Sai Baba Awatar – cz.4
Nowa podróż do Potęgi i Chwały
Howard Murphet

Rozdział 7
Istota starożytnej mądrości
   Na szczęście istnieje najwyższy, wspólny element wszystkich religii, filozofia wieczysta, która zawsze i wszędzie pozostaje metafizycznym systemem proroków, świętych i mędrców.
Aldous Huxley
  Filozofia wieczysta lub starożytna mądrość opiera się na trzech filarach. Można je nazwać doktrynami, ponieważ od niepamiętnych czasów nauczają ich święci, jasnowidzący i mędrcy. Każdy może je jednak przetestować samodzielnie na poligonie medytacji i kontemplacji.
   Po pierwsze: poza tą chwilą a jednocześnie w tej samej chwili ten nieustannie się zmieniający świat rzeczy, ludzie, a nawet bogowie, stanowią Niezmienną Wieczną Rzeczywistość. W ‘Doktrynie Tajemnej’ Helena Bławatska nazywa ją „wszechobecnym, wiecznym, nieograniczonym i niezmiennym Pierwiastkiem, na temat którego nie wolno spekulować, ponieważ przekracza On potęgę ludzkich wyobrażeń…”. Filozofowie nazywają go ‘Absolutem’, Hindusi ‘Tym’ lub ‘Brahmanem’ – bezosobowym aspektem Absolutu. Nosi imię ‘Czystego Światła Pustki’, ‘Boskiej Podstawy’, ‘Otchłani Boga’, ‘Bezpostaciowej Boskości’, ‘Absolutnej Świadomości’…
  Brahman, aby posłużyć się hinduskim określeniem, nie ma początku ani końca, podobnie jak symbolizujący Go obwód okręgu. Był zawsze i zawsze będzie. Jest stabilną podstawą nieustannie zmieniającego się wszechświata, jak ekran, na którym wyświetlają się filmowe dramaty.
  Ale jest w tym jeszcze coś więcej. Bez Wiecznego Boskiego Pierwiastka nie zaistniałyby światy znane nam dzięki zmysłom i umysłowi. Wszystko pochodzi od Niego: od minerału po człowieka i najwyższych Bogów. Zatem wszystko jest częścią Jedynego, który manifestuje się w niezliczonych formach. Wszystko jest jednością, ponieważ w oddzielnych istotach zawarta jest jedyna wieczna Esencja, będąca prawdziwą rzeczywistością. Omar Chajjam[1] powiedział:
Skoro wszystko jest Jednym,
 to nie ma miejsca na smutek
ani na ten napuszony mit o tobie i o mnie.
To, co nazywamy dniem wczorajszym –
dzisiejszym – jutrzejszym
roztapia się w chwili wieczności.
   W bezmiarze eonów wszystkie te nieprzeliczone oddzielne formy łączą się ponownie z Boską Przyczyną, od której pochodzą. Wtedy następuje noc Brahmana, podczas której nie ma Wszechświata, nie ma „stawania się” jest tylko „trwanie”. O naturze „trwania” w Brahmanie nie mamy pojęcia, ponieważ nasza ludzka świadomość jest obecnie pochłonięta przez proces „stawania się”, w którym się obecnie znajdujemy.
   Ale jak uczy starożytna mądrość, ostatecznie świta kolejny dzień Brahmana i powstaje kolejny zjawiskowy Wszechświat. Jak dzień i noc, jak przypływ i odpływ, proces „stawania się” – kiedy Jeden przejawia się jako Wielość – powtarza się w rytmicznych cyklach. W tym procesie ty i ja zapominamy o naszym duchowym domu i wędrujemy przez światy zagubieni w naszej indywidualnej odrębności. Jednak nie musimy czekać przez eony, aż do nocy Brahmana, aby powrócić do błogości Jedynej Jaźni, do naszego prawdziwego Domu.
  Po drugie: Duch człowieka, nazywany przez Hindusów ‘Atmanem’ lub ‘Jaźnią’ jest identyczny z Brahmanem. Ta prawda jest często wyrażana na wiele sposobów przez wedyjskie Upaniszady – najstarsze znane ludzkości nauki duchowe. Mówią one: „Wewnętrzna Jaźń nieustannie przebywa w sercach wszystkiego, co stworzone”. „Mniejsza od najmniejszego, jednak większa od największego”.
   Tej samej wielkiej prawdy nauczali najwięksi nauczyciele świata i dlatego można ją znaleźć w świętych pismach naszych największych religii. ‘Stary Testament’ Hebrajczyków podaje, że Bóg stworzył człowieka na Swoje podobieństwo i powtarza to w Psalmach: ‘Jesteście boscy! Wszyscy jesteście Synami Najwyższego, pomimo tego, że pomrzecie jak śmiertelnicy’ oraz ‘Powiedziałem, jesteście Bogami’. Jezus Chrystus powtarzał te słowa, podkreślając ludzką boskość: „Ja jestem w Ojcu, a wy jesteście we mnie, tak samo jak ja jestem w was”. W islamskim ‘Koranie’ Allach, Najwyższy Bóg, pyta: „Jestem w waszych duszach! Dlaczego tego nie widzicie?”. Pan Kriszna, Głos Najwyższego, mówi w świętej ‘Gicie’: „Ten, kto szuka mnie całym sercem, z pewnością odnajdzie mnie, swoją najgłębszą Jaźń”.
Mistycy wszystkich religii, wchodząc głęboko w swoje dusze, odkryli tę prawdę – tak, jak może odkryć ją każdy. Badając gruntownie i rozpoznając Rzeczywistego ukrytego w nierzeczywistym, pewien mistyk suficki napisał: „Nikt inny nie okrywa się moją szatą jak tylko sam Bóg”.
  Ale przeważająca część ludzkości zawsze uważała, że trudno zrozumieć i zaakceptować tę koncepcję. Przyglądając się sobie i swojemu życiu oraz przyrównując je do ideału Boga, odkrywali niewątpliwie, że ten pomysł jest zbyt naciągany, aby mógł być prawdziwy. Ludzkość przypomina człowieka cierpiącego na amnezję. Nie pamięta ani swej przeszłości ani prawdziwej tożsamości i tak naprawdę to nie chce ich poznać, z lęku, że wprowadzą w ich życie chaos. Być może ze względu na niewiarygodną naturę tej najważniejszej z prawd o istnieniu, nie nauczają jej zwykli duszpasterze i kapłani religii ortodoksyjnych.
Ale Sai Baba, mocniej niż ktokolwiek inny, kładzie nacisk na ową ideę starożytnej mądrości. Nieustannie przypomina Swoim naśladowcom, że nie są ciałem, lecz Atmanem i że Atman jest tożsamy z wiecznym Brahmanem.
  „Czy jesteś Bogiem?”, zapytał Swamiego bez ogródek jakiś mężczyzna w mojej obecności. „Ty jesteś Bogiem!”, odpowiedział Swami i zaczął wyjaśniać, że On wie, że jest Bogiem, a człowiek, który zadał Mu to pytanie, jest również Bogiem, ale jest tego nieświadomy.
  Istnieją różne poziomy wiedzy. My, ludzie, tak bardzo ulegliśmy złudzeniu, tak bardzo pogrążyliśmy się w odmętach iluzji, że nie wystarczy nam powiedzieć o tej prawdzie, nawet jeśli to czyni osoba oświecona. Choćby ją udowodniono przy pomocy twierdzeń geometrycznych i równań algebraicznych oraz wszelkich dostępnych narzędzi logicznego, racjonalnego myślenia, wciąż nie potrafilibyśmy ogarnąć jej rzeczywistego sensu.
  Musimy poznać ją bez interwencji logicznego umysłu, tak jak uznajemy fakt, że istniejemy i posiadamy świadomość. Nie potrzebujemy tego udowadniać. Ta wewnętrzna wiedza nazywana jest wiedzą jednoczącą, ponieważ zostaje poznana poprzez jedność, czyli utożsamienie się z przedmiotem poznania.
Istoty ludzkie potrafią, jeśli tego zapragną, osiągnąć wiedzę jedności i utożsamić się ze swoim Duchem, Atmanem, a zatem z Boską Przyczyną istnienia. Sposób w jaki można tego dokonać należy do trzeciego filaru filozofii wieczystej.
  Oto on: ludzkie życie na Ziemi ma nadrzędny cel. Jest nim odkrycie prawdziwej tożsamości, to znaczy, osiągnięcie wiedzy o naszej jedności z Bogiem. Oczywiście, człowiek musi żyć ziemskim życiem, angażować się w wykonywany zawód, biznes lub handel, ale to nie jest jego głównym dążeniem. Praca może mu pomóc w osiągnięciu celu jakim jest przejście od ignorancji do wiedzy, od ciemności do Światła, od przemijającego do wiecznego.
  Jak powiedziałem, temu przejściu nie pomoże wielka prawda o nas samych, podana przez Nauczyciela. Jeden ze słuchaczy zapytał kiedyś Gautamę Buddę: „Jaka jest różnica pomiędzy Buddą a nie-Buddą?”. Przebudzony odpowiedział: „Jedyna różnica polega na tym, że Budda wie, że jest Buddą, a nie-Budda, będąc w rzeczywistości również Buddą, nie wie, że nim jest i dlatego nie postępuje jak Budda”.
  Lecz ci co Go słuchali, nawet jeśli zaakceptowali to dziwne oświadczenie, nie od razu osiągnęli stan Buddy, prawdziwej Jaźni.
Sposobem pokonania eonów czasu i osiągnięcia boskiej tożsamości w obecnym życiu jest podróżowanie ścieżką jogi. Ta ścieżka, jak nowoczesna autostrada, posiada kilka pasów. Chociaż możecie korzystać ze wszystkich, to jeden z nich jest lepiej od innych przystosowany do psychofizycznego pojazdu w jakim teraz podróżujecie. Korzystajcie z niego najczęściej.
  Mamy na przykład szybki pas dżńana jogi. Wszystkim czego potrzebujecie jest filozofia wieczysta jako hipoteza robocza. Praktykujcie metafizyczną dyscyplinę rozróżniania pomiędzy Rzeczywistym a pozornym, aż do osiągnięcia pełnego urzeczywistnienia boskości, swej jedności z Brahmanem.
  Jednak niewielu może podróżować tą drogą bez wypadków. Aby osiągnąć sukces musicie posiadać określony rodzaj konstrukcji psychicznej i poruszać się na autostradzie jogi przez długi czas, być może przez kilka wcieleń, korzystając także z innych szlaków. Niewątpliwie joga mądrości nie jest przeznaczona dla człowieka na początkowym etapie drogi duchowej. Pan Kriszna mówi w Gicie: „Ucieleśnione dusze z trudnością urzeczywistniają Nieprzejawionego”. Tego usiłuje dokonać dżńana jogin.
  Innym pasem ruchu na autostradzie jest karma joga – droga czynów wolnych od pragnień. Nie wystarczy wykonywanie ‘dobrych uczynków’, jeśli łączą się one z pragnieniem sławy, honorów, pieniędzy lub jakiejkolwiek innej odpłaty. Wystarczą codzienne czynności, jeśli dedykujecie je Bogu i odrzucacie wszelkie przywiązanie do ich owoców. Nie powinniście troszczyć się i niepokoić o sukces czy porażkę, o pochwałę czy naganę, czy o jakikolwiek inny rezultat.
  Baba mówi, że praca jest wielbieniem. „Pracujcie dla miłości Boga i pozostawcie mu owoce swoich wysiłków”. Oczywiście, musicie znaleźć odpowiednie zajęcie, takie, które nikogo nie rani i w jakiś sposób wzbogaca bliźnich.
  Bhagawad Gita zawiera inspirujący rozdział o karma jodze i wykazuje, jak oczyszcza ona serce i bezpośrednio prowadzi nas do wyzwolenia z niewoli ciała.
  Ale bez boskiej inspiracji bardzo trudno osiągać stały postęp na jakimkolwiek pasie autostrady jogi. Inspiracja przychodzi dzięki pojawianiu się od czasu do czasu Boskiej Inkarnacji w ludzkim ciele. W chrześcijańskiej i buddyjskiej teologii Jezus Chrystus i Gautama Budda są uważani za Boskie Inkarnacje. Ale najpotężniejsza deklaracja poświęcona temu aspektowi starożytnej mądrości, jest zawarta w Bhagawad Gicie, gdzie Pan Kriszna jest ukazany jako inkarnacja Najwyższego Boga.            
  Wielka miłość i oddanie dla Chrystusa, Kriszny lub innego Boga nazywana jest bhakti margą – ścieżką oddania. Wielbienie wypełnione miłością do Boskiej Inkarnacji i nieustanna kontemplacja Jej atrybutów ofiarowuje większości ludzi najlepszy i najłatwiejszy pas autostrady. „Tych, których umysły skupiają się na mnie z miłością, wielbiąc mnie z niezachwianą wiarą, uważam za ludzi najlepiej rozumiejących jogę”, mówi Kriszna. Owo ‘mnie’ odnosi się do każdej postaci jaką Najwyższy Bóg przybrał lub kiedykolwiek przybierze na Ziemi.
  Będąc nieustannie świadomym tego kim jest, inkarnowany Pan może najbardziej skutecznie przypominać Swoim naśladowcom prawdę, o której zapomnieli, a dzięki Swojej łasce i miłości poprowadzić ich pewnie w kierunku przeznaczenia. Jednak ani samo oddanie, ani sama praca nie wystarczą. Muszą wystąpić jednocześnie.
  Inną, równie ważną ścieżką jogi, jest radża joga. Polega ona na zagłębianiu się w sobie i wykorzystywaniu siły woli do kontroli myśli i uczuć oraz na koncentracji umysłu i przekraczaniu go w medytacji i w kontemplacji. Dla niewielu jest to główny pas autostrady. Wszyscy musimy do pewnego stopnia praktykować kontrolę umysłu, medytację i samopoznanie.
  Jakakolwiek jest główna ścieżka jogi – wybrana dla człowieka przez okoliczności, nauczyciela i temperament – ważną rzeczą jest pamiętanie, że posiada on podwójną naturę: fałszywe ego wykreowane przez pragnienia oraz wieczną Jaźń. Jego jogicznym zadaniem jest napromieniowanie fałszywego ego boskim światłem i roztopienie go w wiecznej Jaźni. Wówczas zmniejszy się wrażenie oddzielenia, a umocni poczucie jedności z Absolutem. Ostatecznie wielbiciel całkowicie utożsami się z wieczną Jaźnią i wszystkie czyny, wszystkie motywacje przyjdą z tego wysokiego poziomu.
  Podobnie jednak jak syn marnotrawny, człowiek przez długi czas nie chce wracać do Domu. Pamięć o nim zaciera się, pojawiając się, jeśli już, jedynie w krótkich przebłyskach. Nawet jeśli pamięta i pragnie wrócić tam gdzie naprawdę należy, podróż nie będzie krótka. Licząc łącznie, jego początek drogi, pławienie się bez pamięci w uciechach świata i powrót na ścieżkę jogi, upłynie wiele czasu. Jak mówią wierzący w reinkarnację hinduiści, buddyści oraz przedstawiciele pewnych odłamów chrześcijańskich i muzułmańskich, musi przeżyć wiele wcieleń na Ziemi i w innych miejscach pomiędzy ziemskimi inkarnacjami.
  Mimo to wielu ludzi jest przekonanych, że mamy tylko jedno życie i że śmierć uwalnia nas od przywiązań. Jak podaje ‘Tybetańska Księga Umarłych’ i jak zapewniają nas ludzie, którzy znaleźli się na granicy życia i śmierci, a jednak stamtąd wrócili, w chwili śmierci rzeczywiście pojawia się szansa na wyzwolenie.
  Wobec nagłej zmiany w świadomości wywołanej przejściem nazywanym śmiercią, człowiek otrzymuje niespodziewaną, jasną wizję Czystego Światła Pustki (Brahmana). Jeśli potrafi zatrzymać na Nim wzrok i stopniowo zbliżyć się do Niego jest uratowany, wyzwolony. Osiąga błogość jedności z Boską Przyczyną.
  Jednak do tego celu dążą jedynie ludzie żyjący jak jogini. Z tej drogi ucieczki mogą skorzystać również osoby, które w chwili śmierci skupiają swe myśli na Bogu.
  Ale przeważająca większość odwraca się od jaśniejącego jak ‘tysiąc słońc’ Światła i popychana takim czy innym pragnieniem, przechodzi na jeden z planów astralnych. Ci, którzy wiedli na Ziemi godne życie dotrą do któregoś z wysokich poziomów nieba i prawdopodobnie długo w nim pozostaną. Starożytna mądrość uczy jednak, że oni również ostatecznie powrócą na Ziemię. Niebo nie zapewnia nam wyzwolenia. To tylko pełen radości okres przejściowy pomiędzy wcieleniami.
  Głos Brahmana przemawiającego poprzez Pana Krisznę w Gicie oświadcza z naciskiem: „W godzinie śmierci człowiek porzucający ciało musi odejść zanurzając we mnie swoją świadomość. Wtedy się ze mną połączy. Bądź tego pewien. To, o czym będzie pamiętał w ostatniej chwili życia urzeczywistni się w zaświatach, ponieważ będzie to myśl, która najczęściej pojawiała się w jego umyśle za życia. Przybędziesz do mnie, jeśli twój umysł i serce skupiają się nieustannie na mnie. Nigdy w to nie wątp”.
  Są to zatem podstawowe koncepcje filozofii wieczystej: wieczne istnienie Boskiej Przyczyny Istnienia; tożsamość człowieka z Boską Przyczyną Istnienia oraz jego zdolność urzeczywistnienia tej tożsamości poprzez świadome połączenie ze Źródłem. Takie urzeczywistnienie, będące jedynym celem życia na Ziemi, można osiągnąć poprzez samodyscyplinę nazywaną jogą. Wielką w tym pomocą są pojawiające się od czasu do czasu Boskie Inkarnacje. Dzięki ich łasce droga do celu staje się łatwiejsza.
  Pan Kriszna nauczał tych wszystkich wiecznych prawd kilka tysięcy lat temu. Chrystus i inni przekazywali je częściowo, a teraz Sai Baba ponownie podaje je w całości. Jego życie, codzienne dyskursy, boskie moce przejawiające się w Jego cudach są używane do tego celu, do polerowania nowych faset starożytnego Diamentu Prawdy, który rozświetli ciemne burzowe chmury zasłaniające współczesne niebo.
  Człowieka obciąża iluzja, że prawda jest fałszem, że przemijające jest wieczne, ponieważ długo utożsamiał się z nią. Trzeba go nauczyć ponownie prawidłowego widzenia. Najprawdziwszą rzeczą, faktem, który pozostaje niezmienny, jest ‘Ja’. Wszystko inne jest nierzeczywiste, choć jawi się jako rzeczywiste. Być może zapytacie, dlaczego tak jest? „Starzeję się; Zmieniam się; Jestem zdrowy; Jestem chory”, ale prawdziwe ‘Ja’ nie ulega zmianie. Mówicie: „Dobrze spałem”. A przecież w czasie snu nie jesteście świadomi ciała, zmysłów, umysłu ani zewnętrznego otoczenia. Mimo to ‘Ja’ uparcie trwa w świecie marzeń sennych, w głębokim śnie.
Sathya Sai Baba  
 
Rozdział 8
Warsztat naprawczy
Bóg jest bardzo daleko stąd
a jednak bardzo blisko,
przebywa w najgłębszej komnacie serca.
                                                     Upaniszada Mundaka
  Podczas pierwszych tygodni w Brindawanie Swami zdawał się traktować nas ze specjalnymi względami, należnymi powracającym do domu synom marnotrawnym lub zagubionym owcom, które się odnalazły. Obdarzał nas słodkimi uśmiechami i często słowem.
  Nadszedł jednak dzień, kiedy takie traktowanie się skończyło. Żadnych uśmiechów, żadnego spojrzenia! Po prostu patrzył poprzez nas jak gdyby nas tam nie było.
  Zastanawialiśmy się, co zrobiliśmy takiego, aby na to zasłużyć. „Rozmawiałam z ludźmi z ‘zewnątrz’”, przypomniała sobie ze smutkiem Iris. „Swami nie aprobuje tego, kiedy mieszkamy w aszramie. Przypuszczam, że wygląda to wtedy tak, jakbyśmy chwalili się przywilejami. Nie powinnam tego robić, ale jesteśmy starymi przyjaciółmi i pragnę się z nimi spotykać”.
  „Cóż, możliwe”, pomyślałem sobie, „lecz czym ja zgrzeszyłem?”.
Znaliśmy innych – Hindusów i jedną lub dwie osoby z Zachodu – którzy również wylądowali w ‘warsztacie naprawczym’, jak to niektórzy nazywają. Pamiętam jak się zdziwiłem odkrywając, że młody Hindus przebywający często blisko Swamiego, czeka z tłumem za bramą. 
 „Nie wolno mi wejść do środka”, powiedział do mnie.
„Swami cię sprawdza, czy co?”.
„Sprawdza mnie od dłuższego czasu”. Uśmiechnął się z bólem, jakby przejechał po nim papier ścierny.
  Potem był młody Australijczyk, Peter Rae, który szybko się zorientował, dlaczego został odesłany do naprawy. „Pewnego ranka”, powiedział do mnie, „czułem zniechęcenie, ponieważ osoby mieszkające w przyległych pokojach przeszkadzały mi medytować. Byłem tym tak przygnębiony i spięty, ze zrezygnowałem z medytacji i wyszedłem na dwór. Wkrótce znalazłem się przed mandirem oczekując na darszan Swamiego, a tam wydarzyły się jeszcze bardziej irytujące rzeczy. Na koniec pewien Hindus odepchnął mnie na bok i niemal usiadł na mnie.
  Rozgniewałem się. Powiedziałem do niego coś bardzo niegrzecznego, chwyciłem swoje rzeczy i wyszedłem wściekły. Później znalazłem sobie inne miejsce. Kiedy wyszedł Baba, całkowicie mnie zignorował. Byłem przyzwyczajony, że obdarzał mnie gorącym uśmiechem i że często coś do mnie mówił. Teraz za każdym razem, gdy wydaje mi się, że zmierza w moją stronę, zmienia kierunek i idzie gdzie indziej lub patrzy na mnie jak gdybym był powietrzem.
   Nagle uświadomiłem sobie, że nie powinienem tracić panowania nad sobą. Powinienem opanować się i czuć jedynie miłość, bez względu na to, co się działo. Swami potwierdził to w sposób jaki często wykorzystuje, żeby mnie czegoś nauczyć. Zaraz po darszanie usłyszałem rozmowę dwóch wielbicieli. Jeden z nich tłumaczył drugiemu, że zawsze stara się traktować każdą osobę jakby to był sam Swami.
   Wróciłem do pokoju, żeby przemyśleć te słowa. Wziąłem do ręki Bhagawad Gitę i otworzyłem na przypadkowej stronie. To kolejny sposób Swamiego, żeby mnie czegoś nauczyć. Mój wzrok natychmiast padł na następujący wers:
  „Ten kto widzi Boga w każdym stworzeniu, Nieśmiertelne zamieszkujące pomiędzy śmiertelnikami, ten człowiek widzi prawdziwie”.
  Podczas kolejnego darszanu Peter został „wyregulowany” i zwolniony z warsztatu naprawczego. Był z tego powodu ogromnie szczęśliwy, ponieważ w warsztacie hulają zimne przeciągi.
  Niektórym ludziom zajmuje to więcej czasu i wymaga dokładnych, wewnętrznych poszukiwań, zanim uda im się zdiagnozować błąd, który muszą naprawić. Swami nigdy nie mówi im w sposób bezpośredni – a przynajmniej nie w znanych mi przypadkach – chociaż może im to komunikować w sposób pośredni, jak to uczynił w przypadku Petera.
  Jego postępowanie naprawdę zmusza nas do możliwie najbardziej obiektywnego przyjrzeniu się sobie. Uważna wewnętrzna kontrola nieuchronnie odsłania mnóstwo błędów i słabości. Potem musimy zdecydować, które z nich należy uleczyć i naprawić. Z drugiej strony Swami może mieć zupełnie inny powód, żeby nas ignorować, stawiać w kąt i wycofywać Swoje łagodne spojrzenia – żeby już zmienić metaforę. Może chodzić o inną lekcję, której musimy się nauczyć.
  Pewnego dnia otrzymałem list od mężczyzny, który pragnął przetłumaczyć moją książkę ‘Sai Baba, człowiek cudów’ na kolejny azjatycki język. Chciał, żebym poprosił Babę o pozwolenie i o błogosławieństwo dla jego pracy – jeśli rzeczywiście powinien to robić.
   Żeby poprosić o pozwolenie, musiałbym w jakiś sposób zburzyć niematerialną ścianę stojącą pomiędzy mną a Swamim i zaryzykować odmowę. Wkrótce potem ujrzałem Sai Babę idącego wzdłuż pandalu. Z pewnym lękiem przyspieszyłem kroku i stanąłem z Nim twarzą w twarz. Zanim zdążył się ode mnie odwrócić, powiedziałem o liście i o zawartej w nim prośbie.
 Jego ciepły uśmiech zmiótł z mojego serca bolesne uczucie oddzielenia. „Tak”, odpowiedział. „Przekaż mu moją zgodę i wyślij to”. Szybko zatoczył dłonią, chwycił w powietrzu garstkę wibhuti i podał mi je. „To dobry człowiek. Ma moje błogosławieństwo”, zakończył Baba. Wiedziałem, że nigdy osobiście nie spotkał tego człowieka, ale oczywiście, to nie jest konieczne. 
  Natychmiast po tym szczęśliwym wydarzeniu Swami wrócił do Swojej praktyki patrzenia poprzez nas jak byśmy byli parą mało interesujących słupów przy bramie. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy będziemy mogli pojechać do aszramu w Puttaparthi, jeśli Swami uda się tam po Letnim Kursie, jak przewidywało wiele osób.
Na zakończenie kursu usłyszeliśmy kilka wystąpień poświęconych wykładom Sai Baby. Jeden z nich wygłosił znany naukowiec, dr S. Bhagavantam, który od momentu przejścia na emeryturę spędza większość czasu pracując dla Baby – nie tylko jako tłumacz, ale także przy organizowaniu prac związanych z działalnością edukacyjną Swamiego i z Jego innymi projektami.
  Dr Bhagavantam jest przenikliwym, dokładnym obserwatorem i nie zamiata faktów pod dywan jedynie dlatego, że nie mieszczą się w ramach współczesnej nauki. W swoim wystąpieniu przytoczył słuchaczom kilka niewytłumaczalnych zdarzeń.
  „Obserwując przez dłuższy czas ilość pokarmów zjadanych przez Swamiego, doszedłem do wniosku, że ich wartość nie przekracza tysiąca kalorii dziennie. Ja straciłbym siły, a jednak Swami zużywa trzykrotnie lub nawet czterokrotnie więcej energii niż taki zwykły człowiek jak ja. Kolejny fakt. Powszechnie wiadomo, że formalne wykształcenie Baby nie przekroczyło pierwszej klasy szkoły średniej, a mimo to z wielką przenikliwością doradza w praktycznych sprawach proszącym Go o konsultacje uczonym, lekarzom, prawnikom i biznesmenom. Co więcej, chociaż nie czyta światowych ani indyjskich świętych pism – doprawdy, nie ma czasu na czytanie – przytacza cytaty z nich wszystkich.
  Następny fakt. Jestem raczej dumny z mojego angielskiego. Mówię w tym języku od czterdziestu lat i używam go podczas prelekcji wygłaszanych dla zagranicznych naukowców. Baba ujarzmia moją niemądrą dumę, kiedy tłumaczę Jego słowa na forum publicznym. Często podsuwa mi odpowiednie angielskie słowa, kiedy nie jestem w stanie ich sobie przypomnieć i poprawia każdą moją pomyłkę. A przecież jeśli chodzi o angielski, to posiada wykształcenie podstawowe. Wiedza i doświadczenie w tych i wielu innych sprawach wydają się wrodzonymi właściwościami Sai Baby.
  Dr Bhagavantam opowiadał zaskakującą historię o tym, jak reagował w początkowym okresie przebywania ze Swamim. „Zobaczyłem jak publicznie materializuje duży szlachetny kamień oprawiony w srebro. Nie czułem zdziwienia, ponieważ byłem świadkiem wielu Jego materializacji. Następnie Baba umieścił oprawiony kamień na czole dużego, srebrnego posągu Śirdi Baby stojącego na tym samym podwyższeniu.
  Stanąłem oniemiały. Nawet gdyby kamień i oprawa zawierały magnes, to i tak nie trzymałyby się srebrnego posągu. Byłem tak zaskoczony, że omawiałem tę sprawę z grupą kolegów w aszramie. Żaden z nich nie potrafił wytłumaczyć zaistniałego fenomenu.
  Potem śmiałem się sam z siebie. Jeśli Baba ma moc materializowania, to czy należy się dziwić, że posiada także moc która sprawia, że jeden metal trzyma się drugiego?
  Pewien wielki naukowiec napisał: „Dzisiaj nie zadaję głupich pytań. Nie próbuję odkryć, które prawo natury i jak zostało złamane. Badacz dochodząc do wniosku, że dzieje się coś, czego się nie da wytłumaczyć lub uchwycić za pomocą znanych praw, po prostu to akceptuje. Ma do czynienia ze zjawiskiem, które nie zostało jeszcze wyjaśnione. W ten sposób rozwija się nauka. Zatem jeśli to czego jestem świadkiem – co widzę i co jeszcze zobaczę – nie podlega znanym prawom naukowym, po prostu stwierdzam, że Bhagawan Śri Sathya Sai Baba przekroczył prawa nauki – i to staje się prawem nauki”.
  Rozmawiając z ludźmi o wieczornych dyskursach Swamiego odkryłem, że wykorzystuje je nie tylko po to, żeby nauczać rzesze ludzi, ale również żeby przekazać jednoznaczne wskazówki kilku obecnym tam osobom. Słuchając Go nigdy nie wiemy, które osoby je otrzymują. One jednak to wiedzą.
  Na przykład pewna znana nam para spierała się ostatnio bardziej niż zwykle. Tamtego wieczoru, gdy słuchali dyskursu, usłyszeli jak Baba podejmuje nagle sprawę kłótni wśród ludzi, których osobowości ścierają się ze sobą. Opowiedział o Boskiej Rodzinie Śiwy, o Jego małżonce Parwati i o ich dwóch synach – Ganeszy z głową słonia i Subramanjam. Wskazał różnice pomiędzy tymi niezwykłymi osobami! Należałoby się spodziewać po nich nieustannych konfliktów, nieporozumień i sprzeczek. A mimo to żyli w harmonii. Dlaczego? Ponieważ każde z nich dostrzegało wewnętrznego Atmana, w którym wszyscy są Jednością. Dlatego potrafili rozumieć, tolerować i nawet cieszyć się różnicami i bogactwem swoich niepowtarzalnych charakterów.
  Wszyscy, powiedział Baba, powinni dostrzegać doprowadzające do konfliktów różnice – takie jak egoizm, nietolerancja, niezrozumienie i uprzedzenia – które z upływem czasu znikną. Nieustannie pamiętajcie o Wiecznej Boskiej Jaźni, obecnej w każdym. To jedyny sposób, żeby żyć w harmonii z rodziną, przyjaciółmi i sąsiadami. Mówiąc to spojrzał prosto na tę parę, która już wcześniej doświadczyła Jego wszechwiedzy. Teraz Ci ludzie zdali sobie sprawę, że Swami wie o ich okropnych kłótniach. Ta lekcja była przeznaczona dla nich, więc będą musieli się starać, żeby żyć Jego naukami.
  Czasami podczas kursu przyjeżdżali do Brindawanu ludzie, których znałem jako bliskich wielbicieli Sai. Nie chcieli słuchać wykładów, lecz po prostu zobaczyć Swamiego. Zgodnie ze swoją uprzywilejowaną pozycją z przeszłości, szli prosto do długiej poczekalni i czekali pełni nadziei na jedno lub dwa słowa Baby.
  „Wszystko się zmieniło”, powiedziała do mnie ze smutkiem jedna z tych osób. „Tłumy wokół Swamiego są teraz zbyt duże. My, Jego wieloletni wielbiciele, cieszyliśmy się przedtem cudownymi, długimi rozmowami, podczas których rozwiązywały się nasze osobiste problemy. Teraz Swami nie ma dla nas czasu. Mija nas z przelotnym uśmiechem, a czasem nawet bez niego”. Uśmiechy wielbicieli były wymuszone, a twarze długie jak poczekalnia.
  Pomyślałem, że nie tylko Iris i ja czujemy się zaniedbani. Być może w naszym zachowaniu nie było nic złego. Może Swami po prostu nas sprawdza, podobnie jak tych wieloletnich wielbicieli, czy jesteśmy przygotowani i gotowi przejść do następnej klasy.
 Pamiętałem, jak klepał mnie po klatce piersiowej i mówił ze słodyczą: „Jestem tu zawsze. Twoje serce jest moim domem”. Wiedziałem, że odnosi się w ten sam sposób również do innych. Baba, wiedzący o Swojej tożsamości z Brahmanem, mówi jak Brahman: „Jestem w twoim sercu”. Naucza, że Brahman, jak to podkreśla starożytna mądrość, jest w sercach wszystkich narodzonych istot, ale tam nazywamy Go Atmanem. Atman, Brahman i Sai Baba są Jednym.
   Musimy zrozumieć, że obecność Swamiego w duchowym sercu jest obecnością świadomą. Brahman jest uniwersalną świadomością, obecną we wszystkich świadomych istotach. Poprzez uniwersalną świadomość, z którą Go utożsamiamy, Baba zanurza się w naszą indywidualną świadomość, stanowiącą cząstkę całości. Wie co myślimy i czujemy, ilekroć tego chce.
  Jeśli potrafimy nieustannie pamiętać o Jego świadomej obecności, to nasze umysły i serca będą porozumiewały się z Boskim Umysłem, jak zapewnia nasz ukochany Guru.
  Jak cudownie byłoby mieć Go zawsze żywego i w pełni, nawet gdy dzielą nas morza! Na pewno próbował nauczyć nas tej lekcji. Nie powinniśmy pozostawać na zawsze na poziomie duchowego dzieciństwa, wymagającego nieustannej obecności Rodzica, aby odczuwać pewność i komfort. Musimy dorosnąć do miejsca, w którym Swami zawsze z nami przebywa, gdziekolwiek byśmy byli. Ile czasu musimy spędzić w warsztacie naprawczym, żeby posiąść tę dodatkową, nadzwyczajną duchową moc i zdolność?
  Owa lekcja, bez względu na długość jej trwania, jest podwójnie warta przyswojenia, nie tylko ze względu na nasz własny rozwój, ale również dla spokoju serca. Tłumy wokół Bhagawana rosną i będą rosły coraz bardziej. Na planie fizycznym Jego czas jest ograniczony do 24 godzin i w całości poświęcony ludziom. Jeśli nie chcemy żeby nasze serca cierpiały, a oczy zalewały się łzami, ponieważ porcja czasu przeznaczonego dla nas jest zbyt mała lub nie ma jej wcale, to musimy znaleźć w sobie ponadczasowego Pana. Czeka tam, żebyśmy Go rozpoznali.
  Tak więc podczas Letniego Kursu doświadczyliśmy w praktyce początków ważnej lekcji.
 
Trzcina cukrowa powinna się cieszyć, że zostanie ścięta, połamana i pokruszona, ugotowana i odcedzona. Bez tych strasznych doświadczeń uschłaby i nie osłodziłaby języka. Podobnie człowiek powinien z radością witać kłopoty, bo tylko one wydobywają słodycz jego wewnętrznego Ducha. 
 
Kiedy spadają na was rozczarowania i trudności, czujecie się przeze mnie zaniedbywani. Ale jedynie przeszkody pomogą wam zahartować charaktery i wzmocnić wiarę. Wieszając obraz na ścianie, poruszacie wbitym gwoździem i sprawdzacie czy jest wystarczająco mocno osadzony, żeby unieść ciężar obrazu. Podobnie, żeby zapobiec upadkowi i roztrzaskaniu obrazu Boga – Jego wyobrażenia w sercach i umysłach – musicie potrząsnąć gwoździem – imieniem Pana wbitym w ścianę serca – i sprawdzić czy jest mocny i stabilny.
                                                                             Sathya Sai Baba         
cdn. tłum. J.C.
[1] Omar Chajjam (1048-1131) urodzony w Iranie perski poeta, astronom, filozof i matematyk. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.