Sai Sadguru – Niezrównany Nauczyciel

część 2    

     Miało to miejsce w 1971 r. Obchody Guru Purnima odbywały się w Prasanthi Nilayam. Jak zawsze Swami był ogromnie zajęty, służąc tysiącom zebranych wielbicieli.Kiedy Pan odpoczywa?        Pewnego ranka pan B.V. Ramana Rao wszedł do pokoju Swamiego i zobaczył, że Jego szata jest mokra od potu. Swami był wyraźnie zmęczony. W rzeczywistości Swami zjadł tego dnia późny obiad, ponieważ przez cały ranek zajmował się rozdawaniem poświęconej wody i udzielaniem padanamaskaru co najmniej dwóm tysiącom szczęśliwych dusz. Zaczął o 8:30 i nie przestał dopóki wszyscy nie otrzymali błogosławieństwa. Chodził bez przerwy przez trzy godziny, pochylając się i wlewając srebrną łyżeczką pachnącą ambrozję w każdą złożoną dłoń. Dla wielbicieli był to niewątpliwie niezwykły dar oglądania Boga, dotykania Go i spożywania nieziemskiego pokarmu! Pan Ramana Rao, krocząc za Bhagawanem, miał przywilej trzymania srebrnego naczynia. Poprzedniego wieczoru Swami poinformował go, że następnego dnia wszystkie osoby obecne w Prasanthi Nilayam powinny przyjść do świątyni o 8:00 rano, bez względu na to, kim by nie były: kierowcami, zmywaczami, kucharzami, osobami starszymi, niepełnosprawnymi czy rezydentami. Gdy rozdawanie dobiegło końca, Swami ponownie zapytał pana Ramana Rao, czy nikogo nie pominął. Wrócił do swojego pokoju dopiero wtedy, gdy był w pełni usatysfakcjonowany. Tam obdarzył błogosławieństwem pana Rao, z miłością przyjmując od niego białą chusteczkę. Przetarł nią Swoją delikatną twarz i zwrócił mu ją jako dar. Potem odpoczywał na górze. 

     W ciągu tamtych dni pan Ramana Rao wraz z innym drogim sercu Swamiego wielbicielem, panem Khayalem Dasem, miał szczęście asystować Bhagawanowi podczas darszanów, trzymając listy, niosąc paczuszki wibhuti itd. Każdego popołudnia o trzeciej był gotowy i czekał na znak Swamiego, żeby móc wejść na górę. Tego dnia domyślał się, że Swami, zanim uda się ponownie na wieczorny darszan, będzie odpoczywał trochę dłużej niż zwykle. Kiedy jednak znalazł się przed Nim, był zdumiony, a właściwie zaszokowany. Swami nie tylko nie wypoczywał, ale był w pełni gotów do wyjścia. Co więcej, czekał na niego już od 14:30! Pan Ramana Rao starał się szybko otrząsnąć z zaskoczenia. Usiadł i zaczął masować stopy Pana. Kiedy się uspokoił, postanowił poczekać na odpowiedni moment i wyznać Panu jak bardzo martwi się o Niego. Chciał powiedzieć: „Swami, byłeś bardzo zajęty rankiem i bardzo późno zjadłeś obiad. Byłeś bardzo zmęczony… a teraz znowu chcesz wyjść. Powinieneś odpocząć…”. Gdy tak myślał, Swami polecił mu zejść na dół i poczekać na Siebie. Pan Rao nie mogąc dłużej ukrywać uczuć wybuchnął: „Swami, proszę, nie idź dzisiaj na wieczorny darszan. Proszę, odpocznij trochę”. W chwili, gdy Swami usłyszał słowo „odpocznij”, natychmiast zareagował. „Odpocznij? Odpoczynek to rdza. Czy kiedykolwiek widziałeś żebym odpoczywał? Odpoczynkiem jest zmiana pracy”.
    Pan Kriszna mówi w Bhagawad Gicie: „W ani jednym z trzech światów nie wiąże mnie żadna praca. Nie mam potrzeby podejmowania się jakichkolwiek zadań. Mimo to nieustannie angażuję się w różnorodną działalność”. Jedyna Osoba na tym świecie, wznosząca się ponad karmę, nie mająca obowiązku czymkolwiek się zajmować, pracuje nieustannie z własnej woli, tylko dla dobra innych. Natomiast my chcemy czasami odpocząć, ponieważ mamy mnóstwo obowiązków i ciąży nam odpowiedzialność. Czy nie powinniśmy o tym pomyśleć? Wspominając tamtą chwilę, pan B.V. Ramana Rao powiedział mi, że był świadkiem, iż Swami ani przez moment nie odpoczywa. „Oświadczam ci z całym przekonaniem, że Swami nigdy nie śpi. Bóg nigdy nie śpi! Miałem szczęście spać w pokoju Swamiego przez 28 dni w 1993 r. Leżałem prostopadle do łóżka Swamiego i widziałem, że nigdy nie spał. Gdy wychodziłem do łazienki w środku nocy, widziałem jak czuwał. Jest aktywny przez 24 godziny na dobę.” 

Kto kogo widzi podczas darszanu

    Podczas innego święta Guru Purnima, tym razem w 1976 r., Swami spędził cały dzień odwiedzając nowe domy, które wybudował dla haridżan – najbardziej pokrzywdzonych ekonomicznie mieszkańców indyjskich wiosek. Ich chaty zostały zniszczone przez powódź spowodowaną wylewem rzeki Ćitrawati, a Swami wybudował dla nich trwałe konstrukcje. Nie tylko to, Bhagawan zapewnił im również zatrudnienie, przydzielając im prace w obrębie aszramu. Tamtego ranka udał się do nich osobiście, aby ich upewnić, że jest zawsze z nimi i nieustanne dąży do ich pomyślności. Twarz, nawet najbardziej przygnębionego człowieka na ziemi, zajaśnieje uśmiechem na widok radości, jaką Swami rozpalił w sercach tych bezradnych ludzi. Byli tak bardzo szczęśliwi. Nawet Pan delektował się ich szczęściem. Spędził z nimi prawie 4 godziny, odwiedzając ich w domach, rozmawiając, słuchając o ich problemach, błogosławiąc noworodki, pieszcząc dzieci. Tego popołudnia, pan Ramana Rao ponownie nie mógł ukryć swojego niepokoju i nalegał: „Swami! Proszę, nie forsuj się więcej… Tego wieczoru nie nadwyrężaj się wyjściem na daszan. Proszę”. Zaledwie zdążył skończyć tę modlitwę, gdy Swami odpowiedział: „Myślisz, że ci wszyscy ludzie przyszli na Mój darszan? Że chcą Mnie zobaczyć? Mylisz się! Całkowicie się mylisz”. Pan Ramana Rao był zaskoczony. „Jeśli wszyscy ci ludzie nie znaleźli się tutaj dla darszanu Swamiego, to po co się zebrali? Dlaczego przybyli z tak wielu miejsc, bliskich i dalekich? Dlaczego czekają na Niego tak cierpliwie w ciszy?” Gdy starał się odnaleźć sens słów Swamiego, Bhagawan ciągnął dalej. Teraz był jednak łagodny. Zajrzał mu głęboko w oczy i spokojnym tonem zapewnił: „To ja idę na ich darszan! Oni wszyscy przybyli tutaj zgodnie z moim planem, na moją prośbę, abym mógł ich zobaczyć. Jak mogę odpoczywać, skoro czekają na mnie?”. Słysząc to pan Ramana Rao pomyślał sobie: „To czysta przesada. Jak Swami może mówić, że idzie na darszan Swoich wielbicieli?! To zbyt daleko posunięta donkiszoteria!”. W następnym ułamku sekundy Swami przeszył go ostrym spojrzeniem i powiedział gniewnie: „Myślisz, że to donkiszoteria?”. Pan Ramana Rao przeżył głęboki wstrząs. Oszołomiła go głębia przekazu, niezależnie od boskiej wszechwiedzy objawiającej się z prędkością światła. Miał pusty umysł i sztywne mięśnie. Wtedy Swami z miłością wytłumaczył: „Czy sądzisz, że poruszając się pomiędzy wielbicielami patrzę na ich ciała? Dostrzegam dusze. Widzę ich przeszłość, teraźniejszość oraz to, co powinienem zrobić dla ich lepszej przyszłości. Na nieszczęście patrzysz na mnie jak na Boga mającego to ciało…”. Zanim jeszcze pan Ramana Rao zdołał zarejestrować i przyswoić sobie głębie odkryte słowami Swamiego, Bhagawan dodał: „Za każdym razem, gdy przemawiam, zwracam się do was wszystkich jako do ucieleśnień Boskiej Atmy – Diwja Atma swarupulara. Myślisz, ze robię to tylko po to, żeby was pochwalić lub zadowolić? Ja to wiem. Jesteście duszami i tak was widzę. Przybyłem dla moich wielbicieli. Jestem wielbicielem Swoich wielbicieli!”. 
     Pan B.V. Ramana Rao miał błogosławioną okazję służyć blisko Swamiego przez kilka dziesięcioleci. Mówi on: „Bhagawan kocha nas w sposób bezwarunkowy i pełen miłosierdzia jedynie dlatego, że widzi nas zawsze jako dusze, jako Swoje odbicia. Możemy mieć miliony wad, możemy potykać się tysiące razy, możemy nie ufać Mu w stopniu, w jakim pragnie byśmy Mu ufali, możemy nie kochać Go prawdziwie, z całego serca, z całej siły i całą duszą, a mimo to On wciąż czeka na najdrobniejszą okazję by nas uwznioślić, uratować, schwycić za ręce i napełnić Swoją miłością. Czyni to absolutnie bezwarunkowo. Kocha nas bez względu na to, czy jesteśmy duchowymi olbrzymami, dumnymi intelektualistami, egoistycznymi szatanami, sprytnymi ignorantami czy uczciwymi dżentelmenami. Nie ważne, czy ktoś rezyduje w prestiżowym biurze, mając w rękach władzę i bogactwo, czy też spędza życie walcząc o utrzymanie, stara się przeżyć kolejny dzień wpadając z jednej niebezpiecznej sytuacji w drugą”.

Miłość Sadguru jest wieczna i tajemnicza 

    Pan Ramana Rao ciągnie dalej: „Zilustruję to, dzieląc się z tobą pewnym epizodem, który również miał miejsce w tamtym czasie, dokładnie w 1974 r. podczas święta Daśary. Jak każdego roku ludzie płynęli do aszramu ze wszystkich stron Indii i świata. Rankiem w dniu Widżajadasami Swami rozdał ubrania mieszkańcom aszramu i woluntariuszom z Sewa Dal.  Potem wezwał mnie do swojego pokoju i podał wyjaśnienie: ‘W tej chwili do baraku weszła starsza para. On ma 70 lat, ona 65. Mężczyzna ma na głowie zwinięte włosy (splecione jak u ortodoksyjnych braminów), na szyi sznurek rudrakszy, na ciele świętą nić[1]… otwiera walizkę kluczykiem przywiązanym do świętej nici… wyciąga dwa ręczniki… jeden z nich zmienia na inny, drugi spoczywa na jego ramieniu… teraz zdjął dhoti, koszulę i włożył je do walizki… wyciąga z niej chembu (miedziane naczynie używane jako kubek)’. Swami zamilkł, a potem wydał polecenie: ‘Przyprowadź tutaj tę parę’. Wychodziłem, gdy dodał: ‘Poczekaj. Są z Gulbarga (miasta w stanie Karnataka). Znają język telugu, ale będą rozmawiać w kannada. Znajdź chłopca, który mówi w kannada’. Odpowiedziałem: ‘Swami, rozpoznam ich bez problemu’. Swami jednak nalegał: ‘Nie, weź ze sobą chłopca mówiącego w kannada, ponieważ starzec powie: „Dlaczego Baba mnie wzywa? Skąd mnie zna? Przyjechałem tutaj po raz pierwszy”’. Odrzekłem na to: ‘Swami, powiem mu, że jesteś Bogiem, że jesteś wszechwiedzący’. Swami przerwał mi krótko: ‘Zrób jak powiedziałem!’ i dodał: ‘Ten starzec zapyta cię, kto zaopiekuje się jego torbą i walizką, gdy pójdzie z tobą’. Słuchając Swamiego, roześmiałem się w duchu. Czy ktoś może się martwić o torbę i walizkę, skoro wzywa go Swami? Na wszelki wypadek, zgodnie z Jego instrukcją, zabrałem ze sobą chłopca. Dotarłszy do baraku, nie miałem trudności z identyfikacją tej pary, dzięki dokładnemu opisowi Swamiego. Przywitałem starca z szacunkiem, dotykając dłonią jego stóp i powiedziałem mu, że Swami czeka na niego przed świątynią. Starzec natychmiast zauważył: „Na mnie? Niemożliwe... przyjechałem tutaj po raz pierwszy. Baba nas nie widział… myli się pan… to nie chodzi o nas!”. Byłem zdumiony i rozbawiony. Zdumiony jego zachowaniem i rozbawiony wszechwiedzą Baby. Poprosiłem chłopca mówiącego w kannada, żeby wytłumaczył im, że Swami jest Boskością. Wysłuchawszy tego, starzec stwierdził: ‘W porządku, jeśli zgodzę się pójść z panem, to kto zatroszczy się o moją walizkę i torbę?!’. Co za nadzwyczajne doświadczenie! Podziwiałem wszechogarniający wzrok Swamiego, wznoszący się nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością! Z głęboką pokorą i uprzejmością wyjaśniłem staremu człowiekowi, że dopóki nie wrócą, bagażami zajmie się przyprowadzony przeze mnie chłopiec. Potem zaprowadziłem ich do Swamiego. Stanąwszy przed Nim powiedziałem: ‘Swami, ten człowiek powtórzył dokładnie Twoje słowa’. ‘Wiem’, natychmiast odrzekł Swami i dodał: ‘Jestem też świadomy twojego gadulstwa. Dlatego poleciłem, żebyś wziął ze sobą chłopca mówiącego w kannada’. Czując się skarcony, głośno uderzyłem się w policzek, szczerze szukając Jego wybaczenia. Swami pobłogosławi tę niewinną parę Swoją wielką miłością. Podarował mężczyźnie dhoti, a jego żonie sari. Potem powiedział: ‘W tym szczęśliwym dniu noście oboje te nowe ubrania. Wiem, że pokłóciliście się z synem i z synową i odeszliście od nich. Nie martwcie się. Zostańcie w baraku. Wasze rzeczy będą bezpieczne. Dzisiaj bank jest zamknięty. Kiedy jutro zostanie otwarty, będziecie mogli w nim zdeponować trzymane w walizce pieniądze. Wszystko będzie dobrze. Macie moje błogosławieństwo’. Mówiąc to udzielił im padanamaskaru i odesłał ich do baraku. Ludzie pytają często gdzie jest Bóg. Właściwsze było by pytanie gdzie Go nie ma”.

W jaki sposób Bóg dowiaduje się o wszystkim 

    W latach dziewięćdziesiątych w koledżu Swamiego studiował Wenkatesz Prasad. Pewnego wieczoru, gdy czekając na darszan siedział przed Trayee Brindawan – domem Baby w Bangalore, obok niego usiadł nobliwy starszy pan i zadał mu pytanie: „Skąd wiesz, że Swami wie wszystko?”. Prasad nie chciał wdawać się w rozmowę, ponieważ w tym miejscu rozmowa była niebezpieczna. Swami mógł w każdej chwili wyjść. Odpowiedział po prostu, że Swami jest wszechwiedzący (antarjami). Mężczyzny to nie usatysfakcjonowało. „Tak mówi nam Swami. Skąd jednak wiesz, że Swami wie wszystko?” Prasad pragnął tylko jednego – przerwać rozmowę. Powiedział więc krótko: „Baba jest Bogiem”. Starszy pan jednak nalegał: „To Swami tak mówi o Sobie. W jaki jednak sposób dowiaduje się o wszystkim?”. Ów grad pytań i odpowiedzi przyjął teraz bezkresną trajektorię. Prasad, siedząc najbliżej drzwi, pomyślał, że sprowadzi na niego poważne kłopoty. Żeby szybko zamknąć rozmowę, grzeczne zwrócił się do starca: „Wujku, może ty mi powiesz, dlaczego Swami wie wszystko?”. Starzec zapytał: „Skąd wiesz, że ukąsiła cię mrówka w rękę lub w stopę?”.  Prasad odpowiedział spokojnie: „Bo to moja ręka i stopa”. „Właśnie! Czy widziałeś w domach hinduistów obrazek stojącego Wisznu z dwudziestoma ramionami, z dwudziestoma głowami i z krową w żołądku?” „Tak, widziałem”. „Dobrze”, kontynuował starszy pan. „Artysta chciał w ten sposób przedstawić kosmiczną formę Pana. Wszystko jest Nim i doprawdy, On jest wszystkim. Pan dowiaduje się wszystkiego w taki sam sposób w jaki ty dowiadujesz się, że mrówka ukąsiła cię w rękę lub w nogę. Pan wie o wszystkim co dzieje się we wszechświecie i w wyższych wszechświatach, ponieważ wszystko dokonuje się w Nim. Wszystko jest częścią Pana i dlatego Swami jest antarjami i wie o wszystkim”. 
    „Nie potrafię opisać głębokiego wpływu jaki wywarło na mnie to proste tłumaczenie”, zwierza się Prasad. „To było bardzo jasne, krystalicznie czyste wytłumaczenie wszechobecności Swamiego. Ów wielbiciel usunął z mojego umysłu raz na zawsze wszelkie mogące się pojawić wątpliwości, przychodzące wtedy gdy mówimy, że Swami nas zawsze widzi. Poczułam jak wielką łaską obdarzył mnie tego dnia Swami. Głęboko zdumiony zastanawiałem się przez ile lat ów wujek walczył i modlił się do Boga o taki stan umysłu. Przekazał mi tę wiedzę w jednej, małej, słodkiej, łatwej do przełknięcia kapsułce”. 
     W chwili, gdy wujek jak na sygnał zamilkł, Swami otworzył drzwi, podszedł do nich, stanął przed Prasadem i udzielił mu cudownego padanamaskaru. „Od tamtego dnia”, wspomina Prasad, „ani przez chwilę nie zwątpiłem w Jego wszechobecność. Żyję głęboko wierząc, że jestem w Nim i że wszystko co wydarza się w moim życiu, jest wyrazem Jego woli”. 
    Rozmyślając o Prawdzie mogącej uwznioślić życie każdej osoby, Swami Wiwekananda powiedział kiedyś: „W kim zawiera się wszechświat? Kto przenika wszechświat? Kto jest wszechświatem? W kim mieści się dusza? Kto przebywa w duszy? Kto jest duszą człowieka, przyjmując postać jaźni? Odpowiedzi na (poprawiłam) te pytania mogą położyć kres wszelkim lękom i cierpieniu oraz przynieść nam bezkresną wolność”.

Jedność wszystkich istot

    Swami, Najwyższy Nauczyciel, demonstrował tę prawdę przez całe życie. To dlatego pozostaje zawsze w błogości. Tak, to niełatwe, ale zyskamy piękną nagrodę decydując się na szczery wysiłek zastosowania jej w naszym życiu. Czy będziemy jutro potrafili spojrzeć na ogrodnika i pomyśleć: „Wspaniale! Swami pięknie sprząta mój ogródek”. Czy będziemy umieli pójść do biura i powiedzieć sobie: „Swami w moim szefie jest taki dobry. Jestem Mu ogromnie wdzięczny”. Czy pójdziemy na targ i zastanowimy się: „Swami w sprzedawcy jest bardzo sympatyczny i pomocny. Jak miło!”. Cóż, jeśli będziemy do tego zdolni lub przynajmniej zainicjujemy dobry początek, to postawimy pierwszy pewny krok w kierunku doświadczania ostatecznej wolności, nieustannej szczęśliwości. Dzięki niemu na ustach naszego Sai Sadguru pojawi się słodki uśmiech. Będzie to przepiękny hołd złożony miłosiernemu i boskiemu Mistrzowi.
                                                                                                Biszu Prusty
     z redakcji Radia Sai
tłum. J.C.
[1] Święta nić bramińska jest zakładana w czasie ceremonii inicjacji Upanajana. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.