TRYPTYK KATHARSIS

„Nie lękajcie się ich; nie ma bowiem
nic ukrytego, co by nie miało być
ujawnione, ani nic tajemnego, o czym
nie miano by się dowiedzieć.” - Mat. 10,26

Nie tylko entuzjazmem człowiek żyje, lecz również SŁOWEM PRAWDY.
Ażeby uzdrowić, trzeba najpierw zauważyć chorobę… Ażeby oczyścić ze rdzy, trzeba najpierw rdzę dostrzec… Ażeby uniknąć trucizny, trzeba zajrzeć pod „lukier” pięknych haseł…
Dlatego ośmielam się przedstawić ten tryptyk - należący do wielkiego MISTERIUM NASZEJ TRANSFORMACJI.   Jan Nara

CZĘŚĆ PIERWSZA

LIST OTWARTY DO WSZYSTKICH OSÓB ODDANYCH SAI

Autor tego listu, Tony Budell, jest kierowcą wielkich ciężarówek na transkontynentalnych trasach. W roku 1991 poświęcił się transportowaniu darów dla sierot w Rumunii, a później - pomocy humanitarnej na objęte wojną domową tereny byłej Jugosławii. List powstał w roku 1997.

      Mam szczerą nadzieję, iż uda mi się upowszechnić ten list - za pośrednictwem czasopism Sai, poczty elektronicznej i innych środków - tak, aby dotarł do wszystkich uczniów i wielbicieli Sai Baby na całym świecie. Treść tego listu otwartego jest niezmiernie ważna dla dalszego szerzenia nauk Baby na naszym globie. Od waszej odwagi będzie zależało, czy list ten zostanie wydrukowany w waszym magazynie Sai, czy też zostanie zignorowany tylko dlatego, że nie pasuje do podejścia „delikatnie, delikatnie” do filozofii Baby. W swym sercu żywię szczerą nadzieję, że znajdziecie w sobie odwagę potrzebną do opublikowania tego listu - i nie tylko do opublikowania go, ale też do zgodnego z jego treścią czynu.
      Mniej więcej rok temu Baba dał mi znak podczas medytacji: wezwał mnie do Puttaparthi mówiąc, że chce abym był w Aśramie siedemnastego września i że to jest bardzo ważne! Moje ego odezwało się i pomyślałem: „Hej, z pewnością dostanę interview”. - Byłem całkowicie w błędzie, a siedemnasty dzień września okazał się niezwykle ważny z innego powodu. W ów szczególny dzień spotkałem „przypadkowo” doktora Gopala Reddy’ego oraz Greczynkę z Cypru nazywaną Sylwia. Było to cudowne przeżycie. - Możecie teraz zapytać, kim są Gopal Reddy i Sylwia, i dlaczego to spotkanie było ważne. Pozwólcie zatem, iż wyjaśnię.
      Doktor Gopal Reddy prowadzi szpitalik w Puttaparthi - nie, nie tamten specjalistyczny szpital położony przy szosie, któremu nadano taki rozgłos, lecz maleńki dwupokojowy szpitalik w samym centrum Puttaparthi. Bardzo łatwo go odnaleźć: po wyjściu przez bramę Aśramy skierujcie się w lewo, pójdźcie drogą mijając księgarnię „Sai Towers”, zakręt i następny zakręt za główną bramą, i sto metrów dalej po lewej stronie zobaczycie czerwony krzyż na ścianie oraz nazwisko dra Gopala Reddy’ego nad wejściem. Dr Reddy jest Hindusem w wieku około 40 lat - jednym z najbardziej ujmujących ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. Słowa te nabierają znaczenia, jeśli uświadomicie sobie, że nasza praca humanitarna w Rumunii, Chorwacji, Bośni, Hercegowinie i na Ukrainie zetknęła mnie z wielu, wielu ludźmi, włączając prezydentów, premierów i in.
      Dr Reddy prowadzi swój szpitalik z maleńkim kapitałem, przy napiętym budżecie, nie pobierając ani rupii od mnóstwa ubogich i rozpaczliwie biednych ludzi, którzy przychodzą do drzwi jego szpitaliku szukając pomocy. Żebracy, nędzarze, zagubieni i bezdomni - wszyscy są traktowani z tą samą życzliwą, troskliwością przez tego nadzwyczajnego człowieka. Tamtej pierwszej nocy, kiedy się spotkaliśmy, dr Reddy spędził całą noc przy żebraczce, która cierpiała wskutek odwodnienia i zagłodzenia organizmu i umarłaby owej nocy, gdyby nie poświęcenie dra Reddy’ego. Podłączył on ją do aparatu podającego dożylnie glukozę - kupioną przez dra Reddy’ego za jego własne pieniądze; cała niemal jego szczupła pensja idzie na zakup potrzebnych, najniezbędniejszych leków i sprzętu. - Jeżeli, przebywając w jednym z licznych hoteli w Puttaparthi, zdarzy ci się zachorować, to właśnie kochany dr Reddy odwiedzi cię i o nic cię nie poprosi ani niczego od ciebie nie będzie oczekiwał…
      Potem przyprowadzono do niego chłopczyka - w wieku około dziesięciu lat - z ostrymi bólami brzucha i dr Reddy wydobył z niego tasiemca o długości około 25 centymetrów. Kolejne życie ocalone, a jest to codzienna praca nadzwyczajnego doktora…
      Poprzez dra Reddy’ego poznałem Sylwię, Cypryjkę greckiego pochodzenia, a jej praca jest równie godna uwagi.
      Kiedy Sylwia odwiedziła - jako wielbicielka - Puttaparthi, była przerażona liczbą nędzarskich dzieci żyjących na ulicach i w skromnych przytułkach - i postanowiła coś z tym zrobić. Ażeby przekonać się, jak żyło się owym dzieciom w takich warunkach, Sylwia sama spędziła jeden miesiąc żyjąc z nimi. Opowiada, jak zwykle w środku nocy budziły ją szczury gryzące jej stopy i insekty wszelkich kształtów i wielkości wchodzące jej we włosy i w odzież. Zapytałem ją, dlaczego zdecydowała się na to, a ona odpowiedziała mi całkiem rzeczowo, że musiała poznać cierpienie owych dzieci, ażeby móc lepiej im pomóc!
      Obecnie Sylwia prowadzi w Puttaparthi sierociniec dbając o pięćdziesiąt dzieci - niektóre są dziećmi żebraków, inne prostytutek… ale to jednak dzieci. Ma ona trzydzieścioro dzieci mieszkających z nią na stałe i dalszych dwadzieścioro, które codziennie przychodzą do niej po żywność i szukając schronienia… Ona również mieszka około sto metrów od bramy Aśramy - i jeśli skręcicie w lewo i zaraz potem w prawo, mijając włoską kawiarnię Valeriei, do końca krótkiej drogi, skręćcie potem w lewo - do końca alei i potem w prawo: sierociniec jest białym domkiem po waszej lewej stronie; podobnie jak w przypadku dra Reddy’ego powiedzcie po prostu, że przysłał was Tony - a zostaniecie przyjęci cudownie.
      Wielokrotnie odwiedzaliśmy sierociniec Sylwii; trzeba koniecznie usłyszeć te dzieci w wieku od czterech do siedmiu lat śpiewające bhadźany!
      Jak dotychczas list ten nie powinien był nikogo przygnębić ani sprawić, żeby ktoś poczuł się nieswojo… ale od tego miejsca nastrój zmieni się radykalnie i ja wcale za to nie przepraszam! - Będąc wielbicielem Sai, w ciągu ostatnich pięciu lat starałem się daremnie o poparcie Organizacji Sai Wielkiej Brytanii dla swych starań na rzecz akcji humanitarnych. Całkiem bez rezultatu. Od początku powiedziano mi, że Swami rzekł, iż Organizacja Sai nie powinna zbierać pieniędzy od wielbicieli na żaden absolutnie cel - tak więc, mój Tony Budell, działaj na własną rękę! - W tym okresie udało mi się zorganizować 67 (tak, sześćdziesiąt siedem) konwojów ciężarówek, którymi dowoziliśmy pomoc humanitarną do różnych miejsc skrajnego niedostatku i cierpienia ludzkiego. Dotychczas przetransportowaliśmy ponad 4500 ton humanitarnej pomocy do Rumunii, Chorwacji, Bośni i Hercegowiny, a ostatnio też na Ukrainę. Obecnie zajmujemy się poszkodowanymi przez katastrofę reaktora w Czernobylu, gdzie tysiące dzieci cierpi na raka i inne schorzenia. Tego lata zabraliśmy sześćset spośród tych dzieci z Czernigowa - około 40 kilometrów od Czernobyla - do ośrodka wypoczynkowego nad Morzem Czarnym. Lekarze mówili nam, że trzytygodniowy pobyt może przedłużyć życie tym dzieciom o rok, dwa, lub trzy … Fundusze na to ogromne przedsięwzięcie zostały zebrane dzięki pomocy rozmaitych kościołów i ugrupowań z terenu Wielkiej Brytanii… ale ani jednego pensa od Organizacji Sai. Całą naszą pracę mogliśmy złożyć u stóp Swamiego za pośrednictwem Brytyjskiej Organizacji Sai, lecz zamiast tego złożyliśmy ją - moja żona i ja - u Jego stóp sami, osobiście.
      To, co wyżej napisałem, może zabrzmieć tak, jakbym przy tej okazji chciał upiec publicznie własną pieczeń, ale pozwólcie mi zapewnić was, że niczego takiego nie czynię. Staram się jedynie ukazać wam dziwaczne ścieżki tej tak zwanej „organizacji”… Zeszłego roku Brytyjska Organizacja Sai postanowiła zebrać pieniądze na zakup dla Swamiego - ze wszelkich możliwych rzeczy - korony! Szczęśliwie i słusznie Swami natychmiast odrzucił ten „dar” i nie dopuścił go nawet na teren Aśramy. Obecnie dowiaduję się z godnego zaufania źródła, iż pewien japoński biznesmen nabył tę koronę od Organizacji Sai Wielkiej Brytanii za około 48 000 funtów szterlingów; interesujące, nieprawdaż?!
      Tak czy owak wróćmy do Puttaparthi. Kiedykolwiek szedłem uliczkami tej wsi, bez przerwy słyszałem wielbicieli Sai mówiących do żebraków i innych: „Nie, nie; Swami mówi, że nie powinniśmy wam dawać pieniędzy; odejdź”. Jakże to jest strasznie wygodne nie musieć dać choćby paru rupii. Faktycznie jednak Swami powiada tak: „Nie dawajcie żebrakom pieniędzy, lecz zamiast tego kupcie im trochę żywności”.  Jak łatwo jest pamiętać tylko połowę Jego nauki, a zapominać drugą połowę… Tak jest znacznie wygodniej, nieprawdaż?! Ponadto Swami mówi, że kiedy kupisz im jakąś żywność, rozpakuj ją przy nich, ażeby nie mogli sprzedać jej z powrotem w tym samym sklepie.
      Dlaczego ten list i dlaczego jest on tak ważny dla nas wszystkich… Odwiedzacie - w różnych okresach - Puttaparthi i Aśramę. Proszę każdego (każdą) z was o dopomożenie doktorowi Gopalowi Reddy’emu i Sylwii. Zabieramy ze sobą walizki do połowy puste, ażeby wracając móc w nich zabrać do domu rozmaite pamiątki, sari i ubrania pendżabi. Proszę was o to, byście przyjeżdżając brali ze sobą parę lekkich ubranek dziecięcych włącznie z bielizną, skarpetkami itd. plus parę zeszytów czy najprostszych podręczników w języku angielskim. Nie chodzi o pełną walizkę, lecz by każdy brał ze sobą parę rzeczy - ażeby Sylwia mogła ubrać swoje dzieci. Ewentualnie też kilka rupii pomagających jej opłacać czynsz…
      Doktor Gopal Reddy również potrzebuje waszej pomocy. Skrzynka z dwudziestoma czterema butelkami glukozy kosztuje 702 rupie (około 11,50 funta) - nie jest to dużo w porównaniu z kosztem twoich biletów lotniczych itd. Wszakże dr Gopal nie weźmie twoich pieniędzy. Jest on niezwykle uczciwym człowiekiem, więc zabierze cię ze sobą do banku i poprosi o wypełnienie przekazu bankowego dla dostawców glukozy - ażebyś widział, iż twoje pieniądze są wydawane dokładnie tak, jak on mówi. A jeśli nie stać cię na to, czemu nie wziąć dla niego paru bandaży, plastrów, tamponów z waty itp.?
      Jest on naprawdę w trudnej sytuacji, a każdy z was może pomóc mu w jakiś bardzo skromny, ale konstruktywny sposób.
      Wszystkim, o co was proszę, jest to, abyście zrobili coś drobnego przy okazji swoich odwiedzin Swamiego. Zamiast biec do sklepów po śliczne sari i ubrania pendżabi, poświęćcie trochę czasu i pomyślcie o innych… Widzę tak wiele osób paradujących w sari „najnowszego stylu” i mówiących „Sai Ram” do każdego, kogo spotykają, a jednak ignorujących podstawowe przesłanie Swamiego tyczące się sewy… „Wiele jest ścieżek prowadzących do Boga, ale najbardziej bezpośrednią z nich jest sewa - służenie swym bliźnim”.
      Chciałbym was wszystkich poprosić o to, ażebyście spojrzeli w oczy doktorowi Gopalowi Reddy’emu i Sylwii. Nie będziecie wówczas musieli chciwie pożądać interview ze Swamim, ponieważ spojrzenie, jakim odpowiedzą wam te dwie cudowne istoty ludzkie, będzie uśmiechem Swamiego, wzrokiem Swamiego i - nade wszystko - nauczaniem Swamiego w całej jego prostocie.
      Zapytałem naszego kochanego Swamiego, czy powinienem napisać ten list do was wszystkich na całym świecie, i zastawię was z Jego odpowiedzią : TAK, TAK, TAK.
      Proszę, proszę, proszę, opublikujcie ten list w waszych czasopismach Sai.
Tony Budell
British Humanitarian Aid
11 Devon Road, Canterbury, Kent CT1 1RP, England
Przełożył Jan Nara

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.