numer 49 - styczeń-luty-marzec 2010 

 Była mi jak siostra…

    Basia towarzyszyła mi w pierwszej mojej podróży do Prasanthi Nilayam w grudniu 1997. Wyruszali z nami jeszcze inni wielbiciele Sathya Sai Baby z Trójmiasta m.in. Ania, Seweryn i Marek. Basia leciała do Sathya Sai Baby już po raz drugi. Była dla mnie oparciem i doradcą we wszystkich sprawach związanych z przygotowaniem  się do tej  podróży.

Później, na miejscu, pomagała mi jako przewodnik. Zwykle siedziałyśmy razem na placu darszanowym. Kiedy oczekiwałyśmy na nadejście Swamiego, Basia doskonale zabawiała mojego, zniecierpliwionego synka - pięciolatka. Sama nie miała dzieci, ale świetnie potrafiła zajmować czymś małego Erika a czasem nawet dzieci siedzące tuż obok. Jej oddanie naukom Sathya Sai udzielało się Erikowi i wszystkim którzy przebywali z Basią.

    Pewnego poranka, podczas ostatnich dni pobytu w aszramie, Basia obudziła się bardzo podekscytowana. Opowiedziała mi swój sen. W jej śnie Swami traktował nas – przybyłych z Polski – jako Swoich pacjentów. Na dużej tablicy miał wypisane nasze imiona i nazwiska, obok których umieszczona była liczba wskazująca ile lat dane nam będzie przeżyć. Większość z nas miała dożyć do prawie 100 lat oprócz jednej z naszych młodszych koleżanek. Basia była bardzo poruszona treścią swego snu i nie wiedziała jak go zinterpretować. Nikt z nas nie podejrzewał wtedy, że tą młodszą koleżanką może być sama Basia.

    Po powrocie z Indii Basia pomagała mi w finalizowaniu spraw formalno – prawnych, związanych z wydawaniem czasopisma „Światło Miłości”. Była bardzo oddana idei powstania tego magazynu i pracy nad nim.

    Marek Skupieński – współtowarzysz pierwszej podróży Basi do Prasanthi Nilayam w 1996 roku, jakiś czas później został jej mężem. Po ślubie wyprowadzili się z Trójmiasta do Orzechowa pod Olsztynem. Zapraszali do siebie nieustannie wszystkich wielbicieli Sai. Organizowali dla nas m.in. obchody święta Mahashiwaratri, satsangi, sadzenie drzewek, zbieranie grzybów, wspólnego Sylwestra itp. Ich dom zawsze był dla nas bardzo gościnny.

    Wspomagali dzieci wiejskie opłacając im obiady szkolne. Zorganizowali dzieciom ze swojej wsi wycieczkę do Trójmiasta. Wielbiciele Sai mogli współuczestniczyć w przygotowywaniu dla nich pomieszczenia w domu Edmunda w Gdyni.

    Przez ostatnie kilka lat Basia zmagała się z chorobą nowotworową. Przeszła szereg operacji. W 2008 razem z mężem była w aszramie Sathya Sai. Basia mogła wjeżdżać na plac darszanowy na wózku inwalidzkim, co znacznie ułatwiało jej obcowanie z fizyczną formą Swamiego. Baba udzielał darszanów w fotelu na kółkach, co sprawiało, że Basia czuła większą z Nim bliskość, ponieważ też nie mogła chodzić.

    Mając trochę więcej niż 50 lat odeszła od nas do radości i miłości po drugiej stronie. Zawsze się dużo śmiała i żartowała. Lubiła kontakty z ludźmi, którym zawsze dodawała otuchy.

    Zapewne wiele osób dobrze pamięta Basię z pobytów w Prasanthi Nilayam, z ogólnopolskich zjazdów wielbicieli Sai oraz z gościnności w jej domu w Orzechowie.

    Dla mnie Basia była jak rodzona siostra, której nigdy nie miałam.

Elżbieta Garwacka-Goralik

Powrót do spisu treści numeru 49 - styczeń-luty-marzec 2010

 
 

Stwórz darmową stronę używając Yola.