Spełnione marzenie chłopca
To była zwykła rozmowa z przyjacielem, bratem, sąsiadem, kolegą z klasy i towarzyszem w duchowej podróży. Nie, nie chodzi o pięć osób! Mam na myśli jedną osobę, Ameja Deshpande. Spędziłem z nim całe lata na dyskusjach i debatach, na wspólnych poszukiwaniach i na rozwiązywaniu duchowych dylematów. Dlatego zapytałem jego: „Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z Bhagawanem Śri Sathya Sai Babą?”. Amej zna Swamiego od urodzenia. Chciałem wiedzieć, jak daleko sięga pamięcią. Pytanie okazało się bardzo trafne, ponieważ przywołało wspomnienie niezwykłego przeżycia. Odrzekł: „Przypominam sobie, że jako dziecko wielokrotnie widywałem Swamiego. Nie odczuwałem jednak jakiegoś szczególnego spokoju, czy szczęścia. Mimo to wywarł na mnie ogromne wrażenie i modliłem się do Niego przed domowym ołtarzem. Pierwsze zapamiętane przeze mnie zdarzenie miało miejsce, gdy miałem pięć lat”. „A zatem musiało to być w 1984 r.! Prasanthi Nilayam wyglądało wtedy zupełnie inaczej” – zauważyłem. Amej potwierdził: „Tak i nie tylko Prasanthi, ale również sposób, w jaki pojmowałem Bhagawana. Oto jak doszło do tego interesującego przeżycia. Przyczyniło się do niego moje niezdyscyplinowanie i krzyki”. Bardzo mnie to zaciekawiło, ponieważ znam Ameja jako posłusznego i opanowanego chłopaka. Prosiłem, żeby opowiedział mi tę historię. Oto ona, wyrażona jego własnymi słowami.
„Już jako dziecko rozwinąłem w sobie wielką miłość i oddanie dla Swamiego. Rodzice posłali mnie do szkoły Bal Vikas i stałem się wzorem do naśladowania dla wszystkich uczniów. Siedziałem godzinami z wyprostowanymi plecami, śpiewałem śloki i mantry, a nawet brałem udział w bhadżanach i grałem na tabli. Mówiąc krótko, uważano mnie za modelowe dziecko Swamiego. Byłem bardzo dumny, że wzbudzam respekt oraz podziw dzieci i dorosłych. Pojechaliśmy do Puttaparthi. Wiesz, że aby dostać się do sali darszanowej, trzeba najpierw usiąść w rzędach i wziąć udział w losowaniu kolejności wejścia. Jedyna różnica polegała na tym, że wtedy nie było tej sali! Darszan odbywał się w Mandirze i na piasku wysypanym przed nim. Nie dopisywało mi szczęście, ponieważ każdego dnia losowałem numery dwucyfrowe – 13, 15, 12 itd. Nigdy nie udało mi się wejść na samym początku, dlatego nigdy nie siedziałem w pierwszych rzędach”.