Peddabottu i Śirdi Sai Baba            numer 25 - styczeń-luty 2005

Autobiografia Peddabottu (1888-1986),

współczesnej Śirdi Sai i Sathya Sai (wyjątki)

Garli Śarada (Sharada) Dewi albo Pedda Bottu była jedną z nielicznych, a może wręcz jedyną osobą, która osobiście znała i wielbiła Śri Śirdi Sai Babę oraz Bhagawana Sathya Sai Babę. Chociażby z tego jednego powodu jej świadectwo jest wyjątkowo ważne. Na tych łamach (w zeszycie 21 Światła Miłości z ub. r.) przedstawiliśmy już artykuł Śarady zawierający kilka wspomnień z jej jakże bogatego i ciekawego życia. Obecnie proponujemy wyjątki z jej książki Autobiography – Peddabottu wydanej ostatnio po angielsku (pierwotna wersja była w telugu) przez Sathya Sai Books and Publications Trust. Fragmenty wybrał Bala Subramanian i udostępnił w internetowych archiwach Sat-Guru. W tej części znajdują się wspomnienia z czasów Śirdi Baby, zaś w następnym artykule zamieścimy te z okresu Parthi Baby.

Moja rodzina

          Moi przodkowie należeli do pokolenia Manthripragada, o którym mówi się, że pochodzi od Akkanny i Madanny, wujków Ramadasa. Zasłynęli jako z pokolenia na pokolenie ministrowie i skarbnicy nawabów [gubernatorów] Hyderabadu (Hajdarabadu). Mój dziadek Ramachandra Somayajulu stał się somajadźinem [kapłanem ofiarnym], dzięki odprawieniu wielu ofiar. Miał on siedmiu synów. Moja babka wychowała pięć córek swojej siostry. Ani ona, ani jej synowie nie mieli własnych córek. Mój wujek Lakshmi Narasimha Rao udał się do swojego świętego Śri Śri Śri Śirdi Sai Baby, by prosić o dziewczynkę w rodzinie. Wrócił niezmiernie uradowany, gdyż został pobłogosławiony przez Sai Bhagawana. Po sześciu miesiącach moja matka zaszła w ciążę i w piątek o 10-tej rano dnia 8 sierpnia 1888 r. urodziłam się ja. Mój wujek pojechał do Śri Śirdi Baby, a Baba powiedział: „Daj jej imię po Śringeri Śarada Dewi.” Gdy miałam dziewięć miesięcy, moja matka zmarła. Po roku mój ojciec przyjął wyrzeczony tryb życia, po czym moim ojcem został najstarszy wuj - Lakshmi Narasimha Rao. Posiadaliśmy dwa duże domy oddzielone drogą. Każdy z moich 7 braci miał osobny pokój.

          Mój wuj był zagorzałym wielbicielem Narasimhy [Człowieka-Lwa, czwartego awatara Wisznu poprzedzającego Wamanę i Ramę], który często z nim rozmawiał. Jeśli coś, czego chciał, nie spełniało się, zwykł odprawiać pudźę obrażając tego Pana. Był bardzo ortodoksyjny. To z tego powodu Pan Narasimha odpowiadał na jego modlitwy. We czwartki miał zwyczaj rzucać orzech kokosowy w powietrze. Później można było zobaczyć, że orzech został skosztowany i że są na nim ślady paznokci. Wielu ludzi przychodziło, by obejrzeć ten cud. Wiele podobnych cudów zdarzało się w naszym domu.

Ogród Pićammy

          Pewnego razu do dziadka przyszła kobieta z jakiegoś plemienia przedstawiając się jako Pićamma. Przyjął ją na służbę. Niezależnie jaką pracę dostała, wykonywała ją w ciągu sekund. Któregoś wieczora, gdy skrócił się knot lampy, Pićamma wyciągnęła język aż do kąta pokoju i podniosła nim knot! Moja babka przestraszyła się i powiedziała, że kobieta ta jest diabłem. Dziadek przywołał Pićammę i spytał: „Dlaczego ukrywałaś się przez 20 lat?” Ona odparła: „Moja klątwa dopełniła się. Odejdę.” Dziadek kazał jej przynieść z określonej góry głaz o rozmiarach 20 na 20 stóp i umieścić go w ogrodzie. Wykonała to zadanie w kilka sekund i znikła jak płomień. Nazwaliśmy ten ogród „Ogrodem Pićammy.”

Ciotka Sitha

          Jedna z moich ciotek, Sitha została wydana za mąż w wieku sześciu lat, ale w ciągu 16 dni straciła męża. Ogolono jej głowę i nosiła wyłącznie białe sari. Mieszkała w małym pokoju, w którym był niewielki ołtarz z obrazem Pana Kriszny. Ściśle przestrzegała wybranych rytuałów. Była piękna niczym lalka wykonana ze szczerego złota. Jednego roku w czasie obchodów świąt Daśary poprosiła o pozwolenie zapalenia akhanda dźjoti i otrzymała zgodę. Wyszła po kąpieli o godzinie 5-tej rano i zapaliła szmaciany knot w glinianym dzbanie z wodą! Palił się bez przerwy przez 10 dni Daśary. Wtedy ludzie zdali sobie sprawę z tego, że jest to wielka postać.

Wąż Subbanna

          Pewnego razu kobra oddała honory mojemu dziadkowi. Był on dźńanim [mędrcem]. Spytał kobrę: „Kim jesteś?” Tej nocy przyśnił mu się młody bramin, który powiedział: „Nazywam się Subbanna. Jeśli będziesz mnie ochraniał przez 21 lat, zostanę wybawiony z klątwy.” Dziadek kazał zrobić srebrną skrzynkę, do której wszedł kobra-Subbanna. Pojawiał się w snach wszystkim mieszkańcom domu mówiąc, że nie ma powodu, by się go obawiać. Bawił się z dziećmi. Przed swoją śmiercią powiedział we śnie mojemu dziadkowi: „Pod krzewem jaśminu znajdziesz klejnoty należące do węży.” Złożył głowę na stopach dziadka i umarł. Jego ciało spalono z tulsi i z drzewem sandałowym. Odtąd corocznie w tym szczególnym dniu jakiś bramin otrzymywał od nas ubrania. Robią to rok w rok wszyscy członkowie mojej rodziny. Podczas Daśary wystawialiśmy tamte cenne klejnoty na pokaz. Ojciec wydał polecenie, aby nikt ich nie dotykał.

Dzieciństwo

          Mój dziadek pragnął zaprosić Śankaraćarję, lecz mieszkaliśmy w muzułmańskim stanie. Miałam 5 lat, gdy przyśnił mi się sen, w którym pewien jogin powiedział: „Swami Śankara na pewno przybędzie, ale twój najstarszy wuj musi zaprosić go osobiście.” Kazał mi pokłonić się sobie, po czym powiedział: „Pójdź ze mną.” Położył rękę na mojej głowie i odrzekł: „Pójdziesz sama.” Opowiedziałam ten sen ojcu (wujowi). Ojciec udał się do Shringeri i sprowadził Swamidźiego. Kazał mi pokłonić się mu, a Swamidźi poklepał mnie i powiedział: „Będzie biegła w sześciu językach. Dostąpi darśanu wielkich joginów. Będzie służyć inkarnacji Boga wieku kali juga.” Zasmuciło to ojca, który spytał: „Czy nie wyjdzie za mąż?” Swami odpowiedział: „Na bardzo krótki okres.”

          Gdy osiągnęłam sześć lat, zaaranżowano mój ślub. Przedtem wszyscy przygotowali się na wycieczkę do Badri. Zatrzymaliśmy się kilka mil przed Badri. Zobaczyłam coś błyszczącego pod drzewem. Była to złota statuetka Kriszny o wysokości 10 cm. Pan Narasimha ukazał się mojemu ojcu we śnie i powiedział: „Śarada znalazła złotą figurę Kriszny. Naucz ją mantry ‘Bala Gopala.’ Ona nie nadaje się na grihasthaśram [do roli pani domu].” Po wycieczce ojciec umieścił tę figurę na ołtarzu i nauczył mnie odprawiania pudźy.

          Tymczasem przygotowano wszystko do ślubu. Po ślubie goście weselni rozjechali się do swoich domów. My wróciliśmy po trzech nocach. Do domu teściowej przeniosłam się w wieku 12 lat. Mój mąż miał słabość do kobiet. W domu zawsze było sześć kobiet. Gdy zaszłam w ciążę, mój ojciec zabrał mnie do domu. Kiedy moje dziecko miało 5 miesięcy, zdecydowałam się na powrót. Jednak wkrótce zachorowałam na zapalenie płuc, potem na malarię i podwójny tyfus. Którejś nocy wszyscy płakali, gdyż sądzili, że umarłam. Następnego dnia wyniesiono moje ciało na zewnątrz. Gdy wylali na mnie wodę, nagle ożyłam. W chwili, gdy okazałam oznaki życia, zmarła Śarada, córka lekarza. Przytomność odzyskałam po południu. Opowiedziałam im co się stało: „Czterech ludzi niosło mnie w palankinie do kwiatowego ogrodu. Znajdował się tam złoty tron. Przybył człowiek z czerwonym tilakiem [kropką] na czole, ubrany w żółte jedwabne szaty. Zbeształ ludzi za to, że mnie przynieśli i kazał mi wracać do domu.” Powoli doszłam do siebie i wróciłam do domu teściowej.

Wydarzenia

          W Kongresie panował ogromny ruch. Harindranath Chatopadya poprosił mnie: „Czy mogłabyś skomponować pieśni, które zwiększą motywację ludzi do wstępowania do Kongresu?” Był bardzo zadowolony z napisanych przeze mnie pieśni. Tymczasem zrobiono dochodzenie i już mnie szukała policja. Miałam 15 lub 16 lat, gdy wtrącono mnie do więzienia w Eluru. Przebywałam tam 4 miesiące i w tym czasie urodziłam chłopczyka.

          Kierownik administracyjny mojego ojca przyszedł, by zabrać mnie do ojca, który czuł się źle. Miał tyfus. Wezwał mnie i rzekł: „W 1903 r. Śirdi Baba zdradził mi pewne tajemnice o swoich rodzicach, miejscu urodzenia, guru itd. Kazał mi to wszystko zapisać i opublikować w języku telugu po Jego zgonie. Ja nie dostąpię tego szczęścia. Ponieważ ty urodziłaś się dzięki Jego Łasce, zapisz to i przekaż innym.” Zapisałam wszystko, a on kazał mi dbać o te notatki. Złożyłam je w żelaznej skrzynce. Powiedział też, że odejdzie ze świata w dniu Ekadaśi [11-tym dniu miesiąca księżycowego] i stało się, jak przewidział. (Peddabottu w książce nie podała szczegółów o Śirdi Babie, które otrzymała od ojca – dop. Bali.)

          Do Śirdi udałam się z kobietą imieniem Seetha Ramamma. Baba kazał jej położyć się twarzą ku ziemi. Kopnął ją w żołądek i powiedział: „Nie zostawaj tu dłużej. Wracaj do swojego domu!” Przestraszyłyśmy się i natychmiast wstałyśmy. Jej mąż wyśmiewał ją. Mnie było bardzo smutno; powiedziałam: „Cokolwiek Swami robi, jest dla naszego dobra.” Pięć miesięcy później, kobieta ta zaszła w ciążę! Także jej mąż zaczął o nią dbać.

Po śmierci czterech moich synów pojechałam do Baby. Podniósł mnie [z pokłonu] i powiedział: „Oszalałaś? Czemu płaczesz? Będziesz miała jeszcze dwóch synów i oni też umrą! Po co płakać skoro taki już twój los?” Łkałam myśląc: ‘Za to, że w Ciebie wierzę, wypowiedziałeś bardzo miłe słowa.’ Baba bardzo rozgniewał się na mojego męża i powiedział: „Jesteś grzesznikiem. Jak twoje dzieci miałyby przeżyć? Zrujnowałeś życie mojej córki. Wynoś się!” Odjechaliśmy, nie zjadłszy niczego. Później miałam jeszcze dwójkę dzieci. Oddałam je krewnym. Tam także zmarły.

Nad brzegami rzeki Godawari spotkałam pewnego Swamidźiego. Powiedział on: „Pochodzę z Pendżabu. Zbłądziłem podczas pielgrzymki. Pewien człowiek zabrał mnie do Dwaraka Hills [Gór Dwaraka]. Dotarliśmy do Udźdźajn (Ujjain) i poszliśmy na Omkara Kshethrę. Doszliśmy do olbrzymiej góry z otworami przypominającymi okna. W środku było ciemno. Szedłem za nim bez słowa. W końcu wyszliśmy z tunelu. Wyglądało to niczym Wajkunta [niebo Wisznu] w kali judze – było tu mnóstwo owoców i kwiatów. Od tamtejszego guru otrzymaliśmy upadeśę [naukę inicjacyjną]. Po kilku latach udałem się do Pendżabu, lecz nie znalazłem tam nikogo z dawnych znajomych; nie było nawet mojego domu. Wróciłem i przeszukałem tamtą górę, ale nie mogłem znaleźć wejścia. Teraz wędruję.”

Pewnego dnia mój mąż powiedział mi o swoim drugim ożenku z Kanthammą. Uczestniczyłam w ślubie, po czym wróciłam do domu. Usiadłam przy Gopali i modliłam się: „Dziewczyny w moim wieku nie wychodzą za mąż. Ja zostałam wydana w wieku sześciu lat, straciłam sześciu synów, a mój mąż ponownie ożenił się. Proszę, nie baw się w ten sposób żadną inną dziewczyną.”

Straciłam najstarszego wuja, nawet nie ujrzałam twarzy rodziców, straciłam synów, mąż flirtujący z sześcioma kobietami, jego drugie małżeństwo, jego odesłanie mnie do ciotki, jego sprzedaż domu i wyjazd do Madrasu – wszystkie te zdarzenia przychodziły jak fale oceanu. Nie mogłam znieść smutku więc płakałam dzień i noc, nie jedząc i nie pijąc.

Moja przyjaciółka z dzieciństwa, Kamala załatwiła mi wstęp na kurs – szkolenie nauczycieli. Czas szybko minął. Zaczęłam nauczać w miejskiej szkole. Dzień w dzień przybywało dzieci. Moja przełożona i kilku innych nauczycieli stali się zazdrośni i napisali donos na mnie, że bawię się z dziećmi zamiast uczyć. Złożyłam rezygnację z pracy a wszyscy uczniowie opuścili szkołę mówiąc, że wrócą tylko wtedy, gdy ja wrócę. Później dowiedziałam się, że tamta przełożona i komisarz w ramach kary zostali przeniesieni do odległych miejsc. Było mi przykro, ale co się ma stać, to się stanie. Nikt nie może tego zmienić.

Po opuszczeniu szkoły popadłam w depresję i każda praca wydawała mi się ciężarem. Postanowiłam szukać Sadguru [prawdziwego nauczyciela]. Dostałam list od mojej kuzynki Bharadwadźy, że przyjeżdża. Wyruszyłyśmy razem, odwiedzając różne wioski. Ponieważ każdemu guru chodziło o pieniądze, wróciłyśmy do domu i zrezygnowałyśmy z tej idei.

Bapudźi

Bapudżi (Mahatma Gandhi) planował przyjazd do Rajahmundry. Znałam sześć języków, dlatego poproszono mnie o kierowanie mężczyzn i kobiet do właściwych miejsc. Bapudźi przyjechał 15 minut wcześniej. Przedstawiono mnie jako kobietę, którą zamknięto w więzieniu za komponowanie pieśni. Poprosił mnie, abym zaśpiewała jakąś modlitwę. Zaśpiewałam „Wajsznawa dźana tho.” Później zaproponował mi, abym pojechała z nim do aśramu Sabarmathi. Uważano go za Boga, a jego słowa traktowano jak przesłania Wed. Byłam bardzo szczęśliwa. Otrzymałam miejsce w kącie pokoju Bapudźiego. Nie podobało mi się zachowanie mieszkańców aśramu. Powiedziałam im, by wstawali wcześniej i przyłączali się do jego modlitw. Następnego dnia zadzwoniłam gongiem o 4-tej rano i poszłam do sali modlitw. Zamiotłam podłogę po czym wykąpałam się. Bapudźi i inni przyszli i odprawili modlitwy. Dziewiątego dnia wreszcie uznali, że źle dotąd postępowali. Wszyscy przywykli do nowego rozkładu dnia. Któregoś dnia, dowiedziawszy się o nowym rozkładzie, przyszli także przywódcy: Nehrudźi, Radźadźi i trzech innych. Odtąd i oni wstawali wcześniej i uczestniczyli w porannych modłach.

Bapudźi ciągle recytował imię Pana Ramy. Nigdy nie prosił nikogo o robienie czegokolwiek – wszystko robił sam. Pewnego razu przyjechali muzułmańscy przyjaciele, spożyli posiłek i odjechali. Nikomu nie było spieszno posprzątać po nich talerzy. Bapudźi sam zaczął zbierać talerze i szklanki, więc zabrałam mu je z rąk.

Ellora

Otrzymałam telegram z wiadomością, że moja ciotka jest poważnie chora. Bapudźi rzekł: „Wolałbym cię nie puszczać, ale co mam począć?” Gdy przyjechałam, ciotka powoli wróciła do zdrowia. Na naszej ulicy mieliśmy szkołę. Nauczyciele poprosili mnie, abym towarzyszyła im w wycieczce do jaskiń Ellora. Odwiedziliśmy dziewięć grot i obejrzeliśmy pobliską skałę z napisem w pięciu językach: „Istnieje 32-stopowy [ok. 10 m] wąż o jedenastu głowach z klejnotem wielkim jak orzech kokosowy na każdej z nich. Ma 16 zwojów. Można obejrzeć otwór w skałach. Brytyjczycy chcieli wysadzić skałę podejmując pięć prób z pomocą setek sepojów [hinduskich żołnierzy na służbie u Brytyjczyków]. Wszyscy zmarli. Oficer miał wizję węża we śnie, po której zrezygnował z wysadzenia skały. Nizam [dawny władca Hyderabadu] widział węża przez otwór i oddał mu cześć.” To on kazał wykonać pięciojęzyczny napis. Ja też zajrzałam tam i widziałam 11-głowego Adiśeszę. Rozbiłam orzech kokosowy i wykonałam Arati.

Ruszyliśmy w kierunku wschodnim. Była noc pełni księżyca. Znaleźliśmy małe jezioro. Wykąpaliśmy się. Była już północ i moja kuzynka poczuła senność. Usiadłam na skale i zaczęłam robić dźapę [recytację mantr lub odmawianie modlitw]. Poczułam dotknięcie ręki na głowie. Przede mną stał jakiś asceta. Pobłogosławił mnie i rzekł: „Twój Gopala nie objawi ci się w swojej postaci. Zatrzyma cię blisko siebie. Wszelkie problemy tego świata zostaną złożone na twoją głowę. Dopiero wtedy osiągniesz zbawienie.” Spaliśmy cały następny dzień, po czym wróciliśmy do Rajahmundry.

Mędrzec Bharadwadźa

Dowiedzieliśmy się, że z Rikshikeshu przybył 200-letni tapaswi [asceta]. Zatrzymał się w domu bankiera w Kakindzie. Przyszłam pokłonić się mu i pomagałam swoją znajomością języka hindi. Żona bankiera spytała: „Czy ludzie mogą żyć 200 lat?” On odparł: „Mogą tego dokonywać tylko riszi [mędrcy], którzy zażywają lekarstwo o nazwie somalata. Jest ono dostępne jedynie w górach Nepalu. Należy zerwać liście rośliny o tej samej nazwie i uzyskać z nich sok. W pobliżu tego pnącza występują jadowite węże. Pojawia się tylko jeden liść na dzień. Zwykli ludzie nie są zdolni znaleźć tego pnącza.” Tapaswi przyszedł też do naszego domu, a moja kuzynka Bharadwadźa upadła przed nim na twarz i powiedziała: „Abhiwadaje [cześć Tobie składa] Bharadwadźam”. On powiedział, że nie pozwala ludziom o takim imieniu robić namaskaru [oddawać czci]. Wyjaśnił: „Jest to tajemnica, którą wyjawił mi Maharszi. Mędrzec Bharadwadźa udał się na górę Kajlas [siedziba Śiwy], aby zaprosić Matkę Parwati na pewien obrządek. Ona w tym czasie tańczyła z Panem Śiwą i trwało to długo. Gdy mędrzec zaczął odchodzić, Parwati podeszła do niego i powiedziała: ‘Twój rytuał będzie owocny. Pan inkarnuje się w twoim pokoleniu. Ustanowi na świecie Prawość i porządek.’ Czekam na inkarnację Pana. Kocham ludzi, którzy należą do linii Bharadwadźa i nie pozwalam im padać przede mną na twarz.” (Peddabottu żyła w obecności Swamiego, gdy w latach 60-tych [1963 r.] publicznie wyjawił tę historię wielbicielom – dop. Bala.)

Shirdi

W Shirdi byłam 10 – 15 razy. W czasie ostatniej wizyty Baba zawołał mnie i dał mi Udi [popiół]. Wiedział, że nie będę mogła ponownie Go odwiedzić. Dwa razy wezwał mnie i kazał mi wykonać padanamaskar [pokłon do stóp]. Wręczył mi kawałek swojego kafni [szaty] i kazał go pilnować.

Poszłam do Śirdi Baby i poprosiłam: „Za cokolwiek się wezmę, nic nie idzie gładko. Proszę, daj mi mantropadeś [osobistą mantrę].” On odrzekł: „Już mówiłem ‘nie’, ale ty się upierasz.” Chociaż Baba nie mówił w telugu, ludzi z Andhra [Pradeś] traktował bardzo dobrze i z wielkim uczuciem. Pewnego dnia zrobiłam dla Niego puran poli (smażone słodycze), ale On gdzieś poszedł. Znalazłam Go pod drzewem, gdzie siedział oparty o pień. Miał stos monet. Brał monetę, przecierał ją, wymawiał imię wielbiciela i coś w rodzaju: „Jesteś psem, osłem, obyś spłonął, obyś umarł, obyś sczezł.” Po takim zbesztaniu odkładał monetę do torby. Gdy przyszłam, zostały tylko trzy monety – Abdullaha, Lakszmi i moja. Wypowiedział moje imię ‘Gori’ i zaczął besztać. Poczułam jak wszystkie pięć życiowych tchnień mojego ciała burzy się. Zauważył mnie i czterokrotnie uderzywszy mnie po plecach powiedział: „Nie rób tego więcej.”

Poszłam do Dwarakamayi [mieszkania Baby] i stwierdziłam: „Babo, mam już prawie trzydzieści lat. Wiele przecierpiałam. Chcę zrobić coś dla świata lub Boga i zostać wyzwolona. Proszę, daj mi upadeśę.” Wpadł w złość i kopnął mnie. Poszłam miedzy drzewa i płakałam. Powoli podszedł do mnie i polecił: „Chodźmy do ogrodu Lendi.” Wyciągnął rękę i pojawiły się dwa ćapati [naleśniki] i kowa [słodki przysmak z mleka]. Kazał mi je zjeść. W podobny sposób pojawił się mały gliniany dzbanek z wodą. Spytał mnie: „Czy już przeszła ci złość?” Odpowiedziałam: „Jestem bardzo szczęśliwa. Daj mi dobrą mantrę.” On na to: „Ciągle wołasz ‘mantra, mantra.’ Przysięgnij, że nie wyjawisz, co ci teraz powiem. Powrócę z tym samym imieniem w Andhra Pradeś. Przyjdziesz wtedy do Mnie. Zatrzymam cię przy sobie i obdarzę radością. Abdullah, Nana Dixit i inni nie zobaczą Mojej drugiej postaci Awatara. Tylko ty ją zobaczysz.” Następnego dnia spytałam Abdullaha o monety i besztanie. On wyjaśnił: „Każde Jego besztanie jest dla wielbiciela błogosławieństwem. Jego obelgi mają następujące znaczenie:

Jesteś psem – miej wiarę i zadowolenie.

Jesteś osłem – służ nie oczekując odpłaty.

Obyś spłonął – niech spalą się wszystkie twoje złe cechy.

Obyś umarł – niech umrze twoje ego.

Obyś sczezł – niech przepadnie wszystkie sześć twoich przywar; obyś przepełnił się czystością.”

Gdy wróciłam do Rajahmundry, moja ciotka była już chora. We śnie Baba powiedział jej: „W następne Ekadaśi będziesz musiała przyjść do mnie.” Umierając powiedziała: „Rama Ćandra Raghuwira” [imiona Ramy]. Otrzymaliśmy czasopismo, w którym była wzmianka, że Śirdi Baba osiągnął mahasamadhi [zmarł] o drugiej po południu w czasie Widźajadaśami [ostatni dzień świąt Daśary]. Wiadomość ta złamała mi serce; ‘Planowałam pojechać do Baby. Nawet gdy postanowię zrobić coś dobrego, nic z tego nie wychodzi. Mam mnóstwo pieniędzy, ale nie potrafię zrobić nic dobrego. Lepiej już umrzeć.’ Gdy byłam już gotowa skoczyć do Godawari, stwierdziłam, że trzyma mnie ktoś podobny do mojego wuja. Powiedział: „Masz wiele rzeczy do zrobienia. Chodź.” Gdy dotarłam do domu i obróciłam się, jego nie było. Rozpłakałam się: „Babo, ochraniasz mnie nawet po opuszczeniu swojego ciała. Wybacz mi, proszę.” Postanowiłam pójść do Dwaraka Hills wspomnianych przez świętego z Pendżabu. Mój brat Ramana zdecydował się wstąpić do aśramu Ramany. Kazałam mu wysłać Bharadwadźę do jej rodziców. Dałam mu mojego Gopi (złotą figurę Kriszny).

Dwaraka Hills

Z Vijayawady przybyłam do Omkara Kshetry w Udźdźajn i przekroczyłam tamtejszą rzekę. Kupiłam ceramiczną figurę Pondicherry (Puduććeri) Kriszny i nie rozstawałam się z nią. Miałam tuzin pudełek zapałek i wodę w plastikowym pojemniku. Pozostało mi 20 rupii na słodycze. Po pięciu dniach pieszej wędrówki doszłam do podnóża owej góry. Po modlitwie do Omkar Baby znalazłam wejście podobne do okna. Zużywszy wszystkie zapałki szłam w ciemności. Po dwóch dniach doszłam wreszcie do końca tunelu i zobaczyłam jakichś ludzi. Znalazłszy mały zbiornik wody, najpierw wykąpałam Gopiego, a potem siebie. Następnie odprawiłam dźapę i dhjanę [medytację]. Miejsce obfitowało w owoce i kwiaty.

Usiadłam ze swoim Gopim pod drzewem z dala od ludzi. Ludzie ci padali na twarz przed guru, który wygłaszał dyskurs. Nie obdarzyli mnie nawet spojrzeniem. Czwartego dnia najłaskawszy Omkar Baba przyszedł do mnie i rzekł: „Chciałem cię sprawdzić. Moi uczniowie mają więcej współczucia niż ja. Od jutra będą gotowi oddać za ciebie swoje życie.” Nauczył mnie Maha Taraka Mantry [wielka mantra wyzwolenia] i kazał mi wykonać jeden kror [10 milionów] dźapy [powtórzeń] w celu zdobycia dźapasiddhi [siddhi – moce jogiczne]. Powiedział też: „Będziemy nazywać cię Radha. Jesteś Radhą tej kali jugi.” [Małżonka Kriszny Radha niekiedy uważana jest za awatara bogini Lakszmi, małżonki Wisznu.]

Było tam pięć grot z siedzącymi w nich w pozycji padmasany [lotosu] pięciu riszimi. Było też pięć homakund [miejsc składania ofiary]. Gurudźi powiedział mi: „Są to Maharszi [wielcy mędrcy]. Odprawiają pokutę przez tysiące lat. Ich ciała są podobne do ognia. Naszą dharmą [obowiązkiem] jest właśnie dbanie o nich, kontemplacja i służenie im.”

Minęło sześć lat i któregoś dnia Gurudźi powiedział do mnie: „Twój ulubiony Bóg zstępuje w celu wydźwignięcia świata. Musisz się tam udać. Twój Gopala obdarzy Darśanem w innej postaci. Ale przez jakiś czas będziesz musiała stawiać czoło trudnościom. Gdybyś nawet zechciała tu wrócić, nie znajdziesz drogi.” Przypomniało mi się doświadczenie przeżyte w Nepalu, gdy kąpałam się w rzece Gandaki. Modliłam się wtedy przez trzy dni bez jedzenia. We śnie przyszedł stary bramin i powiedział: „Twój Bóg przyjdzie w innej postaci. Nie będzie to zwykła inkarnacja. Jego bronią będzie satja, dharma, śanti i prema [prawda, prawość, pokój i miłość]. Założy rozmaite instytucje oświatowe. Zdobędzie cały świat. Będziesz żyła w Jego bliskości.” Był to Pan Śiwa, który przyszedł w tej formie, by mi to powiedzieć.

Aśram

Przemierzywszy miejsce pokuty, tunel, las i rzekę, w końcu wstąpiłam w świat ludzi. Napisałam do brata w Ramanaśramie, aby przywiózł mi mojego Gopi i pieniądze. Postanowiłam założyć Akhila Bharata Sai Sadanam [Ogólnoindyjski Dom Sai] imienia Śirdi Sai. Aśram ten rozwijał się szybko. Mieliśmy 150 dzieci. Ponieważ pieniądze w banku skończyły się, postanowiłam zarabiać na recytowaniu Harikath [opowiadań o Bogu]. Gdy tak chodziliśmy w różne miejsca, pewna kobieta ukradła mi złotego Krisznę oraz mangalasutrę [ślubny naszyjnik]. Później okazało się, że straciła ona swojego jedynego, 18-letniego syna, zaś mężczyzna, który przetopił figurę Kriszny, stracił wzrok.

Od dnia, w którym ukradziono mi mojego Gopi, przybyło mi problemów. Ktoś próbował mnie zabić, a kto inny chciał zniszczyć mi głos. Wróciłam do domu i tu też zastałam złą sytuację. Odesłałam starsze dziewczyny. Odprawiłam do domu także dzieci, które posiadały krewnych i rodziców. Zabrałam ze sobą jedynie 20 małych dzieci. Doszliśmy do wioski Chanugonda, gdzie zaprosił nas pewien sadhu [święty]. Zbudowano nam dom i w sześć miesięcy liczba dzieci wzrosła do 130. Minęły trzy lata. Niektóre ze starszych dzieci zostały poślubione. Pozostało mi tylko kilkoro.               C.d.n.

 [Tłum. KMB]

powrót do spisu treści numeru 25 - styczeń-luty 2005

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.