Życie z Bogiem – część 10


Aravind Balasubramanya


Rozdział 16

Sathya Sai i Hariharan

Prawdziwa edukacja budzi pokorę
Życie z Bogiem jest nieustanną nadzieją

    W 1979 r. w Bangalore, którego nazwa w późniejszym czasie została zmieniona na Bengaluru, trwało lato. Gdy upał w mieście wyciskał z ludzkich ciał wszystkie poty, wzmagając trud ich codziennych wysiłków, to na obrzeżach miasta było chłodno i spokojnie. Aśram Swamiego w Whitefield przeżywał dzięki „Letnim ulewom w Brindawanie” radosne chwile wytchnienia od palącego słońca. I chociaż setki studentów cieszyło się udziałem w Letnim Kursie Kultury i Duchowości, to setki innych mogło tylko o tym marzyć. Wśród nich znalazł się nastolatek, T. V. Hariharan.
Hariharan pracował jako wolontariusz w kantynie zaspakajającej potrzeby wielbicieli, którzy, jak zawsze, czekali na błogosławieństwo Baby. W miarę rozwijania się kursu zauważył, że jego pragnienie zostania studentem Swamiego coraz bardziej się wzmaga. W byciu studentem pozostającym pod bezpośrednim kierownictwem Swamiego było coś specjalnego. Hariharan pragnął tego doświadczyć. Kierowany tą desperacką potrzebą, udał się do biura koledżu, aby poprosić o przyjęcie go na uczelnię. Tam dowiedział się o warunku, który zagrodził mu drogę do koledżu w Bangalore. 
   System edukacyjny w Indiach nie był wtedy jeszcze ujednolicony. Hariharan ukończył dwunastą klasę w szkole leżącej w granicach stanu Tamil Nadu, gdzie obowiązywał wzór nauczania ‘11+1’, podczas gdy w stanie Karnataka moc wiążącą miał system ‘10+2’. I to był powód kłopotów Hariharna.
    „Czy nie otrzymymamy takiego samego wyniku sumując 11+1 oraz 10+2?”, pytał retorycznie Hariharan. Pogodził się jednak ze swoim losem i postanowił, że będzie się cieszył ostatnimi dniami Letniego Kursu Kultury i Duchowości. I wtedy coś się wydarzyło!
    Swami, kończąc swoje wystąpienie, ogłosił ważną wiadomość: „Chcę dzisiaj podzielić się z wami istotną informacją. Postanowiliśmy otworzyć nowy koledż w Puttaparthi. Osoby pragnące tam studiować mogą składać podania o przyjęcie.”
   Hariharan podskoczył na siedzeniu. W chwili, gdy wszystko wydawało się stracone i gdy przeczuwał, że nic już tego nie zmieni, Swami podarował mu nadzieję. Życie z Bogiem jest niewątpliwie nieustanną nadzieją, podczas gdy życie bez Boga jest niekończącym się zamartwianiem!

Najważniejsza rozmowa kwalifikacyjna

  Podanie o przyjęcie zostało złożone i wkrótce nadszedł telegram z powiadomieniem o terminie rozmowy kwalifikacyjnej.
  Hariharan wyruszył z ojcem do Puttaparthi, jadąc przez Penukondę. Niepodobne do dzisiejszego miasta, Puttaparthi nie miało wtedy żadnych udogodnień. Chociaż obecnie istnieje tam cały szereg instytucji edukacyjnych, w tamtych czasach znajdował się tam tylko budynek szkoły podstawowej im. Iśwarammy, wzniesiony w 1975 r. Gdy Hariharan i jego ojciec dołączyli do osób zebranych na darszanie, Swami zaprosił ich na interview.
 Zwykle rozmowa kwalifikacyjna ma na celu określenie predyspozycji kandydata i poziom jego wiedzy. Ta rozmowa miała zupełnie inny charakter. Hariharan przekonał się podczas niej o wszechwiedzy Swamiego. Opowiedział Bhagawanowi wiele rzeczy o sobie i swoim ojcu. Nawet to, że ojciec bardzo cierpi z powodu wrzodów żołądka. Zataczając dłonią krąg, Swami zmaterializował wibhuti, dał je ojcu chłopca i powiedział: „Zapomnij o wrzodach.” Potem zwrócił się do oniemiałego Hariharana i rzekł: „Od 4 września będziesz Moim studentem. Zostaniesz ze Mną na zawsze.”
   To było jedyne interview jakie wtedy otrzymał Hariharan. We wrześniu 1979 r. T. V. Hariharan rozpoczął studia w Sri Sathya Sai College w Prasanthi Nilayam.

Boska wizyta

  Zajęcia odbywały się w szkole im. Iśwarammy. Najbardziej na północ wysunięty narożnik wschodniego budynku East Prasanthi (tuż obok mandiru) służył jako akademik. Na trzech piętrach znajdowały się trzy małe salki, w których zamieszkało 102 studentów wraz z ich nauczycielami. Przestrzeń życiowa była tam tak niewielka, że student miał do dyspozycji zaledwie tyle miejsca, żeby położyć się na podłodze obok swojego bagażu! Ale nikt na to nie narzekał, ponieważ Swami co tydzień odwiedzał akademik. Nieistotne i nieważne były drobne niedogodności i niewygody w akademiku, który tak często odwiedzał Swami.
   Pewnego dnia podczas darszanu, Swami przeszedł lekkim krokiem przez północną bramę mandiru. Stu dwu Jego studentów wiedziało, że złoży im ‘niespodziewaną’ wizytę. Spokojnie przeszli przez bramę południową, by za chwilę rzucić się biegiem się do akadamika. Chcieli posprzątać, zanim Swami tam dotrze. Swami, wiedząc, że są nieprzygotowani, opóźnił Swoje przybycie, rozmawiając po drodze z wieloma osobami. Gdy w końcu wszedł do budynku, drugie piętro wyglądało jak spod igły. Chłopcy cieszyli się rozmową ze Swamim. Wtedy Swami zadał pytanie:
   „Czy któryś z chłopców posiada jakiś talent? – Talent Emi Leda Ikkada?”
 Wykładowca z wydziału handlowego, pan Anup Jhalani, odpowiedział wskazując na Hariharana: „Swami, jeden z naszych studentów doskonale gra na skrzypcach.”
   „Grasz na skrzypcach?”, zapytał Swami chłopca.
Hariharan kiwnął potakująco głową. Uważał, że nie tylko gra na skrzypcach, ale właściwie się nimi bawi. Był niezwykle utalentowanym artystą, wirtuozem skrzypiec, doskonale znanym w Madrasie. Chociaż nie ogłosił tego publicznie w koledżu, to nauczyciele zdawali sobie z tego sprawę. 
 „Wkrótce, zanim przekona się o tym cały świat, dostanę szansę zaprezentowania swoich umiejętności Swamiemu”, pomyślał Hariharan.
   „Przyjdę tutaj w niedzielę i wysłuchamy recitalu skrzypcowego”, powiedział Swami, odczytując jego myśli. Ustaliwszy to, Swami udał się do mandiru.

Struny skrzypiec i struny serca

 Hariharan niecierpliwie czekał na niedzielę. Każdy na świecie czeka niecierpliwie na niedzielę, ale w przypadku Hariharna było w tym coś więcej. Gdy inni ludzie tęsknią za niedzielnym odpoczynkiem, on pragnął tego dnia dać z siebie wszystko. Nie chodziło o to, że musiał długo ćwiczyć na skrzypcach. Pragnął zagrać tak dobrze, by swoją zręcznością i szybkością gry zahipnotyzować Swamiego. Ostatecznie wybrał ragę Abhogi majacą formę warnam. W muzyce karnatackiej warna jest najbardziej złożoną konstrukcją, zawierającą śpiewane teksty. Hariharan był pewien, że Swami będzie oszołomiony mistrzostwem z jakim podkreśli każdą nutę ragi wykonywanej w bardzo szybkim tempie.
   Przyszła niedziela, a z nią Swami. Na środkowej scenie prowizorycznego podwyższenia stanął Hariharan i ‘jego zespół muzyczny’. Jak mówią, dobry początek stanowi połowę sukcesu. Pamiętając o tym, Hariharan zrobił wszystko, żeby pokazać się od najlepszej strony. Zaczął grać warnam. Zaczynało się wolno, ale tempo stopniowo wzrastało. Z każdą minioną nutą rosła też pewność siebie Hariharana, podobnie jak jego uczucie zwycięstwa.
  „Swami zapytał, czy wśród chłopców w akademiku znajduje się ktoś utalentowany. Opadnie Mu szczęka na widok mojej gry, wykonywanej bez wysiłku”, pomyślał z przyjemnością.
    Po dokładnym wyeksponowaniu nut ragi, Hariharan przygotował się do wielkiej kulminacji, po której, był tego pewien, Swami będzie oklaskiwał jego geniusz. Niestety, Swami zaplanował własny punkt kulminacyjny, który zmienił punkt kulminacyjny Hariharana w jego przeciwieństwo. Gdy Hariharan w szybkim tempie grał nuty warnamu, Swami zaczął coś nucić i śpiewać. Hariharan starał się odgadnąć, którą część utworu śpiewa Swami. Ku swojemu największemu zdumieniu uświadomił sobie, że Swami wybrał kalpanaswaram![1] Zaczął wówczas z wyobraźnią improwizować, kusząco bawić się ragą i swoim recitalem. Gdy Swami zaśpiewał jeszcze głośniej i szybciej, Hariharan przestał grać, oszołomiony muzycznymi zdolnościami Swamiego. 
   Swami jest uosobieniem skromności. Tylko prowokował Hariharana.  
   „Doskonale grasz. Zagraj coś jeszcze.”
   Zwrócił się także do nauczycieli siedzących obok Niego i powiedział: „On jest naprawdę bardzo dobrym skrzypkiem.”
   Możemy słowami wprowadzić kogoś w błąd - jednak nie swoją wewnętrzną istotą. Hariharan wiedział, że Swami po prostu okazał mu współczucie. Jego muzyczne umiejętności nie równały się z geniuszem Swamiego. Wiedział, że daleko mu do umiejętności Sathya Sai. Swami nie przekonał Go, że jest wirtuozem skrzypiec. Spektakularna interpretacja Swamiego oraz Jego miłość i pokora popsuły mu szyki. Nawet gdy struny jego skrzypiec przestały dźwięczeć, to struny jego serca namiętnie wibrowały. Opuściło go zainteresowanie grą na skrzypcach. Chciał tylko poznać lepiej tę czarującą Istotę ubraną w pomarańczową szatę, emanującą tak wielką miłością, łaską i pokorą.
   „Zagraj kilka piosenek”, polecił mu Swami. 
Wziął skrzypce do ręki jedynie ze względu na Swamiego. Jeśli Swami chce, żeby to zrobił, to on bez wątpienia to zrobi. Zaczął grać kompozycje wielkiego Tjagaradży. Ze strun skrzypic płynęły pieśni: Mokszamu Galada, Ćakkani Radża i inne kirtany. Ale struny jego serca kreowały inną melodię: „Pragnę Cię, Swami… Jesteś cenniejszy niż cokolwiek innego we wszechświecie…”
   Gdy skończył grać, Sai Baba powiedział, odpowiadając na wołanie strun jego serca: „Tjagaradża nie skomponował w tamtych czasach żadnej pieśni. Jedynie rozmawiał z Ramą, swoim Bogiem. Jego rozmowy z Bogiem stały się kompozycjami. Tjagaradża nigdy się nie niepokoił ani nie przejmował ragą (kompozycją melodyczną), swarą (pojedyńczymi nutami) ani talą (siedmioma cyklami rytmicznymi). Oto dlaczego muzyka zbliżyła go do Boga.”
  Koncert dobiegł końca. Z szerokim uśmiechem Swami pobłogosławił słuchaczy i wyszedł. Hariharan był wstrząśnięty. Otrzymał wiele pochwał, ale chciał je usłyszeć tylko od jednej osoby - od siebie.
„Nic nigdy nie stanie pomiędzy Swamim i mną”  
    Siedząc samotnie późno w noc, Hariharan pogrążył się w myślach. Wracały do niego uparcie wieczorne wydarzenia.
   „Rozmowy Tjagaradży z Panem zmieniły się w nieśmiertelną muzykę… Moja muzyka, przeciwnie, wzbudziła we mnie tak wielki egoizm, że zapomniałem przed kim występuję! Tak bardzo się pogubiłem w sobie i w swojej wiedzy, że zanegowałem własną Jaźń i mądrość. Wszystkie te lata gry na skrzypcach nagrodziły mnie wielkim ego - demonem, który odsuwa mnie od Boga. Zamiast prowadzić mnie do Najwyższego, ta wiedza wzbudziła we mnie samolubstwo. Nie chcę takiej wiedzy. Nie chcę być odsuwany od Boga, od mojego Swamiego. Za żadne skarby nie chcę Go stracić. Nic nie powinno stawać pomiędzy Swamim a mną. Nawet jeśli to oznacza…”
    Hariharan zatrzymał się w połowie tej myśli. Wiedział, co powinien zrobić. Podniósł skrzypce i pokłonił im się. „Matko Saraswati (Bogini nauki)! Nauka przynosi pokorę. Pokora przynosi zasługi – Widja dadati winajam. Winjam dadati patratam. Jest jednak oczywiste, że nie posiadłem prawdziwej wiedzy. Wybacz mi…” Mówiąc to, uderzył pięścią w skrzypce, miażdżąc je na kawałki. Przyrzekł sobie, że od tej chwili nigdy nie zagra i nigdy nie zapomni kim naprawdę jest Swami. Będzie cenił każde Jego słowo, cieszył się Nim i czerpał radość z każdego z Nim kontaktu. Miał nadzieję, że jego ego zostało zniszczone równie nieodwracalnie jak te skrzypce.
Potem się rozpłakał.

Urodzinowy podarunek

  Tamta niedziela była punktem zwrotnym w życiu Hariharana. Uświadomił sobie, że jedyną rzeczą jakiej kiedykolwiek pragnął była bliskość Swamiego – nie więcej ani nie mniej. Wszystko pozostałe – studia, kariera, pieniądze, popularność – znalazło się na drugim miejscu, ponieważ rozumiał, że ofiarowanie Swamiemu czegokolwiek innego niż najwyższe miejsce byłoby równe z odmówieniem Mu jakiegokolwiek priorytetu. W ten sposób mijały dni, tygodnie i miesiące – dokładnie, dwa miesiące. W akademiku nieobecność jego skrzypiec rzucała się w oczy. Nikt go o nie nie pytał, ponieważ ci, co pytali wcześniej, nie otrzymywali żadnej odpowiedzi lub bardzo lakoniczną:
    „Swami jest ważniejszy, więc nie ma co martwić się o skrzypce.”
   Najważniejszą datą w kalendarzu w Puttaparthi są urodziny Bhagawana przypadające na 23 listopada. Z tej okazji przyjechała do aśramu słynna śpiewaczka pani M. S. Subbulakszmi.[2] Od wielu lat odwiedzała Swamiego w dniu Jego urodzin. Ta indyjska gwiazda, całkowicie oddana Swamiemu, zawsze siadała na podłodze. Tamtego roku, podczas sesji darszanowej, na kilka dni przed Swoimi urodzinami, Swami zwrócił się do niej z prośbą:
- „Matko, czy zaśpiewasz dla Mnie, gdy podczas ceremonii będę siedział na huśtawce?”
- Swami, śpiewanie dla Ciebie podczas ceremonii będzie dla mnie przywilejem. Przyjechałam jednak sama. Nie mam skrzypka ani perkusisty…”
- Nie martw się o to. Mam w koledżu doskonałego skrzypka. Mam także dobrego perkusistę. Nastaw się na śpiewanie.”
    Następnie Swami podszedł prosto do Hariharana i zaskoczył go.
    „Hej! Twoja ciocia zaśpiewa na moich urodzinach. Musisz zagrać dla niej na skrzypcach.”
    I odszedł, nie czekając na odpowiedź. Później
Hariharan dowiedział się, że ‘ciocia’, o której mówił Swami, to nikt inny jak legendarna M. S. Subbulakszmi. Opadła mu szczęka. Nie mógł uwierzyć w to co się działo.
   Natychmiast zaczął się martwić o to skąd weźmie skrzypce, na których mógłby zagrać dla gwiazdy. Nie posiadał już własnych. (W przeciwieństwie do dzisiejszego Puttaparthi, wtedy nie było tam sklepów z instrumentami muzycznymi. Najbliższym miejscem, gdzie mógłby nabyć skrzypce, było Bangalore, leżące w odległości kilku godzin jazdy od wioski. Kto jednak miałby się tam udać i sprowadzić dla niego instrument? Skąd wziąłby też czas, żeby ćwiczyć przed koncertem z gwiazdą? Potem pojawiło się koleje zmartwienie – co powiedzą ludzie, kiedy im wyjaśni, co stało się z jego skrzypcami? 
Bóg powierzając nam zadanie, daje nam również siłę i środki konieczne dla jego wypełnienia. To właśnie uświadomił sobie Hariharan, gdy Swami - nie zadając żadnych pytań! - podarował mu nowiuteńkie skrzypce. Nie był jednak usatysfakcjonowany, bo co ze złożonym sobie przyrzeczeniem, że nigdy więcej nie tknie tego instrumentu? Swami uśmiechnął się i wszystkie kłopoty Hariharana zniknęły. Zrezygnował wówczas ze skrzypiec czując, że odciągają go od Swamiego. Teraz dawały mu okazję do zrobienia czegoś dla Niego. Ta myśl wywołała na jego twarzy szeroki uśmiech. Przyjął skrzypce całym sercem wraz z okazją do grania na nich podczas ceremonii z huśtawką. To był podwójny urodzinowy prezent od Swamiego – nowe skrzypce i szansa akompaniowania solistce podczas koncertu.
  „Granie dla pani M. S. Subbulakszmi było dla mnie doświadczeniem życiowym. Nauczyło mnie lekcji przekraczającej samą muzykę. Było lekcją skromności, oddania, poddania się Bogu i wiary. Gra na skrzypcach dla Subbulakszmi ammy była doświadczeniem życiowym. Wyobraźcie sobie moje uczucia, gdy grałem dla Swamiego…”

Życie oparte na otrzymanej lekcji 

   Od tamtego dnia w 1979 r. Hariharan przeszedł długą drogę. Dla tysięcy wielbicieli na całym świecie jest obecnie panem lub wujkiem Hariharanem. Został wirtuozem harmonium i znakomitym kompozytorem bhadżanów. Rozpoczął grę na harmonium na nalegania Swamiego. To jednak zupełnie inna historia. Skomponował setki utworów, które są grane w Prasanthi Nilayam. Oto niektóre z nich:
Sai Ram Sai Szjam Mere Sai Ram,
Waidehi Prija Waikunta Rama,
Aao Pjare Narajana Hamere,
Dżai Ganesza Pahimam,
Hey Szjama Sundara,
Arunaćala Śiwa,
Dżaja Dżaja Dżaja He Madhusudhana,
Dżai Maa Dżaj Maa Daja Karo Sai Maa,
Sai Mera Tum Ho Aahara,
Dżai Ganeśa (3) Dewa,
Sarwa Dharma Swarupa Sai,
Anandamaja Bhagawan,
Iśwara Allah Ek Tumi Ho,
Aruna Ramana Śri Guru Dewa,
Madhawa Mohana Szjama Gopala,
Om Namah Śiwaja Om Namah Śiwaja.
   Jeśli zrozumieliście znaczenie tych kompozycji, to zauważyliście jedną rzecz – wszystkie one wydają się być rozmową ze Swamim. Nie przewiduję nagród za odgadnięcie, dlaczego takie są, ponieważ zdajecie sobie sprawę, że Hariharan czule wspomina i ceni słowa Swamiego na temat Tjagaradży. Komponuje bez wysiłku. Ale cokolwiek zdarza się w życiu, powierza to Swamiemu. Różnorodne sytuacje przed jakimi staje owocują emocjonalnymi bhadżanami. Za każdą z tych kompozycji kryje się urocza, związana z nimi opowieść, mogąca stać się podłożem całej książki.
   Gdybyście jednak powiedzieli to panu Hariharanowi, wzruszyłby ramiona i wyznał:
    „Posłuchaj, kiedy mówisz, że skomponowałem tak dużo bhadżanów, czuję się zachwycony, ponieważ pokazują mi one co może uczynić boska łaska. Boska łaska zmienia zwykłą rozmowę w kompozycję. Boska łaska nie jest zarezerwowana dla określnej osoby. Jest uniwersalna. Fakt, że moje rozmowy ze Swamim zmieniły się w kompozycje, upewnia mnie, że są Jego darami. Tak jak rozdaje nam z lekkością muzyczne instrumenty, tak z taką samą lekkością, ofiarowuje nam muzykę instrumentalną.
    Gdy pan Hariharan to mówi, nie mamy wątpliwości, że pochyla się z pokorą do stóp Swamiego. Dlatego Swami wywyższył go, powierzając mu komponowanie dla Niego bhadżanów.

- tłum. J.C.

[1]kalpanaswaram – przejście od prostego do złożonego; melo-rytmiczna raga, improwizowana w określonym cyklu rytmicznym, tala. W jej ramach muzyk wykonuje coraz bardziej złożone, improwizowane sekwencje w solfedżu muzyki indyjskiej (sa, ri, ga, ma, pa, da, ni).
[2] Pierwsza śpiewaczka, która miała wkrótce, jako pierwsza indyjska przedstawicielka muzyki, otrzymać order Bharat Ratna - order odważnych serc na polu nauki, kultury i sztuki; oraz nagrodę ufundowaną przez Prezydenta Filipin, Ramona Magasayasaya, uważaną w Indiach za odpowiednik Nagrody Nobla w dziedzinie uczciwości w zarządzaniu, odważnej służbie ludziom i pragmatycznym idealizmie w demokratycznym społeczeństwie

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.