Nim
przejdę do opowieści o lingamie – mała dygresja na temat znanych, kierowanych
do wielu osób indywidualnie, a także często używanych w dyskursach słów
Swamiego: „Bądź szczęśliwy”. Kiedy byłem poprzednim razem w aśramie z wielką
radością chodziłem na wykłady Kumara. Pomijając wszystko czego mogłem się tam
nasłuchać, na te wykłady przyciągała mnie przede wszystkim jego ogromna radość.
Radość z tego, że w ogóle jest, że może mówić, że ma słuchaczy. Na koniec
wykładu zawsze ekstatycznie śpiewa bhadżan. Gdy nie ma instrumentu potrafi 15
minut bębnić dłońmi w biurko. Wiele ludzi przychodzi słuchać Kumara.
Przypuszczam, że ich również przyciąga ta radość. Zauważcie jak się odbywają
interview. Zawsze na koniec Baba mówi: „Idźcie i bądźcie szczęśliwi”, „Be
happy”, lub zaczyna interview „bądźcie szczęśliwi, jestem Bogiem, wy jesteście
bogami, bądźcie szczęśliwi.” W pewnej sytuacji, gdy Baba miał do czynienia ze
smutnymi ludźmi powiedział: „Ja nie potrzebuję niewolników, Ja nie chcę
niewolników, macie być szczęśliwi, macie po prostu promieniować mocą i energią,
bo tak naprawdę potrzebuję tej emocji radości.”
Podczas
darśanu, może zwróciliście uwagę, ludzie podsuwają Swamiemu jakieś rzeczy do
pobłogosławienia. Czasami Baba coś pobłogosławi, a czasem nie, ale jeśli już
zatrzyma się i coś powie, jest to przeważnie: „Very happy, very happy”. (Bardzo szczęśliwy, bardzo szczęśliwy)
Opowiem
wam teraz historię związaną z „be happy”. Dotyczy ona osoby z którą jesteśmy
związani, a mianowicie Bernarda Grubera, który ostatnio oficjalnie, z powodu
złego stanu zdrowia, zrezygnował z pełnienia funkcji koordynatora dla III
regionu (Europa) Organizacji Sathya Sai. Jego obowiązki w pełni przejął Thorbjörn
Meyer. Jest on teraz nowym koordynatorem na Europę. Otóż Bernard Gruber,
którego większość z was mogła poznać, w kwietniu ubiegłego roku został wraz z
żoną zaproszony do Kodaikanal. Po otrzymaniu zaproszenia oboje pojechali do
Swamiego. W Kodaikanal panuje zupełnie inny nastrój, nie ma takiego rygoru jak
w Prasanthi Nilayam. Jest inaczej. Będąc tam, Swami mówi o Sobie, że jest na
wakacjach, Prasanhi natomiast jest jak workshop, czyli jak warsztat duchowy,
gdzie wszyscy są oczyszczani z przysłowiowej rdzy. Po jakimś czasie wszystkie
karoserie będą lśnić, ale póki co, są w nich dziury i trzeba coś z tym zrobić.
W Brindawan Swami jest u siebie w domu, a w Kodaikanal jest na wakacjach i jest
w nastroju wakacyjnym. Właśnie tam rozmawiał z Gruberem. Gruber nie wiedział dlaczego
Swami przychodził do niego i przy różnych okazjach pytał: „Are you happy?”
(„Czy jesteś szczęśliwy?”) Bernard odpowiadał: „Tak jestem szczęśliwy”. Później
po raz kolejny Swami zapytał „Czy jesteś szczęśliwy?” Tym razem Bernard
pomyślał, że Swami się go czepia, bo ciągle pyta o to samo. Po krótkiej
przerwie na herbatę, znalazł się znowu w bliskości Swamiego. Baba podszedł i
zapytał: „Dlaczego?” Bernard odpowiedział: „Bo jestem z Tobą. Mogę być z
Bogiem”. Swami zaś na to: „Dobra odpowiedź. Tak. Zawsze z Bogiem, w każdej
sytuacji z Bogiem”. Bernard nie wiedział co to miało znaczyć. Po pobycie w
Kodaikanal pojechał do Baby ponownie do Prasanthi Nilayam. W lipcu, w trakcie
tego pobytu zdarzyło się coś dramatycznego. Bernard miał wylew krwi do mózgu.
Został bardzo poważnie sparaliżowany i leżał w pokoju. Nie mógł się ruszać.
Odwiedził go Swami. Przyszedł do pokoju i na powitanie wcale go nie pocieszał,
nie współczuł mu, ani nie głaskał po głowie, tylko powiedział do niego: „Be
happy”. („Bądź szczęśliwy”) Wówczas Bernard zrozumiał to, co Swami mówił do
niego w Kodaikanal.
Ja
sam widziałem się z Bernardem we wrześniu. Paraliż górnej części ciała już się
cofnął. Mimo że poruszał się na wózku inwalidzkim, stał się zupełnie innym
człowiekiem. Nie był już taki poważny i zasadniczy. Był rozluźniony i potrafił
się cieszyć. Coś się stało. Oczywiście że łatwo jest być szczęśliwym, kiedy nie
ma problemów.
Swami
mówi: „Ja nie chcę smutasów, którzy tylko chodzą i narzekają, że nic nie
potrafią i że wszystko się przeciwko nim sprzysięgło. Sami macie moc, której
nie wykorzystujecie. Bądźcie twórcami swojego wszechświata.”
Słowa
Baby to: „Oddzieliłem siebie od siebie, by móc kochać siebie. Dostrzegajcie we
Mnie siebie samych, bym Ja mógł widzieć Siebie w was wszystkich. Jesteście Moim
życiem, Moim tchnieniem, Moją duszą. Wszyscy jesteście Moimi formami. Kochając
was, kocham Siebie. Wy kochając siebie, kochacie Mnie.” Oddzielił siebie czyli
nas i każdy z nas ma dostarczyć Mu tego maksimum doznań, które są możliwe tylko
w stanie radości, w tym jedynym w swoim rodzaju stanie, kiedy następuje
przepływ energii Miłości. Uderzające jest to, że tak mało jest uśmiechniętych
osób w aśramie. To taki smutny dysonans. Przecież jest to miejsce, gdzie jest
Swami który mówi o radości, a ludzie są tak poważni, tacy zasadniczy. Brak
otwartych serc. W jakimś dyskursie Baba mówił: „Tu nie ma Miłości”. Ale z
drugiej strony na pewno robi coś poza naszą świadomością, w wyniku czego tak to
się dzieje.
Wszyscy
na pewno znają zdjęcie Swamiego z lingamem w uniesionej nad głową ręce. Jest to
lingam Hiraniagarbha zmaterializowany
przez Babę poruszeniem dłoni w maju 1991 roku w Brindawan. Swami miał w tym
czasie cykl dyskursów o Upaniszadach, czyli pismach, które traktują o
bezforemnej boskości i o bezforemnym. Były to bardzo głębokie dyskursy i w
pewnym, momencie mówiąc o jednej z Upaniszad, Swami zmaterializował ten właśnie
złoty lingam. Opowiedział też o jego znaczeniu. Lingam ma kształt elipsoidy, co
jest symbolicznym obrazem wszechświata. Mówił także o tym, że bezforemna
świadomość zapadła w sen na jawie chcąc stworzyć siebie w różnych aspektach i
wówczas oddzieliła siebie od siebie tworząc elipsoidalną formę przyszłego
wszechświata. Ona z kolei zaczęła ekspandować i rozszerzać się. Z tego powstał
wszechświat, który znamy, ale tak naprawdę to go nie znamy. Baba powiedział
także, że w tym złotym lingamie schowane są wszelkie formy istnienia, żywe i
nieożywione. Wszystko co było, jest i będzie znajduje się właśnie tutaj. Cała
myśl. Potencjał obecny w lingamie powstał w momencie zaistnienia nierównowagi w
trzech gunach (satwa, radżas, tamas). Jeśli widzi się moment narodzin
lingamu, jest to równoznaczne z naszym narodzeniem się na nowo. Z tym lingamem
jest związana znana wam zapewne historia. Otóż 2 dni po jego materializacji
pojawiły się zdjęcia Swamiego z lingamem w ręku. Pewien zagraniczny pielgrzym
idąc drogą, był świadkiem wypadku, w którym autobus potrącił hinduskiego
chłopca, w wyniku czego ów chłopiec zmarł. Na miejscu wypadku było pełno gapiów.
Nikt nie mógł nic zrobić. Chłopiec leżał martwy. W tym właśnie momencie do
zagranicznego pielgrzyma przyszła inspiracja, by wykorzystać nowe zdjęcie. Miał
on bowiem przy sobie świeżo kupione zdjęcie Swamiego z lingamem. Pomyślał, że
skoro ma ono taką moc, bo przecież lingam jest symbolem aktu kreacji, to może
pomóc. Przecież widać na zdjeciu Stwórcę – kreatora – Sai Babę jak i
stworzonego – lingam. Uznał, że może to będzie miało jakiś sens jeśli skorzysta
z tego zdjęcia. Zwrócił się do Baby w modlitwie o pomoc. Wziął zdjęcie i
położył je na martwym chłopcu. Miał przy sobie jeszcze wibhuti, które dostał na
interview, albo na darśanie. Sypnął
je chłopcu na usta. Położył na nim zdjęcie i zaczął się modlić. Po kilkunastu
minutach chłopiec ożył. Po następnych kilkunastu minutach wstał i odszedł, jak
gdyby nigdy nic. Od tego momentu zdjęcie to zyskało sławę. Jest powielane i
sprzedawane. Baba powiedział, że może ono być tam gdzie ktoś potrzebuje pomocy.
15
lutego 1999 roku Swami po raz kolejny zrobił złoty lingam, ale tym razem przez
usta. Powiedział że jest to Hiraniagarbha,
czyli symboliczny akt stworzenia wszechświata. Trudno powiedzieć dlaczego to
się stało. Swami mówi, że jest to jednoznaczne z energią stwórczą wszechświata.
Ja sam czuję, że wszystko wchodzi na nowy poziom i rozpoczyna się nowy etap.
Chciałbym
jeszcze podzielić się z wami pewną ciekawostką. Zapewne byliście w budynku
administracji uniwersytetu. Jest tam pokój rektora uczelni, czyli Sai Baby.
Stoją w nim jakieś kredensy z różnymi drobiazgami, które Swami otrzymał.
Pomiędzy nimi znajduje się jedna bardzo interesująca rzecz – zielone jajko.
Jest to kopia czegoś, co Swami zrobił profesorowi Kasturiemu, gdy jeszcze żył.
Kiedy Swami stworzył ową rzecz powiedział, że jest to praforma człowieka. Po
chwili jeszcze raz machnął ręką nad tym niby jajkiem, bo nie jest to lingam.
Stworzony przedmiot nie miał konsystencji stałej. Był to swoisty żel, zielona
galaretka. Widać w nim wewnątrz jakieś żyłki, oczka, tak jak w jajku kurzym.
Jak już wspomniałem Baba powiedział, że jest to praforma człowieka, po czym na
tym żelu zmaterializował małą figurkę małpki. Jak wieść niosła, jest to ta
pierwotna rozsadnia życia, z której pochodzi życie, być może i to nasze na Ziemi.
Gdyby
teraz skojarzyć ten fakt z materializacją lingamu Hiraniagarbha, o której Swami też mówi jako o akcie stworzenia,
można by to powiązać z faktem stopniowego udostępniania planetarium dla
wszystkich. Przecież właśnie w planetarium jest przekazywana elementarna wiedza
o sprawach wszechświata. Możemy jeszcze wziąć pod uwagę fragment wypowiedzi
Izaaka Tigretta, którą publikowało „Światło Miłości” nr 8, o tym, że Swami
powiedział Izaakowi o bliskim momencie odkrycia przez naukę Boga. Po powrocie
od Baby do USA Tigrett przeczytał o teleskopie Hubble’a. Było to wiosną 1995 roku. Dwa tygodnie później był na
umówionym spotkaniu z kolegą z lat szkolnych, obecnie wiceprezydentem USA Alem
Gore, w Białym Domu. Al pokazał mu zdjęcia na których było uwidocznione to, co
zaistniało w momencie stworzenia wszechświata, bo aż tyle jest w stanie ogarnąć
ten teleskop. Było to coś, co ma naturę inteligentną. Na określenie tego czym
owo „coś” może być naukowcy dali sobie 10 lat. Powstał w tym celu specjalny
program naukowy. To „coś” jest najprawdopodobniej odpowiedzialne za powstanie wszechświata
i za ilość energii we wszechświecie. Na koniec tej rozmowy Al Gore oznajmił: „To
jest Sai”. Na początku zdjęcia zostały objęte embargiem, ale później rozesłano
je do ośrodków naukowych, co już jest osiągnięciem. Najprawdopodobniej za jakiś
czas usłyszymy więcej o tej sprawie. W ubiegłym roku sensacją w świecie nauki
było stwierdzenie, że wszystkie modele wszechświata okazują się nie bardzo
prawdziwe, bo brak im pewnej energii. Wszechświat się rozszerza. Jest w nim
jakaś dziwna energia, której jeszcze nie poznano i nie nazwano. Jest ona
silniejsza niż siła grawitacji i powoduje, że wszechświat rozszerza się. W
świecie nauki trwa w tej chwili wielkie zamieszanie. Czuję, że to co przekazuje
Swami w swoich wielkich ekspozycjach, np. poprzez zobaczenie żelu kosmicznego,
lingamu, przez spotkanie Tigretta z Alem Gore jest pokazaniem nam, że stoimy na
progu przełomu w świadomości. Jestem przekonany, że wszystkie te zdarzenia temu
służą. Na pewno ma to o wiele większy wymiar niż my dostrzegamy. Jednym z planów
owego większego wymiaru, na którym musimy pracować nad sobą w duchu pięciu
wartości, jest wymiar ludzki. Bez wątpienia mamy do czynienia z jakimś wielkim
zastanawiającym zjawiskiem. Przypuszczam, że manifestacje lingamów są takim
wprowadzeniem nas w nową świadomość. W dyskursie z dnia 15.02.1999 czytamy: „W
przyszłości będziecie świadkami o wiele większej liczby manifestacji Boskości.
Zrozumcie, że tej błogości można doświadczyć tylko w bezpośredniej bliskości
Boga i nigdzie indziej. Niech nie wprowadzi was w błąd fakt, że Ja mówię,
śmieję się, chodzę, jem, jak wy. Nie dajcie się zwieść poczuciu ciała.
Wszystkie moje czyny są bezinteresowne, bezinteresowne, bezinteresowne. Nie ma
we Mnie nawet śladu egoizmu. Wierzcie mocno w tę prawdę. Jeżeli będziecie mieć
mocna wiarę, wszystkie wasze pragnienia spełnią się bez waszych próśb,
niezależnie od tego, gdzie będziecie. Cierpią tylko ci, którzy nie mają pełnej
wiary. Rozwijajcie zaufanie do siebie samych. To jest pierwsza sadhana, którą musicie pojąć.” Nauczanie
Swamiego jest wielopoziomowe i każdy usłyszy to, na co jest przygotowany.
Czytając masowe wydania nauk Swamiego odnosi się wrażenie jakby ciągle
powtarzał to samo: Prawda, Darma, Miłość itd. Można nawet zlekceważyć te nauki
i przesłania, ale później okazuje się, że Swami uchyla nowe drzwi i tam widać
trochę inne rzeczy. Na pewno kluczem do poznania wszystkiego jest zrobienie porządku
w sobie na tym najbardziej podstawowym poziomie, bo bez tego żadnej wiedzy nie
będzie. Będzie tylko umysł. Co pewien czas Baba coś przygotowywuje. Jakiś taki
pakiecik informacji, nakierowanie naszego myślenia na nowe tory. Trzeba mieć
świadomość, że mamy do czynienia z kosmicznym Awatarem. Z tak ogromną
manifestacją, że czasem możemy nie dostrzegać jej wielkości i sprowadzać ją do
wymiaru ludzkiego, zamykać Swamiego w Prasanthi Nilayam. A przecież Jego
przyjście na Ziemię ma ogromny wymiar. Ukazała się trzecia książka Hislopa
wydana po jego śmierci, którą na pewno ktoś w Polsce wkrótce opublikuje. Jest
ona tak głęboka i dojrzała. Są w niej zebrane wystąpienia Hislopa w centrach
Sai w trakcie jego różnych podróży po świecie, głównie w Nowej Zelandii, są w
niej sesje pytań i odpowiedzi oraz parę osobistych refleksji. W książce
poruszanych jest wiele problemów w skali kosmicznej, o jakich Hislop rozmawiał
ze Swamim podczas wielu interview. Słyszał wówczas takie rzeczy, o jakich Baba
nie mówi w swoich dyskursach. Jest tam m.in. mowa o konieczności
wegetarianizmu. Nawet nie dlatego że jest to jakaś doktryna, jakaś idea, ale
tylko dlatego, iż przez to że jemy mięso na ziemi zrobił się zator. Ziemia jest
przeciążona nadmierną ilością ludzi, ponieważ jedzą oni mięso i w związku z tym
muszą zabijać. Swami powiedział kiedyś, że te istnienia: krowy, konie, psy,
małpy reinkarnują w ludzi. Jest ich setki tysięcy i tworzą swoistą hekatombę. Zrobił się zator, ścisk, bo nie ma
odpływu istot z Ziemi na wyższe plany. Istnieje bezwarunkowy mechanizm
reinkarnacyjny, który nakazuje wcielanie się. Potrzebne są coraz większe ilości
zabijanych zwierząt, co z kolei powoduje wzrost liczby ludności na Ziemi.
Wegetarianizm to jedyne wyjście w tym impasie w jakim znalazła się nasza
Ziemia.
Mariusz Piotrowski