numer 35 - wrzesień-październik 2006

Reminiscencje z pobytu Pana w Himalajach 

fotografie z: http://www.sathyasai.org/imagecol/BalaSai/index_14.html

 Podróż ze Swamim w czerwcu 1961 r.

Nagle zaczęły spadać na nas śniegowe kule. Zobaczyliśmy, że nieposkromiony Pan zaśmiewa się, promieniując słodyczą. Wierzcie mi, wyglądał jak rozbrykany Kriszna. Filigranowy Psotnik rzucał w nas śnieżkami. Przyłączyliśmy się do zabawy. Była to chwila pełna uroku i radości. „Zrób kulę i ciśnij ją. Po raz drugi nie trafi ci się taka szansa.” Mówiąc to, z pasją rzucał w nas kulami. „Hej! Nie jedz ich. Nie wolno.”

 Czarujący Pan wciąż słał w nas swoje pociski, biegając wkoło jak mały chłopiec. Ci, co przyszli później, nie wiedzieli o tym. Trafieni, zatrzymywali się, czując zakłopotanie. Zachwycający Pan wciąż rzucał śnieżkami. 

O, Najbardziej Psotny z Bogów! Odbiegł i skrył się za głazem, bawiąc się w chowanego i ciskając kulami jak dziecko.  Odsyłaliśmy je do Jego lotosowych stóp, jak kiedyś Paridźata[1] kwiaty. Niegrzeczny Swami wrzucał mężczyznom lód za kołnierze i do kieszeni.

Naśladowaliśmy Go, a On prosił nas szeptem, żebyśmy ulepili kule ze śniegu i włożyli je do toreb. Potem zasypał nimi schodzących po stoku ludzi. Oszołomieni, rozglądali się dookoła, podczas gdy Swami ostrzegał ich przed spadającymi głazami. Chichocząc, słodki Psotnik rzucił w nich jeszcze kilka pocisków i wyjaśnił, że były zrobione z lodu. Górskie zbocza odbijały nasz głośny śmiech.

 Na rozkaz Swamiego autokary zatrzymały się 20 km przed Riszikeszem. „Za chwilę stoczy się lawina. Uciekajcie szybko. Bierzcie tylko mały bagaż.” Zaczęliśmy biec. Matka Iśwaramma poprosiła go czułym głosem, „Swami, Ty także biegnij. Nie stój tak blisko tego wzgórza.” Kiedy tylko Swami przeszedł na druga stronę, z miłością podtrzymując Jej ramię, śnieg runął z hukiem na podobieństwo grzmotu, hamując na drodze wszelki ruch. Pan podbiegł do naczelnika. „Trzeba oczyścić ścieżkę, żeby mogła nią iść przynajmniej jedna osoba.” Zrobiono to natychmiast. Swami wzniósł rękę w geście abchajahasty[2] i uspokoił tych wszystkich, którzy poczuli się opuszczeni.

 Swami zapytał Matkę Iśwarammę, „Co myślisz o Badri?” Odpowiedziała Mu pani Anantalakszmi. „Nie jest zbyt wspaniałe. Nasze Prashanti Nilayam jest o wiele piękniejsze.” Swami odrzekł, „Nie ma lepszego miejsca od Puttaparthi. Dzięki tej wyprawie, poznaliście różnicę. Wszyscy pielgrzymi są podobni. Kontrolują przyjemności zmysłowe i wyciszają umysły. Ci wędrowcy wdrażają ducha adwajty[3].

       Kochajcie wszystkich, służcie wszystkim   - Bala

Z SatGuru tłum. J.C.

powrót do spisu treści numeru 35 - wrzesień-październik 2006

[1] Paridźata – cudowne drzewo stworzone podczas ubijania oceanu mleka, źródło niewyczerpanych skarbów. Miał je zabrać Kriszna I posadzić na ziemi. Związane z legendami o Krosznie. (Słownik cywilizacji indyjskiej)

[2] abhajahasta – ręka wzniesiona nad głowę, z dłonią skierowaną na zewnątrz wyraża błogosławieństwo

[3] adwajta – filozofia nie-dualizmu

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.