Po
raz pierwszy o Sai Babie usłyszałem w 1984 roku. Opowiadała mi o Nim Elisabet
Ausberg z Hamburga. Ta starsza pani, mimo, że wówczas po 80-tce była niezwykle
sprawna fizycznie. Twierdziła, że swoją kondycję i zdrowie zawdzięcza Swamiemu.
Kiedy ją znałem zawsze była radosna, śmiejąca się i pełna energii. Już od
pierwszych słów jej opowiadania poddałem się czarowi niezwykłej postaci
Swamiego i mimo, że od tamtej chwili upłynęło już 15 lat, moja fascynacja trwa
nieustannie i pogłębia się. Oprócz zdjęć Sai Baby ofiarowanych mi przez
Elisabet, posiadam jeszcze fotografię Elisabet Ausberg, która towarzyszyła mi w
trudnych chwilach życia. Otrzymałem od niej wibhuti z aśramu, które mam do
dziś.
Elisabet
była żoną niemieckiego dyplomaty. Oboje pod koniec lat 50-tych i w latach
60-tych przebywali na misji dyplomatycznej w Indii. W połowie lat 60-tych brali
udział – jako goście – w spotkaniu z panią premier Indirą Gandhi, która
otwierała jakiś ważny kongres polityczny w Bangalore. Podczas tego spotkania
Indira Gadhi przemówiła do licznie zaproszonych gości Korpusu Dyplomatycznego z
różnych krajów. Prosiła o współpracę na rzecz Indii poprzez propagowanie stosunków
handlowych i ekonomicznych Indii z różnymi krajami, co było w owym czasie
bardzo ważne dla tego kraju. Elisabet opowiadała mi dalej, że było to najpiękniejsze
przemówienie Indiry Gandhi jakie kiedykolwiek usłyszała. W trakcie swojej mowy
Indira powiedziała mnóstwo ciepłych słów na temat człowieka, o którym wyraziła
się, że jest On pierwszym i największym człowiekiem tego świata. Podała Jego
imię – Sathya Sai Baba. Pani Premier zwracając się do Korpusu Dyplomatycznego,
zaproponowała udział we wspólnym spotkaniu z Sai Babą, na które serdecznie zaprosiła
wszystkich gości. W tamtym czasie Elisabet Ausberg z lekką ironią przyjęła
informację o Swamim. Późnym popołudniem poszła wraz z mężem na targ. Tam
zapytała pewnego sprzedawcę dewocjonaliów, czy ma coś związanego z Sai Babą.
Okazało się, że miał on tylko miedziany pierścionek ze znakiem pięciu
największych religii świata. Symbol ten jest autorstwa Swamiego. Elisabet
kupiła ten miedziany pierścień z myślą o tym, że będzie to skromny prezent dla
jej wnuka. Następnego dnia pojechała z mężem w kolumnie samochodów Korpusu
Dyplomatycznego na darśan do Sai Baby. Swami na początek długo rozmawiał z
Indirą Gandhi, a później podchodził kolejno do gości dyplomatycznych
zamieniając z każdym parę słów. W pewnym momencie stanął naprzeciwko Elisabet.
Poczuła wtedy niesamowite oszołomienie i szczęśliwość jakich nigdy przedtem w
życiu nie zaznała. Sai Baba patrząc głęboko w oczy Elisabet powiedział: „Ten
miedziany pierścionek, który trzymasz w ręku, w tej chwili zamieniam na złoty i
proszę noś go przez całe życie”. Elisabet nieśmiało otworzyła dłoń i ujrzała
zupełnie inny, nowy pierścień. Był on bardzo piękny, złoty, duży, również z
symbolem pięciu religii. Świadkowie tego cudu znajdujący się w pobliżu oraz
sama Elisabet ulegli kompletnemu oszołomieniu. W
roku 1984 Elisabet pokazywała mi ten pierścień. Trzymałem go w ręku i w tym
właśnie momencie poczułem jakbym całe to zdarzenie przeżył osobiście. Było to
dla mnie niezwykłe i trudne do opisania uczucie. Za pośrednictwem tego
pierścienia, który emanował na całą moją postać i moje myśli, odczułem historię,
którą opowiedziała mi Elisabet, jako moją własną. Ten złoty pierścień wydał mi
się drogowskazem i symbolem mojej nowej drogi życia. Wiele
razy gościłem w prywatnym mieszkaniu u pani Elisabet Ausberg w Hamburgu.
Fascynowały mnie piękne obrazy o tematyce indyjskiej, namalowane przez jej
nieżyjącego już wówczas męża. Malował on piękne Hinduski, wyglądające jak
boginie. Szczególnie długo stałem przed portretem niezwykle pięknej Hinduski,
jednak nigdy nie było mi dane jej spotkać. Nawet teraz, gdy zasypiam, często
mam ten obraz przed oczami, wtedy śpię lepiej. Żałuję, że nie poprosiłem
Elisabet o kopię tego obrazu. Pewnego
razu Elisabet zabrała mnie na bhadżany do hinduskiej rodziny w Hamburgu.
Przyznaję, że wtedy te krzykliwe i nie zawsze melodyjne śpiewy wydały mi się
przeraźliwym krzykiem. Nie mogłem pogodzić wyidealizowanego portretu Sai Baby z
tymi bhadżanami. Potrzebowałem dużo czasu, żeby mój stosunek do słuchania i
śpiewania bhadżanów uległ zmianie. Obecnie z przyjemnością słucham tych
świętych pieśni, zarówno w aśramie Sai Baby, jak i u siebie w domu. Hinduska
rodzina z Hamburga miała kilka dużych, oprawionych portretów Sai Baby. Z
jednego z nich sypało się mnóstwo wibhuti. Było to kolejne potwierdzenie dla
mojej fascynacji Sai Babą. Moja przyjaźń z Elisabet Ausberg stawała się coraz
mocniejsza. Chodziłem do niej wraz z moją wieloletnią przyjaciółką księżną
Margaretą Zu Schleswig-Holstein. Elisabet opowiadała nam mnóstwo ciekawych
historyjek związanych ze Swamim. Kilka razy do roku jeździła do Sai Baby i za
każdym razem miała interview i długie rozmowy ze Swamim. Twierdziła, że
wszystko co spotkało ją w życiu, Sai Baba jej przepowiedział. Pamiętam jedną z
opowiadanych mi przez Elisabet historii, której była świadkiem. Otóż pewnego
dnia, po wytężonej pracy nad światem, Sai Baba wyszedł na darśan całkowicie
siwy. Jeden ze studentów krzyknął: „Och! Swami! Jesteś zupełnie siwy!” Na to
Baba włożył wszystkie palce rąk we włosy i parokrotnie potrząsnął swoją
czupryną. Wówczas Jego włosy straciły siwy kolor i stały się czarne. Elisabet
pierwsza wskazała mi Sai Babę, za co jestem jej ogromnie wdzięczny. A Swamiemu
dziękuję za to, że postawił ją na mojej drodze życia. Z
serdecznymi pozdrowieniami. Sai Ram.