ŚWIATŁO SAI, „Bezcenny Sekret” i Medytacja Światła

      Rankiem 23.02.1999 roku prowadząc wewnętrzny dialog ze Swamim – pierwszy raz robiłam Mu wyrzuty. Miałam do Ukochanego Baby pretensje… No tak… nawet świeca gaśnie tuż po zapaleniu, tak jak wczoraj… Co to znaczy?… może dziś nie robić Medytacji Światła? OMKAR przed świtem i SO-HAM przed snem wystarczą – stwierdziłam. Może moje nie do końca zrozumiałe problemy wynikają z przesadnego podejścia do codziennej Sadhany?…
      Siedząc więc przy tej zgaszonej świecy nie zrobiłam Medytacji Światła – tylko Gajatri, Asatoma, Wibhuti i dość! Po codziennym spożyciu wibhuti wyszłam z pokoju – po chwili wróciłam… A TO CO? Wyrwało mi się… Świeca paliła się dużym PŁOMIENIEM!!! Łzy radości polały się jak w Prasanthi… Jesteś tutaj Umiłowany! Mam medytować! Pomyślałam natychmiast.
      W tym momencie przypomniałam sobie, że przed snem wyrywkowo przeczytałam w książce „Mój Baba i ja” fragment, gdzie Hislop pisze o „Bezcennym Sekrecie”, który brzmi:
„Owoce działania należą do wykonawcy, dlatego, jeśli pragniecie wyzwolenia – przestańcie uważać się za wykonawców! Działajcie bezinteresownie, wyrzekając się owoców swojego działania. Każdą czynność dedykujcie Bogu i nie myślcie o jej owocach. Działajcie bez oczekiwań. Proście Boga aby był wykonawcą wszystkich waszych czynności i całkowicie bez jakichkolwiek wykrętów odrzućcie ślady przywiązania do ich owoców.”
… i tego dnia właśnie zaraz po przebudzeniu powiedziałam Babie: „Oddaję Ci dziś wszystkie moje czynności i rezultaty też będą Twoje! Teraz Ty Swami rób za mnie wszystko – a ja nie będę się o nic martwić, bo to nie ja będę wykonawcą…”
      W tej sytuacji Cudowny Swami przede wszystkim ZAPALIŁ świecę, aby codzienna Medytacja Światła nie była zaniedbana…
      Z przyjemnością i w podniosłym nastroju usiadłam przed tym Boskim Światłem mojego Słodkiego Baby. Światło paliło się potem przez cały dzień i o godz. 9 wieczorem (a jest to czas gaszenia światła w szedach w Prasanthi) zostało niespodziewanie zgaszone przez domownika. Chociaż tak bardzo chciałam aby paliło się jak najdłużej, a najlepiej zawsze. Zrozumiałam, że „zawsze” to powinno się palić, ale w sercu.
      Nazajutrz włączyłam na krótko jedną z kaset wideo i zobaczyłam jak… Swami własnoręcznie ZAPALAŁ świeczki w Mandirze w dniu Święta Kobiet (19.11.1996) a nieczęsto to robi…
      Następnego dnia na spotkaniu grupy Sai jedna z osób powiedziała mi: „Kiedy cię zobaczyłam – odczułam ŚWIATŁO…”
Alicja Sakowicz

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.