Jak moje życie nabrało wartości

     - rozmowa z panią Carole Alderman

Pani Carole Alderman jest dyrektorką Brytyjskiego Instytutu Kształcenia w Wartościach Ludzkich Sathya Sai Baby. Od trzech dekad Carole poświęca swój czas i energię na promowanie w szkołach Wielkiej Brytanii oraz na świecie programu edukacyjnego opartego na wartościach ludzkich. W wywiadzie udzielonym redakcji H2H („Z serca do serca”) opowiada jak jej życie i praca zostały zainspirowane przez boskiego nauczyciela Śri Sathya Sai Babę. Oto wyjątki z tej rozmowy.

numer 50 - kwiecień-maj-czerwiec 2010

   

H2H: Sai Ram. Zapraszamy do udziału w szczególnym wydarzeniu – do rozmowy z panią Carole Alderman. Carole Alderman jest dyrektorką założonego w Anglii Brytyjskiego Instytutu Kształcenia w Wartościach Ludzkich Sathya Sai Baby. Dzisiaj opowie nam o wprowadzaniu do brytyjskiego systemu szkół publicznych pięciu Wartości Ludzkich wskazanych przez Bhagawana. Witamy Cię, Carole.

Carole Alderman: Dziękuję.

H2H: Zanim zajmiemy się głównym tematem, czy mogłabyś krótko nam opowiedzieć jak wyglądało twoje życie zanim wkroczył do niego Bhagawan?

Carole Alderman: Było zupełnie inne niż teraz, ponieważ jako nastolatka i młoda kobieta przeżywałam bardzo trudne chwile. Bardzo szybko wyszłam za mąż i urodziłam dzieci. Wcześnie zyskałam niezależność i opuściłam dom rodziców. To był dla mnie bardzo trudny czas... byłam źle traktowana. Później, gdy przekroczyłam trzydziestkę, wstąpiłam do Szkoły Nauk Ekonomicznych w Londynie i zaczęłam studiować filozofię. Moja starsza córka, prześliczna dziewczyna, wówczas szesnastolatka, uległa wypadkowi drogowemu i była bliska śmierci. To wydarzenie wywarło na mnie ogromny wpływ. Zmusiło mnie do zbadania systemu wartości, któremu hołdowałam. W Szkole Nauk Ekonomicznych uczyłam się filozofii. Studiowaliśmy tam Wedantę, Upaniszady i pokrewne temu tematy. Po raz pierwszy usłyszałam prawdę... To, co uważam za prawdę. Jako sześcioletnie dziecko chodziłam do kościołów w Ramsgate, w moim rodzinnym miasteczku, położonym na wybrzeżu Kentu. Miałam miłe, szczęśliwe dzieciństwo. Uwielbiałam bawić się na plaży i odwiedzać swoich licznych krewnych. Lecz, jak wspomniałam, wcześnie opuściłam dom – pragnęłam rozpocząć przygodę życia.

H2H: Kiedy to było? Może w latach 70-tych?

Carole Alderman: Tak, w późnych latach 70-tych. Po pięciu latach uczęszczania do szkoły usłyszałam o Sathya Sai Babie. W tym czasie wyszłam ponownie za mąż, za cudownego człowieka. Zawsze powtarzam, że moi dwaj mężowie byli jak Rawana i Rama. Miałam więc cudownego męża i oboje uczęszczaliśmy na filozofię... Kiedy zaczęliśmy studiować komentarze Adi Śankara do Brahmasutr, okazało się, że nic z nich nie rozumiem. Potem mój mąż i ja pojechaliśmy na wakacje i... zaczęły się dziać dziwne, niezwykłe rzeczy.

H2H: Na przykład?

Carole Alderman: Zanim wyjechaliśmy, mój mąż udał się do biblioteki i tam wpadł na wystającą z półki książkę. Wziął ją do ręki. Była zatytułowana „Sai Baba: człowiek cudów”, a napisał ją Howard Murphet. Mąż zabrał ją do domu i oświadczył: „To będzie dla ciebie świetna lektura na wakacje.” Była to pierwsza książka jaką kiedykolwiek przyniósł mi z biblioteki. Dla siebie rzadko coś pożyczał. To była pierwsza dziwna rzecz. Przyniósł mi książkę z biblioteki. Nasze wakacje są zawsze wspaniałe i pełne słońca. Tamtego roku w Anglii było prześliczne lato. My jednak pojechaliśmy do Francji, gdzie przez cały czas padało. Musieliśmy siedzieć w domu. Był sierpień 1983 r.

H2H: Więc byliście uwięzieni w domu?

Carole Alderman: Tak! Zajęłam się książką. Przeczytałam ją od deski do deski, co było bardzo niezwykłe – przeważnie czytam tylko fragmenty. Naprawdę pokochałam tę książkę oraz zawarte w niej nauki. Nie były wymyślne i zawikłane, lecz bardzo proste i jasne. Byłam podekscytowana i chciałam natychmiast wysłać list i dowiedzieć się, gdzie mieszkał ten mędrzec i czego jeszcze nauczał.

H2H: Powiedziałaś „mieszkał”... Dlaczego?

Carole Alderman: Ponieważ byłam przekonana, że nie żyje. Zorientowałam się, że we Francji niewiele się dowiem. Chciałam wrócić Anglii, bo tam mogłam nawiązać kontakty i znaleźć odpowiedzi. W drodze powrotnej zauważyłam kilka zbiegów okoliczności. Dojechaliśmy samochodem do nabrzeża. Port był jednak zamknięty z powodu złej pogody, więc ruszyliśmy do następnego. Chociaż przyjechaliśmy bardzo późno, udało nam się wsiąść na prom wracający przez kanał do Anglii. Potem ruszyliśmy autostradą do domu w Londynie. W pewnym miejscu znajduje się na niej bardzo ostry zakręt, tworzący literę U. Wiedzieliśmy o nim. Gdy zbliżaliśmy się to tego punktu miałam ochotę przypomnieć mężowi, żeby zwolnił, ponieważ sama zwykle tam zwalniam. Przyszło mi jednak do głowy, że nie muszę tego robić, ponieważ przebyliśmy bezpiecznie 2000 mil. Więc nie powiedziałam. Rozmawiając z nim nagle spostrzegłam, że wpadamy w poślizg. Mąż stracił kontrolę nad kierownicą. Zaczęliśmy jechać zygzakiem z prędkością 60 mil na godzinę (około 96 km/godz.) i byliśmy bliscy uderzenia w betonową ścianę, stojącą kilka metrów przed nami. Wtedy przypomniałam sobie książkę i słowa Sai Baby. „Jakimkolwiek wezwiesz Mnie imieniem, będę z tobą.” Powiedziałam więc: „Sai Babo, jestem chrześcijanką, Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną.” Przyjęłam pozycję zderzeniową i pomyślałam, że zaraz umrę. A potem, że to będzie bardzo interesujące, ponieważ dowiem się wszystkiego o reinkarnacji! I naprawdę na to czekałam.

H2H: Bardzo nietypowa reakcja dla kogoś, kto przeżywa wypadek!

Carole Alderman: Widziałam wszystko bardzo wyraźnie. Uderzyliśmy w ścianę. Samochód przeleciał przez szosę, uderzył bokiem w ścianę, odbił się do tyłu i okręcił... Szosa była pusta, więc w nic nie trafiliśmy. Zjechaliśmy z niej i zatrzymaliśmy się na poboczu. Mąż spytał: „Wszystko w porządku, kochanie?” Odpowiedziałam: „Tak”, a on polecił mi wysiąść. Więc wysiadłam. Samochód, poza siedzeniami, oknami i przednią szybą, był kompletnie rozbity.

H2H: A was nawet nie drasnęło?

Carole Alderman: Byliśmy cali, czułam się bardzo podekscytowana i szczęśliwa... Jak gdybym była w ręku Boga. To było zupełnie niezwykłe doświadczenie. Nie mogliśmy otworzyć bagażnika, był zmiażdżony. Kiedy w końcu udało nam się to zrobić, okazało się, że w środku jest kanister z benzyną – nie wypłynęła z niego ani jedna kropla.

H2H:  Mój Boże! To niezwykłe.

Carole Alderman: Nikt nie został ranny. W tym momencie podjechał do nas wóz policyjny. Policjant powiedział: „Zwykle nie jeździmy tą drogą. Ale 10 minut temu pomyśleliśmy, że możemy wrócić nią na posterunek.” Zadzwonili do Stowarzyszenia Automobilistów, które odwiozło nas do domu i odholowało nasz samochód... To było proste. Czułam się ogromnie szczęśliwa. Mąż miał drobne zadrapanie na łokciu. I to już wszystko, jeśli chodzi o zranienia... Nie trzęśliśmy się ze zdenerwowania i nic nam nie było.

H2H: Gdy wymówiłaś imię Jezusa, Jezus otoczył was opieką.

Carole Alderman: Tak i Sai Baba. Czułam się jak w wesołym miasteczku, w zderzających się elektrycznych autkach.

H2H: A potem, jak wzięłaś się za szukanie Swamiego?

Carole Alderman: Kiedy znalazłam się w domu, opowiedziałam o wypadku mojej córce i jej przyjaciółce. Po 10 minutach zapomniałam o wszystkim i czytałam im książkę „Sai Baba – człowiek cudów.” Dwa dni później przyjaciółka córki powiedziała mi, że w samochodzie jej instruktora jazdy znajduje się zdjęcie Swamiego. Poprosiłam, żeby dowiedziała się czegoś więcej o Swamim. Oddzwoniła mi mówiąc, że informacje na Jego temat znajdę w pewnym sklepie w dzielnicy Swiss Cottage.

H2H: To daleko od ciebie.

Carole Alderman: Cóż, to dzielnica Londynu, leży po przeciwnej stronie miasta niż mój dom. Nigdy tam nie byłam. W czwartek zadzwoniła do mnie córka i powiedziała: „Mamuś, przyjedź i spotkaj się ze mną przed zajęciami z filozofii. Pójdziemy na kawę.” Odrzekłam: „Dobrze, gdzie jesteś?”, na co stwierdziła: „W dzielnicy Swiss Cottage!”

H2H: Co za zbieg okoliczności!

Carole Alderman: Całkowita zbieżność. Jak powiadam, było mi to zupełnie nie po drodze. Udałam się tam, weszłyśmy do sklepu, a człowiek stojący w drzwiach spytał nas, czego szukamy. Coś zmusiło mnie, żebym powiedziała: „Sai Baby”, chociaż nie miałam zamiaru niczego mu mówić... Chciałam zachować rozwagę. Ale on wszystko mi wyjaśnił, podarował zdjęcie Bhagawana i wskazał, jak mogę się skontaktować z Wiktorem Kanu. Od chwili gdy dowiedziałam się, że Sai Baba żyje, poczułam niezwykle mocno, że muszę zaraz się z Nim spotkać. Jeszcze tego popołudnia... wyjąć walizkę, pojechać na lotnisko i ruszyć na Jego spotkanie. Mimo to udaliśmy się do domu pana Kanu i odbyliśmy z nim bardzo przyjemną rozmowę. Dzięki jego pomocy w ciągu trzech tygodni wyruszyłam do Sai Baby w towarzystwie mojego męża i córki, tej, która miała wypadek. Pojechała z nami. Nadchodziła Wielkanoc. W kwietniu 1984 r. po raz pierwszy ujrzałam Sai Babę. I chwila, w której Go zobaczyłam...

H2H: Jaka była twoja pierwsza reakcja?

Carole Alderman: Ach! Ach! Nie wyobrażałam sobie, że Bóg jest taki. Tak potężny. Taki piękny. Chociaż wiedziałam, że jadę spotkać Boga, nie zdawałam sobie sprawy, że taki również musiał być Jezus. O wiele wspanialszy niż mogłam sobie wyobrazić. Niezwykła moc. Mój mąż również wiedział, że przyjechał do Awatara. Zrozumiał to od pierwszego spojrzenia. Jednak nie wracał tu przez 12 lat. Ja przyjeżdżałam praktycznie co roku.

H2H: Powiedz mi coś... Twoja wiara w Jego boskość opierała się na przeczytanej literaturze oraz na ciągu zbiegów okoliczności. I kiedy zobaczyłaś Swamiego po raz pierwszy, pozbyłaś się wszelkich wątpliwości. Nie potrzebowałaś żadnych doświadczeń osobistych?

Carole Alderman: Nie, ponieważ On posiada w Sobie tę wielką moc. Nie jest Istotą czy kształtem, nie jest ciałem – lecz tym, co z ciała emanuje. Tak Go widziałam. Nigdy nie doświadczyłam niczego podobnego. Nie potrafię nic więcej na ten temat powiedzieć. To wiedza intuicyjna.

H2H: Rozumiem, co masz na myśli. Biorąc pod uwagę fakt, że przyjechałaś tutaj po raz pierwszy w 1984 r., to dziś, w 2008 r. stwierdzam, że okazałaś się bardzo efektywnym instrumentem Bhagawana. Propagujesz program wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai w szkołach europejskich, amerykańskich, a zwłaszcza w angielskich. Jak do tego doszło? Jak dokonałaś przejścia od spotkania Boga do bycia Jego narzędziem?

Carole Alderman: Na dwa lata przed tym jak usłyszałam o Sathya Sai byłam bardzo rozczarowana systemem edukacyjnym w szkole, do której uczęszczały moje dzieci. Zobaczyłam, że nie otrzymują żadnej wiedzy o prawach, nawet elementarnej, nie uczą ich nawet moralności. Wiedziałam, że za 20 lat społeczeństwo znajdzie się w bardzo złej kondycji, jeśli chodzi o zasady moralne. Już się staczało. Bardzo martwiłam się o naukę dzieci i modliłam o zmiany. Kiedy wróciłam od Sathya Sai... a może nawet wcześniej, po spotkaniu Wiktora Kanu, odbyła się w Monstead konferencja poświęcona wychowaniu w Wartościach Ludzkich, w której wzięłam udział. W ramach wolontariatu zaczęłam pracować jako asystentka Wiktora Kanu. W szkole filozofii praktykowałam medytację i żona Wiktora uważała, że wpływam na niego łagodząco. Wykonywałam pracę sekretarki i pomagałam mu w czym tylko mogłam. Po powrocie robiłam to w dalszym ciągu. Przez pięć lat wspólnie propagowaliśmy wychowanie w Wartościach Ludzkich i organizowaliśmy konferencje – pojechałam nawet do stolicy Ghany, Accry, na pierwszą afrykańską konferencję WWL-u.

Kiedy Wiktor wyjechał – myślę, że było to w 1989 r. – przez cztery lata nikt w Anglii nie podejmował tego tematu. Potem wybraliśmy nowego przewodniczącego i zasugerowałam jego żonie, żebyśmy znowu zaczęli pracę nad propagowaniem Wartości Ludzkich. Tak też się i stało. Dwa lata później poproszono mnie, żebym została koordynatorką krajową. Nie chciałam tego robić. Wcale nie chciałam tego robić, ponieważ nie jestem nauczycielką ani osobą publiczną i nie czuję, żebym cokolwiek wiedziała czy była w stanie sama coś zorganizować. Ale zaakceptowałam to stanowisko, ponieważ nie było wtedy innego kandydata.

Zdarzyło się, że zaprosiliśmy na spotkanie mnóstwo osób z całego kraju. Był luty. Postanowiliśmy, że zajmiemy się WWL - em i potraktujemy to jako podarunek dla Swamiego na Jego listopadowe urodziny. Chcieliśmy przygotować 15 planów lekcyjnych – jeden plan lekcji na każdą z pięciu wartości w trzech grupach wiekowych. Prosiłam ludzi o materiały – o opowiadania, piosenki, itp. Po ich otrzymaniu przekonałam się, że dla szkół zachodnich są one zupełnie nieprzydatne. Miały wschodnie korzenie i religijny charakter... Wiedziałam, że nie możemy wypełnić tego programu treściami religijnymi.

H2H: WWL nie mówi o religii... Jest poświęcone wartościom wznoszącym się ponad religie.

Carole Alderman: To było wszystko, co mogłam w tym czasie dostać. Zwróciłam się więc do fotografii Swamiego. Byłam zupełnie zdesperowana. „Nie potrafię tego zrobić. Nie jestem nauczycielką... Nie umiem przygotowywać planów lekcji. Nawet jednego... Proszę, pomóż mi, bo nie wywiążę się z zadania!” Przyszedł październik, pojechałam na urodziny Swamiego i wręczyłam Mu książkę z 50 planami lekcyjnymi. Później podzieliliśmy ją na 3 części.

H2H: Jak doszło do tego cudu?

Carole Alderman: Doszło do niego, ponieważ poprosiłam o pomoc. Zaczęli do mnie dzwonić utalentowani ludzie, a ja wyszukiwałam odpowiednie materiały. Pożyczyłam od męża laptop i łączyłam je ze sobą, pracując w rogu jadalni. Za każdym razem gdy natknęłam się na trudność i musiałam wstawić do planu lekcji określoną czynność, to w ciągu 24 godzin otrzymywałam telefon od właściwego eksperta. Na przykład, od nauczyciela gry aktorskiej, który mógł mi coś przygotować lub od innej osoby pragnącej mi pomóc. Tak sobie radziłam.

H2H: Wygląda na to, że w tym wielkim zadaniu pomagał ci cały wszechświat, ponieważ pomodliłaś się do Swamiego i poddałaś Mu się... Powiedz nam coś więcej o tym, jak Swami osobiście włączył się do tego procesu. Mówiłaś o Jego udziale w pisaniu książki i o błogosławieństwie w postaci różańca, jakim cię obdarzył.

Carole AldermanW listopadzie wyruszyłam na urodziny Bhagawana i zabrałam książkę ze sobą. Była duża i ciężka. W tamtych czasach można było wnosić książki na plac darszanowy. Codziennie taszczyłam ją ze sobą i czekałam, że Swami poprosi mnie na interview, przejrzy ją i oceni. Nie robił tego. Mijał dzień za dniem. W końcu zaczęłam myśleć tak: „Cóż, nie chcesz jej... nie jest dobra.” Nie wiedziałam, czy jest dobra czy nie, ponieważ nie jestem nauczycielką, w każdym razie nie w szkole publicznej. Więc siedziałam tam i mówiłam: „Posłuchaj Swami, przygotowanie tej książki trwało wiele miesięcy, wymagało ogromnej pracy. Ale skoro nie jest dobra i nie chcesz jej, to ja również jej nie chcę... Mam zamiar ją spalić.”

H2H: (chichot): To było raczej drastyczne, prawda?

Carole Alderman: Sama nie wiem... byłam oddana Swamiemu. Skoro On jej nie chciał, skoro okazało się, że nie jest dobra lecz tandetna, to należało się jej pozbyć! Postanowiłam poczekać jeszcze kilka dni - nie chciałam działać w pośpiechu. Po dwóch dniach Swami poprosił mnie na interview, przejrzał książkę i pobłogosławił ją. Spytał, czy mogłabym promować wychowanie w Wartościach Ludzkich Sathya Sai w Wielkiej Brytanii, a ja nieco zuchwale odpowiedziałam: „Taki mam zamiar, Swami.” A potem pomyślałam: „Och! Ale to może być bardzo trudne.” Ale jeszcze następujące słowa: „Potrzebuję Twojej pomocy, bo to może okazać się bardzo trudne”, przemknęły mi przez głowę, Swami zakręcił dłonią i zmaterializował ten naszyjnik, złożony ze 101 koralików. Włożył mi go na szyję i powiedział: „Nigdy go nie zdejmuj.” Spytałam: „Proszę?”, a On powtórzył: „NIGDY go nie zdejmuj.” Więc go nie zdejmuję. Nigdy, w żadnym wypadku. Dzięki niemu jestem bezpośrednio połączona ze Swamim – wiem o tym, ponieważ raz przypadkowo go zdjęłam. Jeśli myślę o zrobieniu czegoś niewłaściwego, natychmiast czuję, że nie wolno mi tak postąpić. Jak wspomniałam, wiem o tym, ponieważ kilka lat temu niechcący go zdjęłam wraz z innym naszyjnikiem i nie miałam go na sobie przez dwa dni... Kazałam komuś zrobić coś nieodpowiedniego. To znaczy, w tamtych okolicznościach wydawało się bardzo odpowiednie, ale było błędem. Nie było prawdą. Zatem odnalazłam naszyjnik, założyłam go z powrotem, szybko skontaktowałam się z tym człowiekiem i powiedziałam mu: „Nie rób tego, co ci poleciłam. To nie jest właściwe.”

H2H: Zatem kiedy go nosisz, czujesz się połączona ze Swamim. Co się dzieje jeśli myślisz o czymś nieodpowiednim?

Carole Alderman: Czuję coś w rodzaju impulsu w głowie.

Część II

H2H: Opowiedz nam trochę o swojej bieżącej pracy, w którą tak bardzo jesteś zaangażowana. Organizujesz mnóstwo warsztatów, masz przez cały rok bardzo napięty grafik i prowadzisz zarejestrowaną organizację – Brytyjski Instytut Edukacji Sathya Sai. Co powiesz nam o nim, jako jego dyrektorka?

Carole Alderman: To spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, posiadająca wszelkie dokumenty wymagane w Wielkiej Brytanii. Zarejestrowano ją jako organizację charytatywną, co jest plusem, bo chociaż wymaga ogromnej pracy administracyjnej, to wzbudza szacunek.

H2H: I jak sądzę, umożliwia publikację materiałów szkoleniowych dla nauczycieli oraz prowadzenie badań nad efektami Wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai. Jaki wywołuje oddźwięk?

Carole Alderman: Mamy obecnie radę kierowniczą, odpowiedzialną za różne sprawy. Jeszcze kilka lat temu wszystko było na mojej głowie i miałam za dużo pracy. Myślę, że przez pierwsze 10 lat pracowałam po 15 godzin przez 6 i pół dnia tygodniowo. Ale Swami dawał mi do tego energię. Nawet kiedy urządzałam warsztaty będąc chora, zdrowiałam w chwili ich rozpoczęcia. Więc o nic się nie martwiłam. W ciągu tych lat przygotowaliśmy w Anglii bardzo dobre materiały szkoleniowe.

H2H: Szkolicie nauczycieli? Wychowawców?

Carole Alderman: Szkolimy wychowawców, utworzyliśmy grupę wychowawców w Walii, ale mamy też grupy ogólne i często mieszane, ponieważ szkolenie jest w jakimś stopniu elementem samorozwoju i ludzie biorą w nim udział także z tego powodu. Organizujemy ćwiczenia myślowe i ćwiczenie świadomości, które poznałam w Szkole Filozoficznej.

H2H: Więc kiedy masz do czynienia z systemem szkół publicznych i prezentujesz WWL nauczycielom, rodzicom i uczniom, to jak to robisz?

Carole Alderman: Zwykle robimy to drogą okrężną. Przede wszystkim prowadzimy szkółki niedzielne, klasy weekendowe lub szkoły. Na przykład kilka lat temu zainicjowaliśmy działalność Weekendowej Szkoły Sathya Sai w Wembley (północno–zachodnia część Londynu). Bardzo pozytywnie przyczyniła się do zmiany zachowania dzieci. Teraz mamy ich więcej, ponieważ dyrekcja szkoły w której realizujemy ten program poprosiła nas o wprowadzenie zajęć z WWL-u również dla jej uczniów.

Prowadzimy w pełnym wymiarze godzin szkołę w Leicester, Szkołę Sathya Sai, do której uczęszcza 50 – 60 dzieciaków. W Leicester mamy również szkołę państwową, z około 450 uczniami, której kierownik od wielu lat jest zapalonym entuzjastą Wychowania w Wartościach Ludzkich i wskazuje nauczycielom jak włączać wartości ludzkie do programu zajęć. Pomaga im układać plany lekcji.

H2H: Zatem uczycie wychowawców jak łączyć wartości z lekcjami.

Carole Alderman: Tak, nauczyciele wiedzą jak wprowadzać je do zajęć oraz jak organizować cotygodniowe lekcje WWL-u. Myślę, że nie bylibyśmy w stanie tego zrobić bez podręczników. W tej chwili dysponujemy sześcioma podręcznikami, sprzedawanymi w księgarni w Prasanthi Nilayam. Trzy dalsze są w przygotowaniu – dwa są testowane w szkołach i jeden jest w trakcie pisania. Gdybyśmy nie posiadali kompletu podręczników, jednego dla każdego roku, nie moglibyśmy prowadzić zajęć w taki sposób. Przygotowane materiały stanowią niezawodną pomoc dla nauczycieli WWL-u.

H2H: Tak, to wspaniale mieć pod ręką sprawdzone materiały, ponieważ dzięki nim nauczyciel może bez trudności je zaadaptować. Moje następne pytanie do ciebie, Carole, brzmi następująco: „Cóż takiego zawiera program Wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai, co aż tak bardzo przemawia do zatroskanych o swych uczniów wychowawców, że szkoły publiczne w Wielkiej Brytanii przyjęły go ciepło i entuzjastycznie?”

Carole Alderman: Tim Foster, kierownik przyklasztornej komunalnej szkoły podstawowej, jest entuzjastą Wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai.

Niedawno powiedział mi, że jeśli uda nam się wejść do 10% szkół w Anglii, to nasz kraj się zmieni. Pozbędziemy się wypaczeń socjalnych, z którymi mamy obecnie do czynienia. Oczywiście, zjednoczą one ludzi różnych wyznań, ponieważ tych pięć wartości tkwi w każdym człowieku, stanowiąc czynnik łączący różne wiary. Wszystkie religie zawierają je w sobie, wszystkie mówią o prawości, miłości, prawdzie i pokoju. A niekrzywdzenie pojawia się automatycznie, jeśli posiadamy te cztery wartości. Informacje otrzymywane ze szkół, aktualnie wykorzystujących ten program, robią wielkie wrażenie.

Szkoły publiczne w Wielkiej Brytanii uznały, że muszą nauczać Wartości Ludzkich. Dlatego w Anglii jest kilka tego rodzaju programów. Nasz program, moim zdaniem, zawiera aspekt duchowy. Umacnia w dzieciach poczucie godności, poprawia ich zachowanie, sprawia, że czują swoją wartość i uszczęśliwia je. To jeden z naszych celów – uczynić dzieci szczęśliwymi. Ponieważ dzieci są bardzo nieszczęśliwe bez systemu wartości. 

H2H: Komuś, kto mieszka w kraju rozwijającym się, trudno uwierzyć, że dzieci w Wielkiej Brytanii mogą być nieszczęśliwe, skoro mają dostęp do wszystkich podstawowych przyjemności, wygód i luksusów. To dla mnie odkrycie.

Carole Alderman: Jedna trzecia samobójców w Wielkiej Brytanii to studenci, którzy niedawno ukończyli uniwersytet. 

H2H: Jeśli tak to wygląda w społeczeństwach zachodnich, to przeżywają one złamanie moralne.

Carole Alderman: To straszne! Oczywiście, nie wszędzie tak się dzieje. Jest także bardzo dużo dobrych i zrównoważonych dzieci...

H2H: Niewątpliwie.

Carole Alderman: Ale Wychowanie w Wartościach Ludzkich z pewnością ogromnie poprawia dzieci. Zmienia etos całej szkoły.

H2H: Jaki jest odzew rodziców?

Carole Alderman: Bardzo pozytywny. Jest zawsze pozytywny, jeśli cała rzecz przeprowadzona jest właściwie i kiedy mamy nauczyciela, który sam w jakiś sposób praktykuje wartości. Ponieważ wszystko opiera się na praktyce, a tylko w pewnym stopniu na nauczaniu.

H2H: I na dawaniu przykładu, ponieważ jeśli nauczyciel jest przykładem wartości których naucza, uczniowie chętnie go naśladują.

Carole Alderman: To absolutnie konieczne. Nie nauczysz dzieci robienia czegoś, czego sam nie robisz.

H2H: I pod tym względem Bhagawan jest największym z nauczycieli, ponieważ stanowi najdoskonalszy wzór do naśladowania. Opowiedz nam coś o prowadzonym przez ciebie Klubie Pozytywnych Wartości.

Carole Alderman: Klub Pozytywnych Wartości mieści się w Leicester. Kieruje nim Dipak Fakey Kumar, który projektuje gry planszowe poświęcone Wartościom Ludzkim. Klasy mające lekcje Wychowania w Wartościach Ludzkich często korzystają z naszych książek i gier, uprawiają sport, angażują się w służbę na rzecz społeczeństwa i organizują happeningi. Jednym z ostatnich był dzień walki z narkotykami, pod hasłem ‘Wot U On?’

Klub gromadzi dzieci w różnym wieku. Ma w tej chwili 160 członków. Mieści się w przyklasztornej komunalnej szkole podstawowej, o której już wspominałam. I jak mówiłam, tamtejszy kierownik oświadczył mi w październiku, że jeśli wprowadzimy program Wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai do 10% szkół w Anglii, zmieni to bardzo nasz kraj. Ten człowiek nie zna Sathya Sai Baby. Nie jest Jego wielbicielem. W Wielkiej Brytanii istnieje kilka Klubów Pozytywnych Wartości.

H2H: Rozumiem. Kierownik aprobuje wartości Swamiego, głęboko pojął Jego filozofię.

Carole Alderman: Dokładnie tak.

H2H: To mówi bardzo dużo o organicznej naturze tego, co Bhagawan próbuje nam powiedzieć. Każdy kto posiada choć odrobinę rozumu i szczyptę rozsądku zaaprobuje wpływ jaki wywiera On na dzieci na całym świecie. Opowiedz mi trochę o szkołach partnerskich. 

Carole Alderman: Przyklasztorna komunalna szkoła podstawowa jest szkołą partnerską. Inne zostaną wkrótce otwarte. Mamy około 20 szkół w Walii, które od dłuższego czasu prowadzą zajęcia z WWL-u. W Londynie i w innych miastach jest wiele szkół, które organizują lekcje Wychowania w Wartościach Ludzkich Sathya Sai. Nawet nie wiem dokładnie ile ich jest, ale nieustannie spotykam ludzi, którzy mówią: „O tak, wykorzystuję w szkole wasze książki”. Nie zawsze lub bardzo rzadko mają czas, żeby się z nami skontaktować i przekazać informacje. Ale nie musimy się tym zajmować. Bardzo wiele czasu poświęcamy szkółkom niedzielnym i monitoringowi. W tym nowym przedsięwzięciu moim zadaniem jest powiększanie źródeł, dostarczanie książek i pisanie ich.

H2H: Źródeł dla nauczycieli?

Carole Alderman: Tak, ponieważ Swami powiedział mi dwie rzeczy. Powiedział do mnie – cóż, On zawsze mówi do mnie – „nauczycielko”, chociaż nie mam dyplomu nauczycielki. Zawsze mnie uczy jak być nauczycielką oraz dokładności. Miałam wielkie szczęście mogąc z Nim współpracować. Przez sześć lat byłam szefową protokołu zakulisowego przedstawień granych przez dzieci na Boże Narodzenie.

H2H: Opowiedz nam o tym. Czego przede wszystkim nauczył cię Swami?

Carole Alderman: Jedną z rzeczy, których mnie nauczył była dokładność – musiałam być dokładna w 100%, wiedzieć o wszystkim. Pamiętam, że w pierwszym przedstawieniu, do którego się zaangażowałam, brało udział 1200 osób. Swami oczekiwał, że przez cały czas będę znała liczbę uczestników każdego zespołu oraz że nigdy nie opuszczę próby. 

H2H: Że będziesz liderem na pełnym etacie!

Carole Alderman: I za każdym razem, kiedy kreśliłam sobie listę spraw, które będę umiała Mu przedstawić, On zadawał mi pytanie, na które nie znałam odpowiedzi. Zawsze! To było zdumiewające i jednocześnie niezapomniane. Przychodził ze mną porozmawiać.

Myślę o pewnej interesującej rzeczy... kiedy dostałam tę pracę i gdy pytałam, czy jej podołam, mówiono mi, że nie muszę się tym bardzo martwić, ponieważ Swami wychodzi ze Swojego domu (wówczas w Audytorium Purnachandra) i przechodzi na stronę męską, gdzie siedzą chłopcy. Nie pojawia się na żeńskiej stronie. W tamtym czasie mieliśmy około 50 chłopców i 80 dziewczynek. To duża grupa jak na bożenarodzeniowe przedstawienie. Zaangażowaliśmy wszystkie dzieci z Zachodu, które chciały w nim uczestniczyć. Myślałam sobie: „Tak, to dziwne... Awatar zawsze chodzi po stronie chłopców. Uprzedzenie względem płci? To niemożliwe. Swami wznosi się ponad płeć, dla Niego płeć nie istnieje.” Pomyślałam, że jeśli wprowadzę ścisłą dyscyplinę i dziewczęta będą się bardzo dobrze zachowywały, to cóż, zobaczymy co się stanie. Przesunęłam dziewczynki do tyłu, tak żeby nie tarasowały drzwi Bhagawana i poleciłam im, żeby usiadły ze skrzyżowanymi nogami... Stopniowo przesuwałam je dalej, upychając w kwadracie, żeby zrobić więcej miejsca dla Swamiego, kiedy będzie wychodził. W końcu uzyskałam 45 cm pomiędzy dziećmi a kurtyną. I powiedziałam do nich: „Kiedy Swami wyjdzie, złóżcie ręce i zachowajcie milczenie, dopóki się do was nie odezwie. Lecz jeśli się do was zwróci, to Mu odpowiedzcie. Przez cały czas ma panować cisza.”

Tak zrobiliśmy i kiedy Swami wyszedł, najlepiej jak mogłam wcisnęłam się w róg za kurtyną – a On przeszedł obok mnie i dziewczynek... Postępował tak prawie zawsze przez sześć lat w tygodniu bożenarodzeniowym, a więc w czasie gdy tam pracowałam – o ile nikt nie usiadł na drodze ani nie zrobił niczego niewłaściwego. W końcu zaczęłam współczuć chłopcom i postanowiłam im powiedzieć, co powinni uczynić, jeśli chcą, żeby Swami pojawiał się również na ich stronie.

H2H: Swami oczekuje dyscypliny i współczucia.

Carole Alderman: Jest wielkim zwolennikiem dyscypliny.

H2H: Niewątpliwie. Jest to tutaj bardzo widoczne, w postępowaniu studentów i w sposobie, w jaki prowadzony jest aśram – dyscyplina jest kluczem do filozofii Swamiego.

Carole Alderman: Tak, bez sewadal[1] nie mielibyśmy darszanu!

H2H: Bezwzględnie. Panowałby totalny chaos.

Carole Alderman: Tak, byłoby to niemożliwe.

H2H: Na koniec chciałem cię spytać... Co myślisz o byciu wielbicielką Swamiego w obecnych czasach i o trafności Jego nauk wobec zmian, przed którymi stoimy jako społeczeństwo?

Carole Alderman: Cóż, Jego nauki mówią nam jak żyć szczęśliwie w danej chwili. Jeśli podążamy za Jego naukami, prowadzimy szczęśliwe życie, wolne od chaosu i zmartwień. Mam na myśli, że moje życie całkowicie różni się od tego jakie prowadziłam przedtem. Jest zupełnie inne.

H2H: Na czym polega ta różnica?

Carole Alderman: Jestem szczęśliwa! Niemal przez cały czas. A jeśli mam problemy, po prostu zwracam się do Niego i On je usuwa.

H2H: To wielka ulga wiedzieć, że zawsze jest ktoś, do kogo możemy się zwrócić.

Carole Alderman: Tak! Oraz że życie toczy się dalej, że sami to życie tworzymy... Co siejemy, to zbieramy. I że jesteśmy tutaj po to, żeby służyć innym. Kiedy zaczynamy służyć innym i przestajemy zajmować się własnymi problemami, pozbywamy się zmartwień.

H2H:  To wielka prawda...Ponieważ zmartwienia stwarza umysł.

Carole Alderman: A radość z warsztatów i uczenia dorosłych! Ta praca przynosi radość! Doskonale się bawimy.

H2H: Opowiedz mi o warsztatach, które najgłębiej zapadły ci w pamięć.

Carole Alderman: Pamiętam je wszystkie. Wszystkie były cudowne. To znaczy, jestem szczęśliwa – spotykam przemiłych ludzi z całego świata. Teraz urządzam warsztaty w Izraelu, w Egipcie, w Maroku, w Kanadzie... W ubiegłym roku poświęciliśmy dwie godziny, jak pamiętam – tak na próbę — dla Europejczyków, powinnam dodać, dla Europejczyków z kontynentu. Geograficznie z angielskiej części Europy. To wspaniała praca. Mam tyle szczęścia. Jestem całkowicie oddana szkoleniom i pisaniu podręczników WWL. Naprawdę, wypełnia mnie szczęście. Tak bardzo to lubię. Mąż ogromnie mi pomaga i bardzo o mnie dba. Zajmuje się najtrudniejszym zadaniem – pracą administracyjną. Prowadzi dokumentację. Odkryłam, że bez niego jest mi bardzo trudno. Nie cierpię uczestniczyć w dużych spotkaniach, jeśli nie ma go przy mnie. To tak jakbym posiadała tylko połowę mózgu.

H2H: Bo pracujecie jako zespół. Wspaniale się z tobą rozmawiało. Może na koniec jakaś refleksja dla słuchaczy Radia Sai na temat przesłania zawartego w Wychowaniu w Wartościach Ludzkich oraz o jego wartości?

Carole Alderman: Studiujcie nauki Swamiego i róbcie wszystko, o co was Swami prosi. Bo jeśli tego nie zrobicie, poprosi was o to ponownie. Dlatego zróbcie to od razu. I bądźcie przekonani, że potraficie to zrobić. Ze Swamim możemy zrobić wszystko. Chcę wam powiedzieć, że nie jestem osobą publiczną, nienawidzę przemawiać. Chyba że tutaj, dla treningu... Wszystko, co dotyczy WWL-u jest wspaniałe. Pewnego razu Swami skłonił mnie nawet do wygłoszenia referatu w Dniu Kobiet. Wy też możecie to zrobić. Zostawcie wszystko Swamiemu.

H2H: Bez wątpienia podkreśliłaś pilną potrzebą podążania za Jego naukami i ufania im.

Carole Alderman: Naprawdę, nie mamy czasu do stracenia. Chociaż czas należy do nas, chociaż należy do nas cała wieczność, to nie mamy czasu do stracenia. Przyjmijmy to przesłanie, dopóki Swami jest wciąż w Swoim ciele.

H2H: To bardzo ważne, bardzo cenne. Dziękuję ci, Carole, za odwiedziny. Rozmowa z tobą jest wielką przyjemnością. Sai Ram.

Carole Alderman: Dziękuję. Sai Ram.

                                                 Z H2H – lipiec, sierpień – 2009 r. tłum. J.C.

powrót do spisu treści numeru 50 - kwiecień-maj-czerwiec 2010


[1] sewadal – bezinteresowna służba w aśramie

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.