
IZAAK TIGRETT - ANIOŁ CZY DIABEŁ
Taki
był tytuł jednego z wykładów na sympozjum „Blues
Foundation” w USA , na którym był obecny Izaak. Oświadczył wtedy z
uśmiechem: „Jestem diabłem - ale nikt mnie od mojego zamiaru wprowadzenia
muzyki murzyńskiej typu blues w nurt kultury amerykańskiej jak i ogólnoświatowej
nie powstrzyma.” Widzimy tu Izaaka -
ofiarodawcę 108 milionów dolarów na budowę Super Specjalistycznego
Szpitala Sai Baby (Instytutu Wyższych Nauk Medycznych) - w nowej roli
propagatora muzyki murzyńskiej. Nowej? - Niezupełnie, bo w latach 60.
propagował on Rocka zakładając kawiarnie pod nazwą „Hard Rock Cafe”, w których
wcielane były w życie rewolucyjne - jak na owe czasy - idee i zamysły zbratania
się z ludźmi na całym świecie, między innymi przez muzykę rocka. Restauracje
Izaaka były notowane na giełdach i osiągnęły zawrotną cenę sprzedaży, co
świadczy o spełnianiu się zamierzeń właściciela.
Po
zakończeniu przez Izaaka pracy przy szpitalu w Indiach, Sai Baba polecił mu
powrót do biznesu, zakładanie nowych restauracji i stworzenie takiego
przedsiębiorstwa, które udowodni wszystkim, że można odnosić sukcesy finansowe,
żyjąc przy tym uczciwie według wskazań Baby, znanych pod nazwą 5 Wartości Ludzkich.
Właśnie
o tej działalności Izaaka Tigretta amerykański tygodnik „Times” zamieścił obszerny
reportaż. Pisze się tam z podziwem o osiągnięciach zarówno handlowych jak i
artystyczno - muzyczno - wychowawczych Izaaka, ale z lekką ironią o wpływach
„guru”. Czytelnicy „Times’a” znają na
pewno markę handlową HOB, co jest skrótem od nazwy „House of Blues” (Dom Blues’a). Symbolem graficznym nowej firmy jest
płonące serce, oplecione koroną cierniową, z którego kapie krew.
W
wywiadzie udzielonym handlowcom w Hong-Kongu i jednocześnie bhaktom Sai - Izaak opowiada - o swojej
przyjaźni z wiceprezydentem USA Alem Gore, o sensacyjnych wynikach badań
naukowych i szczegółach zapowiedzi Sai Baby „Złoty wiek już blisko”.
- Irena Czajkowska - Niemcy
Pytanie: „Ale dlaczego właśnie Blues?”
Tigrett: (urodzony na plantacji nieopodal
miasta Memphis, w stanie Tennesee w USA) Blues otaczał mnie od zawsze, to były
pierwsze melodie, które słyszałem, pierwsze baśnie i legendy, które mi
opowiadano. Słowem pierwsza kultura, z jaką się kiedykolwiek zetknąłem - to
była kultura Murzynów amerykańskich. Zamierzam wywieść muzykę bluesa z opłotków
ciasno myślących ludzi, którzy pragną ją trzymać w brudnych, zaściankowych
klubach i wyprowadzić na szeroki świat.
Pewne
osoby z kierownictwa Centrum Sai Baby w Hong-Kongu prosiły mnie abym z wami
porozmawiał. Właśnie świętuję 21-ą rocznicę mojego pierwszego spotkania z Sai
Babą. Jest to zadziwiające, że każdy udaje się tam aby Go ujrzeć, z nadzieją
otrzymania uśmiechu lub czegoś innego. Ale jest to daremne, gdyż Swami nie jest
tu z tego powodu. Przypominam sobie pewien darśan w roku 1974. Istniał wtedy
tylko jeden rząd dla kobiet i jeden dla mężczyzn. Świątynia to był jeden mały,
biały budynek. Nie było tam tych wszystkich ornamentów, które macie i wy w
waszym centrum. Przypominają mi one Prasanthi dnia dzisiejszego, są przepiękne.
Jak wiecie, trudno w to wszystko uwierzyć. W to co Sai Baba wielokrotnie już
mówił i co stale nadal powtarza, o przebiegu jaki będzie miała Jego misja i
praca. W zeszłym tygodniu byłem na hinduskim święcie „Guru Purnima” razem z 30
tysiącami innych ludzi w tej nowej hali, którą kazał wznieść, ponad tym
piaszczystym miejscem, gdzie zwykłem przesiadywać w ciągu moich pobytów w
ostatnich 15 latach, aż do dnia kiedy Swami wezwał mnie po raz pierwszy na
rozmowę. Była to wspaniała metamorfoza w dziele Swamiego. Muszę też przyznać,
że jestem głęboko poruszony mogąc ujrzeć tak dobrą grupę Jego wyznawców tu w
Hong-Kongu. Wracając jednak do tego święta - Swami mówił wtedy na temat
psychicznego dyskomfortu, jaki pozostawia w naszej psychice samo mówienie źle o
kimś poza jego plecami. Muszę przyznać, że chyba wszyscy mamy w sobie skłonność
do tego. Wspomniał wtedy, że jeżeli mówimy o kimś źle, ściągamy wówczas na
siebie na poziomach metafizycznych jakąś część z tych niedobrych nawyków, które
u tej osoby krytykujemy. Takie postępowanie jest więc bardzo niebezpieczne. Sam
popełniałem często ten błąd, obmawiając moje siostry i braci z ruchu Sai.
Słuchanie przemówienia Baby było wielkim duchowym przeżyciem…
Bardzo
porywający był projekt dostarczenia wody do pewnej ilości wiosek hinduskich.
Już sam fakt, że Swami naciskając guzik uruchomił urządzenie zaopatrujące 155
wsi w wodę, wywierał duże wrażenie. Wiadomość o tym, że woda dotarła wszędzie
nadeszła drogą radiową. Było to czymś nadzwyczajnym. Realizacja projektu
kosztowała 60 milionów dolarów USA. Swami powiedział mi, że rury wodociągowe
przebiegają 1008 kilometrów. Tak więc od tej chwili wioski mają stale wodę, a
wiadomo czym jest woda na tych terenach, pod tą szerokością geograficzną. Swami
jest pełen niespodzianek.
Kiedy
zacząłem prowadzenie interesu „Hard Rock
Cafe” od razu składałem połowę zysku w fundacji „Rama Foundation”. Interes mój nie przedstawiał początkowo żadnej
wartości, nie wiedziałem też, czy z czasem coś więcej osiągnę. Jednak później
majątek fundacji wzrósł niebywale osiągając wielką wartość. Mogłem więc przyczynić
się finansowo do realizacji projektu Super Specjalistycznego Szpitala. Uważam,
że zostałem pobłogosławiony, gdyż byłem w stanie w taki sposób usłużyć Babie i
dopomóc Mu w budowie tej lecznicy, w której dokonano już ponad 4000 (cztery tysiące)
operacji. Kiedy tam ostatnio byliśmy miały miejsce inne zadziwiające
wydarzenia…
Fundacja
została założona w Szwajcarii. Zanim wolno mi było przekazać tę sumę (108
milionów dolarów), rząd szwajcarski zażądał ode mnie najróżniejszych
informacji, takich jak: dokąd zostaną te pieniądze skierowane, kto jest
odpowiedzialny za administrowanie nimi itp. Jest to zupełnie zadziwiające.
Swami prowadzi swoje interesy praktycznie bez pieniędzy. Kiedy Baba powie na
przykład: „Kiedy otworzymy następną szkołę?” lub „Kiedy zrobimy to czy tamto?”
wszyscy pytają się siebie jak to uczynić. Obserwacja przebiegu takich wydarzeń
jest czymś fascynującym. Wielu zapytuje: „Skąd przychodzą pieniądze?” Swami
nigdy nikogo o nic nie prosi. Istnieją jednak ludzie podobni do mnie,
pobłogosławieni zadaniem bycia wartownikami wielkich sum, które Mu ofiarują -
pod warunkiem, że je przyjmie. Byłem już świadkiem tego jak kategorycznie
odmawiał ich przyjęcia. Na pewno też o tym słyszeliście. Byłem jednym z tych
szczęśliwców od których pieniądze przyjął. Muszę to też powiedzieć, że świat,
którym dyryguje Baba jest fascynujący i absolutnie nieprawdopodobny, to jest
to wszystko, co na ten temat mogę
powiedzieć. Ten kto otrzymał interview, musi o tym wiedzieć, że jest On podobny
do komika. Bez wątpienia jest jedną z najzabawniejszych istot na naszej planecie,
lubi żartować i zabawiał się moim kosztem przez ostatnie 5-6 lat doznając przy
tym wspaniałej uciechy. Myślę, że mam nieprawdopodobne szczęście.
Wszystko
co na ten temat wiem, to fakt, że znać Swamiego jest jedną z najwspanialszych
przygód. Kiedy Go odwiedziłem po raz pierwszy było to dla mnie najbardziej
niezwykłym przeżyciem z całego dotychczasowego życia. Od dziecinnych lat
otrzymywałem przesłania duchowe i wiedziałem, że gdzieś zetknę się z moim
mistrzem duchowym. Poszukiwania rozpocząłem w wieku 15 lat. Zakończyłem je
mając 24 lata. Takie jest życie. Trwało to 15 lat zanim do mnie po raz pierwszy
przemówił. Kiedy to uczynił, sądziłem, że mówi do osoby siedzącej za mną i
byłem pełen lęku, przekraczając wreszcie drzwi do pomieszczenia, gdzie udziela
audiencji. Swami zapytał mnie: „Gdzie jest Bóg?”, odparłem: „W moim sercu”. On
odpowiedział: „Nie”, dodając: „Jest to podobnie jak z rybą, pływającą w wodzie.
Woda jest nad rybą pod rybą i w rybie. Ty jesteś rybą przepływającą przez Boga,
On jest nad tobą, pod tobą i wokół ciebie”. Muszę do tego dodać, że świadomość
człowieka zmienia się z biegiem czasu. Sprawy, które kiedyś były dla mnie ważne
wydają mi się obecnie mniej ważne. W ostatnim czasie Swami dużo mówił o
nadejściu ZŁOTEGO WIEKU. Panem tego Okresu będzie Prema Sai. Często pytałem sam
siebie, jak możemy ten straszny świat, który oglądamy obecnie naszymi oczami,
zmienić. Ci, którzy są wyznawcami religii buddyjskiej czy hinduizmu, wiedzą, że
istnieje koło życia i śmierci. Mamy więc jesień i zimę po to aby znów nadeszły
wiosna i lato. Można to przenieść na wszystkie kultury światowe. Środki
masowego przekazu sprawiają, że narody zbliżają się do siebie, co wywołuje
wrażenie, ze jesteśmy z sobą zjednoczeni. Równocześnie obserwujemy, że sytuacja
w społeczeństwach wyraźnie pogarsza się… W rzeczywistości rewolucja przemysłowa
nie przyniosła duchowego postępu i okazała się ostatecznym fiaskiem. Standard życiowy
został podniesiony kosztem spokoju duszy. Pokój ten zaś można osiągnąć
wyłącznie poprzez poszerzenie świadomości. Żyjemy w specyficznych czasach. Tyle
jest wkoło gwałtów, wojen, nienawiści, trudności i gniewu.
Byłem
więc bardzo zaciekawiony tym tematem i zapytałem o to Sai Babę. Odpowiedział mi
co następuje: „ZŁOTY WIEK JEST JUŻ BLISKO”. Zapytałem Go dalej: „JAK MOŻEMY
ŚWIAT ZMIENIĆ?” Odpowiedział coś bardzo ważnego: „NAUKA JEST W PRZEDEDNIU
ODKRYCIA ISTNIENA BOGA”. Natychmiast zrozumiałem jakim to było nadzwyczajnym
faktem. Wierzymy bowiem tylko w rzeczy które możemy dotknąć lub odczuć. Jak to
będzie wspaniale, kiedy nauka odkryje to coś, co będzie mogło przemienić
świadomość ludzką. Niedawno przybyłem z Puttaparthi do Los Angeles. Zajrzałem
do gazety „Los Anegles Time” i tam w części naukowej była informacja o nowym
odkryciu dokonanym za pomocą teleskopem Hubble'a (jest to astronomiczny
satelita, który z nieosiągalną dotąd dokładnością bada zjawiska świata). Chodzi
o nową cząsteczkę, która jak się przypuszcza, bierze udział w tworzeniu
Uniwersum. Badania nad ową cząsteczką pozwalają powziąć przypuszczenie, że
istnieje Inteligencja jako rodzaj materii, z której zostało stworzone
Uniwersum. Inteligencja ta kieruje zarówno rozszerzaniem się Wszechświata, jak
i przeciwdziałaniem temu. W dwa tygodnie po przeczytaniu tego artykułu
odwiedziłam przyjaciela z młodości - wiceprezydenta USA Alberta Gore. Byłem
więc w Białym Domu i siedzieliśmy razem zagłębieni w rozmowie. Mój przyjaciel,
który zna Sai Babę zawsze dowiaduje się, czy nie wiem o Nim czegoś nowego. I
tym razem zapytał: „Czy Sai Baba mówił ci coś?” Odpowiedziałem mu: „Tak. Powiedział,
że nauka jest w przededniu odkrycia Boga!” Al był zaskoczony i powiedział mi,
że Baba miał chyba na myśli to, co odkrył teleskop Hubble’a. Otworzył szufladę
w biurku, a w niej znajdowały się wszystkie plany i fotografie NASA dotyczące
tego cudownego odkrycia. Dodał też: „Jesteśmy o jakieś 10 lat oddaleni od
zrozumienia tego, co jest podstawą istnienia i uświadomienia sobie, co to
oznacza. Wydaje się, że to „coś” kieruje całym Uniwersum, wszystko jest energią
– wszystko jest SAI.”
Kiedy
po raz pierwszy przybyłem do Puttaparthi mówiłem sobie, że koniecznie
potrzebuję audiencji u Baby. Przyznaję, że kiedy tak przez prawie 10 lat
cierpliwie czekałem, wyjaśniło się we mnie dużo spraw. Zrezygnowałem też z tego
mojego życzenia, widząc ile wspaniałych biednych ludzi przybyło pieszo, czy też
pojazdem ciągnionym przez osiołka, tylko po to aby ujrzeć Go choć przez chwilę,
czy też przebywać jeden dzień tam gdzie On, będąc potem całkowicie zadowolonym
przy odjeździe. My ludzie z Zachodu życzymy sobie więcej uwagi Swamiego. Chodzi
o to aby wziąć kąpiel w tej energii, odetchnąć nią. Bez wątpienia jest też tak,
że kieruje On swoją uwagę we właściwym momencie ku tym, którzy jej rzeczywiście
potrzebują. Piętnaście lat po moich pierwszych odwiedzinach położył swoją małą
rękę na drugą, mówiąc: „Stronica odwróciła się Tigrett, zaczyna się nowy
rozdział. Od tej chwili rozpoczynasz kierowanie Moją pracą dla Super
Specjalistycznego Szpitala”. Hinduska kultura jest niezwykle ciekawa i silna.
System kastowy jest bardzo złożony. Sai Baba prowadzi organizację w sposób mistrzowski. Wszyscy starają się
zabłysnąć, ukazać siebie, zdobyć Jego względy, przebywać w Jego pobliżu. Z
jakiegoś nieznanego mi powodu powołał mnie na sam wierzchołek Swojej hinduskiej
organizacji, podczas gdy ta organizacja, do tego momentu prowadziła wszystkie
sprawy związane z budownictwem. A tu nagle Baba oświadcza, że to ja będę budował
Szpital, że będę planować część dotyczącą działu medycznego i tego wszystkiego,
podczas gdy nie miałem o tychże sprawach zielonego pojęcia. A więc użył mnie do
służby w Swojej organizacji. Nazwał mnie zahartowanym i solidnym żołnierzem.
Wywołało to wiele problemów. Każde Ego było rozgniewane. Wszyscy pozostali
kandydaci byli wstrząśnięci. Jak to możliwe, żeby pozwolić człowiekowi z
Zachodu kierować czymś takim? Zrozumiałem, że użył mnie dla wstrząśnięcia
każdym. Ci, co byli już w Puttaparthi wiedzą, że wprawdzie ta miejscowość nosi
nazwę Prasanthi Nilayam (Przybytek Spokoju), jednak w istocie nie ma tam
pokoju. Baba jest Mistrzem Zenu, pozwala uzewnętrznić się wszystkim tkwiącym w
nas złym tendencjom. Co innego mogłoby nas pouczyć? Kiedy On chce nas zmienić
musi nasze wszystkie ukryte skłonności wydobyć z wnętrza, tak abyśmy mogli je
ujrzeć i skorygować. Wiecie też o tym, że w czasie pobytu w Puttaparthi napotykacie
wielu depresyjnych ludzi, niektórzy płaczą, inni są oszołomieni, zazdrośni,
zwariowani itp. Robi to na mnie wrażenie, że On wszystkich ugniata, w taki
sposób oddziaływują wszyscy wielcy Mistrzowie od zarania dziejów. Faktem jest,
że jest On nie tylko wielkim Mistrzem, lecz również doskonałą Boską Inkarnacją
- Purna Awatarem z wszystkimi 16 boskimi
atrybutami. Dlatego mogę was zapewnić, że święto Guru Purnima jest czymś bardzo
poruszającym. Ujrzenie tej masy ludzi przybyłych ze wszystkich hinduskich
państw dla złożenia hołdu swojemu Guru było bardzo budujące. Przybyli aby z Nim
razem przebywać, z tym Mistrzem wszystkich Mistrzów, Twórcą Uniwersum. Nigdy
nie przypuszczałem, że pewnego dnia tak się o Nim wyrażę. Jednak po upływie 21
lat, wiem o czym mówię. Za każdym razem gdy tam przyjeżdżam jestem wzruszony,
kąpię się w tej z niczym nieporównywalnej atmosferze. To że wy tutaj możecie
każdego tygodnia przybyć do waszego Centrum jest największą łaską jaką
posiadaliście. Możność oglądania wielo-kulturowej społeczności wskazuje na
jedność w różnorodności. A to jest ogromnie ważnym przesłaniam Sai Baby.
Coś,
co jest wprost nie do uwierzenia tam w Puttaparthi, odbyło się w czasie święta
Guru Purnima. Było to pierwsze święto muzyki. Dostarczono 500 ton materiału.
Przybyli artyści z całego świata. Była też grupa z Chin i z Malezji.
Przedstawiano „Taniec Tygrysa” powtarzając go dwukrotnie dla Swamiego. Przybyli
też Pennys z Anglii wraz z irlandzkimi grupami tanecznymi. Było niewyobrażalnie
pięknie podczas tych 4-5 godzin w czasie wieczornych występów, w obecności
Swamiego w tym cudownym Prasanthi Nilayam.
Wiem
też, że to Sai Baba przywiódł mnie dziś wieczorem do tak uroczego miejsca w
Hong-Kongu, gdzie mogę posłuchać urzekająco śpiewanych bhadżanów. Czy ktoś
chciałby mnie - starego człowieka - o coś jeszcze zapytać?
Pytanie: „Jak z tego wynika, byłeś zaangażowany w prace gastronomii i zupełnie nic nie wiedziałeś z dziedziny medycyny… Z jakiego powodu, jak sądzisz Sai Baba włączył ciebie do kierowania pracami przy projekcie Swojej kliniki?"
Tigrett: Wiem jak otrzymać potrzebne rzeczy
i do kogo należy się zwracać w takich sprawach. Poszedłem do Światowej
Organizacji Zdrowia, udałem się do Związku budowy amerykańskich szpitali, który
buduje szpitale na całym świecie. Ludzie ze związku otworzyli przede mną
wszystkie drzwi dla ułatwienia mi pracy, a to co mnie najbardziej
zafascynowało, to fakt, że klinika została zaprojektowana przez znawcę tajemnic
sakralnej starożytnej geomancji (wiedzy już zupełnie zapomnianej i zagubionej) Keitha
Critchlowa. Kiedy trzeba wybudować mahometańską czy hinduską świątynię wówczas prosi
się jego. Projektował między innymi klasztor w Sikkim dla Dalaj Lamy. Aby
odpowiedzieć na pytanie, powiem, że Swami posługuje się osobami, które w ogóle
nie są do tej misji przygotowane.
Pytanie: „Czy nie miałeś problemów z lekarzami w czasie pracy? Czy nie pytali cię, jak sobie z tym wszystkim poradzisz nie posiadając medycznego wykształcenia?”
Tigrett: To nie był problem organizacyjny.
Ja byłem kierownikiem projektu. Najbardziej problematyczna okazała się Światowa
Organizacja Zdrowia, która oświadczyła mi wręcz, że szpital - klinika, nie może
funkcjonować w zakurzonym pustynnym terenie. Stworzy to niebezpieczeństwo
infekcji od 20 do 30 procent. Jak wiadomo operacje muszą być przeprowadzane w
zupełnie czystym, sterylnym otoczeniu, a kurz, brud i inne zanieczyszczenia
stwarzają ogromny procent zagrożeń. Rozmawiałem trzy dni temu z doktorem
Safayą, z którym współpracowałem w czasie budowy szpitala. Obecnie kieruje nim.
Mówił mi, że wskaźnik zakażeń leży poniżej 2% normy. To jest coś
nadzwyczajnego. Światowa Organizacja Zdrowia powiedziała wtedy, że to nie
będzie nigdy funkcjonowało, bo nie będzie pacjentów. Najbiedniejsi nie chodzą
do szpitala, ani do lekarza. „Niech pan pomyśli o nędznych hinduskich wioskach.
Tam w ogóle nie ma lekarza na 10 tysięcy ludności, a podstawowa opieka medyczna
nie istnieje. Jak pan sprowadzi tych ludzi do kliniki zaopatrzonej w modelową
aparaturę najnowszej techniki medycznej? Trzeba uwzględnić ich lęki,
przestrzeganie tradycji, która im na to nie zezwala.” Tak pytała mnie Światowa
Organizacja Zdrowia.
Ale
dzięki energii i mocy Baby przezwyciężają te lęki. Klinika została
zaprojektowana w fascynujący sposób. Na każdą operację zjawiają się dodatkowo
krewni pacjenta w liczbie 15 osób. Po drugiej stronie ulicy szpitala,
musieliśmy wybudować specjalny pensjonat, troszczący się o krewnych. Ta klinika
jest cudowna, działa jak uzdrawiająca świątynia. Bez wątpienia funkcjonuje ona
dzisiaj tak dobrze, jak w pierwszym dniu. Dotychczas przeprowadzono ponad 4003
operacje dla biednych i cierpiących. Obecnie przekazano to wszystko grupom
chirurgicznym przybywającym ze swoimi ekipami na miesiąc lub dwa. Potem jedne
grupy odchodzą, a przyjeżdżają nowe. Jest to naprawdę cudowny sposób
wykonywania służby społecznej.
Taka
sewa jest równie dobra, jak system wychowawczy, który Sai Baba wprowadził.
Kiedy otworzył szkoły oświadczył wyraźnie, że udowodni rządowi Indii, iż będą
służyły jako model bezpłatnego systemu edukacyjnego. Można to było
urzeczywistnić poprzez bezinteresowną służbę pedagogów i innych osób, które
przyczyniły się do sfinansowania tego projektu. Już 20 lat temu Sai Baba oświadczył,
że te szkoły będą modelem systemu wychowawczego przyszłości. Dwie dekady
później do Puttaparthi przybył premier Indii, który oświadczył, że zostało
przeprowadzone studium nad modelem bezinteresownego nauczania według zasad Sai.
Później Baba oświadczył, że podobnie uczyni z naukami medycznymi. Otworzy najwyższej
klasy szpital specjalistyczny, pracujący według modelu bezinteresownej służby
społecznej dla ludności, lecząc wszystkich bezpłatnie. Zaplanowanie czegoś
takiego jest naprawdę nadzwyczajne. Obecnie funkcjonuje to jak gdyby nigdy nic,
na terenie Puttaparthi, w panującej erze upadku moralnego Kali Yudze.
Pytanie: „Jak wysoka jest śmiertelność?”
Tigrett: Kształtuje się ona około 1,8
procent. Powiedział mi o tym dr Safaya. W normalnych szpitalach liczba ta jest
pięć razy większa. Tak więc ten szpital jest na tym samym poziomie, co
najlepsze szpitale na świecie. Jest to nie do uwierzenia, że znajduje się on na
terenie Puttaparthi i działa tak doskonale. Swami nie tylko tym kieruje, sądzę
iż moja obecność tutaj to także jeden z Jego planów. Zasada działania tego
mechanizmu jest podobna do funkcjonowania wiary. Baba nie daje wiary. On nią
wstrząsa. Tylko w taki sposób wciąż na nowo siebie badamy, kim jesteśmy, czym
jesteśmy.
Dziwne
rzeczy dzieją się w organizacji wśród ludzi. Jedni są zrozpaczeni, że nie mogą
być blisko Niego, inni są zrozpaczeni, że ich nie wysłuchał, że z nimi nie
rozmawia. W roku 1990 w czasie Światowej Konferencji oraz podczas spotkań z
wielkim zdziwieniem poczyniłem pewne obserwacje. Otóż stwierdziłem, że ludzie
opowiadają Babie po prostu kłamstwa i to w obliczu własnych grup. Swami odpowiada:
„Tak, tak”. Widziałem jak Baba był zaziębiony, ciekło Mu z nosa i miał
przybrudzony rękaw. Po tylu latach moich kontaktów z Babą, powiedziałem sobie,
że to nie jest prawdą, że to wszystko nie możliwe, to nie jest On. Po prostu
zwątpiłem, utraciłem wiarę w czasie, gdy siedziałem u Jego stóp, naprzeciw Niego.
Na to On - który rzecz jasna wie o wszystkim - pochylił się nade mną i szepnął
mi do ucha: „Nie jestem umysłem, nie jestem ciałem”. Było to bardzo zabawne.
Przecież On jest w nas.
Kiedy
klinika została już otwarta, siedziałem szczęśliwy na werandzie świątyni, bo
byłem jednym z tych chłopaków, którym pozwolono tam usiąść. Czekaliśmy na Sai
Babę. Moje spojrzenie padło na pewnego mężczyznę, który miał na swoim
nadgarstku ciężką złotą bransoletę z wygrawerowanym na niej własnym imieniem i
powiedziałem sobie, że to coś paskudnego. Ja nigdy bym czegoś takiego nie
włożył, po prostu ogarnęła mnie niechęć do tego człowieka. W międzyczasie
wszedł Sai Baba, podszedł do mnie, zakręcił ręką i zmaterializował dla mnie
dokładnie taką samą bransoletę, kopię tamtej, tyle że dla mnie. W pierwszych
latach nie wiedziałem jak ją nosić. Teraz noszę ją bez zwracania specjalnej
uwagi na nią, gdyż na szyldziku z imieniem wygrawerowane jest OM, co
symbolizuje zarówno was jak i mnie.
Pytanie: „Spotkałeś Go w 24. roku życia. Czy od tego czasu wierzysz w Niego?”
Tigrett: Tak.
Pytanie: „Było to wtedy, gdy rozpocząłeś Hard Rock Cafe, czy później?”
Tigrett: Dwa lata później.
Pytanie: „Czy twoim zdaniem „Hard Rock Cafe” był O.K.?”
Tigrett: Tak. Jest to bardzo śmieszna
historia, ponieważ zamartwiałem się. Ludzie myślą, że pieniądze i duchowość nie
pasują do siebie. Uważają, że nie można być uduchowionym i zarazem posiadać
pieniądze. Jest to ich zdaniem coś bardzo złego. Nie można więc sprzedawać
alkoholu, nie można być rzeźnikiem i sprzedawać mięso, a jednocześnie odczuwać
pociąg do duchowości. Ludzie uważają te wszystkie rzeczy za coś bardzo złego.
Zapytałem więc sam siebie, czy kompletnie nie błądzę? Wracając do drugiego
pytania, to w okresie kiedy jeszcze istniała stara kantyna w Puttaparthi, był
tam drewniany szyld z napisem: „Love all - serve all” (Kochaj wszystkich - służ
wszystkim). Po moim pierwszym powrocie od Baby do domu, ciągle po mojej głowie
chodził ten napis: „Kochaj wszystkich – służ wszystkim”. Już od dziecka
myślałem w taki sam sposób, powiedziałem wtedy sobie, że to jest coś fantastycznego
i muszę to na swój sposób wykorzystać w interesach. Tak jak sobie to
powiedziałem, tak i zrobiłem. Kazałem więc wydrukować ten napis na wielu
milionach koszulek, na zapałkach, serwetkach, guzikach, rachunkach,
kapeluszach, kamizelkach i innych przedmiotach. Kiedy więc zostałem zawołany na
pierwsze interview bałem się, że zrobiłem coś nie tak. Powiedziałem wtedy sobie:
„Nie powinieneś lubić Rocka, nie powinieneś się takimi rzeczami zajmować”.
Jednak zostałem już zawołany przez Babę i nie miałem czasu na zastanawianie i
denerwowanie się. Jak już wam wspomniałem, na pierwsze pytanie odpowiedziałem
dobrze. Później Baba zapytał: „Jak osiągasz Boga?” Nie kwapiłem się z
udzieleniem odpowiedzi. Inni też nie otwierali ust. Wrócił więc do mnie i
ponownie zadał mi to pytanie: „Jak osiągasz Boga?” W dalszym ciągu milczałem, a
On nachylił się nade mną i powiedział: „Kochaj wszystkich - służ wszystkim.”
Doznałem olśnienia. Wiedziałem dlaczego właśnie ten napis stał się niejako moją
marką firmową i dlaczego otrzymałem to interview. Nie chodzi więc tak bardzo o
to jaki interes prowadzisz, lecz w jakim duchu pracujesz i jaką reprezentujesz
postawę. Kiedy zaczynałem interes liczyłem sobie dopiero 24 lata. Byłem najmłodszy
ze wszystkich i znalazłem się ze 110-cioma innymi młodymi ludźmi. Ponosiłem za
nich odpowiedzialność. Dla niektórych była to pierwsza praca w życiu. Może była
pewną odskocznią. Dla jeszcze innych było to drugie miejsce pracy, na którym
zbyt długo nie zagrzeją miejsca. Może popracują 6 miesięcy, rok, półtora… Mimo
to - moim zdaniem - należało im dać coś w trakcie tej współpracy ze mną. Przede
wszystkim należało ich wyszkolić, dać im pojęcie o dyscyplinie i podstawach
moralności w pracy. Pouczyć jak mają się odnosić do siebie nawzajem.
Stwierdziłem, że pośród tysięcy pracowników, których zatrudniłem, są dwie
kategorie ludzi. Jedni są kochani, a inni nie. Różnice można od razu dostrzec.
Wszystko zależy od stosunków z rodzicami. Zetknięcie ze sobą ludzi kochanych i
niekochanych, tak by się zjednoczyli było czymś porywającym. Spowodowałem więc
wprowadzenie do mojego interesu zasad wychowawczych Sai Baby - pięć Ludzkich
Wartości. Prowadziłem mój interes na zasadach metody wychowawczej Sai Baby. W
roku 1988 wycofałem się z tego przedsiębiorstwa i sprzedałem je. „Hard Rock
Cafe” był notowany na giełdach światowych. Zostałem pobłogosławiony mogąc
dopomóc Swamiemu w budowie Super Specjalistycznego Szpitala. Zostałem do tego
zadania wyznaczony. Po sprzedaży „Hard Rock Cafe” rozpocząłem praktykowanie
intensywnej medytacji, by osiągnąć stan Samadhi (najwyższy stan duchowy). Po
osiągnięciu tego stanu, który wydawał mi się być czymś nadzwyczajnym, chciałem
w nim trwać, aby przyciągać tego typu wibracje na płaszczyznę ziemską.
Poszedłem więc do Sai Baby i oznajmiłem Mu: „Jestem gotowy zrezygnować ze
wszystkiego.” Swami roześmiał mi się w nos i odpowiedział: „Nie Tigrett, pragnę
ciebie nadal w świecie.” – „Ale przecież mówiłeś, że…” Swami przerwał mi mówiąc: „Twoją ostatnią
pracą był ‘Hard Rock Cafe’. Była to ogromna podróż dla twojego ego. Wszystko to
było dla ciebie jakimś zawirowaniem, ważnym doświadczeniem. Tym razem musisz
być współpartnerem w tej grze. Nie chcę aby twoje ego zostało przez tę grę uchwycone.
Pragnę dla ciebie abyś był w świecie, bez wiązania się z nim, co jest
trudniejsze. Mam więc dla ciebie tylko jedno zadanie, a mianowicie, abyś tę
nową pracę prowadził na zasadzie pięciu Wartości Ludzkich. Chcę, żebyś pokazał
młodym i wyjaśnił im, że można prowadzić interes w oparciu o takie zasady i
można odnieść sukces.”
Kiedy
Bóg zjawia się na ziemi, przychodzi On po to, żeby dopomóc w przywróceniu
prawidłowego funkcjonowania wszystkiego na planecie. Jest tam gdzie Go
potrzebują. Sai Baba określił więc „Hard Rock Cafe” jako latarnię morską na
ciemnym morzu. Chciał, żebym pojechał do Las Vegas i sprecyzował to dokładnie: „Otworzysz
‘House of Blues’ (Dom Bluesa) w Las Vegas, w Nowym Yorku i w Chicago”. Z
pewnością niektórzy z was prowadzą firmy, względnie kiedyś będą zakładali
interesy. Jest to ogromna odpowiedzialność w kierowaniu ludźmi, z którymi się
pracuje oraz w utrzymaniu linii nauk Baby. To jest najważniejsze, bowiem
wytwarza wokół takiej grupy wibracje o
potężnym działaniu, bardzo potężnym. Utrzymywanie linii nauk Baby traktujcie
jako pierwszoplanowe zadanie spoczywające na waszych barkach. Ja sam odczuwam
to, a także fakt, że w każdym człowieku muszę widzieć Boga, jako
błogosławieństwo. Potrzebowałem na to wielu lat częstych medytacji, to wszystko
wykracza poza mój umysł. Nie jest to czymś co można pomyśleć i zrobić. Wręcz odwrotnie,
czerpie się wtedy ze swojej najwyższej natury. Widzimy Sai Babę tu wśród nas.
Ważne jest żebyśmy sobie zdawali z tego w pełni sprawę, że każdy człowiek jest
istotą boską. Każdy kogo mijamy, każdy kto koło nas przechodzi jest boski.
Postrzeganie każdego człowieka jako Swamiego jest błogosławieństwem. Wiedza o
tym jest błogosławieństwem. On to we mnie wpoił. Wiem teraz, że muszę być bardzo
spokojny, muszę znaleźć czas, żeby widzieć, rozumieć to co robię. Najważniejsze
jest nie to co robimy, ale w jaki sposób podchodzimy do tego. Kiedy działamy
zgodnie z pięcioma Wartościami Ludzkimi, wtedy wszystko jest proste. Stwarzamy
pokój, pokój w domu i pokój w nas. Czy posiadamy pokój, prawdę i uczciwość? Czy
istnieją one między mną a żoną, mną a rodziną? Czy relacje między mną a
współpracownikami są uczciwe? Czy praktykujemy właściwe zachowanie się?
Jesteśmy sprawiedliwi? Jesteśmy w porządku? co też jest niekrzywdzeniem. Kiedy
będziemy w naszym życiu przestrzegali pięciu Wartości Ludzkich (Prawda,
Właściwe Postępowanie, Pokój, Miłość i Niekrzywdzenie) wtedy Baba będzie cały
czas przy nas.
Jak
wiecie mam skłonność do zadręczania się, czy aby wszystko wykonuję tak jak
należy. On dodał mi odwagi i posłał z powrotem do pracy. Powiedział mi też: „Twoim
zadaniem jest upewnienie się, że 5 Wartości jest obecnych w twoim życiu”. Nie
mam żadnych wątpliwości co do tego, ani wyrzutów sumienia, tak długo jak
przestrzegam tych zasad.
Pytanie: „Mówiłeś, że Sai Baba czuwa nad każdym z nas, obojętnie czy jest się dobrym, czy złym. Obojętnie gdzie się znajdujemy.”
Tigrett: Nie wierzę w to aby Sai Baba robił
jakieś rozróżnienia, czy się jest dobrym lub złym. On nikogo nie wyróżnia.
Widziałem jak przyjmował największych bandytów. Określa On życie jako
przemijającą chmurę. Pragnie nam ukazać boską Jaźń. Bóg nas stworzył na swoje
podobieństwo, nie chodzi o zewnętrzne formy, lecz duchowe. Kiedy ciało jest
bezużyteczne jest jak płaszcz przeciwdeszczowy. Zdejmuje się go i można
zauważyć, że pod spodem jest doskonała boskość. Nie ma tam żadnej plamy. Jest
to, co On widzi. Dostrzega też w nas wszystkie przeszłe żywoty, całą naszą przyszłość,
krótko mówiąc wszystko. Jestem przekonany, że nam pomaga - kiedy to potrzebne -
poprzez swoją formę, mówiąc do nas. Kiedy jadę do Indii moje ego ma nadzieję,
że otrzymam interview. Dość długo to trwało zanim byłem w stanie przeciwdziałać
temu pragnieniu i być zadowolonym z kąpieli w tej wibracji. Znacie to. Przechodzi
się fazę, że się pyta: „Czy zaprosisz mnie na interview?”, albo „Dlaczego
podniósł brew?”, „A jak spojrzał na mnie?”, „Czy On mnie kocha?” Aśram nie jest
spokojnym miejscem. On nas wszystkich tam ugniata. Jest to nadzwyczajne
doświadczenie, gdyż wszystkie sprawy w trakcie naszego pobytu tam bardzo szybko
się uaktywniają. Gdy powiesz sobie: „Jestem niewiele wart”, nie jesteś w
zgodzie ze Swamim.
Pytanie: „Mówiłeś, że Al Gore zna Babę. Innymi słowy - jaki jest stosunek rządzących do Sai Baby?”
Tigrett: Sai Baba to postać kontrowersyjna,
tak samo jak Jezus, Budda i wszyscy wielcy mistrzowie duchowi. Fakt, że premier
Indii i prezydent Indii są bhaktami Baby jest
dla nas legitymacją. Al jest również bhaktą Baby. Kiedy starał się o
stanowisko wiceprezydenta, zapytałem Sai Baby czy mam mu pomóc czy nie. Baba
odpowiedział mi: „On jest dobrym człowiekiem. Bardzo dobre towarzystwo”. A więc
pomogłem mu.
Sai Baba nie po to tu jest aby światu coś
obwieścić. Wszyscy duchowi mistrzowie przybywają, kiedy Dharma świata zbacza z
dobrej drogi. Przychodzą żeby tę ścieżkę naprostować. Czynią to już poprzez
swoje wibracje na tej płaszczyźnie. Dlatego przybył i chodzi po planecie, nie
po to ażeby ze mną rozmawiać. Jeżeli jesteście błogosławieni będąc Jego bhaktami,
to macie wielką szansę w swoim przeznaczeniu. Nieprawdą jest jeśli mówi się, że
Baba przybył, aby założyć nową religię lub być zwierzchnikiem jakiegoś kultu
albo inną ważną osobą. On ma misję i ja uważam, że wszyscy Jego bhaktowie są po
to, aby Mu w tym pomóc, a nie odwrotnie. Pragnę to czynić, mówię zatem: „Co
mogę Swami dla Ciebie zrobić?”
Oświadczył
mi, że „Hard Rock Cafe” był latarnią
w ciemnym morzu. Tak samo stara się On o
każdego z nas. Świat - jak wiecie - jest zwariowany, a my jesteśmy
błogosławieni, że On nas poprzez Swoją Organizację popędza, abyśmy myśleli
czyściej i czyściej działali. Każdy może stać się latarnią morską. Swami
przybył, aby na nowo zaprowadzić porządek na naszej planecie. Potrzebuje naszej
pomocy, w przeciwnym wypadku nie powoływałby nas. Mocno w to wierzę. Wszyscy
mogą prosić Babę: „Co możesz Swami dla mnie uczynić? Proszę doprowadź moje
sprawy do porządku dla mnie, dla mojej rodziny.” Wszyscy sobie życzą, żeby coś
zrobił dla nich. A tymczasem jesteśmy tu po to, aby pomóc Mu w Jego misji,
która się powiedzie.
Pytanie: „Większość z nas prowadzi w Hong-Kongu własne interesy. Handlowcy są zdania, że kłamstwa są usprawiedliwione. Czy to jest przestępstwo?”