* * *

Twoją powinnością jest prosić Boga. Słowa muszą zostać wypowiedziane i muszą odpowiadać twoim myślom. Myśl należy wyrażać szczerze. Jest rzeczą oczywistą, że Bóg wie wszystko, ale wymaga od nas wypowiedzenia szczerych słów. Matka wie, że aby dziecko mogło żyć, potrzebuje pożywienia, jednak mleko podaje wtedy, kiedy dziecko o nie prosi.

BABA (Conversations)

Od modlitwy do połączenia

          Słowo modlitwa pochodzi od łacińskiego precarius (osiągać przez proszenie) (w j. ang. prayer). Oznacza ono prosić, błagać, zaklinać. Przez modlitwę rozumie się więc proszenie Boga o coś. Jest taka historyjka, w której proboszcz zapytał małego chłopca czy w każdy wieczór odmawia swoje modlitwy. Chłopiec odparł: „Nie, czasem niczego nie potrzebuję”. Nie tylko w dziecięcym sposobie myślenia Bóg w modlitwie istnieje jako wielki dawca darów. Proszenie Boga jest wyrazem wiary w wyższą moc czegoś lub kogoś, na kim można zawsze polegać. Większość z nas rzeczywiście prosi o spełnienie pragnień, które nosimy w sercu. Prawdziwa modlitwa wykracza jednak poza „proszenie o rzeczy” czy „otrzymywanie rzeczy” od Boga. Ilustruje to historia z życia Swamiego Wiwekanandy[1]. Po śmierci ojca na barkach Wiwekanandy, jeszcze młodzieńca, spoczął ciężar utrzymania matki, rodzeństwa i kilku krewnych. Zupełnie załamany poszedł do swego mistrza Ramakriszny[2] i poprosił, by ten pomodlił się za niego. Mistrz odrzekł, że on sam powinien pójść do Boskiej Matki i modlić się do niej. Wiwekananda modląc się, zupełnie zapomniał o swojej rodzinie i świecie. Dopiero gdy wrócił do swego mistrza, przypomniał sobie, że zapomniał pomodlić się w intencji rodziny. Powracał do modlitwy kilka razy, lecz za każdym razem mógł prosić Boską Matkę tylko o wiedzę i oddanie. Ostatecznie, wiedząc, że Wiwekananda nie miał być poszukiwaczem ziemskiego szczęścia, mistrz sam pobłogosławił jego rodzinę! Potwierdzają tę sytuację słowa Chrystusa: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego, a reszta będzie wam dodana”.

          Rozumienie roli modlitwy pociąga za sobą badanie stosunku człowieka do Boga w świetle zarówno kultury zachodniej jak i wschodniej tradycji religijnej oraz charakterystycznej dla nich psychologii. Wszystkie wielkie tradycje duchowe określają sposoby przebudzenia naszej wewnętrznej boskości i kładą nacisk na znaczenie wiary i moralności dla zbawienia, jednak tylko filozofia adwajty[3] podkreśla, że bezpośrednie intuicyjne doświadczenie Najwyższego Ducha stanowi podstawę duchowego wyzwolenia człowieka, które jest także ostatecznym celem ludzkiego życia.

          Zachodnia psychologia generalnie rzecz biorąc, uważała, że umysł ludzki z natury swej jest powiązany z ego, a egzystencjalne płaszczyzny tej analizy zostały uznane przez niektórych zachodnich uczonych nie wyłączając noblisty w dziedzinie neuropsychologii Johna Ecclesa, który powiedział, że lokalne teorie umysłu były nie tylko niedoskonałe, lecz także „destruktywne”, mówiąc nam, że jesteśmy „ograniczonymi i śmiertelnymi stworzeniami, zamkniętymi we wnętrzu naszych ciał, nieubłaganie dryfującymi ku końcowi czasu”. Wielki psycholog obecnego stulecia Karl Jung ustalił ogniwo między świadomością i duszą dzięki swoim własnym przeżyciom i snom, na podstawie których doszedł do wniosku, że: „Dusza bez wątpienia jest nie czymś małym, lecz samym promieniującym Bogiem”.

          Stwierdził również, że „Praktyka religijna Wschodu jest tym samym, co zachodni mistycyzm - przesunięciem punktu ciężkości z ego na Jaźń, z człowieka na Boga.  Znaczy to, że ego roztapia się w Jaźni, a człowiek w Bogu”.

          Wbrew wyraźnemu odgraniczeniu człowieka od Boga w religii Zachodu, uznającej człowieka za „zgubioną duszę”, której zbawienie uzależnione jest od miłosierdzia wszechmogącego Boga, w Ewangelii według św. Jana Jezus niedwuznacznie wskazał na swoją tożsamość z Ojcem, mówiąc: „Ja i mój Ojciec jesteśmy jedno”. Wielu chrześcijańskich jasnowidzów, którzy dzięki gorącej modlitwie i najwyższej kontemplacji mieli wizję tej jedności człowieka i Boga było prześladowanych przez kościół. Jednym z nich był Meitier Eckhart, ojciec niemieckiego mistycyzmu z XIII wieku, który powiedział: „Niektórzy prości wieśniacy wyobrażają sobie naiwnie, że zobaczą jak Bóg stoi tam, a oni tu. To nie jest tak. Bóg i ja jesteśmy jedno w akcie mojego postrzegania Go…” Powiedział również: „Dusza więc staje się zupełnie tą samą istotą co Bóg, nie inaczej i jest to równie prawdziwe, jak to, że Bóg jest Bogiem”.

          Niezależnie od doktrynalnych różnic między poszczególnymi religiami większość ludzi czci Boga jako oddzielonego od nich samych i ślą swe modlitwy „ku górze” do Boga. Jak długo istnieje fundamentalna potrzeba nabożeństwa do źródła mocy większej niż my sami, tak długo istnieje również poczucie pokrewieństwa z Nim, Tym, który obdarzył nas naturą podobną do Swojej własnej. Św. Augustyn, wielki teolog i mistyk powiedział: „Kim jest ten, który jaśnieje przeze mnie i poraża moje serce, nie łamiąc go? I drżę i płonę. Drżę na tyle, na ile jestem do Niego niepodobny, płonę na tyle, na ile upodabniam się do Niego”.

          Nawet najwięksi kontemplatorzy, którzy urzeczywistniali swoją jedność z Bogiem, odczuwali potrzebę sprowadzania Go do personalnego poziomu oddawania czci. Śankara, który był całkowicie przekonany o jedności wszelkiego stworzenia okazał swe oddanie osobowemu Bogu, gdy w Kasi z największą miłością i pokorą bogu Wiśwanatha ofiarował swe modlitwy: „Wybacz mi Panie Śiwo moje trzy wielkie grzechy. Przyszedłem z pielgrzymką do Kasi, zapominając, że jesteś wszechobecny, myśląc o Tobie, zapomniałem, że jesteś ponad słowa.”

          Oddawanie czci czyli upasana jest więc stopniową duchową ewolucją zaczynającą się od wizerunków fizycznych, następnie wkracza do sfery mentalnych wizerunków, nie wyłączając powtarzania imion Boga, by wreszcie osiągnąć stadium kulminacyjne modlitwy, która jest jednością duszy z Najwyższym Duchem. Duchowa ewolucja człowieka ma miejsce, gdy energia kosmiczna otwiera ludzkie ciało poprzez siedem ośrodków energetycznych (czakramów) rozlokowanych wzdłuż kręgosłupa i wzajemnie na siebie oddziaływujących. Egoistyczne i zwierzęce myśli oddziaływają na niższe ośrodki, podczas gdy myśli i uczucia wzniosłe wpływają na wyższe czakry. Fałszywe utożsamianie się z jaźnią prowadzi do ciągłego przesuwania ośrodka naszej świadomości. Siódma czakra prowadzi do jedności ciała, umysłu i duszy.  

          Według Swamiego namasmarana czyli powtarzanie imienia Pana jest najbardziej dobroczynną z duchowych praktyk, pomagających usunąć ślady ego - „ja”, „moje” i w ten sposób eliminujących świadomość wielbiciela. Symultaniczne harmonizowanie Boskiego Imienia z Jego formą po pewnym czasie budzi energię wewnątrz, po czym własne „możliwości i zdolności człowieka zanikają w Boskości, a on sam rezygnuje z własnej egzystencji na rzecz Ukochanego Pana”, przywołując głęboko w swym wnętrzu formę samego Boga. Samo imię Pana staje się mantrą, która jest symbolem Pierwotnego Źródła mocy.

          Słowo mantram wywodzi się od manas (oznacza inteligencję lub świadomość) oraz tram (oznacza protektorat, jaki nad nami roztacza i pomaga nam bezpiecznie odbyć podróż duchowej ewolucji). Śpiewanie nabożnych pieśni, bhadżanów również budzi ośrodki duchowe człowieka i zapewnia wielbicielowi poznanie jedności.

          Modlitwy od wieków ofiarowywane przez wielbicieli, mają moc duchowego wzmacniania i uświęcania miejsc oddawania czci, umożliwiając w ten sposób wielbicielom wykształcenie intymnej więzi z Bogiem. Tego wszechogarniającego odczucia Boga mogą wielbiciele doświadczyć w Puttaparthi podczas darszanów Swamiego. Dla wielu głębokie oddanie i miłość do Niego umożliwiają zerwanie więzów ograniczającego ich ego, świadomego umysłu i połączenia z nieświadomą Wieczną Jaźnią, prowadząc do usunięcia lęków i negatywnych cech. Swami mówi: „Zawsze po Moim darszanie znajdź cichy zakątek, gdzie w ciszy mógłbyś odczuć w pełni Moje błogosławieństwo. Moja energia wychodzi ze Mnie, gdy przechodzę obok was. Jeśli zaraz zaczniesz rozmawiać z innymi, ta cenna energia ulegnie rozproszeniu i wróci do Mnie niewykorzystana przez ciebie.”

          Nasz ukochany Swami mówi: „Moje przechadzanie się wśród was jest darem wyczekiwanym przez bogów w niebiosach… a tutaj codziennie dostępujecie tej łaski”. Przestrzega nas jednak, że „zewnętrzny darszan celowo jest niewystarczający, byście zapragnęli zdobycia wewnętrznego darszanu, który jest wieczny”. Innymi słowy chce On byśmy wyszli nawet poza Jego formę i osiągnęli Absolutną Atmę.

          Modlitwa pomaga nam zdyscyplinować umysł, by doskonalić stabilność uwagi oraz koncentrować się na Bogu wewnątrz nas dla dobra nie tylko naszego kontemplacyjnego życia, lecz także dla wypełnienia naszych ziemskich obowiązków.

          W Gicie Pan Kriszna ponagla Ardżunę do działania słowami: „Ten, kto widzi bezczynność w działaniu i działanie w bezczynności ten osiągnął zrozumienie, jest zdyscyplinowany w każdym czynie, którego dokonuje” (4-18). Innymi słowy, nagradza On zarówno tego, który jest aktywny poprzez uczucie oddania i poświęcenia, jak i tego, który fizycznie może pozostawać w bezruchu, lecz mentalnie wchodzi w głęboki stan twórczy zdobywając spokój i ciszę. Obaj związani są z duchem całkowitego poddania, poświęcenia i nieprzywiązywania jako „obserwatorzy” swoich działań. Dr Lorrey Dossey w swej książce pt. „Modlitwa jest dobrym lekarstwem” („Prayer is a good Medicine”) mówi: „Podczas operacji jestem całkowicie pogrążony w tym co się dzieje. Trudniejsza operacja, głębsze uczucie. Niekiedy czuję jakbym wraz ze skalpelem i pacjentem był całkowicie połączony w jedną całość. To często wiąże się z uczuciem czci… Dla mnie to całe przeżycie jest modlitwą - nie czymś co robię czy mówię lecz czymś co czuję. ” Jest to stan modlitewny, w którym karma (czyn) dźniana (wiedza) i bhakti (oddanie) są zharmonizowane, by możliwe było wewnętrzne oddawanie czci nawet pośród wszystkich naszych obowiązków.

          Wyjątkowym w tym stuleciu przykładem bezinteresowności i utożsamiania się z Bogiem była Matka Teresa, która całe swoje życia poświęciła udzielaniu pomocy najbiedniejszym. Jej silny potok energii miłości i współczucia pozwolił jej osiągnąć jedność jej Prawdziwej Jaźni z tą poniewieraną, dzięki bezinteresownej służbie.

          Nic tak szybko nie skłania nas do modlitwy jak ludzkie cierpienie i choroba, a pierwsze pytanie, które skłonni jesteśmy zadać, brzmi: „dlaczego ja?” Odzwierciedla to nasze przywiązanie do ciała, naszą niezgodę i oddzielenie się od Boga, w którym zawsze powinniśmy być zakotwiczeni. Gdy podczas szeregu chorób pytano Einsteina, czy obawia się śmierci, on odpowiadał: „Czuję taką solidarność ze wszystkim co żyje, że nie ma dla mnie znaczenia to, gdzie człowiek zaczyna się, a gdzie się kończy”. Prowadzone na Zachodzie badania w dziedzinie psychologii i medycyny dowodzą, że szczera modlitwa ma możliwość wprowadzenia człowieka w stan, w którym wchodzi on w kontakt ze swoim duchem, umożliwiający jego świadomości wyjście poza ciało, na poziom, gdzie może mieć miejsce leczenie. Zdarza się to również podczas głębokiego snu, marzenia sennego oraz podczas wstawienniczych modlitw, które ślemy do innych, kierując się miłością i poczuciem jedności z nimi.

          W modlitwie pokora połączona z dziecięcą prostotą oddania odzwierciedla naszą prawdziwą naturę i pokrewieństwo z Bogiem. Ilustruje to opowiadanie Lwa Tołstoja o trzech pustelnikach. Owi pustelnicy, mieszkający na wyspie, modlili się w bardzo prosty sposób: „Nas jest trzech, was jest trzech, miejcie nas w swej opiece. Amen.” Gdy w ten sposób modlili się, niekiedy zdarzały się cuda. Biskup, usłyszawszy o nich, postanowił ich pouczyć co do „właściwej” modlitwy. Odwiedził ich wyspę i udzieliwszy instrukcji odpłynął w stronę lądu. Nagle, patrząc ze swego statku, dostrzegł kulę światła sunącą po wodzie w jego kierunku. Gdy się nieco przybliżyła, biskup zobaczył trzech pustelników biegnących po wodzie. Wszedłszy na pokład błagali biskupa: „Bardzo przepraszamy, lecz zapomnieliśmy modlitwę, której nas nauczyłeś. Czy możesz nauczyć nas jeszcze raz?” Widząc to biskup spokorniał i rzekł: „Zapomnijcie proszę czego was nauczyłem i nadal odmawiajcie swoją modlitwę”.

          W książce „Duch modlitwy” („The Soul of Prayer”) P.T. Forsythe powiedział: „Gdy mówimy do Boga, to rzeczywiście Bóg, który mieszka w nas, mówi przez nas do siebie samego… Dialog łaski jest w rzeczywistości monologiem, dzięki któremu urzeczywistniamy jedność z Bogiem. Mówi się, że gdy modlitwa staje się doskonała, modlący się nie pamięta o tym, że się modli, zlewa się w Jedność Boskiego Monologu. Awadutha Gita mówi: „Jak pozdrowię bezforemną, niepodzielną, niezmienną i pomyślną istotę, która jaźń wypełnia Jaźnią?” Jest to ostateczne przeznaczenie ludzkiej podróży, „podróży od Boga do Boga”, jak mówi Swami - „Bóg i człowiek są jednym”.

Indira Pradhan, Ohio USA

Z Sanathana Sarathi (październik 1997)

tłum. Fryderyk Listwan

* * *

Modlitwa jest samym oddechem religii; każde westchnienie modlitwy coraz bardziej przybliża człowieka do Boga.

Sathya Sai Baba (SSS 7, s.291)

 



[1] Swami Wiwekananda (Narendranath Datta) żył w latach 1863-1902. Od czternastego roku życia samodzielnie praktykował jogę, później był uczniem Ramakrishny. (Wiweka – rozpoznanie, ananda – szczęśliwość) Stan samadhi (najwyższego skupienia jednoczącego świadomość człowieka ze świadomością kosmiczną) znał dobrze z własnego doświadczenia. Działał na rzecz zaznajomienia Zachodu z kulturą Wschodu oraz zbliżenia wszystkich religii. Do dziś uważany jest za jednego z największych interpretatorów tak zwanej wewnętrznej wedanty. Pod jego wpływem pozostawali Rabindranath Tagore i Mahatma Gandhi. Na słynnym kongresie religii w Chicago w 1893 roku całe zgromadzenie „wziął szturmem” – jak pisał jeden z uczestników tego wielkiego zjazdu. „Od pierwszej chwili, gdy wysoki, dostojny mnich, w nieznanej dotychczas na Zachodzie oranżowo-płowej szacie, powstał ze swego miejsca i wymówił pierwsze słowa pozdrowienia zwracając się do zebranych: Bracia i Siostry Ameryki… sala oniemiała z wrażenia, aby zaraz potem powstać jak jeden mąż i odpowiedzieć burzą oklasków, nie pozwalając przez kilka minut przyjść mówcy do słowa. Formalistyka i banalność zwykłych zjazdów była złamana. Oto ktoś mówił wprost z duszy, w płomiennych nie znanych tej sali akcentach i witał ten najmłodszy z narodów w imieniu najstarszego na świecie, bo sięgającego aż wedyjskich czasów, zakonu sannjasinów. Wiwekananda mówił o hinduizmie jako o religii najbardziej starożytnej i najszerszej – niemal macierzy wszystkich innych – która od wieków głosiła bezwzględną tolerancję i wszechogarniającą rozległość filozofii. Mówił krótko, ale z mocą i z ogniem. I porwał słuchaczy. W ciągu godziny stał się sławny.” (Światło Miłości nr 16 lipiec/sierpień 2003)

[2] Ramakriszna (1836-1886) - filozof i święty z Bengalu, urodzony koło Kalkuty, syn biednego braministy, uczeń bramina Toty (który uczył go filozofii Wedanty) oraz kapłanki tantrycznej Bhairawi Brahmani. Pokazał na swoim przykładzie, że religia może doprowadzić człowieka do urzeczywistnienia Boga. W 1897 roku w Belurze koło Kalkuty utworzył aśram, w którym nauczał, przyciągając tłumy uczniów i pielgrzymów. Jego najbliższy uczeń - Wiwekananda - kontynuował jego dzieło.

[3] Adwajta - niedualizm, odłam religijny filozofii Wedanty głoszący transcendentalną jedność Brahmana (Ja), dusz wcielonych (Dźiwa) i wszechświata (Dźagat).

 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.