IZAAK TIGRETT - ANIOŁ CZY DIABEŁ

      Taki był tytuł jednego z wykładów na sympozjum „Blues Foundation” w USA , na którym był obecny Izaak. Oświadczył wtedy z uśmiechem: „Jestem diabłem - ale nikt mnie od mojego zamiaru wprowadzenia muzyki murzyńskiej typu blues w nurt kultury amerykańskiej jak i ogólnoświatowej nie powstrzyma.” Widzimy tu Izaaka -  ofiarodawcę 108 milionów dolarów na budowę Super Specjalistycznego Szpitala Sai Baby (Instytutu Wyższych Nauk Medycznych) - w nowej roli propagatora muzyki murzyńskiej. Nowej? - Niezupełnie, bo w latach 60. propagował on Rocka zakładając kawiarnie pod nazwą „Hard Rock Cafe”, w których wcielane były w życie rewolucyjne - jak na owe czasy - idee i zamysły zbratania się z ludźmi na całym świecie, między innymi przez muzykę rocka. Restauracje Izaaka były notowane na giełdach i osiągnęły zawrotną cenę sprzedaży, co świadczy o spełnianiu się zamierzeń właściciela.
      Po zakończeniu przez Izaaka pracy przy szpitalu w Indiach, Sai Baba polecił mu powrót do biznesu, zakładanie nowych restauracji i stworzenie takiego przedsiębiorstwa, które udowodni wszystkim, że można odnosić sukcesy finansowe, żyjąc przy tym uczciwie według wskazań Baby, znanych pod nazwą 5 Wartości Ludzkich.
      Właśnie o tej działalności Izaaka Tigretta amerykański tygodnik „Times” zamieścił obszerny reportaż. Pisze się tam z podziwem o osiągnięciach zarówno handlowych jak i artystyczno - muzyczno - wychowawczych Izaaka, ale z lekką ironią o wpływach „guru”. Czytelnicy „Times’a” znają na pewno markę handlową HOB, co jest skrótem od nazwy „House of Blues” (Dom Blues’a). Symbolem graficznym nowej firmy jest płonące serce, oplecione koroną cierniową, z którego kapie krew.
      W wywiadzie udzielonym handlowcom w Hong-Kongu i jednocześnie bhaktom Sai - Izaak opowiada - o swojej przyjaźni z wiceprezydentem USA Alem Gore, o sensacyjnych wynikach badań naukowych i szczegółach zapowiedzi Sai Baby „Złoty wiek już blisko”.
- Irena Czajkowska - Niemcy

Pytanie: „Ale dlaczego właśnie Blues?”

Tigrett: (urodzony na plantacji nieopodal miasta Memphis, w stanie Tennesee w USA) Blues otaczał mnie od zawsze, to były pierwsze melodie, które słyszałem, pierwsze baśnie i legendy, które mi opowiadano. Słowem pierwsza kultura, z jaką się kiedykolwiek zetknąłem - to była kultura Murzynów amerykańskich. Zamierzam wywieść muzykę bluesa z opłotków ciasno myślących ludzi, którzy pragną ją trzymać w brudnych, zaściankowych klubach i wyprowadzić na szeroki świat.
      Pewne osoby z kierownictwa Centrum Sai Baby w Hong-Kongu prosiły mnie abym z wami porozmawiał. Właśnie świętuję 21-ą rocznicę mojego pierwszego spotkania z Sai Babą. Jest to zadziwiające, że każdy udaje się tam aby Go ujrzeć, z nadzieją otrzymania uśmiechu lub czegoś innego. Ale jest to daremne, gdyż Swami nie jest tu z tego powodu. Przypominam sobie pewien darśan w roku 1974. Istniał wtedy tylko jeden rząd dla kobiet i jeden dla mężczyzn. Świątynia to był jeden mały, biały budynek. Nie było tam tych wszystkich ornamentów, które macie i wy w waszym centrum. Przypominają mi one Prasanthi dnia dzisiejszego, są przepiękne. Jak wiecie, trudno w to wszystko uwierzyć. W to co Sai Baba wielokrotnie już mówił i co stale nadal powtarza, o przebiegu jaki będzie miała Jego misja i praca. W zeszłym tygodniu byłem na hinduskim święcie „Guru Purnima” razem z 30 tysiącami innych ludzi w tej nowej hali, którą kazał wznieść, ponad tym piaszczystym miejscem, gdzie zwykłem przesiadywać w ciągu moich pobytów w ostatnich 15 latach, aż do dnia kiedy Swami wezwał mnie po raz pierwszy na rozmowę. Była to wspaniała metamorfoza w dziele Swamiego. Muszę też przyznać, że jestem głęboko poruszony mogąc ujrzeć tak dobrą grupę Jego wyznawców tu w Hong-Kongu. Wracając jednak do tego święta - Swami mówił wtedy na temat psychicznego dyskomfortu, jaki pozostawia w naszej psychice samo mówienie źle o kimś poza jego plecami. Muszę przyznać, że chyba wszyscy mamy w sobie skłonność do tego. Wspomniał wtedy, że jeżeli mówimy o kimś źle, ściągamy wówczas na siebie na poziomach metafizycznych jakąś część z tych niedobrych nawyków, które u tej osoby krytykujemy. Takie postępowanie jest więc bardzo niebezpieczne. Sam popełniałem często ten błąd, obmawiając moje siostry i braci z ruchu Sai. Słuchanie przemówienia Baby było wielkim duchowym przeżyciem…
      Bardzo porywający był projekt dostarczenia wody do pewnej ilości wiosek hinduskich. Już sam fakt, że Swami naciskając guzik uruchomił urządzenie zaopatrujące 155 wsi w wodę, wywierał duże wrażenie. Wiadomość o tym, że woda dotarła wszędzie nadeszła drogą radiową. Było to czymś nadzwyczajnym. Realizacja projektu kosztowała 60 milionów dolarów USA. Swami powiedział mi, że rury wodociągowe przebiegają 1008 kilometrów. Tak więc od tej chwili wioski mają stale wodę, a wiadomo czym jest woda na tych terenach, pod tą szerokością geograficzną. Swami jest pełen niespodzianek.
      Kiedy zacząłem prowadzenie interesu „Hard Rock Cafe” od razu składałem połowę zysku w fundacji „Rama Foundation”. Interes mój nie przedstawiał początkowo żadnej wartości, nie wiedziałem też, czy z czasem coś więcej osiągnę. Jednak później majątek fundacji wzrósł niebywale osiągając wielką wartość. Mogłem więc przyczynić się finansowo do realizacji projektu Super Specjalistycznego Szpitala. Uważam, że zostałem pobłogosławiony, gdyż byłem w stanie w taki sposób usłużyć Babie i dopomóc Mu w budowie tej lecznicy, w której dokonano już ponad 4000 (cztery tysiące) operacji. Kiedy tam ostatnio byliśmy miały miejsce inne zadziwiające wydarzenia…
      Fundacja została założona w Szwajcarii. Zanim wolno mi było przekazać tę sumę (108 milionów dolarów), rząd szwajcarski zażądał ode mnie najróżniejszych informacji, takich jak: dokąd zostaną te pieniądze skierowane, kto jest odpowiedzialny za administrowanie nimi itp. Jest to zupełnie zadziwiające. Swami prowadzi swoje interesy praktycznie bez pieniędzy. Kiedy Baba powie na przykład: „Kiedy otworzymy następną szkołę?” lub „Kiedy zrobimy to czy tamto?” wszyscy pytają się siebie jak to uczynić. Obserwacja przebiegu takich wydarzeń jest czymś fascynującym. Wielu zapytuje: „Skąd przychodzą pieniądze?” Swami nigdy nikogo o nic nie prosi. Istnieją jednak ludzie podobni do mnie, pobłogosławieni zadaniem bycia wartownikami wielkich sum, które Mu ofiarują - pod warunkiem, że je przyjmie. Byłem już świadkiem tego jak kategorycznie odmawiał ich przyjęcia. Na pewno też o tym słyszeliście. Byłem jednym z tych szczęśliwców od których pieniądze przyjął. Muszę to też powiedzieć, że świat, którym dyryguje Baba jest fascynujący i absolutnie nieprawdopodobny, to jest to  wszystko, co na ten temat mogę powiedzieć. Ten kto otrzymał interview, musi o tym wiedzieć, że jest On podobny do komika. Bez wątpienia jest jedną z najzabawniejszych istot na naszej planecie, lubi żartować i zabawiał się moim kosztem przez ostatnie 5-6 lat doznając przy tym wspaniałej uciechy. Myślę, że mam nieprawdopodobne szczęście.
      Wszystko co na ten temat wiem, to fakt, że znać Swamiego jest jedną z najwspanialszych przygód. Kiedy Go odwiedziłem po raz pierwszy było to dla mnie najbardziej niezwykłym przeżyciem z całego dotychczasowego życia. Od dziecinnych lat otrzymywałem przesłania duchowe i wiedziałem, że gdzieś zetknę się z moim mistrzem duchowym. Poszukiwania rozpocząłem w wieku 15 lat. Zakończyłem je mając 24 lata. Takie jest życie. Trwało to 15 lat zanim do mnie po raz pierwszy przemówił. Kiedy to uczynił, sądziłem, że mówi do osoby siedzącej za mną i byłem pełen lęku, przekraczając wreszcie drzwi do pomieszczenia, gdzie udziela audiencji. Swami zapytał mnie: „Gdzie jest Bóg?”, odparłem: „W moim sercu”. On odpowiedział: „Nie”, dodając: „Jest to podobnie jak z rybą, pływającą w wodzie. Woda jest nad rybą pod rybą i w rybie. Ty jesteś rybą przepływającą przez Boga, On jest nad tobą, pod tobą i wokół ciebie”. Muszę do tego dodać, że świadomość człowieka zmienia się z biegiem czasu. Sprawy, które kiedyś były dla mnie ważne wydają mi się obecnie mniej ważne. W ostatnim czasie Swami dużo mówił o nadejściu ZŁOTEGO WIEKU. Panem tego Okresu będzie Prema Sai. Często pytałem sam siebie, jak możemy ten straszny świat, który oglądamy obecnie naszymi oczami, zmienić. Ci, którzy są wyznawcami religii buddyjskiej czy hinduizmu, wiedzą, że istnieje koło życia i śmierci. Mamy więc jesień i zimę po to aby znów nadeszły wiosna i lato. Można to przenieść na wszystkie kultury światowe. Środki masowego przekazu sprawiają, że narody zbliżają się do siebie, co wywołuje wrażenie, ze jesteśmy z sobą zjednoczeni. Równocześnie obserwujemy, że sytuacja w społeczeństwach wyraźnie pogarsza się… W rzeczywistości rewolucja przemysłowa nie przyniosła duchowego postępu i okazała się ostatecznym fiaskiem. Standard życiowy został podniesiony kosztem spokoju duszy. Pokój ten zaś można osiągnąć wyłącznie poprzez poszerzenie świadomości. Żyjemy w specyficznych czasach. Tyle jest wkoło gwałtów, wojen, nienawiści, trudności i gniewu.
      Byłem więc bardzo zaciekawiony tym tematem i zapytałem o to Sai Babę. Odpowiedział mi co następuje: „ZŁOTY WIEK JEST JUŻ BLISKO”. Zapytałem Go dalej: „JAK MOŻEMY ŚWIAT ZMIENIĆ?” Odpowiedział coś bardzo ważnego: „NAUKA JEST W PRZEDEDNIU ODKRYCIA ISTNIENA BOGA”. Natychmiast zrozumiałem jakim to było nadzwyczajnym faktem. Wierzymy bowiem tylko w rzeczy które możemy dotknąć lub odczuć. Jak to będzie wspaniale, kiedy nauka odkryje to coś, co będzie mogło przemienić świadomość ludzką. Niedawno przybyłem z Puttaparthi do Los Angeles. Zajrzałem do gazety „Los Anegles Time” i tam w części naukowej była informacja o nowym odkryciu dokonanym za pomocą teleskopem Hubble'a (jest to astronomiczny satelita, który z nieosiągalną dotąd dokładnością bada zjawiska świata). Chodzi o nową cząsteczkę, która jak się przypuszcza, bierze udział w tworzeniu Uniwersum. Badania nad ową cząsteczką pozwalają powziąć przypuszczenie, że istnieje Inteligencja jako rodzaj materii, z której zostało stworzone Uniwersum. Inteligencja ta kieruje zarówno rozszerzaniem się Wszechświata, jak i przeciwdziałaniem temu. W dwa tygodnie po przeczytaniu tego artykułu odwiedziłam przyjaciela z młodości - wiceprezydenta USA Alberta Gore. Byłem więc w Białym Domu i siedzieliśmy razem zagłębieni w rozmowie. Mój przyjaciel, który zna Sai Babę zawsze dowiaduje się, czy nie wiem o Nim czegoś nowego. I tym razem zapytał: „Czy Sai Baba mówił ci coś?” Odpowiedziałem mu: „Tak. Powiedział, że nauka jest w przededniu odkrycia Boga!” Al był zaskoczony i powiedział mi, że Baba miał chyba na myśli to, co odkrył teleskop Hubble’a. Otworzył szufladę w biurku, a w niej znajdowały się wszystkie plany i fotografie NASA dotyczące tego cudownego odkrycia. Dodał też: „Jesteśmy o jakieś 10 lat oddaleni od zrozumienia tego, co jest podstawą istnienia i uświadomienia sobie, co to oznacza. Wydaje się, że to „coś” kieruje całym Uniwersum, wszystko jest energią – wszystko jest SAI.”
      Kiedy po raz pierwszy przybyłem do Puttaparthi mówiłem sobie, że koniecznie potrzebuję audiencji u Baby. Przyznaję, że kiedy tak przez prawie 10 lat cierpliwie czekałem, wyjaśniło się we mnie dużo spraw. Zrezygnowałem też z tego mojego życzenia, widząc ile wspaniałych biednych ludzi przybyło pieszo, czy też pojazdem ciągnionym przez osiołka, tylko po to aby ujrzeć Go choć przez chwilę, czy też przebywać jeden dzień tam gdzie On, będąc potem całkowicie zadowolonym przy odjeździe. My ludzie z Zachodu życzymy sobie więcej uwagi Swamiego. Chodzi o to aby wziąć kąpiel w tej energii, odetchnąć nią. Bez wątpienia jest też tak, że kieruje On swoją uwagę we właściwym momencie ku tym, którzy jej rzeczywiście potrzebują. Piętnaście lat po moich pierwszych odwiedzinach położył swoją małą rękę na drugą, mówiąc: „Stronica odwróciła się Tigrett, zaczyna się nowy rozdział. Od tej chwili rozpoczynasz kierowanie Moją pracą dla Super Specjalistycznego Szpitala”. Hinduska kultura jest niezwykle ciekawa i silna. System kastowy jest bardzo złożony. Sai Baba prowadzi organizację  w sposób mistrzowski. Wszyscy starają się zabłysnąć, ukazać siebie, zdobyć Jego względy, przebywać w Jego pobliżu. Z jakiegoś nieznanego mi powodu powołał mnie na sam wierzchołek Swojej hinduskiej organizacji, podczas gdy ta organizacja, do tego momentu prowadziła wszystkie sprawy związane z budownictwem. A tu nagle Baba oświadcza, że to ja będę budował Szpital, że będę planować część dotyczącą działu medycznego i tego wszystkiego, podczas gdy nie miałem o tychże sprawach zielonego pojęcia. A więc użył mnie do służby w Swojej organizacji. Nazwał mnie zahartowanym i solidnym żołnierzem. Wywołało to wiele problemów. Każde Ego było rozgniewane. Wszyscy pozostali kandydaci byli wstrząśnięci. Jak to możliwe, żeby pozwolić człowiekowi z Zachodu kierować czymś takim? Zrozumiałem, że użył mnie dla wstrząśnięcia każdym. Ci, co byli już w Puttaparthi wiedzą, że wprawdzie ta miejscowość nosi nazwę Prasanthi Nilayam (Przybytek Spokoju), jednak w istocie nie ma tam pokoju. Baba jest Mistrzem Zenu, pozwala uzewnętrznić się wszystkim tkwiącym w nas złym tendencjom. Co innego mogłoby nas pouczyć? Kiedy On chce nas zmienić musi nasze wszystkie ukryte skłonności wydobyć z wnętrza, tak abyśmy mogli je ujrzeć i skorygować. Wiecie też o tym, że w czasie pobytu w Puttaparthi napotykacie wielu depresyjnych ludzi, niektórzy płaczą, inni są oszołomieni, zazdrośni, zwariowani itp. Robi to na mnie wrażenie, że On wszystkich ugniata, w taki sposób oddziaływują wszyscy wielcy Mistrzowie od zarania dziejów. Faktem jest, że jest On nie tylko wielkim Mistrzem, lecz również doskonałą Boską Inkarnacją - Purna Awatarem z wszystkimi 16 boskimi atrybutami. Dlatego mogę was zapewnić, że święto Guru Purnima jest czymś bardzo poruszającym. Ujrzenie tej masy ludzi przybyłych ze wszystkich hinduskich państw dla złożenia hołdu swojemu Guru było bardzo budujące. Przybyli aby z Nim razem przebywać, z tym Mistrzem wszystkich Mistrzów, Twórcą Uniwersum. Nigdy nie przypuszczałem, że pewnego dnia tak się o Nim wyrażę. Jednak po upływie 21 lat, wiem o czym mówię. Za każdym razem gdy tam przyjeżdżam jestem wzruszony, kąpię się w tej z niczym nieporównywalnej atmosferze. To że wy tutaj możecie każdego tygodnia przybyć do waszego Centrum jest największą łaską jaką posiadaliście. Możność oglądania wielo-kulturowej społeczności wskazuje na jedność w różnorodności. A to jest ogromnie ważnym przesłaniam Sai Baby.
      Coś, co jest wprost nie do uwierzenia tam w Puttaparthi, odbyło się w czasie święta Guru Purnima. Było to pierwsze święto muzyki. Dostarczono 500 ton materiału. Przybyli artyści z całego świata. Była też grupa z Chin i z Malezji. Przedstawiano „Taniec Tygrysa” powtarzając go dwukrotnie dla Swamiego. Przybyli też Pennys z Anglii wraz z irlandzkimi grupami tanecznymi. Było niewyobrażalnie pięknie podczas tych 4-5 godzin w czasie wieczornych występów, w obecności Swamiego w tym cudownym Prasanthi Nilayam.
      Wiem też, że to Sai Baba przywiódł mnie dziś wieczorem do tak uroczego miejsca w Hong-Kongu, gdzie mogę posłuchać urzekająco śpiewanych bhadżanów. Czy ktoś chciałby mnie - starego człowieka - o coś jeszcze zapytać?

Pytanie: „Jak z tego wynika, byłeś zaangażowany w prace gastronomii i zupełnie nic nie wiedziałeś z dziedziny medycyny… Z jakiego powodu, jak sądzisz Sai Baba włączył ciebie do kierowania pracami przy projekcie Swojej kliniki?"

Tigrett: Wiem jak otrzymać potrzebne rzeczy i do kogo należy się zwracać w takich sprawach. Poszedłem do Światowej Organizacji Zdrowia, udałem się do Związku budowy amerykańskich szpitali, który buduje szpitale na całym świecie. Ludzie ze związku otworzyli przede mną wszystkie drzwi dla ułatwienia mi pracy, a to co mnie najbardziej zafascynowało, to fakt, że klinika została zaprojektowana przez znawcę tajemnic sakralnej starożytnej geomancji (wiedzy już zupełnie zapomnianej i zagubionej) Keitha Critchlowa. Kiedy trzeba wybudować mahometańską czy hinduską świątynię wówczas prosi się jego. Projektował między innymi klasztor w Sikkim dla Dalaj Lamy. Aby odpowiedzieć na pytanie, powiem, że Swami posługuje się osobami, które w ogóle nie są do tej misji przygotowane.

Pytanie: „Czy nie miałeś problemów z lekarzami w czasie pracy? Czy nie pytali cię, jak sobie z tym wszystkim poradzisz nie posiadając medycznego wykształcenia?”

Tigrett: To nie był problem organizacyjny. Ja byłem kierownikiem projektu. Najbardziej problematyczna okazała się Światowa Organizacja Zdrowia, która oświadczyła mi wręcz, że szpital - klinika, nie może funkcjonować w zakurzonym pustynnym terenie. Stworzy to niebezpieczeństwo infekcji od 20 do 30 procent. Jak wiadomo operacje muszą być przeprowadzane w zupełnie czystym, sterylnym otoczeniu, a kurz, brud i inne zanieczyszczenia stwarzają ogromny procent zagrożeń. Rozmawiałem trzy dni temu z doktorem Safayą, z którym współpracowałem w czasie budowy szpitala. Obecnie kieruje nim. Mówił mi, że wskaźnik zakażeń leży poniżej 2% normy. To jest coś nadzwyczajnego. Światowa Organizacja Zdrowia powiedziała wtedy, że to nie będzie nigdy funkcjonowało, bo nie będzie pacjentów. Najbiedniejsi nie chodzą do szpitala, ani do lekarza. „Niech pan pomyśli o nędznych hinduskich wioskach. Tam w ogóle nie ma lekarza na 10 tysięcy ludności, a podstawowa opieka medyczna nie istnieje. Jak pan sprowadzi tych ludzi do kliniki zaopatrzonej w modelową aparaturę najnowszej techniki medycznej? Trzeba uwzględnić ich lęki, przestrzeganie tradycji, która im na to nie zezwala.” Tak pytała mnie Światowa Organizacja Zdrowia.
      Ale dzięki energii i mocy Baby przezwyciężają te lęki. Klinika została zaprojektowana w fascynujący sposób. Na każdą operację zjawiają się dodatkowo krewni pacjenta w liczbie 15 osób. Po drugiej stronie ulicy szpitala, musieliśmy wybudować specjalny pensjonat, troszczący się o krewnych. Ta klinika jest cudowna, działa jak uzdrawiająca świątynia. Bez wątpienia funkcjonuje ona dzisiaj tak dobrze, jak w pierwszym dniu. Dotychczas przeprowadzono ponad 4003 operacje dla biednych i cierpiących. Obecnie przekazano to wszystko grupom chirurgicznym przybywającym ze swoimi ekipami na miesiąc lub dwa. Potem jedne grupy odchodzą, a przyjeżdżają nowe. Jest to naprawdę cudowny sposób wykonywania służby społecznej.
      Taka sewa jest równie dobra, jak system wychowawczy, który Sai Baba wprowadził. Kiedy otworzył szkoły oświadczył wyraźnie, że udowodni rządowi Indii, iż będą służyły jako model bezpłatnego systemu edukacyjnego. Można to było urzeczywistnić poprzez bezinteresowną służbę pedagogów i innych osób, które przyczyniły się do sfinansowania tego projektu. Już 20 lat temu Sai Baba oświadczył, że te szkoły będą modelem systemu wychowawczego przyszłości. Dwie dekady później do Puttaparthi przybył premier Indii, który oświadczył, że zostało przeprowadzone studium nad modelem bezinteresownego nauczania według zasad Sai. Później Baba oświadczył, że podobnie uczyni z naukami medycznymi. Otworzy najwyższej klasy szpital specjalistyczny, pracujący według modelu bezinteresownej służby społecznej dla ludności, lecząc wszystkich bezpłatnie. Zaplanowanie czegoś takiego jest naprawdę nadzwyczajne. Obecnie funkcjonuje to jak gdyby nigdy nic, na terenie Puttaparthi, w panującej erze upadku moralnego Kali Yudze.
Pytanie: „Jak wysoka jest śmiertelność?”
Tigrett: Kształtuje się ona około 1,8 procent. Powiedział mi o tym dr Safaya. W normalnych szpitalach liczba ta jest pięć razy większa. Tak więc ten szpital jest na tym samym poziomie, co najlepsze szpitale na świecie. Jest to nie do uwierzenia, że znajduje się on na terenie Puttaparthi i działa tak doskonale. Swami nie tylko tym kieruje, sądzę iż moja obecność tutaj to także jeden z Jego planów. Zasada działania tego mechanizmu jest podobna do funkcjonowania wiary. Baba nie daje wiary. On nią wstrząsa. Tylko w taki sposób wciąż na nowo siebie badamy, kim jesteśmy, czym jesteśmy.
      Dziwne rzeczy dzieją się w organizacji wśród ludzi. Jedni są zrozpaczeni, że nie mogą być blisko Niego, inni są zrozpaczeni, że ich nie wysłuchał, że z nimi nie rozmawia. W roku 1990 w czasie Światowej Konferencji oraz podczas spotkań z wielkim zdziwieniem poczyniłem pewne obserwacje. Otóż stwierdziłem, że ludzie opowiadają Babie po prostu kłamstwa i to w obliczu własnych grup. Swami odpowiada: „Tak, tak”. Widziałem jak Baba był zaziębiony, ciekło Mu z nosa i miał przybrudzony rękaw. Po tylu latach moich kontaktów z Babą, powiedziałem sobie, że to nie jest prawdą, że to wszystko nie możliwe, to nie jest On. Po prostu zwątpiłem, utraciłem wiarę w czasie, gdy siedziałem u Jego stóp, naprzeciw Niego. Na to On - który rzecz jasna wie o wszystkim - pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha: „Nie jestem umysłem, nie jestem ciałem”. Było to bardzo zabawne. Przecież On jest w nas.
      Kiedy klinika została już otwarta, siedziałem szczęśliwy na werandzie świątyni, bo byłem jednym z tych chłopaków, którym pozwolono tam usiąść. Czekaliśmy na Sai Babę. Moje spojrzenie padło na pewnego mężczyznę, który miał na swoim nadgarstku ciężką złotą bransoletę z wygrawerowanym na niej własnym imieniem i powiedziałem sobie, że to coś paskudnego. Ja nigdy bym czegoś takiego nie włożył, po prostu ogarnęła mnie niechęć do tego człowieka. W międzyczasie wszedł Sai Baba, podszedł do mnie, zakręcił ręką i zmaterializował dla mnie dokładnie taką samą bransoletę, kopię tamtej, tyle że dla mnie. W pierwszych latach nie wiedziałem jak ją nosić. Teraz noszę ją bez zwracania specjalnej uwagi na nią, gdyż na szyldziku z imieniem wygrawerowane jest OM, co symbolizuje zarówno was jak i mnie.

Pytanie: „Spotkałeś Go w 24. roku życia. Czy od tego czasu wierzysz w Niego?”

Tigrett: Tak.

Pytanie: „Było to wtedy, gdy rozpocząłeś Hard Rock Cafe, czy później?”

Tigrett: Dwa lata później.

Pytanie: „Czy twoim zdaniem „Hard Rock Cafe” był O.K.?”

Tigrett: Tak. Jest to bardzo śmieszna historia, ponieważ zamartwiałem się. Ludzie myślą, że pieniądze i duchowość nie pasują do siebie. Uważają, że nie można być uduchowionym i zarazem posiadać pieniądze. Jest to ich zdaniem coś bardzo złego. Nie można więc sprzedawać alkoholu, nie można być rzeźnikiem i sprzedawać mięso, a jednocześnie odczuwać pociąg do duchowości. Ludzie uważają te wszystkie rzeczy za coś bardzo złego. Zapytałem więc sam siebie, czy kompletnie nie błądzę? Wracając do drugiego pytania, to w okresie kiedy jeszcze istniała stara kantyna w Puttaparthi, był tam drewniany szyld z napisem: „Love all - serve all” (Kochaj wszystkich - służ wszystkim). Po moim pierwszym powrocie od Baby do domu, ciągle po mojej głowie chodził ten napis: „Kochaj wszystkich – służ wszystkim”. Już od dziecka myślałem w taki sam sposób, powiedziałem wtedy sobie, że to jest coś fantastycznego i muszę to na swój sposób wykorzystać w interesach. Tak jak sobie to powiedziałem, tak i zrobiłem. Kazałem więc wydrukować ten napis na wielu milionach koszulek, na zapałkach, serwetkach, guzikach, rachunkach, kapeluszach, kamizelkach i innych przedmiotach. Kiedy więc zostałem zawołany na pierwsze interview bałem się, że zrobiłem coś nie tak. Powiedziałem wtedy sobie: „Nie powinieneś lubić Rocka, nie powinieneś się takimi rzeczami zajmować”. Jednak zostałem już zawołany przez Babę i nie miałem czasu na zastanawianie i denerwowanie się. Jak już wam wspomniałem, na pierwsze pytanie odpowiedziałem dobrze. Później Baba zapytał: „Jak osiągasz Boga?” Nie kwapiłem się z udzieleniem odpowiedzi. Inni też nie otwierali ust. Wrócił więc do mnie i ponownie zadał mi to pytanie: „Jak osiągasz Boga?” W dalszym ciągu milczałem, a On nachylił się nade mną i powiedział: „Kochaj wszystkich - służ wszystkim.” Doznałem olśnienia. Wiedziałem dlaczego właśnie ten napis stał się niejako moją marką firmową i dlaczego otrzymałem to interview. Nie chodzi więc tak bardzo o to jaki interes prowadzisz, lecz w jakim duchu pracujesz i jaką reprezentujesz postawę. Kiedy zaczynałem interes liczyłem sobie dopiero 24 lata. Byłem najmłodszy ze wszystkich i znalazłem się ze 110-cioma innymi młodymi ludźmi. Ponosiłem za nich odpowiedzialność. Dla niektórych była to pierwsza praca w życiu. Może była pewną odskocznią. Dla jeszcze innych było to drugie miejsce pracy, na którym zbyt długo nie zagrzeją miejsca. Może popracują 6 miesięcy, rok, półtora… Mimo to - moim zdaniem - należało im dać coś w trakcie tej współpracy ze mną. Przede wszystkim należało ich wyszkolić, dać im pojęcie o dyscyplinie i podstawach moralności w pracy. Pouczyć jak mają się odnosić do siebie nawzajem. Stwierdziłem, że pośród tysięcy pracowników, których zatrudniłem, są dwie kategorie ludzi. Jedni są kochani, a inni nie. Różnice można od razu dostrzec. Wszystko zależy od stosunków z rodzicami. Zetknięcie ze sobą ludzi kochanych i niekochanych, tak by się zjednoczyli było czymś porywającym. Spowodowałem więc wprowadzenie do mojego interesu zasad wychowawczych Sai Baby - pięć Ludzkich Wartości. Prowadziłem mój interes na zasadach metody wychowawczej Sai Baby. W roku 1988 wycofałem się z tego przedsiębiorstwa i sprzedałem je. „Hard Rock Cafe” był notowany na giełdach światowych. Zostałem pobłogosławiony mogąc dopomóc Swamiemu w budowie Super Specjalistycznego Szpitala. Zostałem do tego zadania wyznaczony. Po sprzedaży „Hard Rock Cafe” rozpocząłem praktykowanie intensywnej medytacji, by osiągnąć stan Samadhi (najwyższy stan duchowy). Po osiągnięciu tego stanu, który wydawał mi się być czymś nadzwyczajnym, chciałem w nim trwać, aby przyciągać tego typu wibracje na płaszczyznę ziemską. Poszedłem więc do Sai Baby i oznajmiłem Mu: „Jestem gotowy zrezygnować ze wszystkiego.” Swami roześmiał mi się w nos i odpowiedział: „Nie Tigrett, pragnę ciebie nadal w świecie.” – „Ale przecież mówiłeś, że…”  Swami przerwał mi mówiąc: „Twoją ostatnią pracą był ‘Hard Rock Cafe’. Była to ogromna podróż dla twojego ego. Wszystko to było dla ciebie jakimś zawirowaniem, ważnym doświadczeniem. Tym razem musisz być współpartnerem w tej grze. Nie chcę aby twoje ego zostało przez tę grę uchwycone. Pragnę dla ciebie abyś był w świecie, bez wiązania się z nim, co jest trudniejsze. Mam więc dla ciebie tylko jedno zadanie, a mianowicie, abyś tę nową pracę prowadził na zasadzie pięciu Wartości Ludzkich. Chcę, żebyś pokazał młodym i wyjaśnił im, że można prowadzić interes w oparciu o takie zasady i można odnieść sukces.”
      Kiedy Bóg zjawia się na ziemi, przychodzi On po to, żeby dopomóc w przywróceniu prawidłowego funkcjonowania wszystkiego na planecie. Jest tam gdzie Go potrzebują. Sai Baba określił więc „Hard Rock Cafe” jako latarnię morską na ciemnym morzu. Chciał, żebym pojechał do Las Vegas i sprecyzował to dokładnie: „Otworzysz ‘House of Blues’ (Dom Bluesa) w Las Vegas, w Nowym Yorku i w Chicago”. Z pewnością niektórzy z was prowadzą firmy, względnie kiedyś będą zakładali interesy. Jest to ogromna odpowiedzialność w kierowaniu ludźmi, z którymi się pracuje oraz w utrzymaniu linii nauk Baby. To jest najważniejsze, bowiem wytwarza  wokół takiej grupy wibracje o potężnym działaniu, bardzo potężnym. Utrzymywanie linii nauk Baby traktujcie jako pierwszoplanowe zadanie spoczywające na waszych barkach. Ja sam odczuwam to, a także fakt, że w każdym człowieku muszę widzieć Boga, jako błogosławieństwo. Potrzebowałem na to wielu lat częstych medytacji, to wszystko wykracza poza mój umysł. Nie jest to czymś co można pomyśleć i zrobić. Wręcz odwrotnie, czerpie się wtedy ze swojej najwyższej natury. Widzimy Sai Babę tu wśród nas. Ważne jest żebyśmy sobie zdawali z tego w pełni sprawę, że każdy człowiek jest istotą boską. Każdy kogo mijamy, każdy kto koło nas przechodzi jest boski. Postrzeganie każdego człowieka jako Swamiego jest błogosławieństwem. Wiedza o tym jest błogosławieństwem. On to we mnie wpoił. Wiem teraz, że muszę być bardzo spokojny, muszę znaleźć czas, żeby widzieć, rozumieć to co robię. Najważniejsze jest nie to co robimy, ale w jaki sposób podchodzimy do tego. Kiedy działamy zgodnie z pięcioma Wartościami Ludzkimi, wtedy wszystko jest proste. Stwarzamy pokój, pokój w domu i pokój w nas. Czy posiadamy pokój, prawdę i uczciwość? Czy istnieją one między mną a żoną, mną a rodziną? Czy relacje między mną a współpracownikami są uczciwe? Czy praktykujemy właściwe zachowanie się? Jesteśmy sprawiedliwi? Jesteśmy w porządku? co też jest niekrzywdzeniem. Kiedy będziemy w naszym życiu przestrzegali pięciu Wartości Ludzkich (Prawda, Właściwe Postępowanie, Pokój, Miłość i Niekrzywdzenie) wtedy Baba będzie cały czas przy nas.
      Jak wiecie mam skłonność do zadręczania się, czy aby wszystko wykonuję tak jak należy. On dodał mi odwagi i posłał z powrotem do pracy. Powiedział mi też: „Twoim zadaniem jest upewnienie się, że 5 Wartości jest obecnych w twoim życiu”. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, ani wyrzutów sumienia, tak długo jak przestrzegam tych zasad.

Pytanie: „Mówiłeś, że Sai Baba czuwa nad każdym z nas, obojętnie czy jest się dobrym, czy złym. Obojętnie gdzie się znajdujemy.”

Tigrett: Nie wierzę w to aby Sai Baba robił jakieś rozróżnienia, czy się jest dobrym lub złym. On nikogo nie wyróżnia. Widziałem jak przyjmował największych bandytów. Określa On życie jako przemijającą chmurę. Pragnie nam ukazać boską Jaźń. Bóg nas stworzył na swoje podobieństwo, nie chodzi o zewnętrzne formy, lecz duchowe. Kiedy ciało jest bezużyteczne jest jak płaszcz przeciwdeszczowy. Zdejmuje się go i można zauważyć, że pod spodem jest doskonała boskość. Nie ma tam żadnej plamy. Jest to, co On widzi. Dostrzega też w nas wszystkie przeszłe żywoty, całą naszą przyszłość, krótko mówiąc wszystko. Jestem przekonany, że nam pomaga - kiedy to potrzebne - poprzez swoją formę, mówiąc do nas. Kiedy jadę do Indii moje ego ma nadzieję, że otrzymam interview. Dość długo to trwało zanim byłem w stanie przeciwdziałać temu pragnieniu i być zadowolonym z kąpieli w tej wibracji. Znacie to. Przechodzi się fazę, że się pyta: „Czy zaprosisz mnie na interview?”, albo „Dlaczego podniósł brew?”, „A jak spojrzał na mnie?”, „Czy On mnie kocha?” Aśram nie jest spokojnym miejscem. On nas wszystkich tam ugniata. Jest to nadzwyczajne doświadczenie, gdyż wszystkie sprawy w trakcie naszego pobytu tam bardzo szybko się uaktywniają. Gdy powiesz sobie: „Jestem niewiele wart”, nie jesteś w zgodzie ze Swamim.

Pytanie: „Mówiłeś, że Al Gore zna Babę. Innymi słowy - jaki jest stosunek rządzących do Sai Baby?”

Tigrett: Sai Baba to postać kontrowersyjna, tak samo jak Jezus, Budda i wszyscy wielcy mistrzowie duchowi. Fakt, że premier Indii i prezydent Indii są bhaktami Baby jest  dla nas legitymacją. Al jest również bhaktą Baby. Kiedy starał się o stanowisko wiceprezydenta, zapytałem Sai Baby czy mam mu pomóc czy nie. Baba odpowiedział mi: „On jest dobrym człowiekiem. Bardzo dobre towarzystwo”. A więc pomogłem mu.
Sai Baba nie po to tu jest aby światu coś obwieścić. Wszyscy duchowi mistrzowie przybywają, kiedy Dharma świata zbacza z dobrej drogi. Przychodzą żeby tę ścieżkę naprostować. Czynią to już poprzez swoje wibracje na tej płaszczyźnie. Dlatego przybył i chodzi po planecie, nie po to ażeby ze mną rozmawiać. Jeżeli jesteście błogosławieni będąc Jego bhaktami, to macie wielką szansę w swoim przeznaczeniu. Nieprawdą jest jeśli mówi się, że Baba przybył, aby założyć nową religię lub być zwierzchnikiem jakiegoś kultu albo inną ważną osobą. On ma misję i ja uważam, że wszyscy Jego bhaktowie są po to, aby Mu w tym pomóc, a nie odwrotnie. Pragnę to czynić, mówię zatem: „Co mogę Swami dla Ciebie zrobić?”
      Oświadczył mi, że „Hard Rock Cafe” był latarnią w ciemnym morzu. Tak samo  stara się On o każdego z nas. Świat - jak wiecie - jest zwariowany, a my jesteśmy błogosławieni, że On nas poprzez Swoją Organizację popędza, abyśmy myśleli czyściej i czyściej działali. Każdy może stać się latarnią morską. Swami przybył, aby na nowo zaprowadzić porządek na naszej planecie. Potrzebuje naszej pomocy, w przeciwnym wypadku nie powoływałby nas. Mocno w to wierzę. Wszyscy mogą prosić Babę: „Co możesz Swami dla mnie uczynić? Proszę doprowadź moje sprawy do porządku dla mnie, dla mojej rodziny.” Wszyscy sobie życzą, żeby coś zrobił dla nich. A tymczasem jesteśmy tu po to, aby pomóc Mu w Jego misji, która się powiedzie.

Pytanie: „Większość z nas prowadzi w Hong-Kongu własne interesy. Handlowcy są zdania, że kłamstwa są usprawiedliwione. Czy to jest przestępstwo?”

Tigrett: Lepiej nie kłamać. Jeżeli chcecie doznać łaski, lepiej nie kłamcie. Zależy to od was. Pragniecie pieniędzy, czy urzeczywistnienia Jaźni? Naocznie widać, że osiągamy sukcesy w interesach, gdy kierujemy się naukami Baby. „Hard Rock Cafe” było proste i przyjemne jak kawałek chleba z masłem i nigdy nie było pomyślane jako groźba dla kogokolwiek. Dumny jestem z tego, że brałem w tym udział, tak jak teraz przy „House of Blues”. Wczoraj otrzymaliśmy list od prezydenta Clintona, w „House of Blues” w Chicago i w Los Angeles. Pisał do nas, że jesteśmy najbardziej lubianym miejscem w Ameryce. Dziękował, że dzięki nam pogodziły się z sobą rywalizujące przez długie lata bandy „Creeps” i „Bloods”. Mało tego, że się pogodziły, to połączyły się ze sobą. Z powodu zawarcia tego pokoju zorganizowaliśmy uroczyste przyjęcie. Odbyło się ono wczoraj.  Prezydent pochwalił to. Wezwaliśmy policję, żeby pilnowała i dbała o ruch uliczny w tym czasie. Żaden z policjantów nie miał nic do roboty. Jestem głęboko przekonany, że Baba był tam obecny i wszystko szło jak najlepiej. Pewną część naszej pracy przeznaczamy na pomoc dla ratowania dzieci, a jeszcze inną na pomoc socjalną. Założyliśmy z polecenia Baby fundację dla osiągnięcia harmonii między rasami w Ameryce. Interes, który prowadzę został założony po to, aby krzewić kulturę muzyki bluesowej. Jest ona bardzo ważna w kulturze amerykańskiej i jak dotąd nieobecna. Oprócz tego „House of Blues” zamienia się na trzy popołudnia w szkołę. Przywozimy z okolic śródmieścia dzieci, które w wieku 5-6-ciu lat noszą ze sobą do szkoły broń palną. Mamy ogromną salę koncertową i możemy te wszystkie dzieciaki tam zebrać. Poruszamy różne sprawy, między innymi poprzez muzykę. Ze swoich zarobków fundujemy stypendia dla studentów szkół muzycznych, aby w zamian zajęli się uczeniem dzieci, naturalnie w myśl 5 Wartości Baby. Donosi o tym „Times”. Staramy się dać dzieciom zaufanie do siebie. Uczymy ich odczuwania, że są częścią wielkiej kultury, która coś znaczy i która daje im sens i cel życia. To jest mój rodzaj niesienia pomocy i ratunku. Każdy z nas ma możliwość to zrobić. W swoim własnym interesie, w życiu codziennym z przyjaciółmi.
      Wracam do przemówienia Baby, kiedy mówił o obmawianiu ludzi za ich plecami. Dotyczyło to płaszczyzny metafizycznej. Muszę to jeszcze raz powiedzieć. Jeśli opowiadamy poza plecami ludzi o ich wadach, to przejmujemy na siebie pewną część tych mankamentów na które się uskarżamy. Wracają one do nas. Swami wszystkich ostrzegał. Wiedzcie, że to jest prawda, powtarzał to wielokrotnie, podając wiele przykładów. Jak o tym dobrze wiemy, chodzi za każdym razem o dokonanie jakiegoś wyboru. Czy istnieje dostateczny powód, aby kogoś okłamywać? Sądzę, że nie. Kiedy chce się być człowiekiem interesu i kierować się w interesach sprawiedliwością - korzystniej jest nie mówić nic fałszywego i nie kłamać. Jeżeli jesteście bhaktami Sai Baby musicie się trzymać pięciu Wartości i nie martwić się kim w istocie jesteście. Jeśli pracujecie jako zamiatacze ulic, wykonujcie to co do was należy pilnie i uczciwie. Stosujcie efektywnie w życiu wszystkie pięć Wartości. Stwarza to bardzo dobrą wibrację. Tkwiąca w naszym wnętrzu boskość wywiera wpływ na każdego. Musicie wezwać waszą wyższą naturę, a nie odwoływać się do niższej. Wierzę, że Bóg stworzył świat w ciągu siedmiu dni. Wierzę też, że będzie Sąd Ostateczny. Wydaje mi się, że jest to ten czas w którym żyjemy. Patrząc na ten świat jak jest skonstruowany, jak funkcjonuje, musimy codziennie dokonywać wyboru miedzy dobrem a złem. Na przykład pomyśleliście: „Och, oszukałem tego człowieka i z tego powodu będę teraz wspaniale bogaty! Jakie to cudowne!” W tej chwili budujecie swoją przyszłość. Swami powtarza to wciąż od nowa. To co przeszło - minęło, przyszłość jest niepewna. Jedyne co się liczy, to chwila obecna. Wasze działania określają waszą przyszłość. Wszystko co robicie, wróci do was teraz, lub w przyszłym życiu.
      Pracujmy więc każdym naszym uczynkiem nad własną przyszłością. Dlatego korzystne jest przebywanie w dobrym towarzystwie, a zwłaszcza w naszym życiu zawodowym. Jest to jeden z powodów, dla którego nie robię interesów z kimś - obojętnie jaki by to nie był korzystny interes - jeżeli ta osoba jest zła lub negatywna. Powtarzam: obojętnie ile na tym miałbym zarobić pieniędzy, nie robię żadnego interesu. Nie chcę żeby te złe cechy mnie zabarwiły. Nie chcę z powodu kilku dolarów zostać w coś wciągniętym. Nie chcę dla czegoś takiego ofiarowywać swojej przyszłości.
      Jeżeli jest prawdą to co się mówi o reinkarnacji, to istota Izaak w poprzednich żywotach była obecna przez mgnienie oka. Obecne życie  też jest dla mnie mgnieniem, kiedy się na nie spojrzy z przestrzeni Ducha i zrozumie co to oznacza. Bardzo pragnę wyjść z koła narodzin i śmierci. Nie wiem jak wy do tego podchodzicie, ale ja twardo nad tym pracuję, by z niego umknąć. Z tym wszystkim w waszym życiu musicie się liczyć. Powtarzam, nieoszukiwanie daje Duchowi spokój. Miałem tysiące pracowników, wiele przedsiębiorstw na całym świecie. Wszystko, co Swami na temat interesów powiedział, sprawdziło się. W rzeczywistości chcę otrzymać tytuł doktora filozofii uniwersytetu… jestem bowiem spokojny, nie zadręczam swojego ducha. Zaprzestanie martwienia się o cokolwiek kosztowało mnie nieskończoną ilość czasu. Wszystko potrzebuje czasu. Kiedy idziecie tą ścieżką i żyjecie według wskazań Baby, wtedy wszystko się zmienia. Jestem tego żywym przykładem, jak i niektórzy z was.
      Idziecie trzy kroki w górę i spadacie dwa z powrotem. Powiedziałbym, nawet że gdy się spada to droga staje się cięższa, im bliżej do celu. Jedna myśl i upadamy z powrotem na początek. Jednak nawet padając nabiera się więcej hartu i wytrwałości, tak mi się wydaje. Wiedza o tym pomoże wam na tej ścieżce. Prawda, świat nie ułatwia nam tej drogi. Pełna jest ona przeszkód. W świecie pełnym zamieszania i przeciwności jest bardzo trudno pamiętać o tym kim jesteśmy, dlaczego tu jesteśmy i dokąd zmierzamy. Wy macie tę oto halę, gdzie możecie śpiewać bhadżany dla ulżenia waszemu duchowi i zachowania właściwych wibracji w naszym wnętrzu. Czuję się błogosławiony, że mogłem dziś tu być i rozmawiać z wami. Dziękuję, że mi na to zezwoliliście.
opracowała na podstawie tygodnika „Times”, kwartalnika „Sathya Sai Briefe” oraz z książki Jacka Hawleya „Reawakening from spirit mind
- Irena Czajkowska – Niemcy

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.