GŁOS W DYSKUSJI O KSIĄŻKACH Z CYKLU „SAI BABA MÓWI…”

      W związku z pojawiającymi się wątpliwościami odnośnie autentyczności różnych tekstów sygnowanych imieniem Sai Baby, szczególnie zaś w związku z niedawną wypowiedzią Maxa Arteckiego, kwestionującą wiarygodność książek „Sai Baba mówi…”, czuję potrzebę napisania kilku słów mogących pomóc czytelnikom w ocenie problemu.
   W dobie takiej łatwości rozpowszechniania słowa pisanego, jest niewątpliwie słuszne ostrzeganie przed orędziami rzekomo napisanymi przez Babę, a które w rzeczywistości są produktem umysłów „natchnionych” wielbicieli (bądź wrogów) przekonanych o własnej misji. Znam wiele tego typu pism i jestem świadomy do jakiego zamętu mogą one doprowadzić.
      Z książkami cyklu „Sai Baba mówi…” dyktowanymi przez Babę głosem wewnętrznym Stephanowi von Stepski-Doliwa rzecz ma się jednak inaczej. Pierwsza z nich, „Sai Baba mówi do Zachodu”, która ukaże się niebawem w wydawnictwie Limbus, została w obecności grupy niemieckich wielbicieli pobłogosławiona i podpisana przez Babę. Niektórzy wprawdzie twierdzą, że błogosławi On wszystko, a zatem niczego to nie dowodzi, ja jednak wiem z relacji licznych wielbicieli, ze bynajmniej tak nie jest. Potrafi wszak być surowy i wymagający wskazując, jak kochający Ojciec, właściwą drogę. Jeśli On sam nie zakwestionował wspomnianej książki a przeciwnie, pobłogosławił ją, to czy naszą rzeczą jest podważać autentyczność przekazu? Gdyby nawet tak było, że błogosławi On wszystko, chociaż sąd ten, powtarzam, jest dla mnie zupełnie bezpodstawnym uogólnieniem, to powinniśmy zastanowić się co kryje się za takim przyzwoleniem. Być może Baba chce w ten sposób pobudzić nas do głębszego studiowania swoich nauk i do osobistej oceny co jest autentyczne, a co nie. Znam liczne, chociaż na pewno nie wszystkie teksty Sai Baby pochodzące bezpośrednio z aśramu. Mimo to nie dostrzegłem w książce „Sai Baba mówi do Zachodu” jakichkolwiek odstępstw od prawd zawartych w oryginalnych tekstach. Jeśli Max Artecki uważa, że takie odstępstwa istnieją, byłbym mu wdzięczny za wskazanie jakie. Uderzająca jest niewątpliwie w tej książce niezwykła jasność i precyzja wyłożenia i objaśnienia wielu, czasami bardzo złożonych problemów. To odróżnia ją od innych tekstów zniekształconych siłą rzeczy przez wielokrotne tłumaczenia na różne języki. W zalewie książek traktujących o duchowości, niejednokrotnie siejących więcej zamętu niż wprowadzających jasność, ta właśnie wydaje mi się kamieniem milowym na drodze do zrozumienia Prawdy. Jej drugą ogromną zaletą jest bezpośredniość przekazu ujętego w formę dialogu Swamiego z czytelnikiem, co daje wrażenie osobistego, głębokiego z Nim kontaktu. Dla mnie najcenniejsze w tej książce jest wyzwolenie u studiującego ją niesłychanych pokładów optymizmu, wiary i nadziei. Nie znam innego tekstu, który tak przekonywująco uświadamiałby czytelnikowi jego nieograniczone możliwości wynikające z faktu bycia boskim nasieniem miłości.
      Jeszcze jedna kwestia wymaga komentarza. Max Artecki sugeruje dość jednoznacznie, że spisujący książki z cyklu „Sai Baba mówi…” niemiecki psychoterapeuta Stephan von Stepski-Doliwa, czyni to z pobudek materialnych. Wydaje je przecież we własnym wydawnictwie i sprzedaje rzekomo z dużym zyskiem. Myślę, że każdy, kto choć trochę rozumie prawa rynku wie, iż malutkie wydawnictwo mające na swym koncie kilka książek wydanych w niewielkich nakładach (Iluż w końcu jest wielbicieli Sai Baby?) nie jest bynajmniej przedsięwzięciem dochodowym. Niewielkie nadwyżki, jakie ono wypracowywuje są przeznaczone na wydawanie kolejnych książek, a w części na finansowanie przedsięwzięć charytatywnych. Osobiście uczestniczyłem w jednym z nich jako tłumacz, pomagając w zorganizowaniu leczenia w Londynie, Monachium i Bonn chłopca z Polski mającego guz mózgu. Małżeństwo Stepski-Doliwa finansowało całkowicie jego pobyt i leczenie w Londynie i Monachium oraz uczestniczyło w kosztach operacji w Bonn. Wydawanie książek dyktowanych przez Sai Babę jest ich sewą.
      Na zakończenie chciałbym jeszcze dodać, że Stephan von Stepski-Doliwa jest bardzo skromnym człowiekiem, nie mającym w sobie cienia natchnionego proroka czy przekonanego o swej misji wyznawcy. Od kilkunastu lat jest wielbicielem Sai Baby i co roku spędza kilka tygodni w Prasanthi Nilayam.
      Jeśli tych kilka uwag pomoże czytelnikom w ocenie książek „Sai Baba mówi do Zachodu” czy „Sai Baba mówi o związkach” to mój cel zostanie osiągnięty.
      Piotr Ruszkowski ( tłumacz książek „Sai Baba mówi…”)
- Niemcy - 31.05.1998

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.