„Nie jestem jak Kriszna. Jestem Kriszną!”
Objawienie przeznaczone dla ludzkości, przekazane w oświadczeniu pana Krisznadasa Eradi
    Gobelin ludzkiej historii rzadko ukazuje taką osobę jak Pan Kriszna – rozpalającą wyobraźnię filozofów i poetów, zachwycającą równie mocno beztroską młodzież jak cichych niczym tafla jeziora mnichów, hipnotyzującą zarówno serca artystów jak i ciężko pracujących robotników, służącą jako ideał panom domu i sannjasinom, wskazującą szczyty prawdziwej miłości i chwały oraz najniższy poziom egoistycznego przywiązania, skłaniającą ludzi, żeby spoglądali na Pana z uwielbieniem połączonym z głęboką i gorącą miłością, Bóstwo pozostające naszym najlepszym przyjacielem, któremu powierzamy najskrytsze tajemnice, a jednocześnie Mistrzem potrafiącym surowo nas upomnieć. To On podarował nam Bhagawad Gitę i czaruje nas tańcem Miłości.
     W święto Narodzin Kriszny, Kriszna Dżanmastami, ofiarujmy naszą wdzięczność tej najbardziej zagadkowej, wiecznej Istocie, która dla naszego dobra ponownie przywdziała ograniczające ciało, po to tylko, żebyśmy mogli znów słuchać Bhagawad Gity – Pieśni Pana, przekazywanej teraz w prostszej formie i smakować prawdziwą miłość, obecnie równie rzadko spotykaną jak rzeka na pustyni.
     Kiedy przybywa Kriszna, otaczają Go pasterze i pasterki, żeby wraz z Nim roztaczać eteryczną magię.
     Jednym z wybranych jest pan Krisznadas Eradi z Kalikut z Kerali. Należy do grupy niezwykłych wielbicieli, których Bhagawan, wstępując w dorosłość, wytypował osobiście, aby z Nim grali w różne gry i śpiewali. Były wczesne lata siedemdziesiąte. Właśnie rozpoczęły się zajęcia w Koledżu Sztuki, Nauki i Handlu Śri Sathya Sai w Kampusie Brindawan w Bangalore. Obecny budynek Sai Ramesh Hall miał jeszcze wtedy swój poprzedni kształt Szedu Sai Ram. Ozdobą tej świętej przestrzeni na Ziemi był uroczy posąg Pana Kriszny grającego błogo na flecie pod rozłożystym, starożytnym drzewem banjanowym.
Powrót ‘Brindawanu’
    Kiedy Swami krąży beztrosko pośród spragnionych tłumów, nikt nie wie jak długo tu pozostanie i kiedy zniknie, kogo wezwie, a kogo podda testowi, kto zostanie obdarzony słodkim uśmiechem, a kto zatęskni za tym nektarem. Kiedy kończą się zajęcia i studenci biorą udział w krótkim konkursie, scena nabiera intrygującej szczerości. Oglądanie Baby z chłopcami przenosi nas w minione epoki, opisywane jedynie przez autorów świętych pism i poetów. Czasami Swami jest poważny i milczący, po to tylko, żeby w następnej chwili rozjaśnić twarz radosnym, psotnym uśmiechem. Opowiada z ożywieniem historie z Bhagawaty i porywa nas w odległą przeszłość, materializując z powietrza świadectwa tych fantastycznych opowieści – np. należący do Kriszny klejnot Kaustuba[1] lub pierścień Satjabamy. W jednej chwili żartuje i skłania studentów do śmiechu, a w następnej napełnia ich serca tak wielką miłością, że nie mogą powstrzymać łez. Sposób, w jaki studenci krążą wokół Swamiego i tracą poczucie czasu zapominając o jedzeniu i piciu, żeby tylko jeszcze przez chwilę na Niego popatrzeć, zyskać dodatkowy dotyk, jedno darowane spojrzenie, jedną krótką wymianę zdań, kolejną szansę spoglądania przez ułamek sekundy dłużej na Jego formę, stanowi to niewątpliwie powtórkę z ‘pasterek i pasterzy w Brindawanie’, osadzoną we współczesnych realiach.
Sai Kriszna rozsuwa zasłonę
    W jednym z wieczornych darszanów wziął udział pan T.M. Soundararadżan, słynny śpiewak z Tamil Nadu, podkładający głos w bollywoodzkich filmach. Będąc skromnym człowiekiem usiadł w tłumie, niezauważony przez nikogo. Podobnie jak w każdy weekend, rozbrzmiewały rozpoczęte rankiem bhadżany. Miały trwać aż do chwili, gdy pojawi się Swami, zakończy je i przyjmie arati
    Był piękny wieczór. Swami przemierzał salę spacerowym krokiem, obdarzając wielbicieli uśmiechem, dotykiem, słowem, padanamaskarem… Ich ciała i umysły pozostawały w jedności z każdym Jego spojrzeniem i gestem. Swami, poruszając się delikatnie wzdłuż rzędów, dostrzegł artystę i polecił przesiąść się do przodu, prosząc, aby przygotował się do występu. Pan Soundararadżan wykonał to polecenie. Przeszedł tak cicho, że z wyjątkiem kilku osób nikt tego nie zauważył. Spojrzenia wielbicieli były utkwione w Panu i nic nie mąciło ich wzniosłego nastroju.
Swami stanął obok jaśniejącej czarem podobizny Swojej poprzedniej inkarnacji – Kriszna dotykał ustami fletu, a z serc wielbicieli, napływały pełne uczucia dźwięki. Pan, napełniony błogością, ruszył powoli w kierunku krzesła, a za Nim podążyły oczy wielbicieli. Soundararadżan, zgodnie z poleceniem, siedział w pierwszym rzędzie. Swami spojrzał na niego z miłością i zapytał, czy jest gotowy. Artysta skinął twierdząco. Wówczas Swami polecił śpiewakom umilknąć i wskazał na wokalistę. Mocny, napełniony radością głos śpiewaka wypełnił przestrzeń czarującą melodią. Słuchacze byli zachwyceni. Jednak po dziesięciu sekundach Swami powiedział: „Stop!”, zaskakując tym wszystkich. Zapadła cisza. Nikt nie miał pojęcia, co poszło źle. Zdezorientowany Soundararadżan spojrzał na Swamiego czekając na wyjaśnienie. Swami, patrząc mu prosto w oczy, zapytał: „Dlaczego śpiewasz: ‘O Panie! Jesteś jak Kriszna! Jesteś jak Muruga!?’. Kimże więc jestem?”.
    Soundararadżan, którego umysł został dostrojony do tego, co boskie, natychmiast zrozumiał swój błąd. Zmieniając tekst wiersza zaśpiewał wielkim głosem: „O Panie! Zaiste jesteś Kriszną! Zaiste jesteś Murugą!...”.
    Bhagawan był teraz przepełniony błogością, która napełniała też tysiące ludzi zanurzonych w blasku Jego miłości i dźwiękach muzyki rozbrzmiewającej w ten pamiętny wieczór – wieczór kończący dzień, w którym Pan rozsunął zasłonę pomiędzy Śri Kriszną i Sai Kriszną.
Krisznadas Eradi odnajduje swojego Krisznę
    Wspomina pan Krisznadas Eradi, jeden z ulubionych śpiewaków Swamiego, który w latach sześćdziesiątych śpiewał w Prasanthi Nilayam. Mikrofon w ręku pana Eradi budzi w nim złote wspomnienia. „Cóż robić! Czasami zapominamy kim jest Sai Baba. Musi nas wówczas korygować, dla naszego dobra i wzrostu duchowego. Każda moja podróż do Niego wyglądała podobnie. Mój ojciec był bardzo pobożnym człowiekiem, poświęcającym dużo czasu i pieniędzy na organizowanie dyskursów poświęconych duchowości, wygłaszanych przez otaczanych czcią świętych. W latach pięćdziesiątych przez dziesięć dni każdego miesiąca w naszym domu odbywały się satsangi. Dysponowaliśmy ogromnym pomieszczeniem mogącym pomieścić około trzystu osób. Później w tym miejscu działała Kalikucka Organizacja Służebna Sathya Sai, obejmująca swoim zasięgiem Keralę. Swami łaskawie odwiedził to miejsce w 1976 r. i pobłogosławił nas wszystkich.
    Wracając do opowiadanej historii, pewnego dnia ojciec zauważył, że jeden z pracowników jego biura, podczas przerwy na obiad, czyta książkę ‘Prawda, Dobro i Piękno’, poświęconą Bhagawanowi. Ponieważ ojca zawsze przyciągały pomarańczowe szaty, zapytał pracownika, kim jest Sai Baba. Ów człowiek dopiero co poznał Swamiego, więc po prostu wręczył mu tomik i powiedział: „To historia Jego życia”.
    „Ojciec zagłębił się w tekst i już nie mógł się od niego oderwać. Po przeczytaniu książki, zapragnął ujrzeć Sai Babę. Nakreślił plan i w 1960 r. wylądowaliśmy w Puttaparthi. Mówiąc oględnie, podróż z Kalikut była bardzo trudna. Do wioski nie prowadziły żadne drogi, wiec nie mogliśmy dotrzeć do niej naszym autem. Wielokrotnie przesiadaliśmy się z autobusu na autobus i na wozy ciągnięte przez woły, by ostatecznie przebrnąć przez piaski rzeki Ćitrawati. Podróż z Kerali zajęła nam prawie trzy dni. Pobyt w Puttaparthi był wtedy równie trudny jak podróż, a może nawet jeszcze trudniejszy. Nie było mowy o zakwaterowaniu. Kładliśmy się na otaczającej mandir werandzie. Rozsypany przed świątynią piasek był naszym placem darszanowym i schronieniem. Chociaż przebywaliśmy tam zaledwie dzień lub dwa i pomimo wszelkich niewygód, coś w tym miejscu zafascynowało mojego ojca. Kochał tutejszą dyscyplinę i ogromnie przyciągał go Baba. Nie miałem wątpliwości, że będzie tu przyjeżdżał”.
     „Wkrótce wróciliśmy do Puttaparthi. Były wczesne lata sześćdziesiąte. Niedawno skończyłem dwadzieścia lat. Lubiłem bhadżany i szanowałem Babę, trudno mi było jednak zaakceptować Go jako Boga. Wzrastałem śpiewając pieśni mojemu ukochanemu Panu Krisznie i byliśmy mocno związani z Jego słynną świątynią w Guruvayur w Kerali. Dla mnie Kriszna był Bogiem a Bóg był Kriszną. Rozkoszowałem się opowieściami o Krisznie i z radością dla Niego śpiewałem”.
    „Podczas drugiego pobytu w Puttaparthi zrodziła się we mnie ta dziwna myśl: ‘Jeśli Baba rzeczywiście jest boski, niech mi pokaże, że jest Kriszną. Zaakceptuję to z bezwarunkową wiarą’”.
„W tamtych czasach nie było tu tłumów. Swami udzielał interview każdemu, kto przybył do Prasanthi. Sesje trwały od 7:00 do 11:00 rano. Potem Swami szedł do sali bhadżanowej i śpiewano do 12:00. Po stronie mężczyzn śpiewakiem prowadzącym bhadżany był wtedy pan Radża Reddy, po stronie kobiet prowadziła je pani Widżaja”.
     „Pamiętam, że siedziałem z tyłu pośród setek osób, które tamtego dnia zgromadziły się tutaj. Zabrzmiał śpiew. Wkrótce nadszedł Baba i ruszył w stronę swojego krzesła. Jego pojawienie się sprawiło, że bhadżany nabrały jeszcze większego czaru. Swami dyrygował, ustanawiając tempo i kolejność. Tak bardzo angażował się w śpiewanie, że porywał za Sobą wszystkich. Podobały mi się grane kompozycje, ich rytm, atmosfera, głosy i wytwarzane wibracje”.
     „Mimo to mój umysł skupiał się na Krisznie, bo o nikim innym nie mogłem myśleć jak o Bogu. Wróciła jednak tamta refleksja: ‘Czy Kriszna to Baba? Czy ujrzę ukochanego Krisznę w Swamim?’. Ta kwestia pochłaniała mój umysł. Przyglądałem się Babie uważnie, szukając w Nim Kriszny. To, co po chwili ujrzałem, całkowicie mnie oszołomiło!”.
    „Gdy tak Mu się przyglądałem, cera Baby zaczęła się powoli zmieniać z ciemnej na błękitną, podobnie jak rysy twarzy. Zniknęła fryzura afro i ukazały się lśniące, gładkie włosy. Jego czarująca twarz jaśniała błękitem i słodkim uśmiechem! O Boże! To Kriszna! To mój Kriszna! Serce podskoczyło mi z radości, a umysł zamilkł zdumiony, nie ogarniał zaistniałej sytuacji. Pragnąłem Go zobaczyć jeszcze raz i jeszcze, sprawić, aby ta chwila trwała wiecznie. Ale w następnej sekundzie wszystko znikło, jak gdyby nigdy nie zaistniało”.
    „Poruszony do głębi wiedziałem, że oto stanąłem przed Kriszną, którego od zawsze kochałem całą duszą i dla którego śpiewałem z głębi serca od czasu, gdy nauczyłem się chodzić i mówić. Teraz nie potrafiłem w żaden inny sposób wyrazić swoich wielkich emocji jak tylko łzami. Przez całą sesję siedziałem skąpany w Jego miłości. Wszystko się wyjaśniło – należałem do Niego. Byłem tego pewien”.
    Oto jak wyglądało wielkie wejście, które Swami zaplanował dla legendarnego śpiewaka, pana Krisznadasa Eradi. Od lat sześćdziesiątych przybywało do aszramu i wyjeżdżało bardzo wielu śpiewaków. W fizycznej bliskości Boga śpiewało mnóstwo studentów – lecz i oni w końcu opuszczali to miejsce. Przed Panem występowały setki artystów, wracających potem do domów w spokoju i zadowoleniu. Ale pana Eradiego Swami trzymał zawsze blisko Swych lotosowych stóp. Głos tego śpiewaka rozbrzmiewa w Sai Kulwant Hall nawet teraz, gdy pan Eradi przekroczył siedemdziesiątkę. Bhadżany w wykonaniu takiego mistrza doskonałości i czystości jak pan Eradi przynoszą nam duchową błogość.
Bóg w swoim własnym kraju 
    Od chwili gdy pan Krisznadas Eradi otrzymał wizję Kriszny w Sai, jego związek ze Swamim został przypieczętowany na zawsze. Nie było już w nim miejsca na przeszłość. Puttaparthi stało się Dwaraką i Brindawanem. Wykorzystywał każdą okazję, żeby tutaj przebywać. A Pan jest taki uprzejmy! Aby ułatwić panu Eradi przyjazd do Siebie, w 1963 r. Bhagawan odwiedził Palghat, jedno z najbardziej znanych miast w Kerali.
    „Wspominając tamte czasy nie mogę powstrzymać łez”, mówi pan Eradi. „Zwłaszcza kiedy słyszę bhadżan Ćitta Ćora Jaszoda Ke Bal, ponieważ właśnie wtedy po raz pierwszy zaśpiewaliśmy go przed Swamim. Bhagawan był tak szczęśliwy słuchając naszego wykonania, że po sesji dosłownie nas uściskał! Tryskając radością zaproponował: ‘Może przed rozpoczęciem dodacie własny alaap[2]?’. Natychmiast to zrobiliśmy. Mój brat i ja nie pamiętamy ile razy to przed Nim śpiewaliśmy. Widząc Go szczęśliwym, przeżywaliśmy najwspanialsze momenty naszego życia”.
    „Pochodzę z rodziny głęboko uduchowionej i oddanej służeniu. W naszym domu zatrzymywało się wielu świętych, w tym Paramaćarja – mędrzec z Kanći Mutt. Służyliśmy im wszystkim z oddaniem. Moi rodzice byli gorąco przywiązani do wartości wpisanych w kulturę i tradycję indyjską. Miałem szczęście wzrastając w tak świętym otoczeniu. Czułem, że zasiadamy u stóp Bhagawana ze względu na otrzymane błogosławieństwa i miłość do Boga, którą rodzice rozbudzali w nas od dzieciństwa. Swami nie tylko wypełnił nasze życie miłością, ale również napełnił nasze dusze ekstazą, okazując jak bardzo lubi śpiewane przez nas pieśni”.
    „Wyobraźcie sobie co czuliśmy, kiedy Swami sam śpiewał Ćitta Ćora Jaśoda Ke Bal. Wypełniał nasze serca po brzegi szczęśliwością!
    Swami wrócił do Kerali w 1967 r. i obdarzył nas niezwykłymi błogosławieństwami. Przez pełne trzy dni przebywał w domu mojego brata, sędziego Eradi. Występowałem z braćmi podczas każdego spotkania Swamiego z wielbicielami. Swami był z tego powodu tak szczęśliwy, że ostatniego dnia przywołał nas do siebie i z czystej radości, bez słowa, z miłością przytulił nas do Siebie”.
    „Kriszna, którego kochałem i wielbiłem przez całe życie, ukochany mojego serca, dla którego od najwcześniejszego dzieciństwa śpiewałem niezliczone pieśni, napełniał teraz szczęśliwością każdą komórkę mojej istoty. Pragnąłem przebywać z Nim jak najdłużej. Czytając moje myśli, Swami przed wyjazdem zwrócił się do mnie: ‘Czemu nie miałbyś przyjechać do Puttaparthi? Niedługo będzie Daśara. Musisz przyjechać!’”.
     Tak oto bracia Eradi zostali zaproszeni przez Pana do Puttaparthi. Kiedy nasza miłość do Boga jest czysta i jasna, Bóg tęskni za nami jak mały Kriszna za masłem. Tak naprawdę Krisznie nie chodziło o masło, ale o miękkie jak masło serca pasterek i pasterzy, skłaniające Go do czynienia niezwykłych cudów.
Śpiewacy Boga
    Bracia Eradi znaleźli się w Prasanthi Nilayam we wrześniu 1967r. Był trzeci dzień Daśary. Rankiem w audytorium Poorna Chandry rozpoczęto celebrację Weda Purusza Saptaha Dźńana Jadźnam. Zaśpiewali dla Sai Baby następnego ranka, podczas kolejnego dnia Daśary.
    Tak oto trio Eradi weszło w skład grupy badżanowej przy Prasanthi Nilayam, zanim jeszcze wziął w niej udział jakikolwiek student. W tamtych czasach jej członkami byli dwaj niezłomni wielbiciele Swamiego z dawnych lat: pan Radża Reddy i pan Mohan Rao. Ich głosy rozbrzmiewały każdego ranka i wieczoru w najświętszym miejscu na Ziemi – Prasanthi Nilayam. Nie było tu wtedy mikrofonów, bo nie były potrzebne.
    Po błogosławionej Daśarze u lotosowych stóp Pana, bracia Eradi wrócili do Prasanthi Nilayam w 1968 r. na święto Śiwaratri. Najmłodszy z nich przybył pierwszy i usiadł w ostatnim rzędzie. Po kilku minutach Swami wyszedł przez boczne drzwi, spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem, pochylił się i skręcił mu ucho, jak nauczyciel przyłapujący ucznia na gorącym uczynku. Zaprowadził go do pierwszego rzędu, a następnie zapytał: „Oczekujesz od mnie, że za każdym razem gdy jesteś w Prasanthi będę cię prosił, abyś usiadł tutaj i śpiewał?”.
    „To było wielkie błogosławieństwo! Uważam to za znak najwyższego uznania ze strony Swamiego w ciągu ostatnich 45 lat”, powiedział Krisznadas Eradi z oczami pełnymi łez. „Przez te wszystkie lata ani na chwilę się od nas nie zdystansował. Zajmowaliśmy w Jego sercu ważne miejsce. Całkowicie przejął kontrolę nad naszym życiem – nie tylko nad śpiewaniem, ale dosłownie nad każdym aspektem naszej egzystencji”.
 Bishu Prusty
Redakcja „Z serca do serca”
Tłum. J.C.
[1] Kaustuba – jeden z czternastu klejnotów, które wyłoniły się  podczas ubijania ‘Oceanu Mleka’. Reprezentuje Czystą Świadomość jaśniejącą we wszystkich Jej przejawach.
[2] Alaap – w muzyce indyjskiej wstęp wykonywany w dowolnym rytmie, w którym muzyk sygnalizuje publiczności i partnerom typ ragi, który winien ich zainspirować.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.