Opowieść o szkole Sathya Sai w stanie Odisza

Zapasowy instrument

    Był to prawdopodobnie jeden z najtrudniejszych okresów, kiedy Indie odzyskały niepodległość i przechodziły zmiany polityczne, społeczne i administracyjne, a co najważniejsze zmiany ustrojowe – demokratyczne. Wprowadzono stan wyjątkowy i zawieszono podstawowe prawa gwarantowane przez konstytucję. Głosy sprzeciwu płynące ze strony polityków, mediów i społeczeństwa obywatelskiego były systematycznie tłumione. To podczas tego krytycznego okresu, trwającego 21 miesięcy, od 1975 do 1977 r., pan Paraszuram Sahu przyjechał do Rajagady w stanie Odisza, jako oficer odpowiedzialny za utrzymanie porządku publicznego. Jego zadanie było bardzo trudne.
   Panowało powszechne niezadowolenie, ludzie protestowali nawet przeciwko rządowi. Bycie oficerem policji, będącym instrumentem w rękach państwa, było prawdziwym wyzwaniem i było też bardzo niebezpieczne. Mimo to pan Paraszuram Sahu pełnił swoje obowiązki uczciwie i szczerze. Przyjechał wyśledzić spisek, którego celem było wysadzenie fabryki w pobliżu Theruwali. Ostrzegając swoje jednostki, postanowił wsiąść do pociągu do Theruwali, aby monitorować sytuację na miejscu. Nie wiedział jednak o „komitecie powitalnym”, oczekującym go na peronie.
   Po wyjściu z wagonu został otoczony przez kilkunastu zamaskowanych mężczyzn. Chwycili go i zaczęli ciągnąć. Oszołomiony Paraszuram zawołał: „Nie myślcie, że uciekniecie. Mój oddział czeka w dżipach przed stacją. Schwytają was i wsadzą do więzienia”.
    Zamachowcy zawahali się na moment, ale potem pociągnęli go dalej. Zgodnie ze swoim imieniem, oznaczającym wojownicze wcielenie Wisznu, Paraszuram rzucił się do walki, ale jego przeciwnicy mieli nad nim przewagę liczebną. Dostrzegł w oddali przygotowany stos i zrozumiał, że tłum chce spalić żywcem oficera policji na służbie, który przyjechał udaremnić ich plan! Przygotował się na nieunikniony koniec. I właśnie wtedy pojawiło się nie wiadomo skąd kilku krzepkich mężczyzn ubranych na purpurowo i czerwono, którzy zaczęli krzyczeć do tłumu: „Stać! To inspektor policji! Co chcecie mu zrobić? Puśćcie go!...Puśćcie go!”. 
 Ich krzyki zdenerwowały napastników. Zamaskowani mężczyźni prawdopodobnie pomyśleli, że przybywa więcej ludzi pragnących ocalić oficera policji. W pośpiechu porzucili Paraszurama i uciekli. Dwaj mężczyźni podbiegli do niego i upewnili się, że nic mu nie jest. Podnieśli go i wtedy Paraszuram dostrzegł policjantów ze swojej jednostki, biegnących w jego stronę.
    „Bóg jest z panem. Proszę się o nic nie martwić”.
  „Dziękuję panom”, odpowiedział Paraszuram. „Uratowaliście mnie. Kim jesteście?”.
   „Jesteśmy wielbicielami Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. To On pana ochronił i uratował. Sai Ram”.
   Mówiąc to obaj mężczyźni odeszli równie szybko jak przyszli. Zainteresowanie imieniem Śri Sathya Sai przetrwało w głowie oficera trudne czasy i zaczął się rozpytywać o Babę. Przeznaczenie sprawiło, że podczas spotkania w domu inspekcyjnym spotkał pana Brahmanandę Panda, który był prezydentem stanowym Organizacji Śri Sathya Sai w stanie Odisza. Paraszuram wyraził swoje zainteresowanie Śri Sathya Sai Babą i pan Panda zaostrzył jego apetyt, opowiadając mu historie świadczące o chwale Baby. Pod koniec rozmowy Paraszuram poczuł, że zakochał się w Swamim, ponieważ Swami praktykował i głosił wiedzę opartą na Wartościach Ludzkich i na uniwersalnej miłości. Wciąż pamiętał pożegnalne słowa Brahmanandy Pandy, pieczętujące ich umowę: „Inspektorze! Do tej pory chwytałeś złodziei. Od teraz, zamiast złodziei, schwytaj „Złodzieja serc”. Taki był początek związku Paraszurama ze Swamim. Oczywiście, początek w tym życiu, ponieważ związek z Bogiem obejmuje kilka wcieleń. Kupił dużą fotografię Śri Sathya Sai Baby i umieścił ją w swoim domu. Wkrótce ze zdjęcia zaczęło obficie sypać się wibhuti oraz kumkum i sypało się przez sześć miesięcy. Nie widząc nawet Swamiego, Paraszuram uznał Go za swojego Boga i na początku lat osiemdziesiątych został przewodniczącym pierwszego samithi – ośrodka, najmniejszej administracyjnej jednostki Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai w Indiach – w Bhawanipatnie, miejscowości leżącej w okręgu Kalahandi w stanie Odisza.

Od rozpaczy do wiary

   W tym samym czasie, w tej samej Bhawanipatnie, rozwijała się inna historia. Pan Prasanna Naik, po ukończeniu szkoły średniej w Braja Mohan, zaczął szukać pracy. Był najstarszym synem i drugim dzieckiem z jedenaściorga rodzeństwa. Zanim udało mu się znaleźć pracę, rodzinę dotknęło nieszczęście. Walcząc dzielnie przez jakiś czas, jego ojciec uległ w końcu nowotworowi. Matka była w wielkim smutku, a wkrótce także w wielkich długach. Opieka nad jedenaściorgiem dzieci nie była łatwa i rodzina znalazła się niemal na ulicy, sprzedając całe posiadane w domu złoto i klejnoty.
   Prasanna wiedział, że odpowiedzialność za rodzinę spoczywa teraz na jego barkach, ale był jeszcze zbyt niedoświadczony, żeby się tego podjąć. Nie sypiał nocami martwiąc się, co się stanie, a w dzień starał się znaleźć jakieś zatrudnienie. Wykonywał mnóstwo drobnych prac, żeby pomóc rodzinie. Miał kolegę, który był wielbicielem Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. To on zachęcił Prasannę do uczestnictwa w śpiewaniu pieśni na chwałę Boga. W tych ponurych dniach Prasanna odnalazł pociechę i spokój, biorąc udział w sesjach bhadżanowych w nowootwortym ośrodku, któremu przewodniczył Paraszuram. Najszczęśliwszym dla niego momentem dnia była chwila, gdy siadał przed zdjęciem Sathya Sai Baby i śpiewał dla Niego. Dzięki temu zdobywał siłę i odwagę, potrzebne mu na resztę dnia.
    Im bardziej zbliżał się do Swamiego, tym bardziej pragnął stanąć z Nim twarzą w twarz. Przekonany, że darszan Swamiego przyniesie jego rodzinie ulgę i radość, Prasanna postanowił udać się do Puttaparthi. To była odważna decyzja dla kogoś, kto nigdy się nie oddalał poza granice swojej dzielnicy, nie mówiąc już o stanie. Jego kolega przyłączył się do niego, po czym dołączyło jeszcze dwóch innych. Wszyscy czterej wyruszyli z Odiszy do Andhra Pradesh.
   W Wishakapatnam przeżyli głęboki wstrząs. W stan Andhra Pradesh uderzył niszczycielski cyklon i transport kolejowy w kilku miejscach został zawieszony. Nie można było podróżować poza granice nadmorskiego miasta. Ocenia się, że cyklon pozbawił życia 134 osoby i 43 000 zwierząt hodowlanych. Boski zbieg okoliczności sprawił, że nasza czwórka spotkała ludzi, którzy jechali autobusami do Puttaparthi, gdzie miały się odbyć zaślubiny, pobłogosławione przez Swamiego.
    W ten sposób Prasanna wylądował w Prasanthi Nilayam i otrzymał swój pierwszy darszan. Była to z jego strony miłość od pierwszego wejrzenia. To tam zdecydował, że będzie służył Istocie, która w ciężkich czasach stała się dla niego źródłem mocy i pocieszenia. Był to czas święta Daśary i Prasanna zauważył grupę około 200 osób, wchodzących w skład brygady służebnej Prasanthi, pomagających wielbicielom w różnych częściach aszramu. Prasanna zwrócił uwagę na to, że ich zaangażowanie bardzo cieszy Swamiego i że Swami ofiarował im na zakończenie święta padanamaskar i wibhuti prasadam. Natychmiast dopisał się do ich listy. Obiecał, że w ciągu roku będzie wielokrotnie odwiedzał Prasanthi i służył potrzebującym. Usatysfakcjonowany i szczęśliwy wrócił do Odiszy. 
   Zgodnie z jego przekonaniem, wizyta rzeczywiście przyniosła rozwiązanie jego problemów rodzinnych, ponieważ natychmiast po powrocie z Puttaparthi dostał bezpieczne i dobrze płatne zajęcie w Indyjskim Banku Państwowym. Z całego serca dziękując za to Swamiemu, podjął tę pracę i zaangażował się w działalność ośrodka. Widząc jego miłość i oddanie dla Bhagawana, Paraszuram zgodził się, aby Prasanna zatrzymał się w budynku samithi.
Czysta, płynąca z serca myśl ma większą moc niż mantra
  W Bhawanipatnie było więcej osób, których Bhagawan przyciągnął do Siebie w taki magiczny sposób. Nie mieliśmy okazji porozmawiać z nimi i dlatego prezentujemy tylko historię Prasanny, jako przykład i wzorzec.
   Ośrodek w Bhawanipatnie rozrastał się i przyjmował w swoje otwarte ramiona mnóstwo ludzi, a wśród nich króla Kalahandi, pana Pratapa Keśri Devę. Królewska rodzina przeznaczyła swój pokój audiencyjny na sesje bhadżanowe i inne potrzeby wielbicieli Sai. Po latach prowadzenia ośrodka, Paraszuramie przyszła do głowy szlachetna myśl: „Bhawanipatna nie ma dobrej szkoły”. Zainspirowany głoszoną przez Swamiego filozofią educare, zapragnął otworzyć szkołę dla dzieci z okręgu Kalahandi.
    Uzbrojony w tę inspirującą myśl, Paraszuram zwrócił się do przewodniczącego stanowej Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai w Odiszy. Był nim czcigodny Śri Brahmananda Panda. Opowiedział mu o swoim pomyśle i spodziewał się aprobaty.
   „Oszalałeś? Jak zamierzasz zdobyć pieniądze na budowę szkoły? Skąd weźmiesz nauczycieli?”.     „Proszę pana, Ten, kto wzbudził we mnie inspirację do założenia szkoły, zapewni jej także wszystko co konieczne”, odpowiedział z pewnością siebie Paraszuram.
   „Bez odpowiednich planów trudno ci będzie uzyskać oficjalną zgodę, ale ja udzielam ci nieoficjalną zgodę. Niech Swami cię prowadzi i błogosławi”. Pan Bhahmananda Pada znał tajemnicze i magiczne sposoby działania Bhagawana. Przede wszystkim przez wiele lat, podczas których zebrał setki osobistych doświadczeń, Bhagawan błogosławił go Swoją bliskością i miłością. Nieszczęścia człowieka stają się okazjami dla Boga, a problemy człowieka stają się cudami Boga. Wielbiciele z Bhawanipatny stali się wkrótce świadkami prawdziwości tego stwierdzenia.

Zrób wszystko co możesz, a Bóg zrobi resztę

   Oto pierwszy krok w budowaniu „szkoły Sai” – ziarno bezinteresownego poświęcenia. Nie zbierali funduszy i nie prosili o dotacje. Paraszuram posiadał około 25 000 rupii i przekazał je stanowemu Trustowi Śri Sathya Sai jako poręczenie finansowe umożliwiające budowę i prowadzenie szkoły. Nie była to wystarczająca suma pieniędzy, ale całkiem dobra jak na początek. Nie zastanawiał się ani przez chwilę, jak odzyska swoje oszczędności.
    Potem pojawił się problem kupna kawałka ziemi za przystępną cenę. Zdawało się, że w Bhawanipatnie nie będzie to możliwe. Działki po przystępnych cenach leżały bardzo daleko. Wówczas wielbiciele ułożyli zuchwały plan.
     Tuż obok budynku ośrodka był duży staw, będący domem węży i innych pełzających zwierząt. Należał do rządu i prawdopodobnie miano w tym miejscu wybudować pewne biuro. Ponieważ w miejscu tym była zawsze woda, nikt go nie użytkował. Dlaczego nie przejąć stawu i nie przekształcić go w ziemię nadającą się do wybudowania szkoły?
  Drugim krokiem w budowaniu „szkoły Sai” było niedopuszczenie, aby jakikolwiek problem zraził lub zniechęcił do dalszych wysiłków. Zwrócili się do pani Miny Gupty, zarządzającej tym terenem, o zgodę na zakupienie stawu za niską cenę. Była ona pozytywnie nastawiona do Organizacji Sathya Sai, ponieważ obserwowała od dziesięciu lat jej doskonałą służę dla społeczeństwa.

Gananathpur  ̶ „modelowa wioska”

     Organizacja wybrała pobliską wioskę Gananthpur i zmieniła ją w miejsce modelowe, mogące współzawodniczyć z najlepszymi wioskami w całych Indiach.[1] Duże wrażenie na pani Gupcie wywarły także obozy medyczne, zwłaszcza okulistyczne, organizowane przez ośrodek Sathya Sai w Bhawanipatnie.

Siła samaśti – Boskości w jedności

   Trzeci krok we wznoszeniu „szkoły Sai’” związany był z wykorzystaniem boskiej mocy samaśti, czyli Boskości w jedności. Bóg przejawia się tam, gdzie panuje czystość i jedność. Wraz z Boskością manifestują się cuda. Wielbiciele w Bhawanipatnie postanowili spełnić shramadan[2] i wybudować szkołę. Udali się nad staw leżący obok siedziby organizacji i zaczęli tam kopać przyniesionymi z domu narzędziami. Chcieli go osuszyć i wyrównać teren, żeby przygotować to miejsce pod budowę.
     Rozpoczęła się wspaniała Karma Jadżnia i warto było to zobaczyć, ponieważ przy budowie świątyni nauki trudziły się setki szczerych wielbicieli w różnym wieku. Zjawiali się tam w każdej wolnej chwili i pracowali. Takie poświęcenie zainspirowało wielu nie-wielbicieli do przyłączenia się. Nie chcieli się już temu jedynie przyglądać. Pan Raghunath Senapati zaofiarował bezpłatnie swoje ciężarówki. Dzięki temu ludzkie i mechaniczne muskuły pracowały zgodnie przez kilka miesięcy zjednoczone miłością do Boga. 
    Tak oto wykopano fundamenty, nie wydając nawet jednej rupii! Potem nieustanna działalność służebna wielbicieli została zauważona i otrzymali od społeczeństwa podarunek. Zgłosiło się spontanicznie kilku wykonawców oraz budowniczych i ofiarowali cement na budowę szkoły. Wielbiciele byli podekscytowani, jak gdyby szkoła już została wzniesiona. To naturalne. Czy budynek szkolny mógłby pozostać niewybudowany, skoro wznoszono go z taką miłością i takim bezinteresownym poświęceniem?

Wszechświat wyciąga ręce, aby pomóc

  Wielbiciele dotarli w końcu do czwartego punktu, koniecznego do wybudowania „szkoły Sai” – zyskali niezachwianą pewność, że nie ma niemożliwego, jeśli mamy czyste intencje i kierujemy się pragnieniem bezinteresownego służenia. Jednakże, wszystko dzieje się we właściwym czasie. Paraszuram wiedział, że aby rozpocząć budowę szkoły, musi posiadać źródło dochodów, bo pieniądze zebrane przez wielbicieli wystarczały zaledwie na postawienie kilku klas.
  Wtedy w jego głowie pojawiły się nowe inspiracje i praktyczne pomysły. Kilka pomieszczeń wzniesiono na posiadanym przez nich terenie. Paraszuram zmienił je w sklepy i natychmiast wynajął. Zaskakujące było to, że sklepikarze zrozumieli jego czyste intencje i zgodzili się zapłacić mu z góry za cały rok, przykładając się w ten sposób do budowy szkoły. W ten sposób wznoszenie szkoły rozpoczęło się naprawdę. Również natura zdawała się celebrować ten szlachetny projekt, ponieważ sprowadzała deszcze dokładnie wtedy, kiedy były potrzebne i w odpowiednim okresie przynosiła suche dni! Ostatecznie w 1993 r. nastąpiło napełnione miłością i oddaniem dla Bhagawana uroczyste otwarcie Widja Mandiru Śri Sathya Sai. Po inauguracji szkoły wielu wielbicieli będących nauczycielami ofiarowało swoje usługi, nie żądając za to wynagrodzenia. Ostatecznie szkoła powstała dzięki prema jagni – rytualnej ofierze miłości setek wielbicieli. Obszar, na którym mnożyło się niegdyś robactwo, stał się miejscem narodzin odpowiedzialnych obywateli kraju.
Pierwsi uczniowie otrzymywali naukę za darmo, bez jakichkolwiek opłat.

Historia sukcesu

   Efekty pracy szkoły w pierwszym roku jej działalności były tak dobre, że wielu uczniów zaczęło ubiegać się o przyjęcie. Wprowadzono wówczas minimalne opłaty i niewielkie pensje dla nauczycieli. Po latach szkoła zyskała doskonałą opinię dzięki wspaniałym wynikom nauczania i skupianiu się na budowaniu charakteru uczniów. W 1997 r. Centralna Rada Edukacji Średniej (CBSE) włączyła szkołę do grupy podległych jej ośrodków nauczania. Certyfikaty i zdobyte przez nią wyróżnienia zyskały uznanie w całym kraju. Po 10 latach istnienia osiągała tak doskonałe wyniki, że każdy uczeń zdawał egzaminy komisyjne z najwyższymi ocenami.
Wtedy opłaty za naukę i pensje nauczycieli wzrosły, ale szkoła wciąż pobierała o wiele niższe czesne niż inne tego typu placówki, chociaż płaciła nauczycielom lepsze pensje, porównywalne z pensjami w podobnych miejscach. Wszystko to stało się możliwe dzięki panującemu w niej duchowi miłości i poświęcenia. Osoby zaangażowane w działalność programu Śri Sathya Sai Widja Wahini uznały ją obecnie za szkołę modelową. To odpowiednia nagroda, ponieważ w 2018 r. szkoła obchodzi swój srebrny jubileusz istnienia. Lekcja płynąca z jej sukcesu jest krystalicznie jasna. Wszystkim czego potrzebujemy do rozpoczęcia projektu „szkoła Sai”, lub jakiegokolwiek innego przedsięwzięcia, jest czystość intencji i bezinteresowność. Wszystko, co będzie nam jeszcze potrzebne otrzymamy od Swamiego w odpowiednim czasie, jeśli tylko nie naruszymy podstawowej zasady czystości i bezinteresowności.
„W naszym kraju, Bharacie, nie brak środków, jednak jest bardzo niewiele ludzi, którzy mają szlachetną intencję czynienia dobra dla społeczeństwa. Kiedy podejmiecie się tego świętego zadania, nawet natura okaże wam wszelką możliwą pomoc”.
                                 Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
                                     Dyskurs z dnia 19.01.2002 r.
O to właśnie chodzi. Wszystko rozpoczyna się od wzbudzonego w sercu współczucia, które przekształca się w pasję rąk i owocuje zrodzonymi w głowie pomysłami. To jest jedność myśli, serca i rąk.
            Arawind Balasubramanja
   Redakcja Radia Sai
 
 
[1] Należy tutaj wspomnieć, że Gananathpur zostało ogłoszone „modelową wioską” w boskiej obecności Bhagawana Baby podczas obchodów Jego sześćdziesiątych urodzin w Prasanthi Nilayam.
[2] Shramadan – niestrudzony wysiłek podjęty dla dobra społeczności.
 

Stwórz darmową stronę używając Yola.