Cud modlitwy     numer 19 - styczeń - luty 2004

dr Purnendu Dutta

      Są to doświadczenia dr Dutty zapisane w książce Inspired Medicine (Natchnienie w medycynie) zredagowanej przez J. Warner (wyd. Leela Press z USA). Radio Sai przedstawia wyjątki z artykułu doktora medycyny Purnendu Dutty. Radio Sai dziękuje redaktorce i wydawcy za zgodę na udostępnienie tych wyjątków z ich książki.

      Dr Dutta urodził się w Kalkucie i tam ukończył szkołę medyczną. Później wyjechał do Anglii na dalszą praktykę; w Anglii został członkiem Królewskiego Kolegium Chirurgów. Następnie otrzymał zaproszenie do Ameryki i objął naukowe stanowisko na Uniwersytecie Minnesoty. Od tego czasu przebywa w Ameryce.

      Od dzieciństwa Dutta był bardzo religijny i ciągle modlił się do Durgi, bogini czczonej w Indiach jako Matka Wszechświata. Bardzo mu to pomagało, gdyż niewidzialna boska ręka często kierowała nim w bardzo skomplikowanych przypadkach medycznych.

      Dr Dutta poznał Bhagawana Babę w 1985 r., a pierwszą wizytę w Puttaparthi złożył w 1997 r. Wtedy zrozumiał w pełni kto tak naprawdę cały czas nim kierował. Od tego czasu dr Dutta miewał jeszcze bardziej zadziwiające przeżycia z pacjentami.

Odczuwam obecność i kierownictwo Baby we wszystkim, co robię. Zawsze proszę Go o pozwolenie i pomoc. Nie boję się leczyć poważnie chorych pacjentów, wiedząc, że Baba — to wielkie światło przewodnie — będzie mi towarzyszył napełniając odwagą i natchnieniem. W mojej praktyce lekarskiej było wiele przykładów  niewytłumaczalnego rozwiązania wyjątkowo trudnych przypadków poprzez jakąś nadnaturalną interwencję. Przypisuję to Babie. Dla mnie Bóg to Baba, a Baba to Bóg. Wszystko jest Lilą czy zabawą Baby. Wszystkie poniższe przypadki pokazują aktywną pomoc Baby, jakiej udzielał mi przez lata.

          Pewnego mężczyznę w średnim wieku zacząłem leczyć z wrzodu w przewodzie trawiennym. Wkrótce pojawił się u niego guz w gruczole przytarczycowym z objawami wysokiego poziomu wapnia we krwi. Z powodzeniem usunąłem guza z szyi. Wrzód w żołądku jednak rozwijał się dalej i niebawem diagnoza wykazała guzy w trzustce, które były przyczyną zwiększonego wydzielania kwasu żołądkowego i powstania wrzodu. Pacjent wymagał całkowitego usunięcia żołądka — przedsięwzięcia niosącego zagrożenie. Na dodatek cierpiał na anemię, co zwiększało ryzyko niepowodzenia operacji. Inni chirurdzy sceptycznie podchodzili do tej operacji. Przedstawiłem przypadek na zebraniu lekarzy i chirurgów. Uznano zgodnie, że pacjenta należy leczyć farmakologicznie i nie podejmować nadmiernego ryzyka, jakie niesie ta operacja. Czułem się bardzo zniechęcony i rozczarowany, ponieważ wiedziałem, że pacjent będzie musiał strasznie cierpieć przez resztę swojego życia. Zacząłem się modlić do Baby o pomoc i nabrałem odwagi do zrobienia właściwej rzeczy — przeprowadzenia operacji. W szpitalu spędziłem kilka bezsennych nocy opiekując się tym chorym mężczyzną i ciągle modląc się o jego życie. Moje modlitwy zostały wysłuchane i pacjent przeżył ze wspaniałymi wynikami.

          Następny przypadek dotyczy mężczyzny w średnim wieku, który był fryzjerem w szpitalu, gdzie pracowałem. Tak jak większość fryzjerów, ten człowiek był bardzo życzliwy i wszyscy go lubili. Miał swój mały zakład w suterenie szpitala. Załoga szpitala i pacjenci byli jego klientami. Któregoś dnia zadzwonił do mnie szef wydziału urologicznego i powiedział, że u fryzjera, który był jego przyjacielem, wykryto zaawansowanego raka brzucha i że jego lekarze nie widzieli dla niego ratunku. Fryzjer cierpiał na silne bóle i nie mógł normalnie jeść. Bardzo zasmuciła mnie jego sytuacja, gdyż był skazany na przeżycie całego naturalnego przebiegu tej strasznej choroby. Mój przyjaciel urolog miał nadzieję, że ja mogę mu pomóc. Zacząłem się usilnie modlić do Baby, aby dał mi jakieś olśnienie w sprawie tego pacjenta. Przyjąłem go najpierw na testy, które potwierdziły diagnozę nowotworu żołądka z możliwością przerzutów także na sąsiednie organy. W tym czasie nie było możliwości zrobienia prześwietlenia. Po dalszych modlitwach do Baby zebrałem odwagę i wyjaśniłem rodzinie, że zbadam brzuch pacjenta w nadziei, iż będę mógł coś mu pomóc. Podczas operacji stwierdziłem, że guz zaatakował przylegającą część okrężnicy oraz zakończenie i środkową część trzustki. Nigdy dotąd nie robiłem operacji usuwania chorych tkanek na taką skalę. Niemal się poddałem. Żarliwie się modliłem do Baby o pomoc i pokierowanie. Nagle poczułem jakąś siłę i zdałem sobie sprawę z tego, że operacja ta była jedyną szansą, jaka rysowała się przed tym człowiekiem, na jakiekolwiek złagodzenie objawów. Za jednym podejściem usunąłem większą część jego żołądka, część okrężnicy i część trzustki. W żadnym razie nie była to operacja na wyleczenie. W najlepszym przypadku mogła uśmierzyć cierpienia pacjenta. Jednakże po operacji mężczyzna mógł jeść, przybrał na wadze i nie miał bólów. Żył jeszcze przez osiemnaście miesięcy i, zanim odszedł w pokoju, był w stanie wypełniać swoje rodzinne obowiązki. Było to możliwe tylko dzięki pomocy Baby.

          Do pokoju pogotowia ratunkowego przywieziono młodą, w wieku poniżej trzydziestu lat, Amerykankę z rozległym wewnętrznym wylewem krwi. Dyżurowałem przy telefonie a ludzie wiedzieli, że mam doświadczenie w endoskopii. Po wstępnej reanimacji wymagającej transfuzji krwi, za pomocą endoskopu obejrzałem jej przełyk i żołądek. Krwawiły owrzodzenia ścianek żołądka. Miała też pokaźne żylaki w przełyku, ale one nie krwawiły. Po zastosowaniu umiarkowanych środków krwawienie ustało i szybko wyzdrowiała. Po pięciu dniach jednak znów nastąpił u niej masywny wylew krwi. Badając ją ponownie stwierdziłem, że tym razem nie krwawiły wrzody lecz żylaki w dolnej części przełyku. Wykonałem umiarkowaną transfuzję krwi i dożylną kroplówkę pitressinu. Dalej krwawiła. Spędzałem noce w szpitalu próbując przywrócić ją do życia. Cały czas przebywała w dziale intensywnej terapii i podawano jej dożylne odżywki. Przetoczono jej już wiele jednostek krwi i zaaplikowano liczne produkty z krwi. Chirurgiczne operowanie jej byłoby bardzo ryzykowne. Konsultowałem się z innymi chirurgami i wszyscy doradzali zachowawcze leczenie. Czułem, że życie tej kobiety było zagrożone. Była matką dwojga małych dzieci. Pomodliłem się do Baby o pomoc. Uważałem, że operacja, chociaż skrajnie ryzykowna, była dla niej jedynym wyjściem. W miarę jak jej stan pogarszał się, modliłem się coraz żarliwiej. W końcu Baba obdarzył mnie odwagą i wziąłem ją na stół operacyjny. Tym razem powinienem wykonać złożony bajpas w systemie żył — operację naprawdę wielce ryzykowną po tak wielkim krwotoku. Próbowałem znaleźć wylot żyły, ale bez powodzenia, gdyż w tym miejscu utworzyła się porowata narośl. Skończyło się na tym, że wykonałem mostek międzykomorowy z wszczepem w kształcie litery H zrobionym z syntetycznego materiału zwanego Gortex. Obejmowało to połączenie dwóch wielkich żył za pomocą rurki, przez którą krew mogła płynąć omijając przeszkodę. Podczas całej operacji modliłem się w duchu prosząc o zesłanie światła na tę trudną sytuację. Baba ulitował się nade mną. Pacjentka przeżyła i osiemnaście lat po tej operacji ma się dobrze. Rodzina chciała powodzenie przypisać mnie, ale przekonałem ich, że to Bóg uratował jej życie.

Pod moją opiekę trafiła starsza Amerykanka z uboższej warstwy społecznej. Miała cukrzycową gangrenę na obu stopach, a jej lekarze zalecili amputację obu nóg. Przedstawiłem jej przypadek na naszej naradzie w klinice. Wszyscy chirurdzy radzili amputację. Modliłem się do Baby za tę kobietę prosząc Go o uratowanie jej nóg i stóp. Sprawdziłem jej cukrzycę, usunąłem martwe tkanki i zrobiłem wiele nacięć w stopach, aby poprawić wyciek zakażonych wydzielin. To poskutkowało, ale znów tylko dzięki wielu modlitwom. Po czterech miesiącach kobieta mogła wyjść na własnych nogach ze szpitala. Nogi tej pacjentki zostały uratowane, dlatego że Baba wysłuchał moich modlitw.

Zawsze wierzyłem w Boga i modliłem się do Niego. Kiedy bliżej poznałem Pana Sai w 1985 roku, zrozumiałem, że Baba jest Najwyższym Bogiem. Wszystkie formy Boga należą do Niego. Od tamtego czasu modlę się tylko do Baby. Zanim zbliżyłem się do Baby, w swojej praktyce lekarza więcej polegałem na swojej technicznej wiedzy medycznej niż na mocy modlitwy. Lecz od kiedy Baba zjawił się w moim życiu, dedykowałem wszystko Jemu.

Dzięki temu, że zostałem lekarzem, otrzymałem wyjątkową sposobność służenia ludziom chorym i potrzebującym. Obecnie, gdy leczę pacjentów, czuję, że służę Babie. Składam pranamy [pokłony] Panu Sai za Jego nieustające prowadzenie i cuda uzdrowień w mojej medycznej praktyce.

[z Heart to Heat, 1/2003; tłum. KMB]

powrót do spisu treści numeru 19 - styczeń - luty 2004

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.