numer 42 - kwiecień-maj-czerwiec  2008

Bywa i tak 

Irena Czajkowska

(O różnego rodzaju przypadkach losowych.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy.)

Irenka Czajkowska z dżapamalą, którą dla niej zmaterializował Sathya Sai Baba.

Kochani czytelnicy ŚM. Pisze do Was ten przydługi list. Z góry proszę o cierpliwość. Dziękuję tez redakcji, o ile zechce go umieścić na swoich lamach.

      Chcę się z Wami podzielić pewnymi osobistymi przeżyciami. Po wieloletnim otrzymywaniu dowodów Miłości ze strony Sai i doznawaniu radości z możności wykonywania pracy dla niego, (pomoc w przenoszeniu treści Jego przesłania do Polski), niespodziewanie, jakoś niedługo po otrzymaniu od Sai wspaniałych darów na interview (Jego szaty, nowego złotego pierścienia ze szmaragdem), po zdematerializowaniu srebrnego sygnetu z dziwnym napisem, (to nie było OM- pamiętacie go?)… zaczął się dla mnie cykl smutnych przeżyć. Zainaugurowała go śmierć ukochanego wuja w Polsce, (zdołałam jeszcze list od Niego dać Babie), następnie śmierć jego żony, tym samym mojej ostatniej żyjącej krewnej, wreszcie osobista choroba zakończona udaną z resztą, ciężką operacją. 

Ale ostatecznie… stało się najgorsze: Baba odebrał mi uczucie Miłości do Niego, uczucie miłości do Boga w ogóle.

Zgasło we mnie światło miłości, pojawiła się pustka, ciemność i głucha cisza.  

Nie mogę sobie już obecnie przypomnieć, czy to wszystko przyszło nagle (mam na myśli uczucie zwane „ciemną nocą duszy”?), czy stopniowo wraz z przeżywaniem pożegnań najbliższych?.... 

Ale gdy sobie ten stan uświadomiłam doznałam uczucia bezsilności. 

Również w tym okresie miało miejsce tajemnicze „zniknięcie“ złotego pierścienia Baby (tego z ukochanym szmaragdem). 

      Ta pustka była przeraźliwa. To tak, jakby od nowa należało szukać Boga.

Nie, to nie miało związku z mnożącymi się w owym okresie fałszywymi oskarżeniami skierowanymi przeciwko ukochanemu Panu. Przyznam jednak, że odczuwałam dodatkowy smutek, że do nich w ogóle dopuścił

A ja? Moja dusza po prostu cierpiała, zapytując: dlaczego została z wszystkiego, co ukochała, ogołocona…? 

Początkowo, żaliłam się przed przyjaciółkami, ale nikt nie był w stanie mnie (tak mi się wydawało) zrozumieć, pocieszyć. Jakkolwiek Ula Gudanowska podarowała mi, pamiętam, w Indiach, jakieś pisemne przesłanie kogoś, kto podobny stan przeżywał, że to minęło. W owym czasie jednak nie pomogło mi wcale, a czas mijał, nic nie ulegało zmianie. Naturalnie starałam się nadal żyć w myśl zaleceń Baby, ale wewnętrznie odczuwałam kompletną martwotę. 

Zaczynał się siódmy rok tego stanu, nic nie zapowiadało, że coś ulegnie zmianie. Już dawno przestałam komukolwiek o tym opowiadać…. To nie miało sensu, wywoływało zdziwione spojrzenia. Jednak drogi Sai są niezbadane. Naturalnie pozornie byłam nadal Ireną Cz. Abonowałam „Światło Miłości” i czasem niektóre artykuły czytałam. Wpadła mi w oko recenzja Kazia Borkowskiego, (osobiście go b. cenie), który entuzjastycznie odniósł się do książek Daniela Ostoi „Pierwsze Kroki ku Miłości” i “Miłość bez granic”. (Trzeci tom „Miłość w działaniu” jeszcze się wówczas nie ukazał.) Zamówiłam je sobie w dwóch egzemplarzach, gdyż jedną zaraz kazałam przesłać krewnym w Polsce, mojej znajomej Ingrid, Niemki z Bonn, bhakcie Sai. Na jej życzenie, bowiem, zaopatruję jej rodzinę w Polsce w ciekawsze nowości ezoteryczne. Książki nadeszły. Zajrzałam do pierwszego tomu… ot takie typowe bla-bla o miłości (moja „ciemna noc duszy” w akcji!) i zaraz ją pożyczyłam koleżance Iwie. Swami jednak mnie nie opuszczał. A było to owego strasznie upalnego Lata 2006. We Frankfurcie 34 stopnie w cieniu./ Dzwoni do mnie Ingrid z Bonn, że wyjeżdża do krewnych do Polski i czybym jej czegoś nie przetłumaczyła z tych książek Ostoi, bowiem chciałaby po prostu wiedzieć, o czym tam mowa. Mnie z upału serce nawala, zjawiają się przyjaciele, niemieccy bhaktowie z Fuldy i zabierają mnie z sobą, bo tam chłodniej. Zabieram z sobą drugi tom Ostoi „Miłość bez granic” i zaczynam tam tłumaczyć. Najpierw przedmowę, potem rozdział 1,2…i coś cudownego zaczyna się dziać. Zwolna jakby płatek za płatkiem pojawia się znowu Światło……Miłości. Tłumaczenie mnie pochłania, dzielę się wrażeniami z niemieckimi przyjaciółmi. Michaela wyraża wątpliwość czy mój niemiecki jest na tyle literacko wyrobiony. Wobec tego piszę do Daniela, że tłumaczę ale będę poszukiwała tłumacza doskonałego, znającego perfekt język. 

Daniel odpisuje, cytuję: „język nie ma większego znaczenia a im prostszy, tym lepszy, bo sensem tej książki jest dawać natchnienie ku miłości, a nie być literaturą piękną!” A oto odpowiedz Mistrza co o tym sądzi….. „Dałem jej (Irenie) tę książkę, ponieważ otwiera się przed nią nowy etap życia, a książka jej w tym pomoże. Etap miłości ku Stwórcy, etap odnalezienia tego, co najcenniejsze, najwartościowsze, tego, dla czego warto żyć i kochać życie, Boskość i wszystko, co znajduje się tutaj i tam…” 

Jak więc widzicie Sai Baba zadziałał. Przetłumaczyłam wszystkie trzy książki, korektę przeprowadziły dwie koleżanki m.in. właśnie Michaela z Fuldy i w chwili obecnej po prostu dodają im ostatniego szlifu. 

Czy zostanie wydana w Niemczech? Chcemy, aby była zupełnie gotowa.. Reszta w rękach Pana. Ot i moja historia. Czy warto było ją przeżyć? Niewątpliwie tak. 

   A może ktoś z czytających też akurat przechodzi „ciemną noc duszy”… Sięgnij po książki Daniela Ostoi, na pewno Ci pomogą. Tylko szkoda, ze Matka Teresa już ich nie mogła przeczytać. Cierpiała bowiem (wiem o tym z relacji „Limes”) na tę samą dolegliwość Times Nr 9 z 3. sierpnia 2007 „Crisis of faith”. Od chwili kiedy jej zakon rozpoczął działanie w Indiach, aż do śmierci. Na próżno szukała ulgi u najlepszych spowiedników świata… gorzko się w listach do nich użalając, że niestety od chwili, kiedy Rzym udzielił jej zezwolenia na pracę z najbiedniejszymi, opuściły ją wizje Jezusa, które ją przedtem do jej przełomowych poczynań inspirowały. 

A ja zawsze się dziwiłam, dlaczego oczy Matki Teresy były tak przeraźliwie, beznadziejnie smutne, skoro wykonywała wolę Pana? N.b. książki Ostoi są już tłumaczone na język angielski. Przekażcie Waszym angielskim przyjaciołom:  http://www.republika.pl/FirstSteps/index.htm korekta Kaziu Borkowski. Można nawet sobie załadować ze strony jak podano powyżej.

powrót do spisu treści numeru  42  - kwiecień-maj-czerwiec  2008

 Swoje przeżycia opisała Irena Czajkowska

Frankfurt nad Menem maj, 2008

 Od redakcji: Książka Daniela Ostoi w języku niemieckim, w tłumaczeniu Ireny Czajkowskiej została wydana latem 2010 roku we Frankfurcie.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.