Wiara i cierpliwość

     Adorując dwa bezcenne klejnoty, wiarę i cierpliwość – śraddhę i saburi, jak Sai tłumaczył to w Śirdi, czekajcie na Niego z modlitwami… z pewnością zostaniecie nagrodzeni… Poznajcie dowody Jego boskiej łaski przytoczone przez GSV Prasada Rao i opublikowane w Sanathana Sarathi w marcu 1979 r.
    Był październik 1976 r. Wypożyczyłem z biblioteki dziwną książkę w języku telugu noszącą tytuł ‘Prasanthi Nilayam’, w której większość zdarzeń rozgrywała się w pobliżu i w okolicach tej miejscowości i dotyczyła tysięcy oddanych pielgrzymów. Dlatego autor podał dokładny opis tego miejsca. Byłem poruszony opowiadanymi w niej historiami i uświadomiłem sobie, że owo święte miejsce znajduje się w odległości zaledwie 50-ciu mil od Anantapur. Miałem przyjaciela, który od 14-tu lat był wielbicielem Śri Sathya Sai Baby i często tam jeździł. Wpadałem do niego za każdym razem gdy miałem wolną chwilę, prosząc, aby opowiedział mi jak najwięcej o tym miejscu i Osobie, która sprawiła, że stało się ono znane na całym świecie jako centrum duchowej przemiany. Później przychodził do nas każdego wieczoru i opowiadał o swoich doświadczeniach, czasami przez trzy godziny bez przerwy. Słuchaliśmy go ze wzruszeniem i szacunkiem. Podarował nam kilka książek w telugu poświęconych Swamiemu. Łapczywie je pochłonąłem.
     Pierwszego stycznia 1977r. otrzymałem pierwszy darszan Bhagawana. Dla chrześcijan jest to dzień Nowego Roku, dla hinduistów Wajkunta Ekadasi[1], a dla muzułmanów Moharrum[2]! Dlatego aśram był gęsto wypełniony kobietami i mężczyznami wszystkich religii, przybyłych z całego świata. Bardzo pragnąłem zadać Swamiemu jedno, prześladujące mnie pytanie: „Dlaczego tak jest, Swami, że natura w jednej chwili niszczy uprawy, które my, wieśniacy, hodujemy z wielką miłością i poświęceniem?” Skoro jednak tak trudno było uzyskać darszan Swamiego, to czy miałem szansę zwrócić się do Niego z pytaniem i otrzymać odpowiedź?”
     Tego wieczoru o piątej po południu Bhagawan wygłosił dyskurs, a potem przeszedł wzdłuż linii, w których siedziałem, dzięki czemu utrwaliłem w sercu Jego obraz. To był wielki dar. W dyskursie Swami odniósł się do gwałtownych ataków natury, traktowanych przez ludzi jak klęski żywiołowe. Nie można nagle zatrzymać rozpędzonego samochodu, bo przyniosłoby to nieszczęście. Natura musi przestrzegać ustanowionego prawa. Człowiek wykonuje swoje obowiązki i pracuje z oddaniem, zapomina jednak o dziękczynnych modlitwach do Boga za wszystkie ułatwienia i siłę jakimi jest nagradzany. Tak oto Bhagawan odpowiedział na moje pytanie i uwolnił mnie od rozczarowania.
     Od tamtego dnia moje zasiewy nigdy nie zostały zniszczone wskutek gniewu lub obojętności natury. W 1978 r. zostałem nawet nagrodzony przez ministerstwo rolnictwa tytułem ‘najlepszego farmera w rejonie’. Nagrodą była piękna statuetka Muralidhary (Pana Kriszny) – mocno wierzę, ze Swami chciał przybyć do mnie w takiej formie.
W styczniu 1978 r. Swami pojawiał się w moim śnie i zapytał: „Czy chciałbyś wyjechać na cztery miesiące z kraju i poznać inne metody stosowane na farmach?” Odpowiedziałem, że nie mam nikogo, kto mógłby mnie zarekomendować. Swami oznajmił: „Dowiedz się, że jestem Tym jedynym, który obdarza dobrodziejstwami wszystkie stworzone istoty”.
W lutym 1978 r. moja siostra, całkowicie z własnej inicjatywy, przysłała mi formularz zgłoszenia i potrzebną literaturę. Pisała, żebym zgłosił chęć wyjazdu na zagraniczne szkolenie. List od niej dotarł do mnie w dzień Śiwaratri, uznałem jednak jej propozycję za efekt przypadku. Urzędnik, który przyjął ode mnie formularz, odebrał mi nadzieję mówiąc: „Ten program liczy sobie 30 lat. Próbowały wziąć w nim udział wszystkie ważniejsze gospodarstwa w tym regionie. Ale żadnemu się nie poszczęściło. Twoje podanie z pewnością zostanie odrzucone”. Wysłałem telegram do Swamiego, zawiadamiając go o podaniu i zaznaczając, że nie mam innego sponsora oprócz Niego. W maju zostałem wezwany na interview, ale aż do trzeciego maja nie pojawiła się z Delhi żadna wiadomość. Maj przeszedł w czerwiec. Pomyślałem, że nie zostałem przyjęty. Doszedłem do wniosku, że sny w których pojawia się Baba i rozmawia z nami są produktami umysłu i dlatego nie należy przykładać do nich wagi. Gdy Swami zechce, żebyśmy coś zrobili, poleci nam bezpośrednio, pokieruje nami – nie zrobi tego w snach. 
Któż może opisać moją radość, kiedy 7-ego października otrzymałem informację, że zostałem uczestnikiem szkolenia i poproszono mnie, żebym 21-go października był gotów wylecieć do Houston w Teksasie. Teraz, dzięki łasce Swamiego, piszę ten list będąc oddalony od Prasanthi Nilayam o 14 000 mil, lecz Sai siedzi obok mnie. Wiara i cierpliwość są dwoma pajsami[3], o które Swami prosił w Śirdi Swoich wielbicieli. Mogą przynieść nam bezpośrednią nagrodę.

„Dlaczego nie pokażesz się wszystkim?”

Środa piątego czerwca 2013 r.
     Czy łatwo uprosić naszego wybranego Boga, aby stanął przed nami w ciele materialnym?... Dla Maladasy, prostego pasterza, było to łatwe... jego niezachwiana wiara podwojona nieustanną tęsknotą została nagrodzona fizycznym darszanem. Oto historia z czasów ‘Mahabharaty’, tak jak ją opowiada Bhagawan.
    Żył wtedy pewien pasterz noszący imię Maladasa, który pragnął zobaczyć Pana opisanego w świętych tekstach czytanych przez pandita[4] w wioskowej świątyni. Podczas gdy krowy pasły się na łąkach, Maladasa modlił się gorąco do ‘czarnego Boga latającego na białym ptaku’. Minęło 11 dni. Przez ten czas niczego nie jadł ani nie pił. Osłabł tak bardzo, że nie mógł chodzić ani mówić. W końcu Pan zlitował się nad nim i ukazał mu się pod postacią starego bramina. Ale bramin nie latał na białym ptaku ani nie był czarny, ‘pięknie czarny’ – jak opisywał Go pandit.
     Maladasa poprosił więc tego bramina, żeby następnego dnia przyszedł o siódmej rano, aby mógł zdążyć przyprowadzić pandita, który sprawdzi, czy bramin jest Bogiem. Pandit wyśmiał ten pomysł i odmówił w nim udziału. Maladasa nalegał jednak tak gorąco, że pandit w końcu się zgodził. Następnego dnia cała wioska wyległa nad rzekę, na długo przed siódmą. Bramin już tam był, zgodnie ze złożonym przyrzeczeniem. Maladasa wskazał Go zgromadzonym. Lecz oni Go nie widzieli! Zaczęli wyśmiewać się z pasterza i czując się ofiarami jego żartu, pobili go dotkliwie za to, że ich tam sprowadził. Maladasa widział bramina wyraźnie, ale inni go nie widzieli. W końcu Maladasa tak bardzo się rozgniewał, że podszedł do starca, uderzył go w policzek i zapytał: „Dlaczego nie pokażesz się wszystkim?”
     Uderzenie zmieniło całą scenę. Kriszna pojawił się w jaśniejących szatach, z uśmiechniętą twarzą, w czarującej formie, w towarzystwie białego ptaka. Gdy zdumieni wieśniacy otrząsali się z osłupienia, z nieba spłynął wimana, niebiański rydwan i Kriszna zaprosił Maladasę, by usiadł w nim obok Niego. Wtedy, z Bogiem u boku, Maladasa poszybował w górę i wkrótce zniknął wszystkim z oczu.
Samastha Loka Sukhino Bhawantu
z http://groups.google.com - saismg tłum. J.C
 
[1] Wajkunta Ekadasi – ‘brama do sanktuarium Pana’, która w tym dniu jest otwarta.
[2] Mohorrum – nazwa pierwszego miesiąca kalendarza muzułmańskiego. W tym czasie nie wolno toczyć wojen ani walk plemiennych. Pierwsze 10 dni uważane jest za bardzo pomyślne.
[3] Pajs – waluta Indii – 100 pajsów to 1 rupia
[4] Pandit – tytuł nadawany erudytom kultury sanskryckiej, jak i tym, którzy studiują święte teksty. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.