Para oddanych Babie wielbicieli, Barbara i
Bob Bizzani oraz ja, wzięliśmy niedawno udział w dyskusji panelowej, kończącej
minikonferencję sponsorowaną przez Ośrodek Sathya Sai Baby z północnej
Kalifornii. Uczestnicy konferencji pytali nas, czy kiedykolwiek prosiliśmy
Swamiego o wyzwolenie? Wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy, że nie. Dodałam, że
nigdy nie przyszło mi to do głowy.
W następnym
tygodniu, podczas kółka studyjnego w ośrodku, czytaliśmy fragmenty z „Gity
Wahini” poświęcone cechom charakteru przeszkadzającym w dążeniu do wyzwolenia,
opisanym na stronach 250-252. Baba je wymienia:
· Pragnienie
posiadania wszelkich rzeczy przemijającego, zmysłowego świata i przywiązanie do
nich.
· Chęć krzywdzenia
innych i doprowadzenia ich do upadku.
· Pragnienie
zachowania dobytku, bez dzielenia się nawet najmniejszą częścią z innymi, a nawet
ochranianie go przed pomniejszeniem wywołanym jego używaniem.
· Złudzenie,
że niektórzy ludzie są nam bliżsi niż inni, prowadzące do pragnienia zarabiania
i gromadzenia dla nich bogactw.
· Skrajny
egoizm, rozwijający się wtedy, kiedy czujemy, że jesteśmy bardziej
wykształceni, wysportowani, bogatsi lub sławniejsi od innych, co prowadzi do
braku szacunku wobec otoczenia i dążenia do wyłącznie własnego komfortu.
· Niezdolność
do tolerowania cudzego szczęścia.
· Duma ludzi
bogatych i zadowolonych, kiedy pragną zdobyć poklask świata i ofiarowują duże
sumy pieniędzy na cele dobroczynne.
· Pragnienie,
żeby inni przeżywali smutek, cierpienie i zmartwienia, tak jak my.
· Nieustanne
myślenie o tym, jak czynić innym zło oraz pragnienie, aby cierpieli kiedy pojawią
się trudności, bo wtedy osiągniemy cel.
Swami kończy stwierdzeniem: „Dopóki człowiek
pozostaje w pętach iluzji rozsnutej przez tych wewnętrznych wrogów, w jego
umyśle nie pojawi się pragnienie wyzwolenia”.
Zmartwiłam się i posmutniałam czując, że jestem
ofiarą tych odpychających impulsów, bo nigdy nie pomyślałam o tym, żeby
poprosić Swamiego o wyzwolenie. Zaczęłam czytać „Gitę Wahini”, żeby znaleźć w
niej pocieszenie i radę. Cóż za cudowna książka! Pomyślmy o miłości, jaką okazał
nam ukochany Pan, pisząc własną ręką każde jej słowo, chcąc, żebyśmy dostąpili
oświecenia.
Święty Kasturi, który przetłumaczył „Gitę
Wahini” na angielski, zapewnia nas, że nasz ukochany Bhagawan pragnie nauczyć
nas życiowych lekcji zawartych w Gicie, abyśmy mogli odnieść zwycięstwo w
toczonej obecnie bitwie. Co więcej, każe nam wsłuchiwać się w Jego słowa z dbałością
i uwagą oraz obiecuje, że kończąc ją czytać stwierdzimy: „Zniknęła moja iluzja.
Jestem świadoma/y swojej prawdziwej Rzeczywistości, którą jest Bóg”.
Baba wyjaśnia, że każdy rozdział Gity opisuje
środki i sposoby osiągnięcia spokoju i harmonii, czyli wyzwolenia. Wymaga od
nas wytrwałości i nie oczekuje szybkiego sukcesu.
„Gita jest jak łódź, która zabiera człowieka
na drugi brzeg – ze stanu, w którym dobrowolnie nakłada sobie okowy, do stanu
wolności, wyzwolenia, będącego jego naturą… Gita
wymaga od człowieka dyscypliny, gorliwości oraz usunięcia skłonności, które
determinują przywiązanie go do nieprzejednanego koła narodzin i śmierci”.
Oto podane zasady i obowiązki:
· „Działaj,
nie przywiązując się do rezultatów działania. Oddaj mi owoce swoich wysiłków”.
Podstawową lekcją „Gity” jest to, że „człowiek wstępuje na pole aktywności,
żeby zaangażować się w działanie, a nie po to, żeby zatrzymać dla siebie owoce
działania”.
· Podążaj za
swoją dharmą. Cel nauczania „Gity”
jest taki: „Pamiętaj o dharmie –
drodze prawości. Praktykuj dharmę…
Najwyższą dharmą dla każdego jest
śmiałe podążanie za własną dharmą”.
· Poddaj się.
Próba decydowania, który czyn jest uzasadniony, a który nie, jest trudna i
niebezpieczna. Dlatego czyń tylko to, co Kriszna poradził Ardżunie:
Przywiąż
do mnie swoje myśli. Kochaj mnie. Wielb mnie. Okazuj mi szacunek. Wtedy
dotrzesz do mnie… Odrzuć wszelką dharmę. Poddaj mi się. Nie smuć się. Uwolnię
cię od konsekwencji twoich czynów.
„Czyż nie
wystarczy akt poddania, aby cię zbawić i uwolnić z cyklu przychodzenia na
świat, przebywania w nim i opuszczania go?”.
· Wiedz, że
Atma jest twoją prawdziwą Jaźnią i pamiętaj, że jest nieśmiertelna.
Niezachwianie trwaj w wiedzy, że „bez względu na to jak będziesz cierpiał z
powodu zmian zachodzących w twoim ciele, to Atma, będąca blaskiem prawdziwej
mądrości, pozostanie nieśmiertelna”.
· Dedykuj mi
wszystkie swoje czyny, duże i małe (pragnienia, postanowienia, postawy, czyny,
konsekwencje). Taki kierunek działania, jeśli podążysz nim, ochroni cię przed lękiem
i stanie się dla ciebie niewyczerpanym źródłem radości. „Poznasz moją
tajemnicę, wstąpisz we mnie, osiągniesz moją naturę”.
· Niech twoim
priorytetem stanie się rozwój duchowy. „Kiedy osiągniesz stan, w którym zrozumiesz
boskość wszystkich istot, kiedy każdy instrument wiedzy umożliwi ci doświadczanie
Boskości, kiedy będziesz widział, słyszał, smakował, wąchał i dotykał jedynie
Boskości, wtedy bez wątpienia staniesz się częścią boskiego ciała, żyjąc w Bogu
i z Nim. Jeśli podejmiesz obowiązek rozwoju duchowego, natychmiast zyskasz nową
siłę. Poczujesz przepływ nowej i czystszej radości. Zasmakujesz pełni błogości.
Wzmocni cię nowa świętość”.
Swami przekonuje
nas, że droga oddania jest najłatwiejszą drogą do wyzwolenia. Oddanie jest
miłością. Mówi: „Kochaj siebie i inne istoty. To prawdziwe wyznanie wiary”.
Inną drogą jest ścieżka czynów wolnych od przywiązania do wyników działania. Istotą
tej ścieżki jest bezinteresowne służenie Bogu i otoczeniu. Zarówno miłość jak
bezinteresowne czyny prowadzą aspiranta do wiedzy o Bogu, która jest prawdziwą
mądrością. W „Prema Wahini” Baba napisał, że czyn (karma), miłość do Boga (bhakti)
i zrozumienie (dżńana) nie są od
siebie oddzielone. Są one istotne dla aspiranta, którego każdy czyn musi być wypełniony
duchem służby, miłości i zrozumienia. Nasz ukochany Pan mówi: „Bezpośrednią
drogą do wyzwolenia jest zrozumienie”. Prowadzi nas jak Kriszna Ardżunę:
„Dostrzegaj Uniwersalnego w szczególe. Dostrzegaj szczegół w Uniwersalnym. To
istota zrozumienia”.
Tłumaczy dalej,
że kiedy się dowiemy, że Atma jest naszą Jaźnią, wtedy staniemy się mędrcami.
Świadomość Atmy nie blokuje działania, przeciwnie, nadaje mu cel i znaczenie. Kriszna oznajmił:
„Nie znamy nic świętszego od wiedzy popartej doświadczeniem! Traktuję mędrca
jak siebie!”.
Swami mówi, że
naszą prawdziwą naturą jest dżńanaswarupa,
ucieleśnienie boskiej mądrości. „Musimy to przekonanie osadzić w świadomości,
wykorzystując do tego analizę, rozróżnianie i badania intelektualne”. Sekretem
mądrości jest poznanie Atmy jako Istoty wolnej od wpływów i przywiązania.
Ścieżka mądrości prowadzi człowieka do wyzwolenia drogą niszkama karmy, wyrzeczenia
się owoców działania, ale nie samego działania. Działanie jest sprawą
zasadniczą i musi pozostawać w zgodzie z dharmą.
„Jak przestrzegać dharmy? Poprzez
bycie sobą”, mówi nasz Swami. Mówienie o dharmie
bez jej przestrzegania prowadzi do upadku dharmy.
„Przejście od czynów do słów, przekonanie, że coś jest wykonane, gdy tylko się
o tym mówi, to adharma… Zdobycie
mądrości jest wewnętrznym zwycięstwem, zdobyczą osiągniętą dzięki długiej i
żmudnej walce”.
Owa walka wymaga,
żebyśmy nie krytykowali i nie potępiali siebie ani innych, żebyśmy kochali i
służyli wszystkim, nawet tym, którzy nam szkodzą i nas ranią, by ostatecznie
dostrzegać Boga wszędzie, w każdym i we wszystkim. Nauki Swamiego, zawarte na
pierwszych 64 stronach „Gity Wahini”, pomagają nam zrozumieć, że nawet jeśli
nie zwracamy się do Niego mówiąc: „Swami, proszę, obdarz mnie wyzwoleniem”, to
nasze wysiłki zmienienia siebie i uświadomienia sobie naszej prawdziwej Jaźni
są Mu zawsze znane. Może nie dać nam natychmiastowego wyzwolenia, lecz będzie
współpracował z nami, sprawiając, że każda kolejna bitwa stanie się trochę
lżejsza niż byłaby, gdyby się nie inkarnował jako Sathya Sai.
Ostatnie słowa
„Gity Wahini” brzmią następująco: „Zyskaj łaskę Pana dzięki bezwarunkowemu
posłuszeństwu wobec ustanowionych przez Niego zasad życia. Mając tę łaskę, nie
będziesz musiał modlić się oddzielnie o wyzwolenie. On wie lepiej, co
powinieneś dostać i kiedy. Podaruje ci to, na co zasługujesz i co przyniesie ci
korzyść. Tęsknij za Nim, znoś dla Niego cierpienie. Wtedy nie będziesz musiał tęsknić
za mokszą. Jeśli będziesz to czynić
bez ubocznych myśli, On wymaże wszystkie twoje grzechy. Trzymaj się Go mocno.
Może sprawić, że staniesz się nieśmiertelny jak Ardżuna. Ten, kto pragnie się
uwolnić z cyklu narodzin i śmierci, musi wykonywać polecenia Pana zapisane w „Gicie”
i poddać Mu się. Pan uwieńczy wtedy sukcesem każde jego przedsięwzięcie. Zwyciężysz”.
**************
„Musieliście
słyszeć o ludziach szukających wyzwolenia i otrzymujących je. Wielu odnosi
wrażenie, że to rzadko spotykany honor, który może zapewnić sobie niewielu, lub
że jest to jakiś obszar, jak raj czy kolonia wybrańców, albo wysokość, na którą
ostatecznie może dojść zaledwie kilka bohaterskich dusz. Nie, wyzwolenie jest
czymś, co osiągają wszyscy, bez względu na to czy są bohaterscy czy nie. Nawet
ci, którzy negują możliwość wyzwolenia, w końcu je otrzymują, ponieważ jak
pozostali szukają go, zabiegając o radość i spokój. Któż by nie szukał radości
i spokoju? Kiedy dostąpicie nieustannej radości i trwałego spokoju, będziecie
wyzwoleni. Zmęczeni przemijającymi radościami i chwilowym spokojem,
zapragniecie w końcu poznać tajemnicę nieustannej radości i nieprzemijającego
spokoju, to znaczy, wyzwolenia”.
„Gdyby ludzie
znali drogę do wiecznej radości i spokoju, nie wędrowaliby roztargnieni
bocznymi ścieżkami zmysłowych przyjemności. Tak jak po przebudzeniu znika
odczuwana we śnie radość, tak samo znika radość przeżywana na jawie, gdy
przebudzacie się do wyższej świadomości (dżńany).
Dlatego Upaniszady nawołują: ‘Wstańcie, przebudźcie się!’. Czas szybko upływa. Wykorzystajcie
jak najlepiej każdą chwilę, by uświadomić sobie obecność Boga we wszystkich i
wszystkim. Umierając, nie umierajcie jak drzewa, zwierzęta czy robaki, ale jak
ludzie którzy uświadomili sobie, że są Bogiem (Madhawą). Oto właściwe wykorzystanie
wszystkich lat spędzonych w ludzkiej postaci”.
Sathya Sai Baba
Głos Awatara, t.1
Rozdział 15
Przywiązanie jako wyzwanie
Trzydzieści lat temu, w piękny, wiosenny
dzień w południowej Kalifornii, stałam obok swojego pierwszego męża i patrzyłam
z naszego patio na podwórko. Mój mąż lubił zajmować się ogrodem i efekty jego
pracy były widoczne wszędzie. Nasz pozbawiony tradycyjnej formy ogród, osadzony
na skale z czerwonej lawy, wznosił się łagodnie z trawnika porośniętego bujną,
zieloną dichondrą.
Wśród skał kwitły obficie kępy islandzkich maków i jaskrów, przypominające złotobrązowe
klejnoty. Gdy patrzyłam na ten przepiękny wyraz partnerstwa człowieka i natury,
mój wzrok niespodziewanie zatrzymał się na małym, wrzecionowatym chwaście,
wyższym od dichondri o około 8 centymetrów. Był sam i najwyraźniej nie czuł się
dobrze w tym miejscu – jedyna fałszywa nuta w tej symfonii piękna. Aż dotąd mój mąż i ja staliśmy milcząc, po
prostu ciesząc się dniem, scenerią i przeżywanym wspólnie uczuciem jedności.
Jednak w tej sekundzie otworzyłam usta i spytałam go: „Widzisz to zielsko?”. Odpowiedział
pytaniem na moje pytanie: „Chcesz mi powiedzieć, że patrząc na taką scenerię,
wszystkim co widzisz jest jeden mały chwast?”. Zaskoczona tym, co jego odpowiedź
ujawniła o mnie, natychmiast zrozumiałam swój błąd i zaczęłam w bardziej
świadomy sposób skupiać uwagę na „wszystkim, co piękne”, zamiast na tym, co
wydawało się wadliwe lub nie na miejscu.
I chociaż nie był to początek wysiłku poprawiania
sposobu mojego myślenia, to jednak była to kontynuacja dostrzegania Boga w
każdym i we wszystkich, praktykowana przeze mnie od trzynastego roku życia.
Okazało się, że pięćdziesiąt lat później wciąż walczę z tymi samymi problemami.
Co gorsze, ten problem przyjął jeszcze bardziej zniechęcającą postać. Byłam celem
nieustającej i bezlitosnej krytyki ze strony dwóch osób, które nazywałam
przyjaciółmi i które starały się podążać drogą duchowości.
Kilka tygodni samokontroli nie ukazały mojej winy,
która by usprawiedliwiała ich krytykę. Modliłam się nieustannie:
Odszukaj mnie, Boże, i poznaj moje serce,
doświadcz i poznaj moje myśli
i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej,
i prowadź mnie drogą do nieśmiertelności.
Psalm 139, 23, 24
Przypłynęło
wspomnienie, które wydało mi się istotne. Kilka miesięcy przed tym jak zaczęły
się moje problemy z przyjaciółmi, usłyszałam dzwonek do drzwi i otworzyłam je,
chociaż czekał mnie bardzo pracowity ranek. Przedstawiły mi się dwie panie.
Okazały kartę identyfikacyjną z firmy Edison
w południowej Kalifornii i wyjaśniły, że przeprowadzają badania oraz oferują
właścicielom domów usługi prowadzące do oszczędzania energii. Ich propozycja
wydawała mi się warta uwagi, więc chociaż lista rzeczy, które miałam wykonać w
tym dniu była długa, to zaprosiłam je do środka. Kiedy omawiały projekt, uwaga
jednej z nich z trudnością skupiała się na prezentowanych materiałach. Pani ta
nieustannie wędrowała wzrokiem w stronę kilku zdjęć Sai Baby umieszczonych w
salonie. W końcu odłożyła papiery i zapytała kto to jest. Odpowiedziałam w
możliwie najprostszy sposób: „Nazywa się Sathya Sai Baba. Jest duchowym nauczycielem.
Mój mąż i ja odwiedziliśmy Go w Indiach”. Moje słowa ogromnie ją rozgniewały.
Zaczęła mnie krytykować w bardzo niepochlebny sposób. Wygłosiła tyradę,
przytaczając cytaty z Biblii, mające wzmocnić straszliwe przepowiednie
dotyczące mojej przyszłości. Za każdym razem gdy przerywała, żeby wciągnąć powietrze,
wtrącałam krótkie zdanie, którym pragnęłam ją trochę uspokoić. Mówiłam: „Cieszę
się, że pani religia, zaspakaja wszystkie pani potrzeby i zapewnia tak
niewzruszoną wiarę w pani przyszłe bezpieczeństwo”. Powtórzyłam także kilkakrotnie:
„Doceniam pani troskę o moje dobro. Wiem, że wypływa ona z miłości i ja także
czuję do pani miłość”.
Zachowanie
skupienia i spokoju podczas tego ataku było dla mnie stosunkowo łatwe. Chociaż
słuchałam wypowiadanych przez nią słów, moja wiedza duchowa pozostała
niewzruszona.
Podczas tej
jednostronnej rozmowy, partnerka tej pani była bardzo zakłopotana. W pewnej
chwili spróbowała jej przerwać pytając nieśmiało, czy nie powinny przedstawić
swojej oferty, ale została całkowicie zignorowana. Gniew i kazanie, pozbawione
wszelkich oznak łagodności, trwały nieprzerwanie około dwóch godziny.
Jedyną odpowiedzią na wszystkie moje komentarze było ponowne, coraz głośniejsze
powtarzanie tego, co zostało już powiedziane. Nagle twarz mówiącej uległa zaskakującej
zmianie. Uśmiechnęła się, wstała i podeszła do mnie z wyciągniętymi rękami.
Szybko mnie przytuliła, potem odsunęła się i patrząc na mnie z miłością, o
której jej mówiłam podczas tego całego zdarzenia, powiedziała: „Ja również
panią kocham”.
Nie tylko nie
pozwoliłam na emocjonalne zaangażowanie się w atak na moją inteligencję, rozsądek,
moralność i sposób rozróżniania, lecz mogłam później bez wysiłku wykonać
wszystko co zaplanowałam na ten dzień. Co sprawiło, że obecna sytuacja okazała
się inna? Dlaczego nie mogłam sobie z nią poradzić? Po porównaniu tych dwóch zdarzeń
odpowiedź nasuwała się sama. W pierwszym nie byłam przywiązana do odwiedzających
mnie pań. Teraz zostałam postawiona w podobnej sytuacji, ale tym razem były to
osoby nazywane przeze mnie „przyjaciółmi”. Nie tylko pozwoliłam sobie na brak
kontroli, ale czułam się całkowicie wyczerpana energetycznie i nie byłam w
stanie wykonać zadania wymagającego uwagi.
Jezus nie pozwolił, żeby przywiązanie hamowało
Jego misję. Kiedy z oddaniem nauczał tych, którzy przyszli po uzdrowienie i
oświecenie, powiedziano Mu, że na zewnątrz czekają na Niego matka i bracia.
Jezus odpowiedział: „῾Kim jest moja matka i kim są moi bracia?’ Spoglądając na
siedzących dokoła rzekł: ‘Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą,
ten Mi jest bratem, siostrą i matką’”. Sathya Sai Baba rekomenduje związek z „tymi,
co myślą podobnie”. Ostrzega nas także przed używaniem słów „mój” i „moje”. Ani
Jezus ani Baba nie okazywali przywiązania. Wolni od niego, odnosili się z troską,
szacunkiem i miłością do swoich matek i otaczających Ich ludzi.
W tej pozbawionej
harmonii sytuacji spoczywał na mnie obowiązek „wypełniania wszelkiej
sprawiedliwości”. Najpierw musiałam postąpić zgodnie z naukami Jezusa
przytoczonymi przez św. Mateusza (5:39,40): „Nie stawiaj oporu złemu, lecz
jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce
prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!”. Spełniałam
wszystkie te wymagania. Pamiętałam o zaletach i dobrych uczynkach dwóch
oskarżających mnie osób. Świadomie potwierdziłam istniejącą w nich boskość i
starałam się zastąpić określenie „moi przyjaciele” zwrotem „ucieleśnienia
boskiej miłości”, nieustannie powtarzanym przez Babę. Szukając błędów w sobie,
zapytałam słowami młodzieńca, który przyszedł do Jezusa: „Przestrzegałem tego
wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?”. Nic się jednak
nie zmieniło. Przeciwnie, sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Wysyłałam
listy do Baby, prosząc Go o pomoc i spędzałam w spokoju długie godziny, pragnąc
usłyszeć głos boskiej mądrości, który wskaże mi drogę. Pewnego wieczoru,
czekając z nadzieją w głębokiej ciszy, usłyszałam ów ukochany głos. W
odpowiedzi na moje pytanie, czy umiem wystarczająco kochać, powiedział: „Słyszę
twoje modlitwy o łaskę kochania i wybaczania tym, którzy nie okazują ci
miłości. Słyszę, jak codziennie opowiadasz mi o ich doskonałości. Teraz pokochaj
to doświadczenie i siebie. Bądź szczęśliwa!”. Jakże prosto to brzmiało!
Łagodnie, z miłością i z cierpliwością. Wybacza nam nieustannie „siedemdziesiąt
siedem razy”.
Zacząłem więc
wyrażać swą wdzięczność za to doświadczenie. Nie było to łatwe, ponieważ wciąż
spotykały mnie przykrości. Mogę przerwać wykonywanie jakiejś aktywności
fizycznej, przekształcić myśli negatywne na pozytywne, ale zmiana uczuć wobec
opisanego doświadczenia i siebie
nie była taka łatwa. Jak tego dokonać? Opowiadania, przykłady i rady Baby są
zawsze bardzo proste. Dlatego wciąż na nowo prosiłam Go, żeby wskazał mi
skuteczny w tym wypadku sposób podążania za Jego i Jezusa naukami. Jak mogę
kochać siebie, skoro pilnie staram się przezwyciężyć swoje wady? Jak mogę być
szczęśliwa, skoro otacza mnie dysharmonia?
Odpowiedź
ponownie pojawiła się w ciszy. Była tak prosta i tak praktyczna, że nikt nie
mógłby wątpić, że jest głosem Boga. „Czy pamiętasz dichondrę? Jak doszło do
tego, że dostrzegłaś ten mały chwast? Czy zwróciłby twoją uwagę, gdyby podwórko
było zarośnięte zielskiem? Zobaczyłaś go tylko dlatego, że bardzo dużo chwastów
zostało już wyrwanych i wyrzuconych na śmietnik. Od tej chwili, jeśli
dostrzeżesz w sobie błąd, ciesz się! Widzisz go tylko dlatego, że wiele innych
zostało naprawionych”. Przez trzydzieści lat miałam poczucie winy, bo dostrzegałam
jeden mały chwaścik pośrodku doskonałości. Teraz, w ciągu sekundy, Pan mojej
Istoty pokazał mi jak spojrzeć na tę sytuację w inny sposób. Zamiast patrzeć na
błąd jak na negatywny dowód mojej niedoskonałości i poniesionej klęski,
traktuję go jak pozytywny wskaźnik rozwoju.
Teraz czekałam
mając pewność i wiedząc, że Baba na Swój własny sposób i w wybranej przez Niego
chwili odpowie na moje pytanie jak być szczęśliwą. Odpowiedź przyszła bardzo
szybko. Oglądałam w telewizji wywiad z dr Donaldem Dossey’em, wyemitowany w
programie „Jest na to sposób”. Mówił o swojej wydanej niedawno książce, w
której skupia się na potędze pozytywnych uczuć i technice sposobu ich
wzbudzania. Twierdzi, że pracując jako doradca odkrył, że samo pozytywne
myślenie nie zmieni sytuacji, dopóki nie zmienią się uczucia. Kierując się
zasadą uwarunkowania opisuje jak można je wzbudzać za pomocą zmysłu dotyku. Nie
słuchałam tego uważnie, uważając, że nie muszę zajmować się psami Pawłowa, ponieważ
każdy kto opiekuje się kotem i ma do czynienia z elektrycznym otwieraczem
puszek wie, jak kot szybko uczy się reagować na dźwięk wydawany przez
otwieracz, bez względu na to, czy w puszce znajduje się koci pokarm czy
marynowane buraki. Zastanawiałam się czy istnieje jakieś uwarunkowanie, które mogłoby
mi pomóc.
Wtedy przypłynęło
do mnie wyraźne wspomnienie dotyku. Podczas mojej wizyty w Prasanthi Nilayam w
1988 r., Baba wyszedł, aby przywitać tysiące pielgrzymów, którzy pragnęli Go
zobaczyć. Zgodnie ze zwyczajem był dla nich dostępny dwa razy dziennie, przyjmował
niektóre listy i błogosławił przedmioty. Kiedy brał list ode mnie, miał w tej
samej dłoni kilka innych listów. Zwykle tak nie postępuje. Przeważnie zaakceptowane
listy trzyma w lewej ręce, a prawą przyjmuje kolejne. Kiedy wyciągnął rękę po mój list, koperty
ukryły nasze dłonie. W tym kręgu prywatności leciutko uszczypnął mnie w mały
palec tuż pod paznokciem. Pomyślałam: „Baba uszczypnął mnie z miłością”.
Poczułam się bardzo kochana i szczęśliwa.
Czy potrafię
ponownie wzbudzić te uczucia dotykiem? Wyciągnęłam lewą rękę i uszczypnęłam się
w mały palec prawej ręki. Kiedy to zrobiłam, poczułam uśmiech na twarzy,
wzbierającą w sercu radość i wrażenie, że doświadczam miłości wolnej od osądu,
odczuwanej przez Babę wobec każdej istoty. Jezus zamanifestował ją w stosunku
do Marii Magdaleny, a Baba w Swoim podejściu do nas wszystkich. Nie potępia
nas. Jesteśmy ukochanymi Miłości. Zna każdą naszą myśl i każdy nasz błąd, a
mimo to nas kocha. Tak, dotyk działa. Kiedy ogarnia mnie smutek, szczypię się w
mały palec. Wtedy unoszą się kąciki moich ust, widzę uśmiechniętą twarz Baby z
oczami napełnionymi czystą miłością i jestem bezgranicznie szczęśliwa.
Czyż Jezus nie
powiedział: „Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują
was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was”?.
Jest to jedno z błogosławieństw. Być błogosławionym, to być szczęśliwym. Jeśli
nie wiecie jak tego dokonać, po prostu wejdźcie w siebie i zapytajcie.
Otrzymacie odpowiedź i zostanie wam wskazany odpowiedni dla was sposób postępowania. **************
„Co dokładnie
jest przyczyną wszelkiego smutku? To przywiązanie do ciała powoduje zarówno smutek,
jak i bezpośrednio poprzedzających je wrogość i głęboka niechęć. Wynikają one z
przekonania, że niektóre rzeczy i warunki są korzystne, a inne rzeczy i warunki
niekorzystne. Idea korzystnego i niekorzystnego jest iluzją. A mimo to
przywiązujecie się do rzeczy uważanych za korzystne, a reszty nienawidzicie.
Ale z najwyższego punktu widzenia jest inaczej. Powyższe rozróżnienie
pozbawione jest znaczenia, ponieważ wskazane elementy nie występują oddzielnie.
Jak więc może istnieć dobro i zło? Dostrzeganie dwóch tam gdzie występuje jedno
jest złudzeniem lub przejawem ignorancji. Taki charakter miała ignorancja,
która pogrążyła w smutku Ardżunę – widział wielość tam, gdzie był tylko Jeden”.
Śri Sathya Sai Baba – Gita Wahini
tłum. J.C.
Dichondra – roślina z
powojowatych. Ma długie, niełamliwe pędy z gęsto rosnącymi listkami pokrytymi delikatnym
meszkiem. Ponieważ jest miła w dotyku, chętne przytulają się do niej ludzie
niewidomi. Edison - zakład energetyczny Ewangelia wg św.
Mateusza 19:20 Ewangelia wg św.
Mateusza, 5: 11