Miłość na zawsze
    W 2011 r. szkoła podstawowa Śri Sathya Sai ukończyła 30 lat pożytecznej służby na rzecz społeczeństwa. Założona przez Bhagawana Śri Sathya Sai Babę w 1980 r., szkoła podstawowa w Prashanti Nilayam jest pionierem we wprowadzaniu Wartości Ludzkich do szkolnictwa podstawowego. Podarowała tysiącom uczniów wspaniałą okazję życia pod parasolem boskiej, matczynej miłości Bhagawana. Żeby podkreślić tę rocznicę i w skromny sposób udokumentować uczucie wdzięczności i miłości dla ukochanego Pana i swojej alma mater, absolwenci szkoły podstawowej Śri Sathya Sai przygotowali książkę „Miłość na zawsze” – składającą się z wypowiedzi dawnych, pochodzących z różnych grup uczniów. Przedstawiamy wam dwa artykuły z tej książki, zamieszczone na stronie internetowej.

Nic zbyt doczesnego
Akhilesh Patel

     Pan Akhilesh Patel urodził się w szpitalu ogólnym Swamiego w Whitefield w Bangalore w 1979 r. i uczył się w szkole podstawowej Swamiego w latach 1984 – 1990. Obecnie mieszka w Londynie i jest niezależnym kamerzystą, pracującym regularnie w mediach dostarczających wiadomości, takich jak Al Jazeera EnglishBBC i APTN. Jeśli jest w Puttaparthi, pracuje jako ochotnik w Prasanthi Digital Studio. Miał wielkie szczęście filmowania Swamiego podczas różnych uroczystości odbywających się w Prasanthi Nilayam, takich jak Śiwaratri, Daśara, urodziny Baby, Ramy i Kriszny, Dzień Sportu oraz wielu darszanów pomiędzy 2008 a 2011 r.

 Akhilesh Patel - pierwszy z prawej

     Uczyłem się w szkole podstawowej Śri Sathya Sai pomiędzy 1984 a 1990 r. Było to zaledwie kilka lat po otwarciu szkoły i wciąż panowała w niej nieformalna atmosfera. Przez lata zwracaliśmy się do naszych nauczycielek raczej „siostro” niż „proszę pani”. Dostawaliśmy reprymendy od cioci dyrektorki lub od cioci opiekunki za łażenie po drzewach. Podchodziły potem wieczorem do naszych łóżek, żeby nas przeprosić i z miłością ułożyć do snu! Nauczycielki traktowały nas jak własne dzieci, gdyż wielu chłopców, podobnie jak ja, tęskniło za domem i rodzicami. Swami często przychodził do szkoły, tak często, że trudno było uważać Jego wizyty za coś wartego opublikowania. Nie było wtedy fotografów tratujących się nawzajem i zasłaniających wszystkim widok, ani oddziałów ochroniarzy odsuwających każdą osobę próbującą zbliżyć się do Swamiego. Bhagawan po prostu wpadał spędzić czas ze Swoimi dziećmi. Uważaliśmy za oczywiste, że Swami zjawia się w szkole z powodu nawet najbardziej ziemskich spraw.
     Byli tam uczniowie z całych Indii, jak i z zagranicy. Zatem kultura królująca w szkole i w bursie była jednocześnie globalna i lokalna. Wpływała na posiłki w hostelu – ryż, ryż i jeszcze raz ryż! Każdy, kto zna Indie wie, że w południowej części płaskowyżu dekańskiego zwyczaje zmieniają się drastycznie – ryż zastępuje pszenica. Ale Puttaparthi, położone na wschodzie jest nieodparcie krajem zjadaczy ryżu. Życie w moim domu było mieszaniną międzykontynentalnych wpływów: Afryki Południowej, Anglii z jej literaturą, Gudżaratu i Whitefield. A przyzwyczajenia żywieniowe w domu z pewnością nie były południowoindyjskie! Dla dziewięcioletniego chłopca, który nie lubił ryżu, istniał tylko jeden ratunek: skarżyć się na to mamie podczas wizyt rodziców. Nie miałem najmniejszego pojęcia, co moja strapiona mama zamierzała z tym zrobić. Pewnego dnia podczas darszanu podszedł do nas Swami i jak zwykle zaczął z nami rozmawiać. W czasie tych sesji zawsze padały pytania, takie jak: Co mieliście na śniadanie? Ile placków ryżowych? Jak masz na imię? Skąd jesteś? W której uczysz się klasie? Podczas jednej z nich, gdy jak zwykle przekomarzał się z nami, wywołał mnie i powiedział do cioci opiekunki: „W Gudżaracie mama tego chłopca martwi się o jego dietę, ponieważ on nie lubi ryżu. Więc zamiast ryżu dawaj mu więcej czapati.”
     Potem Swami poklepał mnie po policzku i dalej prowadził darszan. Oczywiście, moja mama nigdy fizycznie nie podeszła do Swamiego i nie żaliła się, modliła się tylko do Niego w ciszy. Ironia polega na tym, że teraz uwielbiam ryż i pochłaniam go w wielkich, niezdrowych ilościach!

Kwiat w Nandanawanam
Partish Dubey
    Partish był uczniem w Śri Sathya Sai Vidya Vihar w Nandanavanam, Ootacamund od 1978 do 1983 r. oraz w szkole podstawowej Śri Sathya Sai w Prasanthi Nilayam od 1983 do 1985 r. 

Ukończył liceum Śri Sathya Sai w 1990 r. i wstąpił do Instytutu Wyższego Nauczania w Brindawanie, gdzie otrzymał licencjat, a potem, w 1995 r., tytuł magistra. Dwukrotnie wygrał ogólnoindyjski konkurs na pisanie esejów. Obecnie pracuje jako dyrektor zarządzania aktywami w Capital Asset Service Ltd w londyńskim City. Jest duchowym koordynatorem we wschodniolondyńskim ośrodku Sai i ma przywilej mówienia o Bhagawanie w wielu ośrodkach i regionach Zjednoczonego Królestwa.
     Szkoła Śri Sathya Sai Vidya Vihara w Nandanavanam w Ootacamundzie została otwarta 9 lutego 1978 r. Na inaugurację Bhagawan wysłał dr S. Bhagavantama. Nasza szkoła stała na wzgórzu i mieliśmy dwa place zabaw. Zwracaliśmy się do naszej kierowniczki, pani A.K. Vermy, „mamo”, a do naszych nauczycielek „siostro”. Czy naprawdę tęskniłem za domem? Pamiętam z tych pierwszych chwil, że cieszyłem się pobytem w szkole. Rozmawialiśmy ze sobą po angielsku i zgodnie z instrukcjami Bhagawana, co tydzień pisaliśmy listy to rodziców. Incydent, który moi rodzice przeżyli wielokrotnie w ciągu tych lat wydarzył się pod koniec pierwszego semestru. Gdy przyjechali zabrać ze szkoły swoje pociechy, „mama” powiedziała do nich: „Dzisiaj czuję się tak, jak wy się czuliście, zostawiając tutaj w lutym swoje dzieci”. „Mama” traktowała nas wszystkich jak własne dzieci. Za każdym razem gdy jakiś rodzic odwiedzał szkołę i przywoził coś do jedzenia, „mama” uprzejmie informowała go, że powinien podzielić to na wszystkie dzieci, a nie tylko na własne. W ten sposób umacniała w nas zdolność dzielenia się i opiekuńczość.
     Nasza szkolna modlitwa, którą śpiewaliśmy każdego dnia na apelu, była następująca:
      Tumhi Ho Maata, Pitaa Tumhi Ho
      Tumhi Ho Bandhu, Sakhaa Tumhi Ho
      Tumhi Ho Saathi, Tumhi Sahara
     Koi Na Apma Sivaa Tumhare
     Daya Ki Drishti Sada Hi Rakhana
     Tumhi Ho Bandhu, Skhaa Tumhi Ho
      Każdego dnia medytowaliśmy zwykle przez 15 minut, od 8:00 do 8:15. Ciocia opiekunka prosiła, żebyśmy popatrzyli na fotografię Swamiego, a potem zamknęli oczy. Stopniowo uczyła nas wywoływać w sobie wyobrażenie Swamiego. Przez cały czas mówiła do nas. Pamiętam, że wszyscy uwielbialiśmy medytację, pomagała nam odczuwać Bhagawana wewnątrz. W drugiej klasie przebywając w Ooty mieliśmy szczęście zajmować klasę obok Jego pokoju. Był to pokój w którym zatrzymywali się wybrani chłopcy z Brindawanu, gdy przyjeżdżali tutaj z Bhagawanem. Gdy liczba chłopców się powiększyła, Bhagawan wybudował dla nas nowy budynek szkolny i trzeci plac zabaw. W czwartej klasie na drugim placu zabaw wzniesiono świątynię Ganeszy. Na tym placu, kilka lat wcześniej, Bhagawan pozował z nami do zdjęć indywidualnych. Byliśmy wszyscy bardzo mali i Bhagawan obdarzył nas niepowtarzalnym przywilejem, obejmując nas ramieniem.

Ta fotografia ma dla mnie ogromne znaczenie. „Mama” opowiedziała o tym moim rodzicom, gdy ją im wręczała. Złapałem odrę i trafiłem do izolatki. „Mama” martwiła się i modliła do Bhagawana w swojej świątyni pytając Go, czy ma zawiadomić moich rodziców. 

 

Wkrótce otrzymała wiadomość, że następnego dnia Bhagawan odwiedzi Ooty. Podczas tej wizyty Bhagawan postanowił zrobić sobie zdjęcia z każdym z nas. Do fotografii z Bhagawanem ubraliśmy się w szkolne mundurki. „Mama” zawiadomiła Bhagawana o mojej chorobie, ale On polecił, żebym jak wszyscy włożył szkolny mundurek i buty i przyszedł na sesję zdjęciową. Po sesji, zamiast do izolatki, wróciłem do sypialni. Dotknięcie Pana wyleczyło mnie! To było moje pierwsze bezpośrednie doświadczenie boskości Bhagawana.
                                                                   z H2H tłum. J.C. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.