Moja Boska Matka

Hymn córki 

    Pani Soundarja Krishnamurthy, mieszkanka Madrasu, przechowuje w pamięci długą i bogatą historię więzi łączącej ją z Awatarem Sai, sięgającej wstecz do Jego poprzedniej inkarnacji jako Śirdi Sai Baby.  Będąc duchową koordynatorką Organizacji Sai w stanie Tamil Nadu, pani Soundarja Krishnamurthy otrzymała błogosławieństwo wystawienia przed Panem ponad czterdziestu magicznych, duchowych i inspirujących programów kulturalnych, w tym występy baletowe.

 Ponieważ przedstawiane Panu prezentacje bazowały zawsze na tematach duchowych, stała się osobą szeroko znaną ze swoich gruntownych dociekań i finezji twórczej we wszystkim, co składała u Jego lotosowych stóp.

    Kształciła się w Koledżu Królowej Marii w Madrasie i tam otrzymała licencjat z nauk humanistycznych. Następnie studiowała prawo na Uniwersytecie Tasmańskim w Hyderabadzie i ukończyła je w 1960 r. W tym czasie Andhra Pradesh i Tamil Nadu zostały podzielone na dwa stany. Ojciec pani Soundaryi został przeniesiony do Andhra Pradesh, gdzie pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Służby Publicznej. Natomiast ona, po wyjściu za mąż, została adwokatem w Najwyższym Sądzie w Madrasie i osiedliła się w tym mieście. 

    Ceniąc najwyżej dobro rodziny zrezygnowała z praktyki adwokackiej i poświęciła się wychowywaniu synów. Ale tym, co dawało jej najwięcej szczęścia, było wykorzystywanie posiadanego wykształcenia, czasu, talentu i kreatywności na przygotowywanie występów dzieci Balwikas z Tamil Nadu.  

     Bhagawan pobłogosławił ją i jej męża, pana T.G. Krishnamurthy – byłego przewodniczącego Organizacji Służebnej Śri Sathya Sai w Tamil Nadu – polecając im otworzyć w dzielnicy T. Nagar[1] w Madrasie Ośrodek Szkolenia Zawodowego Śri Sathya Sai dla ubogich kobiet, pozostający pod opieką stanowej Organizacji Sai.
    W rozmowie z Karuną Munshi w Radiu Sai, pani Krishnamurthy wraca wspomnieniami do błogosławionej podróży, jaką odbyła przed ponad czterdziestoma laty jako córka najgoręcej kochającej boskiej matki, Sai Ma.
Karuna Munshi: Sai Ram, pani Soundarja Krishnamuthy, gorąco witam w Radiu Sai. 
Zesłana przez Boga okazja ofiarowania mangala arathi dla Sai Asztalakszmi we własnej Osobie, po prezentacji w Madrasie.
Soundarja Krishnamurthy: Sai Ram! Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę spędzić czas w towarzystwie wielbicieli z redakcji Radia Sai, propagujących z wielkim oddaniem na całym świecie przesłanie Swamiego. Jestem też bardzo wdzięczna za okazję podzielenia się kilkoma boskimi doświadczeniami i niezapomnianymi chwilami z moim Swamim. Wydarzyły się one podczas 40-tu lat spędzonych pod Jego boskimi skrzydłami. Dotyczą mojego życia osobistego i działalności w Organizacji. Swami nieprzeliczoną ilość razy obdzielał miłością i łaską całą moją rodzinę. Jestem pewna, że wszyscy wielbiciele Bhagawana doświadczyli Jego boskiej miłości, ku radości swych serc.
Karuna Munshi: Pani więź z Sai datuje się od czasów Śirdi Baby. Proszę nam o tym opowiedzieć.
Soundarja Krishnamurthy:  Tak. Babcia ze strony ojca była błogosławioną duszą. Miała wielkie szczęście – niemal całe życie spędziła w pobliżu Śirdi Baby. Była świadkiem Jego chwały i boskich gier. Bardzo kochała Boga. Każdego roku przewodniczyła tygodniowym bhadżanom dla Pana Wittali i pielgrzymowała do Pandharpur w Maharastrze, aby otrzymać boski darszan. Podczas jednej z tych pielgrzymek zatrzymała się w Śirdi, pragnąc zobaczyć Babę – dużo słyszała o Jego miłości i współczuciu dla wielbicieli. Śirdi leżało na trasie do Pandharpur, a w tamtym czasie podróże były bardzo trudne. Część dystansu pokonywano pociągiem, dalej jechano wozem zaprzężonym w woły lub konną dorożką, tongą – jak ją wtedy nazywano.
            Podczas darszanu Baba poprosił, żeby przed dalszą podróżą do Pandharpur zatrzymali się na trochę w Śirdi. Skłonił ich do pozostania tam przez miesiąc i nawet, gdy już ostatecznie pozwolił im wyjechać, przetrzymał ich do następnego dnia. Ku wielkiej uldze i zaskoczeniu babci Baba uchronił ją przed bandą rabusiów, która zaatakowała pielgrzymów zdążających do Pandharpur w dniu, w którym babcia chciała wyjechać. Wielu z nich zostało poważnie poranionych. Babcia dziękowała Babie ze łzami w oczach i z Jego błogosławieństwem wyruszyła do świątyni pana Wittali. Tak wielkie były współczucie i miłość Śirdi Baby. Kochał wielbicieli, chronił ich, prowadził i obsypywał łaskami. Wszyscy jesteśmy świadkami wielkiej miłości Baby w Jego obecnej inkarnacji jako Śri Sathya Sai Baby z Puttaparthi.
Karuna Munshi:  Jak została pani przedstawiona Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie?
Soundarja Krishnamurthy:  Dzięki mojej starszej siostrze, pani Rukmani Ramachandrudu, która miała szczęście trafić pod skrzydła naszego ukochanego Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Wszyscy w mojej rodzinie – tata, mama i siostry, w sumie siedmioro – jesteśmy oddanymi wielbicielami Śri Śirdi Sai Baby. Jak już powiedziałam, babcia spędziła miesiąc z Śirdi Sai Babą, wcześniejszą inkarnacją Bhagawana.  Zdarzyło się, że w 1967 r. mój szwagier, z zawodu lekarz, otrzymał w Anantapur stanowisko okręgowego oficera medycznego. W tamtych czasach Bhagawan dosyć często odwiedzał tę miejscowość, monitorując rozwój wznoszonego tam koledżu dla dziewcząt. Swami zatrzymywał się w domu oddanego wielbiciela pana Damodara Rao. Podczas jednej z takich wizyt moja siostra i jej rodzina otrzymali darszan naszego Pana. Wprawił ich w błogość. Gdy weszli do rezydencji pana Rao, Swami natychmiast zaprosił ich na interview. Ku ich najwyższemu zdumieniu przytoczył wiele wydarzeń ze Swojej poprzedniej inkarnacji jako Śirdi Baba. Oznajmił, że byli wówczas Jego wielbicielami i teraz do Niego wrócili. Moja siostra została przeniesiona w inny świat, jej radość nie miała granic. To ona przywiodła nas wszystkich do Swamiego. Właśnie w Whitefield, w Brindawanie – rezydencji Baby w Bangalore – przeżyliśmy pierwsze interview u stóp Boskości. Swami pobłogosławił nas wszystkich. Miłość, współczucie i łaska jakimi nas obdarzył są nie do opisania. Można ich tylko doświadczyć. Spędził z nami niemal godzinę mówiąc o duchowości, materializując dla każdego z nas wisiorek i błogosławiąc nas darem boskiego wibhuti. To było pamiętne interview. Od tamtej chwili nie mieliśmy odwrotu. Całkowicie poddałam się Swamiemu i będę Mu służyła do ostatniego oddechu. Wciąż czujemy wszechobecność Bhagawana. Swami jest tutaj. Kochamy Cię, Swami!
Karuna Munshi:  Kiedy została pani kulturalną ambasadorką Organizacji Sai? Jak to się stało, że przywiodła pani do Pana setki dziecięcych artystów i muzyków, aby zaprezentowali Mu swoje talenty? 
Soundarja Krishnamurthy:  Wszystko zaczęło się od mojej teściowej, wówczas przewodniczącej jednej z Sewa Samithis i od pani Shanthammy, pierwszej duchowej koordynatorki w stanie Tamil Nadu. Organizowały programy kulturalne z udziałem dzieci z Balwikas i prezentowały je Swamiemu. Na początku lat siedemdziesiątych ośrodków Balwikas było niewiele. Pomagałam pani Shanthammie i teściowej w przygotowaniu występów, ponieważ bardzo interesowałam się teatrem i muzyką. Prezentowanie ich przed Swamim sprawiało mi wielką radość. Skoro wstąpiłam do Organizacji jako właścicielka biura, to pomagałam im te programy przygotowywać. Z błogosławieństwem Swamiego było ich ponad czterdzieści. W tamtych czasach wielbiciele nie przybywali tak tłumnie jak dzisiaj i Bhagawan spędzał z dziećmi i z muzykami mnóstwo czasu, pytając o ich rodziców i zdyscyplinowanie. Badawczo przyglądał się każdej scenicznej postaci, sprawdzał makijaż i kostiumy. Zadawał dzieciom pytania na temat odgrywanych osób, wieku, etc. i obdarzał ich łaską. Czy tamte błogosławione dni w bliskości Swamiego kiedykolwiek powrócą?
Karuna Munshi:  Dlaczego ta praca wyzwoliła w pani taką pasję?
Soundarja Krishnamurthy:  Wiemy, że Bhagawan napisał wiele sztuk teatralnych, nawet gdy był jeszcze małym chłopcem. Reżyserował przedstawienia i występował w nich, komponował wiersze i bhadżany. Przewodził grupom bhadżanowym śpiewającym we wsiach imiona Boga, szczególnie wczesnym rankiem. Była też historia z Rushyendramani, artystką, która nie wzięła udziału w przedstawieniu wystawionym w Bukkapatnam. Zastąpił ją nasz mały Sathya. Grał tak pięknie, że gość honorowy poczuł ogromne zdziwienie odkrywając, że zamiast doświadczonej tancerki wystąpił mały chłopiec. Zainteresowanie Swamiego działalnością kulturalną rozpaliło w moim sercu gorące pragnienie, żeby przynieść Mu radość programami z udziałem dzieci.
Karuna Munshi:  Musi mieć pani mnóstwo wspomnień związanych z występami.
Soundarja Krishnamurthy:  Tak! Każde przedstawienie przynosiło niepowtarzalne doświadczenia związane ze Swamim. Bhagawan zawsze mnie błogosławił i pozwalał je prezentować w Swojej boskiej obecności – w Prasanthi Nilayam, Brindawanie lub Madrasie. Zawsze przywiązywałam dużą wagę do przygotowań każdego przedstawienia i prezentacji, ponieważ Bhagawan jest perfekcjonistą we wszystkich sferach. Czytałam wiele książek i dyskursów Bhagawana związanych z tematami wystawianych sztuk, chcąc sprostać ustanowionym przez Pana standardom drobiazgowości i perfekcji. Ściśle egzekwowałam odpowiednie stroje, limit wieku (nie więcej niż 12 lat) i dyscyplinę oraz starałam się zaszczepić w umysłach dzieci pobożność, przypominając im o obecności Swamiego podczas prób. Jesteśmy jak jedna kochająca się rodzina – ukochana rodzina Swamiego.
            Chciałabym w tym miejscu opowiedzieć o pięknym i pamiętnym przeżyciu związanym z przedstawieniem „Dwunastu alwarów (zanurzonych w Bogu świętych) z południowych Indii, wielbicieli Pana Wisznu”. Ku naszej wielkiej radości generał Mahadevan, lider Organizacji Służebnej Sai w stanie Tamil Nadu, otrzymał zgodę Swamiego na prezentację tego przedstawienia podczas 65-tych obchodów urodzin Pana. Tego samego dnia dr Shankar Dayal Sharma inaugurował działalność Szpitala Superspecjalistycznego. Oto przykład boskiej gry skłaniającej nas do kochania nieprzewidywalności Pana i zanurzania się w oceanie Jego niezgłębionej miłości.
            Ponieważ na urodziny Swamiego i na uroczystość inauguracji spodziewano się ogromnej rzeszy wielbicieli, my, związani z przedstawieniem, przyjechaliśmy cztery dni wcześniej. Bhagawan, przepięknie się uśmiechając, podchodził do nas każdego dnia na darszanie, błogosławił nas i odchodził. Cztery lub pięć darszanów później zaczęliśmy tracić ducha, sądząc, że nasza sztuka nie zostanie wystawiona. Nie pamiętam czy było to dwudziestego pierwszego wieczorem czy dwudziestego drugiego rano. Swami przywitał nas na darszanie czarującym uśmiechem i powiedział: „Martwicie się, czy wasze przedstawienie zostanie pokazane czy nie. Tak, wasze przedstawienie zostanie pokazane jutro wieczorem. Czekam tylko na inaugurację szpitala”. Byliśmy oszołomieni i jednocześnie ogromnie uradowani.
            Następnego dnia rozpoczęły się obchody urodzin Swamiego, połączone z ceremonią huśtawki. Miała także wystąpić legendarna wokalistka śpiewająca pieśni w indyjskim stylu klasycznym, pani M.S. Subbulakshmi. Zastanawiałam się jak do tego będzie pasowało nasze przedstawienie. Byłam jednak pewna, że Swami dotrzyma słowa i pobłogosławi dzieci. Nasza radość nie miała granic, kiedy Swami ogłosił, że dwudziestego trzeciego wieczorem, po porannych obchodach, dzieci z Balwikas wystąpią w spektaklu. Taki jest nasz Pan... ucieleśnienie miłości. Swami cieszył się przedstawieniem, pobłogosławił dzieci rozdając im sari i prezenty oraz materializując wisiorki dla aktorów grających główne role. Następnie poprosił je, żeby przyłączyły się do studentów na podwyższeniu i obejrzały pokaz fajerwerków. Brakuje mi słów, żeby opisać miłość Swamiego. Kochamy Cię, Swami, kochamy Cię!
            Czasami Swami prosił o powtórzenie przedstawienia. Wyobraźcie sobie naszą ekstazę! Każda chwila związana z przedstawieniami pozostawiła niezatarte wspomnienia. Wystawiliśmy między innymi: Ocean opowieści (katha) o Sai – niepowtarzalne doświadczenie; Wielbiciel Boga, Prahlada; Wielbicielka Boga, Mira; Sampurna (kompletna) Ramajana; Wielbiciel Boga, Markandeja; Wielbiciel Boga, Ambariśa; Wielbiciel Boga, Ramadas; Nawawidha Bhakti; Jedność wierzeń religijnych; oraz Dwunastu alwarów  – świętych z południowych Indii, wielbicieli Pana Wisznu. Ostatnie przedstawienie zostało zaprezentowane podczas pierwszej rocznicy mahasamadhi Swamiego. Oparliśmy je na tekstach Awwaijary[2], świętej poetki z południowych Indii. Swami zawsze lubił opowieść o oddaniu Awwaijary.
      Innym przedstawieniem, które chciałam wystawić podczas wizyty Bhagawana w Madrasie, było ‘Aśtalakszmi’, opisujące znaczenie wszystkich inkarnacji Bogini Mahalakszmi. W tamtych czasach Swami odwiedzał Madras co roku. Uznałam za pewnik, że tym razem postąpi tak samo. Niestety, musiałam czekać niemal cztery lata, żeby zaprezentować je Swamiemu. Nigdy nie przestałam czekać na Swamiego. Co roku wymieniałam zgodnie z wiekiem biorące w nim udział dzieci. Wszyscy mi radzili, żebym zmieniła program, ale postanowiłam być cierpliwa. Byłam szczęśliwa mogąc pokazać je Swamiemu po czterech latach czekania. Czułam, że to test Bhagawana mierzący głębię mojej miłości, cierpliwości i niewzruszonej wiary. Przedstawienie bardzo Mu się podobało i generał Mahadevan, lider Organizacji Sai w stanie Tamil Nadu, poprosił, żebym ofiarowała Swamiemu arathi. W tamtych czasach był to rzadki przywilej – kobiety nie mogły czynić tego publicznie. Tak więc moja wytrwałość przyniosła owoce. Prezentując Panu spektakle, doświadczyłam wielu boskich lil.
Karuna Munshi:  Gdy była pani bardzo chora, Bhagawan zagrał wobec pani rolę lekarza. Co się stało? Może się pani podzielić z nami tym zdarzeniem?
Soundarja Krishnamurthy:  Och, tak, tak! W 1980 r. mój najdroższy Pan, kochający miłością tysiąca matek, zaopiekował się mną, gdy czułam się bardzo źle z powodu przyjmowania niewłaściwie ustawionej dawki leku na tarczycę W ciągu miesiąca straciłam prawie 15 kg i bardzo osłabłam. Biegałam po lekarzach i pytałam, co się ze mną dzieje, czy wyzdrowieję czy nie? Rodzina uważała, że niepotrzebnie się martwię. Prosiłam męża, żeby powiadomił o moim stanie Swamiego, gdy pojedzie służbowo do Prasanthi Nilayam. Nie chciałam kłopotać Bhagawana swoimi osobistymi sprawami podczas audiencji. Tym razem poprosiłam męża, żeby przywiózł mi wibhuti. Oczywiście, Swami wiedział o wszystkim. Z uśmiechem zmaterializował je dla mnie i wręczył mężowi list, który do mnie napisał. W liście polecił mi dbać o zdrowie, bo w przeciwnym razie jak zdołam dla Niego pracować? List podniósł mnie na duchu i zdecydowałam, że za zgodą lekarza przestanę przyjmować ten lek. Nie przekonał go mój stan fizyczny, ale stopniowo zaczął zmniejszać dawki preparatu i w końcu całkowicie z niego zrezygnował, mówiąc: „Matko, może ci pomóc tylko Bóg!” Tak, Swami naprawdę mi pomógł, bo któż inny poza Bogiem mógłby to uczynić? Dokładnie w tym samym czasie Swami odwiedził Madras. Wskutek działań ubocznych leku nie byłam w stanie wstać i udać się do Sundaram na darszan Swamiego. Swami wysiadł z samochodu przed ceremonią purnakumbham, spojrzał na stojących w rzędzie urzędników, pragnących Go powitać i zapytał mojego męża: „Gdzie jest Soundarjam?” Swami zawsze nazywa mnie Soundarjam, a nie Soundarja. Mąż odpowiedział: „Swami, jest bardzo słaba i nie ma siły wstać. Przywiozę ją do Swamiego na wieczorny darszan”. Lecz Swami natychmiast mu przerwał mówiąc: „Nie, nie. Przyjadę do waszego domu i wyzdrowieje”. Kiedy mąż przekazał mi wiadomość o odwiedzinach Bhagawana, nie wiadomo skąd wzięłam siłę. Wstałam, ubrałam się w podarowane mi przez Swamiego sari, wysprzątałam cały dom z pomocą synów i członków rodziny, przygotowałam jedzenie i z radością czekałam na Swamiego. Gdy tylko usłyszałam Jego nadjeżdżający samochód, pobiegłam Go przywitać. Swami zatrzymał mnie mówiąc: Ochesaanuga, melliga, melliga – „Czyż nie przyjechałem? Zwolnij, zwolnij”. Mówiąc to wszedł do domu śpiewając Ninu Paalimpa Nadachi Vachinaanu – „Przyszedłem cię ochronić”, co przypominało popularne Kritis[3] Tjagaradży, a potem zażartował: Nadachi raaledhule...Car-u lone vachaanu Bengaluru nunchi – „Nie przyszedłem pieszo. Przejechałem samochodem, całą drogę z Bangalore”. Natychmiast rzuciłam Mu się do stóp. Swami zmaterializował wibhuti i z uśmiechem rzucił we mnie chusteczką. O Boże! Wciąż stoją mi przed oczami uświęcone chwile spędzone tamtego dnia ze Swamim. Za każdym razem gdy myślę o współczuciu Swamiego mam w oczach łzy. 

Swamiemu towarzyszył pan Radhakrishna, generał Mahadevan i pan V. Srinivasan, członek Trustu Centralnego. Potem z pokorą poprosiliśmy Swamiego, żeby spróbował przygotowanych dla Niego dań. 

Kochający Pan odpowiedział: Thappaka, Thappaka – „Oczywiście, oczywiście”, wszedł do jadalni i usiadł na krześle. Zaczęłam podawać mu posiłek. To, co wydarzyło się potem jest ‘historią’! Swami trochę skosztował, a potem oddał mi resztę mówiąc: „Nieodpowiednio się odżywiasz. To dlatego szwankuje ci zdrowie”. Mówił przez niemal 10 czy 15 minut. Nie wierzyłam własnym uszom. Co za błogosławieństwo! 
            Potem Swami polecił mi odstawić wszystkie leki, pobłogosławił mnie i wrócił do Sundaram. Nie wiem jak odzyskałam siły. Jestem winna mojemu ukochanemu Panu ponowne narodziny. Będę Mu służyła do ostatniego oddechu!
            Od tamtej chwili nie byłam u lekarza od niemal 20 –tu lat. Zaprezentowałam Swamiemu wiele programów kulturalnych, usprawniłam działalność Mahila Wibhag (skrzydła kobiet), brałam aktywny udział w śpiewaniu bhadżanów i pomogłam wydać kasety ‘Sudaram Badżan’. Teraz przegrano je na płyty CD – zawierają zapis z 60 kaset.
            Chciałabym opowiedzieć o jeszcze jednym wydarzeniu z Boskością. Musiało to być osiem czy dziewięć lat temu, podczas odwiedzin Swamiego w Kodaikanal. Niestety, miałam ostre zapalenie błony śluzowej żołądka i przez trzy dni nie mogłam chodzić na darszany. Czwartego dnia, gdy usiadłam w pierwszym rzędzie, Swami powoli przeszedł obok mnie, uśmiechnął się i ruszył dalej błogosławiąc wielbicieli w innym rzędzie. Potem wrócił, zatrzymał się przede mną i zmaterializował przepiękny wisiorek z boginią Mahalakszmi. Poprosił siedzącą obok mnie wielbicielkę, żeby mi go założyła. Byłam zaskoczona. Swami pobłogosławił mnie mówiąc: Arogyam antha baga ledhu, andhuke e moodu rojulu raledhu, antha saraipothundhi le – „Nie czułaś się dobrze. To dlatego przez trzy dni nie przychodziłaś na darszan. Wszystko będzie w porządku”. Nawet teraz mam mokre oczy, gdy o tym opowiadam. Jak odpłacę się naszemu ukochanemu Panu? Jak możemy okazać Mu naszą wdzięczność? Jesteśmy naszemu Panu ogromnie zobowiązani za wskazanie nam boskiej ścieżki zbawienia w obecnym, szarpanym przez terroryzm i niepokoje świecie. Dziękuję Ci, Swami! Wiem, że Bhagawan nie lubi podziękowań. Jedynym sposobem wyrażenia Mu naszej wdzięczności jest podążanie za Jego naukami i co najważniejsze, stosowanie ich w praktyce. Kochamy Cię, Swami. Kochamy Cię.
Karuna Munshi:  Z błogosławieństwem Bhagawana została pani instrumentem kryjącym się za powstaniem Ośrodka Szkolenia Zawodowego Śri Sathya Sai w T. Nagar w Madrasie. Obecnie tętni on życiem, umożliwiając podjęcie pracy ubogim i niepiśmiennym kobietom. Prowadzą go ochotniczki z lokalnej Organizacji Sai. Jak to się wszystko zaczęło?
Soundarja Krishnamurthy:  To dzięki łasce Bhagawana. Jakieś czterdzieści lat temu moja szwagierka zapisała swój dom Trustowi Centralnemu Śri Sathya Sai. W tamtych czasach Trust Centralny mieścił się w Bombaju. Szwagierka była szczerą wielbicielką Bhagawana i Swami zawsze dopytywał się o jej zdrowie – była kaleką i nie chodziła. Tak się zdarzyło, że kiedy w 2001 r. dotarła ostatecznie do lotosowych stóp Bhagawana, mój mąż i ja wzięliśmy papiery dotyczące domu, pragnąc przekazać go Swamiemu. W tamtych czasach parter był wolny, ale na pierwszym piętrze mieszkał lokator. Dom był dosyć duży. Kiedy Swami zaprosił nas na interview, mąż wręczył Mu dokumenty informując, że pierwsze piętro jest zajęte. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Ponieważ w Dniu Kobiet, 19-tego listopada, Bhagawan pobłogosławił panie służbą dla ubogich, zapytaliśmy Go, czy moglibyśmy – dopóki lokator nie opuści piętra – otworzyć na parterze centrum szkoleniowe. Bhagawan natychmiast się zgodził i nawet powiedział, że lokator wyprowadzi się przy najbliższej sposobności. Tak oto 19-tego marca 2001 r. został otwarty Ośrodek Szkolenia Zawodowego. Dzięki błogosławieństwu Bhagawana rozwinął się w błyskawicznym tempie. Jak dotąd skorzystało z niego 1500 kursantek. Ponieważ w naszym centrum odbywają się różnorodne szkolenia zapewniające trening w wielu dziedzinach, kobiety są bardzo szczęśliwe mogąc wziąć w nich udział. Jednym z najlepszych jest kurs krawiecki. Dobrze wyszkolona krawcowa może dobrze zarabiać. Na kursie sekretarek panie uczą się pisania, rachunkowości i umiejętności posługiwania się komputerem. Umożliwia im to wzięcie udziału w egzaminach organizowanych przez Ministerstwo Kształcenia Technicznego. Uczą się także mówić po angielsku. Dzięki łasce Bhagawana wiele z nich znalazło zatrudnienie jako asystentki obsługujące konta bankowe, recepcjonistki, operatorki wprowadzania danych, telemarketerki. Jedna z absolwentek uczy obecnie w naszym centrum obsługi komputerów. Nasz kurs komputerowego przygotowania tekstów i ilustracji do druku zawiera ćwiczenia w programach Pagemaker, Photoshop i Coreldraw (tworzenie stron, obróbka zdjęć, projektowanie graficzne). Interesuje się nimi wiele kobiet, ponieważ mogą otrzymać po nim dobrą pracę. Prowadzimy także kurs wytwarzania świec, kurs kosmetyczny i jogi. Naszą podstawową usługą, angażującą ośrodki służebne wszystkich trzech dzielnic metra w Madrasie, jest toczenie kadzideł. Screening (ekranizacja) i druk offsetowy to kolejne zajęcia oferowane naszym studentkom, uczące projektowania papierów firmowych, wizytówek, okładek, etc. Przy pomocy dziecinnej drukarki offsetowej kobiety wykonują również prace drukarskie. Jak w każdym projekcie Bhagawana Ośrodek Szkolenia Zawodowego oferuje całkowicie bezpłatne kursy dla kobiet znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. Lepsza pozycja społeczna bardzo im pomaga, pomaga również ich rodzinom. A wszystko to dzięki łasce i bezwarunkowej miłości Bhagawana.
           
    Jesteśmy naprawdę bardzo wdzięczne Bhagawanowi, że uczynił z nas Swoje instrumenty i zaoferował nam tak niezwykłą służbę dla ubogich ludzi. Przy Ośrodku Szkolenia Zawodowego utworzyłyśmy także kółko bhadżanowe i zajęcia Balwikas dla dzieci. Z łaską Bhagawana panie zostały pobłogosławione służbą bliską Jego sercu. Mottem Ośrodka Szkolenia Zawodowego Śri Sathya Sai jest służenie z miłością ludziom w potrzebie.
Karuna Munshi:  Bhagawan, przebywając w ciele, obdarzał panią osobistą uwagą i miłością, ale teraz rzeczywistość jest inna. Co zmieniło się w pani życiu po mahasamadhi?Soundarja Krishnamurthy:  Nic... zupełnie nic. Zawsze czuję Jego wszechobecność. Widzę Bhagawana w snach, jestem ogromnie zaangażowana w powtarzanie Jego imienia i jak dawniej, w służenie Bhagawanowi. Nie czuję wewnętrznej zmiany. Będę służyła Swamiemu do ostatniego oddechu. On tutaj jest! Jest wszędzie!
Karuna Munshi:  Podsumowując, kim jest dla pani Bhagawan Śri Sathya Sai Baba?
Soundarja Krishnamurthy:  Swami jest dla mnie wszystkim. Jest moim życiem. Myślę o Nim dniami i nocami, nawet gdy pracuję. Czy możemy zapomnieć naszego drogiego Pana, który tyle zrobił dla świata? Jak okazać Bhagawanowi wdzięczność za wszystko, co uczynił dla wielkiego oceanu ludzkości? Ta myśl nieustannie drąży mój umysł. Bez Bhagawana każde z nas wybrałoby inną drogę. Może dobrą, może złą. Ale teraz mamy wielką rodzinę Sai, pozostawioną nam przez Swamiego, otaczającą wszystkich miłością, podążającą ścieżką prawdy, prawości, spokoju, miłości i niekrzywdzenia. W tej epoce Sai wszyscy jesteśmy błogosławionymi duszami. Swami, kochamy Cię, kochamy Cię bardziej niż kiedykolwiek. Jesteś tu, Swami i wciąż nas prowadzisz. Swami, kocham Cię najbardziej na świecie!
Dzisiaj i każdego dnia oddaję cześć Twojej obecności, O Sai! 
Swami, dziękuję, że zaistniałeś dla mnie.
Jesteś moim najlepszym przyjacielem, powiernikiem i przewodnikiem.
Całkowicie skoncentrowana na Tobie, żyjąc własnym życiem,
oddaję cześć Twojej wielkości.
Jesteś we mnie, a ja jestem częścią Ciebie, Swami.
Dżej Sai Ram
z H2H   tłum. J.C.
[1] T(heagaraya) Nagar – dzielnica mieszkaniowa powstała w 1923 r. Obecnie jedna z głównych dzielnic handlowych miasta.
[2] Słowo awwaijara nie odnosi się do imienia, lecz do szlachetnych, obdarzanych szacunkiem kobiet. W historii Indii ten tytuł nosiły trzy poetki. Żyły na przełomie I/II w.; w XIII w. i w XIX w. n.e.

[3] Panćaratna Kritis (pięć klejnotów) – pieśni skomponowane przez Tjagaradżę na cześć Pana Ramy, śpiewane do dzisiaj 
 

Stwórz darmową stronę używając Yola.