Oda do Boskiej Matki 

      Pani Rani Subramanian przybyła do Bhagawana Baby już w 1950 r. Swami mówił o niej czule „Rani Ma”, a jej życie było skarbnicą doświadczeń, którymi dzieliła się z wielbicielami. Napisała książkę „Pielgrzymka do Królestwa Spokoju”. Seria audycji o Rani Ma w Radiu Sai i artykuły w Heart2Heart Special „Hipnotyzujące chwile z Boskim Mistrzem” cieszyły się niezwykłą popularnością wśród słuchaczy i czytelników i zostały przetłumaczone na kilka języków. Ostatnie lata życia spędziła w Prasanthi Nilayam. Zmarła 1 grudnia 2012 r. Do końca, pomimo pogorszającego się stanu zdrowia była przewodniczką duchową wielbicieli i podnosiła ich na duchu.
Droga duchowa
      Płomienie ogarnęły stos i na zawsze pochłonęły jej ciało. Wiatr rozwiał unoszący się nad ogniem dym, odsyłając ją do nieznanych królestw wszechświata. W tle wznosiły się wzgórza mocne jak skała, wysychała rzeka, kozy były zajęte skubaniem trawy i świeciło słońce. Chociaż opłakiwaliśmy stratę Rani Ma, to była chwila jej uwolnienia, a dla tych co pozostali zakończenie epoki. Przyszedłszy do Swamiego w 1950 r., starała się, jak całe to pokolenie wielbicieli, aby jedynym jej celem była droga duchowa. Dla nich nie istniał inny rodzaj egzystencji. Była niedoskonała i nieustannie dążyła do wewnętrznej perfekcji. Przeżywała kłopoty, ale przyjmowała je z odwagą. Potykała się, ale idąc dalej odnajdywała mądrość. Pozostawała człowiekiem, ale zawsze starała się być boską iskrą Bhagawana. To wszystko czyniło z niej inspirującą wielbicielkę naszego ukochanego Swamiego.
    Po fizycznym odejściu Swamiego, za każdym razem gdy czułem się zgubiony i przegrany, znajdowałem u niej miejsce. Mogłem się tam ukryć i odnaleźć pocieszenie. Te wizyty, dające mi siłę duchową, pozostaną na zawsze wyryte w mojej pamięci. Spędzony z nią czas był piękną lekcją o cyklach życia – o nietrwałym ciele i o nieprzemijającym duchu lecz przede wszystkim o wspaniałości życia poświęconego rozwojowi duchowemu.
Przykład doskonale odegranej roli
     Boska Matka pojawia się wtedy, gdy dusza jest gotowa wyruszyć w drogę do Boga. Pielęgnuje nas jak żółwica swoje młode patrząc na nas z drugiego brzegu rzeki. Rzadko można spotkać osobę takiego formatu jak Rani Ma. Była pathiwrathą, wielką matką dla swoich dzieci i dla dzieci swojej siostry, żarliwych wielbicieli Anandy Moji Maa, klejnotem wśród wielbicielek naszego ukochanego Bhagawana. Podczas wielu godzin spędzonych w jej towarzystwie, z miłością i entuzjazmem dzieliła się ze mną swoimi niezliczonymi doświadczeniami ze Swamim, opowiadała o wpływie duchowych mistrzów oraz o tym jak przemierzać wymagającą i przynoszącą spełnienie duchową drogę życia. Jedną z rzeczy na którą zwróciłem uwagę był spokój jaki przy niej odczuwałem słuchając jej, odsuwałem umysł od ziemskich myśli i zmartwień. Podczas każdego spotkania mówiła o Swamim i o tym jak za Nim podążać. Mówiła, że jej służymy ożywiając tamte wspaniałe czasy ze Swamim. Największe wrażenie wywierało na mnie jej posłuszeństwo wobec Jego słów. Były dla niej prawem. Ważną wskazówką Swamiego, której zawsze przestrzegała, było dotrzymywanie słowa. Jeśli coś mówimy, musimy być tego pewni i niezachwianie przy tym trwać. Wyćwiczyła to do perfekcji. Przestrzegała instrukcji Swamiego płynących z jej wnętrza. Pomimo wszelkich przeszkód, uśmiechała się nieustannie i do ostatniej chwili miała na twarzy słodki uśmiech, nawet w stanie półśpiączki! Przypominała nam wskazówkę Swamiego, że życie jest snem i powinniśmy pozostawać jedynie świadkami wydarzeń. Dawno temu Swami poradził jej żeby modliła się o manas śanti – spokój umysłu, zamiast prosić o wsparcie czy uleczenie. Dlatego namawiała nas, żebyśmy modlili się o spokój umysłu, o spokój w domu i o pokój na świecie – manas śanti, griha śanti i wiszwa śanti. Satsangi z Rani Ma były ucztą, zarówno dla słuchaczy jak i dla niej samej. Swami chciał, żeby rozmawiała jedynie z małymi grupami ludzi, a ona zawsze nabożnie wypełniała Jego polecenia.
„Pomiędzy tobą a Mną nie ma żadnej różnicy”
     Tylko kochając możemy nauczyć się kochać. Poznałem Rani Ma i jej siostrę Saraju Ma w 2001 r. za pośrednictwem przyjaciela i zobaczyłem wtedy, co to znaczy żyć według wskazówek Sai. Obie kobiety prowadziły bardzo proste i przykładne życie. Od pierwszej chwili poprzez niezliczone godziny jakie z nimi spędziłem rozkoszowałem się faktem, że jestem przez nie tak bardzo kochany i że tak mnie inspirują. Mówiły, że jedyną rzeczą, jaka naprawdę ma znaczenie, jest podążanie drogą do Boga i że trzeba to czynić z miłością! Aby droga do Boga stała się rzeczywistością, powinna być naturalna, wolna od udręki i mocno w nas zakorzeniona. Dokonały wyboru radośnie, postępowały najlepiej jak potrafiły i nigdy nie oglądały się za siebie. Podczas jednej z jej wizyt u Swamiego, gdzieś w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych, zapadła noc i skończyły się bhadżany. Swami ją wezwał i powiedział: „Rani Ma, czy wiesz dlaczego narodziłem się w ludzkiej postaci? Jedynie po to, żebyś uświadomiła sobie, że między tobą a Mną nie ma żadnej różnicy. Ty i Ja jesteśmy jednością, tym samym!” Nieustannie, aż po ostatni oddech starała się zrealizować tę prawdę.
    Powyższy artykuł napisany jest w pierwszej osobie, stanowi jednak kompilację osobistych wspomnień kilku autorów, przebywających blisko cioci Rani Maa.
Redakcja Radia Sai
z H2H tłum. J.C. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.