Sprawdziło się           numer 19 - styczeń - luty 2004

— Gdzie byłeś, Swami? — spytaliśmy Go, gdy usiadł i oparł się o ścianę.

— O! Byłem w Dehra Dun! — odpowiedział z uśmiechem, jak gdyby w ogóle nie był zmęczony czy wyczerpany po 20-minutowej nieobecności w ciele.

          Byliśmy zdumieni! Spytaliśmy o powody pilności tych odwiedzin, jakiemu nieszczęściu trzeba było zapobiec, kim była owa wielbicielka itp. Powiedział, że tym razem żadna katastrofa się nie wydarzyła, lecz że musiał udzielić Darśanu umierającej osobie.

— Dlatego widzieliście jak z Moich ust wydobywa się wibhuti. Dzieje się tak, gdy udzielam Darśanu umierającej osobie. Zapamiętajcie sobie to.

          Szperaliśmy w pamięci próbując odgadnąć nazwisko wielbicielki z Dehra Dun i jej adres, ale nie mogliśmy nikogo sobie przypomnieć. Wtedy sam Baba nas wyręczył:

— Nie pamiętacie dr Krishny, lekarki z Vellore, która często tu przyjeżdża? To jej matka odeszła dziesięć minut temu w Dehra Dun.

          A mówił do nas trzech w swoim pokoju w Prasanthi Nilayam w Puttaparthi dnia 15 listopada 1958 r. o godz. 5:40 po południu!

          O godz. 5:20 tego popołudnia, gdy Baba czytał na głos pewien list, nagle krzyknął: „Ha!,” jak gdyby odpowiadał komuś z daleka na wezwanie, i upadł na podłogę, tak jakby rzucał ciało, by natychmiast udać się w drogę! Oprócz mnie w pokoju były jeszcze dwie osoby. Patrzyliśmy na Niego bezradnie modląc się doń, bo cóż innego mogliśmy zrobić? O godz. 5:30 Baba trzykrotnie zakaszlał a z Jego ust trysnęło święte wibhuti. Zastanawialiśmy się co to miało znaczyć. Po kolejnych dziesięciu minutach powrócił i usiadł. To wtedy odważyliśmy się spytać: „Gdzie byłeś, Swami?”

          Znaliśmy dr Krishnę i widzieliśmy ją w Puttaparthi oraz w Delhi, gdy Baba odwiedził jej dom. Kiedy Baba przebywał w Rikshikesh matka lekarki przyjechała tam i nawet dostąpiła wyjątkowego zaszczytu oddawania czci Babie. Cieszyliśmy się więc, że kobieta ta otrzymała również przywilej Darśanu Pana w swoich ostatnich chwilach.

          W odpowiedzi na nasze pytania Baba powiedział, że dr Krishna przebywała w tym czasie przy matce, trzymając ją za rękę i mierząc puls i że była to spokojna i szczęśliwa śmierć. Mówił, że wszyscy najbliżsi zgromadzili się wokół łóżka umierającej.

— Była bardzo pobożną kobietą i miała śmierć, na jaką sobie zasłużyła — oświadczył. — Śpiewają w tym pokoju bhadźany! Atmosfera jest tam wyjątkowo czysta i święta.

          Pomyśleliśmy, że tak musi być niewątpliwie i że dlatego właśnie Baba pobłogosławił tę duszę.

          Wszyscy mieliśmy niezwykłe szczęście, że mogliśmy być świadkami tej manifestacji Boskiej Tajemnicy, gdyż Baba często mówił: „Jedynie Pan potrafi rozpoznać dokładną chwilę wyzwolenia duszy.”

          Wydarzyło się to w sobotę. We wtorek, 18 listopada, z poczty przyniesiono list z Dehra Dun. Baba dał mi go do przeczytania, a kiedy został otwarty, okazało się, że pisała sama dr Krishna! Wysłała go w niedzielę z dodatkowym znaczkiem, więc musiał iść przyśpieszonym trybem.

          „Moja matka wydała ostatnie tchnienie — było tam napisane — wczoraj o godz. 5:30 po południu.” Dr Krishna napisała też, że przez jakiś czas śpiewali bhadźany w tym pokoju i że jej matka w ostatnich swoich chwilach modliła się do Baby. List zakończyła tak: „Domyślam się, że miała Twój Darśan.”

          Domyślała się będąc w odległości setek mil! A w Prasanthi Nilayam Baba powiedział nam, że jej domysł sprawdził się!

— Kasturi

[z Heart to Heart 2/2004, tłum. KMB]

powrót do spisu treści numeru 19 - styczeń - luty 2004

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.