Prawo, miłość i życie: uczenie się wszystkiego od Pana

Rozmowa z państwem Kamalą i Nimishem Pandya

Część 4

Karuna Munshi: Jak pan myśli, w jaki sposób to działa?
Nimish Pandya: Zastosowałem zasadę Swamiego, głoszącą, że w każdej ludzkiej istocie znajduje się cząstka Najwyższego Boga. Dotykając jej, radzimy sobie  ze wszystkimi i jesteśmy zdolni wykonać każdą pracę. Może nie natychmiast, ale odpowiedź wkrótce nadejdzie. To samo się wydarzyło, gdy zmarł mój ojciec i potrzebne mi było świadectwo jego zgonu. Wypełniłem formularz i złożyłem go u właściwego urzędnika. Człowiek ten odwrócił się do mnie i powiedział, że zajmie mu to dwadzieścia dni. Odrzekłem: „Proszę, niech się pan nie martwi i zrobi to w odpowiednim dla pana czasie”. Dodałem także, że nie zapłacę nic ponad to ile zwykle kosztuje wystawienie świadectwa. Urzędnik zagroził, że wyda mi je po miesiącu. Niespodziewanie zadzwonił do mnie po pięciu dniach i dał mi piętnaście odpisów, chociaż prosiłem go tylko o dziesięć! Dałem mu po tym napiwek, nie jako łapówkę, ale jako wyraz dobrej woli. Uważam, że obecnie nie czynimy żadnego wysiłku, żeby dzielić się miłością z innymi i nie staramy się nawiązywać osobistych i emocjonalnych związków. Wszystkiego żądamy. Degradujemy ludzi i traktujemy ich z góry. Trzeba wiedzieć, że jeśli mamy prawo wymagać, to mamy również obowiązek zachowywać się uprzejmie i z miłością. Rzadko spotykamy się z taką postawą.
Karuna Munshi:
 Swami nieustannie powtarzał to, o czym właśnie pan wspomniał – żeby odnajdywać w ludziach cząstkę Najwyższego Boga.
Nimish Pandya: 
Pomyślmy przez chwilę, w jaki sposób Swami realizował swoje wielkie i ambitne projekty. Nigdy nikogo nie przekupywał i nigdy nie wydawał na nie więcej pieniędzy niż było trzeba. Ludzie mogą mówić: „Jest Bogiem i może zrobić wszystko co zechce”. Nie powołujmy się na takie argumenty. Istnieje inny sposób rozumowania – Swami dostawał to co chciał, ponieważ był uprzejmy dla każdego i poruszał serca. Jeśli ktoś przychodził do Niego i ofiarowywał Mu milion dolarów, to tylko dlatego, że Swami poruszył jego serce, a to sprawiało, że ten człowiek był gotów oddać swoje serce Swamiemu. To lekcja, jaką powinniśmy stosować w naszym codziennym życiu i we wzajemnych relacjach. Jeśli chciałbym, żeby służący zrobił dla mnie coś dobrego, to muszę być dla niego miły. Podobnie, starajmy się być mili dla urzędnika. Zapytajmy go jak się czuje, jak mija mu dzień. Pamiętajmy, że jesteśmy tylko kolejną osobą w kolejce. Ale jeśli zmienimy jego dzień, w jakiś sposób dotykając jego serca, to z pewnością odpowie na to w oczekiwany przez nas sposób. Jeśli jesteśmy mili dla ludzi, ludzie są mili dla nas. Niestety, większość naszych problemów bierze się stąd, że przestaliśmy być mili dla bliźnich. Zanim zaczniemy oczekiwać sympatii od innych, musimy przedtem zachować się w sposób uprzejmy i cywilizowany.
Karuna Munshi:
 To dobry argument i warty zastanowienia. Mamy do czynienia z wieloma osobami, które zmieniły się dzięki Swamiemu, prawdopodobnie dlatego, że Swami nawiązał z nimi kontakt na bardzo ludzkim poziomie.
Nimish Pandya: 
Oglądamy ten cud wciąż od nowa. Ludzie z całego świata, znani ze swojej złej reputacji, zmieniali się w obecności Swamiego. Podczas mahasamadhi Swamiego do Prasanthi przyjechało kilka bardzo ważnych osobistości, widywanych wcześniej ze Swamim. Na ich widok oniemiałem z wrażenia. W swoich posiadłościach ci ludzie są jak królowie – aroganccy, bogaci i potężni, mają wszystko do swojej dyspozycji. Przy innej okazji musielibyśmy czekać latami na ich audiencje – taką rozporządzają mocą. Przebywanie z nimi byłoby wielkim wyzwaniem. Ale podczas mahasamadhi widzieliśmy jak siedzą skromnie w pierwszym rzędzie... demonstrując po prostu siłę swojej miłości. Korupcja jest chorobą społeczną, którą sami wykreowaliśmy, będąc nieuprzejmi wobec innych i taktując ich arogancko i z pogardą.
Karuna Munshi:
 A co z chciwością?
Nimish Pandya: 
Chciwość przeważa z powodu podziału społeczeństwa. Jak sobie z nią poradzić? Jedynym lekarstwem jest zasada wartości ludzkich, podana nam przez Swamiego oraz Jego zasada miłości. Ktoś powinien wprowadzić te zasady w czyn. I jeśli my wszyscy, mający szczęście być ze Swamim, nie zrobimy tego i nie puścimy w ruch koła cnót, to kto to zrobi?
Nimish Pandya: 
W ciągu osiemdziesięciu lat Swami podbił serca milionów ludzi na całym świecie. Jeśli podejmiemy decyzję, że chcemy kochać ludzi, że chcemy być mili i praktykować w życiu zasady Swamiego, to zdobędziemy moc zdolną w jednej chwili zmienić świat i uczynić go lepszym.
Karuna Munshi:
 Wspomniał pan wcześniej, że przeżył pan sytuację, gdy Swami, jak to się mówi, „wystawił pana na mróz”. Wtedy uświadomił pan sobie, że Bóg jest pana jedynym przyjacielem, nawet gdy niemal pana odrzucił. Uświadomił pan sobie wtedy, że w rzeczywistości ten Przyjaciel jest wciąż w panu obecny. Proszę nam opowiedzieć, jak pan sobie z tym poradził.
Nimish Pandya: 
Znalazłem pocieszenie w Bal Vikas. Pomogło mi zrozumieć, że wciąż należę do Organizacji Swamiego i mogę robić to, co robiłem dotychczas. 
Karuna Munshi:
 Więc praca dla Sai przyniosła panu ukojenie?
Nimish Pandya: 
Tak. Przechodząc transformację i ustawiając na nowo swoje priorytety życiowe potrzebowałem ogromnej pomocy, miłości i łaski Swamiego. Od dzieciństwa bardzo ceniłem przyjaźń, zawsze pragnąłem opierać się na przyjaciołach. Ale Bhagawan postanowił uwolnić mnie od tej zależności. Kiedy wracam myślami do tamtych lat pojmuję, że Swami rzeczywiście dał mi siłę do zrozumienia i pogodzenia się z myślą, że prawdziwy Swami jest we mnie, a nie na zewnątrz.
Karuna Munshi:
 Swami ofiarował panu naukę opartą na doświadczeniu.
Nimish Pandya: 
To prawda. Pozwoli pani, że podzielę się przeżyciem, które sprowadziło na mnie ten „okres ochłodzenia”. Byłem w Puttaparthi. Kamala i ja właśnie się pobraliśmy. Planowaliśmy, że wrócimy do Bombaju po konferencji w Prasanthi. Para bardzo zaawansowanych wiekiem wielbicieli z Bombaju zwierzyła nam się, że wyrusza na darszan do Kanjakumari i Rameśwaram. Zapytali, czy chcemy z nimi wyruszyć. Natychmiast się zgodziliśmy. W chwili, gdy wyjeżdżałem z Puttaparthi, zaledwie kilka minut później, Swami spotkał w portyku mojego ojca – ojciec pracował wówczas na Uniwersytecie Sai – i zapytał go: „Beta kidar gaya? – Gdzie pojechał twój syn?” Ojciec odpowiedział z dumą, że pojechaliśmy do Rameśwaram z bardzo zaawansowanymi wiekiem wielbicielami – odniósł wrażenie, że owa para cieszyła się rozgłosem w aszramie i na świecie oraz że Swami, słysząc to, będzie szczęśliwy. Gdy ojciec zamilkł rozpętało się piekło. Swami się rozgniewał. Zapytał: „Po co tam pojechał? Kto mu tam kazał pojechać? Co jest takiego w Rameśwaram, czego nie ma tutaj w Prasanthi?” Powiedział wielką rzecz.
Karuna Munshi:
 Ukryte znacznie tych słów jest naprawdę wielkie!
Nimish Pandya: 
Ojciec znalazł się w trudnej sytuacji. Wkrótce się dowiedziałem, że moja decyzja wyjazdu do Rameśwaram bardzo przygnębiła Swamiego. Pamiętam, że pomyślałem: „Co się stało Swamiemu? Nie wybrałem się przecież na przyjęcie do przyjaciół ani do kina. Co może być złego w wyjeździe do Rameśwaram? Dlaczego Swami jest przygnębiony?” Nie muszę wyjaśniać, że ta wycieczka zapoczątkowała czas mojej próby. Swami odsunął mnie od Siebie. Oczywiście, miał ku temu dobre powody. Przez następnych pięć lub sześć lat uczestniczyłem w zajęciach prowadzonych przez Kamalę i stałem się doskonałym studentem Bal Vikas. Kamala jest fantastyczną nauczycielką. Uwielbiam sposób w jaki prowadzi lekcje. Przychodzę na nie nawet teraz, bez względu na to jak bardzo jestem zajęty. Siadam w kąciku i słucham. Inspiruje mnie więź pomiędzy Kamalą i dziećmi. Nie patrzę na nią jak na swoją żonę, te dzieci nie są moimi dziećmi – ale dostrzegam boską obecność w tym, co się z nimi dzieje. Widzę zachodzącą w nich transformację, widzę na ich twarzach radość i tworzącą się atmosferę. To dla mnie wielkie spełnienie. Namawiam wszystkich przewodniczących stanów i powierników Trustów do regularnego uczęszczania na zajęcia Bal Vikas. Wyjaśniam im, że skoro naszym ostatecznym celem są boskie stopy Swamiego, to nasze prace jako przewodniczących stanów, wiceprzewodniczących i powierników Trustu same w sobie nie są nam pomocne. Za to, biorąc udział w lekcjach Bal Vikas, mamy stały dostęp do boskich, lotosowych stóp Swamiego.
Kamala Pandya:
 W ciągu tych lat, Nimish zaangażował się również w prace związane z programem wprowadzania WWL-u.
Nimish Pandya: 
W tym czasie Swami wygłosił w mandirze ważny dyskurs. Powiedział, że sumienie jest miłością i głos sumienia jest prawdziwy. Podążanie za sumieniem jest dharmą. Oznajmił również, że spokój jest wrodzonym prawem człowieka i umożliwia sumieniu działanie. Nikt nie może go człowiekowi odebrać. To była mocna lekcja. Przerabiałem ją w ciągu tych lat tak długo, aż nie pojąłem, że Swami przyszedł nas uczyć. Posunąłem się więc do przodu na drodze sadhany i zrozumienia i coraz bardziej angażowałem się w szkole w ruch Bal Vikas. Zacząłem opierać na nim wszystkie swoje przedstawienia. Sprawę sumienia poruszałem w każde święto Aszadhi.
Karuna Munshi:
 Jak zakończył się etap, gdy Swami nie zwracał na pana uwagi?
Nimish Pandya: 
Kamala źle się czuła i nikt z nas nie wiedział jak bardzo cierpi. Byliśmy wtedy w Brindawanie. Swami wezwał nas oboje do Siebie i w sposób ogromnie dramatyczny, jak to robi aktor wielkiego formatu, zdecydowanie zamknął drzwi. I jak typowy aktor, odwrócił w ten sposób głowę i powiedział: „Kyu Rameśwaram gaya tha? – Dlaczego pojechałeś do Rameśwaram?” Nie mogłem zrozumieć dlaczego Swami wraca do tego po tylu latach.
Karuna Munshi:
 To niewiarygodne, że podjął ten temat.
Nimish Pandya: 
Schwyciłem Jego stopy i zawołałem: „Swami jest w moim sercu, tylko tam, Swami jest Bogiem i Bóg przebywa w sercu.” Odrzekł: „Tak właśnie powinno być” i wyglądał na bardzo szczęśliwego.
Karuna Munshi:
 To był bardzo trudny test. Siostro Kamalo, czy pani również brała udział w tym sprawdzianie?
Kamala Pandya: Ja byłam rozpieszczana.
Nimish Pandya: 
Och, została oszczędzona. Myślę, że Swami odrobinę się o nią martwił. W ciągu tych wszystkich lat – nazywam je latami treningu – za każdym razem gdy spotykałem Swamiego, pytał mnie: Wife keisa hai? – „Jak miewa się żona?” Żartowaliśmy sobie z tego. Mówiłem: „Swami, spójrz, siedzę naprzeciwko Ciebie, a Ty pytasz mnie o nią”. W mojej sypialni jest zdjęcie, na którym Swami rozdziela ubrania. Otrzymuję ubranie z Jego rąk. Zdjęcie robiono z bliska i każdy kto je ogląda myśli sobie: „Och, Swami obdarza Nimisha wielką miłością”. Ale rozmowa wtedy wyglądała tak: „Wife keisa hai? – Jak się miewa żona?”
Karuna Munshi:
 Nie ulega wątpliwości, że Swami troszczył się o panią.
Kamala Pandya:
 Podczas tamtej audiencji w Brindawanie, gdy nie wiedziałam, że muszę poddać się operacji, powiedziałam do Niego: „Swami, pragnę otrzymać od Ciebie przyrzeczenie”. „Jakie?”, zapytał. „Kiedy będziesz przechodził obok mnie, nie odwracaj głowy. Po prostu powiedz ‘Hello’ i idź dalej.”
Karuna Munshi:
 To było eleganckie posunięcie.
Kamala Pandya:
 Nic nie odpowiedział, lecz dał mi paczuszkę wibhuti. Powtarzałam: „Swami, przyrzeknij. Swami, przyrzeknij. Nie odwracaj twarzy. Nie mogę znieść, gdy odwracasz twarz przechodząc obok mnie. Po prostu powiedz ‘Hello!’”. Wszyscy znamy inteligencję Swamiego, w końcu otwarcie zgodził się na moją prośbę: „OK, OK., hum karta, aise karta hai – OK, OK, tak zrobię”.
Karuna Munshi:
 Gdy Swami odwracał głowę, wiedziała pani przynajmniej, że czyni to ze względu na panią.
Kamala Pandya: Ludzie patrzyli na mnie i pytali, co takiego zrobiłam. Jak powiedziałam, Swami jest technicznie doskonały. Podczas jednego z darszanów nasza rodzina siedziała w pierwszym rzędzie, a ja tuż za nimi. Przyszedł Swami, stanął naprzeciw i popatrzył na mnie. Rzekłam: „Swami, chciałabym z Tobą porozmawiać”. Odpowiedział: „Kitna talking, kitna talking – Tyle gadania, tyle gadania”. „Swami, nie rozmawiasz ze mną.” „Gadanie, gadanie, gadanie, gadanie.”
Karuna Munshi:
 Wiedział jak poradzić sobie z parą prawników. Technicznie, dotrzymuje słowa na swoich własnych warunkach.
Nimish Pandya: 
Bhagawan był znawcą w sprawie zamówień publicznych.
Kamala Pandya:
 Podczas Aszadhi, gdy wracał do Siebie i osoba towarzysząca Mu podczas obiadu stwierdzała: Och, Nimish bohut accha play kia – „Nimisz doskonale przygotował to przedstawienie”, natychmiast zaprzeczał: No! Wife bohut madat kiya – „Nie! Żona mu bardzo pomogła. Żona zrobiła wszystko, ale zasługi przypisuje się mężowi”. Zawsze stawał po mojej stronie. To dla nas wielka strata. Któż teraz zapyta: „Gdzie jest twoja żona?”
Nimish Pandya: 
Kamala zawsze była dla Swamiego kimś specjalnym. Zawsze pragnął potwierdzenia jej obecności. Kiedyś dał mi jabłko i powiedział: „Idź, daj je żonie”.
Kamala Pandya:
 Zawsze bardzo się o mnie troszczył, jak ojciec.
Nimish Pandya: 
Żeby upewnić się, że w naszym małżeństwie wszystko przebiega jak trzeba i że niczego nie zepsułem, zawsze sięgałem po radę Swamiego, traktując Go jak swojego Boskiego Konsultanta.
Karuna Munshi:
 Kiedy patrzycie wstecz na tę długą wspólną podróż, odgrywając w Jego rękach rolę instrumentów, to jak myślicie, które lekcje Swamiego były dla was najważniejsze?
Kamala Pandya:
 Po prostu żyj i poddaj się Jego woli. Niektórzy ludzie mogą powiedzieć: „Och, to wcale nie jest wyzwanie, to nuda”. Jeśli pragniemy czegoś od życia, pomyślmy o tym i zostawmy to Jemu. Wystarczy powiedzieć: „Swami, jeśli sądzisz, że to w porządku, niech się to wydarzy”. Jeśli to dla nas dobre Swami sprawi, że tak się stanie.
Karuna Munshi:
 A gdy przeżywacie naprawdę ciężkie chwile?
Kamala Pandya:
 Przechodziłam przez to przez ponad dwadzieścia lat, gdy cierpiałam z powodu problemów zdrowotnych. Wszyscy wokół mówili mi, że bardzo mnie boli, nawet sami lekarze, ale ja ani przez chwilę nie odczuwałam bólu.
Karuna Munshi:
 Nie czuła go pani?
Kamala Pandya:
 Lekarz był zaszokowany i spytał mnie: „Jesteś inteligentną dziewczyną, jak sobie z tym radzisz?” Czułam dyskomfort, miałam kłopoty, ale nic mnie nie bolało.
Karuna Munshi: Ale jeśli przeżywamy trudne czasy, pełne wyzwań, to jak możemy w tym dostrzec zwycięską wolę Swamiego?
Nimish Pandya: 
Wielką umiejętnością jest akceptacja życia. Trzeba akceptować wszystko, co się nam przydarza, rzeczy dobre i złe – jak boską wolę, jak łaskę. Równowaga pomiędzy ludzkim wysiłkiem oraz łaską i wolą Boga jest czymś, czego wszyscy musimy się nauczyć. Myślę, że największą lekcją jaką przekazał mi Swami jest bycie szczęśliwym. Jestem człowiekiem spokojnym i nie chciałbym nigdy z żadnego powodu stracić radości i spokoju. Czy będzie chodziło o żonę, o interesy, o pieniądze, o pragnienia – nie chcę niczego, co by mnie pozbawiło błogości i szczęścia. W rzeczywistości podobał mi się sposób w jaki Swami to wyrażał.
Część 5
Nimish Pandya: 
Bardzo lubię gdy Swami pyta: „Dlaczego miałbyś komukolwiek oddawać w zastaw swoje szczęście?” Odnosi się to do każdej relacji. Jeśli chodzi o parę, to dlaczego żona miałaby powierzać swoje szczęście mężowi? Lub dlaczego mąż miałby powierzać swoje szczęście żonie? Dlaczego matka miałaby powierzać swoje szczęście dziecku? Dlaczego ojciec miałby powierzać swoje szczęście synowi? Dla mnie najważniejszym celem jest nieustanne doznawanie szczęścia. Szczęście wypływa z umiejętności zachowania spokoju. Jest to możliwe jedynie wtedy, gdy pozwalamy działać głosowi sumienia. Myślę, że to prawdziwa droga życiowa, o której mówił Swami. Modlitwy, pieśni oddania, procesje, służenie, kółka studyjne – wszystkie te działania, których uczył nas Swami w ramach Organizacji, są nastawione na jeden cel – na osiągnięcie spokoju, na umiejętność wyciszania umysłu i słuchania głosu wewnętrznego Sai. Jeśli nie umiemy słuchać głosu wewnętrznego Sai, to nie możemy spodziewać się, że usłyszymy Go z zewnątrz. Nigdy do tego nie dojdzie. Tak, przez osiemdziesiąt lat otrzymywaliśmy Jego nauki jako łaskę ofiarowaną ludzkości – teraz przechodzimy do istoty sprawy. Głos Swamiego będzie zawsze płynął z wnętrza. Jeśli chcemy słyszeć Jego głos – który zawsze obdarza nas szczęściem, a nigdy smutkiem – to musimy działać w Organizacji i kroczyć wskazaną przez Niego drogą.
Karuna Munshi:
 Doskonale powiedziane.
Nimish Pandya: 
Gdy tracimy kogoś fizycznie – powiedzmy żonę, męża, matkę lub ojca – albo pieniądze, gdy nasze pragnienia nie zostają zaspokojone, gdy nie spełniają się nasze oczekiwania – to nie wstrząśnie to nami, jeśli postanowimy być przez cały czas szczęśliwi i jeśli będziemy sobie powtarzali, że nie chcemy być nieszczęśliwi, że nie chcemy doświadczać niepokoju.
Karuna Munshi:
 Umysł skłania nas do zanurzania się w negatywności. Powinniśmy go od tego odzwyczaić.
Nimish Pandya: 
Musimy to zrobić, ponieważ negatywna postawa odsuwa nas od Swamiego i od Jego miłości. Jeśli kontrolujemy umysł, sumienie uzyskuje pełną przewagę i nie mamy żadnych problemów. Jesteśmy tak samo szczęśliwi siedząc przy drodze i jedząc czapati, jak spożywając obiad w pięciogwiazdkowej restauracji. Najważniejsze jest poczucie spokoju. Umiejętność zachowania spokoju w szczęściu i w smutku ma decydujące znaczenie. Pojawia się u osoby, dla której spokój stanowi cel życia. Nie ma innej drogi. Nie mogę mówić, że kocham Swamiego i nie wypełniać Jego zaleceń, ponieważ stanę się nieszczęśliwy.
Karuna Munshi:
 Myślę, że to jest źródło wszelkich problemów.
Nimish Pandya: 
Tak, to podstawowy problem. Doświadczamy nieszczęśliwych sytuacji i wpadamy w stany depresyjne jedynie dlatego, że twierdzimy, że Go kochamy a nie praktykujemy Jego zaleceń.
Kamala Pandya:
 Nie ma dwóch dróg, jest tylko jedna.
Karuna Munshi:
 Nie można służyć dwóm panom.
Nimish Pandya: 
Jeśli nie zdecydujemy się w pełni podążać za Swamim, to musimy stawić czoło meandrom życia i być miotani we wszystkie strony jak liść na wietrze. Chcąc osiągnąć równowagę, uwierzmy w wartość Jego przesłania.
Karuna Munshi:
 Innymi słowy, przeżywając trudności i rozczarowania traktujmy ten okres jako wyraz Jego woli.
Nimish Pandya:
 Wszystkie nasze trudności i rozczarowania biorą się z oczekiwań. Spodziewam się, że dostanę pracę. Spodziewam się, że będę dobrze zarabiał, spodziewam się, że ta osoba będzie wobec mnie sprawiedliwa, spodziewam się wdzięczności za to co zrobiłem – to wszystko są nasze oczekiwania. Jedną z najlepszych rzeczy z wcześniejszego życia Swamiego, która odcisnęła na mnie trwałe piętno, jest pierwsze zdjęcie, jakie od Niego otrzymałem. Był na nim cytat: „Zapomnij zło jakie ci uczyniono, zapomnij dobro, które ty uczyniłeś innym”. Stał się on dla mnie prawdziwą życiową kotwicą, ponieważ wszelkie problemy biorą się z nieumiejętności zapominania o obu tych rzeczach. Żeby osiągnąć wymykający się nam spokój, pozbądźmy się noszonego w umyśle bagażu.
Karuna Munshi:
 Czy rzeczywiście umie pan żyć zgodnie z tym zaleceniem Swamiego?
Nimish Pandya: 
Nie do końca. Nie umiem zapomnieć uczynionego przez siebie dobra, ani zapomnieć o bólu, którzy zadali mi bliźni. Ale w momencie, gdy o tym zapominam, jestem królem.
Karuna Munshi:
 Trik polega na tym, żeby zostawić na poboczu drogi wszystkie swoje niepokoje.
Nimish Pandya: 
Dokładnie.
Karuna Munshi:
 Czy dochodzi między wami do sprzeczek?
Kamala Pandya:
 Do wielu. Najczęściej to ja się sprzeczam.
Nimish Pandya: 
Nigdy z nią nie wygrałem.
Kamala Pandya:
 No, to teraz wiemy, które z was jest lepszym prawnikiem!
Nimish Pandya: 
Oczywiście, lepsza jest złota medalistka. Ja muszę liczyć na łaskę Swamiego.
Kamala Pandya:
 Swami powtarza mi: „Nieustannie się spierasz, nieustannie się spierasz”. Nic nie mogę na to poradzić. Mam wrażenie, że będzie gorzej jeśli się nie wypowiem. Nie jest dobrze dusić wszystko i zamykać w sobie. Jaki ma sens mieszkanie razem, jeśli nie można wyrazić siebie? Jestem uważna, bardzo spostrzegawcza i orientuję się, że coś nie jest w porządku z samego błysku w oczach. Natychmiast staję się czujna.
Nimish Pandya: 
Swami zwykł dodawać paliwa do tego ognia. Pamiętam z wcześniejszych lat jak żona była członkiem Narodowego Kuratorium Oświaty i wszystkie panie zostały zaproszone do Ooty. Gdy tylko tam dotarła Swami oznajmił jej: „Twój mąż jest bardzo zazdrosny o to, że go nie zaprosiłem, choć zaprosiłem ciebie”. A to nie wszystko. Wciąż powtarzał: „Lepiej ty mu to powiedz. Twój mąż Mnie nie słucha”.
Kamala Pandya:
 (śmiejąc się) Mówił to najczęściej podczas prób do przedstawień wystawianych na Aszadi.
Nimish Pandya: 
Swami dostrzegał błędy w przygotowanych przez nas kostiumach i we wszystkim, co robiliśmy.
Kamala Pandya: W tym konkretnym przypadku chodziło o rejestrację głosu. Ruch warg byka nie synchronizował się ze śpiewanymi Wedami. Swami podszedł do mnie w Sai Kulwant Hall i powiedział: „Nie przyszłaś na próbę”. Odrzekłam: „Swami, tam są chłopcy. Ja zostałam z dziewczynkami”. Odpowiedział: „Widziałem tam twojego męża. Próba trwa, ale brak synchronizacji głosu”. „Powiedz mu to. Mnie nie słucha. Każ mu dokładnie zsynchronizować ruchy warg byka ze śpiewanymi Wedami”.
Nimish Pandya: 
Uznałem to za rywalizację pomiędzy dwoma reżyserami. On był najwyższym reżyserem. Zawsze dostrzegał błędy we wszystkim co robię. Pochwalił mnie tylko raz za sztukę „Ostateczny werdykt”. Chodziło w niej o sąd dwoistości skazującej człowieka niedwoistego i sąd niedwoistości, skazującej człowieka dwoistego. Po jednej stronie zasiadało jury złożone z Ramanudżaćarji[1], Śankaraćarji i innych, a po drugiej jury złożone ze wszystkich świętych. Żadna strona nie potrafiła wyciągnąć ostatecznego wniosku i w końcu mędrcy stwierdzili: Zostawmy tę sprawę Bhagawanowi. Gdy sztuka została wystawiona, Swami był bardzo szczęśliwy. Wezwał mnie pod portyk i powiedział: „Dobrze zrobione”.
Karuna Munshi:
 Więc dostał pan od Niego pochwałę?
Nimish Pandya: 
Po wielu próbach otrzymałem tę jedną nagrodę. (śmiech). Swami był bardzo szczęśliwy. Moja największa radość związana z Aszadi wypływała z faktu, że On zawsze na to czekał. Powiedział nawet, że większość Jego nauk przyswoiłem sobie za pośrednictwem przedstawień wystawianych w święta.
Karuna Munshi:
 To były wielkie projekty, jak na Broadway’u. Jak pan to osiągnął? Występowały w niej dzieci z różnych części Maharasztry i z Goa.
Kamala Pandya:
 Chodziło o pracę grupową. Mieliśmy dobry zespół złożony z tancerzy, poetów, aktorów, kostiumologów i rekwizytorów. Angażowaliśmy ich mniej więcej na cztery weekendy – dokładnie na cztery niedziele.
Nimish Pandya: 
Najbardziej pamiętnym projektem była sztuka o wszechświecie. Wystawiliśmy ją dwukrotnie, raz na stadionie Hill View, drugi raz w Bombaju. W przygotowaniu tego kosmicznego przedstawienia pomagali nam ludzie z całego świata. Swamiego i mnie cieszył fakt, że za każdym razem tworzymy coś nowego. Często zastanawiałem się, dlaczego pozwolił mi wyreżyserować tak wiele spektakli. Potem uświadomiłem sobie, że Swami wiedział, że nigdy nie chciałem być prawnikiem, lecz aktorem.
Karuna Munshi:
 To interesujące, proszę powiedzieć nam o tym coś więcej!
Nimish Pandya: 
Pamiętam, że gdy w 1970 r. skończyłem szkołę średnią, nie chciałem iść do koledżu. Było to w czasie, gdy w Pune założono Indyjski Instytut Filmowy i Telewizyjny. Wypełniłem formularz na zajęcia z aktorstwa. Ale mój ojciec stanowczo sprzeciwiał się temu pomysłowi i ostro się ścieraliśmy. Zdecydował, że zostanę prawnikiem, a ja się temu opierałem.
Karuna Munshi:
 Pana ojciec też był prawnikiem.
Nimish Pandya: 
Jesteśmy rodziną prawników. W głębi serca nie chciałem zawieść ojca. Ostatecznie wstąpiłem do szkoły prawniczej, ale czułem się tam bardzo nieszczęśliwy. Te trzy czy cztery lata spędzone w koledżu były bardzo smutne. Nie miałem życiowego celu, po prostu dryfowałem. Spotkanie Swamiego przyniosło mi pewne pocieszenie. Ale nawet wtedy nie wszystko układało się gładko, ponieważ mój ojciec lepiej z się Nim porozumiewał. Powiedział kiedyś: „Swami, ten chłopak nie pracuje wystarczająco ciężko, aby zostać prawnikiem”. Swami podchwycił to i zapytał mnie: „Kyon? Dlaczego nie chcesz zostać prawnikiem?” Odrzekłem po prostu: „Swami, czemu do tego wracasz? To sprawa pomiędzy moim ojcem i mną. Nie chcę, żebyś zaczynał wszystko od początku”. Lecz On nalegał. W tym momencie sytuacja się zmieniła – nie była to już scysja z ojcem, lecz ze Swamim. Powiedziałem: „Swami, prawo jest bardzo nudne. To bezużyteczna profesja! Widzę, jak męczy się mój ojciec. Nie chcę tego studiować”.
Kamala Pandya:
 Jak więc udało się panu ukończyć uczelnię i zostać prawnikiem?
Nimish Pandya: 
Swami nieustannie powtarzał, że powinienem nim zostać. W pewnej chwili spróbowałem alternatywnej strategii i rzekłem: Swami, mówiłeś, że prawnicy są kłamcami”. Odpowiedział mi na to: „Nie, nie, nie martw się o to, zostań prawnikiem”. To były dni, gdy nie uświadamiałem sobie do końca wzbudzającej podziw boskości Swamiego. Łączyła nas raczej przyjaźń. Zbierając całą swoją odwagę, rzuciłem ostatni argument i powiedziałem: „Swami, prawo jest nudne. Do tego stopnia, że gdybyś je przeczytał, Sam poczułbyś do niego niechęć. Bardzo dużo się uczę, ale nie pamiętam ani słowa z tego co przeczytałem”. Odrzekł: „Rozumiem. Studiuj dalej, Ja zajmę się resztą”.
Karuna Munshi:
 Niezły układ!
Nimish Pandya: 
Ta rozmowa ze Swamim, zakończona poleceniem ‘studiuj dalej’ odbyła się gdy byłem na ostatnim roku koledżu. Końcowy egzamin był z mojej specjalizacji – z kryminologii. Ponieważ nie miałem podręcznika, nie uczyłem się i nawet nie uczęszczałem do koledżu. Martwiłem się nawet, że moja obecność tam może mi zaszkodzić. Ale Swami powiedział ojcu: „Nie martw się, w czerwcu zostanie prawnikiem”. Zastanawiałem się: „Dlaczego Swami tak powiedział? Nie mam książki, nie uczę się. Jak miałbym zastać prawnikiem?” W myślach zwracałem się do Swamiego: „Swami, mówi się, że Twoje słowa są prawdą. Przykro mi, ale tym razem zamierzam udowodnić, że tak nie jest”. Wziąłem udział w egzaminie z czystego szacunku dla Swamiego i dla ojca. Byłem nieprzygotowany. Wszedłem na salę egzaminacyjną i usiadłem. Wręczono mi papiery. Bez wątpienia, nic nie umiałem, bo wcale się nie uczyłem. Zamiast się martwić, uśmiechałem się do siebie.
Karuna Munshi:
 Czy udowodnił pan, że Swami i ojciec byli w błędzie?
Nimish Pandya: 
Myślałem sobie: „Swami, co zamierzasz teraz uczynić? Tato, co zrobisz w tej sytuacji?” Wstydziłem się trochę opuścić natychmiast salę egzaminacyjną, postanowiłem więc poczekać 15 minut, zanim się z niej wymknę. Z czternastu czy piętnastu pytań, dziesięć lub jedenaście dotyczyło takich zagadnień, jak: „Dlaczego w Indiach wzrasta ilość przestępstw popełnianych przez dzieci i kobiety?” Pytania te nie miały nic wspólnego z prawem. Jako zapalony zwolennik idei Swamiego, pamiętałem wygłoszony przez Niego dyskurs na temat rodziny jako jednostki społecznej. Gdy rodzina jest silna, gdy matka, siostra, żona i dzieci mają zapewnioną opiekę, gdy wszyscy się sobą opiekują, rodzina staje się bezpiecznym miejscem i znikają przestępstwa. Na Zachodzie, gdzie rodziny się rozpadają, ludzie czują się porzuceni i nasila się ilość przestępstw. To samo dzieje się obecnie w społeczeństwie indyjskim. W swoich papierach egzaminacyjnych przedstawiłem ten dyskurs pod wieloma kątami i zdałem. Sytuacja wyglądała tak jak gdyby Swami mówił: „Widzisz? Nie uczyłeś się, a Ja przez cały czas pamiętałem o tym!”
Karuna Munshi:
 Zdumiewające.
Nimish Pandya: 
Chociaż zostałem wykwalifikowanym prawnikiem, Swami wiedział, że w moim sercu rozgrywa się dramat. Dlatego zaraz potem podarował mi życiową okazję wystawiania przedstawień z dziećmi. Od tamtego czasu nie straciłem ani jednego roku. Zostałem dobrym prawnikiem, nawet jeśli wierzyłem, że moja żona jest w tym lepsza. Czuję dumę, że jestem prawnikiem intuicyjnym, a nie intelektualnym. Zawsze wierzyłem, że intuicja jest o wiele większym darem od Sai niż intelekt.
Karuna Munshi:
 Swami odwiedzał Bombaj kilkakrotnie, a pani bardzo się angażowała w te wizyty. Czy może pani opowiedzieć nam o tych chwilach?
Kamala Pandya:
 To było jeszcze przed naszym ślubem. 11-go maja 1983 r. położyliśmy kamień węgielny pod budynek Wychowania w Wartościach Ludzkich. Swami przyjechał rano. W szkole Dharmakszetry Sathya Sai występowały dzieci. Było gorąco i Swami się martwił, że narażone są na upał. Skrytykował Nimisha i kazał mu przerwać przedstawienie. Przechodząc obok mnie zapytał: „Gdzie jest twój mąż? Przyjdzie? Przyjedzie na koniu czy na mrówce?” Później, podczas spotkania z pracownikami naukowymi WWL-u, zobaczyłam, że Swami znów go krytykuje. Gdy udaliśmy się do Sathya Deep[2], usiadłam z tyłu. To było bardzo małe pomieszczenie, nie mogłam przedostać się do pierwszego rzędu. Nagle usłyszałam za sobą głos Swamiego: „Jak się masz, Bombaj Bal Vikas?” Powiedział to stając w drzwiach. Słysząc to, zaczęłam płakać. Swami zdążył już do mnie podejść. Powiedzieł: „Gdzie jest twój ojciec?” Odparłam: „Chciał przyjść, ale nie mógł. Ścigają go wierzyciele”. Zapytał: „Jak to możliwe?” Potem odwrócił się nagle do Indulala Shaha i rzekł: „Indulal, dzisiaj jest środa, 11-ego. W piątek 13-tego maja jadę do Borivili.” Następnie zwrócił się do mnie: „13-go maja w piątek przyprowadź matkę i ojca. Swami będzie przemawiał”. Tak oto otrzymaliśmy pozwolenie udania się do pokoju interview. Polecił nam przyjść o trzeciej po południu. Czekaliśmy na Niego już od 14:15. Zwykle przechodził ze Swojego pokoju do Anand Kutir – Domu Duchowego Szczęścia – na audiencje, obiad, herbatę i kolację. Znajduje się tam niewielki hol, z którego korzystał rozmawiając z ludźmi. Usiedliśmy tam. Swami ruszył jak strzała prosto w kierunku miejsca zajmowanego przez ojca, matkę i mnie i zapytał: „Jak się macie? Pieniądze przychodzą i odchodzą. Nikogo nie oszukaliście. Więc czemu się martwicie? Martwcie się o Kamalę. Nadszedł czas, żeby wyszła za mąż”. Ojciec powiedział: „Swami, nie mamy nawet rupii, żeby wydać ją za mąż”. Swami rzekł na to: „Dlaczego się martwicie? Ja dam pieniądze. Szybko wydajcie ją za mąż”. Następnie zwrócił się do mojej mamy: „Tak bardzo się martwicie! Każde słowo Swamiego jest obietnicą, matko, każde słowo. Dam wam dobrego chłopca!” Mówiąc to, natarł jej oko wibhuti. Ta chwila zmieniła moje życie. Od tamtego dnia wszystko potoczyło się szybko. Powiedział do mnie: „Nie martw się. Zajmę się wszystkim.” Więc wyruszyliśmy do Puttaparthi z pustymi rękoma. Zjawiliśmy się tam 5-ego czerwca – bez sari, bez pierścionka, bez niczego. Miałam tylko kolczyki. Przeznaczyliśmy dla każdej z zaproszonych osób 60 rupii na bilet kolejowy.
Nimish Pandya: 
Odkryłem, że w Dharmakszetrze Swami jest zawsze bardzo szczęśliwy i pełen entuzjazmu. Pamiętam Jego dziecinną niewinność. Wiele lat temu, gdy przyjechał, odbyło się publiczne spotkanie w Shanmugananda Hall – wielkim audytorium w Bombaju. Wygłosił w nim dyskurs dla nauczycieli z miejskiej korporacji szkół. Byłem mistrzem ceremonii. Swami miał bardzo mocne wystąpienie i był ogromnie szczęśliwy. W Dharmakszetrze, gdy nadszedł czas wieczornego darszanu, zbiegł ze schodów przeskakując po kilka stopni jak dziecko. Potem podszedł do mnie i zapytał: „Nimish, jak mówiłem?” Przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie słowa. To było ostatnie pytanie jakiego mogłem się po Nim spodziewać. Odrzekłem: „Mówiłeś bardzo dobrze”. „Widzisz? Mówiłem w taki sposób, że wszyscy nauczyciele zmienią się w ciągu nocy.” Był bardzo przejęty nauczaniem i transformacją sposobu nauczania.
Karuna Munshi:
 I pragnął dowiedzieć się od pana, jak poszło Mu wystąpienie.


Swami w Bombaju, z prawej Nimish Pandya
 
Nimish Pandya: 
Wyobraźmy sobie Swamiego radosnego jak dziecko i pełnego entuzjazmu. Pragnął potwierdzenia, że wygłosił dobry dyskurs. Bardzo cieszyły Go również programy Bal Vikas. Jeśli widziała pani Sathya Deep, to wie pani, że na zewnątrz znajdują się trawniki mogące pomieścić nawet 3000 dzieci.
Kamala Pandya:
 Mieliśmy tam ze Swamim sesje pytanie – odpowiedź. Bardzo lubił atmosferę współpracy z dziećmi.
Nimish Pandya: Pamiętam jak dwa lub trzy lata temu, zanim Swami porzucił fizyczną formę, pan Ratnakar przyszedł do mnie i powiedział: „Swami pyta, kiedy zorganizujesz następną sesję pytań i odpowiedzi?” Byłem bardzo wzruszony, że Swami przypomniał sobie te spotkania. Odpowiedziałem: „Zorganizujemy ją wkrótce”. Niestety, nie mieliśmy szansy tego zrobić. Podczas jednego z tych spotkań udzielił Kamali i mnie wielkiej lekcji życiowej. Lekcja nie była skierowana wyłącznie do nas, ale do wszystkich nauczycieli Bal Vikas na świecie. Wszystko przygotowałem. Swami, nim wszedł do domu gościnnego na śniadanie, zatrzymał się przy furtce i zapytał o mnie. Przybiegłem do Niego. Otaczały Go ważne osobistości i tak zwani starsi wielbiciele. Ja również stanąłem przed Bhagawanem. Sytuacja jaka nastąpiła przypominała publiczną rozmowę, której przysłuchuje się każdy. Swami zwrócił się do mnie: „Ile masz dzieci?” Byliśmy małżeństwem zaledwie od dwóch – trzech lat i nie mieliśmy dzieci. Więc powiedziałem: „Swami, wiesz, że nie mam dzieci.” Powtórzył: „Ile masz dzieci?” „Swami wiesz, że nie mam dzieci.” Nalegał: „Nie, nie. Ile masz dzieci?” Poczułem się bezradny i zakłopotany. Mimo to powiedziałem: „Swami, wiesz, że nie mam dzieci”. Sprzeczałem się ze Swamim i wszyscy na mnie patrzyli. Trwało to przez jakiś czas, dopóki nie powiedział: „Jak to? Czy te 3000 dzieci nie należy do ciebie?” To był wstrząs. Czułem się jak po oblanym egzaminie, kompletnie zaskoczony. Musiałem się opanować. Ale Swami nie poprzestał na tym. Upewnił się, że dobrze odrobię swoją lekcję. Wieczorem przyszedł na darszan. Zanim opadła kurtyna, podszedł do mnie i zapytał figlarnie: „Nimish, ile dzieci?” Potulnie odpowiedziałem: „Swami, 3000”.
Karuna Munshi:
 „Ha, ha, ha!”
Nimish Pandya: 
I to jeszcze nie wszystko. Podał mi kolejną kręconą piłkę: „Ile twoich?” Nie chciałem jeszcze raz głupio wypaść, więc powtórzyłem: „Swami, 3000”. Nawet na to rzucił mi pytanie: „Nie, ile twoich?” „Swami, 3000.” Zmusił mnie, żebym powtórzył to wielokrotnie i utrwalił to sobie dobrze w pamięci. Jak gdyby mówił: „Wbij sobie do głowy, że wszystkie dzieci na świecie są twoje, że każde dziecko Bal Vikas jest twoim dzieckiem i żadne z nich nie jest od ciebie daleko”.
Karuna Munshi:
 Sposób nauczania Swamiego jest naprawdę niezwykły.

Nimish Pandya: 
Do tego stopnia stanowi z nami jedność, że nie jest zadowolony, gdy mówimy „przepraszam”, „proszę mi wybaczyć”, „dziękuję”. Nie lubi formalności, ponieważ wierzy, że On i my jesteśmy tym samym. Pamiętam jak byłem w pokoju interview z dr Mistry i Indulalem Shahem i dyskutowaliśmy o sprawach organizacyjnych. Nagle Swami zmienił temat i zapytał o mojego ojca i młodszego brata Mayura. Ze względu na rodzinę pomyślałem sobie, że to dobra chwila, żeby Go przeprosić za popełnione przez nas w tym życiu pomyłki. Zrobiłem błąd mówiąc: „Swami, proszę, wybacz nam”. Odpowiedział na to w zdumiewający sposób. Uśmiechnął się szeroko i zapytał: „Całkowite wybaczenie? Dlaczego wybaczenie? To całe ciało jest wybaczeniem.”
Karuna Munshi: Jest ucieleśnieniem wybaczania.
Nimish Pandya: 
To było zdumiewające. Stałem tam ze łzami w oczach.
Kamala Pandya:
 To fakt, że na dzień przed naszym ślubem, gdy byłam sama ze Swamim, powiedziałam: „Swami, chciałabym porozmawiać z Tobą na osobności.” Zawsze prosiłam Go o coś specjalnego. Zapytał: „O co chodzi? Powiedz Mi.” Odparłam: „Swami, dlaczego robisz dla mnie to wszystko? Chcę po prostu powiedzieć: Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie czynisz.” Swami odpowiedział: „Nie musisz Mi dziękować. Prowadzisz Bal Vikas. Czyż nie jest to dla Mnie wystarczający powód, żeby coś zrobić dla ciebie?” Tego dnia w pokoju znajdował się pewien minister z Radżastanu. W jego obecności, Swami zapytał mnie: „Ile jest dzieci w bombajskim Bal Vikas?” Odparłem: „Swami, około 1300 dzieci.” Wtedy zwrócił się do niego i rzekł: „Widzisz, opiekuje się moimi 1300 dziećmi.” Jak gdyby tych 1300 dzieci było całą Boskością. On taki jest – pragnie przez cały czas doceniać to, co robimy. Nie chce, żebyśmy czuli się źle z jakiegokolwiek powodu. Nawet dzisiaj nieustannie zadaję sobie pytanie: „Dlaczego czasami utrzymujemy dystans, jak gdyby stanowił coś różnego od nas, skoro przyszedł na Ziemię, aby być jednym z nas?” Przypominam sobie dwie sceny, gdy uczył nas kontrolować umysł i tłumaczył, dlaczego umysł jest przeszkodą w duchowości. Mówił także o potędze modlitwy.
c.d.n.
z H2H tłum. J.C.

Pani Kamala Pandya pokazuje Swamiemu zbiór artykułów autorstwa absolwentów Bal Vikas
 
[1] Ramanudża (1017 – 1137) indyjski teolog, filozof, egzegeta pism świętych, przedstawiciel filozofii niedwoistości
 

[2] Sathya Deep - Siedziba Absolutnej Prawdy, świątynia na terenie Dharmakszetry.

  

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.