ !

dr Goldstein

      Zawsze musimy mieć przed oczyma to, co możemy osiągnąć kiedy jesteśmy tutaj, u Jego Stóp. Swami nie chce byśmy kręcili się po wiosce. On chce, abyśmy nasz czas w Aśramie spędzili na śpiewaniu bhadźanów i zapoznawaniu się z lekturą. Chce, abyśmy w samotności i w ciszy spoglądali do swego wnętrza. W naszej duchowej podróży 75% czasu musimy poświęcić na badanie samego siebie. Ażeby było to możliwe, samotność jest konieczna. Jeżeli będziemy tego przestrzegać, o wiele łatwiej otwierać się będą przed nami bramy.
      Podjęliśmy wielki wysiłek, aby przybyć do tego świętego miejsca. Dlatego ważne jest, żeby doświadczenia które tu zdobywamy, pomogły nam zrozumieć co to znaczy być u Stóp Swamiego.
        Rozpoczęcie duchowej drogi należy poprzedzić pytaniem: “Kim jestem?” Konieczne jest abyśmy otworzyli nasze serca i dusze, ponieważ mogą przytrafić się nam cudowne zdarzenia. Ja jestem świadkiem takich właśnie cudownych zdarzeń. Wszyscy przybyliśmy tutaj, by coś otrzymać. Musimy się jednak sami zobowiązać do duchowej dyscypliny, nie chodzić do wsi i nie tracić cennego czasu.
        Kiedy Swami wchodzi z nami w kontakt podejmuje wiele ról, ale zawsze z miłością. Baba wie wszystko co robimy, co myślimy i co czujemy. Jest z nami Awatar, Bóg i Jego Twórcza manifestacja samego siebie. Z tego powodu możemy powiedzieć: “Jesteśmy Bogiem ponieważ nasze sumienie jest odzwierciedleniem boskości”. Nasze własne sumienie to najważniejsze kierownictwo jakie możemy sobie zapewnić, ponieważ pozostaje ono w kontakcie z Bogiem.
        Ciało, zmysły, wszystko to okazuje się przemijającą kombinacją genetycznych elementów, które wykorzystujemy, aby wypełnić naszą życiową rolę. Musimy utrzymywać naszą świadomość w przeświadczeniu, że wszyscy jesteśmy jednością. Jeżeli będziemy zdolni naszą duszę i ciało poddać kontroli i mocy naszej Wyższej Świadomości, będziemy w stanie przetransformować nasze ego.
        Wiele mówimy o miłości nie rozumiemy jednak czym jest miłość duchowa i nie przeżywamy jej. Miłość duchowa nie ma nic wspólnego z potrzebami ciała, z ego i z jakąkolwiek formą posiadania lub uczuciami. Miłość duchowa przewyższa to wszystko. Jeżeli będziemy zdolni kontrolować naszą świadomość, nasze ego oraz identyfikować się z sumieniem, pozostaniemy w jedności z Boskim Stwórcą i każdego kochać będziemy czystą miłością. To jest sens wszystkiego. Jeżeli Bóg jest Miłością i Organizacja Sai jest Miłością to zadania jakie mamy do spełnienia muszą być bezinteresowne. Sens życia leży na przeciwnym biegunie naszego ego.
        Swami jest w moim własnym doświadczeniu moim Ojcem, jest również moją Matką. On nauczył mnie co znaczy Miłość. Mam żonę, którą kocham, ale co to znaczy miłość bezinteresowna nie wiedziałem. Swami mnie tego nauczył.
        Chciałbym opowiedzieć wam historię, którą sam przeżyłem. Zdarzyło się to rok temu. Miałem z pewnych powodów wystąpić przed audytorium pełnym ludzi, mówić w obecności Swamiego i coś zapowiadać. Tak bardzo się bałem, że zapomniałem wszystko co sobie przygotowałem i co chciałem powiedzieć. Łzy stanęły mi w oczach i zacząłem się pocić. Patrzyłem na Babę i cicho modliłem się: “Swami, ratuj mnie, nie wiem co mam mówić”. Pan spojrzał na mnie jak matka na zalęknione dziecko. Jeszcze teraz przypominam sobie smak tamtego potu. Swami starł go jednym ruchem ręki, która stała się od tego cała mokra. Poczułem w sobie głęboki spokój. On mnie nie tylko we wszystkim upewnił, ale zasiał również we mnie wiedzę i zaufanie do Siebie. W mgnieniu oka uświadomiłem sobie, że Swami zawsze będzie ze Swoją ręką i że ja zawsze będę godny Jego daru. Tej pewności którą posiadłem tak błyskawicznie nie potrafię wam wyjaśnić. Wiedzy duchowej trzeba doświadczyć. To co wam powiedziałem stanowi dla mnie ostateczną, zawsze obowiązującą wiedzę.
        Nie potrafimy zbadać duchowej płaszczyzny u drugiego człowieka, nie potrafimy jeszcze ocenić drogi jego postępu. Nie ma żadnego  punktu odniesienia, który umożliwiałby nam poznanie prawdy o jego uduchowieniu, o jego rozwoju, albo o jego zasługach na tej drodze. Nie możemy też wnioskować czy ktoś jest uduchowiony czy nie, na podstawie tego czy ma to pokrycie w jego pobożności, czy Swami podarował mu pierścień, czy wziął go na interview. Jest to po prostu niemożliwe. Zajmujcie się nadal swoimi własnymi zadaniami. Niektórzy myślą, że ci których Baba wzywa do siebie są ludźmi duchowo bardziej rozwiniętymi, lub pod innym względem są nadzwyczajni. To niekoniecznie jest tak. Tylko Swami wie dlaczego kogoś wzywa.
        Przed paroma laty przeżyłem straszne doświadczenie. Moja żona i ja właśnie opuszczaliśmy Aśram. Lecieliśmy z Bombaju do Karaczi i po drodze samolot został porwany przez piratów powietrznych.
        Trzy dni przed opuszczeniem Aśramu Swami zawołał mnie i powiedział: “Duch jest kluczem a serce zamkiem. Jeżeli przekręcisz klucz w kierunku świata będzie tylko chaos i niczym nieograniczone życzenia. Jeżeli jednak przekręcisz klucz w kierunku Boga, znajdziesz spokój i oddzielenie od świata”.*
        Dwa dni przed odjazdem Swami znów wezwał mnie do siebie. Zmaterializował wibhuti i włożył do torebki, którą uformował z kawałka papieru. Powiedział do mnie: “Noś to zawsze przy sobie”. Nigdy przedtem nie powiedział mi czegoś tak cudownego.
        Dzień przed odlotem Swami spytał mnie: “Goldstein, co zamierzasz?” Odpowiedziałem: “Swami, zdecydowałem jutro wyjechać”. “Nie!” – wykrzyknął Baba i polecił mi wyjechać następnego dnia. Zawsze staram się być posłuszny Swamiemu, więc pozostałem jeden dzień dłużej w Aśramie. Jednak nie zmieniłem zaplanowanego terminu odlotu, aby zdążyć na długodystansowy lot, który zarezerwowaliśmy na początku. To właśnie był mój brak zdolności rozróżniania.
        W dniu wyjazdu Swami wziął mnie do Swojego samochodu i pojechaliśmy na Uniwersytet, gdzie Swami miał wygłosić dyskurs. W czasie jazdy zdawał się być bardzo szczęśliwy. Ja też byłem pełen radości. Nagle – nigdy tego nie zapomnę – spojrzał na mnie i powiedział: “Goldstein, to jest twoja ostatnia okazja pozostać przy Swamim”. Nie mogę wyrazić, co w tym momencie czułem, nie potrafię opisać siły która emanowała ze Swamiego, kiedy to mówił. Zacząłem płakać i spytałem Go: “Swami, dlaczego mi to mówisz?” Swami odpowiedział: “Tak, tak, ty powrócisz”. Nie miałem pojęcia co to wszystko miało znaczyć i wyparłem to z mojej świadomości.
        Chociaż opuściliśmy Aśram dzień później dotarliśmy do Karaczi tak, jak było to zaplanowane. Kiedy lądowaliśmy aby zatankować, ja akurat spałem, a moja żona rozmawiała ze stewardesą. Nagle usłyszałem hałas. Obudziłem się, spojrzałem ponad siedzeniem przede mną i zobaczyłem że ktoś chwycił stewardesę za kark i groził jej pistoletem. Inny bandyta mierzył do mojej żony pistoletem maszynowym, a ona powtarzała: “Om Sai Ram, Om Sai Ram”. Myślałem że śnię. Coś zupełnie nieprawdopodobnego. Jednak szybko uczucie nieprawdopodobieństwa zastąpił ogromny strach. Terroryści zmusili nas do zgromadzenia się w odrębnej części samolotu. Wszyscy pasażerowie musieli to zrobić. Byliśmy wszyscy ciasno ogrodzeni, niektórzy leżeli na podłodze. Trwało to przeszło siedemnaście godzin.
      Piraci przez cały czas trzymali skierowaną w naszą stronę broń. Piloci próbowali pertraktować z rządem Pakistanu. Kiedy tam siedzieliśmy, przypomniały mi się słowa Swamiego o zamku i kluczu. Modliłem się powtarzając ciągle tą sama modlitwę: “Swami, napełnij serca naszych strażników miłością, chroń niewinnych i jeżeli mam umrzeć pozwól mi umrzeć z godnością, tak, abym moje zadanie wykonał właściwie, pełen ufności i pozwól mi umrzeć z Twoim Imieniem na ustach”.
Lęk nie ustępował. Czułem wszystkie towarzyszące temu zjawiska fizjologiczne.Byłem jednak w stanie postawić się w roli świadka owego strachu nie będąc przez niego opanowanym. Pomyślałem sobie: odłączę się od strachu.
        Moje myśli były bardzo jasne. Kiedy trafiła mi się nadarzająca się okazja wiedziałem co robić. Po siedemnastu godzinach oczekiwania dowiedzieliśmy się, że rokowania zostały zerwane. Światła zostały pogaszone. Czułem w sobie, że nieuchronnie zanosi się na katastrofę. Myślałem, że to już koniec. Powiedziałem do mojej żony: “Rób teraz to, co ci powiem”. Jakiś kierownik lotu krzyczał, że mamy być cicho, bo nie mamy żadnego paliwa. Po kilku minutach terroryści bez ostrzeżenia i litości zaczęli strzelać do dzieci, kobiet i mężczyzn. Środkowym przejściem puszczali granaty, które eksplodowały. Wiedziałem, że jeżeli zostaniemy w tym miejscu gdzie byliśmy, to będzie nasz koniec, ponieważ samolot w każdym momencie mógł stanąć w płomieniach. Powiedziałem sobie: “Jeżeli uciekniemy, mamy trzy możliwości: albo umrzemy, albo zostaniemy ranni, albo uciekniemy”. Zawołałem: “Musimy uciekać!”
       Moja żona wybiegła na zewnątrz, a ja skoczyłem za nią. Uciekaliśmy przez drzwi, w których stali ludzie. Moja żona przeszła lekko, bo jest mała. Była z nami ranna kobieta. Ludzie gdy są w panice, zapominają o swoim człowieczeństwie. Kiedy odbiegliśmy kawałek, zobaczyliśmy samochód ciężarowy przewożący żywność, a z tyłu kilkoro ludzi. Jednym tchem zawołałem: “Pomóżcie, pomóżcie, mamy tu ranną kobietę”. Jakiś głos odpowiedział: “Nie ma żadnej pomocy, ratuj się sam”.
      Do Swamiego powróciłem na Jego urodziny. Natychmiast zawołał mnie do siebie i zapytał: “Przypominasz sobie jak ci powiedziałem, że jest to twoja ostatnia okazja by być przy Swamim? Kiedy Swami to mówił, widział ciebie w samolocie. Oni cię zabili. Potem Swami wszystko zmienił”.
      Oto jest przykład zdolności Awatara do zmieniania ludzkich dramatów.
      Opowiem wam jeszcze jeden przypadek. Przy innej okazji jechałem ze Swamim samochodem z Ooti do Kodaikanal. Swami zapytał mnie: “Gdzie będziesz mieszkał w Kodaikanal?” “Mieszkamy, Swami w hotelu (tu wymieniłem nazwę hotelu).” “Nie - powiedział Swami - Nie tam. Kiedy przybędziemy na miejsce podam ci adres”. Ostatecznie Swami kazał nam zamieszkać w domu jakiejś pobożnej osoby. Tej nocy w hotelu, w którym mieliśmy rezerwację wybuchł pożar. Opowiedziałem to mojemu Panu: “Swami, Swami ten hotel palił się”. Swami odpowiedział: “Wiem”.
(Na spotkaniu z dr Goldsteinem zadano pytania)

Pytanie: “Czy w tej strasznej godzinie terroru mogłeś czuć miłość do porywaczy i czy te uczucia od tamtej pory zmieniły się?”

Odpowiedź: Jeżeli ktoś chce panować nad swoim umysłem musi patrzeć w swoje wnętrze. Mogłem sam sobie udowodnić, że moje przekonania są prawdziwe. Nikt nie może wiedzieć tego wcześniej, dopóki nie zostanie skonfrontowany z określoną sytuacja. Są trzy drogi by to odkryć: pierwsza to badanie samego siebie, druga w sytuacjach zagrożenia życia, trzecia kiedy umrzemy. A teraz odpowiem na ostatnią część pytania. Tak, to uczucie miłości do porywaczy było dla mojej żony i dla mnie ogromnie pomocne w przetrwaniu.

Pytanie: “Komu w snach pojawia się Swami?”

Odpowiedź: Swami mówi, że są dwa rodzaje snów. Pierwsze to te które pochodzą z podświadomości, nie zawierają one żadnego przesłania i nie są ze sobą powiązane. Są to zwykłe sny. Drugi rodzaj to są sny pochodzące z nadświadomości. Jeśli śnimy o Babie snem pierwszego rodzaju (z podświadomości), to mówimy że jest to szczęśliwa okoliczność, dobry sen, którego nie wolno nam interpretować. Z innego rodzaju snami jest różnie. Jesteśmy razem ze Swamim, ale nie mamy wrażenia, że śnimy. W tych snach otrzymujemy wiadomości.
        Chciałbym podzielić się z wami osobistym doświadczeniem. W jednym ze snów Swami podzielił się ze mną czymś bardzo ważnym, czymś rzeczywiście bardzo istotnym. Dwa lata później byliśmy u Baby z grupą około 18-tu studentów. Był z nami jeden jogin, zaś pozostali byli członkami Organizacji Sai. Baba mówił nam o snach. Powiedział dokładnie to, co wam przed chwilą tłumaczyłem. Nagle Baba zwrócił się do mnie i powiedział: “Goldstein, opowiedz studentom ten sen, który miałeś przed dwoma laty”. W tym śnie Swami dał mi dokładne instrukcje, których ja oczywiście przestrzegałem. Nie rozmawiałem o tym śnie ani ze Swamim, ani z nikim innym.

Pytanie: “Jak możemy jednoznacznie odróżnić jeden sen od drugiego?”

Odpowiedź: Jeżeli musimy rozmyślać nad snem aby o tym zdecydować to na pewno nie jest to sen z nadświadomości.

Pytanie: “Czy jest możliwe, że zapomni się sen, mimo iż wie się, że się go śniło?”

Odpowiedź: Snu drugiego rodzaju (z nadświadomości) nie zapomina się nigdy. Pozwólcie sobie coś powiedzieć. Im dalej postępujemy w naszym rozwoju duchowym, tym bardziej żyjemy w intuicyjnym stanie. Przypominam sobie pewną chwilę, kiedy byłem bardzo szczęśliwy. Siedziałem wtedy u stóp Swamiego i czułem się jak gdybym był dzieckiem. Pan był tak łagodny i delikatny, miałem uczucie, że mogę pytać o cokolwiek zechcę. Zapytałem: “Swami, czy mógłbym raz zobaczyć świat Twoimi oczami?” Wiedziałem, że On wytworzył we mnie taki nastrój, abym był zdolny to pytanie zadać. Baba uśmiechnął się: “Jeżeli pozwolę ci to zobaczyć, nie będziesz już chciał swojej pracy, nie będziesz chciał swojego domu, swojej rodziny i swojego ciała. Ale kiedy przybędę do Ameryki pozwolę ci na to, o co mnie prosisz, jednak tylko przez jedną sekundę. Jeżeli pozwoliłbym ci na dłużej niż jedną sekundę, zniknąłbyś ze świata”.
      Innym razem kiedy byłem u Baby, czułem się przytłoczony myślami o czekających mnie w Ameryce zadaniach. Do tego jeszcze, z jednym z moich braci z Organizacji miałem zatarg. Prosiłem Babę o możliwość medytacji.
“Obawiam się Swami, że nie potrafię panować nad moimi nerwami i umysłem”. – powiedziałem.
      “Medytacja?”- wykrzyknął Swami. “Ty nie masz czasu na medytację”. I zaraz potem mocno uderzył mnie w czoło. Zamknąłem oczy i odczułem głęboki spokój. Nie stało się nic nadzwyczajnego, było we mnie tylko głębokie zadowolenie. Byłem szczęśliwy. Uderzył mnie bardzo mocno, następnie pożegnał mnie i wyjechałem. Pojechałem do Nowego Jorku bardzo zatroskany. Przekonałem się jednak, że nie tylko panuję nad sobą, ale w czasie następnych pięciu dni – z godzinnym tylko snem każdego dnia – utrzymywałem najwyższą sprawność i wydajność, załatwiałem wszystko co było do załatwienia. Lubię spać, a mimo to nie byłem zestresowany. Był we mnie spokój, byłem naprawdę szczęśliwy, to było cudowne. Opowiedziałem tę historię mojemu bratu, a on powiedział: “Swami naładował cię energią”. Kiedy już wszystko pozałatwiałem, spałem nieprzerwanie 24 godziny.
      Musimy zawsze pamiętać, że Swami jest wszechobecny, On jest tutaj, On jest wszędzie. Tajemnica leży w tym, aby poddać się Jego prowadzeniu i ufać, że zawsze znajdziemy Go w sobie. Dobrze jest, jeżeli Swami wyraźnie zaznaczy co On ci daje, co On dla ciebie robi. Jednak jeżeli wyraźnie tego nie zaznaczy, musimy sami dochodzić do prawdy i znaleźć rozwiązanie.

Pytanie: “Jak możesz rozpoznać, że Swami wyzwala w tobie takie czy inne emocje, takie czy inne reakcje?”

Odpowiedź: Rozpoznaję to na gruncie mojej wiary i samozaufania. Jeżeli prowadzimy z Babą dialog, to jest tak, jak byśmy rozmawiali z własnym sumieniem. Mogę zapytać zanim czegokolwiek się podejmę, czy to jest dobre, czy złe? Czy jest w porządku, czy nie? Musimy się nauczyć wewnętrznego spojrzenia. Swami mówi: “Każdy jest Swamim”. On jest Najwyższą, Najszlachetniejszą, Największą Płaszczyzną, którą możemy znaleźć w sobie samym. Swami chce, żebyśmy byli szczęśliwi, żebyśmy dobrze wykorzystywali czas pobytu tutaj w celu uzyskania Jego błogosławieństwa.

Lektura przemówień wygłoszonych przez dr Goldsteina w Aśramie w lutym 1991 roku. (Z książki Graciela Busto, Argentyna “Baba jest Panem”)
Z “Sathya Sai Briefe” tłum. Maria Wrona - Wrocław

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.