numer 22 - lipiec-sierpień 2004

Własne dzieci Boga

Dikkuleni wariki, Dewude dikku. Dla tych, którzy nie mają żadnej innej ucieczki, sam Bóg jest ucieczką.

– Bhagawan Sathya Sai

Ponuro rysowała się przyszłość trzydziestoletniej Chinna Nagammy z Jagrajpalli. Niedawno zmarł jej mąż. Miała czwórkę dzieci; nie miała własnej ziemi, ani domu. I, tak jak większość wiejskich kobiet w Indiach, była analfabetką. Poważnym wyzwaniem było zapewnienie dzieciom choćby jednego przyzwoitego posiłku dziennie. Nie mogąc liczyć na wsparcie ze strony tak zwanych krewnych, w tej patetycznej sytuacji, w duszy wołała o pomoc w nadziei, że jeśli jest gdzieś Bóg, może zareaguje.

          Nie modliła się na próżno. Po kilku miesiącach udręki usłyszała od kogoś, że Bhagawan Śri Sathya Sai Baba zainicjował projekt pomocy ludziom pozbawionym środków do życia, tak jak ona i że każdy zasługujący na wsparcie może się zgłosić i zapisać. Natychmiast przybyła z dziećmi do Puttaparthi i odszukała ludzi zajmujących się tym projektem. Gdy opowiedziała im o swojej niedoli, serca im zmiękły. Wpisali ją na listę i odesłali z powrotem do rodzimej wioski z zapewnieniem, że zostanie wezwana zaraz po weryfikacji. Chinna Nagamma z niecierpliwością czekała przez około tydzień. Ale z Puttaparthi nie było żadnej wiadomości. Czyżby i ten projekt należał do niewypałów, tak jak wiele rządowych, które nigdy nie zostały zrealizowane? A może uznano, że ona nie zasługuje na tę pomoc? 'Czyje życie mogło być bardziej nieszczęsne od mojego?' – zastanawiała się. Kilka dni później, kiedy wracała z lasu, gdzie pasła bydło, podszedł do niej policjant. Spytawszy o nazwisko, policjant powiedział drżącej Nagammie: „Bhagawan wzywa cię do zamieszkania w Puttaparthi, razem z dziećmi.” Nagamma nie wierzyła własnym uszom. Była przekonana, że jeśli w ogóle istnieje Bóg, musi to być Bhagawan Śri Sathya Sai Baba.

          Dzisiaj Nagamma, wraz z innymi osiemdziesięcioma osobami, jest szczęśliwą mieszkanką Sathya Sai Nagar w Kammavaripalli, z tyłu, za kompleksem aśramu. Każdy z mieszkańców może opowiedzieć inną historię o tym, jak Swami był dla niego miłosierny. Sathya Sai Nagar powstał w ramach projektu Sathya Sai Dinadźanodharana [Wspieranie – ludzi - nieszczęsnych] realizowanego przez Sri Sathya Sai Central Trust. Projekt zrodził się w 2001 roku po tym, jak Bhagawan oświadczył, że zajmie się tak wieloma ludźmi bez środków do życia, jak będzie to możliwe. Opowiedział, jak poruszyła go wiadomość o matce, która otruła się po uprzednim otruciu trójki swoich dzieci, gdyż nie mogła znieść skrajnej nędzy, w jakiej się znaleźli. Oświadczył, że zapewni wyżywienie, dach nad głową i odzież dla tylu biednych dzieci, jak się tylko da, oraz że wykształci je tak, by mogły w życiu radzić sobie same.

Sankalpa (postanowienie) Sai jest wadźra [błyskawiczną] sankalpą. Działanie nastąpiło z szybkością błyskawicy. Zaczęło się od budowania dwupokojowych mieszkań dla pierwszych sierot i bezdomnych w miejscu Jego własnego sadu, który zamienił się w kolonię mieszkalną. Swami osobiście położył kamień węgielny pod osiedle. Wyselekcjonowano sześćdziesięciu chłopców z okręgów Bukkapatnam, Kothacheruvu i Puttaparthi. Niektórzy nie mieli matki, niektórzy – ojca, niektórzy byli pełnymi sierotami. Jednak zaraz po przyjeździe do Prasanthi Nilayam znaleźli kochającą matkę w Swamim. Swami dał im ubrania, walizki, koce i pobłogosławił ich swoimi życzliwymi słowami. W czasie budowy Sai Nagaru chłopcy i ich owdowiałe matki mieszkali w specjalnie przysposobionych szedach. Otrzymali również stosowne pouczenia. Wolontariusze zaczęli nieformalne nauczanie odpowiednio do wieku chłopców i robili to do czasu, aż ci zostali przyjęci do szkoły powstającej w Sai Nagarze. Było wówczas 58 chłopców w wieku 4 do 14 lat oraz dziesięć matek.

Budowa osiedla, prowadzona przez Nagarjuna Construction Company, firmę cieszącą się w Andhra Pradeś dobrą reputacją, postępowała szybko. Bhagawan interesował się każdym etapem realizacji projektu udzielając praktycznych rad we wszystkich aspektach. 19 czerwca 2002 r. podczas święta Gurupurnima Swami zainaugurował całkowicie ukończony Sathya Sai Nagar. Wdzięczni chłopcy śpiewali dziękczynne pieśni, a ich matki przyglądały się z dala ze łzami w oczach. Sam Bhagawan zdawał się być całkowicie obezwładniony niewinną miłością tych małych dzieci. Słuchał ich śpiewu z wytężoną uwagą, głaskał je i hojnie błogosławił. Później, 22 listopada tego samego roku, na konwokacji SSSIHL [uniwersytetu Sai] Bhagawan wręczył czek na sześćdziesiąt lakhów [setek tysięcy] rupii panu Paramahansie w obecności prezydenta Indii pana A.P.J. Abdula Kalama. Pieniądze miały zostać przekazane, jak powiedział Bhagawan, na stały depozyt w banku, po jednym lakhu na każdego chłopca!

Obecnie Sathya Sai Nagar jest wzorem społecznego współżycia. Jest też przykładem samowystarczalności małej społeczności.

Kiedy w redakcji Heart to Heart pojawił się pomysł przygotowania tego artykułu, skontaktowaliśmy się telefonicznie z Sathya Sai Nagarem, by poinformować o zamiarze pojechania tam. W kilka minut przed naszym biurem pojawił się samochód z panem Prakashem, opiekunem osiedla, oraz młodym kierowcą, który nie mógł mieć więcej niż 14 lat. Zapytany o to pan Prakash, odpowiedział, że uczą chłopców wszystkich umiejętności, włącznie z nauką jazdy! Wierzcie nam – chłopiec okazał się całkiem dobrym kierowcą!

     Przy wjeździe do kolonii znajduje się piękny ogród pełen kwiatów. Nieco dalej jest plac zabaw z huśtawkami, równoległymi drążkami i innymi urządzeniami. Słyszymy radosne krzyki dzieci bawiących się na placu.

    Wzdłuż drogi wiodącej do domów mieszkalnych rozmieszczono cytaty z wypowiedzi Swamiego wyryte w kamiennych płytach: ‘Bóg jest miłością, żyj w miłości’, ‘Zawsze trzymaj się dobrego towarzystwa’ itd. Zbliżając się do domów, słyszymy bębnienie w rytm pieśni religijnej. Grupa 50 chłopców z wielkim uczuciem śpiewa na całe gardło wypełniając atmosferę wzniosłymi wibracjami. Kierownik szkoły, w której uczą się ci chłopcy, wychodzi by nas przywitać. Mówi, że chłopcy ćwiczą do występu przed Swamim. Twierdzi, że wszyscy chłopcy są doskonali. Są skromni, posłuszni i niezwykle szybko wszystko pojmują. Kontrastuje to z jego doświadczeniem jako nauczyciela w innych wioskach, gdzie musiał wojować z chłopcami, by nauczyć ich choćby paru podstawowych rzeczy. Kluczem jest, mówi kierownik, miłość do Swamiego.

     Każdy chłopiec jest tak pełen wdzięczności, że chce sprawić przyjemność Swamiemu wszystkim, co robi. Obejmuje to naukę i zachowanie. W praktyce miłość do Swamiego zdziałała takie cuda, że ci chłopcy, którym wcześniej trudność sprawiało sklecenie kilku spójnych zdań wypowiedzi, teraz są ekspertami w recytacji Wed, z doskonałą intonacją i wymową!

     Teraz chłopcy otaczają nas i prowadzą do swojej szkoły. Jest to mały, ale piękny budynek o ośmiu pokojach. Przed budynkiem mają boiska do siatkówki i koszykówki. Ale są dobrzy nie tylko w grach i nauce. Aktywnie uczestniczą, wraz z matkami, w utrzymaniu otoczenia. Pracują też na kolonijnej farmie, gdzie uprawiają rozmaite warzywa i owoce na spożycie.

     Czasami wyhodowane na tej farmie warzywa posyłają Swamiemu! Grupa dziesięciu matek oraz kucharz przygotowują posiłki i opiekują się stołówką. Poza gotowaniem myją naczynia, piorą ubrania, sprzątają itd.

     Jak zauważyła jedna z kobiet, jest to rodzina dziesięciu sióstr i sześćdziesięciorga dzieci: każde żyje dla drugiego a wszyscy żyją dla Swamiego.

Relacja ta nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć, jak Swami kształtuje charaktery chłopców i wpaja im pewność siebie poprzez osobisty z nimi kontakt. W każdy czwartek i niedzielę, gdy chłopcy przychodzą na darśan, Swami z miłością wypytuje ich, co mieli na śniadanie. Oni jednogłośnie odpowiadają 'idli' albo 'dosa.' Młodsze dzieci, 5- lub 6-ciolatki, niekiedy drzemią podczas darśanu. Gdy inni próbują ich budzić, Swami niczym kochająca matka mówi: „Szsz! Niech śpi.”

Każdorazowo, gdy rozdawane jest prasadam, Swami sprawdza, czy otrzymali swoje porcje. Pewnego razu Swami przyglądał się rozdawaniu jabłek tym chłopcom. Jeden z nich już otrzymał jabłko, ale wolontariusz, nie wiedząc o tym, próbował dać mu jeszcze jedno. Chłopiec grzecznie odmówił informując: „Już otrzymałem, proszę pana!” Nie umknęło to wnikliwej uwadze Swamiego. Natychmiast przywołał chłopca do siebie i powiedział: „Dobry chłopiec! Zawsze mów prawdę!” Zakręcił ręką, zmaterializował złoty łańcuszek i założył go chłopcu na szyję. „Mów zawsze prawdę, a Ja dam ci wszystko, czego ci trzeba!” – zapewnił go. Wyobraźcie sobie, jakie wrażenie musiało to zrobić na chłopcu i innych oglądających całą tę scenę. Rzecz jasna, tylko Boska matka Sai może zrobić to w tak piękny i pełen miłości sposób!

Całkiem niedawne zdarzenie jest jeszcze jednym dowodem miłości Swamiego do chłopców. Wybrano siedmiu chłopców do pisania egzaminów na poziomie dziesiątej klasy. Egzamin prowadzi komisja państwowa, a prace egzaminacyjne są wysyłane do sprawdzenia. Chłopcy znaleźli się w takiej sytuacji po raz pierwszy. Gdyby przeszli egzaminy, pokonaliby ważny kamień milowy na swojej drodze życiowej. W dniu egzaminów przyszli na darśan licząc na błogosławieństwa Swamiego. Swami podszedł do nich i spytał, czy dobrze się przygotowali. Jeden z chłopców wyrzucił z siebie, że obawia się i jest stremowany. Swami zapewnił ich, że wszyscy spiszą się dobrze i że nie trzeba się bać. Potem poszedł do pokoju audiencji, a chłopcy wrócili do swojej kolonii, skąd mieli udać się do Kothacheruvu, pobliskiego miasta, na egzaminy.

Ale Boskiej matce w Swamim to nie wystarczyło. Po kilku minutach wyszedł i wezwał samochód, którym pojechał prosto do Sai Nagaru. Jeden z członków redakcji Heart to Heart miał szczęście jechać za samochodem Swamiego, całą drogę zastanawiając się co się zdarzy. Jak tylko Swami przyjechał do Sai Nagaru, wysiadł z samochodu i zawołał chłopców, którzy mieli zdawać egzaminy. Stworzył wibhuti, pozwolił im na padanamaskar i zapewnił ich o swojej Łasce. Chłopcy byli przejęci tym niespodziewanym gestem współczucia. Trud, jaki dla nich zadał sobie Swami, dosłownie przyprawiał ich o łzy. (Właśnie przed kilkoma dniami ogłoszono wyniki. Sześciu z tych siedmiu chłopców otrzymało najwyższe oceny, a jeden o stopień niżej!)

    Gdy my, z redakcji, spotkaliśmy się z tymi chłopcami i ich matkami, zdaliśmy sobie sprawę jak wiele w ich życiu Swami zmienił. Serce rosło, gdy się oglądało, jak śpiewają bhadźany i klaszczą z upodobaniem.

    „Kim będziecie, kiedy dorośniecie?” – pytaliśmy. „Policjantem” – zapiszczał jeden, „Inżynierem” – powiedział drugi, „Zostanę lekarzem i będę służył w szpitalu Swamiego” – zapewnił inny.

Odchodząc stamtąd myśleliśmy: czy nawet te ich marzenia mogłyby być możliwe bez Bhagawana?

[Z Heart to Heart, 11/2004, tłum. KMB]


powrót do spisu treści numeru 22 - lipiec-sierpień 2004

 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.