IŚWARAMMA WYBRANA MATKA BHAGAWANA ŚRI SATHYA SAI BABY

OBJAWIENIE

część 5

    Ponowne nadzieje na uleczenie chłopca rozbudził przyjazd prawnika Krisznamaczarii z Penukondy, który zapragnął zobaczyć Sathyę. Jego przodkowie byli szanowanymi mieszkańcami Puttaparthi, a on sam spędził tutaj dzieciństwo. Gdy usłyszał o niezwykłych wypowiedziach Sathyi i o Jego zachowaniu, postanowił wybrać się do wioski i wszystkiemu osobiście się przyjrzeć. Przybył, zobaczył i wydał osąd, umacniając go swoimi tytułami magistra i doktora. Osądu tego wysłuchał Sathya i Jego ojciec, a także Iśwaramma z córkami, które ukryte za drzwiami, przyciskały uszy do desek. Po głębokim namyśle prawnik oświadczył: „W chłopca wstąpił niezwykle silny demon. Nie wypędzą go egzorcyści, ani zwykli bogowie. Może tego dokonać jedynie Narasima (boska inkarnacja boga–lwa), posiadający moc zdolną przerazić demona i zmusić go do opuszczenia Sathyi. Zawieźcie go do wielkiej świątyni Narasimy w Ghatikaczalam, gdzie łaska Pana uleczyła już setki podobnych przypadków”. Wenkapa z radością przyjął ten pomysł. Przeczytał wszystko, co możliwe na temat inkarnacji Narasimy i wiele o Nim wiedział. Pielgrzymował do Jego świątyń. Przyglądał się także gniewnemu Narasimie podczas wiejskich przedstawień. Właśnie był gotów wyznaczyć trasę podróży, gdy Sathya uniósł rękę. „Krisznamaczarigaru! Dałeś im zabawną radę! Jak myślisz, kto przebywa w świątyni Ghatikaczalam? Ja. I chcesz, żeby ci ludzie zawieźli Mnie do Mnie?”
    Iśwaramma poczuła falę uniesienia. Lecz była to tylko ulotna chwila szczęścia. Sathya się nie zmienił i nie można było przewidzieć, co za chwilę zrobi. Życie płynęło jak dawniej, przeważnie powoli i sennie, choć czasami nabierało dramatycznego tempa. Aż wreszcie doszło do kulminacji. Przyczynił się do tego Wenkapa. Był przygnębiony niegrzecznymi odpowiedziami Syna, skierowanymi do ważnych osób z Penukondy. Teraz rozgniewał się patrząc na tłum zgromadzony wokół Sathyi. „Jak ten uganiający się po ulicach smarkacz śmie twierdzić, że jest Narasimą? Co za zuchwałość! Dłużej na to nie pozwolę!” – wybuchnął. „Cóż On wyprawia z tymi ludźmi na werandzie dziadka?” Schwycił długi pręt bambusowy. Żona dawno nie widziała go tak rozgniewanego. Krzyknęła przerażona.
    Ktoś z tłumu zwrócił się do Wenkapy. „Na dłoni Sathyi pojawiają się znikąd cukierki i girlandy kwiatów, wystarczy, że machnie ręką. Spójrz! To dostałem od Niego. Każdy coś dostał.” Wenkapa nie posiadał się ze złości. „Słodycze! Kwiaty! Oszustwo! To tylko sztuczki!” – krzyczał. „Trzeba z tym skończyć!” – i przepchnął się w kierunku chłopca. Iśwaramma znieruchomiała na skraju tłumu. Mocno zacisnęła powieki, by nie widzieć kija spadającego na głowę Sathyi. Modliła się do wioskowych bogów.
   Wenkapa stanął przed Sathyą. „Skończ z tą komedią! Powiedz mi – jesteś duchem, rewolucjonistą, czy szaleńcem? Może jesteś Bogiem? Może jesteś Narasimą albo Narajaną?” „JESTEM SAI BABĄ” – odpowiedział Sathya spokojnie i bez lęku, ponieważ mówił prawdę! Iśwaramma wstrzymała ze zdumienia oddech. To był ktoś, kogo nikt tutaj nie znał! „Sai Baba?” – dopytywał się ojciec – „Sai Baba?”. Kij wypadł mu z ręki, lecz mówił gniewnie dalej: „Możesz sobie być Sai Babą lub Hai Babą. To nas nie obchodzi. Lepiej zostaw tego chłopca w spokoju i zabieraj się stąd!” Było jasne, że zwracał się do ducha, który jak sądził, opanował jego Syna. „Nie” – odpowiedział Sathya, zachowując pewność siebie. „Przybyłem, ponieważ Wenka Awadutha i inni święci prosili Mnie o to. Błogosławię was i uwalniam od wszelkich zmartwień. Oddawajcie Mi cześć w każdy czwartek, w dzień nauczyciela duchowego. Niech wasze umysły i domy pozostaną czyste.” Ze słów Sathyi płynęła taka miłość, że nikt nie potrafił oprzeć się uwielbieniu. Gniew ojca stopniał, a on sam niemal zjednoczył się z przepełnionym podziwem tłumem.
   Pozostawał jeszcze jeden problem niepokojący rodzinę i wzbudzający ciekawość każdej kobiety i każdego mężczyzny w Puttaparthi: kim lub czym był „Sai Baba”? Wkrótce w wiosce rozeszła się wieść, że zastępca sekretarza z Penukondy był wielbicielem Śirdi Sai Baby. W każdy czwartek składał temu świętemu specjalną ofiarę. Brały w niej udział setki wiernych. Wenkapa postanowił zabrać do niego Sathyę. Jeśli chłopiec tylko udaje, zastępca sekretarza to odkryje i pozbędą się wątpliwości. Iśwaramma pragnęła, aby kłopoty i nieporozumienia zakończyły się wreszcie.
   Lecz jak Sathya mógł być jednocześnie Narasimą w Ghatikaczalam i Sai Babą w Penukondzie? Chłopiec osobiście przesłuchał zastępcę sekretarza. „Czy nie dostrzegasz we Mnie Sai Baby? Od wielu lat oddajesz Mi cześć i oto stoję przed tobą. Proszę, weź to udi.” Ruchem ręki stworzył garść gorącego popiołu i podał mu go takim samym gestem, jakim podawał go Śirdi Sai Baba kochanym przez Niego osobom. Lecz mężczyzna był zbyt przerażony, żeby wyciągnąć rękę. Sathya posypał więc popiołem posążek Śirdi Baby. Narada powiada w „Sutrze Wielbiciela”, że wielkie oddanie uwalnia człowieka od pychy. Lecz zastępca sekretarza był zbyt ostrożny, aby zareagować na prawdę. Oświadczył, że Sathya okłamuje samego siebie i odesłał rodzinę do domu. Wrócili więc do Puttaparthi. Sathya się zmienił i przestał sprawiać kłopoty.
   Minęły ponure czasy. Wydawało się, że chłopiec postanowił właściwie postępować i współpracować, a Iśwaramma i Subbamma, ku swojej wielkiej radości, mogły Mu podsuwać ulubione przysmaki. Pewnego dnia przybył z Penukondy do domu Radźu nieznany człowiek. Słysząc śmiałe oświadczenie Sathyi, że jest Sai Babą z Śirdi, z ogniem w oczach rzucił mu wyzwanie. „Wiemy kim jesteś! Jesteś po prostu małym chłopcem, synem Wenkapy i Iśwarammy. Ale jeśli uważasz się za Sai Babę, którego czci zastępca sekretarza, udowodnij to teraz!” Iśwaramma usłyszała rozlegający się w domu nieznajomy głos i wyszła z wewnętrznych pomieszczeń. „Dostaniesz ode Mnie ten dowód” – odparł spokojnie Sathya i poprosił o kwiaty. Człowiek przekazał prośbę drżącej Iśwarammie, a ta ją spełniła. Sathya szybkim gestem rzucił kwiaty na podłogę. „Proszę! Oto kim jestem.” Zobaczyli, że płatki kwiatów ułożyły się w słowa w telugu: SAI  BABA.
            Sai Baba? Muzułmanin czy hinduista? Bramin czy kśatrija? Iśwaramma opowiedziała Subbammie swoją wizję. Sathya pojawił się kiedyś przed nią pod postacią starego, brodatego mężczyzny. Przypomniała sobie, że wspominał o starym fakirze, karmiącym Go chlebem. 

 Te dziwne zdarzenia nabrały obecnie wymiaru mistycznego. Subbamma, dobra kobieta, instynktownie zrozumiała sytuację. Poradziła zaniepokojonej Iśwarammie, żeby nie ulegała figlom Syna. 

„Czyż Kriszna nie psocił podobnie, mówiąc o sobie raz Hari, raz Gopala?” Obie kobiety odczuwały ulgę, ponieważ Sathya miał teraz więcej energii i odbywał dalekie wędrówki, choć już bez dawnych przyjaciół. Samotnie wspinał się na góry i godzinami siedział na skałach. To właśnie Subbamma, kobieta bezdzietna, mniej obciążona rodziną i obowiązkami, odszukiwała Go w uroczych zakątkach na brzegach Ćitrawati i własnymi rękami karmiła swojego drogiego Gopalę.

     Seszama Radźu przyjechał na dwa tygodnie do domu w Puttaparthi. Obecnie Sathya zachowywał się poprawniej, a Jego nowe imię nie było w końcu takie najgorsze. (Lepiej, że został Sai Babą z Śirdi, prawie nikomu nieznanym świętym, niż gdyby wciąż nazywał siebie boską inkarnacją  Narasimy!). Seszama Radźu był pewien, że w Urawakondzie Sathya pozbędzie się także i tej halucynacji. Jako nauczyciel mocno wierzył w leczniczą moc rózgi, której chłopiec był pozbawiony w domu kierowanym przez Iśwarammę. Wymógł więc na rodzicach, że wyślą Sathyę do szkoły, gdzie będzie miał pożyteczniejsze zajęcia niż wspinanie się na wzgórza, rozrzucanie kwiatów i snucie dziwnych opowieści. W końcu otrzymał ich zgodę i Sathya wyruszył z bratem. Iśwaramma odprowadziła ich na drugi brzeg Ćitrawati i machała ręką tak długo, aż zniknęli jej z oczu.
tłum. J.C  

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.