Życie jest wyzwaniem, podejmij je!

Fragmenty książki Joy Tomas cz. 11

Rozdział 24

Błogosławieństwo bliskości Baby

   Od lutego 1990 roku, kiedy Baba polecił nam „przyjechać w kwietniu 1991r. (do Kodaikanal)”, mieliśmy zamiar to uczynić. Ponieważ jednak przeżyłam dwie choroby, a w chwili naszego wyjazdu nie upłynęło nawet sześć tygodni od wyjścia ze szpitala, wydawało się niemożliwe, abyśmy mogli tego dokonać. Kilkakrotnie omawialiśmy wszystkie „za i przeciw”. Na kilka dni przed planowaną podróżą Raye powiedział, że długo się zastanawiał jak postąpić w tej sprawie i stwierdził, że „Baba nie powiedział: »Przyjedźcie, jeśli poczujecie taką potrzebę«. Nie powiedział: »Przyjedźcie, jeśli będziecie mogli sobie na to pozwolić«. Powiedział po prostu: »Przyjedźcie«. Nie sądzę, żeby pozostawił nam jakiś wybór”. Pod wpływem tej myśli moje zdrowie i energia szybko się polepszyły, a przyjaciele dostarczyli nam potrzebnych pieniędzy. Dokonaliśmy rezerwacji i bez kłopotów, wyruszyliśmy kolejny raz na spotkanie z Babą.
   Raye marzył o spędzeniu ze Swamim Wielkanocy. Przylecieliśmy na lotnisko w Bangalore, mając zaledwie tyle czasu, aby zdążyć na darszan w Niedzielę Wielkanocną. I tak się stało, że w 1991 roku, po raz pierwszy ujrzeliśmy naszego drogiego Pana w Brindawanie właśnie na Wielkanoc. Podszedł do mnie ze Swoim ujmującym uśmiechem i pobłogosławił różę, którą Mu ofiarowałam. To była boska Wielkanoc. 2000 lat temu apostołowie Jezusa i Jego wyznawcy cieszyli się, że Jezus żyje. My cieszyliśmy się, że nasz Pan przebywa na Ziemi i nie tylko że żyje, ale jest dla nas dostępny. Co za miłość! Jest najbardziej boską ludzką istotą lub najbardziej ludzką inkarnacją Boga jaką widziała ta planeta. Bez Jego człowieczeństwa nie moglibyśmy Go poznać.
   Po czterech dniach naszego pobytu w Brindawanie, Swami wyruszył do Ooty. W międzyczasie, dzięki Jego łasce, zatrudniliśmy Sulemana jako kierowcę. Mówił biegle po angielsku i od 10. lat służył wielbicielom Sai Baby. Doskonale wiedział jak trafić we właściwe miejsce we właściwym czasie, aby otrzymać darszan Swamiego. Znał także najlepsze miejsca, w których można było zatrzymać się w czasie podróży. Opowiedział nam, że modlił się do Boga o dharmiczną pracę, błagając, by przez całą dobę mógł służyć innym. Odpowiedź na tę modlitwę nadeszła w chwili, kiedy wiózł do Puttaparthi pierwszego klienta. Powiedział, że było jasne, że praca która była dla niego odpowiednia, to służenie wielbicielom Baby jako kierowca, przewodnik i przyjaciel. Teraz, 10 lat później, otrzymaliśmy błogosławieństwo i zostaliśmy odbiorcami jego całodobowej opieki.
    Suleman pokazał nam po drodze interesujące miejsca i zabrał nas do bardzo dobrej restauracji w Mysore, gdzie mogliśmy zamówić dania nie przyprawione zbyt ostro. Potem, jadąc do Ooty, zameldowaliśmy się w hotelu, który miał charakter motelu – jedynego jaki widziałam w Indiach – gdzie auto podjeżdża pod same drzwi, więc nie miałam do pokonania żadnych odległości. Podróż zajęła nam cały dzień, więc przed przyjazdem na miejsce trochę odpoczywaliśmy. Następnego dnia Suleman podwiózł nas bezpośrednio pod dom Swamiego, tuż przed rozpoczęciem darszanu.
   Swami przyjechał poprzedniego wieczoru, więc ludzi było niewiele. Kiedy pojawił się w drzwiach, byłam jedyną osobą w sekcji krzeseł. Spojrzał w prawo, zauważył mnie i podszedł. Wyjęłam wisiorek i trzymając go w ręku poprosiłam, aby go pobłogosławił. Spojrzał na niego i zapytał: „Co to jest?”. Odpowiedziałam: „ To Ty, Swami”, ponieważ był to Jego wizerunek. Wtedy zmaterializował święty popiół i obsypał nim cały naszyjnik, wypełniając nim moją dłoń. Resztę popiołu nałożył mi w miejscu trzeciego oka. Od razu zjadłam go z dłoni. Był równie słodki w smaku, jak dla mojego serca. Później dostałam fotografię dokumentujące ten bezcenny moment.
   W Ooty mieliśmy trzy wspaniałe darszany z udziałem niewielkiej grupy wielbicieli. Następnego ranka obserwowaliśmy chłopców z koledżu, podróżujących ze Swamim, wsiadających do autokaru wraz z bagażami. Wtedy pojawił się Swami i ofiarował nam szczególnie piękny darszan, machając na dowidzenia. Następnie wsiadł do małego czerwonego samochodu i odjechał. Byliśmy gotowi i w ciągu godziny również znaleźliśmy się na drodze do Kodaikanal. Suleman poinformował nas, że mamy mnóstwo czasu, ponieważ Swami zatrzyma się na dwie godziny w Coimbatore. Zdarzyło się więc tak, że kiedy pokonywaliśmy kolejny ostry, biegnący w górę zakręt, nasz towarzysz podróży, Karl Trisler, spojrzał przez ramię i ujrzał auto Swamiego oraz dwa autokary ze studentami wspinające się po szosie za nami. Zjechaliśmy na pobocze, wysiedliśmy i czekaliśmy na nich. Machaliśmy rękami kiedy nas mijali. Potem wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę, ale nie zobaczyliśmy już Sai Baby.
  Po przyjeździe do Kodaikanal zameldowaliśmy się w pięciogwiazdkowym hotelu, ale nie było to dobre posunięcie. Po pierwsze, dwa dni po naszym przyjeździe zarezerwowano hotel na jakąś konferencję. Gdybyśmy chcieli tam zostać, musielibyśmy wyprowadzić się na dwa dni, a potem wrócić. Największym jednak problemem było poruszanie się po hotelu. Hotel funkcjonował na kilku poziomach i czasami musieliśmy pokonywać po pięć schodów, raz w górę, raz w dół, aby dostać się do naszego pokoju na parterze. Napisałam więc list do Baby z prośbą o pomoc w znalezieniu odpowiedniego miejsca na nocleg. Natychmiast wziął ode mnie list i znaleźliśmy pokój z krótkim podjazdem, do którego można było dotrzeć bez potrzeby pokonywania schodów. Okazało się jednak, że potrawy w tym miejscu są bardzo pikantne, więc ponownie poprosiliśmy Go o pomoc. Dzięki łasce Baby otrzymaliśmy apartament w dobrym hotelu z doskonałą restauracją. Samochód dojeżdżał tam pod drzwi. Było w nim milej niż w poprzednim i kosztował o połowę taniej.
   I ponownie minęły dwa dni z niewielką grupką wielbicieli, jednak wieść o obecności Swamiego rozniosła się. W weekendy zaczęło przyjeżdżać tutaj 20, 30 autobusów z mieszkańcami wiosek i niewielki plac darszanowy zapełniał się po brzegi. Dom Swamiego zwrócony jest w stronę jeziora. Biegnąca wzdłuż niego droga i podjazd przed domem są dosyć strome. Codziennie więc trzech lub czterech członków Sewa Dal zmuszonych było pchać mnie lub ciągnąć na darszan, a potem walczyć o życie pilnując, abym nie wpadła do jeziora po biegnącej w dół drodze powrotnej. Cóż to była za przygoda!
    W dniu w którym były duże tłumy, moi pomocnicy wyruszyli ze mną z opóźnieniem drogą wiodącą w górę. Gdy znaleźliśmy się na wzgórzu, miejsca zarezerwowane zwykle dla osób siedzących na krzesłach i w wózkach inwalidzkich były już zajęte. Asystujący mi mężczyźni, bezradni w tej sytuacji, ustawili mnie na końcu rzędu po przeciwnej stronie domu Swamiego. Zaakceptowałam fakt, że tego dnia najprawdopodobniej nie znajdę się blisko Sai Baby, a mimo to – wszak nadzieja umiera ostatnia – wyciągnęłam dwa Śiwa-lingamy, które ze sobą zabrałam. Trzymałam je w ręku, tak na wszelki wypadek.
   Sai Baba podszedł prosto do mnie, udowadniając kolejny raz, że jest nieprzewidywalny. Kiedy wyciągnęłam lingamy w Jego kierunku, powiedział: „Trzymaj!”. Mówi tak często, gdy ktoś ofiarowuje Mu prezent. Odpowiedziałam: „Czy możesz pobłogosławić je dla mnie, Swami?”. Wtedy ponownie, charakterystycznym dla Siebie ruchem dłoni, zmaterializował wibhuti i obsypał nim lingamy, tworząc na mojej ręce stosik świętego popiołu do zjedzenia.
    Siedząc po przeciwnej stronie niż zwykle, znalazłam się bezpośrednio w polu widzenia kamerzysty, filmującego z balkonu. Zdjęcia były piękne, a na jednym z nich widać wyraźnie wibhuti spływające z dłoni Baby na lingamy. Jego łaska nie zna granic. Czy to On zaplanował, żeby Sewa Dal spóźnili się tego dnia? Czy zaaranżował tę scenę w taki sposób, aby zdjęcia zostały dla potomności? Moje doświadczenia bardzo często potwierdzają Jego słowa: „Nic na tej planecie nie się dzieje bez mojej woli”. 
   Czas mijał radośnie z przepięknymi darszanami dwa razy dziennie i z popołudniowymi bhadżanami. Nie było zakazów wnoszenia kamer i codziennie nasi dwaj znajomi nagrywali filmy video. Przyrzekli, że dostanę kopie. Wzięliśmy własną kamerę, ale żadne z nas nie chciało nagrywać gdy Swami udzielał darszanu. Zrobiliśmy kilka dobrych zdjęć, ale wydaje się, że nigdy nie mieliśmy jej przy sobie w odpowiedniej chwili i nie udało nam się zarejestrować najciekawszych wydarzeń. Kilka osób ofiarowało się przysłać nam zrobione przez siebie zdjęcia, a Ravi z Atlanty w Georgii podarował nam kopię taśmy video. To taka wielka radość przeżywać podróż wciąż od nowa przez wspomnienia wywołane zdjęciami w albumie, na ekranie telewizora i w naszych sercach.
   Chociaż data naszego wyjazdu zbliżała się, Swami nie sugerował w żaden sposób, że udzieli nam interview. Jednym z powodów naszego przyjazdu było pragnienie, aby pobłogosławił tę książkę. Dlatego byłam przekonana, że nie mogę czekać do ostatniej chwili, tak jak to zrobiłam minionego grudnia, tracąc w ten sposób sposobność do poproszenia Go o błogosławieństwo. Wzięłam więc kopię książki na darszan. Podszedł do mnie, wziął książkę w dłonie i przeczytał głośno: „Joy Thomas”, a potem przerzucił kilka stron i powiedział: „Bardzo dobrze”. Kiedy wracał do domu z listami w lewej ręce i z „Życie jest wyzwaniem” w prawej, skierował się ku siedzącym wielbicielom i wykonał charakterystyczny gest ręką podnoszący świadomość zgromadzonych – tylko że tym razem uczynił to wymachując w powietrzu moją książką. Być może ktoś to zarejestrował na taśmie i przyśle mi ją. Mamy taką nadzieję.
   Mimo to nie zabrakło zdjęć z tego wydarzenia. Kilka z nich zamieściłam tutaj myśląc, że mogą sprawić czytelnikom radość.
  Czas upływał szybko i nagle nadszedł ostatni dzień. Wiedzieliśmy, że otrzymamy poranny i wieczorny darszan, ale nie byliśmy pewni, czy Swami w południe udzieli wielbicielom audiencji. Wydawało się, że dojdzie do tego rankiem lub wcale. Raye i ja pogodziliśmy się z myślą, że znowu wyjedziemy bez interview. Raye powtarzał, że nasza misja dobiegła końca, ponieważ Baba niewątpliwie zaakceptował i pobłogosławił książkę. Wciąż miałam nadzieję, że podpisze mi kopię, abym mogła ją zabrać do Kalifornii. Dlatego, kiedy dwudziestego trzeciego kwietnia Swami wyszedł z domu, miałam ją przy sobie razem z wiecznym piórem. Przeszedł obok mnie mając uwagę skupioną całkowicie na drugiej stronie placu i nawet nie spojrzał w moim kierunku. Odłożyłam książkę, a On zniknął w pokoju audiencyjnym. Dzień wcześniej powiedział wielu osobom, że zobaczy się z nimi, ale nie było do końca pewne, kogo wezwie na rozmowę. Zgodnie ze zwyczajem, wszyscy obecni na darszanie pozostają na miejscu aż do chwili, gdy Swami wyjdzie z pokoju interview i skieruje się do Swojej siedziby.
   Ku mojemu zdziwieniu wrócił po dwóch lub trzech minutach. Skierował kroki w kierunku domu i wydawało się, że poranny darszan dobiegł końca. Jednak nie wszedł do niego. Odwrócił się i ponownie ruszył pomiędzy linie darszanowe. Jeszcze raz wyjęłam książkę i długopis, czekając z nadzieją. Rezultat był taki sam jak przedtem – nie spojrzał na mnie. Wspiął się po schodach, przeciął werandę i wszedł do pokoju interview. Włożyłam z powrotem książkę i długopis do małej, płóciennej torby.
    Minęły dwie lub trzy minuty i znów wyszedł. Tym razem, zamiast udać się w stronę swojej siedziby, przeszedł przez werandę i zszedł po schodach. Wydawało się, że aby wrócić do domu musi przejść obok mnie. Pani siedząca przede mną klepnęła mnie w kolano i powiedziała: „Wyciągnij swoją książkę!”. Odparłam: „Nie, gdyby Swami chciał to zrobić, już by to uczynił. Nie będę Go więcej prosić”. Lecz ona była nieugięta. Ponownie uderzyła moją biedną nogę, powtarzając raz za razem: „Wyjmij książkę”. Ja jednak stanowczo odmawiałam.
   Nagle Swami znalazł się przede mną, pytając: „To twój ostatni dzień?”. Odpowiedziałam: „Tak, Swami” i wyjęłam książkę. Wyciągnął rękę i chwycił mój wózek. Chociaż koła wózka były głęboko zanurzone w piasku, przyciągnął go do siebie, jak gdyby poruszał się po twardym gruncie i jak gdybym ja była lekka jak piórko. Kiedy przednie koła dotknęły cementu, skinął na panów z Sewa Dal, aby do nas podeszli. Nawet nie drgnęli. Ponownie dał im znak. Wciąż tkwili w swoim rzędzie. W końcu panie z Sewa Dal spróbowały wciągnąć wózek na cement, ale bezskutecznie. Wtedy Swami wykonał gest zdający się mówić, że to zbyt wielki problem. Poklepał prawą ręką każde moje kolano i powiedział: „Chodź”. Wstałam, a On wskazał drogę w kierunku domu. To była najdłuższa droga, ale miała najmniej schodów.
  Szłam podjazdem bez bólu i pewnie, a potem skręciłam i przeszłam do pokoju interview. Wielbiciele klaskali i krzyczeli: „Sai Ram!”. Miałam przed sobą cztery stopnie, nie mając do pomocy poręczy. I chociaż od kilku lat nie byłam w stanie wejść samodzielnie po schodach, te pokonałam bez trudu. Byłam, jak możecie sobie wyobrazić, oszołomiona tą nagłą i niespodziewaną poprawą. Swami i ja staliśmy naprzeciwko siebie w pokoju audiencjonalnym. Wyrzuciłam z siebie spontanicznie: „Och, Swami, tak bardzo chciałabym Cię uściskać”. Często myślałam o Elsie Cowan i jej doświadczeniu, podczas którego czuła, że Sai Baba jest jej Synem. Pragnęłam gorąco przeżyć któregoś dnia to samo. W tym momencie patrzyłam na Swamiego jak na zachwycające, wypełnione radością Dziecko, obdarzające mnie radością równie wielką jak Jego. Dzięki Swojej wszechwiedzącej miłości Bhagawan dostrzegł moje pragnienie i spełnił je. Serce wypełniła mi matczyna miłość do Niego i syciłam się nią z błogością, której żadne słowa nie potrafią opisać.
    Wtedy usiadł, a ja znalazłam się u Jego stóp. Patrząc na mnie z góry, jak kochający brat na małą siostrzyczkę, powiedział: „Byłaś zła na Swamiego. Byłaś bardzo zła na Swamiego. Powtarzałaś: »Nie chciał mnie widzieć w Brindawanie. Nie chciał mnie widzieć w Ooty. Teraz wyjeżdżam z Kodaikanal, a On wciąż nie chce mnie widzieć«”. Mój umysł starał się poradzić sobie z tym wystarczająco szybko, aby móc odpowiedzieć, ale nie było to łatwe. To prawda, byłam zraniona i rozczarowana, ale nie mogłam potwierdzić, że odczuwałam gniew. Mimo to pamiętam, że studiując w koledżu psychologię dowiedziałam się, że uczucie zranienia i rozczarowania kierujemy zawsze na siebie. Teraz myślałam jedynie o tym, jak bardzo Go kocham, jaka czuję się przy Nim szczęśliwa oraz że jest dla mnie wszystkim. Więc odpowiedziałam na Jego przekomarzania tym co czuło moje serce. Powiedziałam: „Och Swami, jesteś moją Matką. Jesteś moim Ojcem. Jesteś moim najdroższym Przyjacielem”. Ale zanim zdołałam powiedzieć coś więcej, spojrzał na mnie z największą miłością i rzekł: „Jesteś moją córką. Jesteś moją przyjaciółką. Jesteś moją wielbicielką”. Te słowa były odpowiedzią na inną, wielokrotnie powtarzaną modlitwę, aby Baba zechciał mnie zaakceptować jako Swoją wielbicielkę. Jego słodycz, Jego wspaniałomyślność, Jego miłość nigdy przedtem nie były dla mnie tak widoczne jak w tamtej chwili.
   Raye jest zawsze spokojny podczas interview, w przeciwieństwie do mnie, gdyż ja zawsze się rozpraszam. Podniósł kopię książki „Życie jest wyzwaniem” i poprosił Swamiego, aby ją podpisał. Swami wziął książkę i napisał: „Z miłością, Baba”, mówiąc, że powinniśmy wydać ją w USA. Potem Raye poprosił o zgodę na wykorzystanie zdjęcia maleńkiej figurki Ganapathiego, którą zmaterializował dla nas w Brindawanie w lutym 1990 roku. Sfotografowaliśmy ją z przodu i z tyłu, ponieważ miała piękne detale. Swami odrzekł: „Wykorzystajcie zdjęcie z przodu, nie z tyłu, bo będzie za drogo”. Zawsze pilnuje, żeby książki kosztowały jak najtaniej i były dzięki temu dostępnie dla wszystkich, którzy pragną je mieć. Następnie Raye pokazał zdjęcie, na którym Swami jest w otoczeniu dwunastu małych „Sai Babów”, które zrobił pod koniec przedstawienia bożenarodzeniowego w Prasanthi Nilayam w 1989 roku. Gdy pozwolił nam je wykorzystać, powiedziałam: „To takie słodkie, Swami”. Wtedy mnie przedrzeźnił, powtarzając: „To takie słodkie, Swami”.
   Raye przedyskutował z Nim kwestię ponownego wydania mojej pierwszej książki, wyjaśniając, że amerykańska edycja „Życie jest grą” została wyczerpana. Sai Baba zasygnalizował, że indyjska edycja też może okazać się pożyteczna i dodał: „Wydam polecenie”. Potem, patrząc na mnie powiedział: „Ona lubi pisać. Lubi słowa. Czasami trochę pisze, a potem skreśla. Następnie pisze trochę więcej i też skreśla”. Wszystko to podkreślił gestami rąk wskazującymi pisanie i przekreślanie. 
    Następnie dwoje naszych towarzyszy podróży, Karl Trisler i Helena Rowe, rozmawiało z Sai Babą o pracy. Później pytanie zadał Raye: „A co powiesz o mojej pracy, Swami?”. Odpowiedział: „Jesteś pracowity. Pracujesz bardzo dobrze. Ciężko także pracujesz opiekując się nią (tu wskazał mnie). Ona jednak nie zawsze zgadza się z tobą. Czasami złości się na ciebie”. Spojrzał na mnie oczami błyszczącymi rozbawieniem. Jego uwaga była nie tylko zabawna, ale też cenna. Tymi słowami Swami ustanawiał więź między Sobą i Rayem, sięgającą daleko poza słowa. Zawsze okazywał Rayowi wielką miłość. Mówiąc do Raya: „Widzisz, jesteśmy braćmi”, jednocześnie droczył się ze mną.  Potem pobłogosławił duży pierścień Raya. Czynił to wielokrotnie na wiele różnych sposobów, ale tym razem narysował na nim palcem krzyż. Powiedział również do Raya: „Myślałeś o przeprowadzce. Nie rób tego. Macie bardzo ładny, duży i wygodny dom”. Pomyślałam: „Skąd Swami by wiedział, gdyby nie był w naszym domu?”. Oczywiście wiedziałam, że był, ale to bardzo interesujące, kiedy coś potwierdza. Potem zapytałam: „A jak nasz ośrodek, Baba?” Odpowiedział: „Bardzo dobry ośrodek. Wielu dobrych ludzi. Jednak trochę zazdrości”.
   Kiedy polecił, abym przywiozła do Indii córkę, wyjaśniłam, że córka obawia się przyjazdu do Indii, ponieważ wiele osób z którymi rozmawiała, chorowało podróżując przez Indie. Zrobił gest, który można zinterpretować jako „nonsens!”. Potem rzekł stanowczo: „Przywieź ją”. Zapytałam Go także o syna. Mówiąc z gruntowną wiedzą o moim synu i jego rodzinie, wskazał konkretnie, co wywołało oddalenie pomiędzy nim a mną. Raye zapytał: „Ale wszystko skończy się dobrze?”. A Swami odrzekł: „Tak, wszystko skończy się dobrze”. Powiedział mi to kilka lat temu, ale tym razem, kiedy opisywał precyzyjnie ten problem, poczułam dreszcz doświadczając Jego wszechwiedzy….
   W pewnym momencie Swami spojrzał na innych i gestykulując w moją stronę stwierdził: „Kilka nocy temu pojawiłem się w jej śnie, ale ona o tym zapomniała”. Poczułam odrobinę żalu z powodu tej straty. Jednak to oświadczenie bardzo mnie ucieszyło. Staram się teraz wybudzać powoli i pozostawać w spokojnym półśnie-półjawie, dopóki pamięć snu, który mógł przyśnić mi się nocą, nie powróci wyraźnie. Baba ofiarował mi kilka snów od kiedy jestem w domu i niemal czuję, że daje mi okazję do praktykowania pamiętania. Nigdy, przenigdy nie chcę zapomnieć Jego słów.
   Podpisał dwie fotografie, które Mu podałam, jedną dla Joy Ziegler i jedną dla mnie. Przesłał wiadomość do Joy mówiąc: „Powiedz jej, że ją kocham i błogosławię”. Potem ktoś zapytał, czy możemy zrobić sobie z Nim zdjęcia. Zgodził się i pozował słodko, chociaż z trzech aparatów migały w Jego stronę błyski fleszy. W pewnej chwili, gdy spojrzałam na Babę, napomniał mnie: „Patrz w aparat”. Potem podarował nam po garści paczuszek wibhuti i szybko wyszedł. Do drzwi podszedł Sewa Dal i powiedział: „Jesteście błogosławieni”.
   Nie byłam przygotowana na powitanie, które czekało mnie po opuszczeniu pokoju interview. Było tam mnóstwo ludzi wielbiących głośno Babę. Dotykali pierścionka i stóp, zatrzymując mnie z nadzieją, że energia i błogosławieństwa Baby przejdą na nich. Reagowali w różny sposób na to co widzieli. Jeden z mężczyzn powiedział: „Teraz, kiedy nie potrzebujesz już wózka inwalidzkiego, przekaż go komuś, komu jest potrzebny”. Wielu zakładało, że zostałam nagle i cudownie uzdrowiona. Ja jednak czułam, że Baba tylko na chwilę dał mi siłę i uwolnił mnie od bólu, abym mogła dojść do pokoju interview i wrócić stamtąd z możliwie najmniejszą trudnością. Powtarza od dawna, że czasem łagodzi naszą karmę, ale rzadko ją anuluje. Jego największym cudem jest Jego miłość.
  Ludzie nie zamierzali mi pozwolić zjechać ze wzgórza na wózku inwalidzkim. Ostatecznie powiedziałam, że jeśli się odsuną, to zejdę na dół samodzielnie. Raye trzymał się tuż obok mnie, a Sewa Dal wyciągali ręce, żeby odsunąć tłum i chronić mnie przed popychaniem. Zeszłam na dół bez bólu. Nasz wierny Suleman, czujny jak zawsze, dokładnie wiedział co się dzieje i podjechał po mnie do bramy. Mogłam więc szybko wsiąść, a potem wysiąść z auta. Raye zapytał Swamiego czy powinnam poddać się operacji kolana, a Swami odpowiedział: „Żadnych operacji”. Nie dał nam jednak do zrozumienia, że mnie uleczył.
   Czułam się trochę mocniejsza niż przedtem i odczuwałam mniejszy ból, ale wciąż musiałam korzystać z wózka mając przed sobą długą drogę lub stanie. Byłam pewna, że intencją Swamiego nie było wyeliminowanie mojej karmy, ale jedynie umożliwienie mi dotarcia do pokoju interview. Za każdym razem kiedy Go widzieliśmy powtarzał, że nam pomaga. W Jego obecności, z Jego łaski, czułam się całkowicie wolna od wszelkich fizycznych więzów, ale czekało mnie wciąż dużo pracy nad oczyszczaniem i kontrolowaniem umysłu.
   Więc zamiast rozpatrywać różne punkty widzenia, zostałam po południu w pokoju, tracąc ostatnią szansę na zobaczenie Swamiego. Nie miałam jednak poczucia straty, ponieważ dał mi więcej niż mogłam się spodziewać.
    Jedno z pytań jakie zadawano nam po wyjściu z pokoju interview brzmiało: „Czy Swami coś zmaterializował?”. Aż do tej chwili nie pomyślałam o tym, ale zrozumiałam natychmiast, jakie bezcenne ofiarował mi dary. Odpowiedział na dwie moje najgorętsze modlitwy. Pozwolił, abym doświadczyła Go jako moje Dziecko i nazwał mnie Swoją wielbicielką. Czy istnieją na świecie równie cenne diamenty jak te?
                                     *************
    „Pisma Święte opisują nektar jako coś niezwykle słodkiego. Ale nektar nie może się równać ze słodyczą miłości. W porównaniu z miłością wydaje się mdły. Wyjątkowość takiej miłości wykracza poza zrozumienie zwykłych ludzi. Taka miłość pojawia się tylko wtedy, gdy ubijacie świat błogości …”. 
„Zdobywajcie miłość miłością. Jedynie dzięki miłości doświadczycie jedności w różnorodności…”.
   „Miłość zapewnia sercu spokój. Kiedy serce człowieka jest spokojne, cała atmosfera napełnia się spokojem. Wiele osób było świadkami tego co wydarzyło się wczoraj. Ciemne chmury pokryły całe niebo. O wpół do ósmej rano wydawało się, że będzie nieuchronnie lało. Ale zamiast zalewać nas deszczem, chmury odświeżyły powietrze, dając nam poczucie komfortu. Kiedy macie dobre myśli i uczucia, natura odpowiada wam w taki sam sposób”.
    „Kiedy wykonujecie święte zadania w służbie dla Boga, wedyjska modlitwa wskazuje wam, jak należy to robić.
    Żyjmy w zgodzie. Działajmy  razem w harmonii i zrozumieniu.
Będąc zjednoczeni, doświadczamy o wiele więcej radości. Jedność jest siłą. Aby ją rozwijać, musicie być pewni duchowej jedności”.
„Miłość, miłość, miłość. Kocham wszystkich i wszystkich proszę o miłość. Moim największym bogactwem jest miłość. Ludzie mówią o moich mocach i cudach, ale największym moim cudem jest miłość”.
Sathya Sai Baba
Dyskurs wygłoszony na V Światowej Konferencji
            Hill Stadium, 24 listopada 1990 r.

Rozdział 25

Perły mądrości
   Na usilną prośbę wielu wielbicieli, Swami udzielił cudzoziemcom w Kodaikanal interview połączonego z dyskursem. Słodyczy, z jaką zwrócił się do nich, nie wyrażą słowa wydrukowane na papierze. Mimo to, aby sprawić wam radość i ze względu na budujący wpływ, zamieszczam tłumaczenie Jego wystąpienia.          
Jak człowiek może osiągnąć Boskość?
    Kim jest człowiek? Człowiek jest właściwym celem badań. Ludzkie życie jest drogocenne i wartościowe, bardzo święte i nieskalane. Warto je przeżyć. Współczesny człowiek, nie rozumiejąc wartości życia, niewłaściwie je wykorzystuje, angażując się w pogoń za ziemskimi dobrami i za przyjemnościami zmysłowymi, którymi radują się nawet ptaki i zwierzęta. Jeśli człowieka cieszą jedynie przyjemności zmysłowe, to co go różni od zwierząt?
Przywiążcie się do Boga
   Gdzie obecnie jest człowiek?  Na najniższym poziomie znajduje się zwierzęca natura, na środkowym człowieczeństwo, a na górze boskość. Człowiek, będąc po środku, powinien patrzeć w górę, jednak współczesny człowiek patrzy w dół. Dlatego staje się zwierzęciem. W jaki sposób może osiągnąć boskość? Powtarza słowa „Bóg” i „boskość”, lecz jeśli chce osiągnąć boskość, to musi się wznieść i odrzucić niskie myśli.
   Człowiek może zdobyć różne rodzaje wykształcenia. Dysponuje potężną władzą, ale nie jest w stanie osiągnąć najwyższego celu życia. Dlatego, przede wszystkim, powinien zacząć stopniowo kontrolować pragnienia. Dopóki te się mnożą, ludzkie cechy będą zanikać. Istnieją trzy różne stany: działanie, widzenie i istnienie. Działanie to angażowanie ciała w pracę. Widzenie to doświadczanie przez umysł. Istnienie to świadomość Atmy, która się nigdy nie zmienia. Jeśli pragniecie osiągnąć niezmienną boskość, Atmę, kontrolujcie ciało, które działa oraz umysł, który widzi. Ciało przypomina bańkę mydlaną, umysł małpę. Nie podążajcie za popędami ciała i umysłu. Podążajcie za sumieniem czyli pierwiastkiem Atmy!
   Współcześni aspiranci duchowi nie słuchają sumienia, ale podszeptów ciała i umysłu. Człowiek powinien mieć stały umysł. Wkroczyliście na ścieżkę duchowości i przybyliście tutaj wyrzekając się wielu fizycznych wygód i przyjemności zmysłowych. Pokonaliście ogromne przestrzenie, poświęcając na to mnóstwo pieniędzy i czasu. Lecz co robicie po przyjeździe tutaj? Jaki macie cel? Co czujecie? W jakim celu przyjechaliście? Musicie właściwie zbadać tę sprawę. Przyjechaliście po duchowość, ale coraz bardziej rozwijacie ziemskie myśli i przywiązania. Nawiązujecie zbyt wiele znajomości i nowych relacji. Żeby tutaj przyjechać, porzuciliście bliskich i przyjaciół, ale teraz zwiększacie ten niepotrzebny bagaż. Przyjechaliście tutaj, aby uwolnić się od przywiązań. Zamiast tego wikłacie się w następne. To bardzo źle!
    Utrzymujcie tylko powierzchowne relacje i mówcie: „Dzień dobry.”, „Jak się macie?” oraz „Do widzenia!”. W przeciwnym wypadku zanieczyścicie umysł i stracicie z oczu cel. Istnieje wiele relacji pomiędzy mężczyzną i kobietą, a umysł upodabnia się do umysłu zwierzęcego. To wielki błąd. W życiu duchowym rozwijajcie nieprzywiązanie, powinniście odsunąć się od ziemskiego życia i przywiązać do boskości, do Boga.
Pracujcie ciężko
   Powtarzacie imiona Boga i medytujecie, ale co osiągnęliście dzięki praktykom duchowym? Siedzicie z zamkniętymi oczami. To nie jest medytacja. Wasze umysły skaczą jak małpy. Medytując w ten sposób tracicie czas. Stracony czas to stracone życie. Jeśli nie potraficie kontrolować umysłu, pracujcie nad tym. Nie bądźcie bezczynni i nie marnujcie czasu. Czasami nie zrozumiecie boskości. Boskość jest wszędzie. Wy sami jesteście boską potęgą. Spróbujcie rozpoznać swój boski statut. Nie wędrujcie tu i tam w poszukiwaniu boskości. To zwykłe marnotrawstwo czasu, pieniędzy i energii.
   Podążajcie tylko jedną drogą i miejcie tylko jedną myśl: ”Mniej mówienia, a więcej pracy”. Zbyt dużo mówicie. Przez nadmierne mówienie marnujecie boską energię. Mały przykład. Jest radio. Jeśli je włączyć, wydostanie się z niego dźwięk i zużyje się prąd. Ciało przypomina radio. Włącznikiem jest intelekt, mówienie dźwiękiem, elektrycznością energia. Mówiąc, tracicie mnóstwo energii. Tracąc energię rozwijacie alergię, która was osłabia. Osłabieni, nie możecie pracować i ostatecznie zmieniacie się w szaleńców. Nie taki jest cel praktyki duchowej.
   Traktujcie każdą pracę jak pracę Boga. To jest prawdziwa praktyka duchowa. Jeden mały przykład:  Oto dzbanek z wodą. Przypuścimy, że dosypiecie do niego trochę soli. Zanim wrzucicie sól do dzbanka, musicie najpierw wziąć ją w palce. Możecie ją zobaczyć i poczuć, ale kiedy dodacie ją do wody, rozpuści się i stanie się niewidoczna. Nie poczujecie jej nawet wtedy, gdy zanurzycie rękę w wodzie. Jest, czy jej nie ma? Jest, ale jak to udowodnić? Nie możecie dojrzeć soli oczami i nie czujecie jej w palcach, ale jeśli opuścicie kroplę wody na język i posmakujecie ją, to będziecie wiedzieli, że w wodzie jest sól. Smakowanie jest realnym doświadczeniem. Podobnie wszechobecność boskości dostrzegamy jedynie dzięki doświadczeniu, nie przez studiowanie pism świętych ani w żaden inny sposób.
Ufajcie boskiej mocy
   Aby jej doświadczyć powinniście mieć wiarę i determinację bez względu na próby i udręki jakie przyniesie życie. Powinniście mieć mocną i niewzruszoną ufność. Zamiast tego wasza droga pełna jest wzlotów i upadków. To nie jest właściwe. Przyjechaliście tutaj pełni wiary i oddania, ale nie wybraliście właściwej ścieżki. Nikt was tego nie nauczył. Sądzicie, że wszystko co teraz robicie jest właściwe. To nieprawda! Korzystajcie z rozróżniania i analizujcie każde wydarzenie, żeby sprawdzić, czy jest dobre czy złe. Właściwą odpowiedź poda wam sumienie. Jeśli postąpicie źle, sumienie będzie niezadowolone. Najważniejsze, żebyście kontrolowali umysł i jak najbardziej ograniczyli relacje fizyczne.
   Ciało jest instrumentem. Jest ono bezwładne. Umysł jest również bezwładny. Wewnętrzną mocą ponad ciałem i umysłem jest Atma. To Ona daje wszystkiemu siłę, moc i energię. Na przykład samochód. Samochód ma światła i żarówki, dzięki którym otrzymujesz światło. Czy żarówka daje światło? Nie, to nie tak! To energia elektryczna przechodzi przez żarówkę i daje światło. Podobnie, gdy naciśniecie klakson, wewnętrzna energia elektryczna spowoduje dźwięk. Koła poruszają się po drodze. To moc maszyny porusza kołami. Ciało jest jak samochód, oczy jak żarówki, usta jak klakson. Nogi są kołami, umysł silnikiem, intelekt zapłonem. Boska moc jest elektrycznością. Bez niej ciało nie może funkcjonować. Zatem najważniejsza jest boska moc.
Ograniczajcie pragnienia
   Ciało, umysł, intelekt i zmysły są tylko instrumentami. (Swami pokazuje chusteczkę.) Co to jest? Kawałek materiału. Ale to nie materiał, lecz splot nitek. To jednak nie jest splot nitek, ale bawełna. Najpierw jest bawełna, potem nici, a na końcu materiał. Nici nie powstaną bez bawełny. Bez nici nie powstanie materiał. Myśli są jak bawełna, pragnienia jak nici, umysł jak materiał. Umysł jest wiązką pragnień. Jeśli chcecie zniszczyć materiał, usuńcie nitki przędzy. Podobnie, jeśli będziecie stopniowo ograniczać pragnienia, to w końcu umysł zniknie. Im mniejszy bagaż, tym większe poczucie komfortu i przyjemniejsza podróż. Życie przypomina długą podróż. Pragnienia są bagażem. Ograniczcie pragnienia, a podróż będzie przyjemna. Za dużo pragnień! Za dużo pragnień! Za dużo pragnień! To bardzo źle. Gdy rosną pragnienia, stajecie się coraz bardziej niespokojni. Ograniczając pragnienia, zyskujecie spokój umysłu.
    Wiele osób powtarza: „Ja pragnę spokoju”. Ile zdanie „ja pragnę spokoju”, ma słów?  Są trzy słowa: „ja”, „pragnę”, „spokoju”. „Ja” to ego, „pragnę” to pragnienie. Jeśli usuniecie ego i pragnienie, pozostanie tylko spokój. Mały przykład. Chcecie od Swamiego dostać książkę. Swami wysyła ją do was w paczce. Dopóki jej nie otrzymacie i nie zdejmiecie opakowania, dopóty nie zobaczycie książki znajdującej się w środku. Podobnie jest ze spokojem – otrzymujecie go w paczce owiniętej w ego i pragnienia. Uzyskacie spokój usuwając opakowanie powstałe z ego i pragnień.
Zbliżcie się do Boga
   Ciało istnieje tymczasowo. Wcześniej czy później zginie. Nie starajcie się za bardzo ochraniać ciała. Można je porównać do żelaznego sejfu. Jest bezwładny, ale trzymacie w nim cenne rzeczy.  Sam sejf nie ma wartości, ale umieszczone w nim przedmioty są cenne i wartościowe. Cennymi przedmiotami w ciele są święte myśli, święte uczucia i święte czyny. Przypominają trzymane w sejfie diamenty. Ponieważ w sejfie przechowujesz cenne rzeczy, dbasz o niego. Jeśli nie ma w nim cennych rzeczy, możesz go wyrzucić, bo jest bezwartościowy. To w dobrym towarzystwie rozwijają się dobre myśli i uczucia.
  (Swami podnosi obie dłonie, wskazując najpierw na jedną, potem na drugą.) Na przykład, to jest Bóg. A to dżiwa, dusza indywidualna. To jest ogień, będący Bogiem, a to węgiel, będący dżiwą. Musicie zbliżyć węgiel do ognia – dżiwę do Boga. Gdy węgiel zbliży się do ognia, ogień go zapali. Kiedy wiatr wchodzi w kontakt z węglem, zapłonie jeszcze szybciej. Łatwiej jest osiągnąć jedność, gdy łączy was bliskość i miłość. Bliskość nie oznacza bliskości fizycznej, lecz mentalną. Cieleśnie możecie być bardzo blisko, ale mentalnie bardzo daleko. Miewacie szalone myśli, trzymacie się złego towarzystwa i zabawiacie się szalonymi pragnieniami. Jak w takich warunkach możecie osiągnąć boskość? Przykład: Żaba siada czasami na kwiecie lotosu, ale to pszczoły przylatują z daleka i spijają jego nektar. Co z tego, że przychodzicie, skoro nie pijecie nektaru boskości? Bądźcie jak pszczoły, a nie żaby. Jesteście jak wątpiący Tomasz, pełni wątpliwości.
Rozwijajcie wiarę w siebie
   Kochacie matki i żony, ponieważ im ufacie. To dzięki ufności wzrasta w was miłość. Bez zaufania nie ma mowy o miłości. Gdzie jest zaufanie, tam jest miłość. Gdzie jest miłość, tam jest spokój. Gdzie jest spokój, tam jest prawda. Gdzie jest prawda, tam jest błogość. Gdzie jest błogość, tam jest Bóg.
   Nie macie zaufania. Wciąż dręczą was wątpliwości. Bez zaufania nie osiągniecie spokoju umysłu. Powinniście mieć wiarę w siebie. Tam gdzie jest wiara w siebie, tam jest zadowolenie. Tam gdzie jest zadowolenie, tam jest też poświęcenie. Tam gdzie jest poświęcenie, tam jest urzeczywistnienie. Zatem urzeczywistnienie zależy od wiary w siebie. 
   Siedzicie w tej sali. Co jest jej podstawą? Fuundamenty. Bez fundamentów nie można postawić ścian. Bez ścian nie ma dachu. Bez dachu budowla jest bezużyteczna. Zatem wiara w siebie jest fundamentem, zadowolenie z siebie ścianami, poświęcenie dachem, a urzeczywistnienie życiem.
Poznaj siebie
   Poznajcie siebie. Kim jesteście? Mówicie: „To moje ciało, mój umysł, moja ręka, moja noga... Kim jestem? Jestem oddzielny od ciała, oddzielny od umysłu”. Mówicie: „To moja chusteczka, oddzielna ode mnie. To moje krzesło, oddzielne ode mnie. To moje ciało, oddzielne ode mnie”. Dociekanie trwa nadal i stwierdzacie: „Nie to, nie to”. W języku wedyjskim brzmi to: „Nethi, nethi”. Nie jestem ciałem, jestem niezmienną Atmą”. To umysł nieustannie się zmienia jak szalona małpa. Nie podążaj za małpim umysłem. Ciało również się zmienia. Gdy się rodzisz, nazywają cię dzieckiem, w wieku dziesięciu lat chłopcem, po trzydziestce mężczyzną, a po 75 latach dziadkiem. Ta sama osoba, ale inne imiona, w zależności od wieku. Ciało się zmienia, ale Bóg pozostaje niezmienny. Bóg jest nieśmiertelny.
   Czym jest nieśmiertelność? Usunięcie niemoralności jest nieśmiertelnością. Czym jest niemoralność? Niemoralnością są złe cechy, takie jak egoizm, gniew, zazdrość, pragnienia... Kiedy pozbędziecie się złych cech, dostąpicie nieśmiertelności. To bardzo ważne.
   Medytacja i powtarzanie imion Boga, ograniczające się tylko do siedzenia, są na pokaz. Nie lubię ich. Medytacja, która sprowadza się do siedzenia i pozowania jak na sesji zdjęciowej, podczas gdy umysł wędruje, to strata czasu. Nie wierzcie ludziom, którzy tego was uczą, hamują wasz rozwój. Przypominają zabójców umysłu, myśliwych. Nie naśladujcie ich. Bądźcie zawsze szczęśliwi. Nieustannie myślcie: „Jestem Bogiem, jestem Bogiem”.
    Nie jesteś jedną osobą, lecz trzema. Tą, o której myślisz że jesteś, czyli ciałem. Tą, o której inni myślą że jesteś, czyli umysłem. I tą, którą naprawdę jesteś, czyli Atmą. Ciało, o którym myślisz, że nim jesteś, jest samoświadomością. Umysł, o który inni myślą, że nim jesteś, jest sumieniem. Atma, którą naprawdę jesteś, jest czystą świadomością. Samoświadomość (ciało) charakteryzują wzloty i upadki. Przypomina bańkę mydlaną. Sumienie (umysł) również podlega przekształceniom. Atma, czysta świadomość, jest niezmienna. Więc nie podążaj za ciałem i umysłem. Jesteś czystą świadomością. Myśl, że ty i Bóg jesteście jednością. Rozwińcie w sobie pewność, że boskość jest w was.  
   Jesteście ucieleśnieniem Atmy, atmaswarupą. Pamiętajcie, że jesteście Atmą, Brahmanem i rozwińcie wiarę w boską Jaźń. Unikajcie zewnętrznego postrzegania. Przyjechaliście z daleka i Swami wie, jak bardzo jesteście mu oddani i jak go kochacie. Jednak źle wykorzystujecie tę miłość. Niech to będzie bezpośrednia miłość pomiędzy wami i Bogiem. Nie wysyłajcie jej w innych kierunkach.
Podążajcie jedną drogą
   Jest tylko jedna miłość, lecz wiele, wiele dróg. Miłość pomiędzy mężem i żoną nazywa się przywiązaniem lub pożądaniem. Miłość matki do dziecka nazywana jest miłością macierzyńską, a do rodziny i przyjaciół – przyjaźnią. Miłość łącząca was z Bogiem jest oddaniem. To tylko różnica w formach i nazwach, bo Miłość jest Bogiem. Żyjcie w miłości. Nie powinniście ciągle zmieniać tej miłości. Zaraz po przyjeździe tutaj wiele osób mówi do Swamiego: „Przyjechałem sam”. W następnym tygodniu wskazuje: „Swami, to moja przyjaciółka”. Po dwóch tygodniach oznajmia: „To moja żona”. Dlaczego tu przyjechaliście? Jeśli pragniecie pogłębiać przyjaźnie lub innego rodzaju relacje, to nie musicie podróżować tak daleko! Tracicie tylko pieniądze i czas.
    Co tu zdobywacie? Nawet w codziennym życiu oddzielacie czas medytacji od czasu pracy, ponieważ życie jest tylko jedno, a nie podwójne. Mąż i żona mogą spać w jednym łóżku, ale śnią oddzielnie. Zanim się pobrali, ona żyła osobno i on osobno. Kto jest synem a kto matką przed narodzeniem dziecka? Wszystkie te związki przypominają przepływające chmury. Pojawiają się i znikają, ale boskość przychodzi i wzrasta.
    Nie wchodźcie w zbyt wiele związków. Pozostawajcie tylko w jednym, w związku z Bogiem. To jest prawdziwe oddanie. Nie nawiązujcie zbyt wielu znajomości. Nie wędrujcie tu i tam szukając Boga, ponieważ Bóg jest w was. Bóg jest zawsze z wami, w was, za wami, nad wami, pod wami i wokół was. To jest prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość nie chwieje się ani nie zmniejsza.
     Czasami macie złe myśli, powinniście je jednak kontrolować. Stańcie się mistrzami, panujcie nad zmysłami. Mistrz zmysłów nie jest ich niewolnikiem. Miejcie zawsze pod ręką mistrzowski plan. To bardzo ważne. Wszyscy jesteście prawdziwymi wielbicielami, bo gdyby było inaczej, nie pokonywalibyście tak wielkich odległości, żeby znaleźć się tutaj. Swami was kocha, ale czasami gdzieś porywają was myśli. Nawet podczas medytacji wasze umysły podskakują i hałasują jak samolot w dziurze powietrznej. Nieustannie myślcie o Bogu i śpiewajcie Jego imię. Jest tylko jeden Bóg. Wolno wam myśleć o każdym imieniu i o każdej formie Boga: o Jehowie, Allachu, Buddzie, Zoroastrze, Iśwarze… Dostrzeżcie jedność w wielości. Klejnotów jest wiele, ale złoto jest jedno. Gwiazd jest wiele, ale niebo jest jedno. Istot jest wiele, ale oddech jest jeden. Narodów jest wiele, ale Ziemia jest jedna. Imion jest wiele, ale Bóg jest jeden. Musicie osiągnąć ten rodzaj jedności. To prawdziwe oddanie. Nie powinniście ciągle zmieniać zdania. Gdy umysł jest niestały, trwonicie życie.
    Ucieleśnienia boskiej miłości! Przybyliście tutaj z wielką wiarą i oddaniem, więc podążajcie właściwą drogą. Przyjeżdżając do Indii wydaliście tyle pieniędzy i poświęciliście tyle czasu, że powinniście wrócić do domu z diamentem. Czym jest diament (ang. diamond)? Die mind – unicestwionym umysłem. Umysł trzeba wyeliminować. Diament jest bardzo cenny. Dopóki masz umysł, nie przedstawiasz żadnej wartości.  Więc ofiarujcie go Bogu, a wtedy staniecie się wartościowi, zyskacie czysty umysł i uświęcicie miłość.
Niech Bóg będzie waszym jedynym przyjacielem
    Ponieważ pokonaliście tak wielkie odległości, to rozwijajcie dobre myśli. Nie twórzcie zbyt wiele związków. Przywiązania prowadzą do niepokoju. Ze wzrostem niepokoju zmniejsza się koncentracja. Za brak koncentracji odpowiadają upodobania i niechęci. Jeśli kogoś lubicie, weźcie ślub. Ale nie plamcie umysłu przyjaźnią. Lepiej się pobierzcie. Przyjaźń zamiast małżeństwa jest bardzo zła. To nic dobrego. Przyjaźnijcie się tylko z Bogiem, bo waszym jedynym przyjacielem jest Bóg. Ziemscy przyjaciele nie są prawdziwymi przyjaciółmi. Jeśli macie pieniądze i zajmujecie dobrą pozycję społeczną, kłaniają się wam: „Dzień dobry, dzień dobry”. Gdy stracicie pieniądze i władzę, nie powiedzą wam nawet „do widzenia”. Bóg tak nie postępuje, jest zawsze z wami. Jeśli w stawie jest dużo wody, mieszka w nim tysiące żab. Gdy woda wyschnie, uciekną. Nie ma wody, nie ma żab. Taka jest natura ziemskich przyjaźni. Waszym jedynym przyjacielem jest Bóg. Pozostali to tylko koledzy.
    Nie martwcie się. Jaki kształt ma zmartwienie? Nie ma żadnego kształtu. To tylko doświadczenie umysłu. A jaki kształt ma szczęście? Nie ma żadnego. To także tylko doświadczenie. Jeśli więc szczęście jak i zmartwienie są doświadczeniami, cieszcie się! Wtedy doświadczycie spokoju.
    Na świecie jest wiele rodzajów wiedzy, ale nie wszystkie są ważne. Ważna jest wiedza praktyczna. Rozwijajcie ją w sobie. Gdy jesteście sami, nie dochodzi do sprzeczek. Dwie bransoletki na ręku uderzają o siebie i dzwonią, ale jedna bransoletka nie emituje dźwięku. Bycie samym jest tożsame z błogością. Dwoje razem to brak zgody i kontrowersje, być może nawet rozwód. Siedźcie sami, spacerujcie sami. Wtedy będziecie szczęśliwi.
Rozwijajcie nieprzywiązanie
    Nieprzywiązanie nie jest równoznacznie z odejściem do lasu. Nawiązuj relacje z serca do serca, a nie ciała z ciałem. Ciało jest nietrwałe i jest pełne smutku. Kontemplujcie Atmę. Gdziekolwiek jesteście, myślcie o Bogu. Jeśli nie potraficie kontrolować umysłu i kontemplować Boga, zaangażujcie się w bezinteresowną służbę. Nie martwcie się zbytnio.
Kierujcie się rozsądkiem w swoich ludzkich działaniach
   Przyjeżdża tutaj mnóstwo obcokrajowców, których żebracy proszą o pieniądze. Ponieważ przyjezdni mają dobre serca, więc spełniają ich prośby. To bardzo zły zwyczaj, ponieważ żebracy niewłaściwie z nich korzystają. Kupują alkohol, piją i niszczą sobie zdrowie. Kto za to odpowiada? Wy, ponieważ dajecie im pieniądze, więc grzech przejdzie na was. Jeśli są głodni, nakarmcie ich. Jeśli potrzebują ubrań, przynieście im ubranie. Dajecie żebrakom pieniądze, więc jest ich coraz więcej. Wkrótce mogą zacząć kraść bagaże i sięgać wam do kieszeni. Więc nie zachęcajcie do złych nawyków. Nigdy nie dawajcie żebrakom gotówki. Pieniądze wyrządzają wiele zła. Pieniądze robią z ludzi złodziei. Pieniądze nie są ważne. Jeśli macie wygodne buty, chodzi wam się dobrze. Jeśli są za duże, nie możecie chodzić. Miejcie pieniądze, ale nie w nadmiarze. Ludzie zbyt bogaci nie mogą spać. Nieustannie się czegoś obawiają.
  Współczesny człowiek jest gotów powierzyć się komukolwiek. Jadąc samochodem skłonny jest powierzyć się kierowcy. Kiedy śpi powierza wszystko stróżowi lub ochronie. Oddaje rzeczy do prania i ufa praczowi. Idąc do fryzjera, oddaje włosy w jego ręce. Człowiek poddaje się każdemu oprócz Boga. Poddajcie się Bogu. Wszyscy ludzie są sobie równi. Człowiek nie ma tyle władzy, aby przyjąć czyjeś poddanie, ani nawet prawa do poddania się. Istnieje tylko jeden Mistrz, Bóg.
   Nie szukajcie innych nauczycieli duchowych, bo się pogubicie. Jeśli kochacie Boga, myślcie zawsze o Bogu. Indyjscy guru nie są dobrzy. Pragną tylko waszych pieniędzy. Nie są prawdziwymi przewodnikami. Są żebrakami, a nie wielkimi ludźmi. Nie ufajcie im. Prawdziwie wielki człowiek nawiązuje związki z serca do serca. To jest miłość, lecz nie potraficie jej rozpoznać. Wędrując tu i tam tracicie oddanie. Siedźcie w jednym miejscu. Podążajcie jedną drogą, za jednym imieniem i jedną formą. Swami nie zmusza was do robienia czegokolwiek. Jest waszym źródłem. To prawdziwa boskość. Niczego od was nie chcę. Chcę tylko miłości, miłości. Czysta miłość ma największe znaczenie. Jest warta miliony dolarów. Rzeczy materialne są mniej ważne. Miłość jest bezcenna. Miejcie ją w sobie. Jeśli znajdziecie się w jakimś świętym miejscu i zażądają tam od was pieniędzy, będzie to wskazywało, że miejsce to nie jest święte. Nie zatrzymujcie się tam. Prawdziwa duchowość jest miłością jedynie dla miłości. Jeśli rozwiniecie ją w sobie, uzyskacie duchowy spokój.
Mniej mówcie
 Jesteście wszyscy bardzo dobrymi ludźmi. Macie ogromne aspiracje, poddaliście się wielu fizycznym niewygodom i wydaliście dużo pieniędzy. Ale z powodu zmienności umysłu nie zyskaliście wystarczająco dużo radości. Umysł powinien być niezachwiany. Łaska Swamiego jest ogromna. Martwicie się, gdy Swami z wami nie rozmawia. Swami nie marnuje ani chwili. Rano i wieczorem udzielam audiencji, nie tylko tutaj, lecz także w Puttaparthi. Ponieważ przybywa do mnie coraz więcej osób, nie jestem w stanie spotkać się ze wszystkimi. Nawiążcie ze mną związek na poziomie serca. Kiedy nadejdzie czas, porozmawiam z wami. Nie martwiąc się, myślcie o Bogu z miłością. Nie zawierajcie zbyt wielu znajomości. Ograniczcie je. Mówcie tylko wtedy, gdy to konieczne.
   Nie prowadźcie zbędnych rozmów na ulicy. Jeśli ludzie to zobaczą, dojdzie do nieporozumień. Powiedzą, że wielbiciele Sai Baby przyjeżdżają tutaj paplać na ulicy. Zachowujcie milczenie. Cisza jest Bogiem. W ciszy serce rozszerza się i następuje rozprzestrzenianie się miłości i życia. Paplanina jest przeciwieństwem miłości – jest śmiercią.
   Kochajcie wszystkich, ale przestrzegajcie pewnych ograniczeń. Na przykład, normalna temperatura ciała wynosi 36,6 stopni.   Jeśli osiągnie 37 stopni lub więcej, mamy do czynienia z gorączką. Podobnie, właściwe ciśnienie krwi wynosi 120/80. Jeśli dochodzi do 90, jest niewłaściwe. Oczy widzą dobrze przy odpowiednim natężeniu światła, ale jeśli światło jest zbyt intensywne, przestają widzieć, bo dochodzi do uszkodzenia siatkówki. Życie ma wiele ograniczeń. Istnieje ograniczenie co do mówienia, widzenia i jedzenia. Nie przyglądajcie się złu, dostrzegajcie tylko dobro. Nie słuchajcie złych rzeczy, słuchajcie tylko tego, co dobre. Nie mówcie o tym co złe, mówcie o tym, co dobre. Nie myślcie o tym co złe, myślcie o tym co dobre. Nie czyńcie zła, czyńcie dobro. To jest droga do Boga.
Bądźcie szczęśliwi
   Złe myślenie, złe widzenie i złe uczynki są zwierzęcymi cechami. Patrząc na zło, jak możecie oczekiwać, że zdobędziecie ludzkie cechy? Nie patrzcie na złe rzeczy, nie czyńcie złych rzeczy i nie rańcie nikogo. Bądźcie zawsze szczęśliwi. Szczęściem jest związek z Bogiem. W czym kryje się sekret szczęścia? Szczęście nie polega na robieniu tego co się lubi, ale na lubieniu tego co się robi. Nauczcie się kroczyć właściwą drogą. Łaska Swamiego jest wielka. Swami zawsze czuje waszą miłość. Swami nie gniewa się na was. Przybyliście tutaj dla Swamiego. Swami jest dla was. Zrozumcie właściwie ten związek.
    Bardzo ważny jest czas. Stracony czas, to stracone życie. Jeśli macie czas, myślcie o Bogu i o duchowości, a nie o małżeństwie i tym podobnych rzeczach. W małżeństwie brakuje szczęścia. Małżeństwo to pięć minut szczęścia oraz 23 godziny i pięćdziesiąt pięć minut zmartwień na dobę. Czasami nie możecie ujawnić swojego nieszczęścia innym, ale czujecie się z tym źle. W małżeństwie nie ma szczęścia. Jeśli chcecie się ożenić, to się żeńcie, ale bądźcie szczęśliwi. Nie miejcie wielu żon. Ludzkie serce przypomina sofę z pojedynczym siedzeniem, a nie z podwójnym. Nie jest także grą w „krzesła do wynajęcia”. Miejcie jedną żonę, jednego męża. Kiedy żona lub mąż umrze, możecie wziąć nową żonę lub męża. W innych wypadku nie ma drugiej żony ani męża. Na tym polega prawdziwy charakter. Życie to w trzech czwartych charakter. Bez charakteru jest ono żywą śmiercią. Rozwijajcie charaktery.
(Swami zwraca się do młodego mężczyzny) – Czego pragniesz?
(Wielbiciel odpowiada) – Pragnę spokoju umysłu.
(Swami) – Co mogę zrobić? Dopóki pragniesz spokoju, to go nie masz. (Ruchem ręki materializuje pierścień i nakłada go na palec mężczyzny.) Czy wszyscy są szczęśliwi?
(Zamorscy wielbiciele odpowiadają chórem) „Tak!”.
Życzę wam szczęśliwego życia. A teraz coś dla mnie zaśpiewajcie.
Sathya Sai Baba
Kodaikanal, 11 kwiecień 1991 r.
(Grupa śpiewa z radością i z entuzjazmem bhadżan:)
„Ćarana Kamala Vando Sai Natha Ke
Ćarana Kamala Vando
Jyotiśa Vando Piyo Ćaranamrita
Jivana Me Pave Anando”.
            Wielbmy, adorujmy i składajmy hołd
            lotosowym stopom Pana Sai.
            Kto u Jego stóp pije nektar nieśmiertelności
            osiąga w życiu błogość.
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.