Wywiad Radia Sai z dr K. Narasimhanem, szefem mobilnego szpitala Śri Sathya Sai 

      Kiedy uczeń – w tym wypadku wysoko wykwalifikowany lekarz – odpowiada na wezwanie Mistrza poddając się całkowicie i bez zastrzeżeń Jego woli, kiedy poświęca dnie i noce na wyznaczone mu zadanie, pobudzany pragnieniem wzniesienia się na poziom oczekiwań Mistrza, rezultatem tego jest cud nazywany mobilnym szpitalem Śri Sathya Sai.

     Dwudziestego trzeciego grudnia 2013 r. jury CNBC–TV18[1] uhonorowało szpital mobilny Śri Sathya Sai nagrodą za wprowadzanie innowacyjnych metod transformujących ludzkie życie. Dzisiaj Radio Sai ma przyjemność przedstawić Wam rozmowę przeprowadzoną pomiędzy dyrektorem tego projektu, dr Narasimhanem i redaktorką Radia Sai, panią Karuną Munshi. Nadaliśmy ją na żywo w ramach czwartkowego programu ‘Morning Glory – Poranna chwała’.
Karuna Munshi: Sai Ram, dr Narasimhan. Gorąco witam w naszym studio.
dr Narasimhan: Sai Ram! Jestem wdzięczny Bhagawanowi, że pozwolił mi uczestniczyć w tym projekcie oraz Radiu Sai, za danie mi okazji podzielenia się doświadczeniami naszego zespołu i opowiedzenia o wydarzeniach mających miejsce 23-go grudnia w hotelu Taj Palace w New Delhi, gdzie stacja CNBC–TV18 zaprezentowała mobilny szpital Śri Sathya Sai i wręczyła nam nagrodę za opiekę zdrowotną.
Karuna Munshi: Czekamy niecierpliwie na szczegółową relację. Czy może nam pan opowiedzieć o chwili, gdy otrzymał pan wiadomość o nagrodzie? Czy czuł pan zdziwienie?
dr Narasimhan: Jak pani wie, zwykle traktujemy służenie innym jak ćwiczenie przyspieszające naszą ewolucję duchową. Szczerze mówiąc ten moment nie uskrzydlił mnie ani nie rozradował. Ale po chwili, w granicach zdrowego rozsądku, poczułem się szczęśliwy, ponieważ nagroda stanowi pewną formę rozpoznawczą, uświadamiającą ludziom istnienie niezwykłej służby medycznej ofiarowywanej, nawet dzisiaj, przez instytucje Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Bhagawan zainicjował ten projekt osiem lat temu i jak widzimy, wytrzymał on próbę czasu. Wszystkie powołane przez Bhagawana instytucje nie tylko doskonale prosperują, ale rozrastają się i wzbogacają swoje programy. Ukazują całemu światu, że kieruje nimi nie tylko forma Baby, ale także Jego nauki i zasady.
Wydarzenie w New Delhi
Karuna Munshi: Ma pan słuszność doktorze. Proszę opowiedzieć nam coś więcej o uroczystościach w stołecznym hotelu Taj Palace, w których brał pan udział wraz z panem Naganandą.
dr Narasimhan: Zanim do tego przejdę, chciałbym wyjaśnić małe nieporozumienie. Prawda jest taka, że uhonorowany został mobilny szpital Śri Sathya Sai. Bhagawan dał mi łaskawie przywilej odgrywania w tym projekcie ważnej roli, jednak prestiżową nagrodę otrzymał mobilny szpital. Początkowo niewiele wiedziałem o tej nagrodzie, ale kiedy przyszedłem na ceremonię i usłyszałem, w jaki sposób organizatorzy wybierali zwycięzcę, naprawdę oniemiałem.
Karuna Munshi: Więc ktoś was nominował. Jak to się stało?
dr Narasimhan: Otóż nie. Grupa CNBC wraz z grupą ICICI (drugiego co do wielkości banku w Indiach) zleciła Indyjskiemu Biuru Badań Medycznych (IMRB) wytypowanie ponad 3000 szpitali i przyjrzenie się ich pracy. Zgodnie z przepisami, Biuro nie ulega wpływom nacisków zewnętrznych. To zadziwiające – Biuro Badań Medycznych przez cały rok odwiedza szpitale w bardzo dyskretny i poufny sposób. Szpital nie zdaje sobie sprawy z wizyty, ani nie wie, który szpital zostanie wzięty pod lupę jako następny. Próbowaliśmy dowiedzieć się od jury, kto przyszedł do nas na kontrolę, ale nie zamierzali nam tego powiedzieć. To powoduje, że sprawa jest jeszcze bardziej niezwykła, ponieważ jak pani wie, w Organizacji Śri Sathya Sai nie składamy nadzwyczajnych, szczegółowych wyjaśnień na temat struktury naszej pracy.
Karuna Munshi: To prawda! Tradycyjnie unikamy prasy, ponieważ nasze czyny mówią wystarczająco głośno same za siebie. Uczestnicząc w tej ceremonii, jakie były reakcje zebranych? Byli tam najważniejsi przedstawiciele indyjskiej opieki zdrowotnej i większość z nich reprezentowała kliniki prywatne. Wy dwaj uosabialiście system opieki zdrowotnej Śri Sathya Sai. Jak na to reagowali inni?
dr Narasimhan: Był tam obecny nasz dr Mohan z Madrasu, ceniony na świecie diabetolog i przewodniczący Stanowego Trustu Śri Sathya Sai w Tamil Nadu. Jego Specjalistyczne Centrum Diabetyki w Madrasie zwyciężyło w kategorii szpitali wyspecjalizowanych w jednej dziedzinie. Powiedział mi, że kiedy szliśmy odebrać nagrodę gorąco nas oklaskiwano. Jak gdyby wszyscy ci ludzie czuli, że bezinteresownie wykonywana służba jest rzeczą szlachetną. Chociaż szpitale korporacyjne działają w oparciu o profity, to myślę, że pracujący w nich ludzie wiedzą w głębi serca, że udzielanie wysokiej jakości bezpłatnej opieki medycznej pacjentom będącym w potrzebie jest rzeczą słuszną. Zanim przyjechałem do Prasanthi Nilayam byłem członkiem zespołu w Hajderabadzie pracującego bezinteresownie na rzecz wsi. Za każdym razem, gdy dzwoniłem do któregoś z najlepszych chirurgów w imieniu pacjenta wymagającego operacji, żaden z nich nigdy nie powiedział ‘nie’. Po prostu szukali organizacji mającej przejrzyste motywy, postępującej szlachetnie i rzeczywiście pomagającej ludziom ubogim. Zatem przedstawiciele szpitali i zwycięzcy obecni tego dnia w auli musieli odczuwać zdziwienie, a jednocześnie, w głębi serca, rozradowanie. Podczas kolacji wiele osób wyrażało swoją aprobatę dla Bhagawana Baby i Jego Organizacji. Pogłębiła się ona jeszcze bardziej, gdy podczas rozmowy podkreśliliśmy, że mobilny szpital powstał dzięki Bhagawanowi, że to On nim kieruje oraz że każdego dnia nieustannie odczuwamy Jego obecność.
Prawdziwy przykład innowacji przynoszącej transformację
Karuna Munshi: Dobrze wiedzieć, że przyjęli to z otwartymi umysłami. To piękne! Jak rozumiem, pan Nagananda wygłosił mowę pochwalną? Na czym się skupił?
dr Narasimhan: Podkreślił, że przedsięwzięcie zostało zainicjowane przez Babę i że lekarze nie pobierają ani grosza od swoich pacjentów. Opowiadał o różnego typu szpitalach podległych Trustowi Śri Sathya Sai. Ale mówiąc szczerze, chciałbym teraz powiedzieć kilka słów o kryteriach przyjętych przez CNBS, które ich do nas sprowadziły. Posłużyli się dwoma słowami: ‘innowacja’ prowadząca do ‘transformacji’ życia. Według mnie jest to trafny opis wykonywanej przez nas pracy. Innowacja i transformacja zachodzą na trzech odmiennych planach: fizycznym, mentalnym i duchowym. Pozostają w zgodzie ze wskazówkami zmodyfikowanej wizji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), mówiącej, że zdrowie nie jest po prostu brakiem chorób ale stanem doskonałego samopoczucia fizycznego, umysłowego i duchowego. Musiała pani zauważyć, że dodano duchowy wymiar zdrowia. Bhagawan definiuje zdrowie jako stan składający się z pięciu komponentów: ahary, aćary, wićary, wihary i ućary.
      Ahara odnosi się do przyjmowanego przez nas pokarmu. Zgodnie z najstarszą filozofią indyjską, najsubtelniejsza część pokarmu przemienia się w myśli. Aćara to nasze postępowanie w społeczeństwie, w miejscu pracy, w rodzinie. Wihara to odwiedzane przez nas miejsca, takie jak satsang czy klub. Jak Swami zawsze podkreśla, najważniejsza jest wićara – tworzone przez nas myśl. I na koniec ućara – wypowiadane słowa. Dzięki boskiej wizji Bhagawana i Jego prowadzeniu mobilny szpital od samego początku uznał tę definicję za opokę i buduje na niej swoją działalność. Skoro rozmawiamy o powstaniu i rozwinięciu tego projektu – to jest on prawdziwym cudem Bhagawana. Rozpoczął się w 2006 r., kiedy system opieki zdrowotnej na wsiach źle funkcjonował, ponieważ był zbyt zawiły. Rząd był przekonany, że instalowanie, utrzymywanie i stosowanie zgodnie z wymogami wysoko zaawansowanego sprzętu technicznego na wsiach, takiego jak tomografy komputerowe i tomografy rezonansu magnetycznego, jest niemożliwe.
      Drugą stroną tego niebezpiecznego trójkąta była niechęć lekarzy do pracy na prowincji. Mówili, że brakuje tam infrastruktury odpowiadającej ich kwalifikacjom i zawodowej reputacji. Dodawali, że w odległych wsiach nie wykształcą odpowiednio swoich dzieci. Podstawą niebezpiecznego trójkąta było to, że wieśniacy w żadnym wypadku nie uzyskają dostępu do najskromniejszych nawet udogodnień dostępnych w mieście. Składało się na to kilka powodów: życie za dniówkę, nie przyprowadzanie do lekarzy ludzi starych, powszechna ignorancja odnośnie zdrowia, chorób itp. W tych okolicznościach decyzję musiał podjąć sam Mistrz. Swami zwrócił uwagę na rzecz najważniejszą. Powiedział, że urządzeń nie trzeba instalować na wsiach. Mogą przywozić je lekarze. Polecił nam zakładać w szkołach prowizoryczne ośrodki medyczne, służące jako mini-szpitale. Pracujący w nich od rana lekarze wieczorem będą mogli wrócić do miasta, co zapewni konserwację i sprawność aparatury. To niezwykle proste ale bardzo innowacyjne rozwiązanie zrewolucjonowało koncepcję dostarczania opieki zdrowotnej do indyjskich wsi. Rządowy doradca naukowy, dr R. Ćidambaram, przyszedł obejrzeć nasz projekt i pozostał z nami przez dwie godziny. Następnego dnia wygłosił na ten temat przemówienie na uniwersytecie Śri Sathya Sai. Powiedział w nim, że poprzedniego dnia wizytował najlepszą innowację Baby, zmieniającą szkołę w szpital. Następnego ranka szpital ponownie przemieniał się w szkołę. Wyznał, że trudno o lepszy innowacyjny przykład.

Karuna Munshi: To są słowa dr Ćidambarama, głównego doradcy naukowego Premiera i rządu indyjskiego! Przeglądając zdjęcia z tej uroczystości zauważyłam, że był tam również obecny wiceprzewodniczący indyjskiej Komisji Planowania, dr Montek Singh Ahluwalia. Czy miał pan okazję z nim porozmawiać?
dr Montek Singh Ahluwalia (z lewej) wręcza nagrodę panu Naganand (w środku) i doktorowi Narasimhan w dniu 23 grudnia 2013
 

dr Narasimhan: Przez większość czasu pozostawał na podwyższeniu i to tam zapytał mnie, czy posiadamy podobne instytucje w całym kraju, czy też ograniczamy się tylko do Puttaparthi i Bangalore. Odpowiedziałem, że Centralny Trust Śri Sathya Sai nie ma ich więcej i opowiedziałem mu o Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai, powołanej i pobłogosławionej przez samego Bhagawana. Zaznaczyłem, że Organizacja służebna wykonuje wiele prac w tym samym duchu, chociaż ilość lub wielkość jej działań nie osiąga poziomu mobilnego szpitala ani szpitali specjalistycznych.
Karuna Munshi: Czy podkreślił pan, że to projekty prototypowe? Że przemyślał je i zorganizował sam Bhagawan?
dr Narasimhan: Tak, powiedziałem to. Nie tylko jemu, ale i innym znanym lekarzom, takim jak dr Trahan i dr Adżit Panda, znakomitym kardiologom, którzy również byli tam obecni. Powiedziałem im, że Bhagawan wspominał przy różnych okazjach, że nie przyszedł rozwiązywać problemów medycznych i społecznych. Że wierzy w tworzenie modeli, które może replikować każdy rząd i organizacja prywatna. Jeśli mowa o ilości, to Swami nigdy nie chciał, żeby szpitale super specjalistyczne wznoszono w każdym mieście. Wierzył, że te instytucje, nawet dla osób prywatnych, staną się miejscem, gdzie każdy będzie mógł wykonywać codzienną sewę i sadhanę, wywołujące jego własną przemianę. Jednak dla rządu i dla organizacji pozarządowych mogą one służyć jako przykład.
Narodziny i geneza ‘ruchomego cudu’
Karuna Munshi: Czy mógłby pan cofnąć się myślami w przeszłość i mając na względzie dobro naszych słuchaczy opowiedzieć nam o początkach tego wspaniałego projektu – mobilnego szpitala Śri Sathya Sai. Fakty i zaangażowane w to osoby są do tego stopnia niezwykłe, że trudno w to wszystko uwierzyć.
dr Narasimhan: Geneza projektu cofa nas do 2005 r., zdaje mi się, do marca. Bhagawan po prostu wezwał pana Ćakrawarthi i zapytał go, czy moglibyśmy nabyć autobus, w którym mieściłoby się laboratorium, skaner, aparat EKG i inny podobny sprzęt.
Karuna Munshi: Tak z powietrza?
dr Narasimhan: Tak. Prawdopodobnie pan Ćakrawarthi powiedział Swamiemu, że być może trudno go będzie kupić, ale pewnie można go wyprodukować na zamówienie. Jednak Swami polecił mu sprawdzić to w internecie. I kiedy pan Ćakrawarthi to zrobił, odkrył ku swojemu zdziwieniu, że Siemens India wytwarza podobne autobusy i dwa z nich przekazał organizacji pozarządowej w stanie Uttaranćal. Kiedy wrócił do Swamiego z tą informacją, sprawa posunęła się naprzód, a dzięki Bhagawanowi, jak pani wie, nabrała rozpędu. Jedną interesującą rzeczą, o której mogę wspomnieć jest to, że Swami rozpoczynając jakiś projekt zapewnia sobie trzy M – kadry (man-power), materiały i pieniądze (money), dlatego praca rozpoczyna się w zaplanowany wcześniej sposób. Ale tym razem Swami nie wspominał o kadrach. Pan Radżiw Mahadżan, który znaczy dla mnie więcej niż brat, odgrywał kluczową rolę nie tylko przy zakupie autobusu, ale również przy jego odpowiednim wyposażeniu. Razem z panem Ćakrawarthi i innymi organizatorami pytał Swamiego dwu lub trzykrotnie, jak mają kierować projektem, skoro do tej pory nikogo nie zaangażowano. Swami odrzekł, że da im dobrego lekarza. Byli na tyle odważni, że zadali Swamiemu kolejne pytanie: „Swami, co może zrobić jeden lekarz?” Swami oznajmił: „Dam wam wielu dobrych lekarzy.” W dniu, gdy Bhagawan wezwał mnie i poprosił o przejęcie mobilnego szpitala, odpowiedziałem ‘tak’.
Karuna Munshi: Co pan wtedy robił?
dr Narasimhan: Koordynowałem program ‘Matka i dziecko’ w ramach Trustu im. Iśwarammy – ‘Dobrobyt kobiet’. Potem pan Ćakrawarthi zapytał mnie, co dało mi odwagę do powiedzenia ‘tak’. Odrzekłem, że przyczyniły się do tego dwie rzeczy – po pierwsze, wielbiciele rozumieją, że kiedy Swami wyraża Swoją wolę, to tak się dzieje. Po drugie, podczas ośmioletniego pobytu w Hajderabadzie wykonywałem intensywnie grama sewę, to znaczy, służbę na rzecz wsi – nie tylko lekarską, ale obejmującą wszelkie sprawy. Mieliśmy wtedy dobry zespół złożony ze 150 lekarzy.
Mobilny szpital, a nie mobilna klinika
    Dzięki temu doświadczeniu wiedziałem, że jest to rodzaj służby skłaniającej ludzi do współpracy. Zamiast po prostu rozpocząć nabór od przyjęcia 20-tu lub 30-tu lekarzy, zadowoliliśmy się dwoma czy trzema naprawdę dobrymi specjalistami. W miarę upływu czasu ludzie uświadamiają sobie, że nasza służba jest szczera, ma czyste motywy i wykorzystując imię Swamiego umacnia jedynie swoją wiarygodność. W rezultacie skupiają się wokół nas ludzie, zwłaszcza podobnie myślący profesjonaliści. Większość wiejskich programów to jednodniowe wypady weekendowe, podczas których podaje się Crocin[2] lub witaminę B-complex – a potem wraca. Ale ten projekt jest inny. Swami wyraził się bardzo jasno mówiąc, że nie nadał projektowi nazwy ‘klinika’ czy ‘obóz’, ale ‘mobilny szpital Śri Sathya Sai’. Oznajmił nam, że poza zabiegami operacyjnymi wymagającymi znieczulenia ogólnego, będziemy mogli wykonywać wszystko. I jeśli nie robiliśmy tego to tej pory, to teraz mamy szansę. Takie przesłanie dostaliśmy od Bhagawana. Rozmyślałem nad nim głęboko. Wyszedłem od pięciu warunków, które jak zawsze wierzyłem, przynoszą mi szczęście, ponieważ reprezentują abhajahastę, uniesioną w akcie błogosławieństwa dłoń Swamiego. Pierwszym warunkiem była ‘konsekwencja’, ponieważ pragnąłem, żebyśmy przyjęli regularny harmonogram pracy. Zaczęliśmy go opracowywać na czas dwóch tygodni. Dłuższe planowanie było niemożliwe, ponieważ praca mobilnego szpitala jest bardzo skomplikowana. Obszar działania wykraczający poza to ograniczenie czasowe bardzo by się powiększył i tracilibyśmy zbyt dużo czasu na transport. Drugim warunkiem była ‘wykwalifikowana załoga’, ponieważ wiarygodność naszego projektu lub służby wzrośnie jedynie wtedy, kiedy w skład zespołu wejdą znani ludzie. Nawet Swami powiedział, a ja powtórzę za Nim: ‘Waidja Nipunalanu teesukellaali’, to oznaczy: ‘Weź ekspertów, a nie praktyków ogólnych’. Po trzecie chciałem, żebyśmy mieli odpowiedni system wsparcia diagnostycznego, na co Swami wyraził zgodę. Obejmowało ono takie urządzenia jak ultrasonograf, aparat rentgenowski i laboratorium. Wszystko razem miało kosztować miliony indyjskich rupii. Po czwarte pomyślałem, że potrzebna nam będzie dobrze wyposażona apteka. Możemy mieć najlepszych specjalistów wykonujących skomplikowane badania i stawiających doskonałe diagnozy, a mimo to, jeśli pod koniec dnia wręczymy pacjentom recepty, to oni nic z nimi nie zrobią. Zatem przyjęliśmy metodę rozdzielania leków na miesiąc – zwłaszcza pacjentom cierpiącym na cukrzycę, nadciśnienie, epilepsję, zaburzenia tarczycy i inne choroby chroniczne. Te choroby wymagają stałego nadzoru. Matczyna miłość Swamiego jest dla nas zawsze dostępna. Tak więc zaczęliśmy dawać pacjentom leki na miesiąc. Początkowo z tego powodu unosiło się w górę wiele brwi i nawet organizatorzy się martwili. Ale nasz pomysł oparł się działaniu czasu i wytrzymał ten test. Postępujemy tak w dalszym ciągu.
Zbliża się boski trójkąt
     Piąty i ostateczny warunek był taki, że nasza służba powinna mieć wymiar holistyczny, który jest tak ważny, że wspomniał o nim nawet Swami. Nie wystarczy dobra opieka zdrowotna. Zatem myśląc o trójstronnym podejściu do tej sprawy postanowiliśmy zamienić niebezpieczny trójkąt w boski trójkąt. Pierwsze ramię trójkąta reprezentuje opieką zdrowotną, która ma charakter fundamentalny, ponieważ jeśli nie wyleczymy ludzi, nie będą gotowi wysłuchać niczego, co będziemy chcieli im powiedzieć. Drugim ramieniem trójkąta jest służba prewencyjna. W ten sposób ramiona trójkąta podtrzymują się i uzupełniają.
Karuna Munshi: Więc zaczęliście ich uczyć jak zachować zdrowie?

dr Narasimhan: Właśnie tak! Uświadomiliśmy sobie, że wkraczamy w tę grupę społeczną, aby jej służyć i że nie jesteśmy szpitalem stacjonarnym. Zatem dostarczanie edukacji o zdrowiu, przynoszącej widoczny wzrost ogólnej świadomości profilaktyki zdrowotnej u ludzi, stało się ważnym komponentem mobilnego szpitala. Tym, co wszyscy traktujemy na serio. Każdego ranka o godzinie 7:00 udaję się do wioski, ponieważ zwykle czeka tam na mnie ponad 300 pacjentów i zanim pojawią się inni lekarze kończę lekcję przekazywania im wiedzy na temat zapobiegania chorobom. Pojawiły się wątpliwości, czy przekazywanie tej wiedzy przyniesie jakikolwiek skutek, więc podczas pewnej rozmowy ze Swamim powiedziałem: „Swami przekazujemy wiedzę o zdrowiu, ale…” – Swami odpowiedział: „Musicie to robić, musicie to robić. To wasza ścieżka duchowa. Zmienienie ich nawyków i przyzwyczajeń wymaga czasu.” Zatem staramy się ich nauczyć jak kontrolować cukrzycę i ciśnienie krwi. Poranne spotkanie jest bardzo formalne i rzeczowe, przybyli ludzie są pacjentami, my lekarzami. Natomiast wieczorne zawiera w sobie więcej humoru i przyjmuje formę interaktywną. Teraz przechodzimy do ostatniego ramienia boskiego trójkąta – do bazy duchowej. Swami zawsze mówił o duchowości jako o czymś o wiele wyższym niż religijność czy ortodoksja. Przekazujemy naszym pacjentom, że duchowość wypływa z pozytywnych myśli i przestrzegania pięciu głównych wartości ludzkich, na które Swami kładzie nacisk. Pragnąc utrwalić w nich to przekonanie, posługujemy się materiałami wizualnymi. Pokazujemy im filmy video o wielbicielu Boga Prahladzie lub Tukaramie…
Karuna Munshi: Coś, do czego mogą się odnieść…

dr Narasimhan: Tak, jakieś 15 – 20 min. odpowiednio opracowanego filmu. Próbujemy wzmocnić ten efekt wprowadzaniem zwyczaju pisania imienia Pana. Będziecie zdziwieni dowiadując się, że mamy około 10 000 takich zeszytów wypełnionych przez pacjentów – likhita nama dżapa. Kiedyś powiedziałem Swamiemu: „Swami, powinniśmy wybudować ‘Likhita dżapa mandir’. Bhagawan był ogromnie zadowolony i poklepał mnie. Wspomniałem o tym, ponieważ w Riszikesz, w aśramie Śiwanandy, widziałem wielbicieli wpisujących do zeszytu imię Boga. Kierując się tą ideologią czułem, że słowa użyte w programie CNBC-TV18 – ‘innowacyjne’ i ‘transformujące’ – doskonale pasują do tej inicjatywy. To nas uradowało, ponieważ, mimo że robimy to wszystko jako poszukiwacze prawdy, traktujący sewę[3] jak sadhanę[4] i nie przywiązujący wagi do nagród i popularności, to otrzymana nagroda sprawiła, że ludzie uświadomili sobie piękno ideologii mobilnego szpitala oraz wybitną rolę odgrywaną przez instytucje Sathya Sai.

Ideologia, o której trzeba zawsze pamiętać

    Pamiętam, jak wybrałem się do Swamiego z albumem, w którym przedstawiliśmy koncepcję boskiego trójkąta, nadając jego ramionom następujące nazwy – wyprawy lecznicze, koncentracja na prewencji i baza duchowa. Widząc to Swami poklepał mnie po plecach. Byłem ogromnie poruszony, gdy Swami podszedł jeszcze bliżej i szepnął mi do ucha: „W każdej sekundzie pracuj zgodnie z tymi zasadami.” Większość organizacji pozarządowych deklaruje jakąś misję, ma tło lub podstawę ideologiczną, lecz Swami nie wyznaczył nam żadnej. Powiedział „Pracując, w każdej sekundzie pamiętajcie w sercach o koncepcji boskiego trójkąta”. To mnie naprawdę poruszyło i pomogło sobie uświadomić, że musimy stale utrzymywać taki stan umysłu. Dlatego każdy dzień rozpoczynamy od modlitwy do Bhagawana, żeby nam nieustannie przypominał o owych trzech zasadach, koniecznych do zapewniania chorym dobrej opieki zdrowotnej.
Dobrze przemyślany plan
Karuna Munshi: Mówi pan o przyjęciu stałego planu. W jakie dni działa mobilny szpital?
dr Narasimhan: Dni od pierwszego do dwunastego każdego miesiąca przeznaczmy na leczenie chorych, a ostatni dzień na służbę prewencyjną. Staramy się nie pozostawiać niczego przypadkowi. Zakreśliliśmy wokół Puttaparthi koło o promieniu 50 km, stanowiące ostateczną granicę, ponieważ autobus diagnostyczny porusza się bardzo wolno. Ten obszar składa się z pięciu okręgów (mandali), które podzieliliśmy na mniejsze jednostki i nazwaliśmy je punktami węzłowymi. Punktami węzłowymi są wioski, które służą nam jako bazy, ponieważ otacza je od 40-stu do 50-ciu innych wiosek. Pojawiamy się w każdej wiosce zawsze w tym samym dniu miesiąca. Na przykład, drugiego dnia miesiąca jesteśmy w wiosce Byrapuram i w tym punkcie węzłowym przyjmujemy 600 – 700 pacjentów. Wielbiciele, z którymi współpracuję, szczególnie obcokrajowcy, są oszołomieni, że nasz zespół, składający się z 15-tu lekarzy pracujących w dziewięciu specjalnościach, jest w stanie zaspokoić potrzeby tak wielkiej liczby osób. Punkty węzłowe, zgodnie z naszym życzeniem, wyznaczyliśmy tak, że tworzą na mapie koło. Pomyśleliśmy, że będzie ono przypominało girlandę otaczającą naszego Mistrza. Ten model posiada też cechy praktyczne, ponieważ jeśli na kole wyznaczymy 10 punktów, to na każdy z nich wypadną dwa punkty leżące bardzo blisko niego. Dzięki temu możemy cyklicznie badać pacjentów, których stan zdrowia tego wymaga, na przykład osoby cierpiące na cukrzycę lub nadciśnienie. Musimy sprawdzać ich stan w każdym tygodniu, żeby przekonać się, czy podawane dawki leków są wystarczające czy nie. Jak pani widzi, każdemu aspektowi logistycznemu poświęciliśmy mnóstwo przemyśleń. Swami dawał nam ogólne wytyczne, za którymi staramy się podążać. Kiedyś podczas rozmowy, gdy byłem ze Swamim sam na sam i Swami pobłogosławił mnie łańcuszkiem, poprosiłem Go: „Swami, proszę, pobłogosław mnie oddaniem i pokorą…” Chciałem jeszcze dodać: ‘i miłością’, lecz Swami mnie ubiegł mówiąc: ‘i miłością”. Następnie powiedział mi, że 60% leczenia to miłość z jaką my, lekarze i para–medycy, traktujemy pacjentów. Dodał, że pozostałe 40% to dobra praca lekarzy i łaska Swamiego. Zatem podczas krótkich spotkań z naszym zespołem zawsze przypominam, że nawet jeśli nie możemy wiele pomóc, to musimy z miłością wypełniać obowiązek rozmawiania i opiekowania się pacjentami. Nigdy, z żadnego powodu, nie możemy traktować ich szorstko.
Budowanie i wzmacnianie modelu
Karuna Munshi: To na nowo definiuje koncepcję opieki nad pacjentami. Zakłada ona, że pacjentów należy traktować jak Boga. A teraz, skąd pan wziął tych lekarzy? Kim są i jakie reprezentują specjalizacje?
dr Narasimhan: Jak już pani wspomniałem, miałem wcześniej doskonały zespół złożony ze 150 lekarzy. Większość z nich nigdy nie widziała Bhagawana i nie była Jego wielbicielami w przyjętym znaczeniu tego słowa. Pociągała ich jednak idea służenia. Mogę powiedzieć z całą szczerością, że każdy lekarz posiada autentyczną potrzebę, wewnętrzny instynkt rewanżowania się społeczeństwu bezinteresowną służbą za to, że go żywiło i kształciło. W ten sposób w skład zespołu weszło 150 lekarzy. Powiedziałbym, że kiedy pojawili się pierwsi, próbowaliśmy powiększyć ich liczbę za pomocą sztuczek! Mówiłem: „Wyruszając na wycieczkę lub na wakacje zwykle zabieramy ze sobą przyjaciół lub krewnych. Czemu nie mielibyście zabrać niektórych z nich, zwłaszcza lekarzy… będą się doskonale czuli w atmosferze aśramu.” To przyciągnęło więcej osób. Potem napisałem list do powiatowych przewodniczących Służebnej Organizacji Śri Sathya Sai i poprosiłem ich o przysłanie jeszcze kilku lekarzy. W ten sposób nasza siła jeszcze bardziej wzrosła. Przyglądając się rozwojowi mobilnego szpitala Śri Sathya Sai, dostrzegam w nim trzy fazy. Pierwszą fazą była organizacja całego przedsięwzięcia, stworzona przez nas podstawa. Drugą było usprawnienie pracy polegające na tym, że każdy robi to w czym jest naprawdę dobry i co daje mu radość. Na tym poziomie chodziło przede wszystkim o rozdzielanie zadań i zapewnienie ciągłości realizacji niezależnej od innych. Na przykład, gdy wyjechałem z powodu śmierci mamy, to podczas mojej nieobecności szpital pracował regularnie i nie było żadnych opóźnień. Zatem posiadanie dobrze zdefiniowanego systemu jest naprawdę pomocne. Trzecia, końcowa faza poświęcona była podziałowi zadań i staraniom zwiększenia możliwości naszej służby. Nie chcieliśmy jej rozszerzać, ponieważ jak wspomniałem już wcześniej, ze względów logistycznych nie możemy przekraczać promienia pięćdziesięciu kilometrów. Mówiąc, że staraliśmy się poprawić jej jakość, miałem na myśli wprowadzenie nowych urządzeń diagnostycznych takich jak elektrokardiograf, aparat Dopplera (mierzący szybkość przepływu krwi w tętnicach szyjnych, kręgowych i podobojczykowych, przydatny także w ultrasonografii położniczej), nowe urządzenie testujące słuch, itp.
Zapewnienie dalszego leczenia, tam gdzie jest ono potrzebne
Karuna Munshi: Jak postępujecie mając do czynienia z pacjentem wymagającym dalszej opieki specjalistycznej?
dr Narasimhan: To bardzo dobre pytanie. Chociaż w sytuacjach awaryjnych nie zawsze radzimy sobie z każdym przypadkiem, to jednak niektóre z nich potrafimy rozwiązać – na przykład ukąszenia skorpiona i węża. Kiedy służba docierająca do odległych miejsc nie radzi sobie z kolejnymi czterema czy pięcioma problemami, to według mnie nie zasługuje na swoją nazwę. Dokładnie to powiedziałem przyjaciołom w Bombaju i w innych miastach. Zatem, mając do czynienia z przypadkami wymagającymi dalszego leczenia, ustalamy tożsamość pacjenta, wykonujemy konieczne badania – zwłaszcza, jeśli pacjent cierpi na cukrzycę – i przygotowujemy dla niego tzw. profil chirurgiczny. To znaczy sprawdzamy stan jego serca i płuc, poziom ciśnienia krwi oraz upewniamy się czy jego kondycja fizyczna pozwala na zabieg operacyjny i czy po operacji ulegnie dalszej poprawie. Wszystko to wykonujemy na miejscu. Od pierwszego do piątego dnia każdego miesiąca szpital ogólny udostępnia nam salę operacyjną i pielęgniarki. Jestem szczęśliwy mogąc powiedzieć pani, że w mobilnym szpitalu zaczęliśmy wykonywać zabiegi laparoskopowe – dzisiaj wykonaliśmy pierwszy.
Karuna Munshi: To wspaniale! Gratuluję!
dr Narasimhan: Dziękuję pani! A ponieważ mamy dzisiaj czwartek, staje się on dla nas prawdziwie święty! Zatem tutaj, w szpitalu ogólnym Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam, wykonujemy operacje ogólne (brzucha, piersi, tkanek miękkich, tarczycy, trzustki…), laryngologiczne i ginekologiczne. Nie chodzi o to, żeby pokazać ludziom, co potrafimy zrobić. Chcemy udowodnić, że służba dalekiego zasięgu, nawet w przypadku mobilnego szpitala, radzi sobie z chorobami, które można leczyć w domu. Chociaż liczba przypadków, z którymi mamy do czynienia przekracza trzy lub czterokrotnie nasze możliwości, ważne jest to, że stworzyliśmy mechanizm umożliwiający taką służbę. Odnosimy sukcesy w chirurgii nowotworów. Jedną z pacjentek jest członkini kadry koledżu Swamiego w kampusie Anantapur. Cierpiała na nowotwór piersi i zoperowaliśmy ją. Istnieją jednak zabiegi, których nie możemy przeprowadzić. W takim wypadku wykonujemy usługi wspomagające – stawiamy diagnozy i przeprowadzamy badania, przygotowujemy materiał do badań mikroskopowych – jeśli jest to nowotwór, a potem przekazujemy chorego do kliniki specjalistycznej.
      Jeśli chodzi o pacjentów z nowotworami to mamy chirurga – onkologa, dr Radżagopala, który przyjeżdża do nas z Indyjsko–Amerykańskiego Centrum Onkologicznego w Hajderabadzie. Podróżuje często z mobilnym szpitalem i opiekuje się pacjentami onkologicznymi, których mu przysyłamy. Potem, po wykonaniu operacji, gdy leczenie jest zakończone, pacjenci wracają do nas. Tak więc koło się zamyka. Chcemy służyć, a nie po prostu zrobić cokolwiek i umywać ręce.
Niewątpliwie zainspirowany i inspirujący
Karuna Munshi: A szczerość tych wysiłków jasno i wyraziście reprezentuje dr Narasimhan. W tej chwili chciałabym na chwilę zmienić temat i o coś pana zapytać. Pana motywy są bardzo szlachetne, wizja rozległa, jakość pana kierownictwa w oczywisty sposób z niczym nieporównywalna i jest pan niewiarygodnie oddany swojej pracy. Jakie ma pan ideały? Żeby to robić dzień po dniu musi pan mieć potężną motywację. Jaka kryje się za tym moc? Musi mieć pan bardzo wspierającą żonę i rodzinę.
dr Narasimhan: Tak, to prawda, mam bardzo wspierającą rodzinę. Kiedy odszedłem z poprzedniej pracy, w której doskonale zarabiałem, mój ojciec był z początku bardzo temu przeciwny. Swami wezwał mnie do Siebie w dniu Śiwaratri, dał mi posążek Ganeszy i powiedział, że o wszystko się zatroszczy. Po powrocie do domu powiedziałem o tym ojcu i od tamtej chwili nic go już nigdy nie zmartwiło. Żona zawsze dodaje mi odwagi. Powiedziałem jej, że zgodnie z tym jak modlimy się w Indiach, małżonka powinna wspierać męża…
Karuna Munshi: Jeszcze chętniej, gdy małżonek kroczy drogą prawości!
dr Narasimhan: To prawda! Oświadczyłem również żonie, że musimy słuchać Swamiego, bo prawdopodobnie, jeśli tego nie zrobimy, nasze życie i życie naszych dzieci bardzo się skomplikuje. Proszę mi jednak wierzyć, że w czasie gdy zaczynałem, nikt z mojej rodziny nie był wielbicielem Baby w przyjętym sensie tego słowa. Nie znaliśmy Go. Mnie, jako lekarza, bardziej pociągała koncepcja służenia. Chciałbym cofnąć się do minionych wydarzeń i z pokorą, gorąco podziękować panu Rommelowi. Był moją inspiracją i przewodnikiem na planie fizycznym. Na planie duchowym tę rolę odegrał Bhagawan. Pan Rommel pokazał mi, że nie są to jedynie zapisane w książkach słowa, że czasami spotykamy osoby, których etyka i charakter górują nad innymi, że możemy pracować dla społeczeństwa i jednocześnie rozwijać się duchowo. Widziałem jak pracował w hajderabadzkim biurze paszportowym i jego przykład napełnił mnie głębokim podziwem i szacunkiem. Myślę, że to dlatego Bhagawan powtarza: „Twoje życie powinno być Moim przesłaniem”. Zatem za każdym razem gdy znajduję się w trudnej sytuacji, a nawet w rutynowej, zwracam się do Niego i proszę o prowadzenie. Chociaż przestał mi dawać jawne rady. Kiedyś powiedział: „Rób jak czujesz. Swami daje ci czek in blanco, możesz teraz robić wszystko!” Mimo to chciałbym podkreślić fakt, że brak mi słów, aby wyrazić swoją wdzięczność dla pana Rommela. Obserwowałem go bardzo uważnie i przychodziły mi na myśl słowa Mahatmy Gandhiego, który powiedział, że w wyższych aspektach życia każdy jest wielkoduszny, ale wielkoduszność powinniśmy okazywać również w drobnych sprawach.

Zapewnienie wszechstronnej opieki lekarskiej
Karuna Munshi: Wracając do mobilnego szpitala zauważyliśmy, że za każdym razem, gdy ten wielki autobus wyjeżdża z bramy gopury, podąża za nim kawalkada ciężarówek z żywnością. Czy zechciałby pan powiedzieć nam coś na ten temat?
dr Narasimhan: Tak, większość ludzi jest przekonana, że autobus jest mobilnym szpitalem. Autobus reprezentuje jedynie jego stronę diagnostyczną. Sam w sobie nie jest szpitalem, lecz jego częścią. Mobilny szpital dysponuje również pojazdami transportowymi przewożącymi urządzenia diagnostyczne wykorzystywane w poszczególnych działach medycyny. Jeśli chodzi o okulistykę, będzie to lampa szczelinowa badająca przedni odcinek oka i pozwalająca wykryć zaćmę, zwyrodnienie plamki żółtej, odwarstwienie siatkówki…), automatyczny refraktometr (aparat do komputerowego badania wzroku), tonometr (do mierzenia ciśnienia wewnątrzgałkowego), itd. Zatem mobilny szpital posiada aparaturę diagnostyczną do obrazowania medycznego. Parkujemy autobus w pewnym oddaleniu od głównej części mobilnego szpitala, usytuowanego w wiejskiej szkole. Szpital składa się z sześciu oddziałów: interny, chirurgii, położnictwa i ginekologii, pediatrii, stomatologii i okulistyki. Mamy również pięć sekcji regulujących przepływ pacjentów. Są to: recepcja, do której pacjenci się zgłaszają, sekcja dla oczekujących, w której przebywa 15 – 20 osób, sekcja lekarska, sekcja diagnostyczna mieszcząca się w autobusie oraz apteka.
Karuna Munshi: Doskonale pomyślane! Ile jest zatem medycznych specjalizacji?
dr Narasimhan: Na każdy dzień przypada dziewięć specjalizacji. Lekarz mający doświadczenie w zakresie zdrowia społecznego powie pani, że te dziewięć specjalizacji wystarczy do poradzenia sobie z chorobami rozpowszechnionymi wśród ludzi. Ale wciąż brakuje dwóch specjalizacji – psychiatrii i dermatologii. Obecnie w całym okręgu Anantapur jest zaledwie dwóch czy trzech wykwalifikowanych psychiatrów. Na szczęście jeden z nich, ordynator oddziału w szpitalu państwowym w Anantapur, przyjeżdża do nas w każdą pierwszą niedzielę miesiąca. Pokonuje cała drogę z Anantapur do wyznaczonego punktu węzłowego, gdzie przyjmuje od 100 do 120 przysłanych przez nas pacjentów. Podobną sytuację mamy w leczeniu chorób skórnych – raz w miesiącu przyjeżdża do nas dermatolog. Ale podstawowe choroby dermatologiczne leczą także interniści, również ja. Jeśli chodzi o specjalizacje, to mamy radiologię, która jest naprawdę bardzo ważna. Dlatego zainstalowaliśmy w autobusie ultrasonograf 2D i aparat rentgena. Dalej mamy medycynę ogólną, gdzie pracują lekarze, którzy nie ukończyli jeszcze studiów doktoranckich. Trzecia jest chirurgia ogólna, czwarta ortopedia, piąta laryngologia, szósta położnictwo i ginekologia, siódma pediatria, ósma stomatologia i dziewiąta okulistyka.
Karuna Munshi: Mam wrażenie, że macie tam wymarzony zespół.
dr Narasimhan: Tak. W jednym z rocznych sprawozdań Trustu Centralnego, w dziale poświęconym mobilnemu szpitalowi, opublikowano komentarz dr MBR Dharmy, który przypadkowo wykonuje dzisiaj sewę. Był dyrektorem kształcenia medycznego – jednym słowem zajmował w machinie rządowej najwyższe stanowisko lekarskie. Nie tylko to, jest bardzo znanym profesorem medycyny. W strefie nadbrzeżnej stanu Andhra Pradesh nazywają go ‘Adżaataśatru – Niezrównanym’. Dołącza do nas raz na trzy miesiące. Kiedyś powiedział: „Przez wiele lat pracowałem dla rządu. Myślenie o służbie dalekiego zasięgu mogącej dysponować tak różnorodnym sprzętem jest niewyobrażalne.” Mamy także urządzenie do elektroencefalografii, wykorzystywane do mierzenia przepływu prądu elektrycznego w mózgu. Czynimy to czując, że dla pacjentów z epilepsją lub z problemami neurologicznymi wyprawa do Bangalore na to jedno jedyne badanie jest bardzo kłopotliwa. Kiedy próbujemy postawić się w ich sytuacji rozumiemy, jakie to dla nich trudne – wyjazd do obcego miasta w poszukiwaniu pomocy, gdy ma się problemy zdrowotne. My mamy środki pieniężne, kontakty z innymi ludźmi i dla nas jest to łatwe. Ale co z wieśniakami?
Karuna Munshi: Nieważne, że są wieśniakami, skoro wykształceni ludzie jadąc do nowego miejsca i szukając szpitala również czują się zagubieni. To doświadczenie staje się jeszcze trudniejsze, gdy mamy puste kieszenie i nie potrafimy czytać i pisać.
dr Narasimhan: Pracuję w szpitalu korporacyjnym w Hajderabadzie i mogę pani powiedzieć, że w jednym dniu nie można tam spotykać aż tylu specjalistów naraz – tutaj wystarczy wyjść z pokoju. Jeśli internista czuje, że jakiś przypadek bólu brzucha wymaga konsultacji chirurgicznej, zwraca się do chirurga. Jeśli pacjentką jest kobieta, do rozmowy włącza się ginekolog, a potem, jeśli występuje potrzeba wykonania specjalistycznego badania, radiolog. Zatem, jeśli pod jednym dachem pracuje tak wielu specjalistów, to mamy do czynienia z integracją kilku specjalności. Wysiłki lekarzy są tak skoordynowane, że pacjent nie musi kręcić się w kółko, ponieważ Swami był pod tym względem stanowczy: „Nie zmuszajcie ich do biegania z miejsca na miejsce”.
Karuna Munshi: Więc uprzedzając…
dr Narasimhan: Tak, staramy się po każdym względem podążać drogą wyznaczoną dla nas przez Swamiego. Na przykład, niektórzy pacjenci wymagają badania krwi, którego nie można wykonać w autobusie. Nie prosimy ich, żeby udali się do szpitala super specjalistycznego, nawet gdyby super specjaliści na to nalegali. Rozmawiamy o tym i upewniamy ich, że odwirujemy ich krew, a serum umieścimy w paczkach z lodem, w zestawach po trzydzieści próbek. Dzięki temu trzydziestu chorych nie będzie musiało nigdzie wyjeżdżać. Pojedzie jeden z naszych wolontariuszy i przywiezie wyniki. Jak pani widzi, są to drobne innowacje. Wprowadzamy je wszędzie tam, gdzie to możliwe i dzięki temu zapewniamy pacjentom spokój umysłu. Siedząc tutaj przed Swamim mogę szczerze powiedzieć, że każda pojedyncza rzecz w mobilnym szpitalu znalazła się w nim dzięki dokładnie przemyślanemu planowaniu, mającemu na uwadze dobro pacjentów – jak gdyby pacjenci byli naszymi ojcami i matkami. Zapewnienie tak wszechstronnej pomocy czasem okazuje się niemożliwe, ale takie myśli i uczucia panują tu powszechnie i są naszym duchem przewodnim. Nie zawsze osiągamy sukces, ale jeśli będziemy prawdziwie przechowywać w sercach taką ideę, to któregoś dnia stanie się ona rzeczywistością i przekształci sposób pracy wszystkich instytucji.
Karuna Munshi: Mam nadzieję, że ten dzień wkrótce nastąpi. Wygląda na to, że ma pan zespół anielskich lekarzy. Pragnęłabym, żeby wszyscy lekarze praktykujący medycynę mogli się od was uczyć. Z tych doświadczeń płynie wielkie dobro. Dlaczego rząd i instytucje pozarządowe nie chwytają przynęty i nie zaczynają was naśladować? To doskonale przemyślany, pod każdym względem wyważony i napełniony miłością model, ze świetną kadrą zawodową i obejmujący także najdoskonalsze komponenty duchowe. Czy nie czynią tego dlatego, że nie przełoży się to na głosy wyborcze? Czy to ich powstrzymuje? Rząd dysponuje wysokim budżetem na podstawową opiekę zdrowotną i na rozwój sektora wiejskiego. A większość organizacji pozarządowych składa mnóstwo oświadczeń, starając się przyciągnąć uwagę mediów. Natomiast Swami nigdy nie dbał o nagrody i popularność, więc mamy milczącą rewolucję.
dr Narasimhan: Jak już pani prawdopodobnie nadmieniłem, dr Ćidambaram, posiadający w rządzie najwyższą rangę jeśli chodzi o dziedziny specjalistyczne, chciał otrzymać od nas szczegółowy opis tej działalności. W tym czasie pan SV Giri (członek Trustu Centralnego i wicekanclerz Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai) bardzo interesował się mobilnym szpitalem więc wysłał mu żądany opis wraz z dołączoną płytą CD. Przekonaliśmy się jednak wkrótce, że w Indiach decydującą rolę odgrywają biurokraci, a nie specjaliści. Wysłaliśmy opis, ale nic to nie dało. Prawdopodobnie jako organizacja nie jesteśmy wystarczająco przedsiębiorczy. Może powinni przyjechać i zobaczyć to na własne oczy. A skoro mówimy o organizacjach pozarządowych, to chociaż większość z nich kieruje się szlachetnymi motywami, to ze względu na miłość jaką ofiarowuje nam Swami, nie mogą się z nami równać. Nawet teraz, gdy mówimy o miłości Swamiego, nie potrafimy znaleźć słów.
Karuna Munshi: Nie można porównywać jabłek z pomarańczami. Z jednej strony mamy organizację kierującą się ideałami Swamiego, Jego spektakularną wizją i bezinteresowną miłością, jako siłami napędowymi. Z drugiej znajduje się niewielka grupa kobiet i mężczyzn dysponujących stroną internetową wyświetlającą ich cele i misję.
dr Narasimhan: Dlatego uważam, że organizacjom pozarządowym brakuje kogoś takiego jak Swami, a może, podkreślmy to, nasz plan prac służebnych jest zbyt napięty. Ja, proszę pani, pracuję od 7:00 do 20:00 – 21:00.
Karuna Munshi: Jak pan sobie z tym radzi, panie dr Narasimhan?
dr Narasimhan: Cóż, Swami bardzo interesował się Swoimi projektami, nawet gdy były dobrze przemyślane, a zatrudnieni w nim ludzie doskonale pracowali. Jak wtedy, gdy za rogiem odbywało się spotkanie sportowe – Swami przychodził do mandiru, a potem szedł na stadion, żeby osobiście wszystkiego dopatrzyć. Miał najlepszych architektów i inżynierów, ale gdy wznosili konstrukcję, Sam wszystkiego doglądał. Kiedyś Swami udał się do księgarni i zapytał jednego z pracowników: „Ile jest książek w tym dziale?” Człowiek ten odpowiedział: „Swami, jestem księgowym”. Na co Swami odrzekł: „Czy to, że pracujesz w księgowości oznacza, że nie musisz wiedzieć ile jest tu książek?” Staram się wykorzystywać ten przykład, być koordynatorem i główną osobą projektu. Traktuję to jako dyscyplinę duchową. Staram się wiedzieć o najdrobniejszych szczegółach – ile mamy namiotów, krzeseł i pozostałych elementów wyposażenia. Ta wiedza przynosi mi szacunek otoczenia, zwłaszcza para–medyków. Niektórzy nawet mówią: „Skoro Narasimhan tak bardzo się poświęca, czemu nie mielibyśmy dołożyć się do tego?” Oczywiście, dyrektorem tego przedsięwzięcia jest Najwyższy Bóg. Brakuje nam słów, żeby wyrazić Mu naszą wdzięczność.
Karuna Munshi: Doktorze Narasimhan, pana oddanie jest godne podziwu. Rozumiem, że pan także ma kłopoty ze zdrowiem, cierpi pan na migrenę…
dr Narasimhan: Tak, mam ją od dawna.
Karuna Munshi: Czy przeszkadza panu w pracy?
dr Narasimhan: Nie.
Karuna Munshi: Bierze pan leki i wszystko w porządku?
dr Narasimhan: Tak.
Karuna Munshi: Nie współczuje pan sobie? Nie chce pan wziąć wolnego dnia? 
dr Narasimhan: Nie potrafię tego zrobić. Na przykład, zaraz po naszej rozmowie wracam do wioski. Nie wezmę wolnego.
Karuna Munshi: To niesamowite! A teraz, gdyby Bhagawan był tutaj w Swojej fizycznej formie, co powiedziałby Mu pan o wprowadzonych ostatnio innowacjach?
dr Narasimhan: Złożyłbym wszystko u Jego stóp i rzekłbym: „Swami, światopogląd, który nam przekazywałeś na tak wiele subtelnych sposobów, jest wprowadzany w życie i zostaliśmy za to nagrodzeni. Nie chodzi o ilość wykonanej pracy, o setki tysięcy przyjętych przez nas pacjentów i przeprowadzonych badań, ale o podstawowe, najważniejsze zagadnienie leczenia, o skupianiu się na profilaktyce i na bazie duchowej”. Kiedyś pokazałem Swamiemu cztery różne zeszyty z imionami Boga (naam dżapa). Pierwszy zapisał człowiek cierpiący na paraliż jednej strony ciała, drugi dziecko, trzeci muzułmanin, który zapełnił go słowami: „Allach Malik Sai Ram Krupa”, czwarty nauczyciel… Swamiego bardzo one uradowały. Jestem pewien, że Swami bardzo by się cieszył z tego wszystkiego.
Karuna Munshi: Ilu przyjęliście pacjentów od momentu rozpoczęcia służby?
dr Narasimhan: Przyjmujemy około 700 pacjentów dziennie, to daje 8 400 w miesiącu. Zatem od 2006 r. mieliśmy do czynienia z około 600 000 - 700 000 osobami. Mamy jeszcze dodatkową służbę. Trust im. Iśwarammy przysyła nam chorych, którzy wymagają badań ultrasonograficznych, nietypowych testów krwi i konsultacji – robimy dla nich to wszystko.
Medycyna ofiarowywana z miłością zmienia się w społeczną opiekę zdrowotną
Karuna Munshi: Co dalej ze mobilnym szpitalem Śri Sathya Sai?
dr Narasimhan: Zawsze powtarzam moim para–medykom, że istnieje jeden aspekt, którego nam prawdopodobnie brakuje. Bhagawan pragnął, żebyśmy służyli pacjentom w prawdziwą miłością. I mówiąc prawdę, jeśli o to chodzi, to nie jestem w pełni usatysfakcjonowany. Pod tym względem musimy się poprawić. Oczywiście, jeśli chodzi o stronę techniczną, chcielibyśmy w dalszym ciągu wzbogacać naszą działalność. Jak pani wspomniałem, rozpoczęliśmy ją od prostych zabiegów chirurgicznych, a teraz wykonujemy również zabiegi laparoskopowe. Nie chcemy poszerzać naszej służby, lecz ją pogłębiać. Kiedy powiedziałem Swamiemu, że służymy zaledwie przez dwanaście dni w miesiącu i poprosiłem, żeby pozwolił nam ją przedłużyć, Swami nie wyraził na to zgody. Oczywiście, w tamtych czasach kierował się innymi względami. Powiedział: „pillalu, pellilu, chaduvulu”, to znaczy: „Macie dzieci, musicie wyprawić im wesele, wysłać na studia, nie powinniście…”. Wtedy rzekłem: „Swami, jestem tym nieustannie pochłonięty”. Na co powtórzył raz jeszcze: „pillalupelliluchaduvulu!”. Jest jak współczujący ojciec. Nie chodzi Mu jedynie o projekt, daje nam wszystko co potrzebne.
Karuna Munshi: Wspaniale! To cudowne słyszeć, że boska wizja Swamiego znajduje w panu tak wielki oddźwięk oraz, że tak doskonale ją pan wyraża i przekłada na rzeczywiste działania. To fantastyczne! Gratuluję panu dynamizmu, dr Narasimhan. Uświadamia mi pan, jak wiele jeszcze muszę się nauczyć. Jestem pewna, że nasi słuchacze wynieśli z pana wypowiedzi wielką korzyść.

lekarze z mobilnego szpitala Sathya Sai modlący się przed pracą

dr Narasimhan: Chciałbym przytoczyć to, czego nauczył nas Swami. Powiedział, że nie chodzi jedynie o medycynę, ale o medyczną opiekę społeczną, o medicare. Ma ona miejsce wtedy, gdy opiekujemy się pacjentami z miłością. Jeśli tak nie postępujemy, to zgodnie z Jego słowami, popełniamy grzech, medi–sin. Medycyna pozbawiona najwyższej troski o pacjenta jest grzechem. Powiedział również: „Nie szukaj Mnie nieustannie, pytając jak powinieneś postąpić. Dostaniesz dokładne wytyczne. Dałem ci trzy zmysły – na poziomie umysłu zdrowy rozsądek, na poziomie intelektualnym inteligencję i na poziomie duchowym sumienie. Posługuj się nimi, a na pewno otrzymasz radę. Zauważysz, że sztuka uzdrawiania przemieni się w medicare, a nie w medi-sin (grzech).

Karuna Munshi: To wspaniałe! Zabawne, że w wielu wielkich miastach indyjskich znajduje się mnóstwo domów starców noszących nazwę medicare, medycznej opieki społecznej. Gdyby jeszcze wiedziały, że profit i opieka medyczna nie idą ze sobą w parze, że medycyna pozbawiona miłości i troski staje się grzechem! Możemy się tak dużo nauczyć na pana przykładzie, dr Narasimhan. Bardzo panu dziękuję.
dr Narasimhan: Dziękuję za zaproszenie. Sai Ram!!
Redakcja Radia Sai.
z H2H tłum. J.C.
[1] CNBC–TV18 jest indyjską stacją telewizyjną poświęconą sprawom biznesu
[2] Crocin – lek przeciwbólowy, naturalny odpowiednik paracetamolu
[3] sewa – bezinteresowna służba

[4] sadhana – ścieżka duchowa prowadząca do samorealizacji   

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.