Mój kochający Bóg! 

Aparna Murali 

 

   Aparna Murali przyszła na świat w rodzinie oddanej Bhagawanowi Babie od wczesnych lat 60-tych. Wychowała się w Madrasie i tam uczestniczyła w klasach edukacyjnych Sathya Sai. Później wstąpiła na Uniwersytet Śri Sathya Sai w kampusie w Anantapur kończąc go ze stopniem  licencjata. Po wyjeździe z Anantapur wróciła do Madrasu, gdzie aktywnie uczestniczyła w pracach młodzieży Sai i otrzymała magisterium z psychologii. Następnie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych i tam, po odbyciu studiów, uzyskała drugi stopień podyplomowy w dziedzinie konsultacji genetycznych. Obecnie pracuje jako konsultantka genetyczna w Los Angeles w Kalifornii. Jednocześnie uczęszcza do ośrodka Sai w Los Angeles i prowadzi lekcje w klasie edukacyjnej Sathya Sai w ośrodku Sai w Glendale. Ponadto jest koordynatorką ds. wiary i jako młoda kobieta, koordynatorką ds. kobiet. Aparna odczuwa głęboką wdzięczność dla Bhagawana Baby za Jego obecność w jej życiu. Widać to wyraźnie kiedy posłucha się rozmowy przeprowadzonej z nią w redakcji „Z serca do serca”.  

H2H: Czy możesz nam powiedzieć, kiedy Bhagawan Baba wkroczył w twoje życie? 

Aparna Murali: Stało się to dzięki rodzinie mamy. Mój dziadek ze strony mamy przybył do Bhagawana we wczesnych latach 60-tych. Swami odwiedzał Coimbatore i tam dziadek otrzymał swój pierwszy darszan. Ale nie od razu został Jego wielbicielem. Miał pewne wątpliwości, ponieważ miejsce, w którym odbywało się spotkanie, było pięknie ale nadmiernie udekorowane. To go trochę zdziwiło. Pomyślał: „Skoro to osoba duchowa, to po co ta ostentacja?” I oto, wygłaszając dyskurs, Bhagawan bezpośrednio odpowiedział na wszystkie przebiegające jego umysł wątpliwości. Wtedy dziadek poczuł, że nareszcie odnalazł swego Boga. Tak to się zaczęło w mojej rodzinie.

H2H: Oczywiście, twoja mama nie była jeszcze wtedy mężatką? 

Boskie zapewnienie 

Aparna Murali: Nie była. Ale kiedy wyszła za mąż, mój dziadek nalegał, żeby jego nowo zaślubiona córka i zięć odwiedzili Puttaparthi i uczestniczyli w darszanie Bhagawana. Prosił o to również rodzinę ze strony taty, wskazując, ile to będzie dla niego znaczyło, jeśli tam pojadą i otrzymają błogosławieństwo Swamiego. Moi dziadkowie ze strony ojca niewiele słyszeli o Bhagawanie i nie odnieśli się do tego pomysłu z entuzjazmem. W końcu z wahaniem się zgodzili. Działo się to w późnych latach 60-tych. Brak było wtedy takich udogodnień, jakimi dysponujemy obecnie. Dlatego dziadek pojechał pierwszy, żeby upewnić się, że wszystko będzie w porządku. W pewnej chwili zaczęły go dręczyć wątpliwości i podzielił się nimi ze Swamim. A Swami dał mu bardzo głęboką odpowiedź. 

H2H: Która brzmiała...? 

Aparna Murali: Swami powiedział coś, co rezonuje w nas do dzisiaj. Powiedział mojemu dziadkowi: „Dlaczego się martwisz? Każdy musi zjawić się tutaj w jakimś momencie swojego życia. 

H2H: Aparna, chodziłaś na zajęcia educare i studiowałaś na Uniwersytecie Sathya Sai. Wracając myślą do tych chwil, co uważasz za swoje najważniejsze doświadczenie?  

Aparna Murali: Bardzo trudno wskazać jedno doświadczenie i stwierdzić, że jest ono ważniejsze od innych, ponieważ każda chwila z Bhagawanem jest cudem, magicznym momentem, który pielęgnujemy do końca życia. Słodkim wspomnieniem, które teraz sobie przypominam, jest mój pierwszy letni kurs studencki, gdy Swami zjadał z nami posiłki w ogrodach Brindawanu, w Kalyana Mandapam. Siadaliśmy w rzędach, a dla Swamiego przygotowywano specjalne krzesło i stół. Najpierw odwiedzał chłopców, a potem przenosił się na stronę dziewcząt. Wchodząc, bardzo uważnie przyglądał się naszym talerzom, chcąc się upewnić, że otrzymaliśmy wszystkie dania. Dopiero wtedy odchodził i zajmował miejsce. Pięćset par wpatrzonych w Niego oczu stanowiło niezwykły widok. Bhagawan bardzo szybko radził sobie z posiłkiem, ponieważ jadł bardzo mało. Mówiąc, że nasza radość jest Jego pokarmem, rzeczywiście tak myślał. Kończąc jeść nakazywał, żebyśmy również zjedli, ponieważ byliśmy Nim tak zafascynowani, że zapominaliśmy o wszystkim. Obchodził całą salę i sprawdzał, czy jemy z apetytem. To było niepowtarzalne, ponieważ opuściliśmy swoje domy i po raz pierwszy znaleźliśmy się w akademiku z dala od rodzin. Bhagawan pomagał nam w łagodny sposób dostosować się do rygorów uniwersyteckiego życia.

Radosne popołudnie z Bhagawanem 

Aparna Murali: Duchowość łączy się często z powagą i namaszczeniem. Moje doświadczenia z Bhagawanem są zupełnie inne. Dla mnie duchowość jest jednoznaczna z radością, z pełnią życia! Studenci w koledżu są podekscytowani i pełni werwy. Bhagawan bardzo pięknie przemienia tę nieokiełzaną energię, podając nam nowe znaczenie, nową definicję życia zgodnego z Jego duchowymi naukami. Pewnego razu mieliśmy okazję oglądać film z Bhagawanem. 

H2H: Wieczór filmowy z Bogiem? 

Aparna Murali: Tak. Tego dnia poproszono, żebyśmy zebrali się w audytorium Purna Ćandra. Rozwieszono tam wielki ekran. Nie znaliśmy tytułu filmu, ale to nie miało żadnego znaczenia. Ważniejsze było, że spędzamy popołudnie z Bhagawanem. Swami przyszedł po darszanie. Nasza ekscytacja była niemal dotykalna. Obejrzał z nami film „Bhakta Prahlada”. Niektórzy mogą pomyśleć, że nie jest to kino akcji. Ale z duchowego punktu widzenia film był lepszy od hollywoodzkich thrillerów. Przedstawiał małego chłopca, oddanego wielbiciela Pana, pokonującego przeszkody stawiane mu przez rodzinę i ostatecznie zyskującego miłość i łaskę Boga. Czy można wyobrazić sobie bardziej romantyczną historię? Bhagawan podkreślił w filmie wszystkie subtelne chwile, co było fantastycznym doświadczeniem, ponieważ uczył nas patrzeć na świat oczami duchowości. Nie miało znaczenia, co oglądamy, ważne było, żeby patrzeć z duchowego punktu widzenia.  

H2H: Czy mogłabyś powiedzieć nam, co aktualnie robisz w ramach swoich obowiązków zawodowych i poza nimi? 

Aparna Murali: Jestem konsultantką genetyczną. Udzielam porad kobietom w ciąży, których dzieci należy poddać badaniom genetycznym. Jeśli wyniki badań prenatalnych wskazują na jakąś nieprawidłowość lub problem chroniczny, towarzyszę przyszłym matkom i pomagam im w trudnych momentach. Podczas tych spotkań w wielkim stopniu korzystam z nauk Bhagawana. Praca stwarza mi mnóstwo okazji przenoszenia nabytych wartości w sferę praktyczną. To bardzo ważne w takim kraju jak Stany Zjednoczone, gdzie koncepcja Boga i wiary jest nieuchwytna i nieoczywista. Zdziwisz się, gdy powiem, że ludzie, przechodząc przez trudne chwile, naprawdę zwracają się do Boga, co odnawia i odmładza ich wiarę. 

H2H: Rozumiem, że poza pracą, masz bardzo wypełniony czas. Co jeszcze robisz? Co zajmuje Aparnę Murali poza pracą?  

Aparna Murali: Swami nieustannie daje mi jakieś zajęcia. Oczywiście, odsuwa ode mnie kłopoty, dając mi okazję służenia Mu i to jest łaska! Pracuję z grupą młodzieży w regionie obejmującym południową Kalifornię, Hawaje i Newadę. 

H2H: Z młodzieżą Sai? 

Aparna Murali: Tak. W Stanach Zjednoczonych jesteśmy znani jako młodzi dorośli Sai. Uczę również w klasach Bal Vikas i uczestniczę w programie nauczania Sathya Sai w Los Angeles. Regularnie przychodzę do ośrodka i uczestniczę w cotygodniowej działalności służebnej. 

Niepowtarzalność programów nauczania Sai 

H2H: Jak sądzisz, czy studia na Uniwersytecie Sai przygotowały cię do odgrywania tak wielu zupełnie różnych i trudnych ról? 

Aparna Murali: Myślę, że do tych ról przygotowała mnie wiedza zdobyta na Uniwersytecie Sathya Sai. Po prostu nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła bez nauk i inspiracji Bhagawana. Zawdzięczam Mu to, co dzisiaj robię i kim jestem. Jeśli przyjrzysz się programowi naszych zajęć i jedynemu w swoim rodzaju systemowi kształcenia Sathya Sai, zauważysz, że jego podstawową filozofią jest zintegrowany rozwój osobowości, a nie tylko doskonałe wykształcenie. 

H2H: To wielka prawda.  

Aparna Murali: Doskonałe wykształcenie idzie ręka w rękę ze świadomością duchową i rozwojem charakteru. Uzupełniają się nawzajem. Jeśli przyjrzysz się typowemu dniu życia studentki w kampusie Anantapur, to przekonasz się, że trwa on 18 godzin. Jest wypełniony pracą od piątej rano do wpół do jedenastej wieczorem. Istnieje powód do takiej aktywności. Patrząc na to z perspektywy, mam wiele uznania i szacunku dla tego rodzaju treningu, ponieważ pomaga nam ustalić priorytety w życiu i w domu oraz rozwija umiejętność wykorzystywania czasu. To dwie bardzo cenne zalety. Tych 18 godzin nie jest wypełnione jedynie śpiewaniem bhadżanów i służeniem. Dzień zaczyna się od Suprabhatam, potem jest sesja jogi i sześciogodzinne zajęcia w koledżu. Wieczorem uprawiamy sport i bawimy się, następnie śpiewamy bhadżany. Czas na odrabianie prac domowych to zaledwie dwie i pół godziny. Mamy również program własny i prace społeczne, co stanowi dobry fundament do radzenia sobie z różnymi aspektami życia.  

Transformacja poprzez miłość! 

H2H: W jaki sposób wprowadzasz ideały Sai zarówno do pracy zawodowej jak i do przestrzeni osobistej, mam tu na myśli odpowiedzialność wobec rodziny, dzieci i rodziców? 

Aparna Murali: Często żartuję z mamą, że stanowię chroniczny przypadek syndromu TN – typowej nastolatki, doskonale nadający się do badań. Jestem pewna, że moja mama natychmiast się zgodzi, jeśli powiem, że zachowuję się jak nastolatka. 

H2H: Czy ten wirus nie szerzy się na całym globie?  

Aparna Murali: Zgadzam się, że wiele matek uważa to za najtrudniejszy okres w życiu ich dzieci. Moja rodzina była prawie przekonana, że nie wierzę w Boga, obserwując w jaki sposób reaguję na imię Bhagawana, gdy ogarnia mnie syndrom TN i wybucham. Mama straszyła mnie okropnymi konsekwencjami, mówiąc: „Poczekaj, tylko powiem o tym Swamiemu.” A ponieważ byliśmy fizycznie blisko Swamiego, ogromnie się bałam, że podczas następnej wizyty omówi z Nim tę sprawę. 

H2H: Czy kiedykolwiek do tego doszło?  

Aparna Murali: Podczas jednej z wizyt Bhagawana w Madrasie pokłóciłam się z mamą, ponieważ źle postąpiłam. Nieustannie powtarzała swoją groźbę: „Swami jest tutaj, postanowiłam z Nim o tobie porozmawiać.” Tego dnia czekaliśmy na błogosławieństwo Swamiego w Jego siedzibie ‘Sundaram’. Po bhadżanach Swami wyruszył na krótką przejażdżkę samochodem. Robi to zawsze, chcąc pomóc rozejść się tłumowi. Wracając zobaczył nas przy furtce i zatrzymał auto. W miarę jak się zbliżał, kamień w moim żołądku stawał się coraz cięższy. 

H2H: Chwila prawdy, chęć przyznania się?  

Aparna Murali: Odniosłam wtedy wrażenie, że przed moimi oczami w jednej sekundzie rozwinął się film z całego mojego życia. Na pierwszy plan wysunęło się wszystko, co zrobiłam źle. W miarę jak Swami podchodził, coraz bardziej zaciskał mi się żołądek. Gdy Bhagawan zaczął rozmawiać z ojcem, skorzystałam z okazji i trochę się odsunęłam. Nagle Swami spojrzał na moją mamę i na mnie. Stałam od nich w odległości jakiś trzech, czterech stóp. Bhagawan spojrzał na mnie zdziwiony, jak gdyby pytał w milczeniu: „Dlaczego stanęłaś tak daleko?” Mimo nakazującego wzroku mamy, nie chciałam podejść, bojąc się reprymendy. To, co nastąpiło później jest dla mnie ogromnie cenne. Pamiętam, że mama złapała mnie za ręką i pociągnęła do przodu. Puściła ją, gdy znalazłam się bliżej. Bhagawan spojrzał, obdarzył mnie najsłodszym uśmiechem i w geście błogosławieństwa położył na mojej głowie swą dłoń. Fotograf uchwycił ten moment dla potomności. 

H2H: Ho, ho! 

Aparna Murali: Moja mama nieustannie mówi o chwili, gdy kazała mi podejść i przekazała mnie Swamiemu. Robiąc to, powiedziała nawet do Swamiego: „Jest teraz Twoja.” 

H2H: Czy był to punkt zwrotny w twoim życiu? 

Aparna Murali: Zdarzyło się to w momencie bardzo dla mnie trudnym, ponieważ aż do tej pory uważałam Bhagawana za policjanta i bardzo się Go bałam. W Anantapur w ciągu tygodnia odkryłam pewien sekret – Bhagawan nie jest policjantem, lecz złodziejem, bo kradnie nasze serca. Uniwersytet Sathya Sai zmienił mnie z osoby obawiającej się Boga w osobę kochającą Boga. Bhagawan zawsze powtarza: papa bheeti and daive preethi – obawiaj się grzechu i kochaj Pana! 

H2H: Aparna, otrzymałaś wiele wewnętrznych doświadczeń ze względu na związek twojej rodziny z Bhagawanem oraz dlatego, że twoja mama oddała cię fizycznie pod opiekę Swamiego. Czy możesz nam opowiedzieć o jednym lub dwu spotkaniach z Boskością w czasie interview lub podczas zajęć akademickich? 

Aparna Murali: Wszyscy wiemy, że Swami łączy głębokie prawdy duchowe i boskie objawienia z humorem. Oto klasyczny przykład, mający miejsce podczas naszej wizyty w Puttaparthi. Bhagawan wezwał nas na interview i zaprosił do sali wewnętrznej. Mówił właśnie na temat naszych spraw rodzinnych, gdy nagle, w środku zdania, zwrócił się do mojego starszego brata i zapytał go, wskazując mamę: „Hej, kim ona jest?” Mój brat był oszołomiony. Jestem pewna, że pomyślał w duchu: „Cóż, powinieneś wiedzieć, kim ona jest. Dlaczego zadajesz takie pytania?” Odrzekł jednak z szacunkiem: „Swami, to moja mama.” Swami na tym nie poprzestał. „Kim jest dla twojego ojca?” Brat odrzekł: „Żoną, Swami.” Swami drążył dalej. „Kim jest dla twojego dziadka? Kim jest dla twojego wuja?” Brat był ogromnie zakłopotany, ponieważ nie wiedział, do czego Swami dąży. Ale odpowiedział: „Swami, dla mojego dziadka jest synową, a dla mojego wujka bratową.” W końcu Swami uśmiechnął się i rzekł: „Kim jest dla twojej żony?” Brat nie zrozumiał tego, ponieważ był w szkole średniej i nie myślał jeszcze o żonie. Zachichotał i zamilkł. Ale Baba mu nie odpuścił. „Będzie jej teściową, prawda?” Przytaknęliśmy. I wtedy Swami powiedział coś bardzo słodkiego. „Zobacz, dla ciebie jest matką, dla twojego ojca jest żoną, dla twojego dziadka jest synową, dla twojego wujka szwagierką, dla twojej żony będzie teściową. Przyjrzyj się, jak zmieniają się jej role. A teraz popatrz na mnie. Jestem dla ciebie matką, jestem matką dla twojej matki, jestem matką dla twojego ojca i będę matką dla twojej żony – osoba  może się zmienić, ale nie moja miłość, potężna jak miłość tysiąca matek.”

H2H: To bardzo piękne! 

Aparna Murali: Ponieważ często pragniemy zrozumieć, kim jest Bóg, Swami poczuł potrzebę przypomnienia nam, że Jego miłość jest równa miłości tysiąca matek. Wiele świętych pism stwierdza, że matka jest manifestacją Boga. Swami powtarza: „Czcij matkę jak Boga!” Łatwiej nam zrozumieć miłość matki niż koncepcję Boga. Zadając te wszystkie pytania, Bhagawan próbował tę koncepcję uprościć. 

H2H: Byłaś przedstawiona tej uniwersalnej, wiecznej Matce, kochającej nas miłością tysiąca matek. Czy odczuwasz Jej miłość teraz, gdy nie mieszkasz już tutaj i nie studiujesz w Anantapur, ani nie przebywasz w Indiach? 

Aparna Murali: Swami często mówił, zwłaszcza do studentów: „Jesteście tutaj. Widzicie tę wysoką na pięć stóp postać i myślicie, że jest ona Bogiem. Ruszajcie w świat i doświadczajcie Mojej boskości.” To bardzo prawdziwe. Przebywam fizycznie z dala od Bhagawana i od mojej rodziny, lecz odczuwam, że istnieje On poza ciałem fizycznym i poza fotografią, ponieważ Bóg jest wszędzie, we wszystkich istotach. Pozwól, że podzielę się z tobą pewną interesującą anegdotą, która prawdopodobnie odpowie na twoje pytanie. 

Boski lek na ból zęba 

    Miałam kiedyś ostre zapalenie zęba. Był weekend i nikt nie mógł udzielić mi pomocy medycznej. Nie miałam głowy, żeby wybrać się na pogotowie. Spuchł mi prawy policzek i czułam okropny ból. Nie mogłam nawet pić. W niedzielę wieczorem mój stan się pogorszył i wyglądało na to, że taki pozostanie. Zanim poszłam do łóżka, rozpłakałam się przed Swamim. Oznajmiłam Mu, że nie ma innego wyboru jak tylko pomóc mi uwolnić się od tej strasznej męki. Miałam nadzieję, że cierpienie zniknie i będę mogła przespać się kilka godzin, zanim pójdę w poniedziałek do lekarza. Miałam narożne mieszkanie, nie wychodzące na ulicę. Gdy płakałam, modliłam się i rozmawiałam z Bhagawanem, prosząc Go o sen, było już po północy. Nagle usłyszałam cichą muzykę, Wydawało mi się, że ktoś gra na instrumencie strunowym i zbliża się do naszego budynku. Muzyka stawała się coraz głośniejsza. W pewnej chwili, ku memu zdumieniu, zatrzymała się pod moim oknem. Mieszkałam na trzecim piętrze. Muzyka była tak boska i uspakajająca, że zanim uświadomiłam sobie, czym była, był już ranek. 

H2H: Dowiedziałaś się, skąd płynęła?  

Aparna Murali: Zajmowałam to mieszkanie od trzech lat i nigdy nie słyszałam tego rodzaju muzyki. Zapytałam moich współlokatorów, którzy siedzieli długo w nocy, czy ją słyszeli. Zamiast wziąć mnie serio, powiedzieli: „Och, Aparno! To musiał być ból zęba. Miałaś halucynacje. Nie spaliśmy do trzeciej nad ranem i nikt z nas nie słyszał muzyki.” Jestem jednak pewna, że nie wyobraziłam jej sobie. 

H2H: Więc zasnęłaś przy muzyce. 

Aparna Murali: Tak. To była kołysanka. Uspokoiła mnie i na kilka godzin pozwoliła mi zapomnieć o bólu. 

H2H: Swami mówi: „Moja łaska działa jak środek znieczulający. Przechodząc przez złą karmę, nie poczujesz bólu” Myślę, że zademonstrował to na twoim przykładzie. 

Aparna Murali: Przypomniał mi, że jest Matką!  

H2H: Masz dużo do czynienia z młodymi dorosłymi. Czy lata spędzone ze Swamim pomagają ci lepiej ich rozumieć? Czy dzięki nim łatwiej ci odgrywać rolę koordynatorki programu dla młodych dorosłych? 

Aparna Murali: Jedną z rzeczy, o których się dowiedziałam współpracując z młodymi ludźmi w południowej Kalifornii i w całych Stanach jest to, że nie doświadczyli fizycznej bliskości Swamiego, ponieważ, w przeciwieństwie do mieszkańców Indii, nie wszyscy mogą przyjeżdżać do Puttaparthi. Pomimo wielkiego fizycznego oddalenia posiadają głęboką wiarę, dzięki potędze miłości Bhagawana. To relacja z serca do serca. Jedną z korzyści należenia do grupy młodych dorosłych jest satsang czyli dobre towarzystwo, będące naszym wsparciem.  

H2H: To ważne. Swami, chcąc to podkreślić, często cytuje Einsteina: „Powiedz mi z kim przebywasz, a powiem ci kim jesteś.” Myślę, że w twoim wieku potrzebne jest pozytywne zaplecze. 

Aparna Murali: Bezwzględnie! Zwłaszcza, żeby radzić sobie z różnymi wyzwaniami. Na przykład gdy wkraczamy w świat po poznaniu nauk Sathya Sai, gdy zaczynamy studiować w koledżu, mieszkamy w akademiku i znajdujemy się z dala od rodziny. Każda z tych faz może stanowić wyzwanie. 

H2H: Plus życie w kampusie i związane z tym atrakcje.  

Aparna Murali: Dokładnie tak. Grupy młodych odgrywają wtedy ważną rolę. Program dla młodych dorosłych zawiera element doradczy. Oczywiście, zawsze mamy czas na radość i zabawę. Śpiewamy bhadżany i gramy w układanie pieśni o Bogu[1]. Dzięki temu głosimy chwałę Pana i Jego przepięknych imion. Jesteśmy zaangażowani i doenergetyzowani. Dużo czasu spędzamy na świeżym powietrzu, bierzemy udział w wycieczkach pieszych i rowerowych. Gdy jesteśmy razem, Swami automatycznie staje się częścią tego, czym się zajmujemy.

„Jestem w tobie, z tobą, wokół ciebie, nad tobą, obok ciebie...” – Swami 

Aparna Murali: Chciałabym przytoczyć jeszcze jedno zdarzenie ilustrujące wszechobecność Swamiego. Może to zabrzmieć nieco dramatycznie, jednak to doświadczenie wskazuje na uniwersalną prawdę, że niezależnie od tego, czy przebywamy w mieście czy na wsi, Bóg jest z nami zawsze. Miało to miejsce, gdy młodzi dorośli wzięli udział w projekcie związanym z konferencją Sai w Los Angeles, opartym na maksymie widocznej w całych Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza na środkach płatniczych – „Pokładamy ufność w Bogu”[2]. Zebraliśmy dokumentację umożliwiającą nam ankietowanie ludzi o różnych doświadczeniach życiowych i religijnych i pochodzących z różnych grup  etnicznym. Chcieliśmy ich zapytać, jak odnoszą się do filozofii „pokładania ufności w Bogu” i czy w ogóle wierzą w Boga. Zależało nam na uchwyceniu istoty tych słów.

H2H: Z kim miałaś przeprowadzić rozmowę?  

Aparna Murali: Podzieliliśmy się na zespoły. Moja grupa miała rozmawiać z Afroamerykaninem prowadzącym wegeteriańską restaurację w niebezpiecznej dzielnicy Los Angeles. Postanowiliśmy spróbować bez względu na zagrożenie. I oto byliśmy tam – grupa młodych dorosłych, wkraczająca do restauracji, wyposażona w kamery video, zupełnie nie wiedząca jak się przedstawić, nie mówiąc już o wykonaniu zadania. Żeby przyzwyczaić się do tego miejsca i wypracować sobie odpowiednią strategię wobec właściciela, postanowiliśmy wzmocnić się posiłkiem. Po jakiejś godzinie byliśmy wciąż niepewni, jak się do niego zwrócić. Nasza nerwowość była w pełni usprawiedliwiona, ponieważ miał to być nasz pierwszy wywiad. W końcu uświadomiliśmy sobie, że wyglądamy komicznie, przesiadując tutaj po zjedzeniu posiłku. Zgodziliśmy się jednogłośnie, że mamy tylko jedną opcję: przeprowadzić rozmowę albo wyjść. Kilkoro z nas zebrało się na odwagę, podeszło do właściciela, przedstawiło mu się i powiedziało o projekcie. Na początku odmówił: „Nie, przykro mi.” Bardzo niechętnie i ze sprzeciwem odniósł się do propozycji wywiadu. Jednak z jakiegoś powodu rozmowa się przeciągała. Kiedy bardzo na niego naciskaliśmy, zadał nam pytanie: „Powiedzieliście, że należycie do kościelnej grupy młodzieżowej. Do jakiego duchowego kościoła należycie?” Zdecydowaliśmy się pokazać mu fotografię Sai Baby. Wzięłam kalendarzyk ze zdjęciem Swamiego, trzymany zwykle w portfelu. Podałam mu go i wracając na miejsce zauważyłam, że się uśmiecha. Przestraszyłam się, że wyjęłam niewłaściwe zdjęcie. Zdjęcie Swamiego zwrócone było w jego stronę, a kalendarzyk w moją. Wróciłam więc, a on spojrzał na nas i oznajmił: „Znam Go. Porozmawiam z wami.”

H2H: Zdziwiłaś się?  

Aparna Murali: Zaskoczył nas! Byliśmy w niebezpiecznej dzielnicy Los Angeles, na spotkaniu z dżentelmenem afro-amerykańskiego pochodzenia. W restauracji nie było plakatów mówiących o Bogu, cytatów ze świętych pism, krzyża, zdjęcia Jezusa, absolutnie nic, co by w najmniejszym choćby stopniu wskazywało na jego zainteresowania duchowością. I nagle ten facet stwierdza: „Znam Go. Porozmawiam z wami.” Z pewnością domyśliłeś się już od jakiego pytania rozpoczęliśmy ten wywiad. Spytaliśmy go po prostu: „Skąd pan zna Sai Babę?” A on odpowiedział: „Wiem o Nim wszystko. Uwielbiam Jego nauki.” Te słowa uderzyły w nas jak potężne przypomnienie! Staraliśmy się ze wszystkich sił przedstawić mu Swamiego w możliwie najdelikatniejszy sposób. A Swami był tutaj przez cały czas, bawiąc się naszym kłopotliwym położeniem i mówiąc nam: „Hej! Nie wysilajcie się tak bardzo. Pamiętajcie, że jestem wszędzie!” 

H2H: Przed wami! 

Aparna Murali: Dokładnie tak. 

H2H: Wyobrażam sobie, że rozmowa przebiegła bardzo dobrze. 

Aparna Murali: Tak. Wyglądało, że została wcześniej zaaranżowana, wyłącznie ze względu na nas.  

H2H: A nie na niego. Czy to pomogło wam zrozumieć dlaczego prowadził restaurację w tak nieoczekiwanym miejscu?  

Aparna Murali: Po prostu wypełniał nauki Swamiego. 

H2H: Nie mamy najmniejszego pojęcia jak głęboko zakorzeniły się one w ludzkich sercach i jak przemawiają do osób traktowanych przez nas jako nie – wielbiciele. 

Tylko On słyszy, ponieważ jest wewnątrz  

Aparna Murali: Chciałabym się podzielić bardzo osobistym i głębokim doświadczeniem, wskazującym na wszechobecność Swamiego. Zdarzyło się to, gdy stanęłam w pracy przed ogromnie trudnym problemem i poczułam, że sytuacja wykracza poza granice mojej tolerancji. Był późny, grudniowy wieczór. Jechałam z pracy do domu. To był bardzo ciężki dzień, byłam rozstrojona. W samochodzie trzymam małe zdjęcie Swamiego, do którego przemawiam, gdy chcę zrzucić coś z serca. W końcu, On jest wszystkim, co mamy. Tego dnia opowiadałam Mu o splocie wydarzeń w pracy oraz o tym jak źle radzę sobie z biurokracją. Moja niedojrzałość i głupota skłoniły mnie do narzekania, walczenia i sprzeczania się z Nim. „Powiedziałeś, że zawsze będziesz ze mną. Szarpię się tutaj i cierpię.” A potem wyrzuciłam z siebie: „Powiedz, gdzie jesteś?” 

H2H: Ważne pytanie! 

Aparna Murali: W tym momencie dostrzegłam kątem oka  samochód, pędzący po mojej lewej stronie. Był to biały BMW z kierowcą i pasażerem. Czułam, że ściga się ze mną, więc odrobinę zwolniłam. Samochód wjechał na mój pas, wyprzedzając mnie, przemknął na prawy, skręcił w prawo i zniknął. Trwało to 10-20 sekund, wystarczająco jednak długo, żebym wyraźnie zobaczyła tablicę rejestracyjną. Czy wyobrażasz sobie, co na niej było? 

H2H: Jestem ciekaw, powiedz mi.  

Aparna Murali: Były na niej słowa: „Jestem w środku.” 

H2H: Natychmiast otrzymałaś odpowiedź! Jak się poczułaś? 

Aparna Murali: Byłam oszołomiona. Swami był dokładnie tutaj! Zapytałam Go: „Cierpię. Gdzie jesteś?” i natychmiast dostałam odpowiedź: „Jestem w środku”. To było jak piorun z jasnego nieba, zwłaszcza w takim mieście jak Los Angeles, gdzie ego jest ogromne i gdzie tablice rejestracyjne wyrażają ludzkie fantazje. Na planecie zamieszkałej przez biliony ludzi i miliony innych gatunków, oto znalazło się jedno boskie dziecko, które do Niego zawołało i któremu Bóg odpowiedział słowami: „Jestem w środku”.  

Sai, mój ukochany Bóg 

H2H: Przeszłaś wielką przemianę: od syndromu TN – gdy bałaś się Boga jak policjanta, chcącego przyłapać cię na błędzie – do swojej obecnej roli absolwentki i aktywnej członkini Organizacji Sai. Jak tłumaczysz tę podróż? 

Aparna Murali: Trudno mi na to odpowiedzieć. Mogę tylko stwierdzić, że tęsknota za miłością Boga i chęć służenia Mu umacniają się we mnie z każdym dniem. Gdy znajduję się w Jego obecności lub gdy doświadczam Jego miłości, czuję wielką potrzebę zostania dobrym człowiekiem. Niegdyś to pragnienie nie było takie oczywiste. Obecnie jestem go bardziej świadoma.  

H2H: I na koniec, kim jest dla ciebie Bhagawan Śri Sathya Sai Baba?  

Aparna Murali: Jeśli powiem: „Jest dla mnie wszystkim” zabrzmi to jak nic nie znaczący frazes. Ale naprawdę jest wszystkim. Na ostatnim roku studenci otrzymują od Bhagawana pożegnalne interview. My skomponowałyśmy dla Niego pieśń i zaśpiewałyśmy ją Swamiemu. Kilka pochodzących z niej linijek powinno odpowiedzieć na to pytanie. W hindi brzmiało to tak: Suraj se kiranon ka rishta, seep se moti ka, tera mera woh rishta jo aankh se jyoti ka.  

H2H: Możesz przetłumaczyć te słowa dla naszych czytelników?  

Aparna Murali: Wyrażając związek pomiędzy Bhagawanem i nami, mówimy: „To jak relacja pomiędzy słońcem i jego promieniami. Jak związek ostrygi z perłą. Tak wygląda niepowtarzalny związek pomiędzy Bhagawanem i nami. Przywodzi na myśl światło, sprawiające, że nasze oczy widzą.” Sai Ram.

z H2H tłum. J.C.

[1] Gra w bhadżany polega na tym, że ktoś układa linijkę bhadżanu, kolejna osoba układa następną linijkę, zaczynając od ostatniej litery poprzedniego wersu itd.

[2] Napis na banknotach amerykańskich.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.