Sachin Tendulkar i Sathya Sai – opowieść o mistrzu krykieta i jego Wielkim Mistrzu

Dla mistrza krykieta bliższy jego sercu niż sam krykiet jest jego ukochany Mistrz.

    W dniu 24 kwietnia 2011 r. Stadion Krykieta im. Rajiva Gandhiego w Hajderabadzie był wypełniony po brzegi. Miał miejsce mecz pierwszej indyjskiej ligi krykietowej pomiędzy drużynami Bombai Indians a Deccan Chargers.
  Czekaliśmy na rozpoczęcie zmagań pomiędzy zespołem gospodarzy, Deccan Chargers i charyzmatycznym zespołem, której kapitanem był idol krykieta, Sachin Tendulkar[1]. Podekscytowanie wzmagał fakt, że tego dnia wypadały jego urodziny! Postanowiono je wspaniale uczcić. Niezależne od wyniku meczu zamówiono ogromny tort. Wszyscy byli w radosnym nastroju – z wyjątkiem samego mistrza. Sachin Tendulkar przebywał w swoim pokoju, zawiesiwszy na drzwiach tabliczkę ‘Proszę nie przeszkadzać’. Imieniny nie obchodziły go wcale. Najważniejszy był krykiet. Mimo to wydawało się, że dzisiaj jego myśli skupiają się na czymś nieporównanie cenniejszym. Idol krykieta kontemplował Bhagawana Śri Sathya Sai Babę, swojego Boga i Mistrza. Rozniosła się wiadomość, że Swami opuścił fizyczne ciało, adorowane przez miliony ludzi na całym globie. ‘Wieczny’ rozpłynął się w ‘wieczności’ i Sachin nie wiedział jak na to zareagować. Był załamany i wiedział, że w przyszłości nie będzie wykazywał najmniejszych skłonności do obchodzenia urodzin. Jak mógłby to robić, skoro jego Mistrz postanowił tego dnia opuścić ziemski świat? 
   W końcu nadszedł czas rozpoczęcia meczu i Sachin wszedł na boisko. Na widok bohatera w dniu jego urodzin 40.000 widzów zareagowało aplauzem. Mogli oni jednak zauważyć, że Sachin nie jest sobą. Nie, nie zabrakło mu profesjonalnej etyki. Wykazał się doskonałym opanowaniem podejmując decyzję, że będzie grał pomimo przeżywanego szoku. Wszystkim, co powiedział potem, było: „Zawsze lubiłem grać w Hajderabadzie, bo to doskonałe miejsce na występ przed tak wspaniałymi kibicami”. Wielki smutek ukrył głęboko w sercu. Wynik tamtego meczu uleciał mi z głowy. Zapamiętałem jednak, że idol krykieta, Sachin Tendulkar, w uprzejmy sposób odmówił krojenia tortu i nie zgodził się na świętowanie jego urodzin. Był wyraźnie wzruszony, chociaż sprawiał wrażenie, że jak zawsze robi wszystko z pasją. Wiedzieliśmy, że Sachin nigdy by nie pozwolił, żeby coś przejęło nad nim kontrolę, nawet krykiet! Jak donosiła narodowa gazeta ‘The Hindu’, organizatorzy meczu odłączyli aparaturę muzyczną i wycofali grupy czirliderek, aby w ten sposób oddać hołd zmarłemu Sai Babie. O 15:57 zarządzono na stadionie dwuminutową ciszę. Był to wyraz starań bractwa krykietowego, pragnącego wyrazić współczucie swojemu przyjacielowi i trochę go pocieszyć. A jednak nie pocieszyli! Natychmiast po zakończeniu meczu Sachin i jego żona Andjali wyruszyli do siedziby Sai Baby w Puttaparthi.
    To, co wydarzyło się następnego dnia było komentowane przez wszystkie indyjskie gazety – wyraźnie wstrząśnięty Sachin płakał jak dziecko nad utratą fizycznej formy ukochanego Mistrza. Siedząc w milczącej komunii z Panem, nie zamienił z nikim ani słowa. Gdy załamany intensywnie płakał, ludzie rozmyślali o tej ukrytej dotychczas stronie osobowości mistrza krykieta. To, co wzbudzało zdziwienie prasy było dla mnie naturalne, podobnie jak dla ludzi będących świadkami niezapomnianej podróży Sachina z jego Guru. Można by napisać książkę o tym, co zaszło pomiędzy nim a Swamim, tutaj jednak chciałbym przypomnieć tylko kilka momentów rzucających światło na łączącą ich więź.



Sachin w komunii ze swoim Guru, przy ciele Baby, w dniu 25 kwietnia 2011 r.

Początki magicznego połączenia

  Więź pomiędzy mistrzem krykieta i jego Wielkim Mistrzem zaczęła powstawać w 1997 r. Miała w tym swój udział inna legenda krykieta, Sunil Gavaskar. Sachin uważał Sunila za swojego mentora i przewodnika. Gdy Gavaskar przyprowadził Sachina do Śri Sathya Sai Baby, wyglądało to na grę przeznaczenia. Sposób, w jaki Sunil stał się zagorzałym wielbicielem Baby, to zupełnie inna opowieść, z jej własną ekscytującą narracją. Wystarczy powiedzieć, że Sunil był przekonany, iż Swami jest Panem jego życia. Czuł, że najlepszą rzeczą, jaką może zrobić dla swojego ulubionego gracza, będzie przyprowadzenie go do Swamiego i pozwolenie, by doświadczał Boskości.
   To niezwykłe spotkanie miało miejsce pod koniec 1997r., podczas którego Swami niespodziewanie polecił dwóm Swoim wielbicielom, Sunilowi Gavaskarowi i Erapalliemu Prasannie, zorganizować międzynarodowy mecz krykieta w Puttaparthi! To, co wydawało się niemożliwe wydarzyło się 27 grudnia, gdy indyjska jedenastka prowadzona przez Sachina Tendulkara zmierzyła się ze światową jedenastką prowadzoną przez Ardżunę Ranatungę w Pucharowym Meczu Jedności Śri Sathya Sai. W skład komitetu organizacyjnego weszli Erapalli Prasanna, Sunil Gavaskar i wiele innych międzynarodowych gwiazd. Jak mówi przysłowie, Bóg wybiera doskonały czas i doskonałą sytuację, żeby otworzyć serce wielbiciela. 
Na dzień przed meczem Sachin wkroczył do Sai Kulwant Hall w białej koszulce i w niebieskich dżinsach. Patrzył na Swamiego, który chciał się upewnić, że gracze są zadowoleni z boiska. Potem Sachin wyruszył na stadion, siedząc w aucie obok kierowcy, podczas gdy tylne siedzenie zajęli Ranatunga, Swami i Gavaskar. Tego błogosławionego dnia serce Sachina stało się domem Swamiego.



Po wręczeniu nagród Swami i Sachin przeprowadzili długą, osobistą rozmowę.

Swami ogląda mecz o Puchar Jedności. Po Jego prawej stronie siedzi Premier Indii, pan I.K. Gujaral, a po lewej Gubernator Stanu Andhra Pradesh, pan Chandrababu Naidu. Za nimi widać pana Sunila Gavaskara.

Tego dnia Swami niewątpliwie zamieszkał w sercu Sachina…

   Po zaliczeniu 82 biegów[2] z mniej niż pięćdziesięcioma piłkami, Sachin poprowadził indyjską jedenastkę do zwycięstwa i otrzymał z rąk Swamiego Puchar Jedności. Niewiele brakowało, żeby otrzymał również nagrodę Człowieka Meczu – ostatecznie zdobył ją Venkatesh Prasad. Sachin jednak nie myślał o tym, ponieważ otrzymał największy dar jakim jest błogosławieństwo Swamiego, spływające na niego podczas osobistych rozmów na boisku i poza nim. Chociaż nie wiemy co wydarzyło się tego dnia pomiędzy Sachinem i jego Mistrzem, jesteśmy pewni, że Swami uroczyście wkroczył do jego serca.

Życie jest grą, graj w nią!

    Kiedy Pan wkracza do czyjegoś serca, towarzyszą temu sukcesy duchowe i materialne. Tak było w przypadku Sachina. Rok 1998 okazał się najszczęśliwszym rokiem w całej jego dwudziestoczteroletniej karierze.

Ustanowił wówczas rekord świata uderzając piłkę 1894 razy w ramach 9 wieków (centuries[3]). Postanowił odwiedzać Swamiego ilekroć trafi się okazja i uczestniczyć w darszanach. To właśnie podczas jednej z takich wizyt w aszramie w Whitefield koło Bangalore, został pobłogosławiony audiencją Sai Baby. Po audiencji spędził kilka minut w biurze pana B.N. Narasimha Murthy, opiekuna kampusu Instytutu Wyższego Nauczania w Brindawanie. To co powiedział podczas ich krótkiej rozmowy było zaskakujące. „Swami wie bardzo dużo o krykiecie”, rzekł Sachin. „Powiedział coś, czego nigdy nie zapomnę”. Sachin wyjaśnił, że Swami zwrócił mu uwagę, żeby podczas gry nie kierował swojego gniewu do serwującego zawodnika, a bardziej koncentrował się na piłce. Słowa te były dla Sachina jak powiew świeżego, aromatycznego powietrza. Świat wie, że biegał potem precyzyjnie, konsekwentnie i wytrwale, zniechęcając drużyny przeciwników i odbierając im nadzieję na wygraną.

     Wielki Erapalli Prasanna, indyjski gracz w krykieta, zauważył tę zmianę w uderzeniach Sachina i napisał: „Na początku, zwłaszcza w połowie lat dziewięćdziesiątych, miałem wrażenie, że można go wyeliminować wykorzystując do tego celu jego ego. Wierzył, że w każdej chwili może zaatakować rzucających, ponieważ każdy rzucający piłkę do odbijającego lub do niego, daje mu na to szansę. Teraz to się zmieniło…”. 
     Wyglądało na to, że Sachin z każdą wizytą u Bhagawana dowiaduje się czegoś więcej o krykiecie i o grze życia. Odwiedzał Go w czasach obfitości i w czasach potrzeby. Kiedy nie mógł tego zrobić, nosił Swamiego w sercu. Jak wyjawił inny indyjski wielki gracz w krykieta, V.V.S. Laxman: „Sachin, przygotowując się do meczu, umieszczał w swoim zestawie do krykieta zdjęcie Sai Baby. Czasami budował ołtarz i zapalał dla Niego lampkę oliwną. Innym razem Rahul (Dravid), Sachin i ja rozmawialiśmy o Swamim. Młodzi ludzie słuchali tego z podziwem i szacunkiem. Niektórzy z nich zapragnęli otrzymać darszan Swamiego”. Indyjska kadra krykiecistów zaspokoiła to pragnienie 23 listopada 2005 r., podczas uroczystych obchodów osiemdziesiątych urodzin Bhagawana Baby, składając Jemu w Puttaparthi niespodziewaną wizytę. Sachin, pełen radości, podszedł do mikrofonu i powiedział kilka modlitewnych słów wyrażających ich miłość i szacunek do Swamiego. Poruszyły one dwustutysięczną publiczność na stadionie. Cały zespół siedział na estradzie podczas porannej sesji zakończonej pamiętnym dyskursem Bhagawana, podkreślającym bezpośrednią obecność Boga w każdej istocie. Oto powód, dlaczego powinniśmy pomagać innym i napełniać się miłością do wszystkich i do wszystkiego.

Bhagawan Baba i Sachin po swoim wystąpieniu na obchodach osiemdziesiątych urodzin Bhagawana.

    Na zawsze pozostanie w mojej pamięci wydarzenie, które miało miejsce już po opuszczeniu przez Swamiego stadionu, kiedy drużyna krykieta schodziła z podwyższenia.  Za Shanti Vedika[4] zebrał się wieki tłum, aby rzucić ostatnie spojrzenie na uwielbianego Sachina Tendulkara. Ludzie otoczyli go tak ciasno, że nie można byłoby wetknąć pomiędzy nich szpilki. Stałem daleko i patrzyłem z odrobiną zazdrości na kolegę z klasy, Chandra Bhanu, który stał bezpośrednio za Sachinem, wchodząc w skład grupy służącej pomocą przybyłym gościom. To co powiedział mi potem, było rewelacyjne.
  „Nie zapomnę tego, co się stało. Znajdowałem się na podwyższeniu, nadzorując rozdawanie prasadamu. Swami obdarzył ladu całą drużynę krykieta, w tym Sachina, który przyjął je jako cenny dar. Za bezpieczeństwo drużyny odpowiadał nadinspektor policji z Anantapur. Ogarnięty przemożnym pragnieniem usunięcia kłębiącego się tłumu i chcąc, być może, wywrzeć wrażenie na Sachinie, gwałtownie rozpychał ludzi. Drużyna podążała za nim. Sachin podszedł do nadinspektora i rzekł: „Dziękuję panu za troskę, ale Babadżi właśnie polecił nam kochać wszystkich i nikogo nie ranić. Proszę nie pchać znajdujących się przede mną osób, bo one również mnie kochają! Po prostu proszę sprowadzić nasze samochody. Jestem pewien, że sami usuną się im z drogi”. 
  Sachin natychmiast wprowadził w życie dyskurs Baby, podczas gdy inni tylko go wysłuchali i oklaskali!”.
 Schodząc po schodach ujrzał starszą panią, niemal zmiażdżoną przez napierających. Przerwał kordon ochronny, podbiegł do niej, przyciągnął ją do siebie i upadł jej do stóp prosząc o błogosławieństwo. Wzruszył mnie tym do łez. Starsza pani łagodnie poklepała go po policzkach, a jej oczy napełniły się łzami. Nie powiedziała ani słowa, lecz było oczywiste, że jej serce wypełniła miłość. To właśnie czyni Sachina bogiem krykieta – jego sportowy duch rozciąga się daleko poza granice boiska.

Stały gość

  Swami zajmował w sercu Sachina bardzo szczególne miejsce, dlatego mimo napiętego harmonogramu, zawsze znajdował czas na odwiedzenie swojego Mistrza. Kiedy Indie miały zagrać z Indiami Zachodnimi[5] jednodniowy, międzynarodowy mecz krykieta, Sachin znalazł czas, żeby odwiedzić Swamiego i złożyć Jemu hołd. Swami spotykał się wówczas z obywatelami Madrasu i prowadził dziesięciodniową Athi Rudra Maha Jadźńę. Sachin ofiarował Swamiemu sześć piłek do krykieta i bukiet kwiatów. Swami uśmiechnął się i pobłogosławił go, dotykając palcami jego czoła.

Sachin ofiarowuje swojemu Guru bukiet kwiatów.

    Jestem pewien, że Sachin nie przeczuwał, że jego wizyty u Sai Baby wkrótce dobiegną końca. Był to powód jego rozpaczy 24 kwietnia 2011 r. Podobnie jak miliony innych ludzi poczuł, że to dzień ‘odejścia’ jego Guru – moment, w którym Swami odrzucił fizyczność na rzecz tylko wszechobecności i przeszedł z jadżur mandiru do hridaja mandiru, ze świątyni mantry do świątyni serca. Swami odwiedza teraz Sachina regularnie! 13 maja 2011 r. powiedział on ze łzami w oczach redaktorowi ‘The Times of India’: „Baba może być nieobecny fizycznie, ale wciąż przychodzi do mnie w snach. To daje mi siłę. Pozostanie ze mną na zawsze”.

Przy figowcu pagodowym. W 1973 r. Baba wygłosił pod nim dyskurs w dniu urodzin Sachina.

   Związek Sachina z Babą jest ekstatyczny i pełen entuzjazmu. Było to widać podczas jego wizyty w Jarpurze, gdzie usiadł przy figowcu, pod którym w 1973 r. Swami, podróżując po północnych Indiach, wygłosił dyskurs. Sachin spędził tam dużo czasu, zamyślony, milczący i spokojny. 
Nie mam kontaktu z Sachinem Tendulkarem, ale jestem przekonany, że Swami jest nieodłączną częścią jego życia. Jego etyczne i nieskazitelne postępowanie na boisku i poza boiskiem pokazuje, jak dobrym jest człowiekiem. Nic dziwnego, że Swami błogosławi tak piękną ludzką istotę.

z    http://hubpages.com  tłum. J.C.

[1] Sachin Tendulkar – indyjski aktor i krykiecista, uznawany za jednego z najlepszych batsmanów (odbijających) wszechczasów.
[2] Celem batsmana jest zaliczenie jak największej ilości biegów (run) będących krykietowym odpowiednikiem punktów.
[3] Wieki (centuries) w krykiecie to wynik stu lub więcej biegów odbijającego w pojedynczych rundach.
[4] Shanti Vedika – pawilony na stadionie Hill View.
[5] Indie Zachodnie – najwcześniejsze określenie wysp położonych w basenie Morza Karaibskiego. Z upływem czasu zaczęto używać innych nazw, takich jak Antyle czy Karaiby.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.