Jest
to historia o Boskości Swamiego i o tym jak głębokie wrażenie uczyniło to na
moim mężu Charlie’m. Obecnie mój mąż jest w szpitalu i powoli powraca do
zdrowia. Każdego ranka trzyma w rękach srebrny medalion, na którym z jednej
strony jest wygrawerowana Bogini Lakszmi, a po drugiej wizerunek Swamiego. Kilka
dni temu, dwie rozkosznie szczęśliwe pielęgniarki przyszły zmienić pościel
Charliego. Wkoło łóżka rozciągnęły zasłonę, a ja czekałam na zewnątrz. Zza
kotary słyszałam wesoły śmiech i przekomarzanie się. Uśmiechnęłam się do siebie
myśląc, że Swami z pewnością aprobuje te dwie szczęśliwe istoty, ponieważ nie
ma potrzeby mówić im „bądźcie szczęśliwe”. W pewnej chwili pielęgniarka
powiedziała: „Och! tu jest pański medal św. Krzysztofa, nie, to nie jest on!
Lecz kto to jest?” Charlie odpowiedział: „Zapytajcie mojej żony”, co wydało mi
się tchórzliwe. Szerokim
gestem zasłony zostały odsłonięte, a dwie pełne entuzjazmu pielęgniarki
oczekiwały ode mnie odpowiedzi. Podekscytowane dotykały medalion i koniecznie
chciały się dowiedzieć kto jest na nim widoczny. Opowiedziałam im o Bogini Dobrobytu Lakszmi,
lecz im to nie wystarczyło. Wskazując na wizerunek Swamiego ponownie zapytały: „Kto
to jest?” „To jest Sai Baba, mieszka w Indiach” – powiedziałam. Próbując opisać
Swamiego w jednym zdaniu dodałam: „On jest Awatarem, podobnie jak Chrystus.” Pochyliły
głowy w milczeniu spoglądając na wizerunek Swamiego. Po raz ostatni
pieszczotliwie dotknęły medalionu. Potem jedna z nich odwróciła się i patrząc
na mnie przez ramię powiedziała: „To się jakoś zagubiło w pościeli, a Charlie
leżał na tym. Kiedy go przewróciłyśmy ten wizerunek był odbity na jego
pośladku.” Roześmiały się jeszcze weselej. Tak to właśnie Boskość Swamiego
odbiła się głęboko na Charlim.
z „Sai Reflections” (maj 1998) tłum. Tatiana Ossowska